Gigantyczne straty- finansowa głupota Skarbu P. - Grada!!!!
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Rätt Ansökan För Ändring av ens Befintliga Finansiell
- Rapid Finansiell Hjälp genom On- insamling SMSlan
- Projket badawczy ze wsparciem finansowym dla studentów
- Sprzedam książki z finansów i rachunkowści
- kupię notatki FINANSE FEDOROWICZ
- FINANSE!!!Uwaga!!! Ważne!!!!
- pośrednictwo finansowe
- Straty Polski w II Wojnie.
- BAKS 2010 - uwagi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motonaklejki.htw.pl
Ashley...
Prywatyzacja przynosi gigantyczne straty i ruiny w Polsce juz od 1991 roku czyli rzadow Bieleckiego.
Na przyklad KGHM:
Prawie rok temu Ministerstwo Skarbu Państwa chwaliło się dwoma miliardami złotych, jakie zarobiło, sprzedając 10 proc. swoich udziałów w KGHM Polska Miedź SA. Za każdą z 20 milionów akcji spółki nieujawnieni inwestorzy zapłacili wówczas 103 zł. Dziś jak na dłoni widać, że to oni, a nie minister Aleksander Grad, zrobili świetny interes.
W ciągu 11 miesięcy, jakie minęły od transakcji, cena akcji KGHM wzrosła ze 103 do 159 zł za sztukę. Gdyby więc nowi właściciele zechcieli teraz pozbyć się udziałów, zarobią na czysto ponad 1,1 mld zł. 10-procentowy pakiet udziałów, który państwo sprzedało za 2,06 mld zł, jest wart obecnie aż 3,18 mld zł.
>>>>>>
A wiec jak zwykle gigantyczne straty 1,1 mld !
Ale skoro w nagrode zostaja premierami i prezydentami TO CZEKAJA NAS JESZCZE DALSZE GIGANTYCZNE STRATY!
Teraz biora sie za OFE!
Przyszla szacowana emerytura spada zatem
z 24 zl 81 gr miesiecznie
do 2 zl 48 gr miesiecznie
jak juz zakoncza ,,reformy OFE''...
Samiśta wybraliśta...
Stołeczni urzędnicy podlegli Hannie Gronkiewicz-Waltz łamią ustawę o dostępie do informacji publicznej. Majątek wart 20 mld zł ratusz woli oddawać po cichu - wytyka "Puls Biznesu".
Czy to prawda, że na zwrotach najatrakcyjniejszych nieruchomości warszawskich, zabranych tzw. dekretem Bieruta, najwięcej zyskują często nie prawowici spadkobiercy poszkodowanych przedwojennych właścicieli, lecz zorganizowane grupy osób skupujące roszczenia reprewatyzacyjne za bezcen? - pyta gazeta.
Informacje pozwalające zadać takie pytanie dotarły do "PB" już kilka miesięcy temu. Zweryfikowanie ich byłoby możliwe z pomocą miejskich urzędników, ci jednak robią wszystko, by utrudnić dziennikarzom pracę. Z ustaleń gazety wynika, iż w Warszawie działa co najmniej kilka grup osób specjalizujących się w zarabianiu na reprywatyzacji. Ich członkowie, w tym m.in. prawnicy, mają dobry dostęp do baz danych ratusza, co pozwala im na dotarcie (także za granicą) do spadkobierców właścicieli kamienic i działek w najlepszych punktach stolicy.
Informatorzy "PB" twierdzą, że niektóre osoby działające w grupach mają niestandardowo dobre kontakty z urzędnikami wydziału spraw dekretowych. Dziwi również to, iż w niektórych przypadkach zwracane są nie tylko działki, ale też wybudowane na nich kamienice, choć te w czasie wojny miały zostać doszczętnie zniszczone. O tym więcej w "Pulsie Biznesu".
>>>>>
A wiec widzicie na czym polegaja rzady po 89 roku.Na gangsterskim bandytyzmie...
Oczywiscie za to jest kara piekla...Nie zazdroszcze kolesiom ktorzy w tych gangach zdobeda nedzny majatek a po smierci...
Brrr...
Oczywiscie glupota ludzka trwa juz od czasow w Raju gdzie zamiast zyc w szczesciu wybrali pieklo a teraz jeszcze wybiearaj pieklo po smierci jak by malo bylo syfu juz tutaj...
To jest najwieksza glupota jaka moze byc...
Warszawka na najwieksza kloaka w ,,tym kraju'' zaludniona przez bandytow i psychopatow...
Oto mamy ment-alnosc lumpow z Wszawki :
Skarb Państwa pozbywa się "nieważnych, kretyńskich spółeczek".
Zyskiem tego roku, zdaniem Ryszarda Holzera z tygodnika „Wprost” ( ostanio Lis zboczyl to pismo. wiec winno sie nazywac Wbok a njalepiej ,, Wzbok ", była prywatyzacja w Polsce. ... rzadko mówi się o tym, że w tym sprywatyzowano prawie 200 spółek, głównie malutkich. 600-700 spółek jeszcze jest państwowych, to właśnie takie malutki spółeczki, zawracanie głowy, to jest tylko taka posada dla kolegi kolegi, więc to, że odciążamy państwo od zajmowania się tymi nieważnymi zupełnie banalnymi, kretyńskimi spółeczkami, to już jest duży zysk – mówi Holzer.
>>>>>
No i widzimy jaki jest stosunek sowieckich jelopow do dospodraki. Ta holota nie rozumie wlasnosci.To sa pacholki i taka maja ment - alnosc .Sluzylim Moskwie posluzym Brukseli jak wyznal ich idol.I nie ma sie co oszukiwac taka sowiecka ,,ludnosc'' dominuje ... Stad katastrofa ekonomii po 89 przejecie majatku przez zachod badz zrujnowanie i brak gospodarki rynkowej ...
Bardzo szybko wychodza skutki bandyckich rzadow:
Im bardziej rosną na giełdzie notowania KGHM, tym mocniej rośnie oburzenie za przeprowadzoną w ubiegłym roku operację sprzedaży 10 proc. akcji lubińskiej spółki KGHM. Do budżetu wpłynęło wówczas nieco ponad dwa miliardy złotych. Dziś za taki sam pakiet udziałów Skarb Państwa mógłby wziąć prawie 1,5 mld zł więcej.
A za rok 4 mld wiecej zapewne!
Równocześnie budżet stracił 60 mln zł z tytułu dywidendy za 2009 rok. To równowartość np. dwuletniego kontraktu NFZ dla szpitala w Głogowie. Albo obwodnicy południowej dla Lubina. W tym roku do kieszeni inwestorów, którzy kupili tamte 10 proc. akcji, może trafić nawet 450 mln zł z tytułu dywidendy za rekordowy 2010 rok.
!!!!!!!!
Porównuje ją ze sprzedażą zagranicznemu inwestorowi (Eureko) akcji PZU.
- Być może, tak jak w tamtej sprawie, potrzebna będzie sejmowa komisja śledcza, by wyjaśnić kulisy prywatyzacji KGHM - zapowiada SLD.
Poseł Adam Lipiński, wiceprezes Prawa i Sprawiedliwości, po doświadczeniach ostatnich lat w skuteczność ewentualnej komisji śledczej do spraw prywatyzacji KGHM nie wierzy.
- One służą zamiataniu spraw pod dywan - twierdzi Lipiński. - Na pewno będziemy jednak podejmować jakąś inną inicjatywę w tej sprawie. Utwierdza nas w tym determinacja, z jaką Platforma Obywatelska dąży do sprzedaży Polskiej Miedzi, nawet kosztem strat.
WY JESTEŚCIE GŁOWNYMI WINNYMI BO OBALILIŚCIE GIRTYCHA I LEPPERA!GDYBY ONI RZADZILI NIE DOSZLO BY DO TEGO!Trzeba wsadzic do wiezienia zarowno PO jak i PiS.
Poseł Piotr Cybulski (PiS) rozmawia z prawnikami o możliwości skierowania sprawy do prokuratury. - Jestem zbulwersowany, zszokowany. Jak można tak działać na szkodę państwa?! Teraz dopiero widać te gigantyczne pieniądze, które mogłyby zostać w budżecie, gdyby rząd wstrzymał się ze sprzedażą 10 proc. akcji KGHM - mówi Cybulski.
OSADZIC WAS ZA DOPROWADZENIE O WSZECHWALADZY TAKIEJ HOLOTY!
>>>>>>
Nie ma co zrszta udawac ze jakoby to byla jakas jedna afera.To jest caly ciag:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/oto-i-macie-prywatyzacje,1454.html
Likwidacja ostatniego polskiego banku;
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/zlikwidowac-ostatni-polski-bank,477.html
Gudzowaty rozwaza na temat mafii za tym stojacej :
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/ciekawe-refleksje-nt-gospodarki-w-polsce,595.html
Niewiarygodna afera z Eureko:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/szykuje-sie-wielki-skandal-z-eureko,424.html
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/pzu-stracone,474.html
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/eureko-grabi-polske,1885.html
Stocznia Ganska - katastrofa 20-lecia:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/tuskowcy-zebrza-po-ambasadach,1987.html
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/grad-rzad-kataru-chce-przejac-transakcje-kupna-stoczni,1825.html
Inne straty:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/zachod-patrzy-oslupialy,3037.html
Prywatyzacja za bezcen:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/tuskie-bydlo-atakuje,1270.html
Dobijanie resztek:
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/ostatani-browar-wyprzedany,3715.html
>>>>>>>
Ponury spis zbrodni ekonomicznej na narodzie polskim.
Nie ma juz nic.A co w zamian DLUG!I bankructwo kraju.
Zarobil zachod i troche skapnelo mafiozom krajowym...
Pomyslec ze kasjerki ida do wiezienia z kradziez 20 tys. z kasy.A tu juz mamy SETKI MILIARDOW STRAT I NIC!Jeszcze im nagrody przyznaja za sukcesy ekonomiczne.A ciemny lud na nich glosuje.
Ale nie oszukujmy sie.Jestescie spoleczenstwem drobnych meneli i pijaczkow wiec i macie gospodrake pijaka na ktora zasluzylisci.TO WY ZESCIE NA NICH GLOSOWALI ( Ja oczywiscie nie beda udawal ze ja mam cos z tym wspolnego bo wszyscy wiedza ze nigdy n anich nie glosowalem ani na PO a ni PiS.Wszyscy wiedza ze popieram Leppera a zwlaszcza Giertycha a najbardziej KPN - choc nie ma zadnego porownania miedzy tymi partiami i nie maja nic wspolnego to jerdno mozna powiedziec - WSZYSTKIE BYLY PRZECIW ZLODZIEJSKIEJ PRYWATYZACJI - wiec ja na siebie nie biore tej wielkiej zbrodni...)
Tak wyglada wyprzedaz Polski :
Mazowsze i Wielkopolska – tam cudzoziemcy skupują najwięcej ziemi
Jarosław Skoczeń Emmerson
Mazowsze i Wielkopolska – tam cudzoziemcy skupują najwięcej ziemi
W ubiegłym roku największą powierzchnię gruntów leśnych i rolnych obcokrajowcy zakupili w województwie mazowieckim, w następnej kolejności w małopolskim oraz pomorskim. Jeżeli chodzi o pozostałe rodzaje gruntów to prym wiodła Wielkopolska, a na kolejnych miejscach znajdowały się województwa śląskie i mazowieckie. Z drugiej strony obcokrajowcy są najmniej zainteresowani ziemią na Podkarpaciu i w świętokrzyskim.
Warto sprawdzić, jak na przestrzeni ostatnich kilku lat zmieniała się powierzchnia gruntów nabywanych przez cudzoziemców w naszym kraju. Poniżej zamieszczone zostało zestawienie przedstawiające liczbę, jak i powierzchnię gruntów zakupionych w całej Polsce przez obcokrajowców, od 2005 do 2010 roku.
Powierzchnia (ha) oraz liczba transakcji gruntami nabytymi w Polsce przez osoby fizyczne z zagranicy, w latach 2005 – 2010
Grunty leśne Pozostałe grunty
Rok Powierzchnia Liczba transakcji Powierzchnia Liczba transakcji
2005 106 153 399 883
2006 140 267 384 969
2007 137 318 221 1 148
2008 101 296 139 1 109
2009 143 308 243 1 773
2010 122 309 299 2 140
Źródło: Dział Badań i Analiz firmy Emmerson S.A. na podst. danych http://www.mswia.gov.pl
Jak widać z powyższej tabeli powierzchnia gruntów leśnych i rolnych znajdujących się na terenie naszego kraju zakupionych przez obywateli innych państw wzrosła w ciągu ostatnich pięciu lat. W tym samym czasie liczba dokonywanych nimi transakcji również zwiększyła się dwukrotnie. Jeżeli chodzi o powierzchnię pozostałych gruntów, to najmniejsza była ona w kryzysowym 2008 roku. Od tamtego czasu notowany jest jednak jej systematyczny wzrost. Warto jednocześnie zwrócić uwagę na znaczny przyrost liczby transakcji takimi nieruchomościami. W roku 2005 zanotowano ich blisko 900, z kolei w okresie ubiegłych dwunastu miesięcy już ponad 2 100.
Przedstawiona tendencja zarówno w wypadku gruntów leśnych i rolnych, jak i pozostałych świadczy o tym, że obecnie obywatele innych państw są zainteresowani zakupem raczej mniejszych działek. Skąd bierze się ta prawidłowość? Po wstąpieniu naszego kraju do Unii Europejskiej zakup polskiej ziemi przez mieszkańców innych europejskich państw stał się o wiele łatwiejszy. Wpłynęło to więc na większe zainteresowanie gruntami znajdującymi się na terenie naszego kraju, także przez osoby średnio zamożne. Można powiedzieć, że przed otwarciem granic kupno gruntu w Polsce było raczej domeną osób nastawionych na inwestycje oraz dysponujących większym kapitałem. Obecnie rośnie liczba obcokrajowców kupujących nieznaczne połacie terenu, ale raczej właśnie nieduże działki rekreacyjne, czy też takie grunty pod budowę drugiego domu.
>>>>>
jak widac to ze na mapie istnieje terytorium o nazwie Polska nie oznacza ze jest to Polska... Bo w srodku NIE MA POLSKIEJ TRESCI !
Formy zniwolenia obecnie sa o wiele bardziej podstepne niz prostackie rozbiory ktore smierdzialy na kilometr a zachod zreszta i tak mowil ze pachnie ...
Zagraniczni ,,inwestorzy'' walczą o polskie ciepło
Produkcję i przesył ciepła w Polsce przejmują duzi zagraniczni inwestorzy – informuje „Rzeczpospolita”.
I tak np. dwa dni temu Elektrociepłownię Iława przejęła od samorządu niemiecka grupa SFW Energia. SFW startuje też w przetargu na zakup państwowego przedsiębiorstwa ciepłowniczego w Jastrzębiu-Zdroju.
Największą tegoroczną prywatyzacją komunalną będzie sprzedaż Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej, o które starają się Dalkia i Penta. Może zostać także sfinalizowana transakcja sprzedaży ciepłowni w Legionowie. Nowego właściciela, a został nim węgierski E-Star, ma od tego roku już Elektrociepłownia Mielec i EC Gorlice.
Ofert sprzedaży przedsiębiorstw ciepłowniczych będzie przybywać. Na sprzedaż mogą być wystawione udziały przedsiębiorstw w Elblągu, Bydgoszczy i Opolu. Ile będzie prywatyzacji, okaże się jesienią przy pisaniu przyszłorocznych budżetów miast – czytamy w gazecie.
>>>>>
A wiec chodzi o to ,,aby Polska nie byla Polska'' ... Na takie kanalie glosowaliscie to bedziecie mieli ! Rachunki pokryjecie WY Z WASZYCH KIESZENI !
Przeciek z tunelu wart majątek?
Tajemnicza firma przejęła tereny Stoczni Szczecińskiej w momencie, gdy pojawiło się tam konsorcjum z perspektywą biznesu o wartości 2,5 mld euro. Przedsiębiorcy podejrzewają, że stało się to po przecieku poufnych informacji - donosi "Dziennik Gazeta Prawna".Konsorcjum PN System chce na terenie stoczni budować elementy konstrukcyjne podmorskiego tunelu łączącego Niemcy i Skandynawię. "Liczymy, że da to pracę nawet 1000 osób, a wartość zamówienia sięgnie ponad 2 mld euro" - mówi jeden z pomysłodawców przedsięwzięcia prof. Jerzy Piskorz-Nałęcki.
Przedsiębiorcy w trzeciej dekadzie lipca spotkali się z wiceministrem skarbu Adamem Leszkiewiczem. Przedstawili swój pomysł i list intencyjny powołujący konsorcjum PN System. Usłyszeli zapewnienie, że MSP będzie życzliwie wspierać ich zamierzenia, a na tereny stoczni nie ma chętnych.
"W kilka dni po tym spotkaniu z mediów dowiedzieliśmy się, że administrująca w imieniu Skarbu Państwa terenami stoczni TF Silesia wydzierżawiło teren jakiejś nieznanej spółce. To był dla nas szok" - mówi jeden z uczestników spotkania.
Chodzi o firmę Kraftport, która zawarła umowę dzierżawy na 10 lat. Została wpisana do KRS dopiero w trzy dni po podpisaniu umowy, a jej jedynym właścicielem jest śląski przedsiębiorca Fryderyk Frejowski zajmujący się dociepleniami budynków.
"To Polska właśnie. Trudno nie mieć wrażenia, że ktoś na naszym pomyśle chce zrobić majątek. Ktoś, kto miał wcześniej wiedzę o naszych planach. Będziemy musieli się dogadać z Kraftportem i z pewnością będzie to kosztować" - stwierdza przedstawiciel konsorcjum.
Z kolei Piskorz-Nałęcz mówi, że teraz nadrzędnym celem jest zdobycie zamówienia na produkcję elementów tunelu. "Jeżeli będziemy musieli się porozumieć z Kraftportem, to zrobimy to. Mam ustną obietnicę prezesa (TF Silesia Wojciecha) Bańkowskiego, że i tak mamy zagwarantowaną działalność na terenie stoczni, jeśli wygramy przetarg na budowę części do tunelu" - podkreśla.
TF Silesia twierdzi, że jej szef nie znał osobiście właściciela Kraftportu przed rozpoczęciem z nim w czerwcu negocjacji. Również Magda Dąbrowska z biura prasowego resortu skarbu zapewnia, że między kierownictwem MSP, a Frejowskim nie ma żadnych relacji osobistych ani biznesowych. "Negocjacje oraz ewentualne biznesowe decyzje o zawarciu, bądź nie, umów zakupu, ewentualnie dzierżawy majątku postoczniowego w Szczecinie, podejmuje Zarząd TF Silesia. My jedynie monitorujemy te procesy" - zaznacza.
>>>>>>
No i tak wygladaj ate szemrane biznesy - ta cala prywatyzacja ... Koszmar az robi sie niedobrze !
Francuska firma kupiła terminal masowy w porcie w Gdyni
Firma Atic Services, europejski lider w logistyce ładunków masowych, kupiła 100 proc. udziałów Morskiego Terminalu Masowego Gdynia Sp. z o.o. W poniedziałek w Gdyni została podpisana umowa sprzedaży udziałów. Terminal jest jedną ze spółek zależnych Zarządu Morskiego Portu Gdynia S.A. Proces prywatyzacyjny trwał ok. półtora roku.
Prezes Zarządu Morskiego Portu Gdynia S.A., Janusz Jarosiński poinformował PAP, że udziały zostały sprzedane za 60 mln zł. Kapitał zakładowy spółki wynosi 34,2 mln zł. Powiedział, że w umowie inwestor zapewnił 220-osobowej załodze przedsiębiorstwa 5-letnią gwarancję zatrudnienia oraz wypłatę każdemu zatrudnionemu premii prywatyzacyjnej w wysokości 6,5 tys. zł netto w następnym miesiącu.
Podkreślił, że Atic Services będzie prowadził działalność gospodarczą w Gdyni przez 30 lat, na taki okres zostały inwestorowi wydzierżawione teren i nieruchomości.
Jarosiński uważa, że "terminal nie wymaga inwestycji, bo w ostatnich latach został on zmodernizowany; dysponuje m.in. najgłębszym w gdyńskim porcie nabrzeżem o głębokości zanurzenia 13,5 m". Prezes spodziewa się, że po prywatyzacji terminal zwiększy ilość przeładunków. Podstawową działalnością Morskiego Terminalu Masowego Gdynia są usługi przeładunkowe i składowania ładunków masowych: węgla i koksu, zbóż i pasz, rud, innych ładunków masowych suchych i płynnych w tym chemikaliów, ropy i przetworów naftowych.
Jarosiński poinformował, że w 2010r. terminal przeładował ponad 4 mln ton ładunków. Po 7 miesiącach 2011 r. przychody terminalu z działalności wyniosły 34,5 mln zł a zysk 3,5 mln zł.
Atic Services jest europejskim liderem w logistyce ładunków masowych, głównie węgla. Firma występuje jako bezpośredni dostawca produktów lub jako agent, zajmuje się kompleksowym zarządzaniem transportem oraz przeładowuje i składuje ładunki w portach morskich. Jej głównymi udziałowcami są ArcelorMittal i EDF Trading.
Spółki w gdyńskim porcie prywatyzowane są od dziesięciu lat. Do tej pory sprywatyzowano Bałtycki Terminal Kontenerowy, Portowy Zakład Transportu, Bałtycki Terminal Zbożowy oraz Portowy Zakład Techniczny. W najbliższych tygodniach ma być podpisana umowa sprzedaży udziałów spółki Przedsiębiorstwo Usług Żeglugowych i Portowych.
>>>>>
I znowu mniej Polski - i znowu Polska kurczy sie . Jak widac po 89 mamy kierunek rzadow ktory mozna najlepiej nazwac ANTYPATRIOTYZM . Wyborcza i Michnik doprowadzili nienawisc do Polski do absurdu a ,,rzady'' realizowaly to na swoj sposob ... Skutkiem jest kompletna ruina kraju...
Zbiórka podpisów przeciwko prywatyzacji PKL
Akcję zbiórki podpisów ludzi nauki pod pismem do premiera Donalda Tuska przeciwko prywatyzacji Polskich Kolei Linowych, do których należy m.in. kolejka na Kasprowy Wierch, rozpoczął w poniedziałek klub im. Władysława Zamoyskiego w Zakopanem.
Zdaniem prezesa klubu Piotra Bąka, sprzedaż przez skarb państwa akcji PKL S.A. będzie oznaczała początek prywatyzacji Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN), ponieważ najstarsza i najbardziej znana część przedsiębiorstwa, czyli kolej linowa na Kasprowy Wierch, znajduje się właśnie na terenie Parku. - Liczymy na to, że jeżeli nasz pogląd poprze wiele autorytetów, naukowców w dziedzinie przyrodniczej, to pan premier zatrzyma to działanie, które jest szkodliwe dla państwa – powiedział Bąk.
Jego zdaniem prywatyzacja byłaby precedensem i mogłaby spowodować lawinę roszczeń reprywatyzacyjnych i wniosków o zwrot wywłaszczonych nieruchomości, które przed utworzeniem kolejki na Kasprowy Wierch (1936 r.) i powstaniem TPN (1954 r.) były własnością górali.
Skarb Państwa nabył tytuły do gruntów położonych w Tatrach w drodze wywłaszczeń osób prywatnych i w trybie dekretów nacjonalizacyjnych PKWN. Uzasadnieniem wywłaszczeń i nacjonalizacji było dobro wyższe i cele publiczne, jakim miały służyć kolej linowa i Tatrzański Park Narodowy.
W liście, który ma być przesłany do kancelarii premiera, prezes klubu prosi Donalda Tuska o osobiste zainteresowanie sprawą prywatyzacji PKL oraz wstrzymanie przygotowań do czasu przeprowadzenia dyskusji na ten temat z udziałem opinii publicznej.
Prezes klubu im. Zamoyskiego tłumaczy w liście do premiera, że tereny, na których znajdują się urządzenia zespołu kolei linowych na Kasprowy Wierch, są objęte prawną ochroną przyrody w ramach TPN, uznanego przez UNESCO za część światowego rezerwatu biosfery „Tatry”, a od 2004 r. wpisanego na listę Natura 2000 w europejskiej sieci obszarów chronionych.
Bąk powołuje się na ustawę z dnia 6 lipca 2001 r. o zachowaniu narodowego charakteru strategicznych zasobów naturalnych kraju, która stanowi, że zasoby przyrodnicze parków narodowych należące do skarbu państwa nie podlegają przekształceniom własnościowym. Klub im. Władysława Zamoyskiego zlecił opinię prawną na temat zgodności zamiarów prywatyzacji z tą ustawą.
Zdaniem Bąka PKL S.A. jest rentowną, dobrze prosperującą spółką, która inwestuje, powiększa majątek i wypracowuje zysk. - Funkcjonowanie spółki nie stanowi źródła jakichkolwiek problemów dla Ministra Infrastruktury i Ministra Skarbu Państwa, nie ma zatem ekonomicznych przesłanek do pośpiesznych działań prywatyzacyjnych - napisał.
Chęć zakupu PKL S.A. zadeklarowała największa firma branży turystycznej na Słowacji, Tatra Mountain Resorts. Zamiar zakupu akcji PKL ogłosiły także gminy, na terenie których znajdują się obiekty firmy, w partnerstwie z Małopolską Agencją Rozwoju Regionalnego. Obecnie przygotowywany jest prospekt emisyjny PKL S.A., który będzie najprawdopodobniej gotowy po wyborach parlamentarnych. 100 proc. akcji spółki ma być sprzedane w procesie oferty publicznej. Do tej pory nie jest znana wycena PKL S.A. Obiekty, które składają się na majątek PKL, leżą w gminach: Zakopane, Szczawnica, Zawoja, Krynica-Zdrój, Kościelisko i Czernichów.
>>>>>
,,Prywatyzacja'' nieswojego to pokazowy numer tuskowcow juz od 1991 roku - oslawieni aferalowie z Lewandowskim na czele dzis euro-komisarza ... Nikt inny nie mogl wyplynac w takim syfie jak UE !
Zbrodniarza ciagnie na miejsce zbrodni tak mowia i to sie sprawdza !
Premier w muzeum PGR-u
Premier Donald Tusk w Muzeum PGR-u w Bolegorzynie.
>>>>>
Tak to byly czasy ! Rok 1990 ! Wtedy Donio zaczynal jako KLD . To wtedy padly PGRy . Za Bieleckiego ktorego teraz odznaczaja medalami... Ludzie znalezli sie na marginesie!
Donio moze z duma powiedzec ! TO NASZE DZIELO !
Donio bawil sie dobrze ! Niszczenie ludzi to jego pasja - lubi te robote!
Górale idą do sądu po ziemię
Zbiorowy pozew o zwrot gruntów ma zablokować prywatyzację kolejki na Kasprowy Wierch. O sprawie pisze "Rzeczpospolita".
Zofia Bigos, szefowa Stowarzyszenia Właścicieli Wywłaszczonych Hal i Polan zapowiada, że górale pójdą do sądu. Zażądają zwrotu ziemi albo odszkodowań.
Górale nie kryją oburzenia. Przypominają, że jeszcze przed wojną ich rodziny oddawały ziemię, bo kolejka miała być dobrem narodowym. A teraz ma na niej zarabiać prywatny inwestor, prawdopodobnie słowacki.
Górali wywłaszczono przed 1939 rokiem. Część z nich nie dostała pieniędzy, bo wybuchła wojna. Kolejne wywłaszczania przeprowadzili komuniści w 1945 roku.
PKP, właściciel Polskich Kolei Linowych, w tym kolejki na Kasprowy, chce je sprywatyzować. Słowacki inwestor, firma Tatry Mountain Resorts, już złożył ofertę. Na kupno PKL chce przeznaczyć około 35 milionów euro, czyli ponad 140 milionów złotych. Do sprzedaży ma dojść na przełomie 2011 i 2012 roku.
>>>>
I widzimy ze robia wszystko aby Polska nie byla dla Polaków aby Polska nie byla Polską !
MSP udzieliło wyłączności na negocjacje w prywatyzacji uzdrowiska
Ministerstwo Skarbu Państwa udzieliło spółce Europejskie Centrum Leczniczo – Rehabilitacyjne „LOTOS” z Rabki Zdroju wyłączności na negocjacje w procesie prywatyzacji spółki Uzdrowisko Horyniec w Horyńcu Zdroju.
Negocjacje mogą być prowadzone do 10 lutego br. MSP chcę sprzedać niemal 90 proc. akcji uzdrowiska. Horyniec świadczy usługi lecznicze na bazie m.in. borowiny i wody siarczkowo - siarkowodorowej. Spółka zajmuje się też leczeniem chorób narządu ruchu i reumatycznych. Przedsiębiorstwo jest również producentem naturalnej wody źródlanej „Hetmańska”. Z usług leczniczych spółki korzystają m.in. kuracjusze z Narodowego Funduszu Zdrowia, Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, a także klienci komercyjni z kraju i zagranicy. Uzdrowisko prowadzi usługi lecznicze w trzech obiektach: „Dom Zdrojowy”, „Jawor” oraz „Modrzew”.
>>>>>
I widzicie jak to wyglada . Szemrane typy udzielaja szemranym typom wylacznosci na prywatyzacje . ZA KASE ! I dlatego tak oni rwa sie do prywatyzacji ! O ta kase ! Wy placicie !
Kozdroń oskarżycielem Wąsacza przed Trybunałem Stanu
Poseł PO Jerzy Kozdroń ma być oskarżycielem sejmowym przed Trybunałem Stanu w sprawie b. ministra skarbu w rządzie AWS Emila Wąsacza, oskarżonego przed TS o nieprawidłowości przy prywatyzacjach - ustaliła PAP w źródłach sejmowych.
W połowie lutego Sejm ma zająć się uchwałą sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która 12 stycznia br. zaproponowała kandydaturę Kozdronia. On sam powiedział, że zgodził się, bo "jako jedyny ma uprawnienia do występowania przed TS" (oskarżyciel musi mieć kwalifikacje sędziowskie - red.). Dodał, że na razie zapoznaje się z obszernymi aktami sprawy. 61-letni Kozdroń skończył prawo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1978 r. był sędzią Sądu Rejonowego w Kwidzynie. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. odmówił stosowania dekretu o stanie wojennym - został odwołany 17 grudnia 1981 r.; wtedy oddał też legitymację PZPR. Potem pracował jako radca prawny w spółdzielniach gminnych. Od 1990 r. związany z lokalnym samorządem; był m.in. przewodniczącym rady miejskiej w Kwidzynie i radnym sejmiku woj. pomorskiego. W 2005, 2007 i 2011 r. wybierany na posła.
Wąsacz ma odpowiadać przed TS za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP SA i Domów Towarowych "Centrum". Sprawa trwa od lat, bo oskarżyciel i sędziowie TS w konkretnej sprawie są wybierani na czas kadencji Sejmu. Już jakiś czas temu kierowane były ponaglenia do Sejmu ze strony I prezesa SN, który z mocy prawa przewodniczy TS. Sprawa może być zagrożona przedawnieniem.
Sejm IV kadencji przyjął w lipcu 2005 r. uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności przed TS i wybrał oskarżycieli. Sejmowa komisja uznała, że sprzedaż pakietu akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym - rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP SA Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co doprowadziło do ok. 25 mln zł strat.
Podczas pierwszej rozprawy w listopadzie 2006 r. TS uznał, że dokumenty Sejmu nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w II instancji w marcu 2007 r. TS zwrócił sprawę do I instancji. Wobec wygaśnięcia kadencji Sejmu, proces Wąsacza formalnie się nie zaczął. On sam mówi, że jest niewinny, a "sprawa ma aspekt wybitnie polityczny".
Niezależnie od odpowiedzialności przed TS Wąsacz ma też proces karny za prywatyzację PZU. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku oskarżyła go w 2010 r. o niedopełnienie w 1999 r. obowiązków związanych z ochroną interesów Skarbu Państwa. Zdaniem śledczych Wąsacz nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za akcje PZU i doprowadził do wyboru przy prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza". B. ministrowi grozi do 10 lat więzienia. Nie przyznaje się on do zarzutów.
W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza, bo miała informacje o jego możliwej ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się na wakacje w Himalaje). Sąd nie zgodził się wtedy na jego aresztowanie. Potem uznał zatrzymanie b. ministra za bezzasadne, bo wystarczyło wysłać Wąsaczowi wezwanie do stawienia się w prokuraturze.
W grudniu 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił gdańskiej prokuraturze sprawę Wąsacza. Zdaniem sądu śledczy powinni zawiesić postępowanie do rozstrzygnięcia sprawy b. ministra w Trybunale Stanu za taki sam zarzut. Zdaniem SO sąd powszechny nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, gdyż Sejm uchwałą zdecydował o pociągnięciu b. ministra do odpowiedzialności konstytucyjnej.
Według rzecznika gdańskiej prokuratury Krzysztofa Trynki sąd uważa, że prokuratura powinna zawiesić postępowanie do czasu rozstrzygnięcia TS. "Prokuratura stoi na stanowisku, że jest to nietrafne rozumowanie, gdyż zakres odpowiedzialności przed TS określony jest w uchwale sejmowej i uchwała ta w tym przypadku mówi wyłącznie o odpowiedzialności konstytucyjnej" - mówił PAP Trynka. Zażalenie prokuratury na zwrot jej sprawy przez sąd ma rozpoznać Sąd Apelacyjny w Warszawie.
>>>>
Koles z PO oskarzycielem ??? To jakby koles oskarzal kolesia . Obawiam sie wynik jest przesadzony ... ,,Prywatyzacja'' to najwiejksze zlodziejstwo w historii Polski ! Jedyna ,,najwieksza'' rzecz jaka im sie udalo po 89 zrobic to njawieksze szambo ...
Akt oskarżenia wobec Wąsacza wraca do prokuratury
Prawomocna jest już decyzja warszawskiego sądu o zwrocie gdańskiej prokuraturze do uzupełnienia sprawy byłego ministra skarbu w rządzie AWS Emila Wąsacza, oskarżonego o nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU w 1999 r.
Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał taką decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie z grudnia 2011 r. SA oddalił zażalenie na to postanowienie, złożone przez Prokuraturę Apelacyjnej w Gdańsku (która w lutym 2010 r. oskarżyła Wąsacza). Zwracając sprawę prokuraturze, SO spytał ją, czy nie widzi przeszkody dla prowadzenia postępowania karnego, gdyż za ten sam czyn Wąsacz odpowiada przed Trybunałem Stanu. Zdaniem SO z tego powodu sąd powszechny nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, a śledczy powinni rozważyć np. zawieszenie postępowania do rozstrzygnięcia sprawy w TS. Drugim powodem decyzji były istotne braki formalne aktu oskarżenia. W kilkuset tomach sprawy są dokumenty które się powtarzają; wiele dokumentów w obcym języku nie jest przetłumaczonych; nie mają one adnotacji, że to "uwierzytelnione kopie". Są też dokumenty nieczytelne, nie odnoszące się do zarzutów oraz nie wiadomo czyje billingi.
W zażaleniu prokuratura pisała, że uchwała Sejmu przewiduje wyłącznie pociągnięcie Wąsacza do odpowiedzialności konstytucyjnej. Podkreślała, że jeśli sąd uznaje, iż jest negatywna przesłanka dla dalszego procesu, to jest on władny "samodzielnie podjąć decyzję". Zdaniem prokuratury w aktach są tłumaczenia wszystkich dokumentów, choć nie tuż przy oryginałach. Prokuratura wniosła, by SA uchylił decyzję SO. Jej przedstawicielka powtórzyła w SA argumenty zażalenia.
Obrona wniosła o utrzymanie decyzji SO. Proponowała też przedstawienie pytania prawnego Sądowi Najwyższemu, czy można prowadzić jednocześnie sprawę o taki sam czyn i przed TS, i przed sądem karnym. Obrońca mec. Dariusz Cyran mówił w SA, że prokuratura bez żadnego porządku poskładała tysiące dokumentów i wysłała je do sądu. Drugi obrońca mec. Grzegorz Długi dowodził, że TS może podejmować decyzje o charakterze karnym i nie jest związany uchwałą Sejmu, że chodzi wyłącznie o odpowiedzialność konstytucyjną.
Sam Wąsacz powiedział w SA, że prowadzenie dwóch spraw o ten sam czyn, to "nękanie człowieka". Dodał, że kilkadziesiąt tysięcy stron materiału dowodowego utrudniłby mu skuteczną obronę. "Proces trwałby kilkanaście lat, co oznacza przedawnienie, a ja chcę sprawiedliwego wyroku" - dodał.
Troje sędziów SA uznało, że materiał zgromadzony przez prokuraturę w 700 tomach akt ma "rażące braki" i został "zachwaszczony". SA wymienił m.in. nieprzetłumaczenie na jęz. polski 11,7 tys. stron akt; brak poświadczeń za zgodność kilkuset dokumentów i brak analizy 1800 stron billingów. "Prokurator ma zdecydować, czy te wszystkie materiały w ogóle są przydatne; a może to są śmiecie, które trzeba wyrzucić z akt sprawy?" - mówił sędzia SA Jerzy Leder. Dodał, że prokuratura powinna ograniczyć materiał do 20-30 tomów - by nie uniemożliwiać oskarżonemu obrony. "Jak on mógł się zapoznać z tym materiałem?" - pytał sędzia.
SA nie zajął merytorycznego stanowiska w kwestii dopuszczalności jednoczesnego sądzenia Wąsacza przed sądem powszechnym oraz przed TS za ten sam zarzut. Sędzia Leder podkreślił, że "skoro SO nie umorzył sprawy, to SA jest w tej kwestii zwolniony od decyzji".
W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza, bo miała informacje o jego możliwej ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się w Himalaje). Sąd nie zgodził się na jego aresztowanie, a zatrzymanie uznał za bezzasadne.
Według aktu oskarżenia, nadzorując w 1999 r. przebieg prywatyzacji PZU, Wąsacz akceptował działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Eureko oraz BIG Bank Gdański, co miało przynieść szkodę interesowi publicznemu. Zdaniem śledczych Wąsacz m.in. nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za sprzedawane akcje PZU i doprowadził do wyboru w procesie prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza i która nie spełniała najpełniej celów i oczekiwań Skarbu Państwa oraz potrzeb spółki PZU, a także doprowadził do przyjęcia niekorzystnych dla Skarbu Państwa postanowień umowy sprzedaży".
W lipcu 2005 r. Sejm IV kadencji przyjął uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności przed TS za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP SA i Domów Towarowych "Centrum". Komisja uznała, że sprzedaż pakietu akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym - rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP SA Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co doprowadziło do ok. 25 mln zł strat.
Podczas pierwszej rozprawy w listopadzie 2006 r. TS uznał, że dokumenty Sejmu nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w 2007 r. sprawa wróciła do TS. Wobec wygaśnięcia kadencji Sejmu, proces Wąsacza formalnie się nie zaczął.
W połowie lutego Sejm ma powołać posła PO Jerzego Kozdronia na oskarżyciela sejmowego w sprawie Wąsacza. Wkrótce potem mógłby ruszyć proces b. ministra przed TS. Wąsacz w obu sprawach nie przyznaje się do winy (w sprawie karnej grozi mu do 10 lat więzienia) i mówi o ich politycznym tle - co powtórzył także w środę PAP, dodając że jest zadowolony z decyzji SA. - Racjonalnie myślący prokurator nie jest w stanie zrobić z tego materiału porządnego aktu oskarżenia - oświadczył.
>>>>
Wszystkich kolesi od ,,prywatyzacji'' nalezalo by wsadzic ...
Państwowa spółka odpuściła bratu polityka PO 1,6 mln zł.
Państwowe Zakłady Azotowe w Tarnowie zrezygnowały w 2007 r. z windykacji 1,6 mln zł od Mieczysława Grada, brata Aleksandra - ministra skarbu w rządzie Donalda Tuska - dowiedziała się "Gazeta Finansowa".
Mieczysław Grad był właścicielem handlującej nawozami Rolmos Susiec. Założył ją na początku lat 90. wspólnie z bratem Aleksandrem, który po zajęciu się polityką, zrezygnował z udziałów. W 2006 r. ZA w Tarnowie-Mościcach rozpoczęły starania windykacji 1,6 mln zł wobec Mieczysława Grada z tytułu poręczenia przez niego zobowiązań innej firmy. - Sprawa wlokła się z powodu braku entuzjazmu zakładowych prawników - mówi "Gazecie Finansowej" Józef Boryczko, były dyrektor finansowy ZA w Tarnowie-Mościcach firmy Józefa Boryczko.
W sierpniu 2007 r. Sąd Apelacyjny w Krakowie prawomocnie uchylił nakaz zapłaty z tytułu realizacji weksla wobec Mieczysława Grada. Powodem były błędy w wypełnieniu weksla przez pracowników ZA w Tarnowie-Mościcach, a także fakt iż poręczenie Mieczysław Grad wystawił bez zgody żony, z którą ma wspólnotę majątkową.
Spółka nie skorzystała z prawa do kasacji, a także innych prób uzyskania pieniędzy z majątku odrębnego dłużnika. - Po uzyskaniu opinii prawnych z zewnętrznych wobec spółki kancelarii prawnych zrezygnowano z kasacji, bowiem był to okres rozpoczęcia prac nad debiutem giełdowym i wobec oceny tych kancelarii, taka informacja mogłaby utrudniać przygotowanie do debiutu giełdowego - twierdzi Hanna Węglewska, rzecznik prasowy Grupy Kapitałowej Zakładów Azotowych w Tarnowie-Mościcach.
W październiku 2007 r. wybory wygrała wybory, a 16 listopada 2007 r. Aleksander Grad został ministrem skarbu państwa w rządzie Donalda Tuska.
>>>>
No tak ... Akurat jednak Grad prywatyzacja narobil tylu zbrodni ze co tam taka aferka ...
MSP o prywatyzacji 6 mazowieckich spółek PKS, którą bada CBA
Najwyższa Izba Kontroli uznała, że prywatyzacja 6 mazowieckich spółek PKS była zgodna z przepisami – przypomina rzeczniczka resortu skarbu. Proces bada obecnie CBA.
Rzeczniczka resortu skarbu Magdalena Kobos odniosła się do sprawy prywatyzacji spółek PKS w Płocku, Mławie, Ciechanowie, Ostrołęce, Mińsku Mazowieckim i Przasnyszu, które w czerwcu 2010 r. kupił warszawski Mobilis.
Odpowiadając w środę na pytania PAP dotyczące prywatyzacji 6 mazowieckich spółek PKS, Kobos zaznaczyła, że zgodnie z wystąpieniem pokontrolnym z lutego 2011 r. NIK nie wniosła uwag do procedur prywatyzacji. NIK badała wówczas 9 procesów prywatyzacji spółek PKS. Według Kobos Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła wtedy, że „wynegocjowane ceny transakcji przekraczały rekomendowany przedział wyceny, a zastosowane procedury były zgodne z obowiązującymi przepisami”.
Z kolei – jak wynika z nieoficjalnych informacji PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy - agenci CBA mogą podejrzewać, iż mogło dojść do sprzedaży po zaniżonych cenach. W poniedziałek tych informacji nie chciał potwierdzić rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. Powiedział wówczas, że kontrola w MSP dotyczy „realizacji umów sprzedaży akcji” sześciu mazowieckich spółek PKS i przewidziana jest na trzy miesiące.
Według prezesa spółki Mobilis Eugeniusza Szymonika, kontrola CBA w MSP w sprawie realizacji umów dotyczących sprzedaży spółek PKS Płocku, Mławie, Ciechanowie, Ostrołęce, Mińsku Mazowieckim i Przasnyszu ma charakter rutynowy, jak przy każdej dużej transakcji.
Odnosząc się w poniedziałek do nieoficjalnych informacji, że powodem kontroli jest podejrzenie, iż mogło dojść do sprzedaży po zaniżonych cenach, prezes Mobilis powiedział, że taki powód jest dla niego zaskoczeniem. „Myśmy, delikatnie mówiąc, (za) te PKS-y jednak przepłacili, biorąc pod uwagę ich kondycję finansową, zadłużenie, konieczne inwestycje, a także kurczenie się rynku. My cały czas pompujemy w te spółki pieniądze. Kupiliśmy w ubiegłym roku nowe autobusy, planujemy kolejne zakupy” – powiedział wówczas PAP Szymonik.
Rzeczniczka MSP przypomniała w środę, że przyjęte kryteria wyboru najkorzystniejszej oferty w ramach procedury dotyczącej 6 mazowieckich spółek PKS obejmowały m.in.: cenę za nabywany pakiet akcji, proponowany przez potencjalnego inwestora program rozwoju, w tym inwestycji, a także zobowiązania dotyczące ochrony interesów pracowników.
W przekazanym w poniedziałek PAP stanowisku MSP zadeklarowało pełną współpracę w ramach kontroli CBA. "Co jakiś czas jesteśmy kontrolowani przez powołane do tego instytucje i jest to naturalnie wpisane w procesy prywatyzacyjne” – zaznaczyła wtedy rzeczniczka resortu.
W sprawie sprzedaży spółek PKS w Płocku, Mławie, Ciechanowie, Ostrołęce, Mińsku Mazowieckim i Przasnyszu MSP ogłosiło zaproszenie dla inwestorów w grudniu 2009 r. Pod koniec czerwca 2010 r. resort zakończył postępowanie w tej sprawie, informując o podpisaniu umowy prywatyzacyjnej o wartości ponad 77 mln zł z warszawską spółką Mobilis.
MSP podało wtedy, że do najważniejszych postanowień umowy należą zobowiązania inwestycyjne Mobilis na blisko 100 mln zł, przewidujące działania związane m.in. z modernizacją taboru i infrastruktury, w tym dostosowaniem floty do standardów ekologicznych Unii Europejskiej.
Mobilis sp. z o.o. jest właścicielem 10 spółek PKS na terenie kraju, w tym na Mazowszu. Obsługuje regionalne, międzymiastowe i dalekobieżne linie autokarowe, a także warszawskie, krakowskie, bydgoskie autobusowe linie miejskie i toruńskie linie podmiejskie. Flota krajowa spółki to ponad 1500 autobusów i autokarów.
Mobilis jest właścicielem spółki EBS Transportation BV, która obsługuje komunikację miejską na terenie Holandii. Sam Mobilis należy do spółki Egged, największego przewoźnika autobusowego w Izraelu.
>>>>
Prywatyzacja to afera nieustajaca...
Odwołano zarząd Polskich Kolei Linowych
Zarząd spółki Polskie Koleje Linowe (PKL), w tym jej prezes Andrzej Laszczyk, został odwołany przez właściciela firmy, PKP SA. Na ich miejsce powołano nowy zarząd z prezesem Piotrem Goskiem. Był on poprzednio wiceprezesem Totalizatora Sportowego.
Zgodnie z planami właściciela PKL, do której należy m.in. kolej linowa na Kasprowy Wierch w Tatrach, spółka ma zostać sprywatyzowana.
Rzecznik prasowy PKP Łukasz Kurpiewski nie chciał we wtorek mówić o powodach odwołania dotychczasowego zarządu PKL. Nieoficjalnie miała na to wpływ kwestia nadzoru nad procesem prywatyzacji.
Spółkę chce kupić m.in. słowacka firma Tatra Mountain Resorts a.s., do której należy m.in. ośrodek Jasna na Chopoku. Chęć zakupu zgłosiły też samorządy z powiatu tatrzańskiego, które podpisały umowę o powołaniu Spółki Polskie Koleje Górskie (PKG).
Sprzedaż kolejek linowych na Kasprowy Wierch prywatnemu inwestorowi budzi jednak kontrowersje. W zeszłym roku minister środowiska w opinii przesłanej do ministerstwa infrastruktury uznał, że może to powodować negatywne skutki dla tamtejszej przyrody.
W prywatyzacji PKL chcą wziąć udział przedstawiciele samorządów z powiatu tatrzańskiego. W lipcu podpisali umowę o powołaniu Spółki Polskie Koleje Górskie. Z kolei słowacki inwestor pozyskał do współpracy pozostałe samorządy, na terenie których znajdują się kolejki PKL.
Polskie Koleje Linowe istnieją od 1936 r. Najstarszą kolejką PKL i jednocześnie pierwszą tego rodzaju w kraju jest kolej linowa na Kasprowy Wierch, uruchomiona w 1936 r. Do PKL należą też: kolej na Górę Parkową w Krynicy, kolejki na Gubałówkę i Butorowy Wierch, kolej na Palenicę w Szczawnicy, górę Żar w Międzybrodziu Żywieckim i Mosorny Groń w Zawoi.
>>>>
Tak wyglada prywatyzacja . Hieny sie rzucaja na padline kto wiecej wyrwie dla siebie . Ale nie zazdrosccie im . Ze wszystkiego zostana rozliczeni a najgorzej dla nich jak dopiero po smierci...
Koniec wyprzedaży majątku narodowego
Rząd mówi jasno: więcej prywatyzacji nie będzie. Uznał, że co było do sprzedania, to sprzedał. Zostawia kontrolę nad strategicznymi spółkami - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
W przyszłym roku rząd ostatni raz sięgnie po wpływy z prywatyzacji. Potem nie będzie planów prywatyzacyjnych na kolejne lata.
Rząd zostawi kontrolę nad strategicznymi spółkami. Akcje spoza pakietów trafią do programów Inwestycje Polskie. Będą tam sukcesywnie przekazywane i w miarę możliwości sprzedawane przez BGK albo nową spółkę inwestycyjną, która zostanie powołana do końca roku.
Ewentualna sprzedaż pakietów akcji w spółkach strategicznych będzie nie większa niż do poziomu gwarantującego utrzymanie kontroli korporacyjnej.
Resortowi skarbu wciąż zostało sporo spółek do sprzedania, ale dochody z nich nie będą "rzeką, tylko strumyczkiem". Więcej w "DGP"
>>>>
Bo juz wszystko sprzedali ! Tragedia narodowa !
Były minister zarabia 55 tys. złotych miesięcznie
- Nie jest prawdą, że zarabiam 110 tys. zł miesięcznie. Moje łączne miesięczne wynagrodzenie to 55286,45 zł brutto – stwierdził w rozmowie z "Super Expressem" Aleksander Grad.
Były minister skarbu, który od lipca br. kieruje spółkami Skarbu Państwa – PGE Energia Jądrowa Spółka Akcyjna i PGE EJ1 Spółka z o.o. – postanowił przerwać medialne spekulacje wokół swoich zarobków.
Media obiegła bowiem wiadomość, że Grad jako szef spółek, które odpowiadają za budowę pierwszej polskiej elektrowni atomowej, zarabia aż 110 tysięcy złotych miesięcznie.
Grad przedstawił "Super Expressowi" szczegóły swojego wynagrodzenia, łącznie z wysokością odprowadzanych składek i zaliczek na poczet podatku dochodowego.
Jako prezes PGE Energia Jądrowa dostaje 13818,32 zł brutto, a jako szef PGE EJ1 – 41,468,13 zł brutto. Po odliczeniu wszystkich składek i zaliczek daje to ponad 43 tys. zł miesięcznie na rękę.
Jak informuje "Super Express", poza Gradem w zarządach tych dwóch spółek zasiadają również Zdzisław Gawlik i Marzena Piszczek. Według informacji tabloidu, ich zarobki są podobnej wielkości.
Więcej na ten temat w "Super Expressie".
>>>>
Srebrniki za zdrade Polski . Ja mu nie zazdroszcze ...
Miasta tracą kamienice na rzecz dawnych właścicieli
Mnożą się roszczenia o zwrot mienia przejętego w czasach PRL. Tymczasem w latach 1948-1971 na mocy umowy z 12 państwami zachodnimi Polska wypłaciła już ich obywatelom odszkodowania za pozostawione nieruchomości - informuje "Gazeta Wyborcza".
Zrekompensowano ogromny majątek. Były to setki kamienic, których właściciele od lat nie dają znaku życia i teraz miasto mogłoby je przejąć.
Rzecz w tym, że udowodnienie wypłaty odszkodowania wymaga detektywistycznej pracy, która czasami przynosi rezultaty. Np. w Krakowie na podstawie dokumentów o wypłacie odszkodowań w USA udało się przejąć na rzecz miasta 70 kamienic .
.....
Tak zescie wyrzadzili we wspanialych latach 90tych jako UW . Wystaczyl jeden akt prawny sankcjonujacy stan prawny i sady nie moglyby juz dawac kamienic jakims oezustom . Czesto wyremontowanych a w chwili przejecia byly ruinom . Czyli to jest nie oddawanie nawet a DAWANIE pieniedzy podatnika ...
Chińczycy wezmą LOT?
Ministerstwo skarbu wciąż stara się przekonać Chińczyków do inwestycji w LOT. Według informacji Polskiego Radia, w ubiegłym tygodniu w Pekinie na ten temat z przedstawicielami Air China, rozmawiał wiceminister skarbu Rafał Baniak.
Informacja o potencjalnej inwestycji chińskiego narodowego przewoźnika w LOT, po raz pierwszy pojawiła się w grudniu ubiegłego roku. Podczas wizyty w Chinach prezydenta Bronisława Komorowskiego, LOT podpisał z Air China umowę o partnerstwie, która pomogła w uruchomieniu bezpośrednich połączeń na trasie Warszawa - Pekin.
W kolejnych miesiącach w Pekinie prowadzone były rozmowy pomiędzy przedstawicielami ministerstwa skarbu, a Air China. Po raz ostatni w ubiegłym tygodniu. Po wycofaniu się Turkish Airlines , jedynie Air China liczy się jako potencjalny inwestor LOT. Chińczycy nie komentują jednak tych doniesień.
Do tej pory jedynie czwarte pod względem wielkości chińskie linie Hainan Airlines w ubiegłym miesiącu kupiły 48% udziałów francuskiej linii Aigle Azur i ogłosiły, że zamierzają inwestować też w innych europejskich przewoźników.
....
Bydlaki . I komu chca oddac LOT !!! Mordercom Tybetu ! Przypomne ze juz raz oddali solidnym zachodnim Swiss Air . Ktore padly i wlascicielem zyskownego LOTu byl bakrut ale zachodni !!! I tak ze wszystkim . Glosujcie dalej na POPiS .
Stolica ( caryca jak juz ) sprzedaje perłę w koronie
Wkrótce warszawski ratusz rozpisze przetarg na pierwszą z działek wokół Pałacu Kultury i Nauki. Deweloperzy czekają na to od lat. Będzie gorąco - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Stołeczny magistrat przygotowuje się do ogłoszenia przetargu na pierwszą działkę wokół Pałacu Kultury i Nauki. Na chętnych czeka 8 tysięcy metrów kwadratowych u zbiegu ulic Marszałkowskiej oraz przedłużenia ulicy Złotej. Deweloperzy będą mogli składać oferty w przyszłym roku.
Konkretny termin przetargu nie jest jeszcze znany, ale wiadomo, że zostanie on rozstrzygnięty dwa miesiące po ogłoszeniu. Działka wystawiona na sprzedaż ma najklarowniejszą sytuację prawną. Ratusz nie może na razie sprzedawać kolejnych ze względu na roszczenia.
....
Jak nie wyprzedaja majatku narodowego to sa wrecz chorzy . Antypolskosc po 89 stala sie norma . Inaczej zyc nie moga tylko zdradzaja .
Wąsacz przed Trybunałem Stanu - może ulec przedawnieniu
Sprawa odpowiedzialności konstytucyjnej b. ministra w rządzie AWS Emila Wąsacza za prywatyzację PZU, TP SA i Domów Centrum może być przedawniona - głosi ekspertyza dla sejmowej komisji, której raport skutkuje oskarżeniem Wąsacza przed Trybunał Stanu.
"Rzeczywiście taki element został zasygnalizowany w zamówionej przez nas ekspertyzie prawnej" - powiedział szef sejmowej komisji odpowiedzialności konstytucyjnej Andrzej Halicki (PO) pytany o losy sprawy b. ministra Wąsacza. Jak podkreślił, decyzja czy umarzać postępowanie z powodu przedawnienia, należy do Trybunału Stanu, a to, czy zająć takie stanowisko we wniosku do Trybunału, podejmie poseł, który ma zostać pełnomocnikiem oskarżenia. Będzie to Jerzy Kozdroń (PO), który jest zatwierdzonym przez komisję kandydatem do tej funkcji. Głosowanie w tej sprawie po nowym roku, na posiedzeniu Sejmu.
"Nie najlepiej to świadczy, że tak długo, przez kilka kadencji, pracowało się nad wnioskami. Dlatego chcemy już zakończyć te procedury" - dodał Halicki, oceniając siedmioletnie już dzieje procedowania nad tą sprawą przez organy Sejmu trzech kolejnych kadencji.
Pytany o tę sprawę Kozdroń nie chciał się wypowiadać. - Jeszcze nie zostałem przez Sejm wybrany na oskarżyciela, więc tym bardziej nie powinienem teraz mówić, jakie stanowisko zająłbym przed Trybunałem Stanu - mówił. Poseł przyznał, że przez ostatnie miesiące szczegółowo analizował obszerny materiał całej sprawy.
W 2005 r. Sejm IV kadencji przyjął sprawozdanie komisji odpowiedzialności konstytucyjnej i uchwalił, że Wąsacz ma odpowiadać przed Trybunałem Stanu za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP SA i Domów Towarowych "Centrum". Od tego czasu sprawa tkwiła w zawieszeniu, bo prawo mówi, że z każdą kolejną kadencją wybieranych jest część sędziów TS i sejmowy oskarżyciel do konkretnej sprawy. I prezes SN, który z mocy prawa przewodniczy TS, kilka razy już wysyłał do Sejmu ponaglenia w całej sprawie.
Wąsacz wielokrotnie oświadczał, że jest w tej sprawie niewinny, zaś stawianie go przed TS "ma aspekt wybitnie polityczny". - Racjonalnie myślący prokurator nie jest w stanie zrobić z tego materiału porządnego aktu oskarżenia - powiedział Wąsacz o sprawie karnej, która toczy się w prokuraturze równolegle z procedurą stawiania przed Trybunał Stanu. Prowadzenie dwóch spraw o ten sam czyn, to "nękanie człowieka" - oceniał kilka miesięcy temu Wąsacz, który mówił też wtedy, że nie satysfakcjonuje go perspektywa wieloletniego procesu, który zakończy się przedawnieniem, bo chce "sprawiedliwego wyroku". W jego ocenie, obecnie sprawa prowadzona jest jednak "pod przedawnienie".
Sejmowa komisja odpowiedzialności konstytucyjnej uznała w 2005 r., że sprzedaż pakietu akcji PZU konsorcjum Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym - rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP SA Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co doprowadziło do ok. 25 mln zł strat.
Trybunał zebrał się w tej sprawie w 2006 r. Uznał wtedy, że dokumenty Sejmu nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w II instancji w marcu 2007 r. TS zwrócił sprawę do I instancji. Wobec wygaśnięcia kadencji Sejmu, proces Wąsacza formalnie się nie zaczął.
Niezależnie od odpowiedzialności przed TS wobec Wąsacza śledztwo prowadzi gdańska prokuratura. Zdaniem śledczych Wąsacz nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za akcje PZU i doprowadził do wyboru przy prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza". B. ministrowi grozi do 10 lat więzienia. Nie przyznaje się on do zarzutów.
W 2010 r. prokuratura oskarżyła Wąsacza o niedopełnienie obowiązków związanych z ochroną interesów Skarbu Państwa. Według aktu oskarżenia, nadzorując w 1999 r. przebieg prywatyzacji PZU, Wąsacz akceptował działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej przez Eureko oraz BIG Bank Gdański, co miało przynieść szkodę interesowi publicznemu. Zdaniem śledczych Wąsacz m.in. nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za sprzedawane akcje PZU i doprowadził do wyboru w procesie prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza i która nie spełniała najpełniej celów i oczekiwań Skarbu Państwa oraz potrzeb spółki PZU, a także doprowadził do przyjęcia niekorzystnych dla Skarbu Państwa postanowień umowy sprzedaży".
Kilkanaście miesięcy temu sąd zwrócił prokuraturze sprawę do uzupełnienia nakazując m.in. uporządkowanie materiału dowodowego - uzupełnione śledztwo ma się zakończyć w najbliższym czasie.
W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza, bo - jak utrzymywano - miała informacje o jego możliwej ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się na wakacje w Himalaje). Potem sąd uznał zatrzymanie b. ministra za bezzasadne, bo wystarczyło wysłać Wąsaczowi wezwanie do stawienia się w prokuraturze.
"Teraz mamy takie czekanie, kto pierwszy zrobi ruch: czy Trybunał, czy prokuratura - kto pierwszy umorzy sprawę i czy będzie przedawnienie. Jest impas" - powiedziała osoba znająca sprawę.
....
Juz kombinuja jak przedawnic zbrodnie tego arcyłotra . A co z Kornasiewicz i ich pryncy- pałem Balcerkiem ? Zreszta to bylo za kaczynskich czasow AWS . I Donio popieral . Wszyscy oni powinni conajmniej siedziec jesli nie wisiec . Na pocztku tej ohydy AWSUW 25 % bankow miala zagranica na koncu 80 % .
Polak skąpi, cudzoziemiec płaci
Wynagrodzenie w firmach zagranicznych jest aż o 72 proc. wyższe niż w rodzimych przedsiębiorstwach. Najlepiej mają menedżerowie – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Według danych GUS, firmy z większościowym kapitałem zagranicznym w 2011 r. płaciły swoim pracownikom przeciętnie prawie 4,5 tys. zł, a polskie - ponad 2,6 tys. zł.
Różnice w wynagrodzeniach potwierdza też raport płacowy firmy Advisory Group TEST Human Resources. Np. dyrektor generalny w polskim przedsiębiorstwie mógł zarobić w ubiegłym roku co miesiąc 25,7 tys. zł, a w zagranicznym - ponad 34,4 tys. zł; kierownik ds. personalnych odpowiednio: blisko 6 tys. zł i ponad 9,5 tys. zł.
Na niższych stanowiskach te dysproporcje były mniejsze. Np. różnica w pensjach specjalistów ds. badań i rozwoju wyniosła nieco ponad 400 zł.
Jak wyliczają eksperci, wyższe wynagrodzenia w zagranicznych firmach wynikają z tego, że są one bardziej wydajne, mają często lepsze wyposażenie techniczne i nowocześniejsze technologie oraz działają często w sektorach gospodarki, które są bardziej rentowne. Ponadto tacy pracodawcy mają na ogół większe wymagania wobec pracowników, co rekompensują zarobkami.
....
Absurdalne wnioski . Po prostu wyprzedali najlepsze i najbardziej dochodowe za pol darmo zachodowi . Krajowcy zostali w biznesach uciazliwych i nisko platnych . Tak wyglada kolonializm .
MSP zakłada w latach 2014-16 wpływy z dywidend na poziomie 2 mld zł rocznie
MSP zakłada wstępnie, że w latach 2014-16 wpływy z dywidend wyniosą 2 mld zł rocznie - poinformował w środę PAP wiceminister skarbu Paweł Tamborski.
"Zakładamy wstępnie w średnim terminie w latach 2014-16, że wpływy z dywidend sięgną 2 mld zł rocznie" - powiedział Tamborski.
"Oceniamy, że wpływy z dywidend w takiej wysokości są niezagrożone" - dodał.
Plan na ten rok zakłada 5 mld zł dochodów z dywidend.
....
Wplywy w dol bo ,,sprywatyzowali" . A prywatny nie placi podatkow . Tacy mundrzy rzundzo .
Sejm odrzucił obywatelski projekt ustawy ws. Grupy Lotos
Sejm odrzucił w piątek obywatelski projekt ustawy o zachowaniu przez państwo większościowego pakietu akcji Grupy Lotos S.A. Odrzucenie dokumentu rekomendowała sejmowa Komisja Skarbu Państwa.
Głosowało 447 posłów; za odrzuceniem opowiedziało się 224, 222 było przeciwnych, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.
Projekt trafił do Sejmu w marcu 2012 r. Pod obywatelskim projektem podpisało się ponad 156 tys. obywateli. Zgodnie z projektem państwo byłoby zobowiązane do zachowania większościowego pakietu akcji Lotosu, a nadzór nad tym pakietem sprawowałaby Rada Ministrów.
Jak mówił w środę w Sejmie sprawozdawca komisji skarbu Tadeusz Aziewicz z PO, istota projektu sprowadza się do ustawowego nakazu zachowania przez państwo większościowego pakietu akcji w grupie Lotos.
Przypomniał, że projekt powstał w 2011 r. - w czasie, gdy ówczesny minister skarbu szukał dla Lotosu inwestora, który posiadając dostęp do złóż ropy "spowodowałby potężne wzmocnienie pomorskiego koncernu i skokowy wzrost jego wartości".
"W kampanii zbierania podpisów mocno były eksponowane rzekome zagrożenia, wynikające z ewentualnej sprzedaży Lotosu inwestorom rosyjskim, chociaż nie są znane fakty potwierdzające, że rząd miał takie zamiary" - powiedział Aziewicz.
Poseł podkreślał też, że obecny minister skarbu Mikołaj Budzanowski opowiada się za pozostawieniem większości akcji w rękach Skarbu Państwa.
Grupa Lotos to druga co do wielkości firma petrochemiczna w Polsce. W tej giełdowej spółce głównym udziałowcem jest Skarb Państwa, który ma ponad 53 proc. akcji.
...
Kryminalisci ciagle bezczelnie prywatyzyja .
Miliardowe straty właściciela polskich hut stali
ArcelorMittal, do którego należy zdecydowana większość polskich hut stali, stracił w zeszłym roku 3,7 mld dolarów.
Koncern, największy producent stali na świecie, podkreślił w swoim rocznym raporcie, że wynik ten to efekt odpisów europejskich aktywów i restrukturyzacji. Wskazał też na silny spadek popytu na jego produkty w Europie, w 2012 roku o blisko 9 procent. W tym roku firma oczekuje poprawy.
W styczniu koncern zawiesił produkcję w swojej warszawskiej hucie. W Polsce należą do niego też między innymi huta w Katowicach, Sosnowcu i Chorzowie.
....
Znowu afera . Polska stal oddana bankrutom . Ale wy na tych ciuli glosujecie to zajmujcie sie homozwiazkami .
Związek Podhalan przeciwny prywatyzacji PKL
Związek Podhalan w Polsce oraz Związek Podhalan w Północnej Ameryce wystosowały list do premiera Donalda Tuska, w którym obie organizacje sprzeciwiają się prywatyzacji Polskich Kolei Linowych, właściciela m.in. kolejki linowej na Kasprowy Wierch w Tatrach.
- Związek Podhalan stanowczo protestuje przeciw sprzedaży spółki PKL tak ważnej dla naszego regionu. To przecież hrabia Zamoyski dla nas zostawił majątek tatrzański kupiony za własne pieniądze, a my teraz mamy się tego wyzbywać? - mówił podczas wtorkowej konferencji prasowej prezes Związku Podhalan w Polsce Maciej Motor-Grelok, odnosząc się do faktu, że część infrastruktury PKL leży na ternie Tatr.
- Jesteśmy za tym, aby spółka PKL pozostała w rękach państwowych albo została przekazana samorządom lub państwowym spółkom - dodał Motor-Grelok.
Zdaniem władz Związku Podhalan sprzedaż PKL w prywatne ręce spowodowałaby bardzo kosztowną lawinę roszczeń reprywatyzacyjnych i wniosków o zwrot wywłaszczonych nieruchomości usytuowanych pod infrastrukturą PKL w Tatrach.
- Plany prywatyzacji PKL wywołały ogromne poruszenie i wzburzenie nie tylko całego kraju, w tym Podhala, ale również górali zamieszkałych obecnie w USA i Kanadzie. PKL nie jest bowiem zwykłą firmą. Ma ona dla nas nie tylko wartość symboliczną czy historyczną, ale także olbrzymią wartość gospodarczą - napisał Związek Podhalan w liście do premiera.
Pod listem podpisali się m.in. prezesi Związku Podhalan w Polsce i Ameryce oraz szefowie poszczególnych kół tej organizacji.
W lutym właściciel PKL, Grupa PKP SA. wyłoniła tzw. krótką listę inwestorów zainteresowanych kupnem PKL. Obecnie dobiega końca rozpoznanie kondycji spółki przez potencjalnych inwestorów. Ostatecznie na krótkiej liście znalazły się: Polskie Koleje Górskie; Centrum Targowe "Ptak"; Investor Private Equity Fundusz Inwestycyjny Zamknięty Aktywów Niepublicznych; Skarb Państwa - Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, oraz przedsiębiorca z Nowego Targu Tomasz Żarnecki. Na krótkiej liście znalazła się też Bachleda Grupa Inwestycyjna, należąca do rodziny byłego burmistrza Zakopanego, jednak z informacji przekazanych podczas ostatniej sesji Rady Miasta Zakopane wynika, że Bachleda Grupa Inwestycyjna wycofała się z udziału w dalszej prywatyzacji PKL.
Spółka PKL zarządza infrastrukturą turystyczną m.in. w Zakopanem, Zawoi, Szczawnicy oraz w Krynicy. W 2011 roku osiągnęła 9,1 mln zł zysku netto oraz 51,4 mln zł przychodów. Prywatyzacja PKL ma zapewnić środki na spłatę części zadłużenia polskiej kolei. W tym roku PKP SA musi spłacić ok. 1 mld zł długu.
Działający od 1919 r. Związek Podhalan jest organizacją skupiającą w swoim gronie nie tylko rodowitych górali, którzy pielęgnują swoją odrębność kulturową i obyczajową, lecz również sympatyków związanych z subregionami zamieszkałymi przez górali polskich. Obecnie należy do niego ponad 5 tysięcy członków, skupionych w 75 oddziałach i 9 ogniskach w kraju.
....
Znowu beda gigantyczne straty .
Chińczycy przejęli fabrykę łożysk w Kraśniku
To największa chińska inwestycja w Polsce. Firma Tri - Ring Group Corporation kupiła od Agencji Rozwoju Przemysłu prawie 90 procent akcji Fabryki Łożysk Tocznych Kraśnik SA. Umowę w tej sprawie podpisano w Warszawie.
Minister skarbu podkreśla, że zakład w Kraśniku to przykład skutecznej pomocy publicznej. Włodzimierz Karpiński przypomina, że kilka lat temu fabryka miała poważne problemy w związku z kryzysem w branży motoryzacyjnej. Jednak pomoc publiczna i plan restrukturyzacyjny postawiły zakład na nogi - dodaje minister skarbu.
Prezes Agencji Restrukturyzacji Przemysłu Wojciech Dąbrowski nie chce mówić o szczegółach inwestycji, ani czy Chińczycy zwiększą zatrudnienie. Odpiera jednak zarzuty, że mieszkańcy regionu, w którym znajduje się fabryka nie skorzystają na jego sąsiedztwie. Jego zdaniem obecność rentownego zakładu pozytywnie wpływa na poziom życia w miejscowości.
W Fabryce Łożysk Tocznych Kraśnik SA pracuje około 1800 osób.
>>>>
Bydlaki ! Jeszcze Mao nam piratyzacji to sciagaja pekinskich bandziorow . Smietnik Tuska . Takich wybieracie .
Samorządowy majątek do wzięcia, ale chętnych brak
W ubiegłym roku gminom nie udało się zdobyć oczekiwanych 8 miliardów złotych dochodów ze sprzedaży nieruchomości. To wina dekoniunktury na rynku i zawyżonych planów - czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
Gazeta pisze, że z powodu stagnacji w gospodarce, gminy i miasta mają duże trudności ze sprzedażą majątku, a także z właściwym planowaniem poziomu dochodów z tego źródła. Chodzi przede wszystkim o działki, nieruchomości zabudowane i mieszkania komunalne.
Miasta nie są w stanie osiągnąć zakładanego poziomu sprzedaży, nawet mimo zdwojonych wysiłków. Jak mówi "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Marta Stachowiak, doradca prezydenta Bydgoszczy, urząd prowadzi akcje reklamujące nieruchomości, uczestniczy w targach mieszkaniowych i inwestycyjnych w Bydgoszczy, Toruniu, a nawet w Poznaniu. Działania te przynoszą zwiększone zainteresowanie, podobnie jak obniżka cen wywoławczych niektórych działek miejskich. Ale i tak nie udaje się znaleźć tylu nabywców, ilu zakłada magistrat.
"Dziennik Gazeta Prawna" dodaje, że w Lublinie nie udało się zrealizować nawet zakładanego planu sprzedaży działek w specjalnej strefie ekonomicznej. Łódź zamieszcza dodatkowo informacje na portalach internetowych pośredniczących w obrocie nieruchomościami. Z ofertą wychodzi nawet za granicę. Miasto zaprezentowało się między innymi na targach w Cannes we Francji.
....
Aby specjalnie sprzedac zagranicznym . A i tak nie chca bo bankrutuja wiec idzie za bezcen . Taka gospodarke prowadza bydlaki .
Kurier Poranny
ABW, marszałek i ZUS sprawdzą dlaczego sprzedano Mostostal
ABW, podlaski urząd marszałkowski i ZUS – wszędzie tam zwróci się w sprawie Mostostalu Białystok Maciej Żywno, wojewoda podlaski. Na wczorajszym spotkaniu ze związkowcami firmy uznał, że sytuacja w niej jest oburzająca i obiecał pomoc.
Wojewoda zwróci się z pytaniem do marszałka województwa, czy są podstawy do tego, by uruchomić wypłaty dla załogi z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, a do ABW wystąpi z wnioskiem o zbadanie sytuacji Mostostalu i nowego właściciela. Zapyta też ZUS o planowane działania wobec firmy. Bo jako jeden z jej wierzycieli, ZUS także może wystąpić o upadłość Mostostalu.
Maciej Żywno obiecał także, że wystąpi do ministra sprawiedliwości m.in. o wprowadzenie środków, które pozwoliłby na skuteczną egzekucję komorniczą.
.....
I macie prywatyzacje !
Karpiński: MSP planuje w tym roku 3,7 mld zł z prywatyzacji
Ministerstwo Skarbu Państwa zakłada, że w 2014 roku przychody z prywatyzacji wyniosą 3,7 mld zł, ale zastrzega, że nie będzie to prywatyzacja za wszelką cenę i nie może służyć wyłącznie celom fiskalnym - poinformował PAP minister skarbu Włodzimierz Karpiński.
"Nie wyznaję filozofii +prywatyzacji dla samej prywatyzacji+. Planujemy w tym roku uzyskać 3,7 mld zł, ale uwzględniam różne scenariusze. Nie można patrzeć na same liczby" - powiedział PAP Karpiński.
"Prywatyzacja nie może służyć wyłącznie celowi fiskalnemu. Biorąc pod uwagę koniunkturę, będziemy przeprowadzali te procesy, które są najbardziej efektywne z punktu widzenia gospodarki, przyszłości spółek, miejsc pracy i pakietów socjalnych" - dodał minister.
MSP zakłada, że z prywatyzacji branżowej pozyska około 1,2 mld zł, a z transakcji giełdowych 2,5 mld zł. W przypadku prywatyzacji branżowej w gestii Skarbu Państwa pozostały głównie skomplikowane projekty. "Mamy w ofercie około 190 spółek z większościowym i mniejszościowym udziałem Skarbu Państwa w kapitale zakładowym. To przede wszystkim podmioty o znaczeniu regionalnym" - powiedział Karpiński.
Wśród spółek, dla których w 2014 roku będzie poszukiwany inwestor branżowy, resort skarbu wymienia m.in. Elektrownię Chorzów, Fabrykę Elementów Złącznych, Fabrykę Przewodów Energetycznych, Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe Ferma-Pol oraz Przedsiębiorstwo Komunikacji Samochodowej "Polonus" w Warszawie.
W przypadku transakcji giełdowych MSP zamierza dokończyć prywatyzację Polskiego Holdingu Nieruchomości i nie wyklucza sprzedaży pakietów akcji innych giełdowych spółek Skarbu Państwa.
Wśród potencjalnych transakcji minister Karpiński wymienia m.in. Ciech.
"Ciech jest w ofercie prywatyzacyjnej. Spółka jest w bardzo zaawansowanym procesie restrukturyzacji, który akcjonariusze oceniają pozytywnie. Jeśli dostaniemy dobrą ofertę, to na pewno ją rozważymy. Decyzja o ewentualnej sprzedaży będzie uzależniona od warunków rynkowych" - powiedział Karpiński.
Ministerstwo Skarbu Państwa nie zamierza natomiast w tym roku przeprowadzić drugiego etapu prywatyzacji Energi i Enei, nie planuje też sprzedaży akcji Grupy Azoty.
Karpiński: pracujemy nad alternatywną na dostawy katarskiego LNG
Resort skarbu przygotowuje alternatywne rozwiązanie dla dostaw katarskiego LNG dla PGNiG, gdyby nie udało się na czas oddać terminalu LNG w Świnoujściu. Aktualne jest uruchomienie go do końca grudnia.
Ze względu m.in. na falę bankructw w sektorze budowlanym w 2012 r. MSP zatwierdziło we wrześniu przesunięcie daty oddania do użytku terminal LNG w Świnoujściu o pół roku, czyli do końca grudnia 2014 r. Wtedy powinien do niego zawinąć pierwszy gazowiec z katarskim LNG dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.
"Budowa terminalu LNG w Świnoujściu jest jedną z inwestycji w infrastrukturę gazową, które do 2020 r. mają pochłonąć 20 mld zł. Chcemy, aby została ukończona do końca tego roku, ale nigdy nie ukrywałem, że warunki, w których projekt jest realizowany, są bardzo trudne. Robimy wszystko, żeby finał był szczęśliwy" - powiedział Karpiński.
Minister poinformował, że strona polska jest cały czas w kontakcie z katarskim partnerem ws. kontraktów na dostawy gazu. "Obie strony biorą pod uwagę realną sytuację. Jesteśmy w dobrym dialogu" - powiedział minister.
Karpiński powiedział, że podczas grudniowej wizyty prezydenta Bronisława Komorowskiego w Katarze, rozmowy z Katarczykami przebiegły w "dobrym klimacie". "Robimy wszystko, żeby ten kontrakt został wypełniony tak, jak to zostało przewidziane. Ale nieroztropnością byłoby nie szukać alternatyw, na wypadek nieprzewidzianych zdarzeń" - powiedział szef MSP.
Terminal LNG w Świnoujściu, którego częścią będą dwa zbiorniki o pojemności 160 tys. m sześc. każdy, ma pozwolić na sprowadzanie do Polski do 5 mld m sześc. gazu ziemnego rocznie, z możliwością powiększenia tej zdolności do 7,5 mld m sześc. rocznie. Spółką celową powołaną do budowy terminalu LNG jest Polskie LNG.
MSP popiera współpracę PGNiG z Grupą Azoty, także powiązania kapitałowe
Ministerstwo Skarbu Państwa oczekuje, że PGNiG sprosta wyzwaniom wynikającym z liberalizacji rynku gazu - podał Karpiński.
"PGNiG powinno sprostać skutkom liberalizacji rynku gazu. Jeśli taki efekt można osiągnąć w ramach współpracy pomiędzy PGNiG i Grupą Azoty, to należałoby to ocenić pozytywnie. Widzę tu duży potencjał do współpracy. Jako właściciel oczekuję od zarządów spółek propozycji, jak ta kooperacja mogłaby wyglądać" - powiedział PAP Karpiński.
Minister dodał, że "z punktu widzenia MSP głównym celem jest budowanie siły i wartości firm". "Obie spółki są notowane na giełdzie i także jako akcjonariusz jesteśmy zainteresowani tym, aby wartość i kapitalizacja były jak największe, patrząc na możliwości pozyskania dywidendy" - powiedział.
"PGNiG musi mieć świadomość, że przy liberalizacji rynku gazu, będzie musiało utrzymać dużych klientów. Segmenty gazowniczy i azotowy są mocno związane" - uważa Karpiński.
Pytany, czy resort skarbu widzi możliwość zaangażowania kapitałowego PGNiG w Grupę Azoty, minister Karpiński powiedział, że MSP popiera wszystkie projekty, pod warunkiem, że budują wartość i dają efekty synergii.
Poinformował też, że MSP nie ma zamiarów sprzedaży akcji Grupy Azoty.
"Nie zamierzamy wyzbywać się akcji Grupy Azoty. Chcemy budować w oparciu o cztery spółki chemiczne czempiona narodowego, bo w świecie chemia jest wyznacznikiem rozwoju technologicznego i gospodarczego, a niektóre nasze instalacje są najefektywniejsze i trzeba to rozwijać z pożytkiem dla polskiej gospodarki" - powiedział.
Karpiński wskazał, że Grupa Azoty działa w Azji, Ameryce Północnej, Południowej, w Europie oraz w Afryce. Przypomniał także, że został podpisany wstępny list intencyjny pomiędzy Grupą Azoty a Lotosem w sprawie budowy projektu petrochemicznego o wartości około 12 mld zł, który może dać zatrudnienie około 2 tys. ludzi bezpośrednio, a 3-5 tys. pośrednio.
"Myślę, że jesienią tego roku będziemy wiedzieli, czy te intencje mogą się zmaterializować. Byłby to jeden z największych projektów infrastrukturalnych i przemysłowych początku wieku" - powiedział Karpiński.
MSP w br. powinno zakończyć prace nad konsolidacją Polskiej Grupy Zbrojeniowej
Ministerstwo Skarbu Państwa nie wyklucza, że w dalszej przyszłości rozpoczną się prace przygotowawcze do wprowadzenia Polskiej Grupy Zbrojeniowej na warszawską giełdę - podał również Karpiński.
"W długim horyzoncie myślimy o tym, aby wprowadzić Polską Grupę Zbrojeniową na parkiet. Najpierw spółka musi jednak pokazać i utrzymać pozytywny wynik finansowy" - powiedział w wywiadzie dla PAP minister Karpiński.
Spółka Polska Grupa Zbrojeniowa została zarejestrowana 5 grudnia 2013 roku. Jej siedzibą będzie Radom. W skład grupy wejdzie blisko 30 firm polskiego sektora obronnego.
"Dzisiaj jesteśmy na początku drogi, jeśli chodzi o skonsolidowanie tego segmentu gospodarki. Budujemy grupę, której kapitalizacja, w zależności od wycen, może sięgnąć 5-6 mld zł i która pozwoli utrzymać i stworzyć miejsca pracy. Bezpośrednio 14 tys. a pośrednio nawet 50 tys." - powiedział Karpiński.
Łączne przychody grupy sięgną 5 mld zł rocznie. Będzie ona zatrudniała 14 tys. osób.
"To jest ostatni moment na powstanie takiej grupy, biorąc pod uwagę potężne nakłady na modernizację polskiej armii, potężne w wymiarze europejskim" - powiedział minister Karpiński.
Spółki skupione w PGZ będą mogły wspólnie realizować zamówienia dla Ministerstwa Obrony Narodowej. W ciągu najbliższej dekady na modernizację polskiej armii trafi 130 mld zł.
MSP oczekuje restrukturyzacji PGE i PGNiG, dobrze ocenia prezesa Tauronu
Minister skarbu Włodzimierz Karpiński oczekuje, że nowe zarządy PGE i PGNiG skupią się na restrukturyzacji grup i na realizacji programów inwestycyjnych. Szef MSP bardzo dobrze ocenia pracę prezesa Tauronu Dariusza Lubery.
"Priorytety to restrukturyzacja i realizacja tych programów inwestycyjnych, które wpisują się w bezpieczeństwo energetyczne Polski. W przypadku PGNiG oczekuję zmierzenia się z otwartym rynkiem gazu, z inwestycjami zagranicznymi, a także rozwinięcia kompetencji w poszukiwaniu ropy i gazu, w tym - zdecydowanie - gazu łupkowego" - powiedział PAP minister Karpiński, pytany o swoje oczekiwania dotyczące nowych zarządów PGE i PGNiG.
Dodał, że w przypadku PGE jednym z największych wyzwań inwestycyjnych jest budowa dwóch bloków energetycznych w Opolu.
Rada nadzorcza PGNiG kilkanaście dni temu powołała Mariusza Zawiszę na stanowisko prezesa spółki. Rada powołała jednocześnie Jerzego Kurellę na stanowisko wiceprezesa ds. handlowych, Jarosława Bauca na stanowisko wiceprezesa ds. finansowych, Zbigniewa Skrzypkiewicza na stanowisko wiceprezesa ds. poszukiwań i wydobycia, a Andrzej Parafianowicz obejmie funkcję wiceprezesa ds. korporacyjnych.
Z kolei pod koniec grudnia rada nadzorcza PGE powołała Marka Woszczyka, byłego prezesa Urzędu Regulacji Energetyki, na stanowisko prezesa spółki. Grzegorz Krystek został wiceprezesem ds. operacyjnych i handlu, Jacek Drozd wiceprezesem ds. korporacyjnych, a Dariusz Marzec wiceprezesem ds. rozwoju.
Minister Karpiński pytany o to, czy to już koniec zmian w zarządach spółek Skarbu Państwa wskazał, że zmiany w PGE i PGNiG były wymuszone przez okoliczności.
Wkrótce zakończy się kadencja zarządu Tauronu. W prasie pojawiły się spekulacje, że do zarządu spółki może wejść były minister skarbu Aleksander Grad, powołany właśnie do jej rady nadzorczej, ale minister Karpiński bardzo dobrze ocenia pracę prezesa Dariusza Lubery.
"Bardzo dobrze oceniam prezesa Luberę. Widać aktywność inwestycyjną spółki i we współpracy z ośrodkami naukowymi. To dobrze prowadzona firma" - powiedział.
....
Za wszystko odpowiecie .
Gminna wojna o słupy
Władze lokalne z pięciu województw chcą odzyskać władzę nad lampami ulicznymi. Budują koalicję, którą nazwali Porozumieniem Strzeleńskim - pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Jak czytamy w nim, obecnie samorządowcy muszą płacić za konserwację lamp właścicielowi, czyli koncernowi Enea. W efekcie - jak twierdzą - płacą więcej, bo ostatecznie rachunki zależą od ceny prądu i kosztów utrzymania słupów. Spółka Enea obsługuje 343 gminy w całej Polsce.
Marek Madej, burmistrz miasta i gminy Wysoka, przekonuje, że mógłby zorganizować konkurs na naprawę lamp i innych usług po dużo niższych cenach. Jednak narzeka, że nie może zamawiać usług niedotyczących swojego mienia.
Rzecznik Enei Sławomir Krenczyk twierdzi z kolei, że Eneos - spółka córka Enei - przedstawia gminom transparentne i rzetelne oferty, uwzględniające wszystkie koszty eksploatacji urządzeń. Argumentuje, że potwierdził to Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w postępowaniu antymonopolowym.
Gminy przekonały resort administracji i cyfryzacji, by dziś w posiedzeniu jednego z zespołów Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego udział wziął zespół negocjacyjny, w którego skład wchodzą przedstawiciele Enei i skonfliktowanych z nią samorządowców.
Do ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego trafiło pismo ze skargą na działania koncernu.
Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
....
Bydlaki prywatyzowaly . Kiedy trybunal karny ?
Adwokat i jego klient z zarzutem usiłowania wyłudzenia kamienic
Sąd oddalił pozew o alimenty przeciwko 70-letniej, emerytowanej lekarce - Norbert Litwiński / Onet
Zarzuty usiłowania wyłudzenia kamienic o wartości 3,5 mln zł postawiła prokuratura krakowskiemu adwokatowi Adamowi W. i jego klientowi Aleksandrowi L. Śledztwo w tej sprawie, wszczęte w 2000 r., w styczniu podjęto na nowo po uzyskaniu międzynarodowej pomocy prawnej.
Śledztwo dotyczy usiłowania wyłudzenia na szkodę spadkobierców w okresie od 1999 do 2013 r. dwóch nieruchomości przy ul. Koletek 11 i Dietla 101 w Krakowie o wartości 3,5 mln zł.
- Według ustaleń prokuratury, podejrzani posługiwali się podrobionym testamentem współwłaściciela nieruchomości oraz dokumentami poświadczającymi nieprawdę co do okoliczności i czasu śmierci członków jego rodziny – powiedziała w środę rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie Bogusława Marcinkowska.
Jak ustalono w toku śledztwa, podczas licznych procesów cywilnych oraz postępowań przed Urzędem Stanu Cywilnego w Krakowie Adam W. i Aleksander L. posługiwali się poświadczającymi nieprawdę dokumentami dotyczącymi śmierci członków rodziny we Lwowie w lipcu i sierpniu 1941 r. w wyniku akcji gestapo i tamtejszej policji. Posługiwali się też sfałszowanym testamentem z 18 lipca 1941 r., w którym całość majątku - czyli nieruchomości w Krakowie - testator przekazał na rzecz ojca podejrzanego Aleksandra L. Zaświadczenia potwierdzające te okoliczności wystawił dyrektor archiwum we Lwowie. Posługiwali się także postanowieniami lwowskiego sądu, stwierdzającymi zgon członków rodziny testatora, oraz aktami zgonu wystawionymi przez USC w Krakowie na podstawie dokumentów z ukraińskiego archiwum.
W toku śledztwa stwierdzono, że dokumenty te są sfałszowane i nierzetelne, albowiem osoby, których dotyczą, nie były w czasie II wojny we Lwowie, wojnę przeżyły i mieszkały potem w Krakowie, a rzekomy testator żył jeszcze w toku śledztwa.
Prokuratura wykorzystała także materiały z prowokacji dziennikarskiej dziennikarzy TVN, którzy nagrali rozmowę z dyrektorem Archiwum Państwowego we Lwowie. W rozmowie opisał on, że na zlecenie Adama W. i Aleksandra L. nieustalona osoba dokonała podrobienia testamentu właściciela kamienic oraz raportu ukraińskiej policji, a on na tej podstawie wydał poświadczające nieprawdę zaświadczenia. Prokuratura nie zabezpieczyła oryginałów tych dokumentów, ponieważ zostały one usunięte z Archiwum Państwowego we Lwowie przez nieustalone osoby. Z uzyskanej przez prokuraturę opinii biegłego wynika, że nagranie rozmowy z dyrektorem archiwum nie zostało zmanipulowane.
Sprawę podrobienia na Ukrainie testamentu oraz poświadczenia nieprawdy przez ustalone osoby z Archiwum Państwowego we Lwowie co do czasu i okoliczności śmierci członków rodziny właściciela prokuratura wyłączyła w 2004 i przekazała do ścigania Ukrainie. Sprawa nie została jeszcze zakończona.
Adam W. i Aleksander L. nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i skorzystali z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Grozi im kara pozbawienia do lat 10. Prokurator nie zastosował względem podejrzanych żadnych środków zapobiegawczych.
Z procederem nielegalnego przejmowania pożydowskich kamienic krakowska prokuratura zetknęła się pod koniec lat 90. XX w. Jedną z metod było posługiwanie się sfałszowanymi pełnomocnictwami, udzielonymi przez rzekomych właścicieli, lub sfałszowanymi testamentami. Wykorzystywano także osoby o tym samym nazwisku, co właściciele, które udzielały pełnomocnictw do dysponowania kamienicą. Kolejna metoda polegała na spreparowaniu wszystkich dokumentów poza granicami i uwierzytelnieniu ich w placówkach różnych krajów, by utrudnić weryfikację. Przejęte w ten sposób kamienice były szybko sprzedawane kolejnym podstawionym osobom, co utrudniało później ich odzyskiwanie.
..
W ogole nalezaloby przebadac wszystkie te ,,reprywatyzacje" bo tam byly ostre przekrety .
71 proc. firm zagranicznych w Opolskiem to firmy niemieckie
Około 71 proc. firm zagranicznych w woj. opolskim to firmy z kapitałem niemieckim – wynika z danych Centrum Obsługi Inwestora i Eksportera. Kolejnych niemieckich inwestorów do regionu najlepiej przyciągają ci, którzy już mają na Opolszczyźnie swoje siedziby.
Kierownik Centrum Obsługi Inwestora i Eksportera działającego przy Opolskim Centrum Rozwoju Gospodarki Sławomir Janecki w rozmowie z PAP powiedział, że potencjalni inwestorzy z Niemiec proszą o zaaranżowanie spotkań z niemieckimi firmami, które już ulokowały się na Opolszczyźnie. - To nasi najlepsi ambasadorzy. Dziesięć minut rozmowy szefów takich firm przynosi czasem lepszy efekt niż dwugodzinne opowieści o tym, co możemy im zaoferować – mówił Janecki.
Przedsiębiorstwo Koenig Metall Polska, działające w branży metalowej, od 2005 roku ma siedzibę w Kędzierzynie-Koźlu. Johann Prandt z Koenig Metall wyjaśnił, że Opolszczyznę zarekomendowało im zaprzyjaźnione, działające tu już wcześniej przedsiębiorstwo z kapitałem niemieckim. Dlatego firma szukająca niższych kosztów produkcji i wykwalifikowanej kadry zainwestowała właśnie tu.
Z kolei obecna na Opolszczyźnie kilka lat firma Haba-Beton, także z kapitałem niemieckim, producent elementów betonowych, gościła już kilkunastu potencjalnych inwestorów z Niemiec, którzy pytali o możliwości i warunki lokowania biznesu w Opolskiem. - Z tego, co wiem, trzy z nich zakupiły już grunt – powiedział dyrektor sprzedaży Haba-Beton Marcin Cwielong.
Jego przedsiębiorstwo dotychczas sprowadzało towar z Niemiec czy Austrii. Obecnie za mniej więcej 10 mln zł buduje fabrykę – pierwszą w Polsce i dziesiątą w Europie - w gm. Ujazd (Opolskie). Cwielong mówił, że Haba-Beton zainwestowała w Opolskiem, bo do produkcji elementów betonowych potrzebne jest kruszywo, którego tu nie brakuje. Drugi powód to lokalizacja - blisko autostrady; trzeci - tereny dostępne w strefie aktywności gospodarczej. - Poza tym spora liczba mieszkańców zna język niemiecki – dodał.
Sławomir Janecki wyjaśnił, że z firmami zagranicznymi mającymi już siedziby w regionie, prowadzone są też rozmowy o innych przedsiębiorstwach, które ich zdaniem mogłyby być zainteresowane inwestowaniem w woj. opolskim – ich kooperantami czy odbiorcami. - Chcielibyśmy tworzyć całe ciągi firm z danych branż – wyjaśnił.
Zdaniem Janeckiego firm z kapitałem niemieckim w woj. opolskim przybywa, ale potencjał regionu pod tym względem nie jest jeszcze w pełni wykorzystany. W jego ocenie dla niemieckich inwestorów ważny jest np. dostęp do wykwalifikowanych kadr, dostępność terenów inwestycyjnych oraz położenie regionu wzdłuż autostrady. Nie bez znaczenia jest również to, że wielu mieszkańców zna niemiecki.
Wicemarszałek woj. opolskiego Roman Kolek zaznaczył, że władzom województwa zależy na ściąganiu nie tylko przedsiębiorców mających większe firmy w Niemczech, ale też mieszkańców Opolskiego, którzy kilka czy kilkanaście lat temu wyemigrowali do Niemiec, zbudowali kapitał i chcieliby go zainwestować. Dodał, że zachęca też, by podpatrywać istniejące już w Niemczech technologie i transferować je na opolski rynek. - Jeśli są nieznane u nas, to mogłyby być traktowane jak innowacyjne i liczyć na wsparcie – mówił Kolek.
Dodał, że w wymiarze gospodarczym Niemcy to ważny partner handlowy woj. opolskiego. Wartość eksportu do tego kraju z regionu w 2013 wyniosła 817 mln euro – o 84 mln euro więcej niż w roku 2011. Import z Niemiec wart był natomiast w ub. roku 837 mln euro.
Firmy z kapitałem niemieckim działające na Opolszczyźnie od kilku lat spotykają się w ramach tzw. stołu gospodarczego utworzonego przy opolskim konsulacie Niemiec. Inicjatywa skupia kilkudziesięciu przedsiębiorców różnych branż, którzy chcą się wymieniać doświadczeniami, zdobywać informacje o możliwościach, jakie dla firm z zagranicznym kapitałem ma region i szukać sposobów na rozwiązywanie bieżących problemów. W ostatnim spotkaniu "stołu gospodarczego" w Opolu wzięły udział 54 firmy z Opolszczyzny, woj. śląskiego i dolnośląskiego.
...
I to jest ,,Polska" takich ciuli wybieracie ktorych serwuja wam oblesne media .
Były minister skarbu uniewinniony ws. prywatyzacji elektrociepłowni
Były minister skarbu w rządzie AWS Andrzej Chronowski został uniewinniony w procesie dotyczącym prywatyzacji Elektrociepłowni Białystok SA z 2001 r. Taki sam wyrok zapadł wobec b. wiceministra tego resortu Jakuba T.
Taki nieprawomocny wyrok pod koniec ubiegłego tygodnia wydał Sąd Okręgowy w Warszawie. Zespół prasowy sądu nie był w stanie we wtorek podać żadnych szczegółów wyroku.
"Prokuratura Okręgowa w Białymstoku wystąpi o uzasadnienie wyroku na piśmie i po zapoznaniu się z argumentacją sądu zapadnie decyzja, czy będzie składana apelacja" - powiedział rzecznik prokuratury Adam Kozub.
W 2009 r. prokuratura w Białymstoku oskarżyła Chronowskiego i b. wiceministra resortu Jakuba T. o spowodowanie znacznych szkód w majątku państwa przy prywatyzacji Elektrociepłowni Białystok SA. W śledztwie nie przyznali się do zarzutów i odmówili wyjaśnień.
Chronowski odpierał wówczas zarzuty, mówiąc, że jest nimi "zszokowany" i nie czuje się przestępcą. Prosił też media, by podawały jego nazwisko.
Sprawa dotyczyła umowy z 2001 r. z francuską firmą Societe Nationale d'Electricite et de Thermique (SNET), na mocy której Skarb Państwa sprzedał jej pakiet akcji EC Białystok. Według ABW i prokuratury sprzedaż nastąpiła na warunkach mniej korzystnych od oferowanych przez inwestora wcześniej. Według śledczych spowodowało to szkodę w majątku Skarbu Państwa w wysokości ponad 6,5 mln euro, czyli równowartości - jak przyjęto - 24,5 mln zł. W związku z tym obu byłym urzędnikom państwowym postawiono zarzuty dotyczące wyrządzenia szkody w znacznych rozmiarach w majątku Skarbu Państwa.
Śledztwo wszczęte na podstawie materiałów pokontrolnych NIK. Jak mówił wtedy Chronowski, powołując się na raport Izby, twierdzono w nim, że Skarb Państwa sprzedał za mały pakiet akcji EC Białystok: nie 52 proc, a 45 proc. Chronowski uważa jednak, że transakcja była dla państwa korzystna i nie przyniosła strat.
15 lutego 2001 r. ministerstwo skarbu sprzedało firmie SNET 45 proc. akcji EC Białystok za prawie 49 mln euro. SNET zobowiązał się też wówczas do zainwestowania kolejnych 55 mln euro w ciągu nie więcej niż pięciu lat, w tym częściowo na podniesienie kapitału spółki (do uzyskania udziałów na poziomie 52,28 proc.). SNET potem dostał ok. 70 proc. akcji EC Białystok SA. Pozostałe 30 proc. udziałów nabyła od Skarbu Państwa spółka Enea.
Chronowski był ministrem skarbu w rządzie Jerzego Buzka od sierpnia 2000 r. do lutego 2001 r. Na tej funkcji zastąpił Emila Wąsacza. W lutym 2001 r. prezydent Aleksander Kwaśniewski na wniosek Buzka odwołał Chronowskiego, którego zastąpiła Aldona Kamela-Sowińska.
...
Taaa wszyscy oni niewinni a kraj zruujnowany .
Leszek Konarski | Przegląd
Niechciane kamienice
Bronienie się państwa polskiego przed przejmowaniem nieruchomości, za które społeczeństwo już zapłaciło w trudnych powojennych czasach, to sytuacja patologiczna.
Do dzisiaj nie ma ogólnodostępnego centralnego rejestru nieruchomości, za które państwo polskie w latach 1948-1970 zapłaciło odszkodowania przedwojennym właścicielom, obywatelom 12 państw, na mocy podpisanych układów indemnizacyjnych. Załączniki do tych umów z wykazem kamienic, za które byli właściciele lub spadkobiercy pobrali spore pieniądze, ukazują się od czasu do czasu w internecie, drukowała je "Myśl Polska", a my publikujemy listę nieruchomości objętych umową z Wielką Brytanią na stronie "Przeglądu". Adresów kamienic spłaconych przez Polskę szukają zarówno mieszkańcy budynków o nieuregulowanym stanie prawnym, jak i urzędnicy gminni. Każdy, kto znajdzie interesującą go nieruchomość, natychmiast wpada w euforię. Dla mieszkańców takich kamienic oznacza to, że nie zostaną wyrzuceni na bruk przez nowego właściciela lub czynsze nie wzrosną ponad miarę. Dla urzędników to możliwość powiększenia majątku gminy i zwiększenia zysków. Na ogół jednak euforia trwa krótko. Okazuje się, że nieruchomości są przez państwo spłacone, ale nie można ich wpisać do ksiąg wieczystych.
W całej Polsce na wpis do ksiąg wieczystych czeka kilka tysięcy kamienic, których adresy znajdują się w załącznikach do umów odszkodowawczych zawartych przez Polskę z kilkunastoma krajami. W samym Krakowie jest to kilkaset nieruchomości, które oczekują na zmiłowanie Ministerstwa Finansów. A bez decyzji ministra finansów stwierdzającej przejście na skarb państwa gmina nie może wpisać nieruchomości do ksiąg wieczystych. Ministerialni urzędnicy najczęściej odpisują gminom, że posiadana przez nich dokumentacja jest niekompletna lub że sprawę badają, i powołują się na ustawę z 1968 r. o wpisywaniu tych nieruchomości do ksiąg wieczystych, podpisaną jeszcze przez Mariana Spychalskiego, byłego przewodniczącego Rady Państwa. W Krakowie od 2000 r. działa zespół fachowców, którzy dotychczas zbadali stan prawny ponad 700 kamienic, w tym również tych znajdujących się na listach indemnizacyjnych. Co jednak mają zrobić, gdy według nich nie ma żadnych przeszkód, aby wpisać kamienicę do ksiąg wieczystych jako własność skarbu państwa, a ministerstwo często przez dziesięć lub więcej lat nie podejmuje w tej sprawie decyzji? Wśród wielu krakowskich kamienic oczekujących na łaskawe dopisanie do majątku państwa jest ta przy ul. Grodzkiej 13, gdzie mieszkam. Zarówno urzędnicy gminy, jak i mieszkańcy naszego domu już od siedmiu lat czekają na stwierdzenie ministerstwa, że jest to państwowa własność. Pomimo posiadania wszystkich dokumentów państwo nie chce tego dużego i dobrze utrzymanego budynku zlokalizowanego w samym sercu miasta.
Prosta sprawa
W załączniku do listy brytyjskiej kamienica przy Grodzkiej 13 w Krakowie znajduje się pod pozycjami 101 i 102. Jest tam informacja, że odszkodowanie za nią otrzymali obywatele brytyjscy Ella Barker i Frederick Bandet. Jest też słowo "zapłacona".
Sprawa wydawała się prosta jak drut. Ella Barker i Frederick Bandet 26 maja 1960 r. otrzymali pieniądze za kamienicę w Krakowie i w obecności notariuszki pani Brown podpisali w Londynie oświadczenia w języku angielskim takiej treści: "W związku z otrzymaniem płatności od Komisji ds. Odszkodowań Zagranicznych ze środków funduszu Polish Nationalisation Claims Fund zrzekam się wszelkich roszczeń wynikających z nacjonalizacji, wywłaszczenia i innych działań podjętych w Polsce".
Pracownicy gminy Kraków dotarli do oryginalnych dokumentów znajdujących się w Ministerstwie Finansów, zrobili kserokopie i po ich uwierzytelnieniu wystąpili w 2007 r. do ministra finansów o stwierdzenie przejścia nieruchomości na własność skarbu państwa.
Minister finansów 31 sierpnia 2007 r. przesłał do gminy Kraków zawiadomienie o wszczęciu postępowania administracyjnego dotyczącego dokonania w księdze wieczystej wpisu tej nieruchomości na rzecz skarbu państwa, gdyż "na mocy postanowień układu indemnizacyjnego zawartego w dniu 11 listopada 1954 r. przez Rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej z rządem Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii, za przedmiotową nieruchomość pp. Elli Barker i Frederickowi przyznano odszkodowanie". Wszyscy przypuszczali, że najwyżej za kilka miesięcy będzie decyzja. Nie ma jej do dzisiaj. Sprawa trwa już siedem lat. Pracownicy gminy mówią, że niektóre kamienice, za które państwo polskie zapłaciło zagranicznym właścicielom lub ich spadkobiercom, czekają na decyzję jeszcze dłużej.
Na wszelkie monity ministerstwo odpowiada, że "przepisy procedury administracyjnej wymagają od prowadzącego postępowanie organu administracji publicznej, aby przed wydaniem decyzji prawidłowo ustalił krąg stron postępowania i zapewnił im czynny udział we wszystkich czynnościach".
W odpowiedzi na skargę mieszkańców budynku do ministra finansów dyrektor Departamentu Finansów Jacek Jerka napisał 28 maja 2013 r., że umieszczenie kamienicy w spisie nieruchomości, za które wypłacono odszkodowanie, i sam fakt zrzeczenia się praw przez spadkobierców to za mało, aby państwo stało się jej właścicielem. Warto tę opinię zacytować.
"Na wstępie trzeba wyjaśnić, że sam polsko-angielski układ indemnizacyjny, ani fakt przyznania odszkodowania, nie stanowią wystarczającej podstawy wpisu prawa własności do księgi wieczystej. Wynika to m.in. z tego powodu, że układ ten nie został nigdy opublikowany, przez co nie wszedł do polskiego porządku prawnego i nie może być samodzielną podstawą prawną. Innymi słowy, dokumenty potwierdzające przyznanie odszkodowania za nieruchomość nie stanowią samodzielnej podstawy zmian w dziale II księgi wieczystej. Podobnie, samo zrzeczenie się praw do nieruchomości przez Fredericka Bandet i Ellę Barker nie są wystarczającą podstawą przejścia nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa. Jest to wyłącznie materiał dowodowy, na którym Minister Finansów opiera swoje rozstrzygnięcie".
W tej chwili Ministerstwo Finansów zwróciło się do sądu w Krakowie o ustanowienie kuratora spadku po Fredericku Bandecie, bo "niezbędne jest ustanowienie kuratora tej osoby, czyli reprezentanta osób, których dane nie są znane". Nikt nie wie, jak długo sprawa jeszcze potrwa. Najbardziej bulwersuje fakt, że państwo polskie w niezwykle trudnym okresie powojennym znalazło miliony dolarów, aby zapłacić odszkodowanie byłym właścicielom, a obecne władze nie potrafią wpisać tych nieruchomości do ksiąg wieczystych jako swojej własności.
Czego jeszcze szukają?
Jest rzeczą bezsporną, że te tysiące nieruchomości, za które państwo polskie zapłaciło, powinno się wpisać do ksiąg wieczystych jako własność skarbu państwa zaraz po uprawomocnieniu się umów odszkodowawczych, a nie teraz, po ponad pół wieku. Pominięcie tej czynności wynikało z zatajenia układów indemnizacyjnych przed społeczeństwem. Chodziło o pokazanie na arenie międzynarodowej, że Polska zapłaciła obywatelom obcych państw za znacjonalizowanie ich majątku, a jednocześnie obawiano się, że gdy sprawa zrobi się głośna, upomną się o odszkodowania również byli właściciele mieszkający w kraju.
Wspomniane umowy należące w prawie międzynarodowym do tzw. porozumień ryczałtowych (ang. lump sum agreements) mają zazwyczaj zastosowanie w rozwiązywaniu kwestii roszczeń podmiotów indywidualnych przeciwko obcemu państwu, które pozbawiło ich mienia. Choć nie zostały w kraju opublikowane i ratyfikowane przez parlamenty zainteresowanych państw, są umowami międzynarodowymi i Polska co do grosza zapłaciła wszystkie wynegocjowane kwoty. Dzięki temu obywatele tych państw nie mają już żadnych podstaw prawnych, by domagać się od polskich władz jakichkolwiek odszkodowań za mienie pozostawione w naszym kraju. Wszelkie roszczenia odszkodowawcze muszą teraz kierować do rządów swoich państw. Jaki więc sens ma poszukiwanie przez urzędników Ministerstwa Finansów kręgu spadkobierców, skoro i tak nie należy im się żadne odszkodowanie? Minister finansów, mając dowody, że odszkodowanie zostało wypłacone i nastąpiło zrzeczenie się prawa własności, powinien od razu wydać decyzję o przejęciu nieruchomości przez skarb państwa, a gmina wpisać ten fakt do księgi wieczystej.
Bronienie się państwa polskiego przed przejmowaniem nieruchomości, za które społeczeństwo już zapłaciło, to sytuacja patologiczna. Krakowscy urzędnicy mówią wręcz o chorym prawie i wielokrotnie występowali o uproszczenie procedur przejmowania przez skarb państwa nieruchomości wymienionych w załącznikach umów indemnizacyjnych.
Prowadzenia przez urzędników Ministerstwa Finansów bezsensownych, nikomu niepotrzebnych śledztw nie rozumie też dr Ryszard Ślązak, były doradca ministra finansów, autor artykułu o umowach odszkodowawczych z Wielką Brytanią (s. 12).
– Uczestniczyłem w powstawaniu umów zarówno z Wielką Brytanią, jak i ze Stanami Zjednoczonymi. Każda pozycja umieszczona w załączniku do tych umów była weryfikowana w terenie przez fachowców z Polski i z zagranicy. Jeżeli jakaś nieruchomość znalazła się w załączniku do umowy, to znaczy, że za nią zapłacono, a były właściciel lub spadkobierca zrzekł się swojej własności. Tym samym sprawa jest zakończona raz na zawsze, nie ma co kombinować. Umieszczenie na liście jest niepodważalnym dowodem, że nieruchomość stała się własnością państwa, i dysponując dołączonymi dokumentami, minister taką decyzję powinien natychmiast wydać.
O zmianę przepisów dotyczących przejmowania przez państwo nieruchomości, za które wypłacono odszkodowania, apelują prezydenci miast, organizacje lokatorskie, posłowie. Bez skutku. Państwo ma nadal wielkie problemy z przejęciem swojej własności. Oszuści, którzy w tym czasie przejmują wiele kamienic, za które już zapłacono, nie mają żadnych problemów z udowodnieniem swojej własności.
Zagubione dokumenty
Tylko w przypadku Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii do listy nieruchomości, za które wypłacono odszkodowania wynikające z umów indemnizacyjnych, załączone są niezbędne dokumenty. Byli pracownicy Ministerstwa Finansów opowiadają, że w czasie przemian ustrojowych tony ważnych dokumentów dotyczących czasów PRL, w tym zapłaconych odszkodowań, pracownicy ministerstwa wywozili ciężarówkami jako makulaturę do papierni w Konstancinie-Jeziornie. W tamtejszych Warszawskich Zakładach Papierniczych z tych dokumentów ratowano wyłącznie druki weksli bankowych, które miały dobrą cenę wśród kolekcjonerów. Po takim sprzątaniu w ministerstwie pozostało niewiele. Obecnie weryfikuje się dokumentację układów odszkodowawczych z Holandią i Szwecją. Bardzo mało jest dokumentów dotyczących układów z Austrią, Belgią, Danią, Francją, Grecją, Kanadą i Luksemburgiem. W dokumentacji związanej z układem z Norwegią są dane niekompletne. W przypadku Kanady są oświadczenia o zrzeczeniu się praw własności za mienie pozostawione w Polsce, ale bez wskazania przedmiotu roszczenia. Trzeba więc jeździć po świecie i kopiować zachowane tam materiały. W ostatnich miesiącach Ministerstwo Finansów uzyskało dostęp do archiwum w Narodowym Banku Belgii w celu sporządzenia kopii wszystkich spraw dotyczących układów zawartych z Belgią i Luksemburgiem. Podobno jest nadzieja na odnalezienie takich dokumentów w Austrii i we Francji.
Kraków nie chce wciąż czekać. Prezydent Jacek Majchrowski zwrócił się w 2012 r. do ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego z prośbą o pomoc w kontakcie z państwami zachodnimi i odszukaniu dokumentów dotyczących krakowskich kamienic, za które po wojnie Polska wypłaciła odszkodowania. W czerwcu 2013 r. wysłał list ponaglający. Odpowiedzi nie dostał.
W październiku ub.r. poseł PiS Andrzej Duda złożył w Sejmie trzy interpelacje na ten sam temat skierowane do premiera, ministra spraw zagranicznych i ministra finansów. Stwierdził w nich, że nieuregulowany stan prawny krakowskich kamienic objętych układami indemnizacyjnymi to jeden z najważniejszych problemów miasta. Bez odnalezienia odpowiednich dokumentów może ono utracić wiele budynków. Zarówno gmina Kraków, jak i skarb państwa ponoszą z tego powodu milionowe straty. Kamienice niszczeją, bo nikt nie chce inwestować w cudzy majątek. Poseł Duda zaapelował o udzielenie ministrowi finansów wsparcia w poszukiwaniach brakujących dokumentów w innych krajach i o stworzenie centralnego katalogu nieruchomości, za które Polska zapłaciła. Na wszystkie interpelacje udzielono posłowi odpowiedzi. Wszystkie były optymistyczne – poszukiwania trwają, dużo się robi, będzie lepiej, a w wielu sprawach nastąpiła nawet "szczególna intensyfikacja".
Dalej więc władze Krakowa nie wiedzą, za ile kamienic państwo po wojnie zapłaciło byłym właścicielom i ile z powodu braku dokumentów przejęli oszuści. Gdy zaś już udaje się zgromadzić wszelkie materiały, dowody otrzymania odszkodowania, wypełnione formularze zrzeczenia się praw własności, to potem Ministerstwo Finansów latami się zastanawia, czy rzeczywiście powinno taką kamienicę dopisać do państwowego majątku.
>>>
Najgorzej jak wzieli odszkodowanie A POTEM DOSTALI ,,ZWROT" niby ...