Mumia ochroni nas przed ekspansją Pekinu !
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- ostatni utwór jaki możecie usłyszeć przed przemierą albumu
- Ochrona środowiska II stopnia- rozmowa kwalifikacyjna
- PĹatny staĹź dla bibliotekoznawcĂłw - sierpieĹ
- II nabĂłr
- Hubi
- szukam dwĂłch wspĂłĹlokatorĂłw
- Pierwszy mecz !
- Sua Sponte
- Jak siÄ mieszka "we wspĂłlnocie"
- Exit.
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pianina.htw.pl
Ashley...
Mumia euro-pejska ochroni nas przed ekspansja Pekinu . Tak brzmiala nawala propagandowa w mediach ,,udowadniajaca'' nam jak to potrzebni sa euro-towarzysze ... Pekin opanowuje rynki swiatowe i trzeba nam UE aby ich powstrzymac i kontratakowac !
No to teraz bedziemy mieli pokaz jak Bruksela gromi Pekin i jak ich wypiera z rynkow swiatowych . Az w koncu pekinczycy przyjda po prosbie do UE na kolanach ! Czekamy !
No prosze a tu takie cos :
Chiny nie pozostawiają złudzeń. "Nie zbawimy Europy"
- My jesteśmy od szkodzenia a nie czynienia dobra !
Europa nie powinna spodziewać się, że Chiny "zbawią ją" od kryzysu zadłużenia, choć władze w Pekinie zrobią, co w ich mocy, by pomóc "przyjacielowi w potrzebie" - podała państwowa agencja Xinhua w komentarzu. W obliczu "bezprecedensowego kryzysu (w strefie euro - red.) Chiny nie są w stanie podjąć się roli zbawcy Europejczyków, ani zapewnić leku na europejską chorobę" - podkreśla agencja.
-To państwa europejskie muszą rozwiązać swe problemy finansowe. Jednak mimo "różnic w polityce, gospodarce i kulturze" Chiny i UE pozostają "dobrymi przyjaciółmi i partnerami", dlatego Chiny "mogą pomóc jako przyjaciel na miarę swoich możliwości" - zapewnia agencja w angielskojęzycznym komentarzu. Podobne komentarze w oficjalnej agencji dają pojęcie o stanowisku Pekinu, nawet jeśli nie zawsze odzwierciedlają jego politykę - podkreśla Reuters.
W ostatnich tygodniach władze w Pekinie deklarowały - warunkowo - chęć finansowej pomocy strefie euro. Z rezerwami walutowymi rzędu 3,2 bln dolarów Chiny mogą zaangażować się w ratowanie eurolandu przez inwestowanie w euroobligacje, m.in. za pośrednictwem Europejskiego Funduszu Stabilizacji Walutowej (EFSF), który stanowi narzędzie do walki z kryzysem zadłużenia w eurolandzie.
W piątek szef (EFSF) Klaus Regling udał się do Chin na wstępne rozmowy na ten temat, jednak podkreślił, że podczas wizyty nie spodziewa się jeszcze konkretnych decyzji.
Na szczycie G20 w Cannes w listopadzie "europejscy przywódcy powinni posłuchać głosów rynków wschodzących", bo ich "niezwykłe zaangażowanie na rzecz ożywienia gospodarczego i wzrostu zasługuje na lepsze zrozumienie i wzajemność" - podkreśla Xinhua.
>>>>>
No oczywiscie ! Jak moga pomagac kolesie od mordowania Tybetnaczykow gnebienia Ujgurow ... I niszczenia przeciez i Chińczyków ?
Po tylu latach w partiach komunistycznych Ubecjach KGbecjach to oni nawet nie rozumieja slowa ,,dobro''...
Chiny nie pomogą Europie?
- Przede wszystkim sama Europa powinna rozwiązać problem swojego zadłużenia - powiedział wczoraj prezydent Chin Hu Jintao prezydentowi Francji Nicolasowi Sarkozy'emu podczas spotkania na roboczym obiedzie w Cannes - poinformowała agencja Xinhua. Spotkanie odbyło się w przeddzień rozpoczęcia obrad szczytu G20.
-Hu Jintao wyraził jednocześnie przekonanie, że Europa jest w stanie stawić czoła temu problemowi. - Uważamy, że Europa posiada zarówno niezbędną wiedzę jak i możliwości rozwiązania problemu zadłużenia - powiedział chiński prezydent w relacji agencji Xinhua. Hu podkreślił, że jego zdaniem szczyt G20 powinien wysłać społeczności międzynarodowej jasny sygnał konieczności utrzymania wzrostu i stabilizacji światowej gospodarki. Dodał, że uzgodniony w ub. tygodniu na szczycie państw strefy euro w Brukseli program ratunkowy powinien być podstawą wychodzenia z kryzysu.
Analitycy podkreślają, że Chiny posiadające obecnie drugą pod względem wielkości gospodarkę na świecie, z niepokojem obserwowały zaostrzanie się kryzysu zadłużeniowego w Europie, która jest jednym z głównych rynków zbytu dla chińskiego eksportu. Chiny posiadają ponadto europejskie obligacje na sumę ok. 550 mld dolarów.
Chiny nie kryły zaskoczenia zapowiedzią greckiego premiera Jeorjosa Papandreu rozpisania referendum dotyczącego programu oszczędnościowego dla jego kraju. Rzecznik chińskiego MSZ wyraził przekonanie, że program ratowania strefy euro powinien być wprowadzony w życie "mimo wszystko".
- Okres niepewności powinien być tak krótki jak to jest możliwe – powiedział w Cannes wiceminister finansów Chin Zhu Guangyao.
Pekin bez ogródek wezwał Stary Kontynent do uporządkowania jego finansów - zauważa agencja AFP - i to pomimo wyrażanych nadziei, że przyjdzie mu z pomocą.
>>>>
A wiec potezna UE poszla na zebry do bestialskich pekinczykow ... A ci nie maja ochoty utopic rezerw w ratowaniu stolkow brukselskich towarzyszy :O)))
KE oskarża: Chiny "podrabiają" całe miasta
Według Komisji Europejskiej Chiny obchodzą prawo własności intelektualnej nadając swoim miejscowościom przemysłowym nazwy znanych europejskich miast, aby pod ich szyldem móc sprzedawać podrobione produkty.
W ten sposób powstały w Chinach m.in. miasto Parma, aby sprzedawać wyrób pod nazwą "oryginalna szynka parmeńska" i miasto Cremona produkujące podróbki słynnych skrzypiec. Konsumenci nabywają tego typu produkty myśląc, że pochodzą one ze słynnych miast w północnych Włoszech. Porozumienie ws. unijnych oznaczeń geograficznych między Chinami a UE pozostaje na razie w trakcie negocjacji. Na stronie KE unijny komisarz ds. rolnictwa i rozwoju Dacian Ciolos wezwał inne kraje członkowskie, aby do czasu wejścia w życie umowy z Chinami zwalczały proceder tworzenia "podrabianych miast" za pomocą "wszystkich dostępnych instrumentów prawnych".
KE rozpoczęła w 2004 roku współpracę z Chinami ws. praw własności intelektualnej ustanawiając Dialog i Grupę Roboczą ds. Własności Intelektualnej.
>>>>>
Fajne co ? I oni mieliby ratowac UE :O)))
Pekinczyki : nie możemy użyć rezerw walutowych, by ratować strefę euro
Europa nie może oczekiwać, że Chiny wykorzystają dużą część swych liczących 3,2 bilionów USD rezerw walutowych do ratowania zadłużonych krajów strefy euro - powiedziała w piątek wiceminister finansów Chin, Fu Ying.
Była to jak dotąd najmocniejsza reakcja Pekinu na sugestie, że Chiny powinny ratować euroland - komentuje agencja Reutera. Wiceminister finansów powiedziała, że argumenty, iż Chiny powinny ratować Europę, nie są przekonujące. Jej zdaniem Europejczycy "zapewne nie zrozumieli, w jaki sposób Państwo Środka zarządza swoimi rezerwami walutowymi".
Fu explicite nie wykluczyła wyasygnowania środków z rezerw walutowych na konkretne cele, ale dała do zrozumienia, że Chiny nie mają zamiaru wkroczyć z dużą częścią walutowych zasobów, by "wykupić trapioną kryzysem Europę" - pisze Reuters.
"Nie możemy wykorzystać tych pieniędzy w kraju, by zmniejszyć (skalę) nędzy. Nie możemy również wyprowadzić ich za granicę (z przeznaczeniem) na wsparcie rozwoju" - powiedziała wiceminister finansów.
Ekonomiści oceniają, że Pekin już zainwestował jedną piątą swych rezerw w europejskie aktywa.
Chociaż Chiny mają największe na świecie rezerwy walutowe, analitycy utrzymują, że dwie trzecie tych pieniędzy jest zamrożonych w aktywach dolarowych i nie może zostać sprzedanych. Tym samym Pekin dysponuje rocznie funduszami rzędu 470 mld dolarów z całkowitej rezerwy wynoszącej 3,2 biliona dolarów.
Reuters wyjaśnia, że chińskie ministerstwo finansów nie ma bezpośredniego wpływu na zarządzanie rezerwami walutowymi, ale może komentować polityczne decyzje w tej kwestii.
W opinii Fu Ying odmowa zainwestowania w ratowanie strefy euro nie oznacza braku wsparcia dla regionu, który jest największym rynkiem zbytu dla chińskiego eksportu. "Chiny nigdy nie izolowały się od międzynarodowych wysiłków obliczonych na ratowanie Europy. Zawsze byliśmy (ich) uczestnikiem, i to uczestnikiem zdrowym (ekonomicznie)" - powiedziała wiceminister.
Reuters zwraca uwagę, że władze w Pekinie to jeden z nielicznych rządów, które mają "wystarczająco głębokie kieszenie", aby wykupić znaczącą część europejskich długów publicznych i wyciągnąć cały ten region z dekoniunktury.
Zwolennicy takiego planu argumentują, że gdy Chiny pomagają strefie euro, pozwalają zarazem Pekinowi na dywersyfikację portfela walutowego i umacniają wzrost tamtejszej, opartej na eksporcie, gospodarki. Ale mimo zachęt ze strony Europejczyków Chiny pozostają nieme na takie propozycje i wystrzegły się jak dotąd publicznych zobowiązań w sprawie pomocy dla euro.
>>>>
Pomysl aby bestialscy pekinczycy ratowali kogokolwiek juz sam w sobie swiadczy o psychopatii ...
Adam Kaliński
Pekin nie spieszy się, aby ratować euro
Chiny mają coraz więcej własnych kłopotów gospodarczych. Słabnie więc ich zapał, by ratować kraje Unii Europejskiej. Zaangażują się, jeżeli zaakceptowane zostaną ich twarde warunki.
O wsparciu przez Chiny strefy euro, mówi się już od dawna, czyli mniej więcej, od kiedy zaczęły się problemy finansowe Grecji. Przywódcy unijni nie kryli podczas różnych oficjalnych i mniej oficjalnych spotkań z chińskimi władzami, że liczą, iż Chiny dysponujące rezerwami o wartości 3 bln 200 mld USD, z czego ok. 2/3 ulokowanych właśnie w aktywach dolarowych, wesprą, pod pewnymi warunkami, europejskich bankrutów, kupując na dużą skalę ich obligacje, albo dofinansowując Europejski Fundusz Stabilności Finansowej.
W Europie myślano, że Chiny są poważnie zainteresowane pomocą strefie euro, także we własnym interesie. UE to największy handlowy partner Pekinu. Jednak odnieść można wrażenie, że zapał do ratowania niektórych państw eurolandu szybko w Chinach minął, albo też strategiczne decyzje w tej sprawie jeszcze nie zapadły. Władze Państwa Środka postanowiły dać sobie trochę czasu i chcą zobaczyć, co Europa sama wymyśli aby wydobyć się z tarapatów. Chiny wietrzą szansę na wzmocnienie, dzięki kłopotom UE, swej gospodarczej potęgi, ale z drugiej strony obawiają się, iż zaciskające pasa i zmuszone do oszczędzania zadłużone państwa, ograniczą zagraniczne zakupy, a jak wiadomo, to głównie eksport od lat napędza gospodarkę Państwa Środka. Wprawdzie Chiny chcą go uzupełnić wzrostem wewnętrznej konsumpcji, ale do końca nie zrekompensuje ona ewentualnego dużego spadku wpływów z eksportu.
Część chińskich analityków gospodarczych i polityków uważa, że Chiny, jako państwo nadal rozwijające się, mają wystarczająco wiele własnych kłopotów i nie nadszedł jeszcze czas aby pomagać innym. Chiński wzrost gospodarczy traci ostatnio tempo. Wzrost PKB kraju w 2010 r. wyniósł 10,3 proc. W tym roku będzie niższy. Mówi się o 9,5 proc. Wyższa od przewidywanej będzie inflacja – 5,5 proc., planowano 4 proc. Wzrost cen, zwłaszcza żywności, jest znacznie wyższy i bardzo dokuczliwy dla przeciętnego chińskiego konsumenta.
Nie wiadomo również co wydarzy się na rynku nieruchomości. Ceny są na nim nadal bardzo wysokie, choć po wprowadzeniu polityki „schładzania” już nie rosną tak gwałtownie, lecz widmo krachu wciąż istnieje. Biorąc pod uwagę powyższe przesłanki, sporo racji mają w Chinach ci, którzy uważają, że spieszyć Europie z pomocą jest za wcześnie, tym bardziej, iż jak dodają, kryzys w strefie euro ma charakter systemowy. Nigdy bowiem – twierdzą analitycy z Pekinu -- nie da się pogodzić 17 różnych budżetów w ramach jednej polityki pieniężnej. Wątpliwości nie pozostawił też kilka dni temu chiński wiceminister spraw zagranicznych Fu Ying mówiąc, aby nie oczekiwano, że jego kraj przeznaczy część swych rezerw na ratowanie zadłużonych europejskich gospodarek.
Jednak słychać w Chinach także opinie przeciwne, które przytaczają tutejsze media. Ich autorzy twierdzą, że Europie trzeba pomóc, zaś obecna sytuacja jest dobrą okazją do postawienia UE twardych warunków. Zaliczają do nich: większe otwarcie przed Chinami unijnego rynku, liberalizację przepisów odnośnie transferu do Państwa Środka najnowszych technologii oraz uznanie przez Zachód gospodarki chińskiej za w pełni rynkową. Dodać jednak trzeba, że Europa, która jeszcze kilka miesięcy temu wydawała się wyczekiwać na chińskie pieniądze z utęsknieniem, też jakby straciła zapał, zdając sobie sprawę z faktu, że ceną za ewentualną chińska pomoc, będzie utrata gospodarczej, a częściowo także, politycznej suwerenności.
Tu w Pekinie dominuje teraz pogląd, że Unia Europejska sama musi znaleźć sposób na to jak ratować wspólną walutę i gospodarki zbankrutowanych de facto państw, lub tych, które znalazły się na krawędzi bankructwa. Chiny cierpliwie czekają na rozwój wydarzeń i same bacznie przyglądają się swej gospodarce, której tempo wzrostu wyraźnie słabnie. Może okazać się, że zgromadzone oszczędności będą musiały wykorzystać na własne potrzeby.
>>>>
Komuna jak wiemy zawsze spieszy pomagac ... wepchnac kraj do grobu ...
Chińskie linie lotnicze nie chcą kupować pozwoleń UE na emisję CO2
Największe chińskie linie lotnicze poinformowały, że nie będą płacić za unijne pozwolenia na emisję CO2 w Europie. Od 1 stycznia taki obowiązek mają wszyscy przewoźnicy, których samoloty startują lub lądują na europejskich lotniskach.
Linie lotnicze obsługujące loty z i do UE muszą kupić w 2012 r. na unijnym rynku handlu emisjami (Systemu Handlu Emisjami - ETS) ok. 15 proc. pozwoleń na emisję CO2, a resztę dostaną darmo. Przepisy te - jako niezgodne z prawem międzynarodowym - zaskarżyły amerykańskie linie lotnicze. Jednak Trybunał Sprawiedliwości UE pod koniec grudnia ub.r. odrzucił zarzuty amerykańskich linii lotniczych, argumentując, że unijny system handlu emisjami CO2 w lotnictwie nie narusza prawa międzynarodowego.
Oprócz amerykańskich linii lotniczych, nowe przepisy skrytykowały Indie, Kanada i Chiny. Te ostatnie, tak jak amerykańskie linie, zapowiadały zaskarżenie unijnych przepisów.
Jak informuje w czwartek BBC, Chai Haibo z Chińskiego Stowarzyszenia Transportu Lotniczego (CATA), powiedział, że linie należące do stowarzyszenia "nie będą współpracować" w kwestii ETS. CATA reprezentuje cztery najważniejsze chińskie linie lotnicze: Air China, China Southern Airlines, China Eastern Airlines i Hainan Airlines.
- CATA w imieniu chińskich linii lotniczych, jest zdecydowanie przeciwne niewłaściwym praktykom UE jednostronnego zmuszania międzynarodowych linii lotniczych do udziału w ETS - powiedział w czwartek Chai Haibo cytowany przez BBC.
Z kolei agencji Reutera powiedział, że Chiny nie będą współpracować z Unią Europejską w ramach ETS, więc chińskie linie lotnicze nie będą nakładać dodatkowych opłat na klientów.
CATA szacuje, że ETS będzie kosztować chińskie linie lotnicze 800 milionów juanów (123 mln euro) w pierwszym roku i ponad trzykrotnie więcej w 2020 roku. Chiny ostrzegają, że mogą wprowadzić środki odwetowe w stosunku do opłaty wyrównawczej.
Jednocześnie BBC podaje, że linie lotnicze, które nie będą respektować nowych ustaleń mogą zostać ukarane grzywną, a nawet może być wydany zakaz latania do regionu.
KE wyliczyła niedawno, że w skutek nowych przepisów bilety na trasach transatlantyckich mogą podrożeć od 2 do 12 euro.
Niemiecka Lufthansa, w poniedziałek zapowiedziała, że przerzuci na pasażerów spodziewane koszty zakupu za 130 mln euro zezwoleń na emisję spalin zgodnie z nowym systemem ETS. Przewoźnik zapowiedział dodanie kosztów nowego unijnego Systemu Handlu Emisjami ETS do dopłaty paliwowej.
Międzynarodowego Zrzeszenia Przewoźników Powietrznych (IATA), oszacowało, że roczne koszty ETS dla branży lotniczej wyniosą w tym roku 900 mln euro, a w 2020 r. - 2,8 mld euro.
Płaceniu za pozwolenia sprzeciwia się też 26 krajów zrzeszonych w Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego (ICAO), poza USA i Chinami są to także Rosja, Brazylia i Indie. Wcześniej KE wskazywała, że ICAO od wielu lat nie jest w stanie wypracować międzynarodowych środków obniżania emisji w lotnictwie.
Europejski system handlu emisjami (ETS) istnieje od 2005 r. Początkowo obejmował wyłącznie naziemne instalacje przemysłowe.
>>>>>
HEHE ! Nie chca palcic debilnych haraczy na UE w walce z ociepleniem ktorego nie ma . Jest to obled umyslowy euro-towarzyszy poriwnywalny z radzieckimi planami zamiany Syberii na wielkie pole zboża ! Te systemy sa jednakowo obledne bo tego samego ducha (zlego ) ...
Chińskie linie lotnicze nie będą spełniać norm UE
Rząd chiński zabronił swoim liniom lotniczym przystąpienia do opracowanego przez UE programu przewidującego obciążenie przewoźników lotniczych opłatami za 15 proc. emitowanego przez ich samoloty do atmosfery dwutlenku węgla - poinformowała w poniedziałek oficjalna agencja Xinhua.
Przy pomocy tej opłaty, która zaczęła obowiązywać 1 stycznia, UE chce przyczynić się do walki z globalnym ociepleniem klimatu. Emitowany przez silniki lotnicze dwutlenek węgla jest jednym z głównych tzw. gazów cieplarnianych powodujących to zjawisko. Opłata ma dotyczyć wszystkich przewoźników, których samoloty wykonują loty do i z Europy a także m. in. zakładów przemysłowych. Przewoźnikowi, który nie dostosuje się do nowych wymogów grożą kary grzywny a w wypadku powtarzających się naruszeń - zakaz korzystania z lotnisk UE.
Zdaniem Pekinu, inicjatywa UE sprowadza się do "niesprawiedliwej bariery handlowej". W ten sposób Chiny przyłączyły się do kilkunastu innych krajów, m. in. Rosji, USA i Indii, które wystąpiły przeciwko tej inicjatywie. Reuters zauważa, że decyzję podjęto na krótko przed zapowiedzianym szczytem UE-Chiny oraz w okresie, w którym kraje strefy euro po cichu liczą na pomoc Pekinu w walce z gnębiącym ich kryzysem zadłużeniowym.
>>>>>
Nikt na swiecie nie spelnia oblednych norm UE sluza one tylko i wylacznie niszczeniu Europy ktora stracila juz dawno wszelkie szanse ekonomiczne . I nie podniesie sie dopoki nie zlikwiduje Brukseli . Albo Bruksela albo Europa . KTO KOGO WYKONCZY ! Nie ma wiekszego wroga Europy niz UE !
Zaskakująca propozycja. Chiny pomogą Europie?
Chiny są gotowe w większym stopniu zaangażować się w znalezienie rozwiązania kryzysu zadłużenia w Europie - ogłosił we wtorek chiński premier Wen Jiabao, otwierając szczyt UE-Chiny w Pekinie.
Uczestniczy w nim też przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Wen zaznaczył, że UE i Chiny są strategicznymi partnerami, a współpraca leży w ich interesie. - Musimy współpracować, żeby wysłać światu pozytywny sygnał - mówił.
- W gestii Chin jest podjęcie odpowiednich decyzji dotyczących wkładu w stabilność strefy euro - odparł Wenowi Van Rompuy.
Z kolei Barroso zapewnił, że Europa uczyni wszystko, by przywrócić zaufanie.
Chiny "są pewne swojej własnej przyszłości" i mają nadzieję, że "także Europa utrzyma stabilność i dobrobyt" - powiedział z kolei Wen.
Pekin kilkakrotnie wyrażał chęć udziału w Europejskim Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) i mającym go zastąpić w lipcu Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym (EMS). Celem tych mechanizmów ratunkowych jest rozwiązanie kryzysu zadłużeniowego strefy euro. Jednak przedstawiciele władz Chin, których rezerwy dewizowe szacowane są na 3,2 bln dolarów, nigdy nie podawali konkretnych danych w sprawie swojego wkładu.
Otwierając szczyt Van Rompuy zwrócił się do Pekinu o większe otwarcie chińskiego rynku dla Europejczyków. - Konieczna jest gra na równych warunkach, lepszy dostęp unijnych przedsiębiorstw do chińskiego rynku i lepsza ochrona praw własności - powiedział.
Podkreślał, że stosunki UE i Chin "są solidne". - Przebyliśmy długą drogę od utworzenia naszego strategicznego partnerstwa w 2003 r., ale nadal jest ogromny potencjał - mówił szef Rady Europejskiej.
Jego zdaniem gospodarka chińska i UE są tak silnie powiązane, że "zmiana stopy wzrostu jednego z dwóch strategicznych partnerów ma bezpośredni i namacalny wpływ na drugiego".
Wśród tematów, które poruszane będą na dwudniowym szczycie, agencja AP wymienia sytuację w Syrii i Iranie, a także unijne plany pobierania od linii lotniczych opłat za emisję dwutlenku węgla. Wen Jiabao poinformował także, że Chiny są "gotowe do podjęcia dialogu na wszystkie tematy, w tym te dotyczące praw człowieka".
>>>>
No tak rozmowa bedzie wygladala tak :
- Dostaniecie 100 mld jak zamkniecie mordy w kubel na temat Tybetu i praw czlowieka ...
Barroso - Zgoda ! Przybijcie pionę !
A do Rymupja i ashton .
- Ale swietny dil ubilismy !
I tak euro prostytutki tadycyjnie sie sprzedadza za kase . A te 100 mld to nie starczy na jedna transze dla Grecji bo tam trzeba juz cykac po 200 mld na raz !
UE moze powalczyc o prawa czlowieka ale na Wegrzech ! Tamten rezim jest wyjtkowo okrutny . Nie to co Pekin czy Moskwa ! A wiec zycze wam smacznego w kontaktach z tymi kloaczniakmi ...
TFU !
Zaskakująca propozycja. Chiny pomogą Europie?
Chiny są gotowe w większym stopniu zaangażować się w znalezienie rozwiązania kryzysu zadłużenia w Europie - ogłosił we wtorek chiński premier Wen Jiabao, otwierając szczyt UE-Chiny w Pekinie.
Uczestniczy w nim też przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy i szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso. Wen zaznaczył, że UE i Chiny są strategicznymi partnerami, a współpraca leży w ich interesie. - Musimy współpracować, żeby wysłać światu pozytywny sygnał - mówił.
- W gestii Chin jest podjęcie odpowiednich decyzji dotyczących wkładu w stabilność strefy euro - odparł Wenowi Van Rompuy.
Z kolei Barroso zapewnił, że Europa uczyni wszystko, by przywrócić zaufanie.
Chiny "są pewne swojej własnej przyszłości" i mają nadzieję, że "także Europa utrzyma stabilność i dobrobyt" - powiedział z kolei Wen.
Pekin kilkakrotnie wyrażał chęć udziału w Europejskim Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF) i mającym go zastąpić w lipcu Europejskim Mechanizmie Stabilizacyjnym (EMS). Celem tych mechanizmów ratunkowych jest rozwiązanie kryzysu zadłużeniowego strefy euro. Jednak przedstawiciele władz Chin, których rezerwy dewizowe szacowane są na 3,2 bln dolarów, nigdy nie podawali konkretnych danych w sprawie swojego wkładu.
Otwierając szczyt Van Rompuy zwrócił się do Pekinu o większe otwarcie chińskiego rynku dla Europejczyków. - Konieczna jest gra na równych warunkach, lepszy dostęp unijnych przedsiębiorstw do chińskiego rynku i lepsza ochrona praw własności - powiedział.
Podkreślał, że stosunki UE i Chin "są solidne". - Przebyliśmy długą drogę od utworzenia naszego strategicznego partnerstwa w 2003 r., ale nadal jest ogromny potencjał - mówił szef Rady Europejskiej.
Jego zdaniem gospodarka chińska i UE są tak silnie powiązane, że "zmiana stopy wzrostu jednego z dwóch strategicznych partnerów ma bezpośredni i namacalny wpływ na drugiego".
Wśród tematów, które poruszane będą na dwudniowym szczycie, agencja AP wymienia sytuację w Syrii i Iranie, a także unijne plany pobierania od linii lotniczych opłat za emisję dwutlenku węgla. Wen Jiabao poinformował także, że Chiny są "gotowe do podjęcia dialogu na wszystkie tematy, w tym te dotyczące praw człowieka".
>>>>
No tak rozmowa bedzie wygladala tak :
- Dostaniecie 100 mld jak zamkniecie mordy w kubel na temat Tybetu i praw czlowieka ...
Barroso - Zgoda ! Przybijcie pionę !
A do Rymupja i ashton .
- Ale swietny dil ubilismy !
I tak euro prostytutki tadycyjnie sie sprzedadza za kase . A te 100 mld to nie starczy na jedna transze dla Grecji bo tam trzeba juz cykac po 200 mld na raz !
UE moze powalczyc o prawa czlowieka ale na Wegrzech ! Tamten rezim jest wyjtkowo okrutny . Nie to co Pekin czy Moskwa ! A wiec zycze wam smacznego w kontaktach z tymi kloaczniakami...
TFU !
Chińskie firmy przenoszą produkcję do Europy
Chińskie firmy przenoszą produkcję do Europy. Wyroby europejskie są bowiem lepiej przyjmowane przez konsumentów.
Jak podają chińskie portale internetowe, Chińczycy wykazują duże zainteresowanie inwestycjami zagranicznymi, które uruchomią produkcję pod znanymi markami. W odczuciu konsumentów, wyroby chińskie są mniej wartościowe niż ich europejskie odpowiedniki. Nadwyżka chińskiego handlu zagranicznego wynosi 3,2 bln dolarów. Część z niej przeznaczona jest na zakup obligacji państw, z którymi kraj ten prowadzi ożywiony handel, głównie z USA i krajami europejskimi. Ostatnio, oprócz bezpośrednich zakupów interwencyjnych papierów dłużnych swoich partnerów handlowych, Chińczycy zainteresowali się inwestycjami w branże przemysłowe, dające perspektywę wyrobu markowych produktów.
Jedna z największych firm motoryzacyjnych w Chinach, Great Wall Motor Co. w lutym 2012 r. rozpoczęła produkcję samochodów osobowych. Jest to pierwszy chiński zakład montażu samochodów na terenie Unii Europejskiej. Firma funkcjonuje na zasadzie joint venture z lokalnym producentem, Litex S.A. Na początku przewidywana jest produkcja na rynek wewnętrzny, ale w niedługim czasie producent planuje ekspansję na inne rynki europejskie. Samochody wyprodukowane w Bułgarii obłożone są zerową stawką celną na terenie Unii Europejskiej.
We Francji, koło miejscowości Chatel powstaje chiński park przemysłowy. Wartość inwestycji szacowana jest na sumę około pół miliarda euro. Największą inwestycją jest montownia samochodów. W zlokalizowanych tam zakładach zatrudnieni są głównie słabo opłacani pracownicy chińscy. Docelowe zatrudnienie szacowane jest na około 4000 ludzi. Dla Chińczyków jest to lokalizacja nie do przecenienia, bowiem produkowane tam samochody będą miały metrykę „Made in France”.
Cieszące się wysoką renomą wyroby „Made in Europe” są wielokrotnie droższe od produkowanych w Chinach. Sami Chińczycy zdają sobie sprawę, że jeszcze długo trudno będzie zdjąć z ich rodzimych wyrobów plakietkę taniej tandety. Przeniesienie produkcji do Europy ma pomóc w osiągnięciu tego celu.
Chińczycy od pewnego czasu przestali być zainteresowani wyłącznie produkcją artykułów konsumpcyjnych. Coraz większym zainteresowaniem cieszą się inwestycje w infrastrukturę innych krajów. Są to zazwyczaj przedsięwzięcia, które przynoszą mniejsze zyski i rozłożone w długim czasie, ale za to pewne. Wyraźnie widać większą aktywność firm chińskich na rynku budowy lotnisk, portów, linii kolejowych i autostrad. Przykładem takiej inwestycji może być wykupienie udziałów w londyńskiej firmie Thames Water, monopolisty w zakresie usług wodociągowych i kanalizacyjnych.
>>>>
I tak to pekinscyradzieccy pozeraja euro-radzieckich . Coraz mniej niebieskiego coraz wiecej czerwonego . Gwiazdy te same ...
Chińczycy protestują przeciw opłatom za emisję CO2
Chińskie Linie Lotnicze zagroziły wstrzymaniem kontraktów na dostawy Airbusów. Jest to forma presji na władze EU, by wycofały się z wprowadzenia opłat za emisję CO2 przez samoloty pasażerskie. Przedstawiciel Airbusa sprzyja chińskim postulatom.
Chińska branża lotnicza protestuje przeciw unijnym dyrektywom, dotyczącym pobierania opłat za emisję CO2 na terenie EU. W ramach nacisku na państwa unijne chińscy przewoźnicy zatrzymali zamówienie samolotów Airbus wartości przynajmniej 12 mld USD. Mają nadzieję, że w ten sposób uda się wywrzeć presje na władze Unii, które pod naciskiem producentów samolotów zawieszą pobieranie opłat. Przedstawiciel Airbusa stwierdził, że kontrakt zakupu 35 sztuk samolotów pasażerskich A330 przez chińskie firmy lotnicze już został zawieszony. Kolejny zakup 10 maszyn typu A380 dla linii lotniczych z Hong Kongu również został chwilowo wstrzymany. Wartość obu zamówień szacowana jest na sumę 12 mld USD. Obecnie chińscy najwięksi przewoźnicy: Air China, China Southern, China Eastern, Hainan Airlines i Sichuan Airlines mają 86 samolotów Airbus A330.
Dyrektor Generalny firmy Airbus, Tom Enders, wyraził zaniepokojenie z powodu wprowadzenia przez władze EU opłaty za emisję CO2. Uważa on, że obecne rozporządzenia, służące ochronie środowiska naturalnego mogą wywołać niezdrową konkurencję i walkę handlową między UE i innymi krajami świata. Przedstawiciel Air China, analizując tę wypowiedź stwierdził, że głos zarządu Airbusa jest właściwym sygnałem i powinien wpłynąć na zmianę decyzji władz unijnych w sprawie emisji CO2 przez samoloty pasażerskie. Od 2012 roku linie lotnicze obsługujące loty na terenie EU są zmuszone do wykupienia na unijnym rynku handlu emisjami (ETS) około 15 proc. pozwoleń na emisję CO2. Pozostałą część na razie dostają za darmo. W latach 2013 do 2020 przewidziano, że przewoźnicy dostaną ok. 82 proc. darmowych pozwoleń. Linie lotnicze opłaty te przerzucają na pasażerów i w związku z tym bilety podrożeją od 2 do 12 euro. Przewoźnicy, którzy posiadają przestarzałe samoloty mogą skorzystać ze specjalnego funduszu unijnego na modernizację floty. Przepisy dotyczą 27 państw członkowskich UE, jak również Norwegii, Islandii i Liechtensteinu.
>>>>
Jak widzicie tylko UE bedzie walczyc z ociepleniem bo nie ma glupich . I sie wykonczy . Na szczescie ! Dosc rzadow ciemniakow ...
Chińczycy próbują zdominować gospodarkę Bałkanów
Chińczycy zwiększają inwestycje w motoryzację bułgarską, przemysł wydobywczy w Albanii, energetykę Serbii i w infrastrukturę handlową z Turcją. Według Amerykańskiego Centrum Badań Strategicznych, Bałkany są osią nowożytnego „Jedwabnego Szlaku".
Według informacji gazety Huanqiushibao, największe chińskie inwestycje w 2011 roku miały miejsce w Rumunii (2,6 mld euro), Chorwacji (1,1 mld euro) i Bułgarii 630 mln euro). Kontaktom gospodarczym towarzyszy stałe zacieśnianie związków politycznych. W końcu marca Chiny odwiedził premier Albanii, Sali Berisha. Na mocy porozumienia międzypaństwowego, podpisanego w czasie wizyty, w Albanii otwarte zostaną nowe strefy wolnego handlu dla chińskich inwestorów. Obie strony wyraziły chęć dalszego zacieśniania wzajemnych kontaktów gospodarczych i kulturalnych. Albańczycy zadeklarowali gotowość wprowadzenia do programu nauczania języka chińskiego, jako drugiego obowiązkowego języka obcego.
Kosowo ostatnio znalazło się również w centrum zainteresowania biznesu chińskiego. Działają tam już 454 przedsiębiorstwa chińskie. W 2011 roku 9 proc. eksportu Kosowa przeznaczone było na rynek Chin. Stanowi to prawie dwukrotny wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim.
Jedną z największych inwestycji chińskich na Bałkanach jest budowa montowni samochodów firmy Geat Wall Motor Co. W lutym 2012 z taśmy nowych zakładów zjechały pierwsze samochody. Na początku przewidywana jest produkcja na rynek wewnętrzny, ale w niedługim czasie producent planuje ekspansję na inne rynki europejskie.
Nowym kierunkiem inwestycji chińskich są duże projekty infrastrukturalne. Zazwyczaj są to przedsięwzięcia, które przynoszą mniejsze zyski i rozłożone w długim czasie, ale za to pewne. Wyraźnie widać większą aktywność firm chińskich na rynku energetyki, budowy lotnisk, portów, linii kolejowych i autostrad.
Przykładem takiej działalności może być inwestycja w energetykę Serbii i wykupienie udziałów w londyńskiej firmie Thames Water, monopolisty w zakresie usług wodociągowych i kanalizacyjnych.
>>>>>
Ekspansja pekinczykow jest coraz bardziej bezczelna i wszyscy musza sobie odpowiedziec na pytanie jak z tym skonczyc . Chyba nikt nie chce aby razem z gospodarka tarfily tutaj tamtejsze wzorce ustrojowe . Ale UE tak zniszczyla Europe ze nawet nie jest zdolna do oporu .
Chińczycy rozpoczynają poszukiwanie ropy na spornych terenach morskich
Chińska platforma wiertnicza rozpoczęła przed kilku dniami prace na spornych terytoriach obszaru Morza Południowochińskiego. Poszukiwania ropy i gazu są kluczowym elementem chińskiej polityki energetycznej, ale zaogniają konflikt z Wietnamem i Filipinami.
Chińska platforma o symbolu "981" rozpoczyna zakrojone na szeroką skalę prace poszukiwawcze złóż ropy naftowej i gazu ziemnego - podało niezależnie kilka społecznościowych portali internetowych. Na spornych terytoriach odkryto bogate złoża tych surowców. Zdaniem ekspertów z China National Oil Offshore, firmy wykonującej odwierty, w przypadku znalezienia ropy naftowej opłacalna będzie jej eksploatacja, ale jeśli będzie to tylko gaz ziemny przedsięwzięcie może nie być rentowne.
Dla chińskiej gospodarki, w ponad połowie uzależnionej od importu tych surowców, zasoby szacowane na około 30 mld ton ropy i 16 trylionów metrów sześciennych gazu są wielką szansą na poprawę bezpieczeństwa energetycznego.
Rozpoczęcie prac wiertniczych nastąpiło po wycofaniu się amerykańskiej marynarki wojennej z tych rejonów. Tym samym Chiny stały się niekwestionowanym hegemonem na spornych regionach.
Ponad 70 proc. złóż surowców energetycznych w rejonie Morza Wschodniochińskiego znajdują się na głębokości poniżej 2000 m od poziomu morza. Na podobnych głębokościach eksploatowane są złoża tylko w trzech innych regionach świata - tak zwanym złotym trójkącie: w Zatoce Meksykańskiej, Brazylii i Zachodniej Afryce.
Platforma "981" została wybudowana przez chińską stocznię w ciągu 3 lat kosztem 10 mld dolarów. Jest w stanie prowadzić eksploatację złóż na głębokości do 3000 metrów.
Z Pekinu Jacek Wan
>>>>
A wiec agresja Pekinu na nie swoje ziemie . To jest karj bandycki . Przypomne ze oni NIE UZNAJA GRANIC ! Tak ! Jak Hitler !
Huawei zaprzecza korzystaniu z chińskich dotacji w podboju światowych rynków
Huawei Technologies Co Ltd, drugi co do wielkości producent sprzętu telekomunikacyjnego na świecie, zaprzecza korzystaniu z chińskich dotacji w celu zdobycia udziałów w globalnym rynku, po tym jak amerykańscy politycy i unijni urzędnicy oskarżyli firmę o nieuczciwą konkurencję.
-Reuters
Huawei oraz jego pochodzący z tego samego miasta rywal ZTE Corp znalazły się pod lupą amerykańskich parlamentarzystów i Komisji Europejskiej, twierdzących iż obie firmy mają dostęp do dotacji, które pomagają im wygrywać przetargi na kontrakty dzięki niższym ofertom cenowym niż te składane przez zachodnich konkurentów.
Obie spółki błyskawicznie wywalczyły sobie w ciągu ostatnich kilku lat silną pozycję, zdobywając kontrakty od wiodących operatorów telekomunikacyjnych, depcząc w niektórych przypadkach po piętach takim europejskim rywalom, jak Ericsson, Alcatel Lucent SA i Nokia Siemens Networks .
„To nieprawda, że Huawei korzysta z subsydiów, by zdobyć udziały w rynku,” zapewniła w udzielonym w Sankt Petersburgu wywiadzie dla Reutersa szefowa globalnego zarządu Huawei, Chen Lifang.
„Otrzymujemy dotacje zgodnie z prawem. Podobnie jak kraje europejskie, również Chiny subsydiują działalność powiązaną z R&D (badania i rozwój),” powiedziała Chen, która jest członkiem 13-osobowego zarządu.
Huawei, wraz plasującym się na piątym miejscu w światowym rankingu producentów sprzętu telekomunikacyjnego ZTE, zaprzeczył przyjęciu w tym roku nielegalnych dotacji, ale po raz pierwszy członek zarządu tej firmy wypowiedział się w tej sprawie.
Szef komisji do spraw wywiadu amerykańskiej Izby Reprezentantów powiedział w tym tygodniu, że oprócz dochodzenia w sprawie dotacji pojawić się mogą propozycje przepisów regulujących działania dotyczące wszelkich zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego.
Unijni dyplomaci oznajmili w maju, że wspólnota handlowa chciałaby podjąć działania przeciwko Huawei oraz ZTE w sprawie otrzymywania przez nie nielegalnych subsydiów państwowych, które pozwalają im sprzedawać swe urządzenia po niższych cenach.
Analitycy twierdzą, że chińscy producenci sprzętu telekomunikacyjnego otrzymywali również wsparcie od banków państwowych, takich jak China Development Bank, który udzielał niskooprocentowanych pożyczek na projekty infrastruktury sieciowej w krajach rozwijających się.
Chen wyśmiała plotki, iż Huawei nie musiał spłacać tych pożyczek.
„Nasi konkurenci nawet rozpuszczają plotki, że nie musieliśmy spłacać tych kredytów. To niemożliwe i nieprawdziwe,” oznajmiła w piątek wieczorem.
Wyjaśniła, że Huawei zwykle współpracował z chińskimi oraz zagranicznymi bankami w finansowaniu projektów i kredytowaniu, pilnując przejrzystości tych operacji.
Huawei pożyczył w zeszłym roku od banków $4,6 mld, przy czym ponad 70 procent tej kwoty pochodziło od zagranicznych banków, zaś niecałe 20 procent od chińskich pożyczkodawców, poinformowała Chen.
„Te banki zazwyczaj dokonują odpowiedniej wyceny ryzyka zanim udzielą kredytu. Wszystkie te pożyczki były także badane przez audytora.”
Huawei z powodzeniem sprzedaje swój sprzęt telekomunikacyjny w Europie oraz krajach rozwijających się Azji i Afryki, zwiększając udziały w segmentach telefonii komórkowej i przedsiębiorczym.
W Rosji, na przykład, Huawei współpracuje blisko z wiodącymi operatorami i prowadzi negocjacje w sprawie dostarczenia urządzeń do obsługi mobilnej technologii 4G LTE, mówi Xiong Lening, szef oddziału Huawei w tym kraju.
Tymczasem najbardziej dochodowy rynek amerykański pozostaje nieuchwytny dla pochodzącej z Shenzhen firmy, którą założył jej obecny prezes Ren Zhengfei.
Ren, który również przebywa w tym tygodniu w Rosji, biorąc udział w branżowej imprezie, jest byłym wojskowym, który został zwolniony ponad 20 lat temu z Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej w ramach redukcji etatów.
Huawei oraz ZTE nie zostały dopuszczone kilka lat temu do udziału w przetargu na projekt sieciowy amerykańskiego operatora Sprint Nextel Corp z powodu obaw o bezpieczeństwo narodowe.
Całkiem niedawno, Huawei nie pozwolono na złożenie oferty w wartym $38 mld przetargu australijskiej sieci National Broadband Network ze względu na obawy o bezpieczeństwo cyfrowe.
„To miała być typowo handlowa transakcja, ale USA lubią mieszać sprawy gospodarcze z polityką, ponieważ Huawei ma korzenie w Chinach,” stwierdziła Chen, która związała się z Huawei w 1995.
„Nasza konkurencja także wykorzystuje tę sytuację, by popsuć nam wizerunek.”
Huawei zaprzecza wszelkim powiązaniom z chińską armią.
Po latach gwałtownej ekspansji i zdobywania udziałów w rynku sprzętu telekomunikacyjnego oraz telefonii komórkowej dzięki agresywnej polityce marketingowej i cenowej, pozycja Huawei została niedawno nadwyrężona pojawiającymi się plotkami o masowych zwolnieniach.
Chen zaprzeczyła tym doniesieniom.
„Nie zwalniamy ani w Chinach ani w Indiach. W Rosji rozwijamy się i możemy nawet zwiększyć zatrudnienie,” zapowiedziała, ale odmówiła podania więcej szczegółów.
>>>>>
Jak widzicie mamy ekonomike na pol komunistyczna w ktorzej rzadza metne uklady i takie cos ,,podbija'' zachod ...
Chińczycy wykupili jedne z największych złóż rudy żelaza w świecie
Rząd Nowej Zelandii zezwolił w poniedziałek chińskiej grupie inwestycyjnej Hanlong na przejęcie nowozelandzkiego przedsiębiorstwa z branży stalowniczej Sundance Resources, które posiada kopalnie rudy żelaza na terenie Afryki.
Jak podała gazeta ekonomiczna Jinjicankaobao, grupa inwestycyjna Hanlong z Syczuanu za wykupienie akcji firmy Sundance Resources zapłaciła 1,7 mld dolarów. Umowę parafował rząd Nowej Zelandii w maju, ale do 30 czerwca trwać będzie weryfikacja transakcji przez Komisję ds. Kontroli Inwestycji Zagranicznych (FIRB).
W marcu 2011 grupa Hanlong wykupiła 16 proc. akcji nowozelandzkiej Sundance Resources i stała się największym akcjonariuszem tej firmy. Następnie w lipcu ustalono warunki sprzedaży pozostałych 84 proc. akcji, która została obecnie sfinalizowana.
Sundance Resources jest właścicielem 90 proc. jednego z największych na świecie złóż rudy żelaza - Mubara w Kamerunie.
Wzrost kosztów cen surowców energetycznych i ograniczone możliwości wydobycia rudy żelaza we własnym kraju od dwóch lat był bodźcem do przenoszenia produkcji za granicę. Chińczycy przejęli kilka hut na świecie - w Australii, Afryce, jak również w Polsce (Huta ISD Częstochowa).
>>>>
Debile oddaja ekonomie piekinskim bestiom . Co za ciule ...
Koreańczycy krytykują chińskie odkrycia "przedłużające" Chiński Mur
Historycy koreańscy krytykują archeologów chińskich, którzy odnaleźli ślady muru chińskiego, mające świadczyć o tym, że w całości mierzył 22 tys. km długości. Nazywają to zagrywką polityczną, mającą na celu uwiarygodnić historyczne pretensje terytorialne Chin.
Emocje wywołały ostatnie odkrycia chińskich archeologów na terenie zachodniego Sinkiangu zamieszkanego przez Ujgurów.
W świetle najnowszych badań Mur Chiński mógł mieć nawet prawie 22 tys. km długości. Przeciw takiej interpretacji ostro zaprotestowali naukowcy południowokoreańscy, którzy uznali to za próbę udowodnienia długotrwałego protektoratu Chin nad sąsiednimi prowincjami zamieszkanymi przez inne narodowości.
Koreańczycy ostrzegają również przed próbą wydłużenia muru na terytorium Korei Południowej, o czym ma świadczyć rozpoczęcie prac chińskich archeologów na terenach przygranicznych - donosi południowokoreańska gazeta "Dzung-ang Ilbo".
Chińscy historycy odpowiadają, że od wieków Chiny były państwem wielonarodowym i część wielkiego muru budowały w swoim interesie mniejszości znajdujące się pod protektoratem Chin – w tym państwo Kogurjo (historyczna nazwa jednego z głównych państw koreańskich).
Chiński Mur wpisany został na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO w 1987 roku, a w roku 2007 ogłoszono go jednym z siedmiu nowych cudów świata. Jego długość oceniano wtedy na 6 300 km. W 2009 roku po zakończeniu pierwszego etapu prac archeologicznych odnaleziono jego dalszą część, prowadzącą do ruin stolicy państwa Kogurjo (obecnie Dandong w prowincji Liaoning w północno-wschodnich Chinach) i wtedy jego długość została skorygowana na 8 851 km.
Początki Wielkiego Muru powstały w Okresie Walczących Królestw (około VII wieku p.n.e.). Częściowo składał się z umocnień ziemnych, a w dużej części z barier naturalnych, jak góry i woda.
Miał on za zadanie chronić państwo przed najazdami hord stepowych z terenów Mongolii. W III wieku p.n.e. pierwszy cesarz Chin zarządził budowę muru, przy którego budowie zginęło około miliona ludzi. W późniejszym okresie, za czasów kolejnych dynastii cesarskich, mur był nadal konserwowany, ale jego znaczenie militarne poważnie zmniejszyło się; służył bardziej jako baza wypadowa na tereny leżące poza granicami Chin, niż pełnił funkcję obronną.
>>>>
Jak widzicie rzekome odkrycia ,,muru'' sa tylko hucpa propagandowa aby uzasadnic bestialstwo Pekinu . A zachodnie matoly przepisuja te brednie jako ,,naukowe''...
Tymczasem w Chinach pojecie historii jako prawdy o przeszlosci jest nieznane . Owszem wszedzie sa goscie majstrujacy przy historii . Ale w kegu cywilizacji Kościoła jest definicja prawdy i poszukiwania jej . Gdzie indziej NIEZNANE !!! Korea Pld to kraj w duzej mierze wychowany przez Kościół . W czolowce katolickich kosciolow Azji . I oni jak widac dobrze wiedza czym jest historia ... Zreszta sam igladjac ich publikacje o historii wojny koreanskiej bylem zszokowany perefekjonizmem . Po obejrzeniu ksiaki wiedzialem juz WSZYSTKO . Zadne pytanu sie nie nasuwaly . Bo opis byl . Statystyki byly zdjecia byl dokumenty byly . Ja nie znalzalem takiej perfekcji na zachodzie . Bo albio autor opisuje wojne i w koncu sie zastanawiam . No dobrze ale ile ich bylo ? Jakie sily ? I trzeba szukac w innej ksiazce. Albo w innej trzeba szukac dokumentow . A tu juz jest !
Dlatego jesli chodzi historie Chin to najlepiej czytac historykow koreanskich . Nie dosc ze fachowcy to rzetelni . Natomiast wydawnictwa Pekinu trzeba traktowac jako radziecka propagnde ...
Chińczycy chcą kupować europejskie firmy przeżywające kryzys
Prezes koncernu kolejowego CSR, Zhao Xiaogang w wywiadzie dla gazety Zhongguoribao powiedział, że przyszedł najlepszy czas dla firm chińskich na rozpoczęcie analizy zakupu dobrych europejskich przedsiębiorstw przeżywających kryzys.
Obecnie nawet dobre przedsiębiorstwa europejskie odczuwają skutki kryzysu finansowego i mają problemy z pozyskiwaniem kapitału. Być może jest to już odpowiedni moment na ich przejęcie przez inne podmioty - stwierdził prezes Zhao w wywiadzie zamieszczonym na stronach internetowych gazety.
Po odpowiednich badaniach specjalistów wartość firmy jest możliwa do ustalenia, ale perspektywa pogłębiającego się kryzysu w strefie euro może zaburzyć wszelkie szacunki. Według prezesa Zhou przyszedł już odpowiedni czas na dokładną analizę sytuacji, ale na zakupy jest jeszcze za wcześnie.
>>>>
No tak . UE wykonczyla i wpadna pekinczykom jak swieze golabki do gabki ... Tak UE ochronila nas przed ekspansja pekinczykow ...
Zaostrzają się spory terytorialne Chin z Japonią, Wietnamem i Filipinami.
Spory terytorialne między Chinami a Japonią, Wietnamem i Filipinami zaostrzają się od kilku miesięcy. Oprócz działań o charakterze wojskowym Chińczycy nasilają ofensywę dyplomatyczną, ostatnio na szczycie ASEAN w stolicy Kambodży, Phnom Penh.
Na zakończonym w piątek szczycie Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN) Chiny niespodziewanie wprowadziły w ostatnim dniu dodatkowy punkt obrad o bezpieczeństwie Morza Południowochińskiego. Zarówno sekretarz stanu USA Hillary Clinton, jak i szef chińskiej dyplomacji Yang Jiechi w swych wypowiedziach nie poruszali drażliwych kwestii sporów terytorialnych, ale nawoływali do międzynarodowej współpracy w tym ważnym strategicznie regionie Azji. Nawiązując do sprawy spornych wysp Clinton powiedziała tylko, że problem powinien być rozwiązany zgodnie z prawem międzynarodowym i prawem morskim.
Taki komentarz nie rozładowuje oczywiście napiętej sytuacji, ponieważ każda ze stron konfliktu inaczej interpretuje swe historyczne prawa do spornych terenów. Amerykanie próbują jednak zaznaczyć swoją obecność w tym ważnym regionie świata, a z drugiej strony nie chcą drażnić strony chińskiej, dla której jest to sprawa pryncypalna w stosunkach z sąsiadami.
Chiny mają trzy główne ogniska konfliktów terytorialnych w strefie morskiej. Na Morzu Wschodniochińskim z Japonią o wyspy Diaoyu (po japońsku Senkaku), a na Morzu Południowochińskim z Filipinami o wyspy Huangyan (rafa Scarborough) i z Wietnamem o Wyspy Paracelskie i Spratly.
Największe emocje wzbudza ostatnio ofensywa rządu japońskiego, zmierzająca do potwierdzenia japońskiej jurysdykcji nad Diaoyu, które są obecnie własnością prywatną. Rząd w Pekinie podkreśla, że historycznie należą one do Chin, a zostały nielegalnie przekazana Japonii przez rząd USA wraz ze zwrotem okupowanej Okinawy w 1972 roku.
Najwięcej emocji wzbudziła akcja gubernatora Tokio, Shintaro Ishihary, który wybrał się na sporne terytorium i ogłosił składkę społeczną na rzecz odkupienia Diaoyu z rąk prywatnych. Wywołało to burzę protestów w Chinach, ale ostatecznym akcentem zaostrzającym konflikt było oświadczenie premiera Japonii Yoshihiko Nody z 7 lipca o zamiarze upaństwowienia spornych wysp.
W odpowiedzi rzecznik MSZ Liu Weimin oświadczył: - Chińska święta ziemia nie może być dla nikogo przedmiotem handlu. Chiński rząd podejmie wszelkie możliwe środki, aby zapewnić pełną suwerenność i bezpieczeństwo swojego terytorium. W ślad za działaniem rządu organizowane są demonstracje protestacyjne ludności w wielkich miastach Chin, a media nagłaśniają konflikt.
Najnowszym elementem działań o charakterze wojskowym była akcja trzech chińskich okrętów, które 11 czerwca zagrodziły dostęp do Diaoyu japońskim łodziom rybackim i obecnie patrolują ten rejon.
Podniesiony ostatnio na forum szczytu ASEAN problem spornych Wysp Paracelskich, o które upominają się Wietnamczycy, staje się coraz poważniejszy w aspekcie potencjalnych korzyści z eksploatacji bogatych złóż ropy i gazu ziemnego, odkrytych w tym regionie.
W 2011 roku marynarka wojenna Chin otworzyła ogień do wietnamskiej platformy wiertniczej, na której próbowano rozpocząć prace na spornym terenie. W tym samym roku w podobny sposób ostrzeżono wietnamskie łodzie rybackie. Jest to bowiem również jedno z najlepszych łowisk na terenie Azji. Od czerwca bieżącego roku chińska platforma do odwiertów głębinowych rozpoczęła prace w rejonie spornych wysp. Teren patrolowany jest przez chińskie okręty.
Konflikt wokół wysp Huangyan (rafa Scarborough) zaostrzył się, gdy w kwietniu bieżącego roku okręty filipińskiej marynarki wojennej zabroniły chińskim kutrom rybackim dostępu do łowisk, znajdujących się na spornym terenie. W odwecie Chińczycy wysłali swoje okręty, które z małymi przerwami do dziś tam patrolują. 28 czerwca szef dyplomacji filipińskiej Albert del Rosario w czasie oficjalnej wizyty w Japonii szukał wsparcia u japońskiego ministra spraw zagranicznych Koichiro Gemby. Japończycy przychylili się do prośby Filipin i obiecali współpracę w dziedzinie podniesienia bezpieczeństwa na Morzu Południowochińskim. W tym celu zobowiązali się dostarczyć Manili 12 nowoczesnych jednostek patrolowych.
>>>>
No tak pekinskie bestie potwornieja . Jak mowilem potrzebny jest sojusz wojskowy w tym regionie ! To musi byc MUR !
Komisarz UE: Chiny wygrywają wyścig o metale ziem rzadkich na Grenlandii
Grenlandia, autonomiczna część Danii, stała się nowym Eldorado metali ziem rzadkich, które są niezbędne dla nowych technologii. O zasoby wyspy ubiegają się Chiny i UE. W tym wyścigu zaczął wygrywać Pekin - ostrzega unijny komisarz ds. przemysłu Antonio Tajani.
Od 2009 roku Grenlandia korzysta ze zwiększonej autonomii i prawa do kontroli nad swymi zasobami naturalnymi. Wśród surowców mineralnych ma dziewięć z 14 pierwiastków (metali) ziem rzadkich.
Unijne firmy muszą importować większość z tych pierwiastków, aby pokryć swoje zapotrzebowanie. Sprowadzają beryl, ind, platynę oraz metaloidy - antymon, bor, tellur, a z grupy metali przejściowych - kobalt, molibden, niob, ren, tantal, tytan, wanad, skand oraz itr, a także 15 lantanowców (lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb i lutet).
W przyrodzie metale te występują w formie mieszanych minerałów. Lantanowce razem ze skandowcami (itr i skand) określane są zwyczajowo mianem metali ziem rzadkich, ponieważ uważano, że występują one stosunkowo rzadko. Jednak w postaci różnych minerałów są bardziej rozpowszechnione, niż sądzono.
Komisja Europejska uważnie śledzi problematykę metali ziem rzadkich służących do produkcji towarów strategicznych, tak różnorodnych jak żarówki LED, hybrydowe układy napędowe w samochodach, telefony komórkowe i turbiny wiatrowe.
Komisarz Tajani odwiedził Grenlandię 16 czerwca, aby parafować porozumienia w sprawie wykorzystywania mineralnych surowców przez firmy unijne. "Chiński prezydent (Hu Jintao) przyjechał następnego dnia - powiedział Tajani w rozmowie z AFP. - A Chińczycy już działają" - dodał i wyjaśnił, że kupili brytyjską firmę i przysłali dwa tysiące swoich górników.
Tymczasem Europejczycy nadal są w fazie rozmów. "Parafowane w czerwcu umowy będą rozpatrywane przez rządy państw UE we wrześniu" - powiedział Tajani. Europejczycy zobowiązali się "płacić Grenlandii 35 proc. zysków" z koncesji i mają działać wyłącznie na wybrzeżu wyspy.
Mieszkańcy Grenlandii są "bardzo wyczuleni na sprawy ochrony środowiska i dlatego bardzo interesują się praktycznym postępowaniem Unii Europejskiej" - wyjaśnili współpracownicy komisarza. Ale jednocześnie Grenlandia "cierpi z powodu kryzysu" i "potrzebuje pieniędzy".
"Jesteśmy w stanie wojny z Chińczykami o metale ziem rzadkich" - twierdzą osoby z otoczenia Tajaniego. Kwestia ta będzie omawiana na XV szczycie UE-Chiny w Brukseli 20 września.
Obecnie Chiny mają swoisty monopol na pierwiastki ziem rzadkich, ponieważ na swoim terytorium mają 35 proc. ich światowych zasobów. "Na giełdzie w Londynie to oni dyktują ceny" - powiedział jeden ze współpracowników Tajaniego.
UE, USA i Japonia zaskarżyły do Światowej Organizacji Handlu politykę Chin, które ograniczają dostęp do swoich surowców poprzez stosowanie kwot. Równolegle UE dąży do dywersyfikacji dostaw. Podpisała umowy z Unią Afrykańską, Chile, Argentyną i Urugwajem, a wkrótce podpisać ma je z Meksykiem i Kolumbią.
UE ma również punkty na swoją korzyść - twierdzi Tajani. Według niego "badania powinny pomóc w znalezieniu substytutów" pierwiastków ziem rzadkich i w tym kierunku prowadzona jest bardzo aktywna współpraca ze Stanami Zjednoczonymi i Japonią.
Inne rozwiązanie to recykling. "Co roku każdy obywatel UE wyrzuca 17 kilogramów zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. To istna miejska kopalnia" - zaznaczają współpracownicy komisarza.
UE może w końcu wykorzystać także własne zasoby. Wartość tych złóż szacuje się na 100 mld euro. We Francji wydobywać można antymon, beryl i wolfram. Hiszpania i Portugalia również mają duże zasoby.
"Musimy przełamać impas, żeby wyjść z uzależnienia" - powiedział Tajani, który oczekuje na decyzje na najbliższym posiedzeniu ministrów przemysłu państw UE na początku października.
>>>>
Kolejne wielkie osiagniecie UE . Nie Bruksela jeszcze powalczy z gospodraka Europy to pekinczyki zgarna wszystko lacznie z Bruksela ...
Przejmowanie europejskich firm transportowych
Komisja Europejska chce ułatwić biznesmenom spoza Starego Kontynentu przejmowanie europejskich firm transportowych. Taką informację zamieszcza portugalski dziennik Jornal de Negocios
Komisja Europejska chce ułatwić biznesmenom spoza Starego Kontynentu przejmowanie europejskich firm transportowych. Taką informację zamieszcza portugalski dziennik Jornal de Negocios
>>>>
Oczywiscie w ramach ochrony przed Pekinem ...
Chińczycy masowo wykupują Unię Europejską
Cypr przeżywa prawdziwy najazd inwestorów z Chin, którzy wykupują tamtejsze nieruchomości. Powód? Bezwizowa podróż po krajach UE i łatwy dostęp do europejskiego systemu szkolnictwa - pisze "Business Insider". Wszystko za średnio 300 tys. euro.
W samym tylko sierpniu i wrześniu 2012 roku na Cyprze ponad 600 nieruchomości zostało zakupionych przez obywateli Państwa Środka. 90 proc. z tych inwestycji dotyczyło miasta Pafos, które staje się mekką dla Chińczyków.
Posiadając dom na Cyprze młodzi ludzie w łatwy sposób nabywają prawo do bezwizowego ruchu na terenie Unii Europejskiej, a także mogą wysłać dzieci do szkół na terenie UE. Jak wynika z raportu Hurun 2012 aż 85 proc. z Chińskich milionerów chce wysłać swoje dzieci za granicę do szkół.
Dodatkowo na Cyprze Chińczycy mogą urodzić często upragnione drugie dziecko, co w Chinach jest niedozwolone.
Średni koszt nieruchomości na Cyprze dla obywateli spoza UE to około 300 tys. euro. Nabywca musi również udowodnić, że nie był karany, być w dobrej kondycji finansowej, jak również wpłacić do lokalnego banku na co najmniej 3 lata depozyt w wysokości 30 tys. euro.
Prawo do osiedlenia dla obywateli spoza UE w zeszłym roku zaproponowały również Portugalia oraz Irlandia. Wystarczyło kupić nieruchomość wartą więcej niż pewna określona kwota. Podobny krok rozważa Hiszpania.
Zdaniem Francoisa Godementa, zajmującego się sprawami chińskimi w Radzie Europejskiej uważa, że tutaj może narosnąć w pewnym momencie problem i konieczność uregulowania relacji. Podkreśla, że Cypr nie jest w strefie Shengen, ale Portugalia czy Hiszpania już tak i to potencjalnie może stwarzać problemy.
...
Tak UE powstrzymuje ekspansje pekinczykow ...
The Guardian
Kto wykupuje Europę
Nowobogaccy klienci, głównie z Chin i Rosji, wywierają olbrzymi wpływ na europejską turystykę, wykupując nieruchomości w dużych miastach, popularnych kurortach oraz tradycyjnych wiejskich ustroniach.
Plaże, kurorty oraz atrakcje turystyczne Europy przechodzą cichą rewolucję, porównywalną z boomem turystyki zagranicznej, jaki nastąpił w wyniku wprowadzenia zorganizowanych wycieczek w latach 60. Rosjanie już nie przybywają do Europy. Oni już tam są. A wraz z nimi Chińczycy, w coraz większej liczbie.
Rosjanie, Azjaci i Arabowie zmieniają zasady europejskiej turystyki. Nowobogacka klasa średnia z tamtych rejonów świata wykupuje nieruchomości i zajmuje coraz więcej miejsca na plażach, które kiedyś były zarezerwowane dla wczasowiczów z północnej Europy.
Choć liczba turystów z Europy i USA pozostaje na niezmienionym poziomie, to wrażenie robią statystyki dotyczące gości z innych części globu. Liczba Chińczyków odwiedzających Stary Kontynent wzrosła z 5 mln w 1996 roku do 60 mln w 2010 roku. W tym samym okresie liczba przyjeżdżających do Europy Rosjan wzrosła z 12 mln do 40 mln.
Pogrążone w kryzysie państwa południowej Europy znoszą bariery utrudniające przybyszom spoza UE wydawanie u nich pieniędzy. W celu ożywienia swoich rynków nieruchomości takie kraje jak Portugalia, Cypr i Hiszpania oferują nawet prawo stałego pobytu obcokrajowcom, którzy zdecydują się nabyć u nich domy.
- Większość rosyjskich nabywców pochodzi z klasy średniej i dysponuje budżetem rzędu 500 tys. euro - mówi Mike Bridges, wydawca rosyjskiego magazynu dotyczącego nieruchomości "International Residences". - Zwykle nie potrzebują kredytów hipotecznych i płacą w gotówce. Rosyjska gospodarka jest w świetnej kondycji, a klasa średnia jest olbrzymia.
Oto jak wygląda sytuacja w Europie.
>>>>
Tak euro to nie zbawa . Bandziory wykupuja zniszczona eurogospodarke . Niedlugo UE to bedzie kremlowskopekinskie kondominium . ZACHCIALO SIE WAM ZACHODU TO BEDZIE WSCHOD > Jak to bylo ? Jak nie UE to Bialorus ? Wiec Bialorusi nie bedzie bedzie Tybet .
Premier Grecji podczas wizyty w Chinach zabiega o inwestycje
Premier Grecji Antonis Samaras, przebywający z oficjalną wizytą w Chinach, spotkał się w czwartek (czasu miejscowego) z szefem chińskiego rządu, Li Keqiangiem. Po spotkaniu obie strony podpisały porozumienia, m.in. w dziedzinie transportu i telekomunikacji.
Li wyraził nadzieję, że do 2015 roku obu krajom uda się dwukrotnie zwiększyć wymianę handlową oraz ożywić wymianę kulturalną - podała oficjalna chińska agencja Xinhua.
Samaras od środy przebywa w Chinach w towarzystwie licznej grupy biznesmenów i kilku ministrów. Wizyta ma na celu przyciągnięcie chińskich inwestorów do Grecji oraz zawarcie umów handlowych, które pomogłyby ożywić grecką gospodarkę, od kilku lat borykającą się ze skutkami nadmiernego zadłużenia.
Wizyta Samarasa potrwa do niedzieli.
Grecki rząd liczy na to, że w Chinach znajdzie m.in. kupców na państwowe aktywa w ramach prywatyzacji, która była jednym z warunków otrzymania przez Ateny pomocy finansowej od UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Agencja Associated Press przypomina, że państwowa firma żeglugowa China Ocean Shipping Company (COSCO) zainwestowała już m.in. w port w Pireusie.
Chiny mają drugą co do wielkości gospodarkę na świecie. Rząd w Pekinie szacuje, że w najbliższych latach chińskie przedsiębiorstwa zainwestują za granicą ok. 500 miliardów dolarów.
....
Tak Bruksela ochronila Grecje przed pekinska inwazja .
A coz to za bydlaki . Oddadza kraj bamdziorom z Pekinu byle nie wypieprzyc cholernego euro co od razu by uratowalo Grecje !
Chiny zręcznie wykorzystują kryzys w Europie
Chiny zręcznie wykorzystują okazje do dobrych inwestycji, jakie stworzył kryzys w UE i koncentrują się na krajach szczególnie dotkniętych stagnacją, zmuszonych do szybkich prywatyzacji - głosi analiza ośrodka Bruegel specjalizującego się w ekonomii. Potwierdzają to też analizy "Financial Times", według których Chińczycy, inwestując jak dotąd głównie w Afryce, Azji i Ameryce Południowej - w poszukiwaniu bogactw naturalnych - zaczęły się interesować Europą.
Do roku 2010 chińskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Europie były bardzo skromne, ale od tego czasu wzrosły znacząco. W roku 2012 osiągnęły wartość 27 mld euro - czytamy na stronach Bruegel Institute.
Według Bruegela, który powołuje się na dane Deutsche Banku, od 2008 roku do połowy 2014 roku Chiny dokonały w Unii Europejskiej ponad 200 fuzji i akwizycji (M&A), bądź założyły spółki typu joint venture. Większość kontraktów M&A zawarto sektorach: przemysłowym, dóbr konsumpcyjnych, energetyki i surowcowym.
Strategie Pekinu dostosowane są do krajów, w których dokonywane są inwestycje. W Niemczech Chińczycy koncentrują się na przemyśle maszynowym, alternatywnych źródłach energii, czy częściach samochodowych. We Francji ich uwagę przyciągają przede wszystkim dobra konsumpcyjne, zaś w Wielkiej Brytanii bardzo wiele gałęzi przemysłu - ustalił Deutsche Bank.
Najwięcej chińskich inwestycji przyciągnęły Niemcy, po nich Wielka Brytania i Holandia. Po 2012 roku Pekin zainteresował się też Włochami, Grecją, Portugalią i Hiszpanią.
Według analizy "Financial Times" kryzys, który dotknął UE szczególnie w roku 2010 sprawił, że Chiny, inwestujące jak dotąd głównie w Afryce, Azji i Ameryce Południowej - w poszukiwaniu bogactw naturalnych - zaczęły się interesować Europą.
Skierowali swe inwestycje do krajów, które były tak głęboko dotknięte załamaniem gospodarczym, że bardzo chętnie godziły się na szybkie prywatyzacje oraz sprzedawały swe aktywa za stosunkowo niskiego ceny - napisał brytyjski dziennik.
We Włoszech pod koniec 2012 roku 195 małych i średnich przedsiębiorstw (o łącznych dochodach rzędu 6 mld euro i zatrudnieniu sięgającym 10 tys. pracowników) było już własnością chińskich inwestorów, bądź odsprzedały im znaczące udziały.
Chiny zdołały też nabyć udziały całkiem sporych gigantów; w lipcu tego roku państwowa firma Chinese State Grid zainwestowała znaczące sumy we włoskie sieci przesyłowe i kupiła 35 proc. udziałów CDP Reti.
Państwowa agencja zarządzająca chińskimi rezerwami walutowymi SAFE zainwestowała około 2 mld w koncerny energetyczne ENI i ENEL. Chińczycy wydali też około 670 mln euro na inwestycje w Fiat Chrysler Automobiles, Telecom Italia i grupę Prysmian.
W Grecji chińscy inwestorzy skoncentrowali się na przemyśle stoczniowym i turystyce. W czerwcu Ateny podpisały z Pekinem kontrakt na budowę statków wart 3,2 mld dol.
W Portugalii - według "FT" - chińskie inwestycje odpowiadają za 45 proc. wszystkich prywatyzacji przeprowadzonych w ramach programu pomocowego UE i Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Początkowo Chińczycy koncentrowali się na portugalskiej energetyce, potem zainwestowali w sektor finansowy.
Rządy Portugalii, Cypru, Grecji, Węgier, Litwy i Hiszpanii starają się przyciągnąć chińskich inwestorów sektora nieruchomości oferując im pozwolenia na pobyt stały w zamian za zakupy na określone sumy. Nazywa się to rozdawaniem "złotych wiz".
Praktyka ta okazała się najbardziej skuteczna w Portugalii, gdzie ponad 80 proc. wydanym w ramach tego programu wiz otrzymali Chińczycy, zainwestowawszy w nieruchomości około 900 mln euro.
Jednak chińskie bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Europie, choć stale rosnące, to jeszcze na tyle nowy trend, że trzeba poczekać na więcej danych, by ocenić jego skalę - konkluduje Bruegel.
...
Bruksela bestialsko zniszczyla Europe a pekinczyki biora za darmo . Kiedy trybunal karny dla UE ?
Chiny coraz więcej inwestują w UE, przejmują europejskie technologie
W pierwszym kwartale 2015 roku wartość chińskich inwestycji w Unii Europejskiej wzrosła o ponad 30 proc. w porównaniu do analogicznego okresu roku 2014, który też był pod tym względem rekordowy. Chińczycy kupili m.in. włoską firmę Pirelli.
W pierwszym kwartale br. ogłoszono zawarcie 11 umów dot. chińskich inwestycji w UE, opiewających na 9,6 mld dolarów. Oznacza to wzrost o 31,2 proc. względem pierwszego kwartału ub.r., kiedy takich umów było siedem, a ich wartość wyniosła 7,3 mld dolarów – wynika z danych firmy analitycznej Mergermarket.
Zdaniem Andrzeja Juchniewicza z oddziału Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych (PAIiIZ) w Szanghaju widoczny obecnie trend utrzyma się, a Chińczycy będą inwestować w UE coraz więcej. „Myślę, że ta kula śnieżna dopiero się rozpędza” - ocenił w rozmowie z PAP i dodał, że Chińczycy zaczęli na dużą skalę inwestować w Europie dopiero kilka lat temu.
Juchniewicz podkreślił, że przy zliczaniu danych dotyczących chińskich inwestycji z reguły nie rozróżnia się inwestycji typu greenfield, czyli takich, w których inwestorzy tworzą w danym kraju nowe zakłady i miejsca pracy, od inwestycji polegających na przejęciu części lub całości przedsiębiorstw już istniejących. Właśnie tych ostatnich jest w tej chwili najwięcej.
Taki charakter miała m.in. największa z umów zawartych w pierwszym kwartale br., w której Chińska Państwowa Korporacja Chemiczna (ChemChina) kupiła słynnego włoskiego producenta opon Pirelli za 7,1 mld dolarów.
„Jest w tej chwili boom na inwestycje chińskie w Europie, ale dotyczy to głównie przejęć i fuzji. Ma to związek z przejmowaniem przez Chińczyków europejskiego know-how w zakresie produkcji - powiedział PAP ekspert z PAIiIZ. - Dla strony chińskiej najbardziej wartościowe jest know-how wypracowane przez europejskie firmy w ciągu wielu lat działalności. Za to są w stanie zapłacić bardzo duże pieniądze”.
Dodał, że Chińczycy kierują swoje zainteresowanie głównie w stronę regionów najbardziej dotkniętych kryzysem gospodarczym, a więc w stronę południa Europy. Takie działanie ocenił jako „normalny proces gospodarczy, w którym każdy szuka najtańszego sposobu wejścia na dany rynek”.
Jak wynika z danych Baker & McKenzie, w ubiegłym roku Chińczycy zainwestowali w UE rekordowe 18 mld dolarów - dwa razy więcej niż w roku wcześniejszym. A więc w samym tylko pierwszym kwartale br. chińskie firmy zainwestowały w UE ponad połowę łącznej sumy inwestycji z 2014 roku i więcej niż w całym roku 2013.
Wzrostowi inwestycji sprzyja znaczne osłabienie kursu euro względem juana, które sprawia, że Chińczykom tym bardziej opłaca się przejmować europejskie firmy wraz z wypracowanymi przez nie technologiami. Jeszcze rok temu za jedno euro trzeba było zapłacić ok. 8,5 juana; teraz europejska waluta kosztuje niecałe 6,7 juana.
Według Juchniewicza Chińczycy nie wchodzą tak często z przejęciami do Polski, ponieważ Polska nie boryka się z problemem braku kapitału. Największe jak dotąd przejęcia polskich przedsiębiorstw przez chińskie firmy sfinalizowano w 2012 i 2013 roku. Były to zakup części huty w Stalowej Woli przez Guangxi LiuGong oraz przejęcie fabryki łożysk z Kraśnika przez Tri Ring Group Corporation.
W ubiegłym roku przy pomocy PAIiIZ przeprowadzono w Polsce dwie chińskie inwestycje typu greenfield, a cały czas trwają rozmowy na temat kolejnych. W tym miesiącu agencja organizuje dla chińskich delegacji spotkania B2B (ang. Business to Business) w Warszawie, a kilka grup inwestorów z Chin przyjedzie 21 kwietnia na Kongres Europejski w Katowicach, gdzie PAIiIZ przygotuje panele poświęcone współpracy Polska-Chiny i UE-Chiny.
Pomiędzy UE a Chinami toczą się obecnie negocjacje w sprawie dwustronnej umowy inwestycyjnej, które według ekspertów powinny się zakończyć w 2016 roku. Umowa ma ujednolicić stanowisko Unii i zastąpić 26 obowiązujących obecnie osobnych wzajemnych umów między Chinami a poszczególnymi państwami UE. Analitycy oceniają, że taki dokument zwiększy jeszcze chińskie inwestycje na Starym Kontynencie, ale również może otworzyć dla europejskich inwestorów zamknięte dotąd sektory rynku chińskiego.
>>>
UE wyniszczyla biologicznie Europe. Pekin bierze darmo...
PAP
Grecja: port w Pireusie przechodzi w ręce Chińczyków
Podpisaniu umowy między COSCO a rządem premiera Aleksisa Ciprasa towarzyszyły protesty pracownikó portu. - ORESTIS PANAGIOTOU / PAP
Chiński armator COSCO (China Ocean Shipping Company) przejmuje większość udziałów greckiego portu w Pireusie. Umowę w tej sprawie w obecności premiera Grecji Aleksisa Ciprasa podpisano dzisiaj z szefem COSCO Xu Lirongiem.
- Dzięki tej umowie "Jedwabny Szlak" robi się krótszy - powiedział szef greckiego rządu, cytowany przez państwową telewizję grecką ERT. Według informacji greckiego funduszu prywatyzacyjnego za 67 proc. udziałów w porcie Grecja otrzyma 368,5 miliona euro. Ponadto armator COSCO zobowiązał się zainwestować w ten port 350 milionów euro.
REKLAMA
REKLAMA
COSCO już wcześniej kupił dwa terminale portu w Pireusie i był typowany na nabywcę 67 proc. udziałów, które państwo greckie posiada w firmie zarządzającej tym portem.
Władze w Atenach zgodziły się na ambitny program prywatyzacji, opiewający na 50 mld euro, w ramach ustaleń z wierzycielami Grecji, które pozwoliły uruchomić kolejny pakiet pomocowy dla tego kraju. Grecka prasa podkreśla jednak, że do osiągnięcia tego celu jest jeszcze bardzo daleko, bo dotychczas z prywatyzacji wpłynęło do kasy państwowej nie więcej niż trzy miliardy euro.
Sprzedaż udziałów państwa w porcie w Pireusie jest drugą wielką prywatyzacją w Grecji. W grudniu ub.r. Ateny podpisały umowę z niemiecką firmą Fraport AG na prywatyzację 14 regionalnych lotnisk, w tym na wyspach Mykonos, Santorini, Korfu i Rodos. Sprzedaż przyniesie Grecji 1,23 mld euro. Porozumienie ma w pełni wejść w życie jesienią 2016 r. Do 2020 roku Fraport zobowiązał się zainwestować w infrastrukturę na greckich lotniskach 330 mln euro.
Planowana jest też między innymi prywatyzacja portu w Salonikach, kolei państwowych i sieci gazowej.
...
Dziekujemy ci Unio...
Zadziwia obled Grekow. Straca wlasny kraj a z UE nie wyjda! Obled.
Sytuacja jest jasna albo Europa zniszczy UE albo UE Europę.