Sytuacja w Tajlandii !!!
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Sytuacja na Białorusi !
- Poszukiwana Studentka Psychologii
- Sklepik
- Teorie spiskowe .
- poszukujÄ wspĂłlokatora\ki pilne
- LEO Akademik - pokoje 1- i 2-osobowe!
- Praktyki i wolontariaty zagraniczne!
- IELTS, TOEFL, CAE, FCE profesjonalnie i skutecznie!
- Iran - zielona fala - drugi wybuch !!! :O)))
- Wyjazdy w Alpy w super cenie !
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
Ashley...
Piękna pani premier zastąpi obalonego brata
Yingluck Shinawatra, kobieta, która ma zostać pierwszą kobietą-premierem w Tajlandii, ogłosiła koalicję z czterema innymi partiami, co ma jej pomóc "osiągnąć wystarczającą stabilizację, by móc służyć narodowi tajlandzkiemu".
Jednocześnie dotychczasowy premier Abhisit Vejjajiva ogłosił, że zdecydował się ustąpić ze stanowiska przewodniczącego Partii Demokratycznej, która w niedzielę przegrała wybory z Partią dla Tajów (Phak Puea Thai) kierowaną przez Yingluck Shinawatrę.
Partia Yingluck odniosła zwycięstwo w wyborach powszechnych, które zostały przeprowadzone w niedzielę w Tajlandii, zdobywając 265 miejsc w 500-osobowym parlamencie. Sukces ma miejsce pięć lat po tym, jak starszy brat Yingluck, były premier Thaksin Shinawatra, został siłą odsunięty od władzy.
Inni członkowie koalicji to ugrupowania Chart Thai Pattana, Chart Pattana Puea Pandin, Palang Chon oraz Mahachon.
- Teraz mamy odpowiednią liczbę 299 przedstawicieli – poinformowała Yingluck. – To wystarczająco dużo, by osiągnąć stabilizację i móc służyć narodowi tajlandzkiemu.
Jak podała krajowa komisja wyborcza, Partia Demokratyczna Tajlandii zdobyła 159 głosów, choć ostateczne, oficjalne wyniki nie zostały jeszcze podane.
- Kiedy porównamy wyniki tegorocznych wyborów z wynikami wyborów z 2007 roku, mamy mniej członków parlamentu – oświadczył Abhisit cytowany przez tajską agencję informacyjną MCOT. – Uważam, że muszę przyjąć za to odpowiedzialność, więc dzisiaj zdecydowałem się zrezygnować ze stanowiska przywódcy partii (Demokratycznej) i pozwolę partii na wybór nowego szefa w ciągu 90 dni.
Z kolei Yingluck oświadczyła, że pilnym zadaniem, które czeka kraj jest pojednanie. Obiecała też, że jej pierwszym priorytetem będzie pomoc ludziom w trudnej sytuacji gospodarczej.
Po zwycięstwie Partii dla Tajów, akcje na tajskiej giełdzie skoczyły o ponad 3 procent, czyli 33 punkty.
Komisja wyborcza podała, że frekwencja w wyborach wyniosła ponad 70 procent.
- Gratulujemy narodowi Królestwa Tajlandii, naszemu długoletniemu przyjacielowi i sojusznikowi, tak mocnego udziału w wyborach parlamentarnych 3 lipca – oświadczyła rzeczniczka amerykańskiego Departamentu Stanu, Victoria Nuland.
Niedzielne wybory były pierwszymi wyborami powszechnymi w Tajlandii od 2007 roku i wiele osób oczekiwało, że położą one kres konfliktom, jakie toczyły się między dwiema głównymi partiami politycznymi. Najgorętszym momentem tego sporu były zeszłoroczne protesty, które miały tragiczny finał.
Napięcia między Partią Demokratyczną, a Partią dla Tajów, które odzwierciedlają głębokie podziały w tajskim społeczeństwie, doprowadziły w zeszłym roku do protestów przeciwko rządowi Abhisita, które zakończyły się zaangażowaniem wojska. Zginęło wtedy ponad 90 ludzi, a setki zostały ranne.
Po zamieszkach tajski rząd obiecał działać na rzecz narodowego pojednania, aby uleczyć podziały klasowe i polityczne, choć różnice między tymi organizacjami wciąż są powszechne.
Thaksin, starszy brat Yingluck i były premier Tajlandii, wciąż jest tą postacią polityczną, która najbardziej dzieli naród. Pomimo tego, że nie przebywa w kraju, był i jest tematem wielu dyskusji politycznych zarówno podczas wyborów, jak i po nich.
Dwa lata po jego obaleniu w 2006 roku, Thaksin wyjechał z Tajlandii oskarżony między innymi o korupcję, czemu do dzisiaj zaprzecza.
Krytycy Yingluck martwią się, że będzie ona zwyczajnie wykonywać polecenia swojego brata, choć podczas wyborów zdecydowanie temu zaprzeczała.
Ale zanim jeszcze wygłosiła swoją zwycięską przemowę, jej brat podzielił się już swoimi uwagami z Dubaju, gdzie przebywa na wygnaniu.
- Naprawdę chcę wrócić do kraju, ale zaczekam na właściwy moment i odpowiednią sytuację – powiedział Thaksin dziennikarzom.
Dziś były premier wyjaśniał, że powrót do ojczyzny nie jest dla niego priorytetem i zależy od pojednania. Podkreślał, że to jego siostra jest szefem partii, a nie on.
Wiadomo jednak, że Partia dla Tajów zdecydowanie popiera Thaksina i chce jego powrotu.
"Żółte Koszule", czyli grupa, która została stworzona, by odsunąć Thaksina od władzy, zapowiedziała już natomiast, że zrobi wszystko, by powstrzymać go od powrotu.
Sama Yingluck mówi, że jej brat nie będzie traktowany w sposób szczególny.
- Nie mogę zrobić niczego szczególnego dla mojego brata – powiedziała dodając, że będzie postępowała zgodnie z zasadami prawa.
Polityczne rozgrywki nie były jednak priorytetem dla wszystkich głosujących. Wielu mieszkańców Tajlandii bardziej martwią kwestie gospodarcze i liczą oni na to, że ich przywódcy zmniejszą przepaść między zarobkami a szybko rosnącymi kosztami codziennego życia.
- Darmowa edukacja jest dobra, opieka nad starszymi też jest dobra. W rzeczywistości polityka każdej partii jest dobra, ale pozostaje pytanie, czy te partie kiedykolwiek wcielą je w życie – powiedziała Banorn Achriyawatkul, która pracowała przed jednym z punktów wyborczych.
Kiedy została zwolniona z pracy, gdzie była sekretarką, matka czworga dzieci musiała zająć się sprzedażą żywności na ulicy, próbując związać koniec z końcem.
Pomimo wzajemnych animozji, obydwie partie składały bardzo podobne obietnice zapowiadając lepszą sytuację gospodarczą, darmową edukację oraz duży wzrost płacy minimalnej, czyli mówili dokładnie to, co wyborcy chcieli usłyszeć.
Ale analitycy już teraz mówią, że takie optymistyczne programy kosztowałyby Tajlandię więcej, niż kraj może sobie pozwolić.
Supong Limtanakool z Ośrodka Studiów Strategicznych na Uniwersytecie w Bangkoku powiedział, że obydwie partie złożyły poważne obietnice, których nie będą w stanie dotrzymać.
- Musielibyśmy wydać na te ekstrawaganckie programy od 49 do 244 miliardów dolarów, czyli pięć razy tyle, ile wynosi narodowy budżet… Krótko mówiąc, bylibyśmy spłukani już po roku – oświadczył specjalista.
Tłumaczenie: Onet.pl.
>>>>
Nieco szalony system . Partie nie moga rzadzic bo jest ich za duzo i jest balagan... radzil bym wybierac prezydenta i on niech tworzy rzad ... System parlamentarny jest glupi z zasady ...
No ale ta pani premier :O)))
PH / CNN Yingluck Shinawatra, fot. Reuters
Yingluck Shinawatra premierem Tailandii !!!
Parlament Tajlandii zatwierdził dziś kandydaturę Yingluck Shinawatry na stanowisko premiera. Siostra przebywającego na emigracji byłego premiera Thaksina Shinawatry będzie pierwszą w historii Tajlandii kobietą wybraną na ten urząd. 44-letnia bizneswoman, która pierwsze kroki w polityce stawiała podczas lipcowych wyborów, zanim oficjalnie obejmie stanowisko premiera musi jeszcze zaczekać na akceptację ze strony króla Bhumibola Adulyadeja; ma to nastąpić dziś wieczorem.
Podczas transmitowanego przez telewizję głosowania w parlamencie Yingluck Shinawatra zdobyła poparcie ponad połowy parlamentarzystów. Jak podaje agencja Associated Press za jej kandydaturą oddano 296 głosów, przeciw były trzy, a 197 parlamentarzystów wstrzymało się od głosu.
Była prezes firmy handlującej nieruchomościami poprowadziła w wyborach z 3 lipca opozycyjną Partię dla Tajów (Phak Puea Thai) do zdecydowanego zwycięstwa zdobywając 265 miejsc w 500-osobowym parlamencie. Jej ugrupowanie stworzyło koalicję z pięcioma innymi partiami; wspólnie mają 300 głosów.
Phak Puea Thai, utworzona w 2008 roku, jest kolejną "reinkarnacją" zdelegalizowanej w 2007 roku partii Thai Rak Thai (Tajowie Kochają Tajlandię), założonej przez obalonego w 2006 roku przez wojskowy pucz i przebywającego obecnie na emigracji w Dubaju Thaksina Shinawatrę.
Odsunięcie oskarżanego o korupcję i brak szacunku dla króla Thaksina zapoczątkowało okres niestabilności w Tajlandii. Jego zwolennicy, zwani "czerwonymi koszulami", przez dwa miesiące demonstrowali w zeszłym roku w stolicy przeciwko rządowi Abhisita Vejjajivy, domagając się rozpisania przedterminowych wyborów. Doszło do aktów przemocy, w których zginęło 91 osób, a 1400 odniosło obrażenia.
Yingluck Shinawatra zostanie 28. premierem Tajlandii i piątym od czasu odsunięcia od władzy jej brata.
>>>>>
No rekord swiata ! taka pani premier i jeszcze w mundurze ! o nas Tajlandia zaskoczyla !
Pierwszy raz kobieta objęła władzę w Tajlandii
Yingluck Shinawatra jako pierwsza w historii Tajlandii kobieta oficjalnie została premierem tego kraju. Jej nominację parlamentarną formalnie zatwierdził król Bhumibol Adulyadej. Edykt królewski, oficjalnie zatwierdzający powołanie Yingluck Shinawatry na urząd premiera, ogłoszono podczas uroczystości zorganizowanej w jej partii Phak Puea Thai (Partia dla Tajów). Pani premier przybyła wraz z mężem i 9-letnim synem. W krótkim przemówieniu zapewniła o swej lojalności wobec monarchii. Obiecywała też wykorzystać swą "wiedzę, zdolności i mądrość" do poprowadzenia kraju "ku pokojowi i pojednaniu".
W wyborach 3 lipca jej partia zdobyła 265 miejsc w 500-miejscowej izbie niższej parlamentu; sześciopartyjna koalicja rządząca ma 300 mandatów.
Phak Puea Thai, utworzona w 2008 roku, jest kolejną "reinkarnacją" zdelegalizowanej w 2007 roku partii Thai Rak Thai (Tajowie Kochają Tajlandię), założonej przez Thaksina Shinawatrę - brata obecnej szefowej rządu, premiera Tajlandii, który w 2006 roku został obalony przez wojsko.
Thaksin, którego oskarżano o korupcję i brak szacunku dla króla, przebywa na emigracji w Dubaju. Odsunięcie go od władzy zapoczątkowało okres niestabilności w Tajlandii. Jego zwolennicy, zwani "czerwonymi koszulami", przez dwa miesiące demonstrowali w zeszłym roku w stolicy przeciwko rządowi Abhisita Vejjajivy, domagając się rozpisania przedterminowych wyborów. Doszło do aktów przemocy, w których zginęło 91 osób, a 1400 odniosło obrażenia.
Jutro królowi ma zostać przedłożony do akceptacji skład rządu pani Yingluck Shinawatry.
>>>>>
No to Tajlandia z zaskoczenia objela prowadzenie :O)))
Tajlandia: blisko dwie trzecie rządu to milionerzy
Prawie dwie trzecie członków nowego rządu Tajlandii to milionerzy, a premier Yingluck Shinawatra, z majątkiem wartym 541 mln bahtów (ok. 57 mln zł), zajęła drugie miejsce na liście - wynika z danych ogłoszonych przez Narodową Komisję Antykorupcyjną.
Liczby ujawnione przez Komisję pochodzą z deklaracji majątkowych, które obowiązkowo składają wszyscy obejmujący urząd i ustępujący ministrowie. Najbogatszym członkiem wybranego w sierpniu br. rządu Tajlandii jest szef resortu Nauki i Technologii Plodprasop Suraswadi, który przyznał się w deklaracji majątkowej do fortuny wynoszącej ponad 963 mln bahtów (ok. 100 mln zł).
Premier Yingluck Shinawatra jest młodszą siostrą jednego z najbogatszych ludzi w kraju. Majątek byłego potentata telekomunikacyjnego Thaksina Shinawatry, który w przeszłości również kierował tajlandzkim rządem, wyceniony został niedawno przez magazyn "Forbes" na 600 mln dolarów. Thaksin Shinawatra był premierem Tajlandii w latach 2001-2006. Pomimo bogactwa oraz oskarżeń o korupcję i nepotyzm po zamachu stanu, który pozbawił go władzy, zachował poparcie biedniejszych warstw społecznych. Jego zwolennicy, nazywani "czerwonymi koszulami", od czasu przewrotu urządzali masowe protesty, domagając się przywrócenia go na urząd.
>>>>>>
No tak klika rzadzaca ! Kto ma kase ten ma wladze ! Tam jest to proste i bezposrednie u nas ukryte ...
Wystawili kobietke a z tylu za plecami robia co chca ! Jak widzicie kobiety powinny sie zastanowic zanim wchodza w uklady roznej kariery czy chca takich sytuacji ze sa kwiatkami do kozucha ... Wladza to trudna dziedzina i to nadzwyczaj . Trzeba praktycznie znac sie na wszystkim ...
Amerykanin skazany za obrazę monarchii
Sąd w Bangkoku skazał dzisiaj obywatela USA na 2,5 roku więzienia za obrazę rodziny królewskiej Tajlandii. Amerykanin przyznał się do przetłumaczenia przed laty fragmentów zakazanej w Tajlandii biografii jej króla i umieszczenia ich w internecie.
Urodzony w Tajlandii Joe Gordon mieszkał wtedy w amerykańskim stanie Kolorado. Zatrzymano go w maju br., kiedy przybył do Tajlandii. Za obrazę monarchii grozi w Tajlandii długoletnie więzienie. W zeszłym miesiącu rząd w Bangkoku ogłosił, że przestępstwem jest także wyrażanie na Facebooku aprobaty dla treści obrażających monarchię.
55-letni obecnie Gordon, były sprzedawca samochodów, przełożył na tajski fragmenty nieautoryzowanej biografii pt. "The King Never Smiles" (król nigdy się nie uśmiecha) Paula M. Handleya, wydanej przez Yale University Press i opublikował je na blogu. Autor twierdzi, że król Bhumibol Adulyadej jest przeszkodą na drodze postępu demokracji w Tajlandii.
Ten władający najdłużej na świecie monarcha (zasiadł na tronie w 1946 roku) jest w Tajlandii bardzo szanowany i cieszy się wielkim autorytetem. Monarchię chroni w Tajlandii jedno z najsurowszych praw dotyczących obrazy majestatu. W zeszłym miesiącu sąd w Bangkoku skazał na 20 lat więzienia pewnego Tajlandczyka za wysyłanie SMS-ów, które uznano za obraźliwe dla monarchii.
>>>>
Co to za porzadki ???
Tajlandia: 15 lat więzienia za obrazę monarchy
Na 15 lat więzienia skazał sąd w Tajlandii polityczną działaczkę za obrazę królewskiego majestatu. Daranee Charnchoengsilpakul została zatrzymana w 2008 roku po wiecu, na którym używała ostrego języka, mówiąc o monarchii.
W 30-minutowym przemówieniu prodemokratyczna działaczka krytykowała wówczas przewrót w Tajlandii z 2006 roku i monarchię. Po wyroku Daranee powiedziała, że nie będzie się odwoływać ani ubiegać o ułaskawienie przez króla. Za obrazę monarchii grozi w Tajlandii długoletnie więzienie. Latem rząd w Bangkoku ogłosił, że przestępstwem jest także wyrażanie na Facebooku aprobaty dla treści obrażających monarchię.
Surowe kary w Tajlandii za obrazę majestatu monarchy, królowej, następcy tronu lub regenta są krytykowane jako ograniczenie swobody wypowiedzi i instrument prześladowań politycznych.
W listopadzie sąd w Bangkoku skazał na 20 lat więzienia 61-letniego Tajlandczyka za wysyłanie SMS-ów obrażających monarchię. Ten najsurowszy wyrok za obrazę monarchii wydany na "esemesowego wujka", jak zaczęto go mężczyznę, skierował międzynarodową uwagę na niego i obowiązujące w Tajlandii kary za obrazę majestatu.
Tydzień temu sąd w Bangkoku skazał obywatela USA na 2,5 roku więzienia za obrazę rodziny królewskiej Tajlandii. Amerykanin przyznał się do przetłumaczenia przed laty fragmentów zakazanej w Tajlandii biografii króla i umieszczenia ich w internecie.
Biuro Navi Pillay, Wysokiej Komisarz ONZ do spraw Praw Człowieka wydało wówczas oświadczenie, potępiające "tak surowe sankcje kryminalne, które nie są ani konieczne, ani proporcjonalne i naruszają międzynarodowe zobowiązania (Tajlandii) w zakresie przestrzegania praw człowieka".
Tajlandia jest monarchią konstytucyjną (głową państwa jest król, którego organem doradczym jest mianowana przezeń Tajna Rada), ale rodzina królewska nie odgrywa znaczącej roli politycznej. 83-letni król Rama IX (Bhumibol Adulyadej) cieszy się jednak wielkim autorytetem i dużym poparciem społeczeństwa.
Ściganie za obrazę majestatu, do niedawna rzadko stosowane w Tajlandii, zaczęto jednak wykorzystywać w ostatnich latach do celów politycznych - pisze agencja AP. Ma to związek z rosnącą niepewnością dotyczącą sukcesji po królu Bhumibolu Adulyadeju.
Daranee pochodzi z Bangkoku. Pracowała w gazecie i w telewizji kablowej Thai Sky News.
>>>>
No tak . Przesladuaj wolnosciowych dzialaczy !
Daranee Charnchoengsilpakul, fot. PAP/EPA
Poniższe zdjęcie przedstawia premiera Tajlandii panią Yingluck Shinawatra (na podłodze) w rozmowie z księżną Maha Chakri Sirindhorn podczas obchodów 84 tych urodzin króla Tajlandii 7 go grudnia tego roku.
>>>>
Oczywiscie jest to uroczy relikt w obecnych czasach .
Ale realia w jakich powstal byly brutalne i zupelnie nie piekne .
Jest to poganska koncepcja wladzy ktora ma sile . Przed nia trzeba sie CZOŁGAĆ ! Nawet nie na kolanach ale na brzuchu . A i tak moga zabic bo taki kaprys ! Taka jest wladza bez chrześcijaństwa . I nie ma zadnej ulgi dla kobiet wrecz przeciwnie maja gorzej !
Dopiero Syn Boży przyszedl aby sluzyc a nie aby mu sluzono ! Stad wladza na zachodzie zupelnie inaczej wyglada a w takiej Szwecji scigaja i wyrzucaja pania premier za zakup szminki na publiczne pieniadze !
Simon Roughneen,Mark Magnier / Los Angeles Times
Wyrok za krytykę
Coraz więcej osób protestuje przeciwko liczącemu 100 lat prawu , które dopuszcza karę 15 lat więzienia za obrazę króla Tajlandii. Kontrowersje budzi nie tylko wysokość kary, ale częstotliwość jej stosowania – za kratki trafia bowiem coraz więcej ludzi.
Wielu zwolenników ustawy o obrazie majestatu twierdzi, że konieczne jest chronienie godności króla. Przedstawiają go jako władcę oświeconego, bezinteresownego i stojącego ponad skorumpowanymi tajskimi politykami.Jednak inni twierdzą, że ustawa z 1908 roku, mająca swe korzenie w starożytności, kiedy obraza panującego monarchy była przestępstwem, godzi w wolność słowa i nie ma dla niej miejsca w dzisiejszych czasach.
Coraz więcej zarzutów
Liczba dotyczących obrazy majestatu wzrosła dramatycznie w ostatnich latach, wraz ze wzrostem politycznych napięć w Tajlandii, których ukoronowaniem były krwawe protesty z 2010 roku, podczas których rolnicy, klasa robotnicza i inni demonstranci starli się ze wspierającymi królewski dwór siłami rządowymi.
Liczba osób postawionych w stan oskarżenia wzrosła z 33 w 2005 roku do 478 w 2010 roku. Wprawdzie wraz z zakończeniem protestów w 2011 roku liczba ta spadła do 85, to jednak wiele osób wciąż krytykuje obowiązujące .
– To przestarzałe prawo, nie mające zastosowania we współczesnym świecie – mówi 71-letni aktywista Surachai Danwattananusorn, z którym spotykamy się w wilgotnym pokoju odwiedzin w głównym więzieniu w Bangkoku. Kilka dni wcześniej skazano go na siedem lat więzienia na podstawie trzech zarzutów o obrazę króla.
Surachai, który został skazany pod koniec lutego, w 2010 roku wygłosił kilka przemówień, które później wykorzystano jako materiał dowodowy w jego sprawie. Zaprzeczył, aby zrobił coś złego, ale przyznał się do winy w zamian za łagodniejszy .
30 miesięcy więzienia za biografię
W innej głośnej sprawie związanej z kontrowersyjną ustawą, urodzony w Tajlandii obywatel USA został skazany na 30 miesięcy więzienia za zamieszczenie w internecie tajskiego tłumaczenia nieoficjalnej biografii króla "The King Never Smiles" ("Król nigdy się nie uśmiecha"), która jest zakazana w Tajlandii. Lerpong, którego amerykańskie nazwisko brzmi Joe Gordon, dokonał tłumaczenia biografii kilka lat temu, mieszkając w Kolorado. Aresztowano go w 2011 roku, kiedy przyjechał do Tajlandii na leczenie artretyzmu i nadciśnienia. Amerykański rząd skrytykował wyrok jako zbyt surowy oraz naruszający wolność słowa.
Gwałtowny wzrost liczby zarzutów o obrazę majestatu w ostatnich latach zbiegł się w czasie ze wzrastającą polaryzacją poglądów w tajskim społeczeństwie. Zwolennicy króla spierają się ze stronnikami populistycznego premiera Thaksina Shinawatry, który sprawował urząd od 2001 roku do 2006 roku, po czym został obalony przez wojsko.
Thaksin żyje na dobrowolnej emigracji w Dubaju od momentu skazania go w 2008 roku za korupcję. Były premier uważa, że wyrok był motywowany politycznie. Obecnie funkcję szefowej rządu sprawuje jego siostra Yingluck. Mimo że wyborcy opowiadają się za reformą ustawy o obrazie majestatu, rząd Yingluck zobowiązał się nie zmieniać jej z powodu silnej opozycji rojalistów, którzy sprzeciwiają się również powrotowi Thaksina do kraju.
"Król służy biednym ludziom"
Król "służy biednym ludziom w tym kraju, podczas gdy ludzie w rządzie pomagają jedynie tym, którzy na nich głosują" – mówi Tul Sitthisomwong, lekarz ze szpitala Chulalongkorn w Bangkoku i zdeklarowany rojalista.
Faktycznie, obchody urodzin 84-letniego króla, które odbyły się 5 grudnia 2011 roku, zgromadziły na ulicach Bangkoku kilkadziesiąt tysięcy ludzi, w tym Czerwone Koszule, które postanowiły urządzić wtedy demonstrację.
Przeciwnicy ustawy wskazują, że wzrost liczby oskarżeń w ostatnich latach sugeruje, iż służy ona jako narzędzie zastraszania ludzi mających inne poglądy niż władza. Prawo nie jest w stanie "odróżnić rozsądnego komentarza od obrażania monarchii" – mówi Puangthong Pawakapan, profesor nauk politycznych na uniwersytecie Chulalongkorn, który opowiada się za reformami.
Wielu analityków uważa, że takie czynniki jak coraz bardziej spolaryzowany elektorat, starzejący się król, słaby rząd, konserwatywna władza sądownicza i podzielone zgromadzenie ustawodawcze, nie sprzyjają rychłej zmianie ustawy. Nawet zwolennicy reform, w tym Puangthong, twierdzą, że nowe prawo przypuszczalnie nie uzyska poparcia większości społeczeństwa.
– Mam raczej negatywny stosunek do perspektywy reform w najbliższym czasie – mówi Bridget Welsh, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Zarządzania w Singapurze. – Zmiany w Tajlandii to raczej wynik kryzysu niż narastający proces. Musi pojawić się ktoś, kto jest odważny lub posiada polityczną przestrzeń do wprowadzenia reform, a teraz nikogo takiego nie widzę.
>>>
Oczywiscie swiat sie zmienia i trzeba tez surowe azjatyckie prawo zmieniac .
Tajlandia: Więzień polityczny nie żyje
62-letni obywatel Tajlandii, skazany w ubiegłym roku na 20 lat więzienia za obrazę monarchii i uznany za symbol walki o wolność słowa, zmarł w szpitalu
62-letni obywatel Tajlandii, skazany w ubiegłym roku na 20 lat więzienia za obrazę monarchii i uznany za symbol walki o wolność słowa, zmarł w szpitalu - poinformował we wtorek jego adwokat.
Ampon Tangnoppakul został skazany na więzienie za wysłanie czterech SMS-ów do osobistego sekretarza ówczesnego premiera Abhisita Vejjajivy. Policja uznała te wiadomości za "niestosowne" i "obraźliwe w stosunku do monarchii". Ich treść nie jest znana.
Przyczyna śmierci nie została ostatecznie wyjaśniona - poinformował szpital więzienny, do którego trafiło ciało skazanego. Dokumentacja medyczna wskazuje, że mężczyzna miał raka.
Wyrok skazujący Ampona wywołał debatę w Tajlandii, której król, 84-letni Rama IX (Bhumibol Adulyadej), jest chroniony jednym z najsurowszych praw dotyczących obrazy majestatu. Rodzina królewska, która nie odgrywa żadnej roli politycznej, jest
w kraju tematem tabu.
>>>>
No koszmar ! Jak to mozliwe !
Wiec 50 tysięcy zwolenników "czerwonych koszul" w Tajlandii
Około 50 tys. zwolenników "czerwonych koszul" zgromadziło się w Bangkoku dla uczczenia rocznicy represji z 2010 roku. Sobotnia manifestacja jest jedną z największych w ciągu ostatnich dwóch lat.
W centrum Bangkoku zablokowano ruch na jednym z głównych skrzyżowań miasta, do którego autokarami przyjechali manifestanci z całego kraju, ubrani na czerwono, z flagami i zdjęciami swego bohatera, byłego premiera Thaksina Shinawatry, przebywającego na emigracji.
Wiosną 2010 roku około 100 tys. "czerwonych koszul" okupowało centrum stolicy, domagając się dymisji ówczesnego premiera Abhisita Vejjajivy i rozpisania nowych wyborów parlamentarnych. Po 10 tygodniach demonstracje zostały krwawo stłumione przez wojsko, a główni przywódcy protestujących zostali aresztowani. W zamieszkach - najpoważniejszych w historii współczesnej Tajlandii - zginęło co najmniej 91 osób, a 1900 odniosło obrażenia.
7 kwietnia wprowadzono stan wyjątkowy w stolicy kraju, a następnie stopniowo rozszerzano go na jedną trzecią wszystkich prowincji. Na początku stycznia 2011 roku został on zniesiony w trzech prowincjach na północnym wschodzie kraju. W Bangkoku zrobiono to pod koniec grudnia 2010 roku.
Wydarzenia z 2010 roku ujawniły w ostrym świetle podział społeczeństwa na wiejskie masy i biednych mieszkańców miast wiernych Thaksinowi, którego obalono w 2006 roku, i na bogate elity z Bangkoku, grawitujące wokół pałacu królewskiego.
W 40-minutowym przemówieniu na wideo Thaksin, były magnat telekomunikacyjny, kolejny raz zaapelował o pojednanie narodowe.
"Dziś powinniśmy odłożyć na bok uprzedzenia, byśmy mogli sami zwrócić się ku sobie nawzajem - powiedział do tłumu swoich zwolenników. - Jeśli konflikt będzie trwać dalej, cierpieć będzie większość".
- To, co się stało w ciągu ostatnich sześciu lat, miało uderzyć tylko we mnie, ale ja ucierpiałem mniej niż mieszkańcy Tajlandii - ocenił.
Tajlandia w ostatnich latach odczuła mocno wpływ ruchów ulicznych i decyzji sądów, które odsunęły od władzy dwóch premierów sprzyjających Thaksinowi. Od sierpnia zeszłego roku na czele rządu stoi jego siostra, Yingluck Shinawatra, która odniosła miażdżące zwycięstwo w wyborach z lipca 2011 roku. Jest ona piątym premierem od czasu odsunięcia od władzy jej brata.
"Czerwone koszule" zaapelowały w sobotę do rządu o ściganie żołnierzy i innych przedstawicieli władzy, których uważają za winnych śmierci ludzi w 2010 roku. Do tej pory nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
- Wasza liczba tutaj to dowód, że nasz ruch nadal istnieje i jest coraz silniejszy - powiedziała do tłumu liderka "czerwonych koszul" Thida Thavornseth.
>>>>>
Trwa wiec rewolucja w Tajlandii . Bo to faktycznie jestrewolucja czyli przewrot o charakterze spolecznym . Oligariachia kontra lud . I w Tajlandii ludzie chca sprawiedliwosci !
Wiec 50 tysięcy zwolenników "czerwonych koszul" w Tajlandii
Około 50 tys. zwolenników "czerwonych koszul" zgromadziło się w Bangkoku dla uczczenia rocznicy represji z 2010 roku. Sobotnia manifestacja jest jedną z największych w ciągu ostatnich dwóch lat.
W centrum Bangkoku zablokowano ruch na jednym z głównych skrzyżowań miasta, do którego autokarami przyjechali manifestanci z całego kraju, ubrani na czerwono, z flagami i zdjęciami swego bohatera, byłego premiera Thaksina Shinawatry, przebywającego na emigracji.
Wiosną 2010 roku około 100 tys. "czerwonych koszul" okupowało centrum stolicy, domagając się dymisji ówczesnego premiera Abhisita Vejjajivy i rozpisania nowych wyborów parlamentarnych. Po 10 tygodniach demonstracje zostały krwawo stłumione przez wojsko, a główni przywódcy protestujących zostali aresztowani. W zamieszkach - najpoważniejszych w historii współczesnej Tajlandii - zginęło co najmniej 91 osób, a 1900 odniosło obrażenia.
7 kwietnia wprowadzono stan wyjątkowy w stolicy kraju, a następnie stopniowo rozszerzano go na jedną trzecią wszystkich prowincji. Na początku stycznia 2011 roku został on zniesiony w trzech prowincjach na północnym wschodzie kraju. W Bangkoku zrobiono to pod koniec grudnia 2010 roku.
Wydarzenia z 2010 roku ujawniły w ostrym świetle podział społeczeństwa na wiejskie masy i biednych mieszkańców miast wiernych Thaksinowi, którego obalono w 2006 roku, i na bogate elity z Bangkoku, grawitujące wokół pałacu królewskiego.
W 40-minutowym przemówieniu na wideo Thaksin, były magnat telekomunikacyjny, kolejny raz zaapelował o pojednanie narodowe.
"Dziś powinniśmy odłożyć na bok uprzedzenia, byśmy mogli sami zwrócić się ku sobie nawzajem - powiedział do tłumu swoich zwolenników. - Jeśli konflikt będzie trwać dalej, cierpieć będzie większość".
- To, co się stało w ciągu ostatnich sześciu lat, miało uderzyć tylko we mnie, ale ja ucierpiałem mniej niż mieszkańcy Tajlandii - ocenił.
Tajlandia w ostatnich latach odczuła mocno wpływ ruchów ulicznych i decyzji sądów, które odsunęły od władzy dwóch premierów sprzyjających Thaksinowi. Od sierpnia zeszłego roku na czele rządu stoi jego siostra, Yingluck Shinawatra, która odniosła miażdżące zwycięstwo w wyborach z lipca 2011 roku. Jest ona piątym premierem od czasu odsunięcia od władzy jej brata.
"Czerwone koszule" zaapelowały w sobotę do rządu o ściganie żołnierzy i innych przedstawicieli władzy, których uważają za winnych śmierci ludzi w 2010 roku. Do tej pory nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności.
- Wasza liczba tutaj to dowód, że nasz ruch nadal istnieje i jest coraz silniejszy - powiedziała do tłumu liderka "czerwonych koszul" Thida Thavornseth.
>>>>>
Trwa wiec rewolucja w Tajlandii . Bo to faktycznie jestrewolucja czyli przewrot o charakterze spolecznym . Oligariachia kontra lud . I w Tajlandii ludzie chca sprawiedliwosci !
Gospodarka Tajlandii gwałtownie przyspiesza
Tempo wzrostu gospodarczego wyniosło w drugim kwartale - w porównaniu z pierwszym - 11 procent. Zdaniem analityków, to lepszy wynik niż zakładano.
Gospodarka Tajlandii miała spore kłopoty po niedawnych gigantycznych powodziach. Wiele firm, takich jak Honda czy Western Digital, wstrzymało produkcję. Wiele towarów było zniszczonych, co przyhamowało eksport. Teraz gospodarka szybko się odradza, zwłaszcza eksport - uważa ekonomista banku Credit Suisse SantitarnSathirathai. Teraz jeszcze powinien wzrosnąć popyt wewnętrzny, dzięki czemu Tajlandia mogłaby osiągnąć dobry wynik w skali roku.
Zdaniem ekspertów, gospodarka Tajlandii może rozwinąć się w tym roku nawet o ponad sześć procent.
>>>>
Taki mamy ,,kryzys swiatowy'' . Gospodarka swiata juz wykreslila obszar strefy euro ze sfery zainteresowan , powstaly nowe powiazania omijajace UE i pedza do przodu ! I to jest droga . A w co zescie zrobili ? PRZYMUROWALISCIE POLSKE DO EUROTRUPA I UMRZEMY WRAZ Z NIMI ! Zamiast robic jak wszyscy czyli omijac UE i nie nawiazywac z nimi kontakow . CHCECIE ZEBY BOLAŁO - TO BĘDZIE !
"Czerwone koszule" popierają nowelizację konstytucji
Około 30 tys. "czerwonych koszul", czyli zwolenników byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry, zgromadziło się w niedzielę w Bangkoku, by wyrazić poparcie dla rządowego planu nowelizacji konstytucji, umożliwiającego powrót Thaksina z emigracji.
Z okazji 80. rocznicy zamachu stanu, który w 1932 roku położył kres monarchii absolutnej w Tajlandii, "czerwone koszule" ostrzegły, by Trybunał Konstytucyjny, którego decyzja w sprawie nowelizacji spodziewana jest w lipcu, trzymał się z dala od polityki.
Trybunał bada, czy planowana nowelizacja nie podważa praw monarchii konstytucyjnej w Tajlandii. Obecna ustawa zasadnicza została wprowadzona w 2007 roku przez wojskowych sprawujących władzę po obaleniu rok wcześniej Thaksina.
Premierem Tajlandii jest obecnie jego siostra, Yingluck Shinawatra. Jej administracja, w tym przywódcy "czerwonych koszul", określają poprawki konstytucyjne i związaną z nimi amnestię jako część planów pojednania narodowego.
Opozycja parlamentarna i "żółte koszule", przeciwnicy "czerwonych", uważają, że zmiany w konstytucji mają być przyjęte, aby umożliwić powrót do kraju Thaksinowi, który został skazany zaocznie przez Sąd Najwyższy na dwa lata więzienia za doprowadzenie do konfliktu interesów.
Wcześniej w czerwcu tymczasowy nakaz sądowy wstrzymał parlamentarną debatę nad zmianami w konstytucji, co pozwoliło zażegnać kryzys, potencjalnie grożący ponownym rozlewem krwi na ulicach.
Zdaniem "czerwonych koszul" nakaz sądu wskazuje na wspólne interesy aparatu sadownictwa i potężnych elit związanych z wojskiem i dworem królewskim. Kilka sądowych decyzji w ostatnich latach doprowadziło do upadku rządów zwolenników Thaksina.
"Sądy wykonują rozkazy klas rządzących. Są przeszkodą dla prawdziwej demokracji i dlatego tu dziś jesteśmy; w naszym kraju wciąż demokracji nie ma" - powiedział agencji Reutera przywódca "czerwonych koszul" Somwang Assarasee.
Wiece "czerwonych koszul", którzy rekrutują się z biedniejszych warstw społecznych, i rywalizujących z nimi "żółtych koszul" często kończą się rozlewem krwi. W 2010 roku podczas tłumienia przez wojsko protestów "czerwonych koszul" co najmniej 90 ludzi zginęło, a niemal 2000 odniosło obrażenia.
>>>>
Tajlandia tez sie zmienia jak widac ...
Tajlandia: Buddyjscy mnisi mają nadwagę z powodu darów od wiernych
Tajlandzki urząd ds. zdrowia orzekł we wtorek, że buddyjscy mnisi cierpią na nadwagę i wiele innych chorób wywołanych niezdrową żywnością składaną im w darze przez wiernych. Władze zaleciły mnichom post, a wyznawców wezwały, by ofiarowywali zdrowsze produkty.
Tradycyjnym sposobem mnichów na zaopatrzenie się w jedzenie są dary od wiernych. Codziennie rano mnisi przemierzają wioski z koszami, a mieszkańcy zapełniają te kosze ryżem, mięsem, warzywami, owocami i słodyczami. Zwyczaj składania w ofierze żywności ma zapewnić dobrą karmę. Okazało się jednak, że przekazywane produkty zawierają bardzo dużo tłuszczów i cukrów.
Kiedy służby medyczne przebadały 246 mnichów, okazało się, że 45 procent z nich ma nadwagę, a 40 procent cierpi na cukrzycę, nadciśnienie, wrzody żołądka i alergie. Według władz przyczyną tych schorzeń jest niezdrowy sposób odżywiania się. Mnichom zalecono tradycyjny post od południa aż do poranka następnego dnia.
Niektóre dary składane przez wyznawców to ulubione potrawy zmarłych, za których modlą się mnisi. Z badań wynika też, że mnisi piją dużo lemoniady. Do palenia tytoniu przyznaje się 43 procent mnichów.
>>>>
Lud sie wzbogacil to i mnisi tez ! Trudno sie martwic z tego powodu . W sumie trzeba przyznac ze taki zwiazek z zyciem ludu jest bardzo cenny ze tak im sie powodzi jak ludziom . Istotnie trzeba sie zdrowo odzywiac . No ale mnisi jedza to co dzadza zatem nie moga wybierac ... Jak im daja niezdrowa zywnosc . To co robic ??? Trzeba by zmienic zasady . Choroba otylosci to tez forma pokuty . Wszak to nic przyjemnego ...
Tajlandia: seria ataków na południu, gdzie trwa islamska rebelia.
Co najmniej 11 osób, w tym trzech członków oddziałów paramilitarnych, zginęło w atakach na południu Tajlandii - poinformowały władze. O przeprowadzenie ataków podejrzewa się islamskich rebeliantów, którzy dążą do odłączenia tego regionu od Tajlandii.
Trzech członków sił paramilitarnych w poniedziałek wpadło w zasadzkę w prowincji Pattani. Według policji ich samochód został ostrzelany przez czterech bojowników islamskiego ruchu separatystycznego.
W tej samej prowincji grupa rebeliantów uzbrojonych m.in. w automaty Kałasznikowa i pistolety zastrzeliła czterech pracowników plantacji kauczuku. W sąsiedniej prowincji Jala zabitych zostało dwóch muzułmanów, a w prowincji Songkhla, gdzie do podobnych ataków dochodzi rzadziej, śmierć poniosło dwóch sprzedawców warzyw.
Od stycznia 2004 roku prawie 5300 osób - zarówno buddystów jak i muzułmanów - zginęło w wyniku islamskiej rebelii w trzech południowych prowincjach Tajlandii. Muzułmanie stanowią ok. 80 proc. mieszkańców tych prowincji.
Rebelianci twierdzą, że w zamieszkanej głównie przez buddystów Tajlandii Malajowie oraz muzułmanie są dyskryminowani. Domagają się utworzenia państwa islamskiego, w którego skład wchodziłyby prowincje Pattani, Jala i Narathiwat, które zostały przyłączone do Tajlandii na początku XX wieku.
Latem, głównie w ciągu świętego dla muzułmanów miesiąca ramadanu, doszło do eskalacji konfliktu na południu. Władze zapewniały, że prowadzą rozmowy z przywódcami rebeliantów, jednak analitycy są sceptycznie nastawieni co do szans na osiągnięcie porozumienia pokojowego.
>>>>
Kolejna sytuacja ktorej nie da sie rozwiazac sila i wzieciem za morde . Musi nastapic uregulowanie polityczne ... Jesli kraj jest zlepkiem roznych narodow ktore nie chca byc razem to forma stosunkow jest wojna domowa ... Trzeba sie rozdzielic...
Ponad 45 tys. osób na antyrządowym wiecu w Kuala Lumpur
Ponad 45 tysięcy osób wzięło udział w antyrządowym wiecu w stolicy Malezji - Kuala Lumpur. Według obserwatorów zwolennicy opozycji chcą pokazać siłę przed zbliżającymi się wyborami powszechnymi.
Malezyjska policja zamknęła główne ulice w mieście, żeby umożliwić manifestantom uczestnictwo w pokojowym marszu popierającym lidera opozycji Anwara Ibrahimiego.
Uczestnicy wiecu domagali się większej przejrzystości podczas wyborów, które planowane są na czerwiec. Głosowanie będzie zatem - jak zauważa agencja Associated Press - testem popularności dla premiera i ministra finansów Mohameda Najiba bin Abdula Razaka, stojącego na czele rządzącej od 55 lat koalicji.
Podobne wiece, które odbyły się w minionym roku w Kuala Lumpur, malezyjska policja rozpędziła przy pomocy armatek wodnych i gazu łzawiącego; doszło do masowych aresztowań. Uczestnicy tamtych protestów również sprzeciwiali się fałszerstwom wyborczym przed zbliżającymi się wyborami powszechnymi.
Władze przekonują, że wybory będą wolne i sprawiedliwe. W kwietniu ub.r. parlament przyjął serię reform ordynacji wyborczej, ale zdaniem opozycji nie rozwiązują one najważniejszych problemów; według przeciwników rządu komisja wyborcza jest stronnicza, a na spisach wyborców znajdują się nazwiska fikcyjnych osób.
....
Trzeba obserwowac .
Tajlandia: dziennikarz skazany na 10 lat za artykuły obrażające króla
Redaktor czasopisma i zarazem znany działacz opozycyjny w Tajlandii został skazany na 10 lat więzienia za dwa artykuły, które - zdaniem sądu - obrażały tajlandzkiego króla Ramę IX. Obrońcy praw człowieka i Unia Europejska potępiły wyrok.
Sąd skazał Somyota Pruksakasemsuka na pięć lat więzienia za każdy z dwóch rzekomo obraźliwych tekstów, które zostały opublikowane w 2010 roku w założonym i redagowanym przez opozycjonistę piśmie "Voice of Taksin". Karę przedłużono o dodatkowy rok z wyroku w zawieszeniu, jaki zapadł wobec niego w sprawie o zniesławienie. Obrona zapowiedziała apelację od wyroku.
Oba artykuły na łamach "Voice of Taksin" zostały podpisane pseudonimami. Linia gazety uważana jest za bliską ruchowi zwolenników byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry, zwanych "czerwonymi koszulami", którzy w 2010 roku przewodzili antyrządowym demonstracjom.
Od kwietnia 2011 roku Somyot Pruksakasemsuk bez postawienia zarzutów przebywał w więzieniu, a według jego zwolenników był w tym czasie źle traktowany.
Wyrok skazujący wobec Somyota zapadł na mocy prawa o obrazie majestatu króla, które w teorii ma chronić dobre imię rodziny królewskiej, ale zdaniem krytyków służy władzom do uciszania opozycji.
Decyzja sądu spotkała się z potępieniem organizacji praw człowieka .
W ostatnich latach władze Tajlandii coraz częściej używają istniejącego prawa, w tym prawa zakazującego obrazy majestatu, aby uciszać pokojową opozycję .
W styczniu inny działacz polityczny, znany zwolennik "czerwonych koszul" i komik Yossawaris Chuklom został skazany na dwa lata więzienia za przemowę, jaką wygłosił w 2010 roku podczas wiecu opozycji.
....
Jak widac .
Tajlandia: 17 bojowników zginęło w ataku na bazę wojskową
Co najmniej 17 bojowników zginęło w ataku na bazę wojskową na południu Tajlandii, gdzie od 2004 roku trwa islamska rebelia - poinformował w środę rzecznik sił zbrojnych. Był to jeden z najpoważniejszych ataków w ostatnich latach
-Około stu uzbrojonych bojowników zaatakowało bazę sił morskich, w której przebywało 60 żołnierzy - powiedział rzecznik Pramote Promin, podkreślając, że żaden z żołnierzy nie zginął.
Dodał, że wśród co najmniej 17 zabitych rebeliantów jest ich szef.
Do ataku doszło w nocy z wtorku na środę lokalnego czasu w Bacho, które leży w dotkniętej separatystycznym konfliktem prowincji Narathiwat.
Jak poinformował Pramote, wojsko wcześniej dowiedziało się o planowanym ataku "od rebeliantów, którzy zbiegli".
Od stycznia 2004 roku ponad 5300 osób - zarówno buddystów jak i muzułmanów - zginęło w wyniku islamskiej rebelii w południowych prowincjach Pattani, Jala i Narathiwat. Regiony te zostały przyłączone do Tajlandii na początku XX wieku, a muzułmanie stanowią ok. 80 procent mieszkańców tych obszarów.
Rebelianci twierdzą, że w zamieszkanej głównie przez buddystów Tajlandii Malajowie oraz muzułmanie są dyskryminowani. Domagają się utworzenia państwa islamskiego, w którego skład wchodziłyby trzy prowincje.
Separatyści często atakują nauczycieli, których traktują jak symbol władz w Bangkoku. Rebelianci oskarżają ich o narzucanie kultury buddyjskiej mieszkańcom południa.
>>>>
Znowu problemy . Oczywiscie powodem jest starszliwa roznica cywilizacyjna . Praktycznie bez sensu jest jedno panstwo w takiej sytuacji.
Tajlandia i islamscy rebelianci zgodzili się na rozmowy pokojowe
Władze Tajlandii i islamscy rebelianci uzgodnili rozpoczęcie negocjacji, które mają położyć kres trwającemu od blisko dekady konfliktowi. Porozumienie w tej sprawie podpisali w stolicy Malezji, Kuala Lumpur, przedstawiciele obu stron.
Malezja, która jest sąsiadem Tajlandii, podjęła się roli mediatora w tym konflikcie.
Od stycznia 2004 roku ponad 5300 osób - zarówno buddystów jak i muzułmanów - zginęło w wyniku islamskiej rebelii w południowych prowincjach Pattani, Jala i Narathiwat. Regiony te zostały przyłączone do Tajlandii na początku XX wieku, a muzułmanie stanowią ok. 80 procent mieszkańców tych obszarów.
Rebelianci twierdzą, że w zamieszkanej głównie przez buddystów Tajlandii Malajowie oraz muzułmanie są dyskryminowani. Domagają się utworzenia państwa islamskiego, w którego skład wchodziłyby trzy prowincje.
...
To cieszy !
W Bangkoku 20 tys. "czerwonych koszul" upamiętniło protesty z 2010 r.
Ponad 20 tys. zwolenników byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry zwanych czerwonymi koszulami zgromadziło się w niedzielę w Bangkoku z okazji trzeciej rocznicy protestów z 2010 roku, podczas których zginęło ponad 90 osób, a 1,9 tys. zostało rannych.
- Brakuje mi tych ludzi, którzy poświęcili życie podczas demonstracji. Będę tu przychodzić, dopóki w kraju nie zapanuje prawdziwa demokracja - powiedział 45-letni Thanadej Nonprocha, który do Bangkoku przyjechał z północno-wschodniej części kraju, będącej bastionem "czerwonych koszul".
Według przedstawiciela sił bezpieczeństwa generała Chantavita Ramasuta niedzielny protest był pokojowy. Bezpieczeństwa strzegło 750 policjantów.
Wiosną 2010 roku około 100 tys. "czerwonych koszul" okupowało centrum stolicy, domagając się dymisji ówczesnego premiera Abhisita Vejjajivy i rozpisania nowych wyborów parlamentarnych. Po 10 tygodniach demonstracje zostały krwawo stłumione przez wojsko. Były to najpoważniejsze zamieszki w historii współczesnej Tajlandii.
Wydarzenia z 2010 roku ujawniły w ostrym świetle podział społeczeństwa na wierne Thaksinowi wiejskie masy i biednych mieszkańców miast oraz bogate elity z Bangkoku.
"Czerwone koszule" oskarżają bogatych, establishment i wysokich rangą wojskowych o bezkarność w łamaniu prawa. Oskarżenia te pojawiają się od czasu obalenia w 2006 roku Thaksina przez generałów. Obecnie były premier, który sam był oskarżany o korupcję i brak szacunku dla króla, przebywa na dobrowolnym wygnaniu za granicą.
Jego siostra Yingluck Shinawatra w 2011 roku wygrała wybory i od tego czasu stoi na czele rządu. Dąży do przyjęcia ustawy o amnestii, która pozwalałaby Thaksinowi na powrót do kraju, co krytykowane jest przez organizacje praw człowieka.
- Trzy lata temu cały świat widział, jak część Bangkoku płonęła, a żołnierze strzelali do protestujących - powiedział szef Human Rights Watch w Azji Brad Adam. Ubolewał nad tym, że "kolejne rządy oraz wojsko upolityczniają próby wymierzenia sprawiedliwości i popierają amnestię, która odpowiadałaby wszystkim".
W grudniu ub.r. rozpoczął się proces przywódców "czerwonych koszul", oskarżonych o terroryzm. Potrwa on najpewniej wiele lat. Ówczesny premier Abhisit Vejjajiva jest z kolei oskarżany o zabójstwo.
...
Trzeba brudy czyscic .
Tajlandia: antyrządowi demonstranci okupują Ministerstwo Finansów
Demonstranci przed siedzibą Ministerstwa Finansów .
Około tysiąca antyrządowych demonstrantów wdarło się dziś na teren Ministerstwa Finansów Tajlandii. Przywódcy protestu wzywają do okupacji budynków rządowych i domagają się dymisji premier Yingluck Shinawatry.
Antyrządowe demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję. Prace nad projektem ustawy amnestyjnej zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Dzisiaj w marszach protestacyjnych, zorganizowanych w 13 rejonach w Bangkoku, uczestniczyło w sumie ponad 30 tys. ludzi. Celami marszów były budynki rządowe, bazy wojskowe i stacje telewizyjne. Dzień wcześniej na wielkim wiecu antyrządowym w Bangkoku zgromadziło się ok. 100 tys. ludzi. Przywódcą antyrządowych protestów jest były wicepremier Suthep Thaugsuban, obecnie opozycyjny deputowany.
Thaksin, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje czymś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin, którego oskarżano o korupcję i brak szacunku dla króla, wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa obecnie na emigracji w Dubaju.
....
Kolejne demonstracje .
Nakaz aresztowania przywódcy demonstrantów
Demonstranci przed budynkiem Ministerstwa Sportu i Turystyki -
Tajlandzkie władze wydały dziś nakaz aresztowania przywódcy demonstracji, której uczestnicy okupują od wczoraj budynek resortu finansów w Bangkoku. Demonstranci domagają się dymisji premier Tajlandii Yingluck Shinawatry.
Pułkownik Sunthorn Kongklam z komisariatu obejmującego rewir, w którym znajduje się ministerstwo, zarekomendował, by lider protestów, były wicepremier, a obecnie opozycyjny deputowany Suthep Thaugsuban sam oddał się w ręce policji. Jeśli tak się nie stanie policja aresztuje go, niezależnie od tego, gdzie będzie przebywał - ostrzegł. Źródła policyjne podały jednocześnie, że nie zostanie on aresztowany na wiecu, ponieważ służby zobowiązały się do niestosowania przemocy.
64-letni Suthep od wczoraj stoi na czele okupacji ministerstwa finansów w Bangkoku. Tego dnia demonstranci weszli także na teren MSZ, ale następnie się stamtąd wycofali.
Dziś rano antyrządowi demonstranci zajęli kolejne resorty - transportu, turystyki i rolnictwa. Protestujący pilnują, by nikt nie wchodził do środka. Ok. 1,5 tys. ludzi zebrało się przed chronioną przez służby bezpieczeństwa siedzibą MSW, grożąc szturmem. Zapowiedzieli również, że odetną w budynku wodę i elektryczność.
W całym Bangkoku od poniedziałkowego wieczoru widać wzmocnioną obecność policji. Na obszar całej stolicy rozszerzono obowiązywanie specjalnej ustawy dotyczącej bezpieczeństwa, która daje możliwość wprowadzenia godziny policyjnej lub zakazania zgromadzeń.
Specjalne przepisy wprowadzono w sierpniu w trzech stołecznych dzielnicach, gdzie odnotowano pierwsze oznaki niepokojów politycznych.
Po kilku tygodniach niemal codziennej mobilizacji dziesiątki tysięcy przeciwników premier Tajlandii oraz jej brata, byłego premiera Thaksina Shinawatry, obalonego w 2006 roku w zamachu stanu, nasiliły protest. Thaksin pozostaje w centrum życia politycznego kraju, mimo że formalnie przebywa na uchodźstwie. W 2008 roku został on skazany na więzienie za korupcję.
Antyrządowe demonstracje zapoczątkowało poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót Thaksina Shinawatry do Tajlandii. Prace nad projektem ustawy amnestyjnej zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
A co to za re presje ?
Tajlandia: demonstranci wdarli się na teren kwatery głównej armii
Demonstranci okupują budynki rządowe już od kilku dni -
Antyrządowi manifestanci w stolicy Tajlandii - Bangkoku wdarli się na teren kwatery głównej armii - relacjonuje Reuters. Wcześniej demonstranci, którzy od kilku dni okupują budynki rządowe w stolicy, obrali za cel protestów siedzibę rządzącej partii.
Niektórzy z protestujących wdrapali się na bramę kompleksu, gdzie mieści się kwatera główna armii.
- Chcemy wiedzieć, po czyjej stronie stoi wojsko - krzyczał jeden z demonstrantów.
W innym miejscu w stolicy trwa kilkusetosobowy protest pod siedzibą rządzącej Partii dla Tajów (PdT). Wśród ogłuszającego dźwięku gwizdków, który stał się ich znakiem rozpoznawczym, demonstranci ruszyli pod budynek, który chronią dziesiątki funkcjonariuszy oddziałów specjalnych policji.
Protesty antyrządowe, których uczestnicy żądają ustąpienia szefowej rządu Yingluck Shinawatry, przybierają na sile. Manifestanci okupują budynki rządowe w Bangkoku, w tym ministerstwo finansów.
Antyrządowe demonstracje, uważane za największe w Tajlandii od trzech lat, zapoczątkowało poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata szefowej rządu i byłego premiera Thaksina Shinawatry, obalonego w 2006 r. w zamachu stanu. Pozostaje on w centrum życia politycznego kraju, mimo że formalnie przebywa na uchodźstwie; w 2008 r. został skazany na więzienie za korupcję.
Pani premier jest postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
Fala protestow idzie przez swiat !
POLSKA
ŚWIAT
LOKALNE
TYLKO W WP.PL
REPORTER WP24
RAPORTY SPECJALNE
CIEKAWOSTKI
NAUKA
PRZESTĘPCZOŚĆ
MEDIA
Starcia zwolenników i przeciwników tajlandzkiego rządu w Bangkoku
Niedziela, 1 grudnia 2013, źródło:PAP/IAR
fot.AFP / PORNCHAI KITTIWONGSAKUL
Dwie osoby zginęły, a 45 zostało rannych w starciach, do których doszło w stolicy Tajlandii, Bangkoku, między zwolennikami i przeciwnikami rządu - poinformowały źródła bezpieczeństwa.
Po tych starciach władze Tajlandii podjęły decyzję o wysłaniu na ulice miasta wojska, które ma pomóc policji w utrzymaniu porządku. Zapewniły także, że żołnierze nie będą uzbrojeni.
Dotychczas antyrządowe protesty w Bangkoku miały względnie spokojny przebieg. Policja nie interweniowała nawet gdy demonstranci zajmowali siedziby urzędów i ministerstw.
Do stolicy Tajlandii ściągnęło z całego kraju około 60 tysięcy zwolenników rządu. Doszło do gwałtownych starć z jego przeciwnikami, którzy w wielu częściach Bangkoku kontynuują swe protesty. W mieście było słychać strzały. Według najnowszego bilansu, zginęły dwie osoby, a 45 zostało rannych. Wiadomo, że jedną z ofiar śmiertelnych jest 21-letni student, zwolennik opozycji.
Przywódcy opozycji zapowiadają zajęcie kolejnych budynków rządowych przez demonstrantów. Tymczasem po starciach większość zwolenników rządu zebrała się w nocy na jednym ze stadionów. Ich przywódcy zapewniają, że nie dążą do konfrontacji z opozycją.
Kolejne zamieszki w Tajlandii
Kolejne zamieszki w Tajlandii. Przeciwnicy premier Yingluck Shinawatry wdarli się do siedziby klubu sportowego, w którym gościła rano szefowa rządu. Pani premier w asyście policji opuściła klub. W tym samym czasie inna grupa manifestantów próbowała się przedrzeć przez kordon policji, otaczającej siedzibę rządu. Policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić zgromadzonych.
Zajmowanie urzędów państwowych
Demonstranci zajęli lub próbują zajmować kolejne gmachy urzędów państwowych. Ich celem są siedziba rządu, ministerstwa, stacje telewizyjne, a także kwatera główna policji. Policja kilkakrotnie użyła już gazu łzawiącego, by rozpędzić uczestników antyrządowych demonstracji.
Gmach ministerstwa spraw wewnętrznych Tajlandii otaczają niemal dwumetrowej wysokości zasieki. Demonstranci sprawiają wrażenie, że są pewni swego zwycięstwa. Jeden z nich powiedział specjalnemu wysłannikowi Polskiego Radia, że jutro nie będzie tu pracował żaden z urzędników rządowych.
Antyrządowe demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy amnestyjnej zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Thaksin, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa obecnie na emigracji w Dubaju.
....
W Tajlandii tez duze protesty !
Kolejny dzień starć policji z protestującymi w Bangkoku
Do kolejnych starć tajlandzkiej policji z antyrządowymi manifestantami doszło w poniedziałek rano w Bangkoku. Siły porządkowe, podobnie jak w weekend, użyły gazu łzawiącego przeciwko protestującym, którzy okupowali siedzibę rządu, domagając się jego ustąpienia.
Siedziba tajlandzkiego rządu jest silnie strzeżona; budynek został otoczony betonowymi barykadami i drutem kolczastym - donosi agencja AFP.
Demonstranci usiłowali przedrzeć się przez zapory, obrzucali policję różnymi przedmiotami i kamieniami.
Starcia miały miejsce również przed siedzibą policji, gdzie siły bezpieczeństwa wielokrotnie użyły gazu łzawiącego przeciwko protestującym.
Z powodów bezpieczeństwa większość uczelni w Bangkoku była w poniedziałek nieczynna.
Polityczny chaos w Bangkoku trwa po nieudanym spotkaniu premier Yingluck Shinawatry z Suthepem Thaugsubanem, przywódcą protestów, opozycyjnym deputowanym i byłym wicepremierem. Lider opozycji powiedział na konferencji prasowej, że podczas rozmowy w niedzielę wieczorem z premier Yingluck przedstawił żądanie protestujących, aby oddała władzę ludowi. "Powiedziałem jej, czego chcą ludzie, lecz nie odpowiedziała" - wskazał. "Powiedziałem Yingluck, że to będzie nasze jedyne spotkanie i że nie spotkamy się więcej, dopóki naród nie zwycięży" - dodał.
Według najnowszych doniesień w ciągu weekendowych starć w Bangkoku zginęły co najmniej trzy osoby, a ponad sto zostało rannych. demonstranci usiłowali przejąć główne budynki rządowe i stacje telewizyjne. Ponad tysiąc nieuzbrojonych żołnierzy zostało rozmieszczonych wokół kluczowych instytucji państwowych, aby pomagać policji w utrzymaniu porządku. Wojsko zastrzega, że nie będzie przejmować jej uprawnień.
Dotychczas antyrządowe protesty w Bangkoku miały względnie spokojny przebieg. Policja nie interweniowała nawet, gdy demonstranci zajmowali siedziby urzędów i ministerstw.
Demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 r. na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy amnestyjnej zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Thaksin, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 r., został obalony przez wojsko w 2006 r. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 r.
Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 r. i przebywa obecnie na emigracji w Dubaju.
....
Tam tez sie dzieje !
Tajlandzki rząd kazał wycofać się policji, by uniknąć przemocy
Tajlandzki rząd oświadczył dzisiaj, że polecił policji, która od kilku dni ścierała się z antyrządowymi manifestantami w Bangkoku, by wycofała się w celu uniknięcia dalszej konfrontacji. Sprzed siedziby rządu usuwane są betonowe zapory i drut kolczasty.
Tymczasem - według najnowszych doniesień agencyjnych - setki protestujących wymachujących tajlandzkimi flagami wchodzi do siedziby rządu, a policja przygląda się.
Premier Yingluck Shinawatry nie ma w budynku, gdyż jej kancelaria została zamknięta w piątek wieczorem - pisze agencja Associated Press.
- Protestujący powiedzieli, że chcą przejąć budynki rządowe, ale rząd nie chce widzieć żadnych walk, ani konfrontacji, więc nakazaliśmy policji wycofać się - oświadczył rzecznik rządu Teerat Ratanasevi. - Chcemy uniknąć przemocy i konfrontacji - dodał.
Policja użyła dziś dźwigów do usuwania betonowych barier przed siedzibą najwyższych władz.
Niespodziewana zmiana strategii rządu - jak zauważa AP - nadeszła po trzech dniach wzmożonych starć między policja a protestującymi, którzy żądają odejścia premier Yingluck.
Od weekendu wskutek zajść śmierć poniosły co najmniej trzy osoby, a ponad 220 zostało rannych.
Demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 r. na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wkrótce potem wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
Policja ma pilnowac bandytow nie atakowac ludzi .
Tajlandia: trwają antyrządowe manifestacje
Antyrządowi manifestanci zebrali się przed siedzibą tajlandzkiej policji w Bangkoku. Ich lider zapowiedział, że walka o obalenie rządu premier Yingluck Shinawatry będzie trwała, choć władze podejmują próby rozładowania kryzysu.
Policja szacuje, że przed jej kwaterą zgromadziło się około 3 tys. manifestantów, a więc stosunkowo niewielka grupa - jak zauważa Reuters - w porównaniu z kilkunastoma tysiącami w ciągu ostatnich dwóch tygodni.
Setki osób okupuje wciąż ministerstwo finansów i inne budynki administracji publicznej na północy stolicy.
Po kilku dniach demonstracji i starć z siłami bezpieczeństwa, w których zginęło pięć osób, a ponad 220 zostało rannych, władze poleciły policji, aby wycofała się sprzed kilku budynków rządowych w celu uniknięcia nowych aktów przemocy. Manifestantom pozwolono wejść do tych gmachów, żeby rozładować sytuację.
W środę dowódca marynarki wojennej admirał Narong Pipathanasai poinformował, że najwyższe dowództwo sił zbrojnych Tajlandii wykluczyło "interwencję czy przewrót, gdy sytuacja wraca do normalności". Już w poniedziałek premier Yingluck zapewniała, że "siły zbrojne pozostaną neutralne".
Armia w Tajlandii ma olbrzymie wpływy. Od 1932 roku, kiedy nastąpił wojskowo-cywilny zamach, który doprowadził do ustanowienia monarchii konstytucyjnej, kraj ten doświadczył 18 przewrotów lub prób ich dokonania.
Przywódca protestów, opozycyjny deputowany i były wicepremier Suthep Thaugsuban zapowiedział, że demonstracje zostaną wstrzymane jedynie w czwartek, kiedy przypadają 86. urodziny króla Ramy IX (Bhumibola Adulyadeja). "Wznowimy naszą walkę w piątek, 6 grudnia. Zaczniemy od świtu i będziemy walczyć każdego dnia aż odniesiemy zwycięstwo" - powiedział Suthep do tłumu demonstrantów we wtorek późnym wieczorem.
Lider opozycji żąda ustąpienia rządu i zastąpienia go "radą ludową". Premier Yingluck odmawia twierdząc, że jest to niekonstytucyjne.
Demonstracje rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wkrótce potem wstrzymane, ale demonstracje nie ustały.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
...
Kolejny dzien !
Tajlandia: premier proponuje referendum ws. swej przyszłości politycznej
Premier Tajlandii Yingluck Shinawatra zaproponowała w niedzielę przeprowadzenie referendum w sprawie swej przyszłości politycznej i obiecała rezygnację ze stanowiska, jeśli taka będzie wola narodu. W kraju od miesiąca trwają antyrządowe demonstracje.
Protesty rozpoczęły się w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 r. na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Podczas protestów dochodzi do starć policji z manifestantami. Policja używa gazów łzawiących. Obecnie demonstranci okupują budynki resortu finansów i administracji rządowej.
Przywódca protestów, opozycyjny deputowany i były wicepremier Suthep Thaugsuban wezwał do przeprowadzenia wielkiej demonstracji, aby zmusić premier do ustąpienia.
Yingluck Shinawatra powiedziała w wystąpieniu telewizyjnym, że jej rząd poszukuje drogi do zakończenia konfliktu. "Powinniśmy przeprowadzić referendum, w którym naród zdecyduje co powinniśmy zrobić" - powiedziała. "Chcę wysłuchać propozycji protestujących. Jestem gotowa zrezygnować i rozwiązać parlament, jeśli taka będzie wola większości narodu" - dodała.
Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 r., został obalony przez wojsko w 2006 r. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 r. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 r. i przebywa na emigracji w Dubaju.
....
Oczywiscie tu nie mamy rezimu tylko problemy z wolnoscia .
Tajlandia: premier Shinawatra ogłosiła rozwiązanie parlamentu
Po trwających od miesiąca antyrządowych demonstracjach premier Tajlandii Yingluck Shinawatra ogłosiła rozwiązanie parlamentu. Opozycja zapowiedziała jednak kontynuowanie protestów, których celem jest dymisja rządu.
W wystąpieniu telewizyjnym Yingluck zapewniła, że chce "jak najszybszego" rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Zapowiedziała, że do czasu wyborów jej gabinet pozostanie przy władzy. Podkreśliła jednocześnie, że decyzję o rozwiązaniu parlamentu musi jeszcze zaakceptować król.
Po tym oświadczeniu Jaropong Ruangsuwan, przywódca rządzącej Partii dla Tajów, z której wywodzi się szefowa rządu, zapowiedział, że premier Yingluck będzie się ubiegać o mandat w najbliższych wyborach. - Na pewno wystartuje w wyborach, skoro pracowała z partią przez cały czas. Rozwiązaliśmy parlament, ponieważ jesteśmy pewni swego (...) Chcemy, by (opozycyjna) Partia Demokratyczna wzięła udział w wyborach, a nie grała w gry uliczne - powiedział Jaropong, odnosząc się do antyrządowych protestów na ulicach Bangkoku.
Przywódca Partii Demokratycznej i były premier Abhisit Vejjajiva powiedział, że rozwiązanie parlamentu jest dopiero pierwszym krokiem do opanowania kryzysu politycznego w Tajlandii. Spytany, czy wystartuje w wyborach, odparł: - Dzisiaj maszerujemy. Pójdziemy pod siedzibę rządu.
Jeszcze wczoraj szefowa rządu zaproponowała przeprowadzenie referendum w sprawie swej przyszłości politycznej i obiecała rezygnację ze stanowiska, jeśli taka będzie wola narodu.
Od kilku tygodni w stolicy Tajlandii trwają antyrządowe protesty. Zginęły w nich co najmniej cztery osoby, a ponad 260 zostało rannych. Na poniedziałek opozycja zapowiedziała "marsz miliona", który "ostatecznie przesądzi o upadku rządu".
Przywódca protestów Suthep Thaugsuban oświadczył, że mimo zapowiedzi rozwiązania parlamentu i nowych wyborów, demonstracje będą kontynuowane. "Będziemy walczyć dalej. Naszym celem jest upadek reżimu Thaksina Shinawatry" - powiedział, nawiązując do brata szefowej rządu. Suthep, który był wicepremierem w rządzie Abhisita w latach 2008-2011, podkreślił, że nie jest zainteresowany rozpisaniem nowych wyborów; chce, aby krajem rządziła bliżej nieokreślona "rada ludowa".
- To nam nie wystarczy - powiedział inny z liderów protestów, Thaworn Senneam, oceniając poniedziałkową decyzję Yingluck Shinawatry. Podkreślił, że opozycja nie zgadza się, by do wyborów kierowała ona rządem.
Zdaniem wielu ekspertów, opozycja nie chce nowych wyborów, bo obawia się, że je przegra. Zmierza natomiast do odsunięcia od władzy Yingluck i jej ekipy oraz utworzenia przejściowego rządu ekspertów.
Protesty rozpoczęły się w Bangkoku w zeszłym miesiącu, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa na emigracji w Dubaju.
....
Kolejny rozdzial sie zaczyna .
Tajlandia: protestujący wdarli się na krótko na teren siedziby rządu
Niewielka grupa antyrządowych manifestantów wdarła się na krótko na teren siedziby rządu Tajlandii, domagając się opuszczenia budynku przez policję. Nie doszło do starć z siłami bezpieczeństwa. Później protestujący odcięli prąd w siedzibie rządu.
Demonstranci najpierw usunęli drut kolczasty przed murem okalającym posesję, po czym przeskoczyli ogrodzenie i weszli na teren siedziby rządu i premier Yingluck Shinawatry. Reuters donosi, że zastali tam oddziały prewencji policji, ale do żadnych starć nie doszło. Manifestanci wycofali się po kilku minutach.
Po jakimś czasie Associated Press poinformowała, że protestujący odcięli prąd w siedzibie rządu.
Podczas zajścia pani premier nie było w kancelarii, ale wkrótce potem wydała w telewizji oświadczenie, że 15 grudnia odbędzie się spotkanie ze wszystkimi grupami społeczeństwa w celu znalezienia rozwiązania kryzysu politycznego w kraju. Agencja AP zwraca uwagę, że nie wiadomo, gdzie Yingluck znajdowała się, gdy wygłaszała oświadczenie.
Tymczasem przywódca antyrządowych protestów, były wicepremier Suthep Thaugsuban zwrócił się do dowódców wojskowych i policji, aby spotkali się z nim i opowiedzieli się po którejś ze stron trwającego już od ponad miesiąca kryzysu.
Mająca duże wpływy w Tajlandii armia oświadczyła, nie chce mieszać się w konflikt, ale może mediować. Od 1932 roku, kiedy nastąpił wojskowo-cywilny zamach, który doprowadził do ustanowienia monarchii konstytucyjnej, kraj ten doświadczył 18 przewrotów lub prób ich dokonania.
W poniedziałek około 160 tysięcy ludzi zgromadziło się przed siedzibą rządu i premier Yingluck, domagając się dymisji i przekazania władzy bliżej nieokreślonej "radzie ludowej".
Tego samego dnia szefowa rządu ogłosiła rozwiązanie parlamentu i wyznaczyła przedterminowe wybory na 2 lutego. Opozycja zapowiedziała jednak kontynuowanie demonstracji, których celem jest dymisja rządu.
Protesty rozpoczęły się w Bangkoku, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
...
Znowu ostro .
Tajlandia: demonstranci blokują dostęp do komisji wyborczej
Opozycja w Tajlandii sprzeciwia się przedterminowym wyborom
Zwolennicy opozycji zablokowali rano dostęp do komisji wyborczej, która tego dnia miała na stadionie w Bangkoku rozpocząć rejestrację kandydatów w przedterminowych wyborach parlamentarnych, zapowiedzianych przez szefową rządu Yingluck Shinawatrę na luty.
W nocy z niedzieli na poniedziałek tysiące demonstrantów przeszło pod stadion i zablokowało wszystkie wejścia.
Opozycja nie chce w najbliższym czasie wyborów, gdyż obawia się, że je przegra. Domaga się natomiast dymisji Yingluck Shinawatry, reform politycznych i utworzenia rządu tymczasowego.
Protesty rozpoczęły się w Bangkoku, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Od 1932 roku, kiedy nastąpił wojskowo-cywilny zamach, który doprowadził do ustanowienia monarchii konstytucyjnej, kraj ten doświadczył 18 przewrotów lub prób ich dokonania.
....
Dalszy ciag ....
Tajlandia: kolejne starcia, komisja wyborcza chce przełożenia wyborów
Tajlandzka komisja wyborcza zaapelowała w czwartek do władz, by przełożyły przedterminowe wybory parlamentarne, które zaplanowano na 2 lutego. Powodem są kolejne starcia między policją a antyrządowymi demonstrantami, w których w czwartek zginął policjant.
Protestujący obrzucali policjantów kamieniami i próbowali wedrzeć się na teren stadionu sportowego w Bangkoku, gdzie od poniedziałku rejestrują się kandydaci w wyborach. Policja użyła gazu łzawiącego i gumowej amunicji. Według służb ratunkowych do szpitali trafiło 66 osób; niektóre miały rany postrzałowe.
Podczas starć zastrzelono policjanta. "Został trafiony w klatkę piersiową" - powiedział dyrektor szpitala, w którym leczeni są policjanci, Jongjet Aoajenpong. Policjant jest szóstą ofiarą śmiertelną antyrządowych protestów, które trwają od dwóch miesięcy.
"Protestujący nie są, tak jak twierdzą, pokojowo nastawieni i nieuzbrojeni" - podkreślił w telewizji wicepremier i minister spraw zagranicznych Surapong Tovichakchaikul.
Komisja wyborcza zarekomendowała władzom przesunięcie lutowego głosowania. "W takich okolicznościach nie można przeprowadzić wolnych i sprawiedliwych wyborów" - powiedział członek komisji Prawit Rattanapien, którego wraz z kilkoma innymi osobami ewakuowano śmigłowcem ze stadionu.
Szef komisji Somchai Srisutthiyakorn zaprzeczył, jakoby wzywając do przełożenia wyborów mieszała się ona w politykę. "Mamy dobre intencje i chcemy, aby w kraju zapanował pokój" - powiedział.
To do rządu należy podjęcie decyzji o ewentualnej zmianie terminu głosowania. Takie rozwiązanie mogłoby pomóc w rozwiązaniu kryzysu w kraju.
Wcześniej rząd tłumaczył, że nie może opóźniać wyborów, które zgodnie z konstytucją powinny odbyć się 60 dni po rozwiązaniu parlamentu, czyli do 9 lutego 2014 r.
W antyrządowych protestach w Tajlandii dziennie bierze udział ok. 150 tys. ludzi. Powodem demonstracji było poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Premier Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Zdaniem wielu ekspertów opozycja nie chce nowych wyborów, bo obawia się, że je przegra. W ubiegłym tygodniu ogłosiła, że zbojkotuje głosowanie. Opozycja zmierza do odsunięcia od władzy Yingluck i jej ekipy oraz utworzenia "rady ludowej", która u władzy pozostałaby przez 18 miesięcy, aż do nowych wyborów.
Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa na emigracji w Dubaju.
...
Tylko wybory moga rozwiazac problem protestow ... a nie mozna ich przeprowadzic bo ... sa protesty . O bledne kolo ?!
Tajlandia: rząd nie zgadza się na przełożenie wyborów
Tajlandzki rząd odrzucił w czwartek apel komisji wyborczej w sprawie przełożenia przedterminowych wyborów parlamentarnych, które wyznaczono na 2 lutego. Według władz w Bangkoku głosowanie odbędzie się zgodnie z planem pomimo trwających zamieszek.
"2 lutego odbędą się wybory (...) Nie ma takiego prawa, które zezwoliłoby rządowi na opóźnienie głosowania" - zapowiedział wicepremier Tajlandii Phongthep Thepkanjana.
Wcześniej w czwartek tajlandzka komisja wyborcza zaapelowała do władz by przełożyły przedterminowe wybory parlamentarne. Powodem były kolejne starcia między policją a antyrządowymi demonstrantami, w których tego dnia zginął policjant.
Przedstawiciele komisji wyborczej uważają, że nie należy przeprowadzać wyborów dopóki nie będzie "wzajemnej zgody pomiędzy stronami konfliktu". Tymczasem demonstranci podkreślają, że nie zaprzestaną swych akcji protestu dopóki do dymisji nie poda się premier Yingluck Shinawatra.
Protestujący obrzucali w czwartek policjantów kamieniami i próbowali wedrzeć się na teren stadionu sportowego w Bangkoku, gdzie od poniedziałku rejestrują się kandydaci w wyborach. Policja użyła gazu łzawiącego i gumowej amunicji. Według służb ratunkowych do szpitali trafiło 66 osób; niektóre miały rany postrzałowe.
Komisja wyborcza zarekomendowała władzom przesunięcie lutowego głosowania. "W takich okolicznościach nie można przeprowadzić wolnych i uczciwych wyborów" - powiedział członek komisji Prawit Rattanapien, którego wraz z kilkoma innymi osobami ewakuowano śmigłowcem ze stadionu.
W antyrządowych protestach w Tajlandii dziennie bierze udział ok. 150 tys. ludzi. Powodem demonstracji było poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Prace nad projektem ustawy o amnestii zostały wstrzymane, przynajmniej na razie, ale demonstracje nie ustały. Premier Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Zdaniem wielu ekspertów opozycja nie chce nowych wyborów, bo obawia się, że je przegra. W ubiegłym tygodniu ogłosiła, że zbojkotuje głosowanie. Opozycja zmierza do odsunięcia od władzy Yingluck i jej ekipy oraz utworzenia "rady ludowej", która u władzy pozostałaby przez 18 miesięcy, aż do nowych wyborów.
Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa na emigracji w Dubaju.
...
Trzeba wyjsc z impasu .
Tajlandia: strzelanina w Bangkoku, 1 antyrządowy demonstrant zabity
Nieustaleni sprawcy zastrzelili w Bangkoku uczestnika antyrządowych protestów i ranili dwóch innych. Według władz, do ataku doszło w pobliżu obozu przeciwników rządu.
Wyrażane są obawy, że ten nowy incydent doprowadzi do wybuchu walk ulicznych na pełną skalę i do pogłębienia kryzysu politycznego w kraju.
Demonstranci domagają się ustąpienia rządu premier Yingluck Shinawatry przed przedterminowymi wyborami wyznaczonymi na 2 lutego. Opozycja obawia się, że Shinawatra odniesie w wyborach zdecydowane zwycięstwo.
W antyrządowych protestach w Tajlandii codziennie bierze udział ok. 150 tys. ludzi. Powodem demonstracji było poparcie przez rząd projektu ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, byłego szefa rządu Thaksina Shinawatry, skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Premier Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
Zdaniem wielu ekspertów opozycja nie chce nowych wyborów, bo obawia się, że je przegra. W ubiegłym tygodniu ogłosiła, że zbojkotuje głosowanie. Opozycja zmierza do odsunięcia od władzy Yingluck i jej ekipy oraz utworzenia "rady ludowej", która u władzy pozostałaby przez 18 miesięcy, aż do nowych wyborów.
Thaksin Shinawatra, były magnat telekomunikacyjny, który przytłaczającą większością wygrywał wybory w 2001 i 2005 roku, został obalony przez wojsko w 2006 roku. Pozostaje kimś w rodzaju ludowego bohatera, zwłaszcza dla biedaków, których głosy pomogły Yingluck i jej partii zwyciężyć w wyborach w 2011 roku. Jednak skandale korupcyjne spowodowały zdecydowany spadek popularności byłego premiera i jego siostry wśród przedstawicieli klasy średniej w Bangkoku.
Thaksin wyjechał z Tajlandii w 2008 roku i przebywa na emigracji w Dubaju.
....
Co to ma znaczyc ? Co to za ohydne zbrodnie ! DOSC TEGO !!!
Tajlandia: nieznani sprawcy otworzyli ogień do demonstrantów, są ranni
Co najmniej siedem osób zostało rannych w Bangkoku, gdy nieznani sprawcy otworzyli w sobotę ogień do uczestników trwających tam antyrządowych demonstracji. Stan jednej osoby jest krytyczny - podały służby medyczne.
"We wczesnych godzinach rannych wybuchły dwie strzelaniny (...). Łącznie siedem osób zostało rannych, większość z nich to demonstranci antyrządowi. Wciąż próbujemy ustalić, kim byli napastnicy" - poinformowała policja.
Jak zauważa Reuters, incydent ten budzi obawy o wybuch przemocy na większą skalę podczas zaplanowanych na poniedziałek masowych demonstracji. Protestujący zapowiedzieli, że doprowadzą w tym dniu do paraliżu tajlandzkiej stolicy.
Uczestnicy protestów domagają się ustąpienia rządu premier Yingluck Shinawatry przed przedterminowymi wyborami wyznaczonymi na 2 lutego. Demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii Thaksina Shinawatry - byłego premiera, a zarazem brata obecnej premier - skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
Co to ma znaczyc ? Jacy nieznani sprawcy ? Co to jest Rosja !!!???
Tajlandia: antyrządowi demonstranci rozpoczęli blokadę Bangkoku
Antyrządowi demonstranci rozpoczęli w poniedziałek blokadę stolicy Tajlandii, Bangkoku, przejmując kontrolę nad głównymi skrzyżowaniami. Premier Yingluck Shinawatra zaprosiła liderów protestów i partii politycznych do omówienia kwestii terminu wyborów.
Do tej pory rząd twierdził, że przełożenie przedterminowych wyborów, planowanych na drugiego lutego, jest niemożliwe z punktu widzenia konstytucji. Jednak państwowa komisja wyborcza nie wyklucza odłożenia głosowania, a jeden z jej członków podał termin 4 maja.
Główna partia opozycyjna bojkotuje lutowe wybory, które premier Yingluck rozpisała, aby doprowadzić do złagodzenia napięć; zwycięstwo Yingluck w tych wyborach jest niemal przesądzone.
Antyrządowi demonstranci, blokujący w poniedziałek ulice stolicy, wstrzymali ruch samochodowy w głównej dzielnicy biznesowej. Demonstranci wznieśli barykady i przejęli kontrolę nad głównymi skrzyżowaniami. Wielkim demonstracjom, które mogą potrwać nawet kilka tygodni, towarzyszy atmosfera festynu.
Protestujący w koszulkach z hasłem "Shutdown Bangkok" gwizdali w gwizdki, powiewali flagami Tajlandii i rozkładali na chodnikach piknikowe koce.
Władze rozmieściły ok. 18 tys. funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa mających pilnować porządku.
W nocy z niedzieli na poniedziałek nieznany sprawca otworzył ogień do demonstrantów przed kompleksem rządowym; mężczyznę z raną szyi przyjęto do pobliskiego szpitala. W drugim z incydentów w poniedziałek rano ostrzelano siedzibę opozycyjnej Partii Demokratycznej, ale nikt nie został poszkodowany.
Protestujący, którzy rozpoczęli kampanię w listopadzie 2013 roku, chcą czasowego zastąpienia rządu Yingluck Shinawatry "radą ludową", której zadaniem byłoby wprowadzenie reform ocenianych jako niezbędne do ukrócenia korupcji w polityce.
Demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii Thaksina Shinawatry - byłego premiera, a zarazem brata obecnej premier - skazanego w 2008 roku na więzienie za korupcję.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
Kolejna fala .
Tajlandia: antyrządowi demonstranci zostali ostrzelani - dwóch rannych
Co najmniej dwie osoby zostały ranne w środę rano w Bangkoku, gdzie ostrzelano antyrządowych demonstrantów - podały tajlandzkie władze. Trzeci dzień trwa blokada tajlandzkiej stolicy przez przeciwników rządu, którzy chcą odejścia premier Yingluck Shinawatry.
W wyniku ataku niegroźnie ranni zostali mężczyzna i kobieta. Do ostrzelania demonstrantów doszło na ulicy prowadzącej do jednej z luksusowych dzielnic handlowych, która od poniedziałku jest okupowana przez przeciwników rządu. Według świadków w ciągu dwóch godzin w kierunku barykady wzniesionej przez protestujących oddano z nieznanego miejsca ok. 30 strzałów z broni palnej. W tym czasie w tym miejscu znajdowało się niewielu demonstrantów.
W nocy z wtorku na środę doszło do jeszcze jednego incydentu - na teren domu byłego premiera Abhisita Vejjajivy wrzucono niewielki ładunek wybuchowy. Siła eksplozji wybiła okna i uszkodziła nieco dach, ale nikt nie został ranny - poinformowała policja. Stojący na czele opozycyjnej Partii Demokratycznej Abhisit, który przyłączył się do protestów, w tym czasie znajdował się poza domem.
Ponadto w zachodniej części Bangkoku oblano benzyną i podpalono autobus, którym przewożeni są demonstranci.
W Tajlandii okresowo dochodzi do niepokojów od odsunięcia przez wojskowych w 2006 roku na tle zarzutów korupcyjnych brata Yingluck - byłego premiera Thaksina Shinawatry.
Najnowsze demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii Thaksina Shinawatry. W wyniku nasilających się protestów co najmniej ośmiu ludzi zginęło, w tym policjant, a ponad 450 odniosło obrażenia. Od poniedziałku trwa akcja pod hasłem "paraliżu Bangkoku"; w jej ramach demonstranci blokują strategiczne węzły komunikacyjne, chcąc zintensyfikować presję na rząd.
Premier Yingluck Shinawatra próbowała załagodzić kryzys, rozwiązując w grudniu 2013 roku parlament i zwołując przedterminowe wybory na 2 lutego. Zarówno demonstranci, jak i Partia Demokratyczna wzywają do bojkotu tych wyborów, w których i tak zwyciężyłoby zapewne ugrupowanie Yingluck. Jej przeciwnicy domagają się jej ustąpienia i przejęcia tymczasowej władzy przez "radę ludową", której zadaniem byłoby przeprowadzenie niezbędnych ich zdaniem reform przed rozpisaniem jakichkolwiek nowych wyborów.
Szefowa rządu proponowała, by w środę odbyło się spotkanie z udziałem m.in. jej przeciwników w sprawie propozycji komisji wyborczej dotyczącej przesunięcia terminu głosowania. Jednak lider protestów Suthep Thaugsuban, Demokraci, a nawet członkowie komisji wyborczej odmówili udziału.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
Znowu bydlaki ? Trzeba trybunalow karnych .
Tajlandia: władze chcą ująć przywódcę antyrządowych protestów
Po czterech dniach wielkich antyrządowych demonstracji paraliżujących Bangkok władze powierzyły specjalnej jednostce policji zadanie ujęcia przywódcy tych protestów Suthepa Thaugsubana.
Publiczna rozgłośnia PBS poinformowała o tym dzisiaj, powołując się na wicepremiera i szefa dyplomacji Suraponga Tovichakchaikula.
Nakaz aresztowania Suthepa Thaugsubana wydano w grudniu zeszłego roku, zarzucając mu wzniecanie zamieszek. Przywódca protestów nie ukrywa się, codziennie uczestniczy w wiecach i marszach w Bangkoku, ale zawsze otoczony ochroniarzami. - Jeśli policja chce mnie zatrzymać, to proszę bardzo. Jestem gotów do walki - powiedział, cytowany przez państwową telewizję MCOT.
Tymczasem w Bangkoku protesty nie ustają. Dzisiaj wielotysięczne demonstracje odbyły się m.in. przed resortem zdrowia i urzędem podatkowym. Zablokowano wiele ulic. Demonstranci domagają się ustąpienia rządu, któremu zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego wyborów. Opozycja podkreśla, że przed wyborami muszą zostać przeprowadzone reformy mające na celu walkę z korupcją w życiu politycznym.
Premier Yingluck Shinawatra oświadczyła w środę, że przedterminowe wybory odbędą się zgodnie z planem 2 lutego mimo nacisków ze strony jej przeciwników.
W Tajlandii okresowo dochodzi do niepokojów od odsunięcia przez wojskowych w 2006 roku na tle zarzutów korupcyjnych brata Yingluck - byłego premiera Thaksina Shinawatry.
Najnowsze demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót Thaksina Shinawatry do Tajlandii.
Premier Yingluck Shinawatra próbowała załagodzić kryzys, rozwiązując w grudniu 2013 roku parlament i zwołując przedterminowe wybory na 2 lutego. Zarówno demonstranci, jak i Partia Demokratyczna wzywają do bojkotu tych wyborów, w których i tak zwycięży zapewne ugrupowanie Yingluck.
Yingluck Shinawatra jest dość powszechnie postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
W JAKIM TO NIBY TRYBIE PRAWNYM TO POLOWANIE NA LIDERA !!!
Tajlandia: eksplozja w czasie marszu demonstrantów
Co najmniej 36 osób zostało rannych dzisiaj w stolicy Tajlandii, Bangkoku, gdy w czasie przemarszu antyrządowych demonstrantów wrzucono między nich ładunek wybuchowy - podały służby ratunkowe. Do eksplozji małych bomb doszło od wczoraj kilka razy.
Wcześniej telewizja sprzyjająca demonstrantom informowała o ośmiu rannych.
Na miejsce udali się śledczy, by ustalić rodzaj użytych materiałów wybuchowych.
Minister spraw zagranicznych Surapong Tovichakchaikul oświadczył w piątek, że czas odzyskać kontrolę nad stolicą opanowaną od początku tygodnia przez demonstrantów domagających się ustąpienia premier Yingluck Shinawatry. Szef MSZ był w grupie wysokich urzędników, eskortowanych przez policję i wojsko, którzy udali się do urzędu paszportowego, aby przekonać protestujących do zakończenia jego blokady.
Zapytany, czy władze przygotowują się do akcji mającej na celu zakończenie blokad zajętych przez demonstrantów ministerstw i kilku kluczowych skrzyżowań, odparł, że "najwyższy czas" podjąć takie działania.
Wczoraj wielotysięczne demonstracje odbyły się m.in. przed resortem zdrowia i urzędem podatkowym. Zablokowano wiele ulic. Demonstranci domagają się ustąpienia rządu, któremu zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego przedterminowych wyborów. Opozycja podkreśla, że przed wyborami muszą zostać przeprowadzone reformy mające na celu walkę z korupcją w życiu politycznym.
W Tajlandii okresowo dochodzi do niepokojów od odsunięcia przez wojskowych w 2006 roku na tle zarzutów korupcyjnych brata Yingluck - byłego premiera Thaksina Shinawatry.
Najnowsze demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót Thaksina Shinawatry do Tajlandii. W starciach zginęło osiem osób.
Yingluck Shinawatra jest w kraju postrzegana jako reprezentantka interesów swego przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
>>>
CO TO JEST !
Tajlandia: kolejny wybuch podczas antyrządowego protestu w Bangkoku
To kolejny taki incydent w ostatnich dniach
Co najmniej 28 osób odniosło obrażenia, gdy podczas antyrządowego protestu w stolicy Tajlandii, Bangkoku, między demonstrantów wrzucono dwa granaty - poinformowały służby medyczne. To kolejny taki incydent w ostatnich dniach.
Według lokalnej gazety "The Nation" ataku w północnej części miasta dokonało sześciu mężczyzn na motocyklach. Dziennik podaje, że wśród rannych jest dziennikarz.
Do podobnego wybuchu doszło w piątek, gdy w czasie antyrządowego przemarszu między jego uczestników wrzucono ładunek wybuchowy. Zginął jeden protestujący, a 35 zostało rannych. Przywódca protestów Suthep Thaugsuban o atak oskarżył rząd i podkreślił, że nie zniechęci on demonstrantów przed blokowaniem głównych ulic stolicy i okupowaniem ministerstw.
Z kolei w sobotę wieczorem postrzelony został uczestnik protestu. Do incydentu doszło w dzielnicy Lad Prao, w której protestujący zajęli głównie skrzyżowanie.
Uczestnicy trwających od ponad dwóch miesięcy demonstracji domagają się ustąpienia premier Yingluck Shinawatry, której zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego przedterminowych wyborów. Opozycja podkreśla, że przed wyborami muszą zostać przeprowadzone reformy mające na celu walkę z korupcją w życiu politycznym.
W sobotę dowódca tajlandzkich sił zbrojnych Thanasak Patimapakorn wezwał obie strony do porozumienia. - Teraz wszyscy musimy sobie pomagać i dbać o nasz kraj - powiedział. - Musimy przestrzegać prawa i porządku. (...) Szanuję wszystkie strony (konfliktu - PAP) i żądam, by spotkały się i porozmawiały w celu znalezienia rozwiązania - podkreślił Thanasak.
Dziennik "Bangkok Post" cytując dowódcę armii pisze, że nie jest on zainteresowany objęciem stanowiska premiera ani byciem mediatorem w trwającym od ośmiu lat konflikcie między klasą średnią a ubogimi, pochodzącymi z wiejskich terenów zwolennikami Yingluck i jej brata, byłego premiera Thaksina Shinawatry.
Jak pisze agencja Reutera, w Tajlandii nie ustają spekulacje na temat tego, czy armia interweniuje, by zakończyć impas.
Od 1932 r., kiedy nastąpił wojskowo-cywilny zamach, który doprowadził do ustanowienia w Tajlandii monarchii konstytucyjnej, kraj ten doświadczył 18 zamachów stanu lub takich prób. Tym razem jednak armia próbuje zachować neutralność.
Od odsunięcia Thaksina przez wojskowych w 2006 roku na tle zarzutów korupcyjnych w Tajlandii okresowo dochodzi do niepokojów.
Najnowsze demonstracje rozpoczęły się, gdy rząd poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót brata obecnej premier do Tajlandii. W starciach zginęło dziewięć osób.
Yingluck Shinawatra jest w kraju postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem Thaksina, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
....
Zwyrodnialcy .
Tajlandia: stan wyjątkowy w Bangkoku i okolicach z powodu demonstracji
Antyrządowe protesty w Bangkoku
Od jutra w Bangkoku i sąsiednich prowincjach będzie obowiązywał przez 60 dni stan wyjątkowy, co ma pomóc zapanować nad sytuacją w związku z antyrządowymi protestami, podczas których doszło do aktów przemocy - poinformował rząd Tajlandii.
Wicepremier Surapong Tovichakchaikul oświadczył na konferencji prasowej, że z powodu demonstracji i towarzyszących im aktów przemocy "rząd postanowił wprowadzić stan wyjątkowy, aby stawić czoło obecnej sytuacji i wyegzekwować przestrzeganie prawa".
Rządowy dekret o stanie wyjątkowym pozwala na wprowadzanie godziny policyjnej, aresztowanie i przetrzymywanie podejrzanych bez stawiania im zarzutów, daleko idącą cenzurę mediów, zakazywanie politycznych zgromadzeń składających się z więcej niż pięciu osób, zakazywanie wstępu do niektórych części Bangkoku.
Minister pracy Chalerm Yoombanrung zapewnił, że rząd nie zamierza rozbijać demonstracji.
Uczestnicy trwających od ponad dwóch miesięcy protestów domagają się ustąpienia premier Yingluck Shinawatry, której zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego przedterminowych wyborów parlamentarnych. Opozycja podkreśla, że przed wyborami muszą zostać przeprowadzone reformy mające na celu walkę z korupcją w życiu politycznym.
Od tygodnia Bangkok jest sceną masowych demonstracji, które paraliżują funkcjonowanie blisko siedmiomilionowej metropolii. Protestujący zajęli kilka ministerstw i kluczowych skrzyżowań. Podczas demonstracji doszło do paru incydentów - m.in. uczestnicy zostali ostrzelani przez nieznanych sprawców i wrzucono między nich ładunki wybuchowe; zginęła jedna osoba.
Demonstracje antyrządowe rozpoczęły się, gdy gabinet poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, Thaksina Shinawatry, skazanego zaocznie za korupcję. W starciach zginęło ogółem około 10 osób.
Yingluck Shinawatra jest w kraju postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
...
Dosc zbrodni mordow i napasci !
Tajlandia: na północnym wschodzie postrzelono lidera "czerwonych koszul"
Lokalny przywódca tajlandzkiego prorządowego ruchu "czerwonych koszul" został postrzelony w mieście Udon Thani na północnym wschodzie kraju. Według policji atak miał podłoże polityczne. Incydent może zaostrzyć sytuację w kraju - ocenia agencja Reuters.
Kwanchai Praipana, który w prowincji Udon Thani stoi na czele tysięcy zwolenników byłego premiera Tajlandii Thaksina Shinawatry zwanych "czerwonymi koszulami", siedział przed swoim domem, gdy został postrzelony przez nieznanych napastników. Został ranny w rękę i nogę.
- Z tego co widać na kamerach monitoringu, pod dom podjechała brązowa półciężarówka, z której oddano kilka strzałów - powiedział funkcjonariusz policji Kowit Tharoenwattanasuk. - Dopiero rozpoczęło się śledztwo, ale sądzimy, że chodzi o politycznie umotywowany atak - dodał.
Jak pisze Reuters, ten incydent może doprowadzić do dalszego wzrostu napięcia w kraju, w którym od ponad dwóch miesięcy dochodzi do antyrządowych protestów. Środa jest pierwszym dniem stanu wyjątkowego w Bangkoku i sąsiednich prowincjach w związku z tymi demonstracjami, podczas których doszło do aktów przemocy. Stan wyjątkowy potrwa przez 60 dni.
Uczestnicy protestów domagają się ustąpienia premier Yingluck Shinawatry, której zarzucają korupcję, oraz odłożenia zaplanowanych na 2 lutego przedterminowych wyborów parlamentarnych. Opozycja podkreśla, że przed wyborami muszą zostać przeprowadzone reformy mające na celu walkę z korupcją w życiu politycznym.
Od tygodnia Bangkok jest sceną masowych demonstracji, które paraliżują funkcjonowanie blisko siedmiomilionowej metropolii. Protestujący zajęli kilka ministerstw i kluczowych skrzyżowań. Podczas demonstracji doszło do paru incydentów - m.in. uczestnicy zostali ostrzelani przez nieznanych sprawców i wrzucono między nich ładunki wybuchowe; zginęła jedna osoba.
Demonstracje antyrządowe rozpoczęły się, gdy gabinet poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, Thaksina Shinawatry, skazanego zaocznie za korupcję. W starciach zginęło ogółem około 10 osób.
Yingluck Shinawatra jest w kraju postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
...
Zbrodniarze szaleja wszedzie . Diablu konczy sie czas i staje sie nerwowy .
Tajlandia: jeden z liderów antyrządowych protestów - zastrzelony
Jeden z liderów antyrządowych demonstracji w Tajlandii został zastrzelony w Bangkoku. Demonstranci przypuścili szturm na dziesiątki lokali wyborczych, w których trwało wcześniejsze głosowanie przed właściwymi wyborami planowanymi na 2 lutego.
W stolicy, Bangkoku, co najmniej 45 z 50 lokali, w których zorganizowano wcześniejsze głosowanie, musiało zostać zamkniętych przez komisję wyborczą z powodu ataku demonstrantów. W całym kraju, głównie na południu, który jest bastionem opozycji, przerwano pracę w dziesiątkach innych biur wyborczych. Według Reutera, wcześniejsze głosowanie zostało zakłócone przez incydenty w 10 na 76 prowincji Tajlandii. Udział we wcześniejszym głosowaniu chciało wziąć ponad 2 mln wyborców (na łączną liczbę ponad 49 mln).
W czasie starć w pobliżu jednego ze stołecznych lokali wyborczych śmiertelnie postrzelony został jeden z przywódców antyrządowych protestów Suthin Taratin; 11 innych osób odniosło obrażenia. Według opozycji Suthin Taratin został trafiony w głowę, gdy przemawiał do tłumu zwolenników z odkrytego samochodu. Nie wiadomo, kto otworzył ogień, ale demonstranci oskarżają rząd i policję o próby ich zastraszenia.
Jego śmierć oznacza, że od początku najnowszego kryzysu politycznego, który wybuchł w Tajlandii pod koniec 2013 roku, zginęło już 10 ludzi.
Niedzielne starcia, najpoważniejsze w Tajlandii od miesiąca, wybuchły po wprowadzeniu w Bangkoku i sąsiednich prowincjach w środę stanu wyjątkowego. W Bangkoku protestujący całkowicie blokowali ruch w niektórych dzielnicach.
Chaos uwidacznia pogłębiającą się bezsilność premier Yingluck Shinawatry, która rozpisała na 2 lutego wybory, chcąc załagodzić sytuację po trwających od tygodni protestach. Główne ugrupowanie opozycji Partia Demokratyczna zamierzała zbojkotować wybory, w których największe szanse na zwycięstwo ma ugrupowanie Yingluck. Protestujący chcieli też tymczasowego zastąpienia rządu Yingluck Shinawatry "radą ludową", której zadaniem byłoby wprowadzenie reform ocenianych jako niezbędne do ukrócenia korupcji w polityce.
W ciągu weekendu przedstawiciele rządzących sygnalizowali, że byliby skłonni odłożyć głosowanie, o ile tylko ich przeciwnicy zrezygnują z bojkotu. Niedzielne starcia wskazują na pogłębianie się różnic między dwoma obozami.
Demonstracje antyrządowe rozpoczęły się w Bangkoku, gdy gabinet poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, Thaksina Shinawatry, skazanego zaocznie za korupcję. Yingluck Shinawatra jest postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
...
Bestialstwo jak widac jest wszedzie gdzie Kościół nie katechizowal .
Tajlandia: strzały w miejscu spotkania premier z komisją wyborczą
Premier Yingluck Shinawatra spotyka się w Klubie Wojskowym z komisją wyborczą
Dwie osoby zostały ranne w strzelaninie, do której doszło na terenie obiektu wojskowego na przedmieściach Bangkoku, gdzie premier Yingluck Shinawatra spotyka się z komisją wyborczą, by omówić możliwość odroczenia terminu wyborów parlamentarnych.
- Ktoś strzelał. Ranny został protestujący a także mężczyzna, który otworzył ogień - powiedział przywódca antyrządowych protestów Chumpol Jumsai.
Premier spotyka się w położonym na północ od Bangkoku Klubie Wojskowym z komisją wyborczą, by przedyskutować zaplanowane na niedzielę głosowanie. Komisja chce odłożenia przedterminowych wyborów parlamentarnych, utrzymując, że mogą one dodatkowo zaostrzyć sytuację w kraju i doprowadzić do kolejnego rozlewu krwi. Odroczenia wyborów chcą też uczestnicy trwających od trzech miesięcy antyrządowych protestów.
Yingluck Shinawatra wzięła udział w spotkaniu mimo zablokowania przez demonstrantów terenu wokół Klubu Wojskowego. Po rozpoczęciu spotkania kilkuset protestujących wdarło się na teren Klubu, ale nie weszło do żadnego z budynku.
W piątek, odpowiadając na wcześniejsze pytanie komisji wyborczej, Trybunał Konstytucyjny Tajlandii dopuścił możliwość zmiany daty wyborów. Z kolei rząd utrzymuje, że z prawnego punktu widzenia zmiana terminu wyborów jest niemożliwa.
Jeśli dojdzie do głosowania 2 lutego, to największe szanse na zwycięstwo ma rządząca Partia dla Tajów. Główne ugrupowanie opozycji Partia Demokratyczna zamierza zbojkotować wybory.
Antyrządowi demonstranci domagają się zastąpienia rządu Yingluck Shinawatry "radą ludową". Jej zadaniem byłoby wprowadzenie reform ocenianych jako niezbędne do ukrócenia korupcji w polityce.
Demonstracje antyrządowe rozpoczęły się w Bangkoku, gdy gabinet poparł projekt ustawy amnestyjnej, która mogłaby umożliwić powrót do Tajlandii brata obecnej premier, Thaksina Shinawatry, skazanego zaocznie za korupcję.
Yingluck Shinawatra jest postrzegana jako reprezentantka interesów przebywającego poza krajem brata, który za jej pośrednictwem wywiera wpływ na politykę rządu.
...
Co wy robicie opanujcie sie ! Polityka to troska o dobro wspolne nie mordowanie sie .