Bohaterstwo podczas narodzin !
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Ratujmy prześladowanych bohaterów!
- Narodziny impresjonizmu !
- Specjalizacja celtycka - I mgr
- AnioĹ bez skrzydeĹ
- test jÄzykowy 1 rok
- Hubi_ZnS_Serek_
- Investeringar Sätt fÜr ett hem Meddelande InkÜpare
- Mam zadatki na pĹatnego zabĂłjce, psychopatÄ ?( pytam powaĹźni
- Najlepsze teksty wykĹadowcĂłw!
- Teatr Strefa Ciszy Ĺźyczy"Smacznego!"
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- reszka.htw.pl
Ashley...
Mówili: weź chemię i zabij dziecko. Urodziłam mimo raka.
Lekarze radzili, żebym usunęła ciążę. Twierdzili, że może przyspieszyć rozwój raka. Z ust specjalisty padło nawet stwierdzenie, że mogę dokonać automatycznej aborcji, biorąc chemię.
Dziś mój synek Leoś ma 3,5 roku i jest zupełnie zdrowy. Zaraz po urodzeniu dostał maksymalną liczbę dziesięciu punktów w skali Apgara. Jest dla mnie żywym dowodem na to, że dobrze zrobiłam, nie poddając się presji lekarzy straszących pogłębieniem się nowotworu i doradzających aborcję. Mogę mówić o chorobie tak otwarcie tylko dzięki obecności Leosia. Daje mi ogromne pokłady energii, sprawiając, że ze słowem „rak” – dotąd będącym w moim życiu tematem tabu – nagle, po porodzie, udało mi się oswoić. Jeszcze w szpitalu, z malutkim synkiem na rękach, po raz pierwszy pokazałam się rodzinie bez peruki, zupełnie łysa. Przyznając się do przejścia obustronnej mastektomii. Myśląc i mówiąc o tym, nie czułam wstydu.
Potrafiłam również przyznać się przed samą sobą, że co prawda ja, Magda, jestem ciężko chora, ale nigdy nie byłam równie szczęśliwa. Wtedy też podjęłam decyzję o stworzeniu Fundacji Rak’n’Roll, Wygraj Życie, w której kobiety w podobnej sytuacji otrzymają informacje co robić i do kogo się kierować, ale mogą też spotkać się ze sobą i porozmawiać. Niestety wciąż mało osób wie, że można leczyć się w ciąży.
Magda Prokopowowicz: Początki
Miałam 27 lat, kiedy wykryto u mnie nowotwór złośliwy. Zupełnie przypadkiem, bo biorąc prysznic, wyczułam w prawej piersi guzek. Błyskawicznie przeszłam pierwszą operację. Okazało się jednak, że to obustronny rak piersi. Musiałam szukać nowych klinik w Warszawie (wcześniejsze leczenie odbyło się w Łodzi), aby kontynuować leczenie. Przez chwilę osłabłam psychicznie i byłam bliska decyzji, by przestać się leczyć. Traumatyczne przejścia z dzieciństwa (oboje rodzice dość młodo zmarli na raka) sprawiły, że wystraszyłam się leczenia. Jak żywe stawały przede mną obrazy, kiedy dwoje ukochanych ludzi, wycieńczonych i zmęczonych chorobą, odchodzi. Właśnie mimo ton leków, które brali, a które w założeniu lekarzy miały im pomóc. To utrwaliło we mnie przekonanie, że rak to wyrok.
Informacja o ciąży była dla mnie jednocześnie wielkim szczęściem, ale równocześnie towarzyszył mi dramat w postaci choroby nowotworowej. Byłam przekonana, że nie mogę zajść w ciążę, z powodu wcześniejszego leczenia. Już wiem, że niczego nie można być w życiu pewnym.
Co chciałabym powiedzieć innym ciężarnym chorym na raka? Żeby się nie poddawały i wierzyły, że wszystko ułoży się dobrze - Zofia Golba
Wczoraj spotkałam w szpitalu onkologicznym młodą, świeżo poślubioną 25-letnią kobietę. Rok temu przeszła mastektomię, potem brała chemię i rak się zatrzymał. Po chemioterapii często zatrzymuje się miesiączka, więc potem trzeba kilka miesięcy odczekać, żeby hormony zaczęły prawidłowo działać. Wiele razy poruszałam z kobietami ten temat i zawsze okazywał się on tabu. Nikt z nami nie rozmawia, nie planuje, że na przykład mogłybyśmy zamrozić jajeczko i po zakończonej terapii starać się o dziecko. Lekarze boją się poprowadzić ciężarną chorą na raka, woląc doradzić jej aborcję.
Czekanie
Trafiłam na konsultacje, jednak onkolodzy powtarzali mi, że lepiej usunąć dziecko. Twierdzili, że ciąża może tylko pogłębić nowotwór. Ja jednak nie wyobrażałam sobie takiego rozwiązania. Postanowiłam więc, że zaniecham chemii – uważając ją za szczególnie toksyczną – dopóki nie znajdę lekarza, który będzie chciał się zająć nie „mną” ale „nami”; myśląc tu o płodzie. Chodziłam gdzie mogłam, do placówek państwowych i prywatnych. Ktoś mi w końcu polecił Mediolan, sugerując, że znajduje się tam jedna z najlepszych klinik onkologicznych. Również z ust włoskiego lekarza usłyszałam jednak o aborcji. Jeden specjalista stwierdził nawet, że mogę dokonać jej automatycznie, stosując chemioterapię. Nie wierzyłam, że lekarz był w stanie takie słowa z siebie wydusić. Tym bardziej, że przecież mówił o dziecku, które już we mnie żyło.
Przybita trafiłam przypadkowo do dr Jerzego Giermka z centrum onkologii w Warszawie. Zanim zgodził się wziąć „nas” pod swoją opiekę, trzykrotnie pytał, czy jestem pewna, że chcę urodzić dziecko. Dopytywał, czy wspólnie z mężem będziemy je w stanie wychować. Dopiero wtedy przedstawił mi całą historię leczenia. Krótko potem przeszłam operację,obustronną mastektomię.
Chemioterapię rozpoczęłam na początku drugiego trymestru, a zakończyłam dwa tygodnie przed porodem. Różniła się od zwykłej tym, że została rozłożona na trochę więcej dawek. Pamiętam, jak po jednym z takich zabiegów poszliśmy z mężem do szkoły rodzenia. Siedzieliśmy tak zanurzeni w świecie noworodków, kiedy w pewnym momencie jedna z pań zwróciła się do prowadzącej, że była w salonie fryzjerskim i chciała przefarbować włosy, ale powiedziano jej, że w ciąży nie wolno. Uśmiechnęłam się do siebie pod nosem. Czymże jest bowiem farbowanie włosów w obliczu mojej chemioterapii? Kiedy z powodu toksyczności chemii wypadły mi wszystkie włosy.
Eliza Pawlik, przyjaciółka Magdy: Wraz z dzieckiem rodzi się największa motywacja do życia.Madzia dla Leosia bez wahania pójdzie na wojnę o własne życie i oczywiście ją wygra, dla niego i dla siebie. Odkąd ją znam, osiąga sukces w każdej sprawie, na której jej naprawdę zależy.
Dr Jerzy Giermek: Leczenie
To moje dzieci – tak mówię o każdym z potomków moich pacjentek. Pracuję w klinice nowotworów piersi warszawskiego centrum onkologii i od 15 lat pomagam ciężarnym chorym na raka piersi. Dochowałem się blisko 30 dzieci, z czego najstarsze ma dziś 14 lat. Nie wiadomo, ile kobiet nie zdecydowało się na leczenie w ciąży. W Polsce statystyki zachorowań na raka piersi nie wyróżniają ciężarnych. Jednak międzynarodowe badania pokazują, że jedna na 3-10 tys. kobiet w ciąży ma raka piersi. W Polsce jest to ok. 30 rocznie, z czego większość decyduje się na aborcję.
Lekarz ani nie nakłaniał mnie do utrzymania ciąży, ani nie przekonywał do aborcji. Uprzedził tylko, że przez ten okres mogą wystąpić przerzuty - Aneta Dul.
Wiele zależy od typu nowotworu i tego, jak bardzo jest on zaawansowany. Są pewne rodzaje, których leczenie w okresie ciąży jest niemożliwe i zagraża życiu i zdrowiu kobiety. W przypadku raka piersi jest tak, że jeżeli został on wykryty wcześnie, wystarczy zabieg operacyjny, który z powodzeniem można przeprowadzić również u kobiet w ciąży. W bardziej zaawansowanych stadiach musimy czasami rozpocząć leczenie od chemioterapii, która jest obarczona większym ryzykiem dla płodu. Z moich pacjentek część mam umarła. Jednak zdecydowana większość żyje i cieszy się z macierzyństwa.
W ciągu tych kilku lat tylko trzy moje pacjentki zdecydowały się usunąć ciąże. Zawsze to kobieta sama lub wspólnie z partnerem podejmuje decyzję, sami muszą rozważyć ewentualne zagrożenia i być przekonani, że będą w stanie wychować dziecko, nawet jeśli urodzi się chore. Do tej pory wszystkie moje dzieci urodziły się zdrowe, ale nie mogę mieć stuprocentowej pewności, że w przypadku kolejnych będzie podobnie. Nie u wszystkich będzie też można zastosować leczenie w trakcie ciąży. Przy raku szyjki macicy wykluczona jest na przykład radioterapia skierowana na macicę, gdyż uszkodzi płód. Wtedy trzeba wybrać: zaryzykuję swoje życie dla ratowania dziecka czy dokonam aborcji.
Magda Prokopowicz z synkiem Leosiem.
Zdarza się, że przychodzą do mnie kobiety, które leczyły się z powodu raka piersi, z pytaniem, czy w przyszłości będą mogły mieć dzieci. Nie jest to niemożliwe. Często pytają też, czy ciąża pogarsza rokowania przy raku piersi. Prawda jest taka, że ciąża nie pogarsza, a aborcja nie poprawia wyników leczenia. Spowodowane jest to przewagą estrogenów, które nie mają wpływu na rozwój raka.
Aneta Dul: Żołądek
Wyniki krwi miałam złe, od razu więc dostałam skierowanie do lekarza. Nie dopuszczałam do siebie myśli, że ja, dopiero 32-letnia, mogę być ciężko chora. Tym bardziej, że nikt z członków najbliższej rodziny nie chorował na raka. Jednak kiedy trafiłam do szpitala w Tarnobrzegu, gdzie zrobiono mi szczegółowe badania, wyniki nie pozostawiały wątpliwości: złośliwy nowotwór żołądka. Dla pewności wysłano moje próbki jeszcze do Warszawy i Krakowa, co niestety jedynie potwierdziło najgorsze obawy. Pierwsze, co przyszło mi wtedy do głowy, to słowo „koniec”. Bo w tamtej chwili skończyło się dla mnie wszystko.
Nie mogłam jednak przestać myśleć o mojej 9-letniej córce Julii, dla której chciałam walczyć. Po jej urodzeniu dwukrotnie zachodziłam w ciążę, z czego raz poroniłam w czwartym miesiącu ciąży. Drugie dziecko, synka, urodziłam. Przez cały okres ciąży lekarze utwierdzali mnie w przekonaniu, że dziecko rozwija się prawidłowo. W dniu porodu miałam robione badanie USG, które również potwierdziło, że dziecko jest zdrowe. Tym większe było nasze zaskoczenie, kiedy po narodzinach mój synek nie mógł złapać oddechu. Szybko wykryto, że ma jednokomorowe serduszko, a do tego rozszczep kręgosłupa i niedrożne nerki. Zmarł po 21 dniach walki o życie.
Kiedy więc leżąc w szpitalu dowiedziałam się, że, poza rakiem, jestem również w ciąży, od początku wiedziałam, że nie chcę usunąć tego dziecka. Wierzyłam, że skoro przy tak złych wynikach, jakie miałam, udało mi się zajść w ciążę, to już nic złego nie może się stać. Lekarz ani nie nakłaniał mnie do jej utrzymania, ani nie przekonywał do aborcji. Uprzedził tylko, że przez okres ciąży mogą wystąpić przerzuty – do wątroby, śledziony, nerek,… wszędzie. Dla mojego zdrowia lepiej byłoby, żeby została przerwana. Istniała jednak szansa, że ciąża, z powodu wytwarzania się tzw. dobrych hormonów, przyhamuje rozwój raka. Niewielka, ale była.
Strach
Praktycznie do samego porodu przez dziewięć miesięcy towarzyszył mi strach. Mimo że we wcześniejszych ciążach miałam komplikacje, ta przebiegała wyjątkowo spokojnie. Nie leżałam w szpitalu, a moje wizyty ograniczały się do rutynowych, standardowych badań kontrolnych, przez które przechodzą wszystkie ciężarne. Może z tym wyjątkiem, że trochę częściej niż inne kobiety miałam robione badania krwi. Innych odstępstw nie było.
Będziesz zdrowa, nasze dziecko też – powtarzał mi mąż. Od samego początku był dla mnie największym wsparciem. Wśród znajomych i przyjaciół zawiązały się dwa obozy. Podczas gdy jedni twierdzili, że powinnam dokonać aborcji i natychmiast rozpocząć leczenie, inni odradzali usunięcie dziecka.
Zuzia urodziła się zupełnie zdrowa. Czułam niewyobrażalną radość, płakałam ze szczęścia i nie mogłam przestać. Nawet na moment nie chciałam jej zostawić samej. Jednak niedługo po porodzie, kiedy organizm był już zregenerowany, trafiłam na blok operacyjny, gdzie przeszłam planowaną wcześniej operację usunięcia żołądka wraz z węzłami chłonnymi. Kolejne badania potwierdziły, że co prawda guz w okresie ciąży się powiększył, jednak nie nastąpiły przerzuty. Na dzień dzisiejszy mój stan zdrowia jest zadowalający, choć ostanie badanie wykazało obecność pojedynczych komórek nowotworowych.
Monika Stojowska, koleżanka Anety: - Postąpiła jak prawdziwa matka, jak osoba, dla której liczy się życie już nie swoje, ale dziecka, które ma przyjść na świat. Jest niezwykle dzielną, wręcz heroiczną kobietą. Jednak przede wszystkim osobą kierującą się miłością do drugiego człowieka. Znalazła w sobie dość odwagi, optymizmu i siły, żeby nie myśleć o chorobie, lecz po prostu cieszyć się z życiem.
Zofia Golba jest w ósmym miesiącu ciąży
dr Elżbieta Wojciechowska-Lampka: Walka
Od 22 lat zajmuję się ciężarnymi kobietami z chłoniakami. Jestem onkologiem z Kliniki Nowotworów Układu Chłonnego w Centrum Onkologii-Instytutu w Warszawie. W tym czasie pod moją asystą na świat przyszło ponad 50 dzieci, z czego wszystkie urodziły się zdrowe. Przez ostatnie 25 lat w Centrum leczyły się 64 ciężarne z chłoniakiem, z czego cztery zmarły. To identyczny procent zgonów, jak u kobiet nie będących w ciąży, a borykających się z tą chorobą.
Mama, która poddawana jest chemioterapii, nie powinna karmić piersią dziecka. Substancje zawarte w mleku mogą być dla niego bowiem bardzo szkodliwe - dr Elżbieta Wojciechowska-Lampka.
To, czy rozpoczniemy leczenie, uzależnione jest nie tylko od decyzji mamy, ale przede wszystkim od trymestru ciąży i stopnia zaawansowania choroby. Jeżeli już w pierwszym trymestrze ciąży choroba jest bardzo zaawansowana, zwykle sugeruje się aborcję. Istnieje bowiem duże ryzyko, że nieleczona – przez wzgląd na nieuszkodzenie płodu - mama nie dożyłaby końca ciąży. Tymczasem zastosowanie w pierwszym trymestrze chemioterapii jest szkodliwe dla płodu. Ta metoda leczenia powinna być zastosowana dopiero od dwudziestego tygodnia ciąży.
Czy chłoniak to rak? Nie, choć jest nowotworem. Jest chorobą układu odpornościowego i występuje u jednej na cztery do jednej na sześć tysięcy ciężarnych. Wiele z nich ma obawy, czy dziecko nie odziedziczy choroby, czemu stanowczo zaprzeczam, gdyż chłoniak (szczególnie Hodgkina, dawniej zwany ziarnicą złośliwą ) nie jest chorobą dziedziczną. Przy czym, podobnie jak przy nowotworach, jeżeli mama poddawana jest chemioterapii, nie powinna karmić piersią dziecka. Substancje zawarte w mleku mogą być dla niego bowiem bardzo szkodliwe.
Zofia Golba: Nadzieja
Mam 32 lata. O raku piersi dowiedziałam się w połowie ubiegłego roku, podczas kontrolnego badania USG. Natychmiast dostałam skierowanie na biopsję. Wynik, który ujrzałam, był dla mnie jednoznaczny z wyrokiem śmierci. Pamiętam, że poszłam do parku, usiadłam na ławce i długi czas wpatrywałam się w niego z niedowierzaniem. Nie mogłam otrząsnąć się z szoku. Co prawda, tłumaczyłam sobie, w mojej rodzinie chorowała na nowotwór babcia i ciocia, ale w znacznie późniejszym wieku. Dlaczego więc mnie spotyka to teraz?
O tym, że jestem w ciąży, dowiedziałam się trzy tygodnie później. Czułam z jeden strony ogromne zaskoczenie i radość, ale z drugiej strach i obawę – co dalej? Tym bardziej, że w bliskim czasie czekała mnie operacja usunięcia piersi, a bardzo chciałam zachować dziecko. Szczęśliwie dość szybko trafiłam pod opiekę lekarza, który zdecydował się mi pomóc.
Ciąża nie utrudniła leczenia. Przeszłam mastektomię, gdyż w pierwszym trymestrze ciąży można ją było przeprowadzić. Po operacji przez pół roku brałam chemioterapię, dostosowaną do potrzeb kobiet w ciąży. Myślę, że nie zaszkodziła ona mojemu synkowi, wierzę, że urodzi się zdrowy. A co chciałabym powiedzieć innym ciężarnym chorym na raka? Żeby się nie poddawały i wierzyły, że wszystko ułoży się dobrze.
Anna Kalocińska, Wirtualna Polska
Aneta Dul znajduje się teraz w trudnej sytuacji finansowej. Jeżeli chcesz pomóc jej w walce z chorobą, możesz wpłacić pieniądze na konto. Liczy się każda złotówka: 56 9434 0002 2001 1000 0935 0001 Komitet Organizacyjny Kolędowanie dla bliźniego ul. Konstytucji 3 maja 11 39-400 Tarnobrzeg
>>>>>
Jak widac bohaterstwo u kobiet inaczej sie objawia i wiekszosci przypadkow wiaze sie z rodzeniem i wychowaniem dziecka.Oczywiscie o tym na ogol nie ucza w szkolach.Ale przeciez i wiekszosc bohaterow na wojnach jest BEZIMIENNA!Stad Groby NIEZNANEGO Żołnierza.Wiekszosci bohaterow nie znamy.Ale w niebie poznamy!
Aneta Dul z córkami Julią i Zuzią
19 Paź 2011 07:36 pm
Zrezygnowała z chemioterapii, by ratować córkę !!!!
Kobieta, która odmówiła podjęcia chemioterapii, aby chronić życie swojej nienarodzonej córki, zmarła na raka głowy i szyi - podaje SkyNews.
41-letnia Starci Crimm długo starała sie o dziecko, lekarze dawali jej małe szanse. Nagle stał sie cud i w marcu kobieta zaszła w ciążę. Kilka miesięcy poźniej Starci zaczęła cierpieć z powodu paraliżującego bólu głowy, miała dreszcze i często traciła świadomość.
Diagnoza lekarzy była szokująca, wykryto u niej raka głowy i szyi. Przyszła matka nie chciała podjąć chemioterapii, ponieważ bała się o zdrowie swojej nienarodzonej córki, na którą tak długo czekała.
W sierpniu Starci straciła przytomność w swoim domu w Oklahoma. Guz był już tak duży, że naciskał na pień mózgu, powodując okropny ból.
Wkrótce serce Starci zatrzymało się na 90 minut. Lekarze podjęli reanimację, aby przywrócić kobietę do życia i zdecydowali się na cesarskie cięcie, aby uratować małą Dottie.
Dziewczynka urodziła się 4 miesiące przed planowanym terminem i od razu trafiła do inkubatora.
Stacie chciała bardzo zobaczyć swoją córeczkę. Jej brat Ray przynosił zdjęcia małej Dottie, lecz ona pragnęła ją dotknąć.
Lekarze zabraniali kobiecie wstawania z łóżka, lecz pielęgniarka bez ich wiedzy zabrała Starci na oddział noworodków.
Kobieta była szczęśliwa, gdy trzymała córkę na rękach i mogła spojrzeć w jej małe oczka.
Starci zmarła 14 września, 3 dni po urodzeniu Dottie.
Dziewczynka opuściła juz szpital i zamieszkała wraz ze swoim wujkiem oraz jego rodziną.
>>>>
WSPANIAŁE WSPANIAŁE WSPANIAŁE ! Co za ofiara !!! Cale niebo sie raduje ! Oczywiscie poszla do nieba bo to jest meczenstwo !!! Wyzsze ranga niz smierc na polu bitwy ... Chyba ze taka smierc ktora byla pewna jak Termopile bo w innych wypadkach smierc zdarza sie niektorym ...
A ona na pewna smierc ! Ale ZA KOGOS ! Ofiara ! Jak Jezus ! Tak ! W takich osobach widzimy Boga ...
Czy ofiara za jednostke ma mniejsza wartosc niz za miliony ? NIE !!! Jezus umarl ZA KAZDEGO OSOBNO a nie za miliony czyli statystyke ... Poniewaz nikt nie jest wazniejszy niz drugi zatem smierc za jednego rowna jest smierci za wszystkich ! Po prostu liczy sie SIŁA MIŁOŚĆI !
Co za wzor co za inspiracja w dobie aborcji eutanazji zwyrodnienia ...
Chwala chwala chwala ! HOSANNA ! :O)))
To dziecko ma wspaniala przyszlosc z TAKĄ MATKĄ W NIEBIE ! Wszak nie zniknela ... Teraz z nieba bedzie wychowywac dziecko :O))) WSPANIAŁE ! Chwała Bogu !
Poszukuję pań, które zdecydowały się urodzić dziecko podczas choroby nowotworowej. Jeżeli stałaś przed podjęciem tak trudnej decyzji, napisz do mnie:
agarom@gazeta.pl
516444962
Wielka Brytania: 33-latka przeżyła udar i cztery ataki serca w trakcie porodu
33-letnia George Cormack z Essex w Anglii przeżyła w trakcie porodu bliźniąt cztery ataki serca i udar - donosi dailymail.co.uk.
Brytyjka omal nie umarła po urodzeniu pierwszego z dzieci, kiedy to zatrzymało się jej serce, a kobieta doznała rozległego, dwustronnego zawału. Jak się okazało, w trakcie porodu Cormack przeżyła zator płynem owodniowym - najczęściej śmiertelne ciążowe powikłanie, którego doświadcza 1 na 20 tys. spośród spodziewających się dziecka kobiet. Płyn owodniowy, który dostaje się do krwiobiegu matki przez macicę, powoduje wówczas silną reakcję alergiczną.
Cormack, która, aby odzyskać zdrowie, po porodzie utrzymywana była w stanie śpiączki, po wyjściu ze szpitala musiała ponownie uczyć się mówić i chodzić.
Obecnie kobieta jest już w domu razem ze swoimi 10-miesięcznymi dziećmi. - To było koszmarne przeżycie i ostatnie miesiące były dla mnie niesamowicie ciężkie, ale teraz czuję się szczęśliwa - cytuje Brytyjkę dailymail.co.uk.
>>>>
No i brawo znow ten rodzaj bohaterstwa . Bo bohaterstwo ty bynajmniej nie tylko wojna ... A nawet czesto co dzien zyc trudniej niz bohatersko ginac raz ...
Urodziła zdrowe bliźniaki pomimo śmierci mózgowej
Christine Bolden, 26-latka z Michigan, u której stwierdzono śmierć mózgową z powodu dwóch tętniaków mózgu, urodziła dwóch chłopców.
Bliżnięta Alexander i Nicholas urodzili się przez cesarskie cięcie. Są wcześniakami, urodzili się w 25. tygodniu ciąży. Nicholas ważył jedynie 1162 g, a jego brat 1020 g. Oboje mierzyli niecałe 15,5 cm. 6 marca tego roku Christine wraz z chłopakiem i trzyletnim synem wychodziła właśnie z budynku w miasteczku Grand Rapids, kiedy poczuła nagły ból głowy i natychmiast straciła przytomność. - To było straszne uczucie, iść do szpitala i patrzeć na nią - mówi ciotka kobiety, Danielle Bolden.
Mimo rozpaczy spowodowanej stanem Christine, rodzina żywiła głęboką nadzieję, że chłopcy przeżyją. Kiedy ciśnienie krwi w organizmie matki wzrosło do niebezpiecznego poziomu, lekarze podjęli decyzję o rozwiązaniu ciąży.
Babcia Christine poprosiła nawet lekarzy, żeby nie podawali wnuczce znieczulenia okołooperacyjnego łudząc się, że kobieta poczuje ból i obudzi się. - Bóg chciał nam zabrać i ją, i chłopców. Ale chłopcy są z nami. To cud! - powiedziała z kolei Danielle.
Medycyna zna juz przypadki kobiet w stanie śpiączki, które urodziły dziecko. W 2001 roku Chastity Cooper urodziła dziecko w śpiączce wywołanej wypadkiem samochodowym. W chwili wypadku była dopiero w drugim tygodniu ciąży.
W 2010 roku somalijska kobieta urodziła córeczkę Idil będąc w śpiączce wywołanej guzem mózgu.
>>>>
Wsapnaila wiadomosc . Smierc podczas ptorodu to chwala kobiety . Nigdy nie bredzccie ze to starszne . To jak smierc zolnierza na poplu bitwy . Trudno o lepsza ! Bóg traktuje to jako wielka zasluge ! A to jest najwazniejsze !
Cupel nad Bugiem: utonął mężczyzna ratujący własnego syna
35-letni mężczyzna wypoczywał razem z synem w miejscowości Cupel nad Bugiem (woj. mazowieckie). W pewnym momencie 14-latek wpadł w nurt rzeki. Ojciec rzucił mu się na ratunek - udało mu się wyciągnąć chłopca na brzeg, niestety sam został wciągnięty przez wir rzeki.
>>>>
Tutaj mamy smierc mezczyzny ale jesli porownamy jak kobiety traca zycie dla dzieci a jak mezczyzni to zrozumiemy jaka jest roznica miedzy kobieta a mezczyzna . Bo jak widze zachod nic nie rozumie . Przy tym przypominam ze na wojnie tez sie walczy za wlasna rodzine .
Elrond www.forum.fronda.pl
17.04.2012, 17:25
Matka poświęciła siebie aby uratować tzw. "zlepek komórek"
Kolejna kobieta, która poświęciła swoje życie, aby uratować własne dziecko.
Tym razem jest to Sara Brook, 32 letnia Brytyjka mieszkająca w Australii.
W 6 mies. ciąży dowiedziała się, że ma raka jelit a hormony ciążowe przyspieszają jego rozwój. Lekarze namawiali na chemioterapię ale p. Sara, ze względu na dziecko, nie zdecydowała się na nią. Leczenie podjęła dopiero po urodzeniu (wczesnym) dziecka.
Niestety, rak zaatakował już m.in. trzustkę i płuca i w obecnym stadium jest nieuleczalny.
>>>>
Kolejna bohaterka ! To jest bohaterstwo . Inaczej tego nazwac nie mozna !
Rzym: matka oddała życie za nienarodzone dziecko
Prawdziwym wydarzeniem był w Rzymie niedawny pogrzeb Chiary Corbelli, kobiety, matki, która oddała życie, by ratować swe nienarodzone dziecko. Wikariusz papieski dla diecezji rzymskiej, kard. Agostino Vallini, przewodnicząc 16 czerwca ceremonii pogrzebowej, nazwał zmarłą 28-letnią kobietę "drugą Gianną Beretta Molla".
Chiara Corbella zanim dowiedziała się, że po raz trzeci jest w ciąży, urodziła poważnie chorą córeczkę, a następnie niepełnosprawnego syna. Dzieci zmarły krótko po urodzeniu. W 2010 roku razem z mężem Enrico Petrillo dowiedzieli się, że kolejne dziecko ma szansę urodzić się całkowicie zdrowe. Jednak tym razem matka wymagała leczenia, gdyż zdiagnozowano u niej raka złośliwego jamy ustnej. W tym wypadku, aby jednak syn Franciszek mógł urodzić się zdrowy, konieczne było poświęcenie Chiary, która zrezygnowała całkowicie z terapii ratującej jej życie w czasie ciąży. Postępy choroby nowotworowej spowodowały, że matka straciła oko. Po narodzinach dziecka Chiara poddała się zabiegom chemioterapii i naświetlaniom, jednak było już za późno. Ostatecznie przegrała walkę ze śmiertelną chorobą 13 czerwca br.
"Idę do nieba, aby zaopiekować się Marią i Dawidem, ty zostajesz tutaj z tatusiem. Będę się za ciebie modlić" – te słowa napisała przed śmiercią Chiara w liście do swego dziecka.
W rozmowie z katolicką agencja CNA owdowiały Enrico podkreśla, że przed śmiercią zebrał się na odwagę i zapytał żony, czy krzyż, który niesie jest naprawdę słodkim brzmieniem, "jak mówi Pan". Chiara miała spojrzeć na męża i uśmiechnąć się, odpowiadając cichym głosem: "Tak, jest bardzo słodki". Zdaniem Enrico jego żona nie odeszła z tego świata w pokoju, ale odeszła szczęśliwa. - To zupełnie co innego – dodaje.
Joanna Beretta Molla była lekarzem i działaczką ruchów katolickich. Jako mężatka urodziła troje dzieci. Będąc w kolejnej ciąży, ciężko zachorowała. Mimo opinii lekarzy sugerujących przerwanie ciąży, postanowiła donosić ją do końca. 21 kwietnia 1962 roku urodziła córkę Joannę Emanuelę, a tydzień później zmarła.
Papież Jan Paweł II beatyfikował Joannę Molla 24 kwietnia 1994 roku podczas światowego Roku Rodziny, zaś 16 maja 2004 roku ogłosił ją świętą.
>>>>
Tak jest ! Wspaniala postac ... A pamietajmy ze niema znaczenia czy ktos ratuje jedno dziecko czy miliony poniewaz liczy sie sila poswiecenia a nie ilosc uratowanych . Czyli SIŁA MIŁOŚCI . :O)))
Hiszpania: katolicka dziennikarka oddała życie za swe nienarodzone dziecko
Niezwykłą historię dziennikarki katolickiej z Kordoby, Bárbary Castro Garcíi, która oddała życie, by ratować swe nienarodzone dziecko – opisuje portal LifeSiteNews. 31-letnia kobieta była chora na raka. Aby chronić swą nienarodzoną córeczkę, powstrzymała się od terapii, która mogłaby uratować życie matki.
Bárbara wyszła za mąż w 2009 za Ignacio Cabezasa. Wkrótce wspólnie oczekiwali na narodzenie swego pierwszego dziecka. Zanim ono nastąpiło, kobieta dowiedziała się od lekarzy, że ma raka ust i potrzebuje natychmiastowej terapii ratującej jej życie. Chemioterapia mogłaby jednak zabić czekające na przyjście na świat dziecko.
Bárbara, zatrudniona jako dziennikarka w kurii katolickiej diecezji Kordoby, podjęła trudną decyzję, by poza chirurgicznym zabiegiem, odmówić innego, niebezpiecznego dla jej dziecka leczenia. Po szczęśliwych narodzinach Barbarity – 1 listopada 2010 roku – matka próbowała nadrobić zaległości w zaniechanym leczeniu i pokonać postępującą chorobę. Kolejne sesje chemioterapii, amputacja języka i części szczęki nie przyniosły spodziewanego rezultatu i kobieta zmarła. Jej pogrzeb, który odbył się 7 lipca br., był dużym wydarzeniem w Kordobie.
Na stronie diecezji pojawił się komunikat poświęcony heroicznej matce, kończący się słowami: "Dobry Ojciec, Pan Miłosierdzia, w którego objęciach było całe życie Bárbary, dziś otworzył jej drzwi do raju. Aniołowie przyszli po nią, a Błogosławiona Dziewica Maryja dała jej koronę zwycięstwa, ponieważ ona, lepiej niż ktokolwiek inny, wie, czym jest oddanie życia za miłość".
Historia dziennikarki przypomina opisany w ubiegłym miesiącu przez włoską prasę przypadek heroicznej postawy innej matki, Chiary Corbelli – 28-letniej mieszkanki Rzymu, która także odmówiła agresywnej terapii, by ocalić życie swego nienarodzonego syna.
>>>>
Oj szykuje sie nowa święta patronka dziennikarek ! Tutaj mamy zupelnie swiadome przyjecie bohaterskiego konca zycia . W zjednoczeniu z Jezusem . Oczywiscie heroizm jest wiekszy gdy ktos nie ma pojecia ze Jezus jest z nim . Ale to zawsze jest nadzwyczajne osiagniecie bo nigdy nie jest ,,łatwo''...
Bóg zabral ja do siebie bo juz spelnila zyciowe zadanie a Jezus tez nie moze sie doczekac spotkania ze swietymi i chce ich jak najszybciej w niebie :O)))
Nietypowy eksperyment. Prezenterzy sprawdzili, co czują rodzące kobiety
Dennis Storm i Valerio Zeno, gospodarze holenderskiego programu telewizyjnego sprawdzili, co czują rodzące kobiety. I to dosłownie! Poddani zostali stymulacji elektrohydraulicznej, dzięki której doświadczyli na własnej skórze bólów porodowych.
W relacji z "porodu", którą można zobaczyć na kanale Youtube, Storm i Zeno ujawniają, dlaczego zajęli się tym szczególnym rodzajem bólu. Stwierdzili oni bowiem, że rodzenie dzieci powoduje najgorsze cierpienie z możliwych. Ponieważ mężczyźni nie są w stanie sprawdzić, co czują kobiety podczas bólów porodowych, prezenterzy poddani zostali eksperymentowi. Zastosowano u nich elektrohydrauliczną stymulację, wywołującą skurcze.
Przed rozpoczęciem eksperymentu Zeno zapytał pielęgniarkę, czy ból wywoła u nich krzyk. Kobieta odpowiedziała, że "na pewno tak sie stanie".
Prezenterzy, którzy na początku podchodzili do całej sprawy z przymrużeniem oka zostali podłączeni do specjalnych urządzeń. Na ich brzuchach zamocowano elektrody, przez które przepływał prąd.
Tak jak w przypadku prawdziwego porodu, z czasem skurcze stawały się coraz mocniejsze, a mężczyźni doświadczali coraz większego bólu. Początkowo próbowali żartować, ale pod koniec filmiku widać, że jest to śmiech przez łzy. Skurcze były na tyle mocne, że pielęgniarki podawały prezenterom tlen.
W kulminacyjnym momencie, Storm i Zeno wiją się po łóżku przyjmując przeróżne pozy, krzyczą i przeklinają. Po prawie dwóch godzinach stwierdzają, że są blisko śmierci i rezygnują.
Choć czas symulacji był znacznie krótszy niż rzeczywisty poród, udaje się im w pełni poznać ból, przez jaki zmuszone są przejść rodzące kobiety. W końcu jeden z nich stwierdza, że były to najgorsze tortury i zastanawia się, czy chce narażać na coś podobnego swoją żonę.
To nie pierwszy taki przypadek w telewizji. W 2009 roku, dr Andrew Rochford miał identyczne doświadczenia podczas podobnej symulacji dla australijskiego programu telewizyjnego "Co jest dla Ciebie dobre".
Storm i Zeno znani są m.in. z tego, że w 2012 r. zjedli na wizji fragmenty swoich ciał. Mięso pobrane z ud i brzuchów przyrządzono, a panowie zjedli je podczas "kolacji przy świecach".
>>>>
Nic nowego nie odkryli . Biblia mowi - Odtad w bolach bedziesz rodzic . To skutek grzechu . Wiadomo ze mezczyzni tego nie wytrzymuja bo nie maja biologicznych predyspozycji.
Przerwała leczenie, by ratować życie 4-letniego synka
Matczyna miłość nie zna granic - czytamy w "Super Expressie". Ewa Niegowska ze wsi Smólnik zachorowała na raka. Podjęła leczenie, przeszła pięć operacji. Okazało się jednak, że chory jest też jej 4-letni syn. Kobieta zrezygnowała z własnego leczenia, by ratować dziecko.
U kobiety zdiagnozowano nowotwór przewodu słuchowego, ziarniak. Jej syn zachorował na niewydolność nerek. Jak to udało się zwalczyć, okazało się, że Kubuś ma guza na nerce.
Kubuś przechodzi teraz wycieńczającą go chemioterapię, na którą kilka razy w miesiącu musi stawiać się w szpitalu w Warszawie. Takie wyjazdy to olbrzymi wydatek dla rodziny utrzymującej się z niewielkiego gospodarstwa rolnego, więc pani Ewa postanowiła poświęcić się dla synka. Sama zrezygnowała z leczenia.
...
Znow wspaniale poswiecenie !
Matka uratowała córki kładąc się pod samochodem
Niezdolna do chodzenia 22-letnia Mindy Tran ma częściowo zgniecioną nogę z przemieszczeniem z biodra – wszystko to, ponieważ próbowała uratować swoje córki-bliźniaczki staczające się wraz z samochodem na ulicę.
- Musiałam się położyć pod koła, żeby jeden z sąsiadów mógł wsiąść i zatrzymać samochód zupełnie.
Do wypadku doszło dwa tygodnie temu, kilka dni po tym, jak Mindy wynajęła nowe mieszkanie.
...
To jest Matka !
Matka molestowanej 10-latki pocięła pedofilowi twarz
Ta historia wstrząsnęła Podhalem. 10-latka była molestowana przez partnera swojej matki. Gdy cała sprawa wyszła na jaw, kobieta - z powodu bezczynności policji i prokuratury - postanowiła sama wymierzyć sprawiedliwość i pocięła pedofilowi twarz nożem - informuje rmf24.pl.
Sprawa trwa od kilkunastu miesięcy. Nowy partner, którego kobieta znalazła po rozwodzie, wydawał się ideałem. Zabierał dziesięciolatkę na pokazy mody i spacery, lubił się z nią bawić. W końcu zaczął też zostawać na noc w mieszkaniu.
Po dłuższym czasie kobieta zorientowała się, że coś jest nie tak. Jej córka zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie chciała, aby mężczyzna wrócił i zostawał na noc w domu. Matka zaalarmowała policję, jednak przez kilka tygodni funkcjonariusze nie reagowali. Sprawą zajęła się prokuratura.
W tym czasie pedofil wciąż kontaktował się z kobietą, chciał wyjaśnić sprawę. Ta spotkała się z nim na parkingu i po kłótni pocięła mu twarz nożykiem. Prokuratura po trzech tygodniach przesłuchała mężczyznę. Został objęty dozorem policji i ma zakaz zbliżania się do kobiet.
Więcej informacji w artykule Macieja Pałahickiego na stronach rmf24.pl
>>>
A co miala robic? Wyczerpala metody prawne. Brawo!
Tu rozwod cywilny jest sluszny. Koscielnego nie ma. Ale rzecz jasna Jezus mowil, ze w przypadku PORÓBSTWA MOŻNA ODDALIĆ MAŁŻONKA! W tej sytuacji to koniecznosc. Nie ma juz zadnych obowiazkow malzenskich wobec niego. Oczywiscie nie moze wziac slubu z innym ale ten ma byc z daleka.
Odwazna kobieta i spelnila obowiazek W NADMIARZE! Kobiety nie maja obowiazku walczyc z mezczyznami. Bo nie maja sily. A JEDNAK!
Kobieta pocięła twarz 30-latka w obronie dziecka. Mężczyzna twierdzi, że to zemsta
Józef Słowik
Kobieta pocięła twarz 30-latki w obronie dziecka. Mężczyzna twierdzi, ze to zemsta
Mężczyzna, któremu twarz pocięła nożem kobieta, w odwecie za molestowanie jej córki, przekonuje, że to zemsta za rozstanie. Według niego, partnerka próbuje grać własnym dzieckiem. Na policzku 30-letniego mieszkańca Rabki-Zdroju, do tej pory widnieje 10-centymetrowa blizna.
Sama 10-letnia dziewczynka – ze względu na wiek - ma być przesłuchana przez sąd w obecności psychologa w przyszły wtorek. Dziecko powiedziało mamie o dziwnym zachowaniu wujka w marcu. Podejrzany Sebastian K. wszystkiemu zaprzecza. Na razie nie został aresztowany. Ma jedynie dozór policyjny i zakaz zbliżania się do matki i córki. Do tej pory po przesłuchaniach, które miały miejsca dwa dni temu w Prokuraturze Rejonowej w Nowym Targu, usłyszał zarzut tzw. dopuszczenia się innych czynności seksualnych. Jednak i on zgłosił sprawę policji, po tym, jak matka dziewczynki miała mu pociąć w centrum Rabki, twarz nożem.
- Wszczęliśmy już śledztwo przeciwko Sebastianowi K. w art.200, par. 1 K.K., czyli dopuszczenia się na małoletnim innych czynności seksualnych. Wcześniej sama matka złożyła zawiadomienie o przestępstwie – wyjaśnia prokurator Bernadeta Jarosz – Zaczyńska z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu.
Sebastian K., od jakiegoś czasu był w związku z matką dziewczynki. Po jakimś czasie dziecko, poinformowało mamę, że wujek ma wobec zachowywać się wobec niej niestosownie. Mama, szybko poinformowała policję i zerwała kontakt z mężczyzną. On sam wielokrotnie próbował się z nią skontaktować. Według mieszkanki Rabki zdenerwowała ją nieco opieszałość wymiaru sprawiedliwości, dlatego zdecydowała się na tak drastyczny krok. Umówiła się na spotkanie z mężczyzną i wtedy chwyciła za nóż.
Sam podejrzany, a jednocześnie poszkodowany, wszystkiemu zaprzecza i zapewnia, że nie molestował dziewczynki. Na jego twarzy widać ok. 10-centymetrową bliznę. Jak twierdzi, są to bezpodstawne oskarżenia, będące zemstą na nim za zerwanie związku z kobietą. Mężczyzna zamierza bronić swojego dobrego imienia w sądzie.
...
~ostroznosc bardzo zalecana do ~sprawiedliwy: Potwierdzam. Mój kolega, tez został oskarżony przez żonę ,o stosunki seksualne z córka. Tak nastawiła dzieciaka ,ze ,ta nawet opowiadała w śledztwie jak to było . Na sprawie jednak córka przyznała ,ze matka kazała jej tak mówić ,w zamian za obiecanie ,ze coś upragnionego jej kupi. Potem okazało się ,ze sprawa ma drugie dno. Zona miała kochanka (brat męża) ,i tak postanowiła pozbyć się męża. .Skończyło się rozwodem ,ale należało suce mordę pochlastać w drobna krateczkę ,za taką perfidię.
...
~aga do ~kp: Nie biorę spraw rozwodowych. Około 80% kobiet opiera swoje argumenty na molestowaniu dzieci niepełnoletnich przez męża. To są brudne sprawy. Już ich nie biorę. Nastała wśród kobiet moda na oskarżanie współmałżonka o molestowanie. Wnioskowałam o karanie kobiet za mówienie nieprawdy. Ich zeznania wiązały się ze żmudną, czasochłonną, pracochłonną i drogą procedurą wyjaśniającą. Cierpiały dzieci, cierpiał mężczyzna.
...
~far40 : W dzisiejszym swiecie wszyscy zdaja sie byc" molestowani"....................niestety zdarza sie to naprawde,jednak wowczas ofiary nie biegaja po telewizjach i gazetach...,a juz normalnoscia stalo sie,ze "gwiazdki"opowiadaja swoje historie...w dzisiejszych czasach strach jest odezwac sie do obcego dziecka...kiedy moje corki byly male normalnoscia bylo,ze je kapie,przewijam i spia ze mna...dzis przyjechalaby chyba telewizja!kiedys bylem w szkolnej Radzie Rodzicow,dzieci jezdzily ze szkoly na basen Pani prosila,by ktos z rodzicow jezdzil z nimi,poniewaz Pani nauczycielka sama nie jest w stanie "ogarnac"calej klasy.Zaproponowalem,ze bez problemu moge raz na jakis czas jezdzic i pomoc...Pani odpowiedziala,ze bardzo mnie przeprasza ale moga jezdzic tylko Matki(kobiety)....mezczyzni nie moga...................
...
Przytaczam też inne opinie. Kolejny konkubinat. Ta kobieta też nie była w porządku. Z uwagi na drastyczność sprawy uznałem że mówi prawdę. Ale niestety jak widać kobiety w konkubinatach są zwyrodniale. Potrafią konkurenta oskarżyć o pędofilię gdy odszedł.
TO JEST POTWORNE! ZA TAKIE FAŁSZYWE OSKARŻENIE POWINNA BYĆ KARA JAK ZA PEDOFILIE! Uznałem że ta kobieta była tak wzburzony krzywda córki. Ale oczywiście mnie tam nie było. Zatem nie wiem na100%. Jest tez opcja że jest tak zwyrodniala. Widzicie konkubinaty.
Eksperci: karmienie piersią bezcenne dla dziecka, korzystne dla rodziców
Mleko matki jest najlepszym pokarmem dla dziecka, gwarantującym nie tylko wartości odżywcze, ale też naturalną ochronę przed chorobami i infekcjami – podkreślają eksperci. Jak dodają, karmienie przyspiesza rozwój dziecka, buduje z nim więź, jest tanie i wygodne.
W Warszawie rozpoczęło się w piątek 10. Międzynarodowe Sympozjum nt. Karmienia Piersią i Laktacji. Obrady są dwudniowe. Podczas piątkowego spotkania z mediami uczestniczący w sympozjum eksperci zaprezentowali informacje dotyczące m.in. rekomendacji w zakresie karmienia piersią oraz właściwości i składu ludzkiego mleka.
Eksperci wskazywali, że ok. 40 proc. niemowląt na świecie przez pierwszych sześć miesięcy życia karmionych jest wyłącznie w sposób naturalny. Kluczowe dla poprawy tego wskaźnika, jak mówili, są działania edukacyjne i programy wspomagające.
Prof. Donna Geddes wyjaśniała, że niemowlęta karmione piersią samoregulują spożycie składników odżywczych, co ma długofalowe korzyści np. w postaci zmniejszenia ryzyka nadwagi w późniejszym życiu. Mechanizm ten, jak dodała, ma złożone podłoże i wynika m.in. ze zróżnicowania makroskładników odżywczych w mleku oraz występowania w nim hormonów kontroli apetytu.
Dr Foteini Hassiotou wskazywała, że mleko jest płynem zawierającym mnóstwo składników biochemicznych i komórkowych, które zapewniają niemowlęciu zarówno korzyści odżywcze, ale także immunologiczne i rozwojowe. Prowadzone przez nią badania wykazały, że mleko matki zawiera komórki macierzyste, które działają jak swojego rodzaju "wewnętrzny system naprawczy" w organizmie dziecka.
Dr Maria Wilińska podkreślała, że unikalne właściwości kobiecego mleka mają szczególne znaczenie w przypadku wcześniaków i chorych noworodków. Jak wskazała, na Oddziale Intensywnej Opieki Neonatologicznej szpitala klinicznego im. W. Orłowskiego w Warszawie, gdzie pracuje, wszystkie maluchy są karmione mlekiem ludzkim. Jest to możliwe, jak wyjaśniała, dzięki realizacji programu wczesnej stymulacji laktacji oraz dostępności pasteryzowanego mleka z Banku Mleka Ludzkiego (BML), który powstał w tej placówce wiosną 2012 r.
Dr Wilińska podnosiła, że wstępne obserwacje wskazują na bardzo dobre efekty wprowadzenia Programu Wyłącznego Karmienia Mlekiem Matki u Wcześniaków i Chorych Niemowląt. Korzyści obserwowane są zarówno na polu medycznym (poprzez zmniejszenie zachorowalności maluchów), ale także w wymiarze psychologicznym dla rodziców (wzmacnianie więzi) i finansowym dla służby zdrowia (krótkoterminowo dla szpitala, długofalowo dla całego systemu).
O dobroczynnym wpływie stosowania mleka kobiecego na oddziałach noworodkowych mówił także prof. Matthias Keller. Sygnalizował on jednocześnie, że korzystne efekty gwarantuje także wprowadzanie zintegrowanej opieki rodzinnej, która zakłada m.in. edukację rodziców i zapewnienie im psychologicznego wsparcia oraz znaczący udział mamy i taty w opiece nad dzieckiem. Jego zdaniem, brakuje powszechnego wdrożenia takich procedur do praktyki klinicznej.
Prof. Christoph Fusch wskazywał, że mleko matki jest zaprojektowane przez "matkę naturę" tak, by było dostosowane do potrzeb dzieci donoszonych, tzn. urodzonych w terminie. Wcześniaki, jak mówił, mają znacząco wyższe wskaźniki wzrostu i większe potrzeby żywieniowe. Ważna jest więc także indywidualna suplementacja podnosząca wartość naturalnego pokarmu.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) zaleca, by niemowlę było karmione wyłącznie piersią przez pierwszych sześć miesięcy życia, a w trakcie rozszerzania diety nawet do drugiego roku życia.
Zdaniem dr Wilińskiej, wskaźnik karmienia piersią w Polsce jest niewystarczający. Z przywołanych przez nią danych wynika, że podczas gdy 90 proc. kobiet karmiło piersią swoje dzieci w momencie wypisu ze szpitala, ten wskaźnik gwałtownie spada do ok. 15 proc. wyłącznego karmienia piersią po trzech miesiącach życia.
...
Tzw. eksperci odkrywają oczywistości.
Chroniła dziecko przed niebezpieczeństwem. Ich uścisk przetrwał 4000 lat
Chroniła dziecko przed niebezpieczeństwem. Ich uścisk przetrwał 4000 lat - dailymail.co.uk
Nietypowe i wzruszające odkrycie chińskich archeologów. Opiekuńczy uścisk matki i dziecka przetrwał 4 tys. lat - informuje "Daily Mail".
Naukowcy uważają, że matka chciała chronić swoje dziecko podczas silnego trzęsienia ziemi, jakie nawiedziło prowincję Qinghai około 2000 roku p.n.e. Ułożenie szkieletów jest nietypowe: prawdopodobnie matka przykucnęła i chciała ochronić dziecko własnym ciałem. Nieopodal znaleziono też drugą parę. Ludzie nie mieli szans na ratunek - zaraz po trzęsieniu ziemi wylała rzeka Huang He.
REKLAMA
Osada, zwana "Pompejami Wschodu" została odkryta w 2000 roku. Ma ogromne znaczenie historyczne - naukowcy mogą dzięki temu lepiej poznać zwyczaje ludności żyjącej w górnych odcinkach Huang He.
...
Symbol macierzyństwa.
"Uwaga TVN": matka walczy o przyszłość syna, który zszedł na przestępczą drogę
Pani Aldona z Przemyśla rozpaczliwie walczy o swojego syna, który zszedł na przestępczą drogę. 16-letni Kuba jest kibolem, bierze narkotyki, kradnie. Matka jest już bezradna. Mówi, że nie chce nikomu wypowiadać wojny, chce tylko, by jej syn wrócił do rodziny, do normalnego życia. Jak twierdzi kobieta – policja niewiele robi, by jej pomóc.
Pani Aldona z Przemyśla rozpaczliwie walczy o swojego syna, który zszedł na przestępczą drogę. 16-letni Kuba jest kibolem, bierze narkotyki, kradnie. Matka jest już bezradna. Mówi, że nie chce nikomu wypowiadać wojny, chce tylko, by jej syn wrócił do rodziny, do normalnego życia. Jak twierdzi kobieta – policja niewiele robi, by jej pomóc.
Kuba ma 16 i pół roku. Pomimo sukcesów, porzucił szkołę mistrzostwa sportowego, zaczął sięgać po narkotyki i popełniać przestępstwa: pobicia i kradzieże. Gdy nie pomogła opieka kuratora, postanowieniem sądu dla nieletnich trafił do ośrodka wychowawczego, z którego uciekł po kilku dniach. Gdy go złapano, pogryzł policjanta, a potem w komisariacie na oczach matki uderzył kilkakrotnie głową w ścianę. Trafił do szpitala, z którego także uciekł po kilku godzinach.
- W wieku trzech lat Kuba przeszedł poważne zapalenie opon mózgowych. Już wtedy usłyszałam, że może to mieć jakieś konsekwencje w późniejszym okresie. Od samego przedszkola docierały do mnie sygnały o jego agresji, bił dzieci, rzucał się na nie. Był diagnozowany w poradni psychologiczno-pedagogicznej. Okazało się, że to mądry chłopak z ADHD. W podstawówce sprawa zaczęła się zaostrzać. Uzyskał zachowanie naganne. Zaczęły się ustawki, agresja, bicie. Bardzo dużo z nim wtedy rozmawiałam, miałam stały kontakt z jego pedagogami. Poradnia psychologiczna wnioskowała o badanie. Poszłam na nie razem z nim. Powiedział tam, że to wszystko to jest moja wina. Ma żal do ojca, ma żal do mnie – opowiada Aldona Walczuk, matka Jakuba.
Po ucieczce Kuby z ośrodka wychowawczego a potem ze szpitala, matka starała się maksymalnie ułatwić policji odnalezienie syna. Przesłała jego zdjęcie, poinformowała o miejscach, o których wie, że Kuba może tam bywać. Kuba kilkakrotnie pojawił się też pod jej domem.
- Na własną rękę poszukiwałam Jakuba. Zadzwoniłam do panów z wydziału kryminalnego. Powiedzieli, że będą go szukać. To szukanie polegało na tym, że ja jako matka nie wiedziałam, co mam robić. Przychodził, pukał, chciał pieniądze. Za każdym razem próbowałam interweniować na policji. Funkcjonariusze przyjeżdżali jednak dopiero po 40 minutach. Ja nawet nie mam zielonego pojęcia, gdzie sypia mój syn. Ukrywa się – kontynuuje pani Aldona.
Jak to wszystko wygląda z punktu widzenia policji?
- Poszukujemy 16-letniego chłopaka, który permanentnie ucieka. Nie mamy do czynienia z osobą zaginioną. Poszukiwania polegają na tym, by go przechytrzyć i złapać. Są to poszukiwania tzw. trzeciej kategorii, czyli są to poszukiwania osoby, która nie chce być odnaleziona. To są poszukiwania, których nie widać. To on za wszelką cenę próbuje uciec nam, ukryć się. Ma też świadomość, że grozi mu odpowiedzialność – tłumaczy Paweł Międlar, rzecznik KWP w Rzeszowie.
Pani Aldona wniosła do sądu rodzinnego prośbę o zamknięcie syna w zakładzie odwykowym. Uważa, że jest uzależniony od narkotyków i alkoholu i odwyk to dla niego jedyna szansa.
- Jeżeli w grę wchodzi konieczność zmiany środka na środek o charakterze leczniczym, to jest wymagana opinia biegłych - psychiatry i psychologa. Jeżeli ten mężczyzna nie stawi się na wyznaczony termin, sąd może zlecić jego doprowadzenie do biegłych w celu przebadania i wydania opinii – mówi Joanna Moczarska-Szal, Wydział Rodzinny SR w Przemyślu.
Kuba został ujęty kilka dni po nakręceniu naszego reportażu. Na policję, z informacją, gdzie jest chłopak, zadzwoniła reporterka UWAGI!, po telefonie od matki. Został przewieziony do ośrodka wychowawczego, skąd uciekł po kilku dniach. Przed paroma dniami skontaktowała się z nami pani Aldona – Kuba przyszedł do domu, a jej udało się namówić syna na leczenie odwykowe.
...
Tak matka nie odpusci.
Ochroniła 9-miesięczną córkę przed atakiem rozwścieczonych psów własnym ciałem. Teraz potrzebuje pomocy
Bohaterska matka - https://twitter.com/lukaszygadlo
Katarzyna ochroniła 9-miesięczną córkę przed atakiem trzech wściekłych psów. Teraz potrzebuje pomocy finansowej, by pokryć koszty drogich przeszczepów skóry - podaje "TVP Info".
Do wypadku doszło w styczniu. Katarzyna była na spacerze z maleńką Marysią. W pewnym momencie zaatakowały je trzy bardzo agresywne psy. Kobieta nie wahała się ani chwili i zrobiła wszystko, by ratować córkę.
REKLAMA
Minęło już kilka miesięcy, odkąd Katarzyna stoczyła dramatyczną walkę o życie. Konsekwencjami ataku psów są u niej m.in. osteoporoza, brak mięśni w łydce, problemy z krążeniem oraz głębokie rany, które utrudniają rehabilitację. Na portalu "TVP Info" czytamy, że kobieta schudła już 25 kilogramów i ma ciągłe obrzęki stopy.
Największym problemem, z jakim zmaga się jednak teraz jej rodzina, jest ciężka sytuacja finansowa. Koszty leczenia Katarzyny są ogromne. Kobieta przeszła kilkanaście przeszczepów skóry i codziennie zmaga się z niewyobrażalnym bólem. Potrzebne są specjalne opatrunki, maści i lekarstwa. Są jednak bardzo drogie.
Na stronie siepomaga.pl zbierane są pieniądze, które pomogą w leczeniu Katarzyny. "Do przyśpieszenia regeneracji otwartych ran potrzebne są specjalistyczne hydrożelowe opatrunki. Jedno opakowanie to koszt 530 złotych, starcza na zaledwie 2-3 dni" - czytamy na stronie. Pracownicy i wolontariusze apelują o pomoc.
Obok takiej prośby nie da się przejść obojętnie. Zachęcamy do pomocy Katarzynie. Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na stronie siepomaga.pl
...
To jest matka.