Jan Paweł II a komunizm !
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Społeczna historia komunikacji + Elementy kultury Polskiej
- Jan Matejko .
- Jan z Dukli
- Jan Długosz .
- Brazylijskie komuch chronią komunistycznego zwyrodnialca!!!
- USA bedziemy ratować Euro - komunizm!
- Jan Paweł I
- BROĹ - LEGIA wspĂłlpraca partnerska
- kursy instruktorĂłw rekreacji ruchowej
- Filozoficzne i metodologiczne podstawy kulturoznawstwa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- reszka.htw.pl
Ashley...
Zbliza sie pamietna rocznica odejscia do nieba Jana Pawla II . W tych dniach wszyscy uczciwie przezywajacy to wydarzenie mogli odczuc dotkniecie nieba ktore przyblizylo sie do ziemi... Wielu ludzi to odczulo ! Im bardziej ktos byl czysty TYM WIECEJ... To wlasnie jest niebo tylko ze w niebie TAK JEST ZAWSZE a nie tylko pare a pozniej stary brud... Dlatego nie musze mowic CO TO ZNACZY CZUC SIE TAK WIECZNIE JAK PRZEZ TE KILKA DNI !
A dzis ciekawe wspomnienie:
Mari: słyszałem, jak papież krzyczał na ludzi z władz PRL
Fotograf Jana Pawła II Arturo Mari powiedział, że podczas pielgrzymek do PRL bywał świadkiem, jak papież dosłownie krzyczał na przedstawicieli władz kraju. Raz obserwował taką sytuację podczas spotkania papieża z Edwardem Gierkiem.
- Oczywiście nie wiem, co do siebie mówili, ale potem można było się domyślić, patrząc również na twarz Jana Pawła II, który nie był zadowolony, że była to bardzo ostra rozmowa – mówił Mari.
Dodał, że świadkiem podobnej sytuacji był w Częstochowie, gdzie Jan Paweł II miał prywatne spotkanie z przedstawicielami władz PRL.
REKLAMA
Mari podkreślił, że spośród kilku milionów zdjęć, jakie zrobił Janowi Pawłowi II, za najpiękniejszą i najwięcej o nim mówiącą uważa fotografię przedstawiającego papieża obserwującego ze swojej kaplicy w 2005 roku, na kilka dni przed śmiercią, Drogę Krzyżową.
- To moment, w którym papież przycisnął trzymany w ręku krzyż do twarzy, do serca, do klatki piersiowej. Dla mnie to w tym kryje się cała tajemnica krzyża, którym poruszył miliony, miliony ludzi. Widać było tę siłę, jaką trzymał w rękach, to wielkie zaangażowanie na rzecz ludzi i dla Chrystusa - podkreślił Mari. - I jeszcze ta pozycja, w jakiej siedział skulony, widać na tym zdjęciu wielkie cierpienie – dodał.
Wspominał, że fotografując wtedy papieża, miał łzy w oczach. „To przydarzyło mi się również, kiedy robiłem zdjęcie papieżowi leżącemu w łóżku w klinice Gemelli dwa dni po operacji, po zamachu w 1981 roku" - dodał. - Nie jest łatwo robić zdjęcie, kiedy łzy napływają do oczu – przyznał.
W czwartek Arturo Mari otworzył niewielką wystawę zdjęć polskiego papieża pt. "Człowiek, który kochał ludzi", zorganizowaną w miejscu wyjątkowym, na położonym w pobliżu Watykanu parkingu na wzgórzu Janikulum, na który przyjeżdżają autokary z pielgrzymami i gdzie przybywać one będą także na beatyfikację 1 maja.
Mari opowiedział podczas tej uroczystości, że był świadkiem tego, jak papież nakrzyczał na prezydenta Sudanu Omara el-Baszira podczas swej wizyty w tym kraju w 1993 roku.
- Papież mówił do niego: "Pan jest kryminalistą. To, co dzieje się w pana kraju, to ludobójstwo" - relacjonował Mari, podkreślając, że wiele lat później Baszir został oskarżony o ludobójstwo. - Tymczasem Jan Paweł II już wtedy mu to powiedział - zauważył.
Emerytowany papieski fotograf przywołał również wizytę papieża w Boliwii, w czasie której do papieża podszedł górnik, mówiąc, że nie ma co dać jeść rodzinie, bo jest bez pracy i pieniędzy. - Potem podczas spotkania z prezydentem Boliwii Jan Paweł II zwrócił się do niego: "A pan co robi w tej sprawie? Ludzie w pana kraju głodują. Pan ma obowiązek tym się zająć" - relacjonował Mari.
Przypomniał też wzruszającą wizytę papieża w jednej z rzymskich parafii w dniu jego urodzin 18 maja. - Papież wszedł do kościoła i wtedy podszedł do niego chłopiec w wieku 9-10 lat z rękami w kieszeniach. Powiedział do Jana Pawła II: "Cześć, jak się masz?". Papież odpowiedział: "Dobrze, a ty?". I wtedy ten mały mówi: "Ja uciekłem z domu, ale dzisiaj są twoje urodziny, więc nie mogłem nie złożyć ci życzeń. Jestem biedny, ale mam dla ciebie prezent". I chłopiec wyciągnął z kieszeni cukierka. Papież wziął ten cukierek, pocałował, schował go i dodał: "Nie zasłużyłem na niego" - opowiadał Arturo Mari.
A tu ciekawe zdjecie... Papież gniewny a nie jak zwykle pogodny:
Nie zdradził słów papieża przez 28 lat
Włoski publicysta Luigi Geninazzi z dziennika "Avvenire" w rozmowie po raz pierwszy ujawnił słowa, jakie usłyszał od Jana Pawła II 28 lat temu. Dziennikarz wyjaśnił, że nie zrobił tego wtedy, bo mogłoby dojść do poważnego incydentu dyplomatycznego.
W rozmowie, przeprowadzonej w związku ze zbliżającą się beatyfikacją polskiego papieża Luigi Geninazzi powrócił do początków swej pracy, gdy był dziennikarzem katolickiego tygodnika "Sabato".
- W sierpniu 1983 roku obserwowałem w Castel Gandolfo pierwsze seminarium, jakie zorganizował Jan Paweł II dla około dwudziestu intelektualistów i naukowców. Był między innymi ksiądz Józef Tischner, francuski filozof Paul Ricoeur. Miałem wielkie szczęście, ponieważ byłem jedynym dziennikarzem, zaproszonym, by relacjonować to trzydniowe seminarium - opowiedział włoski publicysta.
- Największe wrażenie zrobiło na mnie wówczas to, że podczas przerw w dyskusjach można było rozmawiać z papieżem, że podchodził, by pogawędzić także ze mną, wtedy młodym, nic nie znaczącym dziennikarzem w porównaniu z osobistościami świata nauki, które tam były. Ale to nie wszystko. Bo
Jan Paweł II był tak uprzejmy, że oprowadził mnie po rezydencji w Castel Gandolfo, pokazał mi basen, w którym pływał, zaprowadził mnie do kaplicy. A ja, ignorant, byłem zupełnie zaskoczony, widząc, że na freskach w kaplicy namalowany jest Cud nad Wisłą i że jest tam też kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Zapytałem: :"Czy to Wasza Świątobliwość kazał to zrobić". A papież odpowiedział mi: "Nie, to papież Pius XI, który był nuncjuszem w Polsce" - wspomniał Luigi Geninazzi.
!!!!! No prosze ! Czego sie dowiadujemy !
Dodał, że te prywatne rozmowy z Janem Pawłem II prowadził dwa miesiące po drugiej papieskiej pielgrzymce do Polski, którą również relacjonował jako wysłannik.
- Oczywiście, jako dziennikarz cały czas zadawałem papieżowi pytania, a on zamiast mi odpowiadać, pytał mnie. Kiedy ja pytałem, co czuł przemawiając do młodzieży z okna na ulicy Franciszkańskiej w Krakowie, pytał mnie: "A pan tam był? Jak to wypadło Pana zdaniem? Rozmawiał Pan potem z tymi młodymi ludźmi? Co Panu powiedzieli?". To Jan Paweł II praktycznie przeprowadził ze mną wywiad
Luigi GeninazziTo Jan Paweł II praktycznie przeprowadził ze mną wywiad - stwierdził Geninazzi.
Następnie podkreślił: "Ale najbardziej interesujące jest to, co opowiem teraz po raz pierwszy i czego nigdy wcześniej nie opowiedziałem w tamtych latach, bo wtedy wywołałbym incydent dyplomatyczny na poziomie światowym. Nie ujawniłem tego również potem z delikatności, ale myślę, że teraz można już to zrobić. Pamiętam wciąż, że w czasie jednej z takich przerw podczas seminarium, siedziałem z boku przy moim stoliku i czytałem dziennik "Corriere della Sera". Jako młody dziennikarz nie pchałem się, by rozmawiać z papieżem i tymi wybitnymi profesorami, goszczącymi wówczas w Castel Gandolfo. Czytałem w gazecie artykuł o tym, że dziennik komunistycznej partii Czechosłowacji "Rude Pravo" stale atakował Jana Pawła II. Kiedy siedziałem nachylony nad gazetą z wielkim tytułem na ten temat, zobaczyłem nad sobą cień".
- To był papież. Powiedziałem więc: "Piszą o Waszej Świątobliwości w tym artykule". A na to Jan Paweł II wskazując ten artykuł o Czechosłowacji powiedział zdanie, które zawsze będę pamiętał i którego nigdy wcześniej w życiu nie ujawniłem: "W klasyfikacji państw komunistycznych ci są najgorsi" - powiedział Luigi Geninazzi.
>>>> Tak rezim czechoslowacki nalezal do najgorszego typu betonowego... Oczywiscie w Europie... Najgorsi tak naprawde to sa maoisci obecnie ten typ jest w Korei Polnocnej bo pekinczycy troche zalagodzili obled ale glownie ekonomii...
- Można sobie wyobrazić, co by się działo, gdybym to wtedy napisał. Doszłoby do bardzo poważnego incydentu. Opowiadam o tym, bo najbardziej byłem poruszony tym, że taki człowiek, papież, zwierzchnik Kościoła zdobył się na taką szczerość, taką odwagę i wielkość ducha wobec młodego, niedoświadczonego dziennikarza i przede wszystkim na taką wolność opinii, bo ryzyko, jakie niosło za sobą wygłoszenie jej wobec dziennikarza było ogromne. To świadczy o niesłychanej wolności wewnętrznej Jana Pawła II oraz o zaufaniu - stwierdził włoski dziennikarz.
- Wiadomo, jacy jesteśmy my, dziennikarze, uważa się, nie można nam czasem zbyt ufać. I właśnie ta wolność papieża w wypowiadaniu opinii tak bardzo mnie zaskoczyła i tego nigdy nie zapomnę - przyznał publicysta dziennika "Avvenire".
http://koszalin7.pl/img/historia/pilsudski/loreto_03.jpg
http://koszalin7.pl/img/historia/pilsudski/loreto_04.jpg
Opis fresku w Loreto ( Tam gdzie jest domek świętej Rodziny przywieziony z Ziemi Świętej i od niego jest nazwa slynnej Litanii :
Cud nad Wisłą
Na lewej ścianie kaplicy polskiej znajduje się fresk przedstawiający Cud nad Wisłą, czyli zwycięstwo Polaków w wojnie z Rosją sowiecką w 1920 roku. Na tle błękitnego nieba widać Matkę Boską Częstochowską strzegącą polskich żołnierzy. Z lewej strony fresku aniołowie unoszą do nieba ks. Ignacego Skorupkę, bohaterskiego kapłana, śmiertelnie rannego w bitwie o Radzymin. Po prawej, klęczy nuncjusz apostolski Achille Ratti, późniejszy papież Pius XI, który w sierpniu 1920 roku odmówił opuszczenia Warszawy razem z korpusem dyplomatycznym, pragnąc dzielić los mieszkańców stolicy. Obok niego klęczą Prymas Polski, kardynał Dalbor, oraz arcybiskup warszawski kardynał Kakowski, którzy również pozostali w Warszawie. Na drugim planie fresku artysta przedstawia dowódców wojsk polskich; w centrum - Józef Piłsudski, Naczelny Wódz, w otoczeniu generałów Tadeusza Jordana Rozwadowskiego oraz Józefa Hallera.
Centralną postacią jest żołnierz, wznoszący sztandar słynnego 30. Pułku Piechoty. Wiąże się z nim wzruszająca historia, przekazywana z pokolenia na pokolenie. Wiadomo, że żołnierz był jedynakiem, zginął w bitwie, nie pozostawiając po sobie żadnej fotografii. Koledzy opisali jego wygląd artyście, a ten postanowił umieścić postać na fresku. Przez długie lata przybywała do Loreto matka żołnierza, modląc się w kaplicy polskiej, wpatrzona w jedyną podobiznę swego syna.
Pod obrazem znajduje się napis: „Beatae Mariae Virginis auxilio Poloni ad Vistulam sarmatas fugant A. D. MCMXX” - Polacy wsparci pomocą Najświętszej Maryi Dziewicy odpierają bolszewików nad Wisłą w roku Pańskim 1920.
>>>>>
Oczywiscie malowal Włoch więc Polacy wygladaja czesto jak Wlosi :O))) Tylko Piłsudski jest Piłsudskim bo tu nie moglo byc inaczej ! Mial postac wrecz malarska ! Ale jest to jedno z wazniejszych dziel artystycznych opisujacych to zwyciestwo :O))) Jest to piekne dzielo co widac :O))))
Znkomita książka wyjaśniająca zamach :
KGB odpowiedzialne za zamach na Jana Pawła II
KGB podjęło decyzję o fizycznej eliminacji swych dwóch wielkich przeciwników, Lecha Wałęsy i Jana Pawła II - to teza książki emerytowanego włoskiego sędziego Ferdinando Imposimato i dziennikarza Sandro Provvisionato, która ukaże się w tych dniach we Włoszech.
W tomie "Zamach na papieża" autorzy wyrażają przekonanie, że strzały oddane do Jana Pawła II przez Mehmeta Alego Agcę 13 maja 1981 roku na placu św. Piotra to nie przestępczy czyn, popełniony przez samotnego szaleńca i ekstremistę, ale rezultat prawdziwego spisku, uknutego w ZSRR i zrealizowanego w Bułgarii przy udziale tureckiej mafii i tajnych służb bloku wschodniego.
Książka analizuje nie tylko okoliczności tego zamachu, ale także przygotowywania planów zabicia Lecha Wałęsy podczas jego wizyty w Rzymie w styczniu 1981 roku i niewyjaśnionego do chwili obecnej porwania córki pracownika Watykanu Emanueli Orlandi w czerwcu 1983 roku.
Kolejny wątek książki to zbrodnia popełniona na dowódcy Gwardii Szwajcarskiej Aloisie Estermannie i jego żonie przez wicekaprala Cedrica Tornaya w maju 1998 roku.
Zdaniem Imposimato wszystkie te wydarzenia były ze sobą powiązane i stały za nimi służby dawnego bloku wschodniego, wykonujące polecenia KGB i radzieckiego wywiadu wojskowego GRU.
Masakra w koszarach Gwardii Szwajcarskiej - utrzymuje emerytowany sędzia - miała na celu eliminację szpiega, który wiedział za dużo. Według Imposimato istnieją dowody na to, że Estermann był agentem tajnej enerdowskiej policji Stasi.
Sędzia Imposimato, który przesłuchiwał między innymi Mehmeta Alego Agcę, argumentuje też, że wszelkie inne hipotezy wykluczające udział komunistycznych służb to "absurd". Powtarza on i rozwija głoszoną przez siebie od lat tezę o tym, że Agca, który sam wskazał tzw. bułgarski trop zamachu i opowiedział o swym pobycie w Sofii, już podczas pobytu w rzymskim więzieniu Rebibbia otrzymał pogróżki od bułgarskich agentów. To wtedy turecki zamachowiec przestał mówić o udziale bułgarskich służb, co doprowadziło do fiaska proces w tej sprawie, jaki toczył się w Rzymie. Sergej Antonow, pracownik biura bułgarskich linii lotniczych w stolicy Włoch, został uniewinniony z braku wystarczających dowodów.
Emerytowany sędzia stawia ponadto poważne zarzuty włoskiemu wywiadowi, który już w pierwszych godzinach po zamachu na Jana Pawła II przekazał całkowicie wprowadzającą w błąd wiadomość o tym, że Ali Agca działał sam. Według Imposimato podczas prowadzonego we Włoszech dochodzenia w sprawie strzałów z 13 maja 1981 roku utracono wiele okazji dotarcia do prawdy, głównie z tego powodu, że - jak to ujął - włoski wywiad "wiosłował" w przeciwnym kierunku niż wymiar sprawiedliwości. W rezultacie, jak stwierdził w innym fragmencie książki, "sabotowania" bułgarskiego tropu przez włoski wywiad wojskowy praca wymiaru sprawiedliwości poszła na marne.
Lecz był to także w opinii sędziego rezultat gry prowadzonej przez rządzących w latach 80. we Włoszech, którzy stanęli w obronie Bułgarów, by nie zaszkodzić stosunkom z Moskwą i znajdującemu się w delikatnej fazie dialogowi Zachodu ze Wschodem.
W analizie porwania Emanueli Orlandi Imposimato przypomina, że została ona uprowadzona, kiedy Jan Paweł II był z pielgrzymką w Polsce w czerwcu 1983 roku. Do podróży tej doszło, zaznacza, mimo sprzeciwu Moskwy.
Autorzy książki piszą, że funkcjonariusz ambasady bułgarskiej w Rzymie o nazwisku Wasiliew namawiał w listopadzie 1980 roku Alego Agcę, by wziął udział w spisku na życie Lecha Wałęsy w czasie jego wizyty w Wiecznym Mieście. To on również miał przedstawić Agcy kluczową osobę, zamieszaną w przygotowywanie planów zamachu na przywódcę Solidarności - Iwana Donczewa, rezydenta wywiadu w ambasadzie Bułgarii. To Donczew potem, podczas wizyty Wałęsy w Rzymie, usiłował dowiedzieć się od jednego z jej organizatorów, działacza włoskiej centrali związkowej UIL Luigiego Scricciolo, jakie są szczegóły programu pobytu gościa z Gdańska i jakie są trasy jego przejazdu. Scricciolo odmówił ich ujawnienia. W opinii Ferdinando Imposimato ostatecznie bułgarscy agenci zrezygnowali z realizacji planów zamachu, gdyż włoscy związkowcy nie przekazali precyzyjnych informacji na temat pobytu Wałęsy.
To druga książka na temat zamachu na Jana Pawła II, ukazująca się w związku z jego 30. rocznicą, przypadającą w piątek. W kwietniu opublikowany został tom "Zabijcie papieża" autorstwa dziennikarza gazety "La Repubblica" Marco Ansaldo i tureckiej korespondentki Yasemin Taskin. Twierdzą oni, że to wyłącznie skrajnie prawicowa, turecka organizacja Szare Wilki, do której należał Agca, była zleceniodawcą i wykonawcą zamachu, a bułgarski ślad wykreowała amerykańska CIA.
>>>>>
Spisek CIA brzmi jak obledny belkot w stylu radzieckim i budzi od razu usmiech... Wszyscy wiemy ze taki ,,organizacje'' ekstermistycznych psycholi sa przykrywka dla sluzb ktore ich rekami wykonuja brudne roboty... Wystarczy poczyatc Suworowa jak to KGB robilo wchodzac w organizacje faszystow islamistiw trockistow itp ... Poniewaz obok Turcji jest tylko jedna sluzba tego typu a jest to KGB to sytaucaj jest oczywista... Pomyslcie zreszta jak to wykombinowali ! Nie robilo tego KGB tylko sluzby komunistycznej Bulgarii ! Dalczego ? Bo mieli oni specjalizacje - Turcja ! Ze wzgledu na 500 lat niewoli !!! znali Turcje jak wlasna kieszen ... Wszystko jest jasne logiczne - klocki sie ukladaja wedlug wszelkich podrecznikow zbrodni...
Ale pamietajmy ze za tym wszystkim stal lucyfer to on poruszal kremlowskimi marionetkami ( i porusza jak kazdym opetanym ) ...
Jan Paweł II od razu zreszta powiedzial ze to mialo charakter nadprzyrodzony i Nasza Matka kierowala kula... Bo to Ona decyduje ! One zetrze głowę węża ! To bylo napisane juz od czasu grzechu pierworodnego . I tak sie spelnilo... Dzis Jan Paweł II jest w niebie świętym a na ziemi błogosławionym ... To jest triumf ostateczny. A rózne Staliny Leniny Breżniewy Andropowy gniją w piekle - co oczywiscie cieszy o tyle ze stala sie sprawiedliwosc natomiast smuci ze wybrali taki los sami sobie...
No ale jest to nauka dla was WY WYBIERACIE ! Niebo nie jest przymusowe ! Nikt na sile nie bedzie tam zaciagniety...
Jan Paweł II chcial byc w niebie i JEST :O)))
:O)))))))))))
Bułgarzy mają wielkie wyrzuty sumienia w zwiazku z zamachem :
Bułgarski ślad w zamachu? ,,Jan Paweł II nas oczyścił"
Bułgarskie media relacjonujące beatyfikację Jana Pawła II przypominają o jego wizycie w Sofii w 2002 roku. Podkreślają, że błogosławiąc wówczas kraj, papież oczyścił Bułgarię z podejrzeń o udział w zamachu na jego życie 13 maja 1981 r.
"W maju 2002 r. Jan Paweł II uroczyście uwolnił Bułgarię od zarzutów w związku z tzw. śladem bułgarskim w zamachu na niego. Papież odwiedził Bułgarię mimo choroby i dał jej swoje błogosławieństwo" - komentuje radio publiczne.
Rozgłośnia przypomniała, że przez lata "bułgarski ślad w zamachu na papieża był wykorzystywany w kampanii przeciw bułgarskiej bezpiece i KGB, a także przeciwko obozowi socjalistycznemu". W komentarzu zaznaczono również, że oskarżonego o współudział w zamachu Bułgara Sergieja Antonowa uniewinniono z braku dowodów.
>>>>
O biedna bezpieka i KGB to tacy porzadni chlopcy a tu ich tak zniewazajo - to nie ludzie to wilki...
>>>>
W czasie wizyty w Bułgarii papież oświadczył, że nigdy nie wierzył w bułgarski ślad i zawsze zachowywał ciepłe uczucia, szacunek i podziw dla narodu bułgarskiego. Deklarację papieża odczytał wówczas mediom w Sofii rzecznik prasowy Watykanu, Joaquin Navarro-Valls.
Radio publiczne wielokrotnie wyemitowało błogosławieństwo papieża w języku bułgarskim: "Niech Matka Boża chroni Bułgarię, niech Bóg błogosławi wasz szlachetny kraj".
>>>>>
Rzecz jasna chodzi o to ze nie winimy narodu Bułgarskiego za ta zbrodnie ! To zaplanowalo i zlecilo KGB a wykonali miejscowi agenci... Nikt narodu nie pytal o zdanie ... W tym sensie ociazanie Bulgarii bylo by krzywdzace ... Bulgarski slad oznacza ze Moskwa zadzialala sprezynami jakie miala w Bulgarii a nie to ze narodd bulgarski jest winien zamachowi ! Natomiast nie mozna negowac ze to bylo tak zrobione jak bylo...
Jan Paweł II w Bułgarii. Zdjęcie archiwalne z 2002 roku.
Zbliża się 30. rocznica zamachu na Jana Pawła II
W piątek minie 30. rocznica zamachu na Jana Pawła II. Strzały na Placu św. Piotra oddał do papieża Turek Mehmet Ali Agca. To, kto stał za zamachem, pozostaje jedną z największych zagadek w historii XX wieku.
13 maja 1981 roku, w uroczystość Matki Bożej Fatimskiej przed godz. 17 papież wjechał otwartym samochodem terenowym na plac przed bazyliką watykańską na tradycyjną środową audiencję generalną. W aucie razem ze stojącym Janem Pawłem II byli jego sekretarz ks. Stanisław Dziwisz, osobisty kamerdyner Angelo Gugel i przyszły dowódca Gwardii Szwajcarskiej Alois Estermann, który został zamordowany 17 lat później.
Papież pozdrawiał tłum wiernych podczas tradycyjnego objazdu placu. Na wysokości Spiżowej Bramy schylił się, by objąć półtoraroczną dziewczynkę. Kilka metrów obok stał ubrany w szarą marynarkę 23-letni Agca; ten sam, który w czasie wizyty papieża w Turcji w listopadzie 1979 roku groził, że go zabije.
O godzinie 17.17 Agca wyjął zza paska spodni pistolet Browning kaliber 9 i z bliskiej odległości oddał strzały do Jana Pawła II ciężko go raniąc. Zamachowiec zaczął uciekać, ale za rękę złapała go włoska zakonnica. Uzbrojony Agca wyrwał się i znów podjął ucieczkę, wyrzucając po drodze pistolet; po kilku minutach został zatrzymany przez policjantów. Krzyczał wówczas po angielsku "I only, I only" (tylko ja, tylko ja), co interpretowano potem jako zapewnienie, że działał sam. Wszystko wskazuje na to, że zamachowiec jednak miał na placu wspólników.
Na pięć dni przed swymi 61. urodzinami Jan Paweł II został ranny w brzuch, prawy łokieć i palec. Rany odniosły także dwie stojące w pobliżu Amerykanki. Na placu wybuchła panika; ludzie uciekali, krzyczeli, płakali, ale i modlili się klęcząc.
Ciężko rannego papieża zawieziono najpierw na teren Watykanu, pod budynek tamtejszej przychodni. Tam położono go na noszach na ulicy. Osobisty papieski lekarz doktor Renato Buzzonetti stwierdził jednak, że jego stan z powodu dużej utraty krwi jest bardzo ciężki. Dlatego zapadła decyzja o natychmiastowym przewiezieniu do kliniki Gemelli, położonej dość daleko od Watykanu.
Karetka ruszyła o godzinie 17.29, drogę do szpitala pokonano błyskawicznie. Papież był przewożony ambulansem, podarowanym mu przez katolickich lekarzy. Karetkę tę oglądał dokładnie dzień wcześniej podczas wizyty w watykańskim ośrodku medycznym.
W karetce stan Jana Pawła II coraz bardziej się pogarszał; stracił przytomność, a jego puls zanikał. W swej książce "Pamięć i tożsamość", wydanej w 2005 roku, papież wspominał: "Pamiętam tę drogę do szpitala. Zachowałem jeszcze przez pewien czas świadomość. Miałem poczucie, że przeżyję. Cierpiałem, był powód do strachu, ale miałem taką dziwną ufność. Mówiłem do księdza Stanisława, że wybaczam zamachowcowi. Co działo się w szpitalu, już nie pamiętam".
Do szpitala został przywieziony w stanie niemal krytycznym.
Lekarze, którzy natychmiast przystąpili do operacji, prowadzili trwającą ponad pięć godzin dramatyczną walkę o życie Jana Pawła II. Potem przyznali, że nie bardzo wierzyli w to, że uda się go uratować. Przyjęła się dopiero druga transfuzja. Gdy pierwszą organizm odrzucił, lekarze ze szpitala oddawali w pośpiechu krew. Jednocześnie okazało się, że kula przeszła zaledwie o kilka milimetrów od tętnicy głównej.
Operacja zakończyła się po godz. 23 i choć według pierwszego komunikatu jej wynik był pomyślny, istniało bardzo duże ryzyko wystąpienia grożących śmiercią komplikacji pooperacyjnych. Do szpitala przyjechał prezydent Włoch Sandro Pertini, który przez cały czas czuwał pod salą operacyjną.
Dopiero po latach ujawniono, że tuż po zamachu ks. Dziwisz, przekonany o tym, że Jan Paweł II nie przeżyje, postanowił ze współpracownikami przygotować komunikat o jego śmierci.
Już w niedzielę 17 maja papież bardzo osłabionym głosem zwrócił się ze szpitalnego łóżka do wiernych za pośrednictwem Radia Watykańskiego. Powiedział wówczas: "Modlę się za brata, który mnie zranił, a któremu szczerze przebaczyłem. Zjednoczony z Chrystusem, Kapłanem i Ofiarą, składam moje cierpienie w ofierze za Kościół i świat".
Kuracja pooperacyjna przebiegała pomyślnie i papież wrócił do Watykanu już 3 czerwca. Jednak 20 czerwca musiał znów udać się jeszcze na kilka tygodni do Gemelli, ponieważ jego stan pogorszył się. Powodem tego był cytomegalowirus. W połowie sierpnia, a więc w trzy miesiące po zamachu, powrócił do Pałacu Apostolskiego.
Tymczasem już 13 maja wieczorem ustalono, że zatrzymany Agca, członek skrajnie prawicowej organizacji o niemal mafijnym charakterze, Szare Wilki, był poszukiwany przez włoską policję na wniosek wymiaru sprawiedliwości Turcji podejrzewającego, że przebywa we Włoszech. Strona turecka poinformowała Włochów, że Agca zbiegł z więzienia, gdzie odbywał karę za zamordowanie dziennikarza.
Podczas trwającego prawie dwa miesiące dochodzenia zamachowiec wielokrotnie zmieniał zeznania bądź odmawiał odpowiedzi, co śledczych utwierdziło w przekonaniu, że jest nieuleczalnym kłamcą, a także osobą niezrównoważoną.
Już podczas pierwszego przesłuchania 13 maja opowiedział natomiast o tym, że przebywał w Bułgarii. To tu miał swój początek tzw. bułgarski trop zamachu, czyli hipoteza o udziale komunistycznych służb Bułgarii w jego przygotowaniu, na zlecenie Moskwy.
Proces Alego Agcy rozpoczął się w Rzymie 20 lipca 1981 roku, a więc 68 dni po zamachu. Po dwóch dniach został skazany na dożywocie.
27 grudnia 1983 r. odwiedził go w więzieniu w Rzymie Jan Paweł II i długo z nim rozmawiał.
W czerwcu 2000 roku Agca został ułaskawiony przez ówczesnego prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampiego i przekazany Turcji, gdzie odbywał potem resztę kary za zabójstwo dziennikarza, które popełnił jeszcze przed zamachem. Na wolność wyszedł ostatecznie w styczniu 2010 roku, po blisko 30 latach spędzonych w więzieniu. Wydał w swoim kraju książkę, udzielił kilku wywiadów i dalej pogrąża się w plątaninie wątków i dziwacznych proroctw, co dla jednych jest dowodem szaleństwa, dla innych wynikiem wystudiowanej gry.
Nieprzerwanie od chwili zamachu włoski wymiar sprawiedliwości - podobnie jak i wywiady wielu krajów - prowadził dochodzenie, mające ustalić jego wspólników.
W listopadzie 1982 roku włoska policja zatrzymała pracownika rzymskiego biura bułgarskich linii lotniczych Sergeja Antonowa pod zarzutem współudziału w zamachu. Dwaj inni obwiniani o to samo Bułgarzy, Todor Ajwazow i Żeliu Wasilew, kilka miesięcy wcześniej opuścili Włochy i wrócili do swego kraju, gdzie byli całkowicie niedostępni dla włoskiego wymiaru sprawiedliwości.
W sprawie tzw. bułgarskiego śladu zamachu stanął przed sądem w Rzymie w 1985 roku tylko Antonow, a Ajwazowowi i Wasilewowi zarzuty postawiono zaocznie. Rok później wszyscy zostali z nich oczyszczeni z powodu braku dowodów. Nie udało się m.in. potwierdzić tezy, że ciężarówka stojąca 13 maja 1981 roku przed ambasadą Bułgarii w Rzymie, dosłownie kilka metrów od polskiej placówki dyplomatycznej, miała bezpiecznie wywieźć Agcę z Wiecznego Miasta.
Kolejne informacje, do których docierały zachodnie wywiady oraz prywatne śledztwa, prowadzone zarówno we Włoszech jak i za granicą, skłoniły wiele osób poszukujących zarówno z urzędu, jak i prywatnie prawdy na temat mocodawców spisku na życie papieża, do wyciągnięcia wniosku, że rozkaz jego zabicia nadszedł z Moskwy. Jedną z pierwszych przesłanek, przemawiających za taką wersją było ujawnienie uzyskanej przez CIA informacji, że już w roku 1980 ówczesny szef KGB Jurij Andropow kazał podległym sobie służbom sprawdzić, "jak można fizycznie zbliżyć się do Jana Pawła II".
We Włoszech sprawą zamachu zajmowała się w ostatnich latach m.in. parlamentarna komisja badająca działalność służb byłego bloku wschodniego na terenie tego kraju. Zeznania przed komisją złożył emerytowany sędzia Ferdinando Imposimato, od lat zwolennik teorii o "bułgarskim śladzie" spisku oraz tego, że Antonow i wspólnicy byli wykonawcami rozkazu z Moskwy.
W przygotowanym następnie raporcie komisja włoskiego parlamentu stwierdziła, że bułgarskie służby specjalne wynajmując płatnego zabójcę Agcę działały na polecenie wywiadu wojskowego GRU, zaś inspiratorem próby zabicia papieża było najwyższe kierownictwo ZSRR.
Komisja twierdzi, że dotarła do zdjęcia, na którym widać, że w chwili zamachu Sergej Antonow był na Placu św. Piotra, czego nie udało się udowodnić podczas procesu prawie 20 lat wcześniej. Antonow zmarł w 2007 roku w Sofii.
Po 30 latach wciąż nie ma jednak całkowitej pewności co do tego, kto stał za zamachem na Jana Pawła II. Sam papież zaś swą własną teorię przedstawił na łamach książki "Pamięć i tożsamość". Napisał: "Myślę, że był on jedną z ostatnich konwulsji XX-wiecznych ideologii przemocy. Przemoc propagował faszyzm i hitleryzm, przemoc propagował komunizm".
Ostatnie tygodnie, w związku z beatyfikacją papieża i 30. rocznicą tragicznych wydarzeń na Placu św. Piotra, przyniosły trzy kolejne głosy i hipotezy na ten temat.
Generał Wojciech Jaruzelski powiedział na początku kwietnia w wywiadzie dla włoskiego miesięcznika katolickiego "Jesus", że należy wykluczyć bułgarski ślad.
- W czasie wizyty w Bułgarii w 1982 lub 1983 roku zapytałem szczerze Todora Żiwkowa, ówczesnego sekretarza Bułgarskiej Partii Komunistycznej: Towarzyszu Todorze, poufnie co możecie powiedzieć mi o bułgarskim tropie? On mi odpowiedział: Towarzyszu Jaruzelski, uważacie nas za zbiorowych głupców? Sądzicie, że pozostawilibyśmy Antonowa na swoim miejscu, gdyby naprawdę był zamieszany w zamach? - opowiadał Jaruzelski.
I dodał: "Były oczywiście różne kraje i różne siły, które chciały, by papież został wyeliminowany, ale to nie znaczy, że wydały one Alemu Agcy rozkaz zabicia go. Oprócz Kremla był wówczas radykalny islam, który nienawidził papieża i widział w nim przywódcę krucjat. Może nie jest przypadkiem to, że Ali Agca to obywatel turecki, muzułmanin, który groził Janowi Pawłowi II, że go zabije w czasie jego podróży do Turcji już w listopadzie 1979 roku".
- Czy za nim stali fundamentaliści? Tego nie wiemy. Wszelako, post factum islamski trop wydawałby się najbardziej logiczny. - ocenił były prezydent.
Także w kwietniu we Włoszech ukazała się książka "Zabijcie papieża" autorstwa dziennikarza gazety "La Repubblica" Marco Ansaldo i tureckiej korespondentki Yasemin Taskin. Postawili w niej tezę, że to wyłącznie organizacja Szare Wilki była zleceniodawcą i wykonawcą zamachu na papieża. Według autorów to CIA wykreowała pod koniec 1982 roku tzw. bułgarski ślad.
W przeddzień rocznicy we Włoszech ukazuje się książka "Zamach na papieża" sędziego Imposimato i dziennikarza Sandro Provvisionato. Argumentują oni, że strzały na Placu św. Piotra to nie czyn przestępczy popełniony przez samotnego szaleńca i ekstremistę, ale rezultat prawdziwego spisku uknutego w ZSRR i zrealizowanego w Bułgarii przy udziale tureckiej mafii i tajnych służb bloku wschodniego.
Na łamach tej książki pojawiły się poważne zarzuty wobec włoskiego wywiadu, który miał wręcz sabotować pracę wymiaru sprawiedliwości, w rezultacie czego stracono wiele okazji dotarcia do prawdy. Był to także według Imposimato wynik gry prowadzonej przez rządzących w latach 80. we Włoszech, którzy stanęli w obronie Bułgarów, by nie zaszkodzić stosunkom z Moskwą i znajdującemu się w delikatnej fazie dialogowi Zachodu ze Wschodem.
>>>>>>
Rzecz jasna Kreml ! To sa ich metody ! Nie trzeba tlumaczyc - wystarczy spojrzec co robia i dzis...
Sprawa zamachu na Jana Pawła II. Byli agenci wyjaśniają tajemnicę "bułgarskiego śladu"...
Poszlaki o udziale bułgarskich służb specjalnych w zamachu na Jana Pawła II 13 maja 1981 roku były, lecz nie było na to dowodów - powiedział w wywiadzie dla bułgarskiego dziennika "24 czasa" emerytowany pracownik CIA, David Hunt.
Był on szefem wydziału włoskiego w zarządzie operacyjnym CIA w latach 1981-1984.
W dwóch kolejnych numerach, w środę i czwartek, "24 czasa" opublikował wypowiedzi Hunta oraz rezydenta wywiadu bułgarskiego w Rzymie Iwana Donczewa, który pracował w ambasadzie Bułgarii w Wiecznym Mieście w okresie zamachu na papieża.
Nazwisko Donczewa wymienił po aresztowaniu w styczniu 1982 roku włoski działacz związkowy Luigi Scricciolo. Na jego zeznaniach opiera się tzw. bułgarski ślad w planach zamachu na Lecha Wałęsę podczas jego wizyty w Rzymie w 1981 roku. - Takich planów nie było. Scricciolo nie mógł domniemywać czegoś, co nie istniało - powiedział Donczew gazecie o tym epizodzie.
62-letni Donczew, obecnie adwokat w Pazardżyku, na początku lat 80. był oficjalnie drugim sekretarzem ambasady Bułgarii w Rzymie. Kategorycznie dementuje istnienie jakiegokolwiek powiązania Bułgarii z zamachem na Jana Pawła II.
- Bułgarski ślad zrodził się na tle bliskich powiązań Bułgarii i ZSRR. Kompromitując Bułgarię, chciano skompromitować zagraniczną politykę ZSRR - mówił Donczew, wskazując CIA jako źródło tych "pomyj". - Wiele rzeczy z tego, co napisała Claire Sterling (autorka książki "Czas zabójców", w której po raz pierwszy pojawia się bułgarski ślad - PAP) było ujawnionych przez CIA. Także CIA dyktowała to, co ma mówić Ali Agca" (sprawca zamachu na papieża) - uważa Donczew.
Hunt dementuje na łamach "24 czasa" rewelacje, jakoby CIA przekazała Sterling informacje na temat zamachu. "CIA nie wiedziała tego, kim są sponsorzy Agcy. Agencja próbowała dotrzeć do prawdy" - mówi. "Nie miała nic wspólnego z książką Sterling. Agencja nie angażuje się w sponsorowanie książek (...) CIA nie pracuje z dziennikarzami, żeby narzucić im określony punkt widzenia" - dodał.
Hunt przyznaje, że na początku 1984 roku na zlecenie ówczesnego szefa CIA Williama Caseya spotkał się ze Sterling. "W jej książce było kilka błędów i szef chciał, bym to skorygował" - dodał. Spotkanie trwało około 90 minut i po nim dziennikarka miała powiedzieć: "Gdybym wiedziała to, co wiem teraz, nie napisałabym książki". Błędy dotyczyły funkcji pełnionych przez jednego z wymienionych z nazwiska pracowników CIA w Rzymie oraz zagrożeń dla samej Sterling.
W sprawie śladu bułgarskiego istniało wiele poszlak, m.in. kontakty między głównym oskarżonym, Bułgarem Sergejem Antonowem a tureckim zamachowcem Mehmetem Ali Agcą. "Wiem, że spotykali się oni kilkakrotnie w Rzymie" - mówi Hunt.
Uważa on, że domniemania, jakoby przy organizacji zamachu za Bułgarami stała Moskwa, były jedynie spekulacjami. "Z pewnością Kreml miał wiele powodów, aby bać się wpływu papieża Jana Pawła II, zwłaszcza na Polskę, a także na inne państwa Europy Wschodniej. Jednak - moim zdaniem - dopóki nie mamy ani jednego poważnego radzieckiego źródła z KGB lub GRU lub jakiegoś wysokiego rangą radzieckiego polityka, który na łożu śmierci przyznałby, że Rosjanie mieli swój udział w zamachu na papieża, nie możemy mieć takiej pewności" - powiedział były agent CIA.
"Ani (Oleg) Kaługin, ani (Wasilij) Mitrochin, ani (Oleg) Gordijewski (radzieccy funkcjonariusze służb specjalnych - PAP) w swoich wspomnieniach nie potwierdzili radzieckiego udziału w zamachu na papieża" - podkreślił.
"Fakt, że takie źródło nie pojawiło się po 30 latach, może oznaczać, że albo bułgarskie lub radzieckie służby nie miały udziału (w zamachu), albo że sprawa była tak ściśle tajna, że wiedziało o niej bardzo mało ludzi na wysokich szczeblach KGB i Biura Politycznego, a bułgarskie służby wiedziały, że nic nie przekazywano na piśmie, a instrukcje były wydawane tylko ustnie" - uważa Hunt.
Według Hunta "gdyby Rosjanie chcieli coś zrobić, Bułgarzy by to wykonali".
>>>>>>
A konkretenie gdyby bolszewicy z Kremla cos chcieli to bolszewicy z Bulgarii by to im zrobili w ramach handlu ... To taki sam komunizm !
Zamach na Jana Pawła II: była trzecia kula, takie było jej prawdziwe przeznaczenie !
Wszystkie gołębie, które gdzieś siedziały uniosły się w górę, a Ojciec Święty po tym strzale, osunął się. Tracił siły...
Kard. Stanisław Dziwisz
Jana Pawła II nie interesowało śledztwo w sprawie zamachu na jego życie 13 maja 1981 roku, lecz jego znaczenie duchowe - pisze watykański dziennik "L'Osservatore Romano". Gazeta pisze, że najlepiej świadczy o tym "przeznaczenie trzeciej kuli, której istnienie zostało potwierdzone dopiero wtedy, kiedy w pierwszą rocznicę zamachu papież polecił osadzić ją w koronie figury Matki Bożej Fatimskiej". W przeddzień rocznicy zamachu wspominali go także kard. Stanisław Dziwisz i przyjaciele Papieża.
W artykule opublikowanym w przeddzień 30. rocznicy zamachu jego autorka napisała, że może on być uważany za "dowód wzrostu znaczenia" roli papieża w "fazie maksymalnej sekularyzacji społeczeństw zachodnich"; wzrostu - dodaje - który "naznaczył cały wiek XX, by osiągnąć niewątpliwy szczyt dzięki polskiemu papieżowi, centralnej postaci nie tylko ze względu na jego wagę duchową i moralną, ale także na jego rolę polityczną w walce z komunistycznym reżimem".
Gazeta położyła nacisk na to, że o "braku zainteresowania" papieża dochodzeniem w sprawie strzałów Alego Agcy na Placu świętego Piotra najlepiej świadczy "przeznaczenie trzeciej kuli, której istnienie zostało potwierdzone dopiero wtedy, kiedy w pierwszą rocznicę zamachu papież polecił osadzić ją w koronie figury Matki Bożej Fatimskiej".
"Nierozwiązana zagadka dotycząca mocodawców zamachu, której rozwiązanie - jak napisał w swoim testamencie - było przecież na oczach wszystkich, nadała temu wydarzeniu silne znaczenie duchowe" - zauważa się w tekście na łamach watykańskiego dziennika.
Odnosząc się do tego, że Jan Paweł II przypisywał swe ocalenie Matce Bożej z Fatimy, publicystka gazety stwierdza: "Maryjna interwencja nie mogła nie umocnić w chrześcijanach jednej pewności: nawet jeśli siły zła są potężne i niebezpieczne, to nie zwyciężą. Taka interpretacja z jednej strony nadawała siłom negatywnym znacznie większy wymiar niż przypisanie odpowiedzialności za zamach konkretnej grupie, a z drugiej otwierała serca na nadzieję".
Taką interpretację określono na łamach watykańskiego dziennika jako "wyniesienie ponad pozorne okoliczności historyczne i umieszczenie w historii zbawienia". "W ten sposób batalia, jaką prowadził papież, mogła jeszcze bardziej stać się batalią wszystkich chrześcijan" - konstatuje "L'Osservatore Romano".
Kard. Dziwisz: pamiętam jak dziś - szok
W przeddzień rocznicy zamachu te chwile wspominał podczas konferencji "Tajemnice zamachu na bł. Jana Pawła II" także kard. Stanisław Dziwisz. - Papież został cudownie ochroniony od śmierci. Kula przeszła przez ciało i wypadła między Ojcem Świętym a mną - mówił.
- Pamiętam jak dziś - szok. Absolutny szok na placu św. Piotra. Ludzie jeszcze nie zorientowali się, co się dzieje. Pierwsze, które się zorientowały były gołębie.
Wszystkie gołębie, które gdzieś siedziały uniosły się w górę, a Ojciec Święty po tym strzale, osunął się. Tracił siły - wspominał kard. Stanisław Dziwisz, osobisty sekretarz Jana Pawła II, który 13 maja 1981 r. podtrzymywał w samochodzie zranionego Ojca Świętego.
Kardynał tłumaczył, że papieża przewieziono do Polikliniki Gemelli, a nie do najbliższego rzymskiego szpitala, bo to ona była przygotowana na wypadek choroby papieża. - Ojciec Święty nie pytał, kto to zrobił, tylko w modlitwie przebaczał zamachowcowi - powiedział kardynał.
Zdaniem metropolity krakowskiego, zakończenie procesu Ali Agcy było zakończeniem politycznym. - Śledczy nie doszli do prawdy. Prawda jest tak skomplikowane, że nie wiem, czy kiedykolwiek dojdziemy do dokumentów, żeby wszystko wyjaśnić. Prosta ocena jest chyba najbardziej słuszna: na pewno Moskwie zależało na tym, żeby usunąć papieża - mówił kard. Dziwisz.
W rozmowie z dziennikarzami metropolita krakowski podkreślił, że Ali Agca nigdy nie wyjaśnił motywów swojego działania ani nie przeprosił Jana Pawła II. - Uderzyło mnie, że kiedy Ojciec Święty poszedł do niego, aby mu podać rękę, ten przyjął tę rękę, ale był zatroskany tylko o to, jak się to stało, że papież żyje. Nie powiedział słowa: przepraszam - mówił kard. Dziwisz.
"Czyjaś ręka strzelała, inna ręka prowadziła kulę"
Jak podkreślał podczas konferencji dr Andrzej Grajewski, autor książki "Papież musiał zginąć. Wyjaśnienia Ali Agcy", której uroczysta promocja odbędzie się 17 maja w Warszawie, w śledztwie podjętym tuż po zamachu koncentrowano się na jego bezpośrednich wykonawcach, nie badając, kto był inspiratorem i bezpośrednim zleceniodawcą.
- Największym moim odkryciem przy lekturze wyjaśnień Ali Agcy była informacja kto, kiedy i gdzie powiedział mu, że powinien jechać na spotkanie do Sofii. Informację taką, bez precyzyjnego określenia, że chodzi o zabicie papieża, Agca otrzymał w Teheranie wiosną 1980 r. i myślę, że już w tym czasie zapadły decyzje o likwidacji Jana Pawła II - mówił historyk.
Dr Grajewski podkreślał, że sam zamach był precyzyjnie przygotowany, zaś Ali Agca doskonale wybrany do roli zamachowca i niewiele brakowało, by zamiary zleceniodawców się powiodły. - Agcą kierował motyw finansowy - mówił. Według dr. Grajewskiego historyk musi się zatrzymać przed tajemnicą, dlaczego zamach się nie powiódł. - Jan Paweł II ujął to jednym zwrotem: "czyjaś ręka strzelała, inna ręka prowadziła kulę" - dodał.
Zdaniem dr. Grajewskiego, choć nie ma twardych i niezbitych dowodów, np. rozkazu bądź planu działań operacyjnych, świadczących o tym, że zamach zlecił ZSRR, to mocodawcą był najwyższy aparat partyjny ZSRR, który obawiał się odrodzenia religijnego i pokonania marksistowskiego ateizmu. - Istnieje dokument, zawierający wytyczne sekretariatu Biura Politycznego KPZR, które nakazują wszystkim organom Związku Sowieckiego walkę z papieżem. Czy ta walka oznaczała też przyzwolenie na zamach, tego nie wiemy - mówił dr Grajewski. Jak dodał, nie ma jednak drugiego kraju, który wydałby taki dokument i zmobilizował siły przeciwko Ojcu Świętemu.
- Nie widzę woli ówczesnego świata - ani Wschodu ani Zachodu - by wszystkie kulisy zamachu wyjaśnić - mówił Grajewski. Jak zauważył, na pl. św. Piotra rozegrał się nie tylko dramat Jana Pawła II, ale też decydowały się losy świata i ówczesnego układu sił politycznych, który dziś byłby zupełnie inny, gdyby papież zginął.
"Z inspiracji Złego"
- Papież niechętnie rozmawiał na temat zamachu. Powiedział mi: "wiesz, zamach jest z inspiracji Złego" - wspominał przyjaciel papieża, immunolog i immunogenetyk prof. Gabriel Turowski, który był członkiem zespołu leczącego Jana Pawła II po zamachu oraz Międzynarodowej Komisji zwołanej przez Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej, oceniającej przebieg leczenia.
- Jan Paweł II chciał położyć kres schizmie Kościoła, chciał jedności i to był w moim przekonaniu główny powód zamachu - podkreślił Turowski. Także on powiedział, że po zamachu niezwykłego wymiaru nabrały tajemnice fatimskie, które - według prof. Turowskiego - Jan Paweł II poznał tuż po wyborze na Stolicę Apostolską. - Istotnym w pontyfikacie wydarzeniem było odczytanie na nowo orędzia Matki Bożej Fatimskiej oraz zawierzenie świata zagrożonego wojną nuklearną opiece Matki Bożej - powiedział Turowski.
>>>>>>
Tak oczywiscie za tym stal Lucyfer... Sowieci to przeciez ,,mistyczne cialo szatana'' ... On nimi manipulowal... Opetani to marionetki...
Włoski kardynał przepowiedział zamach na Jana Pawła II
Ten papież ma powołanie do męczeństwa; nikt nie może go powstrzymać. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś do niego strzelił...
Kard. Giovani Colombo w 1981 r.
Włoski kardynał Giovanni Colombo "przepowiedział" zamach na Jana Pawła II na trzy dni przed strzałami Alego Agcy na Placu św. Piotra - przypomniał o tym w przeddzień 30. rocznicy tych tragicznych wydarzeń dziennik "L'Osservatore Romano".
Watykańska gazeta przytoczyła słowa zmarłego w 1992 roku kardynała Colombo, niegdyś arcybiskupa Mediolanu, który 10 maja 1981 roku powiedział: -
Ten papież ma powołanie do męczeństwa; nikt nie może go powstrzymać. Nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś do niego strzelił.
W artykule pod tytułem "Kiedy kardynał Colombo przepowiedział zamach" podkreślono: "Giovanni Colombo dobrze znał Karola Wojtyłę od początku lat 60. i wiązała go z nim szczera relacja wzajemnego szacunku i przyjaźni".
W tekście zauważono, że w latach 70. metropolita krakowski odwiedził kilka razy diecezję mediolańską, a w 1974 roku przyjął w Krakowie kardynała Colombo podczas jego pielgrzymki do Częstochowy.
Później - jak wynika z rekonstrukcji "L'Osservatore Romano" - już po konklawe, które wybrało Jana Pawła I, metropolita Mediolanu podczas jednego ze spotkań powiedział, że Kościół gotów jest na papieża cudzoziemca, i wyraził opinię, że właściwą osobą byłby "kardynał z Krakowa".
>>>>>
To sa rzecz jasna sprawy duchowe i duchowe przeczucia i proroctwa ! Tak wymiar duchowy jest wazniejszy niz cielesny czy rozumowy... Tam mozna wiele wiecej zdzialac ! Stad modlitwa !
,,Jedna ręka strzelała, inna kierowała kule"
W środę 13 maja 1981 roku świat zamarł - Plac św. Piotra w Rzymie przeszyły kolejno świst kul, przerażająca cisza, szmer przerażenia, wreszcie krzyki tysięcy ludzi. "Biskup w bieli upadł po strzale z broni palnej". Za spust pociągnął Mehmed Ali Agca, 22-letni Turek. Ktoś jednak dał mu broń. Ktoś namówił do targnięcia się na życie duchowego przewodnika miliarda chrześcijan. Ktoś zlecił zabicie Jana Pawła II. Kto?
Tego dnia, jak co tydzień, na Placu św. Piotra odbywała się audiencja generalna. Jan Paweł II ciepło uśmiechał się do wiwatujących tłumów i pozdrawiał je z papamobile. Ali Agca wtopił się w morze ludzi. Obserwował, jak papież bierze w ramiona małą dziewczynkę, Sarę Bartoli. Chwilę później, o godzinie 17:19, padły dwa strzały. Papież, ranny w brzuch i rękę, osunął się w ramiona swojego sekretarza Stanisława Dziwisza. Błyskawicznie został przewieziony do kliniki Gemelli. Jego stan był bardzo poważny. Stanisław Dziwisz udzielił mu sakramentu chorych, a lekarze w pocie czoła walczyli o jego życie. Dwa dni później miliony ludzi odetchnęły z ulgą: "Papież będzie żył!". Pojawiła się jednak masa pytań, w tym najważniejsze: kto? i dlaczego?
128 wersji prawdy
Ali Agca - chłopak z ubogiej rodziny. Ali Agca - samotnik i indywidualista. Ali Agca - student literatury, historii, geografii, ekonomii. Ali Agca - członek "Szarych Wilków", skrajnie prawicowej tureckiej organizacji. Ali Agca - poszukiwany międzynarodowym listem gończym morderca Abdiego Ipekci, redaktora naczelnego lewicowego dziennika "Milliyet". Ali Agca - człowiek, który chciał zabić papieża.
Tamtego dnia 22-latek próbował oddać więcej strzałów do Ojca Świętego, jednak stojąca obok niego zakonnica, siostra Letycja, zdołała go powstrzymać. Błyskawicznie obezwładniony przez karabinierów, jeszcze tego samego dnia trafił do włoskiego więzienia Rebibbia. Jego proces rozpoczął się 20 lipca. Trzy dni później usłyszał wyrok: dożywocie. W 2000 roku został ułaskawiony przez ówczesnego prezydenta Włoch Carlo Azeglio Ciampiego i przekazany w ręce tureckiego wymiaru sprawiedliwości. Kolejną dekadę spędził w więzieniu na przedmieściach Ankary. Wyszedł na wolność 18 stycznia 2010 roku.
Przez 30 lat, które minęły od zamachu, Agca wielokrotnie zmieniał zeznania. Wśród domniemanych mocodawców wymieniał ambasadę radziecką w Bułgarii, Amerykanów, Watykan, a nawet… Matkę Boską. Łącznie podał 128 wersji. Mamił prokuratorów i opinię publiczną coraz to bardziej niewiarygodnymi zeznaniami, jak z rękawa sypał nazwiskami spiskowców, by po chwili wszystko odwołać. Ogłaszał, że jest mesjaszem, innym razem - ręką Opatrzności. - Czy można mu wierzyć? Nie. Kimkolwiek był zleceniodawca tego zamachu, na pewno nie był na tyle głupi, żeby opowiadać wszystko prostemu cynglowi. Każdy miłośnik kryminałów wie, ze płatny zabójca dostaje tylko kopertę ze zdjęciem, czasem kilka szczegółów. Jeśli zostanie schwytany - ma wiedzieć jak najmniej - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską Witold Szabłowski (czytaj więcej).
Cui bono?
Równolegle do gry, którą prowadził, rządy państw po obu stronach żelaznej kurtyny, politycy, prokuratorzy, agenci służb specjalnych, dziennikarze i zwykli ludzie próbowali dotrzeć do prawdy. Pierwsze pytanie, które może do niej doprowadzić, to: cui bono (łac. kto zyskuje)?
Dochodzenie w sprawie zamachu toczyło się równolegle kilkoma torami i wpisywało się w zimnowojenny klimat. Po obu stronach żelaznej kurtyny wychodziły na jaw kolejne wątki, które wskazywały na mocodawców Agcy. Jeden z tropów wiódł do radzieckiej ambasady w Sofii, a stamtąd - na Kreml. W 1979 roku Jan Paweł II, mimo trudności stawianych przez dygnitarzy ZSRR, odbył pierwszą pielgrzymkę do ojczyzny. Jego słowa, rzucane rodakom niczym ziarno, trafiły na podatny grunt. Wykiełkowała z nich "Solidarność", która jednoczyła Polaków w oporze wobec komunistycznych władz. Przywódcy KPZR zdawali sobie sprawę, że papież jest duchowym ojcem chrzestnym organizacji. Wiedzieli, jak głośnym echem mogą odbić się jego dalsze działania. Stawali się tym samym głównymi podejrzanymi.
Właśnie na radziecki ślad naprowadzał m.in. raport CIA z 1985 roku. Jednak sześć lat później były wysoki funkcjonariusz agencji Melvin Goodman zeznał, że autorzy protokołu mieli za zadanie udowodnić, iż zamach został zaplanowany przez przywódców ZSRR. Jak twierdził, w 1983 roku jeden z czołowych analityków CIA ustalił, że nie ma na to żadnych dowodów. W tym samym roku Mirosław Lubacziwski (przywódca Kościoła ukraińskiego na emigracji) podał, że zlikwidowanie papieża zlecił Jurij Andropow, ówczesny szef KGB (później I Sekretarz KC KPZR). Dla zmylenia tropu w organizację zamachu zaangażowano Szare Wilki. Dzięki temu zabójstwo miało wyglądać na cios zadany chrześcijanom przez fanatyków islamskich. Już dzień po zamachu Dziennik Zachodni informował, że "strzały oddał turecki fanatyk muzułmański". Ponad 20 lat później Wiktor Szejnow, były agent KGB, potwierdził słowa Lubacziwskiego. Na antenie niemieckiej telewizji powiedział, że to Andropow wydał rozkaz "fizycznej likwidacji" Jana Pawła II.
Operacja destabilizacja
Eksperci ze wschodniej części żelaznej kurtyny trafili na inny trop. Administracja Stanów Zjednoczonych, prowadząca polityczną i ideologiczną krucjatę przeciwko komunistycznemu kolosowi, pozwalały sobie na różne posunięcia, byleby tylko go osłabić. Eugeniusz Guz opublikował w 1987 roku książkę pt. "Strzały na placu Świętego Piotra". Stwierdzał w niej, że śmierć papieża doprowadziłaby do niekontrolowanego zamieszania w Polsce. To w żadnej mierze nie leżało w interesie Kremla. Zyskać miał, jak twierdził, ktoś inny. Destabilizacją w jednym z satelickich państw ZSRR były zainteresowane przede wszystkim Stany Zjednoczone. Mózgiem operacji miała być CIA.
Podejrzenia od władz radzieckich odsuwali również włoski dziennikarz Marco Ansaldo i turecka reporterka Yasemin Taskin. W książce "Zabijcie papieża. Prawda o zamachu na Jana Pawła II" dowodzili, że zamach przygotowały i przeprowadziły wyłącznie Szare Wilki i nic nie wskazuje na to, by działały w porozumieniu z komunistycznymi służbami w Bułgarii. Uznali, że trop ten został spreparowany przez jednego z analityków ośrodka studiów międzynarodowych i strategicznych w Waszyngtonie. Sam papież, podczas wizyty w Bułgarii stwierdził: - Nigdy nie wierzyłem w istnienie tzw. śladu bułgarskiego w zamachu na mnie.
Tajemnica spowiedzi
W latach 90. żelazna kurtyna opadła, jednak nie odsłoniło to kulisów zamachu na papieża. Co prawda wątek udziału CIA został całkowicie zmarginalizowany, jednak na czarnej liście podejrzanych wciąż widniały Moskwa, Sofia, Stambuł, agencje wywiadowcze kilku państw, półświatek i wolnomularze. 30 lat po zamachu prawda w dalszym ciągu nie została odkryta. Pewnym natomiast jest, że już kilka dni po zamachu Ojciec Święty wybaczył człowiekowi, który chciał go zabić. Dziękując Matce Boskiej Fatimskiej za ocalenie życia, powiedział później: - Jedna ręka strzelała, inna kierowała kule.
Być może 27 grudnia 1983 w więzieniu Rebibbia Agca wyznał papieżowi, komu zależało na jego śmierci. Być może powiedział mu to, co włoska komisja śledcza ustaliła w 2006 roku: zleceniodawcą zamachu był I sekretarz KC KPZR Leonid Breżniew. - To, o czym mówiliśmy, pozostanie tajemnicą między nim a mną - powiedział papież po spotkaniu z zamachowcem. Tę tajemnicę Jan Paweł II zabrał ze sobą do grobu.
Aneta Wawrzyńczak
>>>>>
Do nieba jak juz zabral ! W niebie wszyscy wiedza ... W piekle tez...
Wiem ze trudno sie przyzwyczaic ale takie sa fakty ! Jesli czegos nie wiemy to tylko do smierci... Potem juz wiemy wszystko ! :O)))
Uczniowie postawili krzyż dla Jana Pawła II
W 30. rocznicę zamachu na Jana Pawła II uczniowie wileńskiego gimnazjum z polskim językiem wykładowym ustawili na Górze Krzyży pod Szawlami dwumetrowy krzyż.
Młodzież wyraziła w ten sposób swoją wdzięczność za beatyfikację Jana Pawła II, który jest patronem ich gimnazjum.
Uczniowska pielgrzymka na Górę Krzyży zakończyła cykl imprez, które przygotowało wileńskie gimnazjum Jana Pawła II w związku z beatyfikacją. W ramach uroczystości w szkole odbyło się kilka konkursów poświęconych życiu i nauce Jana Pawła II, grupa uczniów uczestniczyła w mszy beatyfikacyjnej w Rzymie, szkoła zorganizowała też dla społeczności wileńskiej akademię, która odbyła się w wileńskim kościele św. Jakuba i Filipa w dniu beatyfikacji.
Krzyż na Górze Krzyży ustawił i tu się modlił papież Jan Paweł II podczas swej pielgrzymki na Litwę w 1993 roku.
Pierwszy krzyż na Górze Krzyży stanął w 1430 roku, razem z kapliczką upamiętniającą przyjęcie chrztu przez Żmudź. Zwyczaj ustawiania kolejnych narodził się w XIX wieku po upadku powstania listopadowego. Krzyże są stawiane bądź podwieszane na już stojących jako symbole bądź wota. Są różnej wielkości, od miniaturowych do kilkumetrowych.
W okresie sowieckim władze bez powodzenia próbowały zlikwidować miejsce. Szacuje się, że obecnie na Górze Krzyży może się znajdować ok. 50 tys. krzyży stojących, a z krzyżami leżącymi i podwieszonymi liczba ta może sięgać nawet 200 tys.
>>>>>>
Bo wymiar duchowy jest tu najwazniejszy !
Prymas: chodziłem na lekcje marksizmu i mi nie zaszkodziło
Każdy, niezależnie od tego czy jest ateistą, czy wierzącym, powinien uczestniczyć w katechizacji; jest to sprawa ogólnego wykształcenia - powiedział prymas Polski abp Józef Kowalczyk, który we wtorek świętował pierwszą rocznicę ingresu do katedry gnieźnieńskiej. - Nie wiem, dlaczego czasem ze strony lewicy takiej czy innej występuje się przeciwko. Ja chodziłem na lekcje marksizmu w gimnazjum i wcale mi to nie zaszkodziło - stwierdził hierarcha.
Ingres odbył się 26 czerwca 2010 roku. Dotychczasowy nuncjusz apostolski w Polsce stał się tym samym arcybiskupem metropolitą gnieźnieńskim i prymasem Polski. Z okazji tej rocznicy prymas Kowalczyk odprawił w katedrze dziękczynną mszę św.
Podczas wtorkowej konferencji prasowej wskazał na znaczenie katechizacji w szkołach. - Jeżeli w Polsce chcemy być rzeczywiście krajem demokratycznym i dawać świadectwa dojrzałości ludziom, którzy zdają egzamin dojrzałości, to niezależnie czy ktoś jest ateistą, czy wierzącym, powinien uczęszczać na lekcje katechizacji. Człowiek mający wykształcenie ogólne powinien mieć minimum wiedzy na temat Kościoła czy Kościołów, które na tym terenie istnieją od setek lat. W przeciwnym wypadku będzie ignorantem - powiedział prymas.
- Nie wiem, dlaczego czasem ze strony lewicy takiej czy innej występuje się przeciwko. Ja chodziłem na lekcje marksizmu w gimnazjum i wcale mi to nie zaszkodziło. Dzisiaj coś wiem na temat Lenina, Engelsa, Marksa. To nie znaczy, że stałem się lewicowym lub prawicowym przez to, że uczyłem się czegoś w szkole
Abp Józef KowalczykDzisiaj coś wiem na temat Lenina, Engelsa, Marksa. To nie znaczy, że stałem się lewicowym lub prawicowym przez to, że uczyłem się czegoś w szkole - dodał.
Odnosząc się do swojej rocznej posługi, stwierdził, że do najważniejszych wydarzeń, w których uczestniczył jako prymas, należy beatyfikacja papieża Jana Pawła II.
- Było to światowe przeżycie, a dla archidiecezji gnieźnieńskiej miało wymiar szczególny. Pamiętamy pierwszą pielgrzymkę do ojczyzny, papież przyjechał do Warszawy jako do stolicy, ale zaraz w następnym dniu przyjechał do Gniezna i z Gniezna zaczął pielgrzymkę po ojczyźnie. (...) To było wielkie wydarzenie, które bardzo mi się kojarzy z beatyfikacją - powiedział.
Prymas przyznał, że bolesnym dla niego momentem był fakt kradzieży pierścienia prymasa Stefana Wyszyńskiego, do którego doszło w lutym w katedrze gnieźnieńskiej. Sprawców kradzieży zatrzymano, ale pierścień został bezpowrotnie zniszczony. Jak zapewnił hierarcha, trwają prace nad jego rekonstrukcją. Zapewnił też, że zabytkowe obiekty sakralne w Gnieźnie będą wkrótce lepiej zabezpieczone przed podobnymi zdarzeniami.
- Wdrażany jest program monitoringu zabytków, tak jak w każdym innym miejscu, które strzeże i przechowuje dzieła kultury stanowiące bogactwo naszej ojczyzny. Dotyczy to i katedry, i muzeum archidiecezjalnego. Ale nie pomoże żaden monitoring, jeśli sumienie człowieka nie będzie odpowiednio uregulowane - powiedział.
Abp Kowalczyk stwierdził, że dobrze czuje się jako mieszkaniec Gniezna, cieszy się też z przychylnego nastawienia mieszkańców.
- Polska prawdziwa to nie jest ta pokazywana w środkach masowego przekazu. Polska prawdziwa to jest ta wśród ludzi: na wsi, w miastach mniejszych, większych. Ja jestem ogromnie wdzięczny Bożej Opatrzności, że tutaj, w rzeczywistości wielkopolskiej mogę odkrywać autentyczne oblicze Polski rzeczywistej - stwierdził.
8 maja 2010 roku papież Benedykt XVI mianował abp. Kowalczyka, nuncjusza apostolskiego w Polsce metropolitą gnieźnieńskim, który nosi tytuł prymasa Polski. Jego poprzednik, abp Henryk Muszyński był prymasem Polski od grudnia 2009 roku. Zgodnie z decyzją papieża, prymasem Polski będzie z urzędu każdy nowo mianowany arcybiskup gnieźnieński.
Prymas, według statutu Konferencji Episkopatu Polski, ma pierwszeństwo wśród polskich biskupów. Jest również z urzędu członkiem Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski.
>>>>>
Tak zawsze uwazalem ze to kwestia kultury... Juz w szkole sredniej gdy chlopak z ateistycznej rozdziny (nie znam szczegolow) na wspomnienie 10 przykazan stwierdzil - O co chodzi ?
A ja do niego - Mieszkasz w katolickim i nie znasz 10 przykazan ? Wstyd ! Kultura wymagala by poznania...
Dzis mam watpliwosci czy moze nie prowokowal ... Ale w sredniej szkole to na ogol ludzie sa szczerzy (jeszcze !) i mowia co mysla... Pozniej z tego co widze zaczynaja klamac dla korzysci... Jest to dla mnie odkrycie bo ja nie mam nic takiego ! Ale jednak !
Co do komunizmu to jak powiedzial slynny polski filozof-logik o. Bocheński - komunizm mogą zrozumieć tylko katolicy gdyż komunizm ma takie same struktury konstrukcyjne ! I to jest wielka prawda ...
Komunizm to satanizm - antyreligia ! Ale skoro anty-religia to znaczy to ze jest zbudowany jak Kościół tylko anty a wiec uzywa dobrych wzorow w zlych celach... Na tym polega satanizm...
Stad w Polsce najwieksze zrozumienie komunizmu bo Polska jest najbardziej katolicka... Zreszta i dlatego najmniej komunistyczna...
Komunizm w Polsce w ogole nie zaistnial... Zajmowali sie nim glownie żydzi ( wszak ten system tworzyl czlowiek tej cywilizacji ). Polska Partia Socjalistyczna zajmowala sie walka o niepodleglosc a i tak byla to najslabsza partia i malejaca !
Przypomne ND 200 tys. SL 160 tys. PPS 35 tys.
Polska byal krajem ktory odrzucil praktycznie jakikolwiek marksizm... To ze oczywiscie byly takie nurty bylo nieuniknine zwazywszy ze caly zachod przeszedl na marksizm a na wschodzie narzucili...
Nawet obecnie komunisci w Polsce to banda zlodziei myslaca o rozpuscie a nie o jakimkolwiek socjalizmie...
Zreszta obecnie cala tzw. ,,polityka'' to hołota na poziomie zwierzat kierujaca sie przyjemnoscia zmyslow a nie rozumem...
Ujawniono sensacyjne fakty - Wałęsa miał zginąć z rąk Ali Agcy!
Lech Wałęsa miał zginąć z rąk Ali Agcy! Takie sensacyjne fakty ujawnia książka "Zamach na papieża", która w piątek trafi do księgarń.
Po trzydziestu latach śledztwa włoski prokurator Ferdinando Imposimato ujawnił kulisy zamachu z 13 maja 1981 r. Z jego relacji wynika, że przed Janem Pawłem II miał stracić życie legendarny przywódca "Solidarności". Plan mordu był perfekcyjnie przygotowany.
Miało do niego dojść w styczniu 1981 r. w trakcie wizyty Wałęsy w Rzymie. Zbrodnię zaplanowali Bułgarzy na zlecenie KGB. Turecki zamachowiec wraz z dwoma pomocnikami miał zamordować Wałęsę za pomocą ładunku wybuchowego umieszczonego pod samochodem i zdetonowanego zdalnie przez radio. Mord miał zostać później fałszywie przypisany CIA.
W Moskwie rozważano także inny wariant zamachu: brano pod uwagę wysadzenie w powietrze Wałęsy razem z Janem Pawłem II, gdyby do ich spotkania doszło w Domu Pielgrzyma, gdzie papież udawał się zwykle, żeby powitać rodaków. Wtedy KGB pozbyłoby się swoich dwóch wielkich przeciwników jednocześnie. Szczęśliwie jednak papież i Wałęsa spotkali się w Watykanie.
13 stycznia 1981 r. delegacja "Solidarności", złożona łącznie z Wałęsą z piętnastu osób, przyleciała na rzymskie lotnisko Fiumicino samolotem polskich linii lotniczych LOT. Wałęsę witali trzej sekretarze związkowi: Giorgio Benvenuto z UIL, Luciano Lama z CGIL i Pierre Carniti z CISL (Włoska Federacja Związków Pracowniczych). Przygotowania do zamachu były zapięte na ostatni guzik, ostatecznie jednak Agca i jego pomagierzy odstąpili od zbrodniczych zamiarów. Wałęsa cudem uniknął śmiertelnego niebezpieczeństwa.
Powód, dla którego nie doszło do zamachu na Wałęsę do dziś pozostaje zagadką. Jak twierdził Agca włoscy związkowcy dowiedzieli się o planach zamordowania przywódcy "Solidarności" i zwiększyli środki bezpieczeństwa. Według innej wersji Bułgarzy nie otrzymali szczegółowych informacji o planach Wałęsy.
Wałęsa: było pięć zamachów na moje życie
Trzy lata temu w rozmowie z TVN24 b. prezydent Lech Wałęsa ujawnił, że planowano pięć zamachów na jego życie, ale "Nobel uratował mu życie". - Dzięki Noblowi stałem się nieśmiertelny w znaczeniu publicznym - stwierdził. Wśród nieudanych zamachów wymienił próbę porwania go w Rzymie, podczas planowanego zwiedzania miasta nocą. Próba skończyła się niepowodzeniem, bo Wałęsa zrezygnował z wycieczki. - Los mi pomagał - skomentował b. prezydent.
Kolejnego zamachu miał dokonać człowiek wypuszczony z więzienia. - Miał mnie nożem pchnąć, ale tego nie zrobił. Potem znaleziono go powieszonego w lesie, prawdopodobnie dlatego, że tego nie wykonał - opowiadał Lech Wałęsa. - Wciąż żyją świadkowie, których IPN powinien w tej sprawie przesłuchać, ale nie chce - mówił były prezydent. Wśród potencjalnych świadków wymienił m.in. swoją ówczesną sekretarkę (Bożenę Grzywaczewską) oraz Andrzeja Celińskiego (obecnie posła SLD), który był świadkiem wydarzeń w Rzymie. Wałęsa wspomniał też nieudany zamach w Genewie, którego świadkiem był nie żyjący już prof. Bronisław Geremek.
Dlaczego nagroda Nobla uratowała mu życie? - Gdyby coś mi się stało, to by o mnie pytano, pisano by o tym, szukano - wyjaśnił Wałęsa.
Książka "Zamach na papieża" ukaże się nakładem Wydawnictwa Czerwone i Czarne.
Ferdinando Imposimato - słynny włoski prokurator. Prowadził śledztwo w sprawie zamachu na papieża Jana Pawła II z 13 maja 1981 r., porwania i zabójstwa przez Czerwone Brygady włoskiego premiera Aldo Moro oraz zabójstw sędziów Vittorio Bacheleta, Riccardo Palma oraz Girolamo Tartaglione, a także przeciwko organizacjom Cosa Nostra i Camorra. Jest specjalistą od światowego terroryzmu.
Sandro Provvisionato - jeden z najbardziej uznanych dziennikarzy śledczych we Włoszech. Był korespondentem wojennym w Kosowie i w Iraku. Jest autorem bijącego rekordy popularności bloga skupiającego się na kontrowersyjnych kwestiach najnowszej historii Włoch.
>>>>
Faktycznie sensacja ! Ale oczywiscie zadne zaskoczenie . Kreml chcial wymordowac liderow Solidarności i Kościoła aby ,,rozwiazac'' ,,problem'' ... Ale Bóg wszystkim rzadzi i jak On powie NIE ! To nic z tego :O)))
Stan wojenny był wstrząsem dla Jana Pawła II
Wprowadzenie stanu wojennego w Polsce było ogromnym wstrząsem dla Jana Pawła II, który w poczuciu całkowitej bezradności zastanawiał się nad podróżą do kraju, lecz natychmiast zrozumiał, że jest to niemożliwe - wspominali współpracownicy papieża.
Osoby z najbliższego otoczenia Jana Pawła II w wywiadach i książkach wspomnieniowych mówiły przede wszystkim o braku jakichkolwiek informacji z Polski w niedzielny poranek 13 grudnia 1981 roku w Watykanie. Wielu współpracowników papieża usiłowało bezskutecznie dodzwonić się do kraju, by dowiedzieć się, co się dzieje, ale było to niemożliwe z powodu zerwania łącz telefonicznych. Był to wyjątkowo dramatyczny czas w Watykanie, ponieważ osłabiony papież wracał wciąż do zdrowia po zamachu na swoje życie, dokonanym dokładnie siedem miesięcy wcześniej.
Osobisty sekretarz papieża, obecny kardynał Stanisław Dziwisz, w swej książce „Świadectwo” napisał o wprowadzeniu stanu wojennego: „To był prawdziwy szok”, a Jan Paweł II był „zaskoczony i pogrążony w bólu”. Ale papieski sekretarz wyznał też: „obawialiśmy się tego już wcześniej”.
Obecny metropolita krakowski wspomniał, że wyrażano niepokój, że może dojść do radzieckiej inwazji. W dniach poprzedzających 13 grudnia 1981 roku do Watykanu dzwonił doradca prezydenta USA Jimmy'ego Cartera ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński.
Pierwszy raz na temat tego, co wydarzyło się w Polsce, Jan Paweł II wypowiedział się w południe 13 grudnia, podczas spotkania z wiernymi na tradycyjnej południowej modlitwie Anioł Pański, na które przyszło wielu Polaków. Papież powiedział wówczas: „Wydarzenia ostatnich godzin przemawiają za tym, abym raz jeszcze zwrócił się do wszystkich w sprawach naszej wspólnej ojczyzny z prośbą o modlitwę”.
"Przypominam to, co powiedziałem we wrześniu: nie może być przelewana polska krew, bo zbyt wiele jej wylano, zwłaszcza w czasie ostatniej wojny. Trzeba uczynić wszystko, aby w pokoju budować przyszłość ojczyzny” - mówił wyraźnie wstrząśnięty Jan Paweł II.
Przebywający wówczas w Rzymie Polacy, spośród których wielu pozostało potem we Włoszech po wprowadzeniu stanu wojennego, poszli tego dnia z Watykanu pod ambasadę PRL w dzielnicy Parioli na demonstrację przeciwko decyzji Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego; domagali się uwolnienia internowanych. Uczestnicy tamtej manifestacji wspominają, że widzieli, jak pracownicy polskiej placówki robili im zdjęcia z okien.
14 grudnia wieczorem na placu św. Piotra zgromadziły się tysiące ludzi, wśród nich wiele grup Polaków, by modlić się za ojczyznę. Czuwanie modlitewne zorganizował włoski ruch kościelny Comunione e Liberazione, który w całym Rzymie rozlepił plakaty z hasłem „Módlmy się za Polskę”. Spotkaniu przewodniczył papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej kardynał Ugo Poletti, a na jego zakończenie z okna swego apartamentu przemówił Jan Paweł II. Powiedział wówczas po włosku, zwracając się do uczestników czuwania: „Dziękuję w imieniu własnym i wszystkich moich rodaków, bowiem wasza modlitwa jest aktem solidarności z nimi”.
„Widzę wszędzie w Kościele, a także poza nim wielką solidarność z moimi rodakami, z polskim narodem. Za to wyrażam wielką wdzięczność wszystkim. Ta solidarność z narodem polskim służy także potwierdzeniu tych wartości i tych zasad, którymi są niezbywalne prawa człowieka i prawa narodu” - podkreślił papież. Wyraził przekonanie, że wartości te muszą stworzyć „wielką solidarność o wymiarze europejskim i światowym”. „Ratować te zasady znaczy bronić i rozwijać sprawiedliwość i pokój w dzisiejszym świecie” - dodał Jan Paweł II.
Żarliwy apel do Polaków i władz w Warszawie skierował podczas audiencji generalnej w Watykanie 16 grudnia, kiedy mówił o swym wielkim zaniepokojeniu wydarzeniami w kraju i oświadczył, że trudnych spraw nie można rozwiązywać „przy użyciu przemocy”.
„Stąd moje wezwanie i prośba, którą kieruję do wszystkich synów ojczyzny: trzeba wrócić na drogę odnowy, kształtowanej metodą dialogu, przy poszanowaniu praw każdego człowieka i obywatela, przy szczególnym poszanowaniu praw człowieka pracy” - wezwał. Następnie stwierdził: „Siła i powaga władzy wyraża się w takim dialogu, a nie w użyciu przemocy”. W następnych tygodniach i miesiącach Jan Paweł II starał się utrzymywać kontakty z przebywającymi poza Polską przedstawicielami polskiej opozycji oraz przez pośredników z internowanymi.
>>>>
Ciekawe swiadectwo na dzien dzisiejszy rocznicowe !
Kremóweczka czeka.
A Popiełuszkę zgasiliśmy jak peta.
“Sól, cukier i kawa” czyli spotkania dziennikarza z kardynałem Wojtyłą
Włoski dziennikarz piszę o swoich spotkaniach z kardynałem Wojtyłą
Kardynał Karol Wojtyła powiedział na rok przed swym wyborem, że „być może jest jeszcze trochę za wcześnie” na to, by papieżem został Polak. Słowa te przytoczył w swej książce znany włoski dziennikarz Bruno Vespa, który arcybiskupa Krakowa poznał w 1977 roku.
W wydanej właśnie we Włoszech książce “Sól, cukier i kawa” Vespa opowiedział, że 36 lat temu zaproponował swej macierzystej telewizji RAI zrobienie serii reportaży o krajach bloku wschodniego. Postanowił zacząć od Polski, a sprzyjającą ku temu okazją była wizyta ówczesnego I sekretarza PZPR Edwarda Gierka we Włoszech oraz możliwość przeprowadzenia z nim wywiadu. Lecz młody wówczas dziennikarz postanowił spotkać się także z przedstawicielami polskiej opozycji demokratycznej oraz z prymasem kardynałem Stefanem Wyszyńskim.
Bruno Vespa wspomniał następnie, że dzięki swemu koledze z RAI, znającemu rzymską Polonię, poznał na kolacji w Wiecznym Mieście metropolitę krakowskiego kardynała Karola Wojtyłę. Przyznał, że wtedy zapomniał szybko jego nazwisko.
- Miał taką atletyczną, masywną postawę, był taki energiczny i bezpośredni, że bardziej przypominał proboszcza wielkiej parafii niż filozofa, który został arcybiskupem Krakowa - napisał dziennikarz, prowadzący obecnie najpopularniejszy polityczny talk show "Porta a porta" we włoskiej telewizji.
Vespa przyznał, że jego kolega z telewizji podczas tej kolacji powiedział nieoczekiwanie do polskiego kardynała: “Wy księża nie powinniście zajmować się edukacją młodzieży w szkole. Przynosicie tylko szkody”.
Według jego relacji arcybiskup krakowski wyraźnie poruszony odpowiedział: „Pan to mówi, bo mieszka Pan we Włoszech, gdzie macie wolność wyboru edukacji. Proszę przyjechać do Polski, odkryje Pan, że bez szkoły katolickiej nie istniałoby nawet to minimum wolności obywatelskiej, jaką nam dano”.
Bruno Vespa poprosił wtedy metropolitę o pomoc w zorganizowaniu spotkania z prymasem Wyszyńskim. Kardynał Karol Wojtyła wyjaśnił, że relacje Kościoła z rządem były wtedy bardzo delikatne i nawet jedno słowo prymasa „nie na miejscu” mogłoby jego zdaniem przynieść „nieprzewidywalne konsekwencje”.
- Jeśli zadowoli się pan przyjazdem do Krakowa, możemy umówić się na następną rozmowę - dodał kardynał Wojtyła. Włoski dziennikarz przyjął to zaproszenie.
W dalszej części swych wspomnień Vespa opisał, że w drodze do Krakowa, w Warszawie przeprowadził wywiady z Jackiem Kuroniem i Adamem Michnikiem. Ujawnił, że sytuacja była tak delikatna, że o taśmy z zapisem tych rozmów poprosił go ambasador Włoch w Polsce. Dziennikarz odmówił. Gdy władze PRL dowiedziały się o tych wywiadach, odwołano wywiad Vespy z Gierkiem.
Włoski dziennikarz dodał, że jadąc w listopadzie 1977 roku na spotkanie z metropolitą krakowskim odkrył, że uważany on jest przez władze za „groźnego wywrotowca”.
Autor książki opisał swą wizytę w redakcji „Tygodnika Powszechnego”, gdzie pokazano mu częściowo białe strony wydań z fragmentami wyciętymi przez cenzurę.
Przywołując swe spotkanie z kardynałem Wojtyłą podkreślił, że był bardzo poruszony jego popularnością i charakterem.
Vespa ujawnił, że zadał kardynałowi pytanie: „czy nie nadszedł czas na polskiego papieża?”.
- On nie wykpił się poklepaniem po plecach przypominając na przykład, że od 455 lat papieżem był zawsze Włoch. Powiedział mi natomiast: Może jest jeszcze trochę za wcześnie… - napisał autor książki.
Wiele lat później, w 1998 roku, Jan Paweł II zadzwonił do studia programu "Porta a porta" prowadzonego przez Bruno Vespę. Tematem dyskusji było 20-lecie pontyfikatu papieża Polaka.
....
To towarzysz Gierek pobredzil ! Pycha jak mowi Biblia osiaga szczyt tuz przed upadkiem ! W 1980 bylo po Gierku .
Sylwia Cisowska | Onet
Papież, Irena i esbecy
Plan SB był prosty – kobieta samotnie wychowująca syna przyznaje się do romansu z papieżem. Sprawę uwiarygadniają jej "przypadkowo odnalezione" pamiętniki. Władze PRL nie będą informować o tym fakcie społeczeństwa w zamian za większą spolegliwość ze strony Jana Pawła II.
Gdy 16 października 1978 roku Stanisław Kania zaraportował Edwardowi Gierkowi o wyborze Polaka na tron papieski, pierwszy sekretarz miał wydusić z siebie jedynie krótkie: "O rany boskie". W większości nieoficjalnych dokumentów wydarzenie to nazywano po prostu "ogromnym nieszczęściem, jakie dotknęło partię". W tamtym czasie ani społeczna radość, ani poczucie narodowej dumy nie były udziałem pezetpeerowskich dygnitarzy. Dla nich papież Polak stanowił jedynie ogromny problem, z którym za wszelką cenę należało sobie poradzić. Służba Bezpieczeństwa od dawna interesowała się Wojtyłą, jednak nikt nie miał złudzeń, iż jako papież stawał się znacznie większym zagrożeniem. Już nie tylko dla władz PRL, ale także dla całego bloku komunistycznego. Wobec takiego obrotu spraw służby nie mogły pozostać bezczynne.
Trójka przyjaciół
Zdaniem pracowników Służby Bezpieczeństwa najłatwiejszym sposobem na poradzenie sobie z kłopotliwą sytuacją, było osłabienie autorytetu nowo wybranego papieża oraz pozbawienie go zaufania społecznego. Na polu ideowym komunistyczni dygnitarze pozostawali bez szans, co udowadniały lata bezskutecznej walki z Kościołem katolickim. Jednak, odpowiednio wyreżyserowany i nagłośniony, skandal obyczajowy z Janem Pawłem II w roli głównej mógł znacząco zmienić nieciekawy dla władz PRL układ sił.
Nigdy nie było tajemnicą, iż Karol Wojtyła z ogromną łatwością przyciąga do siebie rzesze ludzi, zjednując sobie ich sympatię. Zarówno jako wykładowca akademicki, jak i kapłan nawiązał wiele znajomości, które z czasem przerodziły się w przyjaźnie. SB nie miało wątpliwości, że to właśnie osoby z najbliższego otoczenia papieża powinny odegrać kluczowe role w misternie przygotowywanej prowokacji. Mając do dyspozycji archiwa, informacje pozyskane od setek tajnych współpracowników oraz tysiące godzin nagrań z podsłuchów, wytypowano dwie, bardzo bliskie Wojtyle, osoby. Zgodnie z zamysłem bezpieki, ich historie miały pomóc zdyskredytować papieża w oczach społeczeństwa.
Pierwszą z tych osób była Irena Kinaszewska, wieloletnia przyjaciółka Wojtyły, pracująca jako asystentka w krakowskiej redakcji "Tygodnika Powszechnego". Ich bliska znajomość zainteresowała pracowników SB jeszcze w latach 50., kiedy to przyszły papież był wikariuszem. Już w tamtym czasie postrzegano go jako potencjalne zagrożenie dla systemu. W związku z tym skrzętnie archiwizowano wszelkie materiały dotyczące jego osoby – poczynając od codziennych zwyczajów, a kończąc na liście osób, z którymi się kontaktował. Kinaszewska idealnie wpisywała się w plan bezpieki – była rozwódką samotnie wychowującą syna, która bardzo często pojawiała się w otoczeniu Wojtyły. Nigdy nie kryli się ze swoją przyjaźnią. Co ważniejsze, Irena była pod ogromnym wrażeniem księdza – niemal od pierwszego spotkania wiedziała, że ma do czynienia z osobą niezwykłą. Na własną rękę prowadziła rejestr wszystkich jego publicznych wystąpień, nagrywając je, a następnie przepisując. W ten sposób powstało unikalne archiwum, dokumentujące wczesne lata działalności Karola Wojtyły.
Kinaszewska otrzymała pracę w "Tygodniku Powszechnym" dzięki poleceniu księdza Andrzeja Bardeckiego, który stał się kolejnym elementem prowokacji przygotowywanej przez bezpiekę. Jak wspomina wiele osób znających księdza, Karol Wojtyła ufał mu bezgranicznie oraz darzył ogromnym szacunkiem. Podobną opinię na jego temat miały także niemal wszyscy, którzy się z nim zetknęli – zarówno w redakcji "Tygodnika", jak i poza nią. Służba Bezpieczeństwa nie mogła wybrać lepszej postaci, chcąc uwiarygodnić misternie uknutą intrygę.
Trójkąt z papieżem w roli głównej
Zebrane materiały umożliwiły przeprowadzenie decydującego uderzenia. Czas ten nadszedł na początku lat 80. – tuż przed drugą pielgrzymką papieża do ojczyzny. To właśnie wtedy opracowano szczegóły operacji o kryptonimie "Triangolo", co z języka włoskiego oznacza trójkąt. Bezpieka rozważała dwa możliwe scenariusze: wykorzystanie spreparowanych materiałów do szantażowania papieża i zdobycia wpływu na jego wypowiedzi podczas planowanej wizyty lub skompromitowanie go w oczach opinii publicznej poprzez ich ujawnienie.
Co mogło tak bardzo zaszkodzić uwielbianemu rodakowi? Skandal obyczajowy. Szczegóły akcji "Triangolo" przygotował nie kto inny jak kapitan Grzegorz Piotrowski – późniejszy porywacz i morderca księdza Jerzego Popiełuszki. To właśnie on zadecydował w 1983 roku o wykorzystaniu archiwalnych materiałów SB, świadczących o zażyłych stosunkach łączących Kinaszewską i Karola Wojtyłę. Głównym celem Piotrowskiego i jego ekipy było uzyskanie nagrania, na którym Irena Kinaszewska przyznałaby się do wieloletniego romansu z papieżem oraz tego, iż to właśnie on jest ojcem jej syna. W tym celu kobietę zaproszono do jednego z krakowskich hoteli, gdzie podawano jej narkotyki oraz alkohol. Mimo usilnych starań agentom nie udało się wyciągnąć z Kinaszewskiej niczego, co mogłoby posłużyć do zmontowania kompromitującego filmu. Usłyszeli od niej jedynie "że Wojtyła jest świętym człowiekiem".
Pamiętnik
Ludzie Piotrowskiego nie dawali za wygraną. Po nieudanym spotkaniu z Kinaszewską, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Zdecydowano o sfabrykowaniu pamiętnika Ireny, który miałby poświadczyć historię papieskiego romansu, w każdym, nawet najbardziej pikantnym, szczególe. Chociaż stworzenie takiego dziennika nie było sprawą prostą, SB posiadało setki dokumentów, zawierających szczegółowe informacje na temat Kinaszewskiej, które pozwoliłyby na uwiarygodnienie pamiętnika.
Kolejnym etapem akcji było podrzucenie dziennika do mieszkania księdza Bardeckiego, który, zgodnie z zamysłem SB, miał strzec tajemnicy Kinaszewskiej i Wojtyły. W tym celu, pod pozorem przekazania darów charytatywnych, wybrały się do niego dwie agentki. W późniejszym czasie pamiętnik miał zostać "przypadkowo" odnaleziony przez milicjantów, przeszukujących mieszkanie Bardeckiego po upozorowanym włamaniu. Do niepowodzenia akcji przyczynił się sam Piotrowski, zaczynając zbyt wcześnie świętować swój sukces. Prowadząc pod wpływem alkoholu, spowodował wypadek, o którym natychmiast zrobiło się głośno w całym Krakowie. Jego grupa została zdekonspirowana, a "Triangolo" zakończyło się fiaskiem. Po pewnym czasie ksiądz Bardecki odkrył w swoim domu podrzucony pamiętnik. Zniszczył go bez wahania, nikomu nigdy nie wyjawiając jego treści.
Drogi księdza Bardeckiego i kapitana Piotrowskiego skrzyżowały się ponownie już po zmianie ustroju. Esbek odwiedził kapłana w jego krakowskim mieszkaniu. Bardecki nigdy nie ujawnił szczegółów ich rozmowy, twierdząc, iż traktuje ją jak spowiedź. Jednak prawdopodobnie miała ona mało wspólnego z sakramentem, gdyż Piotrowski pojawił się w Krakowie nie po to, by prosić Bardeckiego o wybaczenie, a o pożyczkę.
Moskiewski trop
Jak wiele innych dokumentów bezpieki, także te dotyczące operacji "Triangolo" zostały zniszczone lub wyniesione z MSW na przełomie lat 80. i 90. Jednak mimo braku akt, istnieją poważne podejrzenia, że akcja kapitana Piotrowskiego nie była indywidualną inicjatywą polskich służb. Chociaż generał Kiszczak zaklinał się, iż nie miał pojęcia o przeprowadzonej prowokacji, a kryptonim "Triangolo" nic mu nie mówi, wydaje się to bardzo mało prawdopodobne.
W archiwach IPN można odnaleźć krótką notatkę, rzucającą zupełnie inne światło na tę sprawę. "Po 3 kwietnia 1979 na 6 dni do Wiednia - celem obsługi TW ps. »Tom« w ramach sprawy »Triangolo« - wyjechał Z. Płatek". Sugeruje ona, iż operacja rozpoczęła się tuż po wyborze Jana Pawła II i mogła mieć międzynarodowy charakter. Kim był "Tom"? Nie wiadomo, ale miejsce spotkania może budzić wiele domysłów. To właśnie w Wiedniu, po ucieczce z więzienia w Turcji, pojawił się Mehmet Ali Agca. Do dzisiejszego dnia zachowały się również notatki służbowe, świadczące o wzmożonych kontaktach polskiej bezpieki z Zarządem V KGB, odpowiedzialnym między innymi za "zwalczanie wrogich wpływów Watykanu". Te i wiele innych dokumentów, pozwalają wnioskować, iż operacja "Triangolo" nie odnosiła się jedynie do prowokacji kapitana Piotrowskiego, a raczej była nazwą szerszego spisku, mającego na celu osłabienie autorytetu Jana Pawła II, a nawet jego zabójstwo. Czy komunistyczny wywiad był zdolny przeprowadzić zamach na papieża? Nie ma wątpliwości, że tak. Czy to on był mocodawcą Ali Agcy i jaki udział w tym wydarzeniu miały polskie służby? Jednoznaczna odpowiedź na te pytania spoczywa w tajnych rosyjskich archiwach i niestety, nic nie wskazuje, by sytuacja ta mogła się zmienić w najbliższym czasie.
...
Jednak prowokacja ta glupia i prymitywna ze szok . Tylko debil by sie nie zorientowal . UB to nie byly orly intelektu wbrew propagandzie kaczyzmu .
"Rzeczpospolita": sekret zamachu na Wałęsę
Lech Wałęsa - Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Co wydarzyłoby się 18 stycznia 1981 r. gdyby Lech Wałęsa wybrał się na spacer po rzymskich uliczkach - spekuluje "Rzeczpospolita" w związku z umorzeniem po siedmiu latach śledztwa w sprawie rzekomego przygotowywania zamachu na przywódcę "Solidarności". Wałęsa został jednak wtedy w hotelu.
Śledztwo było prowadzone od 2006 r. przez Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach i było jednym z wątków śledztwa w sprawie zamachu na Jana Pawła II w maju 1981 r. Turecki zamachowiec Mehmet Ali Agca przyznał w trakcie czynności śledczych, że rozważał zabójstwo Wałęsy, ale polski papież był ważniejszym celem.
Prokurator odstąpił od dalszych działań "z powodu braku dowodów dostatecznie potwierdzających przestępstwo". Tym niemniej bez odpowiedzi pozostaje wiele pytań. Na przykład jaką rolę mógł odgrywać w tamtych zdarzeniach Luigi Scricciolo, szef włoskiego związku zawodowego UIL, na którego zaproszenie Wałęsa przyyjechał do Rzymu, a który po latach okazał się bułgarskim agentem mającym prawdopodobnie związki z grupą Alego Agcy. Niestety Scricciolo już nie żyje.
"Rz" opisuje m.in. co wydarzyło się w trakcie spaceru, na który wybrały się osoby towarzyszące Wałęsie. Z opisu tego wynika, że doszło wówczas do wydarzeń mogących wskazywać, że zamach na przewodniczącego "S" był w fazie realizacji.
....
Od razu widac ze chodzilo sowietom o zduszenie Solidarnosci .
Szpiedzy w Watykanie. Razem z Karolem Wojtyłą do Stolicy Apostolskiej pojechali agenci
Wybór Karola Wojtyły na papieża był dla komunistycznych służb specjalnych wydarzeniem przełomowym. Za Wojtyłą do Watykanu pojechały dziesiątki księży i pracowników cywilnych. To byli dla służb potencjalni agenci. Trzeba ich było tylko umiejętnie zwerbować, a potem korzystać z efektów ich pracy - pisze "Polska The Times".
Watykan szpiegowano od czasów narodzin papiestwa. - To przecież gigantyczna kopalnia informacji z całego świata, Watykan szpiegują wszyscy - mówi Alex Makowski, były as wywiadu.
Wybór Karola Wojtyły na papieża otworzył przed służbami PRL ogromną szansę. Po tajnej naradzie, która odbyła się na Kremlu, radziecka machina wywiadowcza zabrała się do rozpracowywania nowego papieża. Wówczas Jan Paweł II i jego inwigilacja stały się najważniejszym celem działań komunistycznych służb specjalnych - wynika ze wspomnień Wasilija Mitrochina, oficera KGB. Działania miały przebiegać na dwóch płaszczyznach: intensywny werbunek agentury oraz przygotowania do "ostatecznej likwidacji papieża".
- Myślę, że Jan Paweł II zdawał sobie sprawę, że jest inwigilowany, ale nie zdawał sobie sprawy, że agentura jest tak blisko - uważa historyk Sławomir Centkiewicz.
W Watykanie popularna była nawet anegdotka, że trzeba być bardzo dyskretnym, bo przynajmniej co drugi duchowny nie musi być tym, za którego się podaje. Nawet kardynał Stefan Wyszyński zwracał na to uwagę wszystkim duchownym udającym się do Stolicy Apostolskiej zalecając im, by nie kłapali językiem na prawo i lewo.
W otoczeniu Jana Pawła II działało w rożnych okresach od kilkudziesięciu do kilkuset komunistycznych agentów. Wśród nich było przynajmniej kilkunastu z Polski.
...
Widzicie komune . Zlo totalne .
Pizda w necie, pizda w świecie!
Prof. Massimiliano Signifredi: SB chciało skompromitować Jana Pawła II. Był za "czysty"
Ewa Koszowska
2 kwietnia 2015, 12:45
Jan Paweł II zanim został kapłanem był człowiekiem teatru. Miał wielu świeckich przyjaciół. Komuniści szukali haków, ale nic nie znaleźli. Pracownicy Służby Bezpieczeństwa za wszelka cenę chcieli go skompromitować. Osłabić jego autorytet. Tuż przed drugą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski w 1983 roku próbowano sfabrykować materiały świadczące o rzekomym romansie z Ireną Kinaszewską, przyjaciółką Wojtyły, samotnie wychowującą dziecko - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Massimiliano Signifredi, wybitny włoski historyk z Uniwersytetu Roma Tre.
Ewa Koszowska, Wirtualna Polska: "Ogromne nieszczęście, jakie dotknęło partię" - tak w nieoficjalnych dokumentach nazywano wydarzenie wyboru Karola Wojtyły na papieża.
Prof. Massimiliano Signifredi: To był ogromny problem nie tylko dla władz PRL, ale też całego bloku komunistycznego. Na papieża wybrano człowieka, który był przeciwnikiem ideologii komunistycznej. Kardynał Wojtyła był znany jako zwolennik intelektualistów. Był też postrzegany jako osoba, która chce zmienić postawę katolików. Uważał, że katolicy powinni być bardziej obecni w społeczeństwie. Najtrudniejsze były ostatnie lata Wojtyły jako kardynała. Zadarł z władzą administracyjną Krakowa. Wyraził swoje niezadowolenie, domagał się respektowania praw wierzących. Nie szedł na żadne układy z władzą. Nikt z partii nie miał wątpliwości, że jako papież będzie jeszcze większym zagrożeniem.
System komunistyczny inwestował ogromne pieniądze, ludzi i energię w sieć oplatającą Karola Wojtyłę, ale bardzo mało zyskał
Prof. Massimiliano Signifredi
Kto donosił na papieża?
- Teraz już wiemy już, że nawet w Watykanie byli blisko niego byli ludzie, którzy donosili. Wśród nich znajdowali się także księża. Ale nie ma w tym nic dziwnego. System komunistyczny inwestował ogromne pieniądze, ludzi i energię w sieć oplatającą Karola Wojtyłę, ale bardzo mało zyskał.
Czy bezpieka próbowała nakłonić do współpracy samego Wojtyłę?
- To było niemożliwe. Czytałem bardzo ciekawe dokumenty z IPN-u z lat 50. Wtedy już ksiądz Wojtyła był inwigilowany. Przez cały okres PRL wszyscy księża katoliccy byli inwigilowani przez tajne służby. W tamtym momencie Karol Wojtyła pracował ze studentami. Po raz pierwszy imię i nazwisko Wojtyły pojawia się w aktach UB w 1946 r. - kiedy rozbito przez milicję pochód 3-majowy, zorganizowany w Krakowie przez studentów. Informatorzy składali meldunki, z których wynikało, że kapłan jest zawsze skupiony na moralności, rodzinie, doktrynie chrześcijańskiej. Nigdy nie mówi o polityce. I to było bardzo dziwne dla komunistów, którzy interpretowali całą rzeczywistość w sensie politycznym.
Komuniści przez kilkadziesiąt lat szukali haków na Karola Wojtyłę. Co znaleźli?
- Droga Karola Wojtyły nie jest jednoznaczna. Zanim został kapłanem był człowiekiem teatru. Występował na scenie, pisał wiersze, z zamiłowaniem studiował literaturę. Miał wielu świeckich przyjaciół. Komuniści szukali haków, ale nic nie znaleźli. Pracownicy Służby Bezpieczeństwa za wszelka cenę chcieli go skompromitować. Osłabić jego autorytet. Tuż przed drugą pielgrzymką Jana Pawła II do Polski w 1983 roku próbowano sfabrykować materiały świadczące o rzekomym romansie z Ireną Kinaszewską, przyjaciółką Wojtyły, samotnie wychowującą dziecko.
Polskie służby nie odegrały w zamachu w żadnej roli
Prof. Massimiliano Signifredi
Chodzi o operację o kryptonimie "Triangolo" (z włoskiego - trójkąt)? Miała być decydującym uderzeniem w Jana Pawła II.
- Dla bezpieki ta historia skończyła się źle. Kapitan Grzegorz Piotrowski, późniejszy porywacz i morderca księdza Jerzego Popiełuszki, rozbił samochód, który prowadził pod wpływem alkoholu. Operacja "Triangolo" zakończyła się fiaskiem, a grupa Piotrowskiego została zdekonspirowana. Nie udało im się "pobrudzić" Jana Pawła II, bo był "za czysty".
Czy sam Jan Paweł II wypowiadał się kiedyś na temat tego wydarzenia?
- Nie był tym zainteresowany.
Czy w zamachu Ali Agcy na papieża brały udział polskie służby?
- Według mnie polskie służby nie odegrały w zamachu w żadnej roli. Czytając akta zrozumiałem, że Kreml nie obdarzał SB pełnym zaufaniem. Bułgarzy byli oddani, podobnie STASI, Polska natomiast była najgorszym sojusznikiem. Szczególnie w latach 80., kiedy setki tysięcy działaczy partii było jednocześnie członkami Solidarności. Jestem natomiast przekonany, że za zamachem na Jana Pawła II stał Blok Wschodni. Służby w krajach bloku Sowieckiego pracowały samodzielnie. Miały niby swoją dyrektywę zmasowanej akcji antykościelnej, ale do końca nie wiadomo było, na czym to polega w praktyce. Linia przekazu mówi, by dezintegrować działalność kleru, szukać najlepszych sposobów, by szargać autorytet Kościoła. Dla niektórych w bloku oznaczało to próbę zamordowania papieża.
Jaki wpływ na obalenie komunizmu miał Jan Paweł II?
- Jan Paweł II był autentycznym przeciwnikiem komunizmu. Uważał, że komunizm jest złem i nie daje tego, co gwarantuje. Na przykład obiecuje sprawiedliwość społeczną, a mamy ubóstwo. Papież uważał, że komunizm trzeba zwalczać. Wielokrotnie w jego nauczaniu pojawia się pojęcie narodu, jako ważnego elementu dającego poczucie własnej tożsamości. Mówił, że "każdy naród, żyje dziełami swojej kultury". To było dziwne dla ludzi z Zachodu, gdzie idea narodu była czymś przebrzmiałym, czymś bardziej dla prawicy, dla ruchów nacjonalistycznych, które zniszczyli po II wojnie światowej. Szczególnie zaś nie odpowiadało to komunistom, którzy używali pojęcia "lud". Tak więc zaczęli się bacznie przysłuchiwać papieżowi, kiedy mówił o "Litwinach, Czechach, Bułgarach, Słoweńcach". W Gnieźnie Papież mówił do całej Europy słowiańskiej. "Czyż Chrystus tego nie chce, czyż Duch Święty tego nie rozrządza, ażeby ten papież Polak, papież Słowianin właśnie teraz odsłonił duchową jedność chrześcijańskiej Europy, na którą składają się dwie wielkie tradycje: Zachodu i Wschodu?". Można się domyślić, jak zostało to przyjęte w Moskwie.
Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska
...
Komuna po prostu nie miala wyjscia . Wobec ogromnego autorytetu papieza wszelkie plugastwa od razu wskazaly by kto za nimi stoi i byly by bezskuteczne . Gdyby prasa PRL zaczela nagle pisac o ,,kobietach w zyciu Wojtyly" w stanie wojennym jeszcze ! To przeciez bylby odwrotny skutek . Az tak obledni nie byli zeby to do nich nie dotarlo . Zatem wymyslili po prostu morderstwo przez zamach ,,islamisty" czy kogo tam ... Komuna kalkulowala .
Włoskie media: wizyta Putina pokaże, że nie jest izolowany
Włoskie media komentują jutrzejszą wizytę Putina
W przeciwieństwie do grupy G7, która nie zaprosiła prezydenta Władimira Putina na obrady, Watykan na niego czeka - takie komentarze dominują we Włoszech przed jego jutrzejszym spotkaniem z papieżem Franciszkiem. Putin pokaże, że nie jest izolowany - pisze prasa.
To będzie już druga rozmowa prezydenta Rosji z Franciszkiem; pierwsza audiencja odbyła się w listopadzie 2013 roku, tuż przed wybuchem kryzysu, a potem konfliktu na Ukrainie.
...
Brednie. To spotkanie ze zbrodniarzem z tych samych co chcieli zamordowac papieza w 1981. Jak sobie wyobrazacie ze papiez odmawia? To inna kategoria. Nikczemnicy robia z Putinem biznes i to jest podle. Jakie koncerny energetyczne reprezentuje Watykan? ZADNYCH! To ze ktos sie spotyka z ksiedzem nie znaczy ze jest swiety. BA ZBRODNIARZOM WRECZ JEST TO WSKAZANE JAK NAJSZYBCIEJ!
[img]http://bloomfieldreport.com/wp-content/uploads/2014/12/AGCA-KISSES-POPE-HAND2.jpg [/img
Hierarcha ujawnia: Giscard d'Estaing nie chciał nawet przeczytać listu od Jana Pawła II
akt. 10 lipca 2015, 22:09
Jan Paweł II, zabiegając o umieszczenie w Konstytucji Europejskiej wzmianki o korzeniach judeo-chrześcijańskich, napisał list do przewodniczącego Konwentu Europejskiego Valery'ego Giscarda d'Estainga. On nie chciał go nawet przeczytać - ujawniono.
O kulisach tej sprawy opowiedział przewodniczący Papieskiej Rady ds. Nowej Ewangelizacji arcybiskup Rino Fisichella podczas prezentacji w Rzymie książki o polskim papieżu, którą napisał dziennikarz Antonio Preziosi.
Według relacji watykańskiego dostojnika, który był wtedy kapelanem parlamentu w Rzymie, jeden z nieujawnionych przez niego z nazwiska włoskich polityków otrzymał od Jana Pawła II list z prośbą o przekazanie go d'Estaingowi. Szef Konwentu Europejskiego, który pracował nad tekstem konstytucji, odmówił przyjęcia tego przesłania mówiąc pośredniczącemu w kontaktach włoskiemu politykowi, że może "zatrzymać je sobie w kieszeni" i niech mu go nie daje.
Prace nad projektem Konstytucji Europejskiej zostały ukończone w 2003 roku, ale dokument nie wszedł w życie z powodu braku ratyfikacji przez wszystkie strony. W trakcie prac burzliwe dyskusje wywoływał postulat, powtarzany także przez Jana Pawła II, by umieścić w preambule odniesienie do chrześcijańskich korzeni Europy. Ostatecznie wybrano sformułowanie o "tradycji humanistycznej i religijnej", które uznano za niewystarczające.
...
Bo ne wiadomo o jaki humanizm i religię chodzi. W Rosji np. ikony Stalina Lenina Putina też humaniści i też religia. UE jest antychrzescijanska zawzięcie pod każdym względem.
Antychrzescijanska prawo antychrzescijanskie ideologię. Antychrzescijanska ekonomia. Samo zło. Jądro ciemności. Mordor. Toteż i upadek nieuchronny. Bo taki jest los wrogów Boga. Czeka ich upadek nieodwolalny.
kijowo być katolem, oj kijowo...