Polonia w Niemczech czyli sukcesy okraglostolowcow...
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- O wolny i rozsądy wybór w Polsce czyli o demokrację ...
- O błędy Rosji czyli ostateczny koniec imperium .
- Kapliczki i figury czyli pejzaż polski !
- Enty czyli Drzewce!
- Wielkie sukcesy tuskowców w walce z mafią !
- "Piramida Sukcesu" - szkolenia!!
- Praca sezonowa dla studentów w Niemczech
- Wygraj dofinansowanie projektu!- wkrĂłtce deadline
- kurs samoobrony
- WAĹťNE INFO!
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- reszka.htw.pl
Ashley...
Organizacje Polaków w Niemczech oczekują, że Polacy mieszkający w Niemczech będą mieć takie same prawa jak mniejszość niemiecka mieszkający w Polsce. Do tej pory tak nie jest mimo podpisanych umów międzynarodowych. Polskie organizacje oczekują, ze do czerwca władze Niemieckie przedstawią pomysł na rozwiązanie tego problemu.
17 czerwca tego roku przypada 20. rocznica podpisania polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r. Polonia uważa, że niemieckie władze nie wywiązują się należycie z postanowień artykułów tego traktatu, które dotyczą praw Polaków w Niemczech. Wskazuje, że mniejszość niemiecka w Polsce cieszy się nieporównanie większymi przywilejami, choć w Traktacie obie grupy traktowane są na równi.
Dlatego w zeszłym roku rozpoczęto rozmowy przy okrągłym stole na temat tych problemów, z udziałem przedstawicieli rządów obu krajów, organizacji polskich w Niemczech oraz mniejszości niemieckiej w Polsce. Powołano trzy zespoły robocze: pierwszy zajmuje się zagadnieniami prawno-historycznymi i sprawami pamięci, drugi - kwestiami nauki języka, trzeci - m.in. wspólnymi projektami.
- Mamy nadzieję, że rozmowy te nie skończą się tylko na spisaniu problemów i że będą kontynuowane również po uroczystościach, związanych z obchodami 20-lecia Traktatu polsko-niemieckiego. Problemów, które narastały przez dwa dziesięciolecia, nie da się rozwiązać w ciągu czterech miesięcy - powiedział na konferencji prasowej w Berlinie Piotr Małoszewski z Chrześcijańskiego Centrum Krzewienia Kultury, Tradycji i Języka Polskiego w Niemczech.
Organizacje polonijne domagają się m.in. wparcia instytucjonalnego, w tym środków na powołanie biura ds. koordynacji działań, dofinansowania mediów polonijnych, a przede wszystkim wsparcia nauczania języka polskiego jako języka ojczystego.
Według Małoszewskiego Polska przeznacza rocznie na nauczanie języka niemieckiego jako ojczystego około 15 mln euro, zaś Niemcy na nauczanie polskiego - najwyżej 1,5 mln euro. - W Polsce 90 proc. dzieci mniejszości niemieckiej uczy się języka niemieckiego, zaś po tej (niemieckiej) stronie granicy tylko około 3 procent uczniów o polskich korzeniach uczy się języka ojczystego - dodał.
Do Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech należą cztery organizacje dachowe, które podpisały w sobotę porozumienie o zarejestrowaniu Konwentu jako Europejskiej Gospodarczej Wspólnoty Interesów (EWIV); jest to forma organizacyjna prawa europejskiego, ułatwiająca współpracę podmiotów z różnych państw członkowskich UE. Przedstawiciele Konwentu mają nadzieję, że ta nowa forma prawna da organizacji większe możliwości działania.
Do Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech nie należy Związek Polaków w Niemczech "Rodło", uważany za spadkobiercę przedwojennej mniejszości polskiej. Związek chciałby odzyskać prawny status mniejszości polskiej.
Statusem mniejszości cieszą się w Niemczech jedynie grupy narodowościowe zamieszkujące zwarcie i od dawna dane terytorium: Serbołużyczanie w Saksonii i Brandenburgii oraz Duńczycy i Fryzowie w Szlezwiku-Holsztynie. Wyjątkiem są Sinti i Romowie, których uznano za grupę etniczną, choć są rozproszeni na terytorium całych Niemiec.
Szacuje się, że w Niemczech mieszka ok. 2 mln obywateli niemieckich o polskich korzeniach.
>>>>>>
Przypomne ze polonie w Niemczech nazywamy POLACTWEM...
20 lat traktatu o złym sąsiedztwie.Bylo to 20 zlych lat.A wiecie dlaczego ten traktasta sie pojawil?Bo Kohl wspieral Mazowieckiego na prezydenta i mialo to mu pomoc.W jaki sposob tak skandaliczny traktat mial pomoc wiedza tylko oni.Mazowiecki przegral haniebnie nie z Walesa ale z Tyminskim ktorego jego sztab wypromowal ABY ODEBRAC GLOSY WALESIE...I odebral z tym ze zbyt duzo :O))))
Cala Mumia Wolnosci...
Jednakze w ,,spadku'' zostal ten koszmarny traktat lacznie z bezrobociem i innymi sukcesami.Dzis polonia musi walczyc o podstawowe prawa jakby byla jakas nowa mniejszoscia nie wiadomo skad przybyla...
Koszmar!
Zbrodnie okrgalego stolu sa niewyobrazalne!
[img]http://www.mysl.pl/grafa/grafa_prop.php?px=450&nazwa_obrazka=../pliki/fotki/rodlo20090310112842.jpg[/img
Niemcy zrehabilitują dawną mniejszość polską
Przedstawiciele dawnej mniejszości polskiej w Niemczech, którzy padli ofiarą nazistowskich prześladowań, zostaną zrehabilitowani - poinformowali w Berlinie wiceministrowie spraw wewnętrznych Niemiec i Polski, Christoph Bergner i Tomasz Siemoniak.
Do takiego gestu strony niemieckiej miałoby dojść jeszcze przed planowanymi na czerwiec obchodami 20. rocznicy polsko-niemieckiego Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r. Formę tego gestu uzgodnić miałyby rząd Niemiec oraz parlament.
Plan rehabilitacji członków dawnej mniejszości polskiej w Niemczech to jeden z wyników wtorkowych rozmów okrągłego stołu, poświęconych podsumowaniu realizacji traktatu z 1991 r. oraz omówieniu sytuacji mniejszości niemieckiej w Polsce i obywateli niemieckich polskiego pochodzenia w Niemczech.
W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech, Związku Polaków w Niemczech "Rodło" oraz Związku Niemieckich Stowarzyszeń Społeczno-Kulturalnych w Polsce.
Uzgodniono również m.in., że w Berlinie powinno powstać biuro kontaktowe dla Polonii niemieckiej, a w Bochum - centrum dokumentacji i muzeum Polonii. Niemcy mają też opracować strategię dotyczącą wsparcia nauczania języka polskiego jako języka ojczystego oraz zaapelują do 16 krajów związkowych o ustanowienie pełnomocników zajmujących się sprawami Polaków w Niemczech.
Decyzje w tych wszystkich sprawach miałyby zapaść już na kolejnym, majowym spotkaniu okrągłego stołu. - Przygotowujemy konkretne propozycje na obchody jubileuszu traktatu polsko-niemieckiego - powiedział Bergner.
Rehabilitacji działaczy polskiej mniejszości, prześladowanych przez reżim nazistowski, domagało się w szczególności "Rodło", uznawane za kontynuatora Związku Polaków w Niemczech, powołanego w 1922 r. i zakazanego hitlerowskim rozporządzeniem z 27 lutego 1940 r.
Według historyków od sierpnia 1939 roku do zakończenia II wojny światowej w 1945 roku gestapo aresztowało od 1200 do ok. 2000 działaczy Związku Polaków w Niemczech (ZPN).
- Jesteśmy zgodni, że przed jubileuszem traktatu chcemy uczynić nie pozostawiający wątpliwości gest rehabilitacji członków dawnej mniejszości polskiej w Niemczech, która została zlikwidowana przez reżim narodowosocjalistyczny - powiedział Bergner na konferencji prasowej. Jak oświadczył, likwidacja mniejszości polskiej w 1939 r. była zbrodnią.
Według Bergnera także niemiecki minister kultury gotowy jest podjąć starania na rzecz ustanowienia "miejsca pamięci" poświęconego dawnej mniejszości polskiej.
- Umówiliśmy się na taką współpracę w tej sprawie, która przyniesie rezultat we właściwym wymiarze, momencie i ze strony właściwych instytucji - powiedział Siemoniak.
>>>>>
Łaskawcy zgodzili sie na ,,rehabilitacje'' Polakow ! Bo maja status bandytow ktoy ,,uzyskali'' za czasow Hitlera!
I nawet tego nie potrafili zalatwic okraglostolowcy!
POTEPIAMY HANIEBNY TRAKTAT Z 1991 ROKU!
I ZADEN UCZCIWY POLAK NIE BEDZIE OBCHODZIL TAKIEJ POTWORNOSCI JAK TEN TRAKTAT JAKO ROCZNICY!
Swietuja go tylko Judasze!
Związek Polaków w Niemczech wróci do rozmów o statusie mniejszości
Przewodniczący Związku Polaków w Niemczech "Rodło" Marek Wójcicki powiedział PAP, że jego organizacja nie rezygnuje z postulatu przywrócenia statusu mniejszości narodowej mieszkającym w Niemczech Polakom.
- Jest wiele dokumentów, które mówią, że formalnoprawny status mniejszości polskiej istnieje. Wrócimy do tego tematu - powiedział Wójcicki po rozmowach polsko-niemieckiego okrągłego stołu w Berlinie.
Rozmowy te były poświęcone realizacji postanowień Traktatu o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 r. odnośnie do praw mniejszości niemieckiej w Polsce oraz obywateli Niemiec polskiego pochodzenia.
Jak wyjaśnił szef "Rodła", rozmowy o problemie statusu mniejszości na razie odłożono, by nie blokować uzgodnień okrągłego stołu w innych istotnych sprawach, jak wsparcie nauki języka polskiego jako języka ojczystego czy też rehabilitacja działaczy dawnej mniejszości polskiej w Niemczech, prześladowanych przez nazistów.
Podczas spotkania uzgodniono m.in., że niemieckie władze podejmą działania na rzecz rehabilitacji członków przedwojennego Związku Polaków w Niemczech, zakazanego hitlerowskim rozporządzeniem z 27 lutego 1940 r. "Rodło" uznawane jest za sukcesora przedwojennej organizacji.
- Rehabilitacja będzie aktem symbolicznym, ale także przypomni, że była duża grupa narodowa (Polaków) ze statusem mniejszości narodowej. Pojawi się pytanie: Co się stało z tymi ludźmi? Dlaczego oni zniknęli? Otóż nie zniknęli. Wielu ich potomków żyje w Niemczech i chcemy zwrócić na to uwagę - powiedział Wójcicki.
Jego zdaniem rehabilitacja powinna nastąpić w formie uchwały Bundestagu.
Wójcicki ocenił też, że argumentem wspierającym postulat "Rodła" dotyczący przywrócenia statusu mniejszości jest opublikowana w grudniu opinia Komitetu Doradczego Rady Europy ds. Konwencji Ramowej o ochronie mniejszości narodowych. Przygotowując ten raport członkowie komitetu RE spotkali się też m.in. z przedstawicielami organizacji polskich w Niemczech, którzy uważają, że władze Niemiec nie wywiązują się z postanowień traktatu z 1991 r. odnośnie do praw mniejszości niemieckiej w Polsce oraz obywateli Niemiec polskiego pochodzenia.
Jak wskazano w opinii, "w obliczu kulturowej różnorodności w niemieckim społeczeństwie Komitet Doradczy jest przekonany, że ochrona, gwarantowana Konwencją Ramową, może być rozszerzona na grupy, które nie są obecnie nią objęte". Według komitetu nie należy samowolnie pozbawiać tych grup korzyści, jakie gwarantuje konwencja RE. Komitet Doradczy wezwał niemieckie władze do większej otwartości w tej kwestii "wobec osób bądź grup, które chcą być chronione Konwencją Ramową, np. osób polskiego pochodzenia".
Niemiecki rząd stanowczo odrzuca możliwość uznania Polaków za mniejszość narodową, co powtórzył we wtorek na konferencji prasowej parlamentarny sekretarz stanu w MSW Niemiec Christoph Bergner.
Statusem mniejszości cieszą się w Niemczech jedynie grupy narodowościowe zamieszkujące zwarcie i od dawna dane terytorium: Serbołużyczanie w Saksonii i Brandenburgii oraz Duńczycy i Fryzowie w Szlezwiku-Holsztynie. Wyjątkiem są Sinti i Romowie, których uznano za grupę etniczną, choć są rozproszeni na terytorium całych Niemiec.
Organizacje polonijne szacują, że w Niemczech mieszka ok. 2 mln obywateli niemieckich o polskich korzeniach. Władze Niemiec uznają jednak te szacunki za przesadzone.
>>>>>>
Musicie wszystko sami wywalczyc bo elemenyt ktory w Polsce doszedl do glosu w tzw. ,,rzadzie'' po 89 to najgorza hołota... NIC DBREGO NIE ZROBIA!
Szef niemieckiej Polonii: mamy kłopoty. Jest biuro, ale niemieccy urzędnicy zalegają z wypłatą
Polonia w RFN nadal boryka się z niemiecką biurokracją. Po wielu latach starań powstało wreszcie w Berlinie biuro kontaktowe Polonii. Tyle, że jego szef od miesięcy czeka na wypłatę - mówi w rozmowie z Deutsche Welle Wiesław Lewicki.
Deutsche Welle: 15 listopada odbyło się drugie spotkanie Okrągłego Stołu, co osiągnięto?
Wiesław Lewicki, prezes Kongresu Polonii Niemieckiej i prezydent Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech: Takie spotkania nie służą wypracowaniu osiągnięć, tylko podsumowaniu, jak udało nam się zrealizować cele, aby zdecydować o dalszym rozwoju. Z reguły strony rządowe podpisują dokument, gdzie to wszystko podsumowują. Ale tym razem takiego papieru nie podpisano.
Dlaczego?
Papiery się podpisuje, jak jest porozumienie, ale takiego widocznie nie było. Być może jednak coś zostanie jeszcze podpisane przed świętami.
Co w takim razie zdominowało ostatnie rozmowy przedstawicieli rządów o Polonii w Niemczech?
Było bardzo ostre przemówienie Władysława Bartoszewskiego, który podkreślił, że nauka języka polskiego jest niezwykle ważnym elementem dla utrzymania naszej kultury w Niemczech. Przypomniał, że nie chodzi o naukę jakiegoś tam języka, czy jak się wyraził "chińskiego", ale właśnie polskiego, który jest ważny dla naszej społeczności. Podkreślił, że drugim językiem obcym w Polsce jest niemiecki i że strona polska na to łoży i będzie dalej łożyć, więc oczekuje od Berlina adekwatnego zaangażowania.
Naszym postulatem był także system lepszego finansowania organizacji polskich w Niemczech. Niemcy stale to odkładają na lata. My chcemy, aby na wzór funduszu kulturalnego (300 tys. euro), powstał fundusz dofinansowania organizacji polonijnych, które np. nauczają języka polskiego. One potrzebują pilnie więcej środków na wypożyczanie sal, zatrudnianie nauczycieli i pomoce naukowe.
A co zgłasza strona niemiecka?
Przedstawiciele mniejszości niemieckiej bardzo skrupulatnie, włącznie do kosztów podróży, wymienili swoje problemy. Przyznam, że my im bardzo pozazdrościliśmy, bo nam jeszcze daleko do takich problemów. My na dzień dzisiejszy staramy się uruchomić biuro koordynacji Polonii w Niemczech. Cieszymy się, że powstało, ale walczymy ze strasznie uciążliwą niemiecką biurokracją. Mieliśmy ambicje, aby biuro było dla wszystkich, którzy potrzebują pomocy, ale tak nie jest, bo mieści się ono na terenie niemieckiego MSW i czysto fizycznie jest odgraniczone od normalnego dostępu publicznego. Bardzo nad tym ubolewamy.
Czy Niemcy rozumieją, że to niefortunna lokalizacja?
Na razie milczą, ale to jest chyba podyktowane faktem, że jesteśmy jeszcze w okresie rozruchu. Na razie nas monitorują, czy robimy to, co trzeba, czy na czas, czy wydajemy pieniądze zgodnie z zasadami, jakich wymaga od nas niemiecka administracja państwowa, itd.
Czyli okres próbny i pod obserwacją?
Tak, ale mamy sygnał, że jak się sprawdzimy - może przez rok lub maksymalnie dwa - to znajdą się finanse, by biuro umieścić poza tym obiektem. Dla Niemców takie miejsce jest wygodne, bo te pomieszczenia, które nam dali - zresztą bardzo ładne, duże i wygodne - są na stanie państwowym, więc niewiele kosztują.
Czy to prawda, że biuro jest, ale stale są problemy z pieniędzmi? Podobno prowadzący biuro od dwóch miesięcy nie ma wypłaty.
Tak, potwierdzam to. Nie jesteśmy przyzwyczajeni do systemu, że przydziela się pieniądze na sześć tygodni i potem trzeba składać dalsze podania, sprawozdania, a ich rozpatrywane trwa tygodnie. Tego frontu urzędniczo-formalnego nie jesteśmy w stanie sami przezwyciężyć, więc zaapelowałem do rzecznika Polonii przy rządzie RFN, żeby nam pomógł, bo on od tego jest. Czy to zrobi, to inna sprawa.
A co z tematem miejsc pamięci dla polskich ofiar wojny w Niemczech? Władysław Bartoszewski ostatnio dość otwarcie zgłosił taki postulat.
Zależy nam, żeby skatalogować miejsca martyrologii Polaków, ale pewien opór jest. Głównie ze strony urzędu, który jest odpowiednikiem ministerstwa kultury i tłumaczy, że to leży w kompetencjach landów i że państwo nie ma takich informacji. Sugerują, że tym się zajmie centrum dokumentacji Polonii w Niemczech, czyli planowany Dom Polski w Bochum, ale przecież jego jeszcze nie ma i wszyscy wiemy, że upłynie dużo wody w Renie, zanim powstanie. Dlatego bardzo dobrze się stało, że temat upamiętnienia polskich ofiar w Niemczech podjął również Władysław Bartoszewski.
A jakie są reakcje?
To, że Niemcy mają wobec narodu polskiego zobowiązanie, jest bez wątpliwości. Temat miejsc martyrologii polskiej w Niemczech został zapisany przy okazji obchodów 20-lecia Traktatu. Nie widzimy, żeby strona niemiecka chciała się z tego wycofać. Ale o formach jeszcze nie rozmawialiśmy.
Ten dokument, o którym Pan wspomina, miał prawie sto punktów. Plany były wielkie...
Tak i dobrze je pamiętamy. Miał np. powstać portal internetowy, ale strona niemiecka do tej pory wybrała formę "tablicy ogłoszeń", którą zresztą ja sam obsługuję. Nasze środki są ograniczone, a Niemcy jakby nie rozumieli, że internet wymaga stałej obsługi, że nie możemy tego robić na własnych komputerach. Ale ostatnio się coś ruszyło, bo dostanę jeden laptop, to już będzie coś. Do tej pory ten projekt był raczej sprawą prywatną. Chcemy, aby przy tworzeniu portalu brali udział dziennikarze, by to było robione profesjonalnie i było tam miejsce na różne poglądy. A Niemcy chcą, byśmy to robili po niemiecku. My się przez tym bronimy, bo polonijny portal to też forma pielęgnacji języka polskiego.
Przed paroma dniami opublikowano wyniki badań nad migracją zarobkową do Niemiec i okazało się, że Polacy są zdecydowanie największą grupą. Co to dla Was oznacza?
Mówimy o tym od jakiegoś czasu, teraz statystyki to potwierdziły. Wiemy, że Polonia zarobkowa potrzebuje pomocy, porad prawnych, a czasem też psychologicznych. Udało nam się w tym celu uruchomić specjalną linię telefoniczną w biurze. Staramy się, na ile to możliwe. Ale potrzeba więcej.
rozmawiała Róża Romaniec
red. odp. Bartosz Dudek
....
Mozecie sobie porownac jak zalatwiaja sprawy z Kremlem a jak z Polakami . Tak ich okraglostolowcy rozbestwili ...
Polonia apeluje do MSZ: nie sprzedawajcie budynku konsulatu w Kolonii
Niemiecka Polonia apeluje do polskiego MSZ, by nie sprzedawał budynku konsulatu generalnego w Kolonii. List w tej sprawie, adresowany do szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego, opublikowało w piątek Polskie Towarzystwo Medyczne w Niemczech.
Prezes PTM Bogdan Miłek podkreśla, że reprezentacyjny budynek konsulatu, który kiedyś był siedzibą ambasady polskiej w RFN, "od lat był i jest miejscem niezwykłych spotkań nie tylko polsko-niemieckich, który łączył przedstawicieli wielu pokoleń i nurtów polonijnych, był symbolem wolnej Polski i napawał Polonusów zamieszkałych w Niemczech prawdziwą dumą".
Nie sprzedawajcie "rodowego srebra"
Według Miłka Polonia nie rozumie "wątpliwych - jak napisał - pobudek ekonomicznych ani innych przyczyn decyzji" o sprzedaży budynku. Szef PTM podkreśla, że regiony Nadrenii Północnej-Westfalii, Hesji i Nadrenii-Palatynatu, za które odpowiada terytorialnie konsulat w Kolonii, są "wyjątkowo ważne dla kontaktów polsko-niemieckich i zamieszkane przez ogromną liczbę Polaków".
- Poza tym nie pora jeszcze na wyprzedaż "rodowego srebra", bo ono ma niezaprzeczalną i rosnącą wartość i nie obarcza na dłuższą metę budżetu tak, jak wynajęty obiekt podlegający rynkowym prawom - podkreślił prezes PTM. - Nie chcemy tracić wyjątkowego, reprezentacyjnego miejsca, w którym Polonia otrzymywała wsparcie i poczucie prawdziwego Polskiego Domu i z którym jest niesłychanie związana emocjonalnie, a Niemcy i przedstawiciele innych narodowości stykali się w nim z klasą i poziomem zaprzeczającym powszechnym opiniom o Polsce i Polakach - dodał.
MSZ zasłanie się oszczędnościami
Polski resort spraw zagranicznych tłumaczył decyzję o sprzedaży kilkunastu nieruchomości na świecie, w tym reprezentacyjnego budynku przy Lindenallee 7 w Kolonii, oszczędnościami oraz dążeniem do unowocześnienia siedzib placówek za granicą. Już w marcu tego roku Sikorski wyjaśnił na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych, że pozyskane w ten sposób środki będą skierowane "tam, gdzie będą one najbardziej służyły reprezentacji, prestiżowi i wygodzie polskich obywateli"
Ocenił też wówczas, że "nie jest możliwe przyjęcie filozofii, iż jeżeli MSZ raz coś kupi, to staje się to już naszym srebrem rodowym i nie można tego nigdy sprzedać".
Niemcy zdziwieni planami polskiego ministra
Minister zaznaczył, że kiedyś w ambasadzie PRL w Kolonii pracowało ponad 100 osób, a dziś konsulat może obsłużyć 18 osób. Tymczasem działka, na której mieści się konsulat ma 10 tys. m kw., a budynek - 3,5 tys. m kw. powierzchni użytkowej. - Czyli prawie 200 m kw. przypada na pracownika - wyliczał Sikorski.
Decyzja polskiego MSZ o sprzedaży wzniesionej w 1925 r. willi przy Lindenallee 7 w Kolonii odbiła się echem w regionalnych mediach niemieckich. Także ogólnoniemiecki dziennik "Die Welt" krytycznie pisał na ten temat kilka miesięcy temu. - Polska to naród, który w swej tysiącletniej historii przeżywał rozmaite wzloty i upadki. Te ostatnie zdołał przetrwać tylko dlatego, że nigdy się nie poddał, stawiał na kontynuację i strzegł z dumą swojej tradycji. Tym bardziej dziwi historyczna niepamięć, jaką wykazuje się Warszawa w tych dniach nad Renem - napisała komentatorka gazety, krytykując sprzedaż budynku konsulatu.
....
Co ? Chca w ramach oszczednosci placic za wynajem???
Spór o siedzibę polskiego konsulatu w Kolonii w Niemczech zaostrza się
Zaostrza się spór o siedzibę polskiego konsulatu w Kolonii w Niemczech. Dziennik „Die Welt” podaje na stronach internetowych, że stanowisko straciła właśnie konsul generalna Jolanta Kozłowska, która nie zgadza się na przeniesienie placówki do innej części miasta.
Polski konsulat w Kolonii znajduje się w zabytkowej willi, w jednej z najbardziej eleganckich dzielnic miasta. Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ramach oszczędności chce przenieść placówkę do centrum, a willę sprzedać.
Plany od miesięcy budzą jednak sprzeciw środowisk polonijnych oraz niektórych dyplomatów. Wśród nich jest konsul generalna w Kolonii Jolanta Kozłowska, która odmówiła podpisania umowy w tej sprawie. „Die Welt” podaje, że w konsekwencji została właśnie dyscyplinarnie zwolniona.
MSZ tłumaczy, że konsulat w Kolonii nie potrzebuje tak dużej i okazałej siedziby. Przeciwnicy przeprowadzki argumentują jednak, że willa przy Lindenallee nie tylko dodaje Polsce prestiżu, ale też od lat stanowi niezwykle ważne miejsce polsko-niemieckiego dialogu.
....
Co tam sie wyprawia !
List Rady Polonii Świata do premiera ws. dotacji dla TVP Polonia
Rada Polonii Świata zwróciła się z apelem do premiera Donalda Tuska o interwencję w sprawie ograniczenia przez MSZ tegorocznej dotacji dla TVP Polonia. "Obawiamy się o możliwość przetrwania tej polonijnej anteny" - podkreślono w liście, do którego dotarła Polska Agencja Prasowa.
W liście do premiera członkowie Rady podkreślili, że TVP Polonia jako jedyna antena spośród dostępnych w kraju i za granicą od prawie 20 lat "realizuje postulaty niemal 18-milionowej diaspory polskiej na świecie - informuje o życiu kulturalnym i aktywności skupisk polonijnych; omawia wzajemne relacje Polonii i Polaków na świecie; prezentuje ich wybitnych przedstawicieli oraz ich wkład w osiągnięcia światowe".
"Tylko w TVP Polonia możemy oglądać specjalnie adresowane do Polonii programy informacyjne, publicystyczne i kulturalne (...) TVP Polonia tworzy pozytywny wizerunek Polski i Polaków, promuje nasz kraj za granicą; prezentuje zmiany zachodzące we wszystkich sferach życia w Polsce; ukazuje wkład Polski w rozwój kulturowy Europy i świata" - napisano w liście.
Jego autorzy podkreślili, że jest to telewizja, która pełniąc swą misję "mimo skromnych środków finansowych, może w pewnym zakresie konkurować z innymi stacjami publicznymi, do jakich mają dostęp Polacy w kraju i na świecie". "Dostrzegamy konieczność dalszych zmian i ulepszeń, aby w pełni dostosować tę antenę do wymogów dnia dzisiejszego. Jest to oczywiście niemożliwe bez odpowiednich nakładów finansowych" - zaznaczono.
Sygnatariusze listu oceniają, że w tym roku antena znalazła się w sytuacji "skrajnie dramatycznej".
"Ministerstwo Spraw Zagranicznych drastycznie zmniejszyło dofinansowanie programu. Obawiamy się o możliwość przetrwania tej polonijnej anteny. Nie rozumiemy decyzji ministerstwa, odpowiedzialnego za współpracę z Polonią i Polakami za granicą, która pozbawia możliwości normalnej pracy TVP Polonia" - napisali, zaznaczając, że jednocześnie resort "hojnie wspiera telewizję TV Biełsat" (tegoroczna propozycja MSZ dla tej anteny to 17 mln zł).
Proszona o komentarz w tej sprawie rzeczniczka TVP Joanna Stempień-Rogalińska powiedziała, że resort spraw zagranicznych zadeklarował współfinansowanie TVP Polonia w 2013 r. na poziomie 2 mln zł. W latach 2007-2012 było to 11 - 11,3 mln zł, co stanowiło od 20,6 - 44,3 proc. budżetu anteny.
- Ta propozycja oznacza duże uszczuplenie udziału MSZ w finansowaniu TVP Polonia i nas nie satysfakcjonuje. Liczymy na to, że dalsze rozmowy przyniosą pozytywny efekt w tej sprawie - powiedziała Stempień-Rogalińska.
Pod listem do premiera podpisali się: wiceprezes Rady Polonii Świata Helena Miziniak, prezydent honorowy Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Tadeusz Pilat, prezes Związku Polaków na Litwie Michał Mackiewicz, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej Bożena Kamiński, wiceprezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej Jan Cytowski, wiceprezes Konwentu Organizacji Polskich w Niemczech Aleksander Zając, prezes Kongresu Polaków w Rosji Halina Romanowa, prezes Federacji Organizacji Polskich na Ukrainie Emilia Chmielowa, prezes Centralnej Reprezentacji Wspólnoty Brazylijsko-Polskiej Andrzej Hamerski oraz sekretarz generalny Europejskiej Unii Wspólnot Polonijnych Roman Śmigielski.
Program satelitarny TVP Polonia rozpoczął nadawanie w 1993 r. jako trzecia antena telewizyjna w Polsce - po TVP1 i TVP2. Program przeznaczony jest głównie dla Polonii i Polaków mieszkających za granicą. TVP Polonia jest jednym z kanałów TVP wyszczególnionych w ustawie o radiofonii i telewizji.
...
To w ramach vincetyzacji .
Niemcy: według najnowszej biografii Angela Merkel ma polskie korzenie
Dziadek kanclerz Angeli Merkel nazywał się Ludwig Kazmierczak i pochodził z Poznania. Dopiero w 1930 roku rodzina zdecydowała się zmienić nazwisko na Kasner i tak brzmi panieńskie nazwisko szefowej niemieckiego rządu - pisze w środę "Sueddeutsche Zeitung".
Informacje te są zawarte w omawianej przez Stefana Korneliusa biografii pt. "Angela Merkel - die Kanzlerin und ihre Welt" (Angela Merkel - kanclerz i jej świat), która ma się ukazać w czwartek nakładem wydawnictwa Hofmann und Campe. (Kornelius jest też autorem biografii, choć w tekście o tym nie wspomina).
Według zawartych w biografii danych ojciec Angeli Merkel urodził się jako Horst Kazmierczak, a dziadek, Ludwig Kazmierczak, przyszedł na świat w 1896 roku jako nieślubne dziecko Anny Kazmierczak i Ludwiga Wojciechowskiego. Był wychowywany przez matkę i jej późniejszego męża Ludwiga Rychlickiego. "Sueddeutsche Zeitung" przypomina, że Poznań należał wtedy do Rzeszy Niemieckiej, a do Polski powrócił po pierwszej wojnie światowej na mocy traktatu wersalskiego.
Ludwig Kazmierczak przeniósł się wtedy do Berlina, gdzie poznał swą przyszłą żonę Margarethe i gdzie ojciec Angeli Merkel urodził się w 1926 roku jako Horst Kazmierczak. Dopiero w 1930 r. rodzina Kazmierczaków zdecydowała się na zmianę nazwiska. Merkel urodziła się już jako Angela Kasner.
"Sueddeutsche Zeitung" odnotowuje, że pierwotne nazwisko ojca Angeli Merkel, który zmarł we wrześniu 2011 roku, nie było dotąd znane, podobnie jak i polska przeszłość jego przodków.
Gazeta zwraca uwagę, że Merkel wspominała dotąd jedynie, że jej rodzina "jest w jednej czwartej polska". W omawianej biografii wskazano, że mówiąc o swych polskich korzeniach, Angela Merkel ma na myśli rodzinę swego dziadka ze strony ojca.
....
No prosze ! Byc Polakiem to zaszczyt ale i obowiazek ! Merkel to nie wyjatek . Wielu Niemcow tak ma ! Moze nawet 1/3 to byli Słowianie .
Deutsches Polen-Institut w Darmstadt walczy o przetrwanie
Dieter Bingen, dyrektor Deutsches Polen-Institut (DPI) - zajmującego się Polską niemieckiego ośrodka badawczego w Darmstadt, zabiega o zmianę decyzji władz Nadrenii-Palatynatu, które skreśliły dotację dla instytutu; ostrzega przed marginalizacją placówki.
- Utrata środków finansowych przekazywanych przez Nadrenię-Palatynat będzie oznaczać marginalizację instytutu - ostrzegł Bingen.
- Musielibyśmy zrezygnować z jednej trzeciej, a może nawet z połowy realizowanych projektów, co byłoby w rzeczywistości końcem istnienia placówki w dotychczasowym kształcie - powiedział. Dwa z czterech obecnie istniejących etatów dla pracowników naukowych musiałyby zostać zlikwidowane - wyjaśnił niemiecki politolog.
Premier zachodnioniemieckiego kraju związkowego Nadrenia-Palatynat Malu Dreyer (SPD) zapowiedziała pod koniec sierpnia, że władze landu zaprzestaną od 2015 roku finansowania instytutu w Darmstadt. Swoją decyzję uzasadniła cięciami wydatków wynikającymi z konieczności konsolidacji budżetu. Roczna dotacja tego landu na działalność DPI wynosi obecnie prawie 220 tys. euro, co stanowi około jednej czwartej stałego budżetu DPI. Poszczególne projekty badawcze realizowane są najczęściej z jednorazowych grantów.
Spełniając swoją zapowiedź sprzed ponad miesiąca, rząd Nadrenii-Palatynatu wniósł na początku października projekt budżetu na latach 2014-2015, uwzględniający skreślenie dotacji dla DPI. Głosowanie w parlamencie lokalnym (landtagu) w Moguncji nad budżetem planowane jest na początku grudnia.
Pomimo tworzenia przez władze landu faktów dokonanych, gdyż o planowanym skreśleniu dotacji instytut dowiedział się na krótko przed przyjęciem projektu budżetu, Bingen i jego pracownicy nie poddają się. Dyrektor DPI poinformował, że drugiego dnia dyskusji nad budżetem, na początku października, wręczył premier Dreyer podpisaną przez 4350 osób petycję z apelem o cofnięcie decyzji.
- Była miła, ale nie zmieniła stanowiska - opowiada Bingen, dodając, że teraz głos będzie miał parlament. Według dyrektora w najbliższych tygodniach będą rozmowy z przedstawicielami klubów poselskich koalicji rządowej, SPD i Zielonych, by wyjaśnić im, jak ważną rolę dla stosunków polsko-niemieckich odgrywa DPI. O sytuacji instytutu poinformowani są prezydent Niemiec Joachim Gauck i urząd kanclerski.
Deutsches Polen-Institut jest symbolem trudnego procesu polsko-niemieckiego pojednania. Gdy powstawał na przełomie lat 1979-1980, w Europie trwała zimna wojna, a władze w Warszawie z nieufnością przyglądały się inicjatywie grupki zapaleńców, podejrzewając ich o dywersję. Landy Nadrenia-Palatynat i Hesja należały do założycieli placówki.
Twórcą ośrodka, który szybko stał się pierwszym adresem dla obywateli RFN zainteresowanych Polską, i jej pierwszym dyrektorem był pochodzący z Łodzi tłumacz literatury polskiej Karl Dedecius. Z jego inicjatywy instytut wydał "Panoramę literatury polskiej XX wieku", zapoznając niemieckich czytelników z najważniejszymi dziełami polskich pisarzy i poetów. W innej serii wydawniczej (Myśl i Wiedza) ukazały się dzieła polskich filozofów, socjologów i politologów.
- DPI to jednak nie tylko piękna przeszłość. Wśród licznych instytucji działających na obszarze stosunków polsko-niemieckich Deutsches Polen-Institut ma odpowiedni prestiż i możliwości, by inicjować projekty w skali całego kraju w rodzaju organizowanych co dwa-trzy lata zjazdu niemieckich polonistów - mówi Bingen. Wymienia pierwszy w Niemczech podręcznik do nauki języka polskiego jako języka obcego dla Niemców, wydawane regularnie analizy sytuacji w Polsce, liczne konferencje i wystawy. Wspólnie z fundacją Roberta Boscha przyznaje nagrody dla tłumaczy literatury niemieckiej w Polsce i literatury polskiej w Niemczech.
Decyzja władz w Moguncji zaniepokoiła też współpracujące z Niemcami środowiska i instytucje w Polsce. Z inicjatywy dyrektora Centrum Studiów Niemieckich im. W. Brandta we Wrocławiu Krzysztofa Ruchniewicza w ciągu tygodnia pod petycją w obronie DPI udało się zebrać ponad 300 podpisów. Wśród sygnatariuszy znalazł się były minister spraw zagranicznych Adam Daniel Rotfeld. Bingen jest wdzięczny za dowody poparcia, zastrzega jednak: "To jest nasz niemiecki problem i to my musimy go rozwiązać".
Premier Dreyer zapewnia, że popiera polsko-niemiecką przyjaźń. Podkreśla, że dotacja w wysokości 11 tys. euro rocznie, przekazywana za pośrednictwem funduszu ministrów kultury, zostanie utrzymana, trudno więc mówić o całkowitym "zakręceniu kurka". Przypomina też, że Darmstadt nie leży na terenie jej landu, lecz w Hesji.
Oprócz Nadrenii-Palatynatu działalność DPI finansuje Hesja, niemieckie MSZ oraz miasto Darmstadt. Premier Hesji Volker Bouffier (CDU) zapewnił, że jego land będzie nadal wspierał finansowo ośrodek w Darmstadt.
....
Tez im zaczyna kasy brakowac .
"Boże coś Polskę" na ulicach Londynu
W Londynie odbył się uroczysty marsz kombatantów zorganizowany przez Związek Kombatantów i Rodzin (ZKR). Obchody Święta Niepodległości Polski rozpoczęto w kościele Little Brompton Oratory, mszą odprawioną przez księdza Grzegorza Stachurskiego.
Po mszy, prezes ZKR dr Marek Laskiewicz wygłosił przemówienie, w którym podkreślił zasługi weteranów wojennych w walce o niepodległość Polski na frontach I i II Wojny Światowej. Marsz był także aktem hołdu dla wszystkich, którzy oddali życie w obozach na Syberii i Katyniu.
Prezes ZKR, zwrócił uwagę na konieczność przypominania o prześladowaniach żołnierzy AK oraz żołnierzy wyklętych w czasach PRL. Według niego, zadaniem organizacji społecznych skupiających polską emigrację, powinno być kultywowanie idei niepodległościowych, przekazywanie młodszym pokoleniom wiedzy historycznej oraz podtrzymywanie tożsamości narodowej.
Po odśpiewaniu hymnu Polski, uczestnicy marszu trzymając narodową flagę wyruszyli do Ogniska Polskiego. W pochodzie wzięli udział kombatanci i ich rodziny oraz Polacy niezwiązani bezpośrednio ze środowiskiem weteranów wojennych, którzy przyszli na marsz by swoją obecnością podkreślić wagę Święta Niepodległości. Przed Ogniskiem Polskim, zgromadzenie odśpiewało pieśń pt. „Boże coś Polskę” i kontynuowało pochód do Instytutu gen. Sikorskiego. Uczestnicy marszu zakończyli spotkanie uroczystym obiadem w Ognisku Polskim.
Na stole królowały polskie tradycyjne potrawy. Na twarzach zgromadzonych przy stole malowała się radość ze spotkania oraz melancholia wywołana wspomnieniami, które wspólny marsz przywołał z zakamarków pamięci. Prezes ZKR Marek Laskiewicz zapewnił, że już niedługo wszyscy członkowie będą mogli się spotkać na bożonarodzeniowym opłatku, który zaplanowano na 14 stycznia 2014 roku.
....
Pieknie .
Muzeum Polskiemu w Rapperswilu grozi eksmisja z XIII-wiecznego zamku
Muzeum Polskiemu w Rapperswilu w Szwajcarii grozi eksmisja z XIII-wiecznego zamku nad Jeziorem Zuryskim. Pierwsze decyzje szwajcarskich władz mają zapaść w styczniu 2014 r. W obronę polskiej placówki angażuje się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
- Do niedawna władze miejskie Rapperswilu nie kwestionowały obecności Muzeum Polskiego w Rapperswilu, które od ponad 140 lat mieści się w tutejszym XIII-wiecznym zamku nad Jeziorem Zuryskim - powiedziała PAP dyrektor Muzeum Polskiego w Rapperswilu Anna Buchmann. Decyzję o przyszłości polskiej placówki ma podjąć powołany przez władze w Rapperswil zespół, który zbierze się w tej sprawie w styczniu 2014 r.
- Nowo powołane gremium ma opracować kolejny plan zagospodarowania zamku. Mają w nim również zasiadać przedstawiciele muzeum, ambasady Polski i ministerstwa kultury. Jednak obecność Muzeum Polskiego na zamku nie jest już oczywistością. Można się liczyć z faktyczną likwidacją muzeum w pomieszczeniach zamku - mówiła Buchmann. Przypomniała też słowa prezydenta Rapperswilu Ericha Zollera, który w wypowiedzi dla gazety "Neue Zuercher Zeitung" powiedział, że "muzeum w tradycyjnym znaczeniu, przedstawiające polsko-szwajcarskie związki, nie będzie więcej na zamku w Rapperswilu".
W proteście przeciwko ewentualnej eksmisji muzeum opublikowało na swojej stronie internetowej oświadczenie-petycję. - Wydaje się, że sprawa obecności Muzeum Polskiego na zamku w Rapperswilu jest przesądzona. Żałujemy bardzo, że wbrew ciągle powtarzanym przez władze miasta i gminy Rapperswil zapewnieniom o pozostawieniu muzeum na zamku, włodarze miasta w ciągu kilku miesięcy nagle zmienili swoje zdanie - podkreśla muzeum.
Muzeum przypomina też, że od wielu lat "z naukową dokładnością dokumentowało historię związków Szwajcarii z Polską i krajami Europy Wschodniej i zgromadziła ważne dla naukowców archiwa". Muzeum posiada cenne zbiory etnograficzne, numizmatyki, grafiki, malarstwa współczesnego i pamiątek historycznych. Historia placówki sięga 1870 r. Miejsce to stało się azylem dla polskich uchodźców politycznych, miejscem pamięci narodowej wygnańców, kolebką nowych idei społecznych i politycznych. Obecnie muzeum organizuje koncerty, odczyty, sympozja, konferencje naukowe - pełniąc funkcję instytucji propagującej wiedzę o Polsce i jej kulturze.
Petycję, która dostępna jest na stronie internetowej, podpisało do tej pory ponad 5,6 tys. osób i instytucji. Muzeum apeluje, by poprzeć protest przeciwko jego likwidacji w dotychczasowych pomieszczeniach na zamku.
Obecności polskiego muzeum w tym miejscu od 2008 r. sprzeciwia się prywatne zrzeszenie "Pro Schloss", które wystąpiło z inicjatywą przeniesienia do niego miejskiego, szwajcarskiego muzeum. Pomysł ten poparł Bruno Hug, wydawca lokalnej gazety "Obersee Nachrichten", na łamach której krytykowano obecność polskiej placówki na zamku.
W 2012 r. miało dojść do podpisana nowej umowy z władzami Rapperswilu na dzierżawę przez Muzeum Polskie pomieszczeń w zamku przez 25 lat. Przewidywała ona modernizację muzeum i zmianę ekspozycji, którą miało sfinansować Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Nowoczesna ekspozycja poprzez interaktywne multimedia w każdej sali muzeum ma przedstawić polską historię i współczesność na tle relacji z Szwajcarią. Prezentacja umożliwiająca przegląd eksponatów, dokumentów i ksiąg, ale także wysłuchanie utworów muzycznych, miała być dostosowana do różnych potrzeb badacza, turysty, młodzieży i dziecka.
W informacji przesłanej PAP ministerstwo kultury zapewnia, że współpraca z Muzeum Polskim w Rapperswilu ma dla MKiDN "priorytetowe znaczenie".
W ostatnich latach resort wydał ok. 1,5 mln zł na porządkowanie i opracowywanie zbiorów oraz na projekt i prace przygotowawcze nowej ekspozycji. - MKiDN prowadzi od kilku lat intensywne starania w celu monitorowania sprawy i zapewnienia optymalnych warunków dalszego trwania muzeum w jego historycznej siedzibie na zamku raperswilskim (...). Ze względu na oczywistą rangę sprawy, w rozwiązanie problemu zaangażowało się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także Ministerstwo Spraw Zagranicznych z ambasadą Polski w Bernie, Sejm i Senat, międzynarodowe środowiska twórcze i polonijne - podał resort.
....
Znowu sukcesy ...
W Chicago upamiętniono Józefa Szaniawskiego
Tablicę upamiętniającą "ostatniego więźnia politycznego PRL" Józefa Szaniawskiego, politologa, sowietologa, publicystę, poświęcono w Chicago. Zostanie ona wmurowana w Bazylice św. Jacka, parafii historycznie związanej z chicagowską Polonią.
Józef Szaniawski, który zginął 4 września 2012 roku w Tatrach, był związany z amerykańską Polonią. W latach 1990-2003 publikował w prasie polonijnej w Stanach Zjednoczonych.
- Profesor Józef Szaniawski był stałym gościem Bazyliki św. Jacka w Chicago. Brał udział w nabożeństwach i spotykał się z ludźmi na swoich wykładach, zawsze sala była pełna - podkreślił ks. Michał Osuch, który poświęcił tablicę pamiątkową. Proboszcz parafii św. Jacka w Chicago wspomina Szaniawskiego jako "skromnego i bardzo szlachetnego człowieka".
Józef Szaniawski publikował m.in. w ukazującym się w Chicago "Dzienniku Związkowym" oraz "Dzienniku Chicagowskim" oraz w nowojorskim "Nowym Dzienniku". Pojawiał się w cyklicznych audycjach radiowych, w tym co tydzień w programie "Popołudniówka” Radia 1030 AM w Chicago.
Na uroczystość w poświęcenia tablicy do Chicago przyleciał syn Szaniawskiego, Filip Frąckowiak. - Ojciec traktował Stany Zjednoczone jako swoją drugą ojczyznę - powiedział. Zwrócił też uwagę, że wiele inicjatyw ojca, zapoczątkowanych wraz z Polonią, miało swój finał w Polsce. - To Pomnik Katyński na Placu Zamkowym, który został ufundowany przez płk. Ryszarda Kuklińskiego i Polaków mieszkających w Chicago, czy izba pamięci płk. Kuklińskiego, która ocalała m.in. dzięki wkładowi i zaangażowaniu Polaków mieszkających w Chicago - dodał Frąckowiak.
Szaniawski był pełnomocnikiem i przyjacielem płk. Kuklińskiego; to on doprowadził do jego rehabilitacji.
Pamiątkowa tablica, autorstwa polonijnego artysty Ryszarda Halewicza, która zostanie wmurowana w przedsionku Bazyliki św. Jacka, została ufundowana przez wydawnictwo Ex Libris.
W niedzielę ukazała się biografia Szaniawskiego pt. "Józef Szaniawski - ostatni więzień polityczny PRL" pióra jego syna. W Polsce książka pojawi się na początku tygodnia.
Szaniawski urodził się w 1944 r. we Lwowie. W latach 1970-85 pracował w Warszawie. Od 1973 r. współpracował z Radiem Wolna Europa, w latach 70. i 80. prowadził działalność niepodległościową. W 1985 r. sąd wojskowy skazał go na 10 lat więzienia. Uniewinniony przez Sąd Najwyższy, wyszedł na wolność 22 grudnia 1989 r.
...
Tak to patriota .
Stypendia od Polonii kanadyjskiej dla uzdolnionych dzieci
50 tys. dolarów kanadyjskich przeznaczy w tym roku na stypendia dla uzdolnionych artystycznie dzieci z niezamożnych rodzin Fundacja Polish Orphans Charity, prowadzona przez Polonię kanadyjską. O pomoc mogą ubiegać się uczniowie z woj. mazowieckiego, Radomia oraz Katowic.
Stypendia zostaną przyznane po raz ósmy. "Ideą przedsięwzięcia jest, by jak najwięcej stypendiów trafiło do dzieci osieroconych, które chcą rozwijać swoje talenty artystyczne" - powiedział w sobotę na konferencji prasowej w Radomiu członek zarządu Fundacji Polish Orphans Charity Krzysztof Gajewski.
W tym roku Fundacja Polish Orphans Charity przeznaczyła na stypendia dla polskich dzieci 50 tys. dolarów kanadyjskich; po 20 tys. dolarów rozdzielonych zostanie na pomoc dla uczniów z Radomia oraz z pozostałych miejscowości Mazowsza, a 10 tys. dolarów – dla dzieci i młodzieży z Katowic. Jedno stypendium wynosi tysiąc dolarów (ok. 2800 zł).
O wsparcie stypendialne mogą ubiegać się uczniowie wszystkich typów szkół. Według fundatorów może ono być wykorzystane przez ucznia na cele związane z jego rozwojem artystycznym, np. na zakup instrumentu muzycznego, laptopa, rzeczy potrzebnych do pracy twórczej, wydanie katalogu, zorganizowanie wystawy czy opłacenie udziału w plenerze lub warsztatach artystycznych.
Uczniowie z Radomia mogą składać wnioski do końca czerwca w radomskim magistracie, dzieci i młodzież z pozostałych miejscowości na Mazowszu - w Klubie Kultury Anin w Warszawie, a z Katowic - w urzędzie miasta.
Fundacja Polish Orphans Charity przeznaczyła do tej pory na stypendia dla polskich dzieci 300 tys. dolarów kanadyjskich.
Fundacja działa w Kanadzie od 2000 roku. Od ośmiu lat organizuje w Kanadzie bale charytatywne, z których część pieniędzy przeznaczana jest na pomoc dzieciom na całym świecie.
Fundacja buduje też w Polsce place zabaw oraz wspiera działalność szpitali. Pomoc z fundacji otrzymują również dzieci z Czech, Słowacji i Ukrainy.
....
Pieknie . Akurat tam kasy maja najwiecej . POLONIA ZACHODU POLONII WSCHODU TO POWINNO BYC HASLO STALE OBECNE !
Związek Polaków w Niemczech zabiega o status mniejszości
Związek Polaków w Niemczech (ZPwN) zabiega o status mniejszości narodowej dla Polaków mieszkających w tym kraju. Pełnomocnik organizacji Stefan Hambura skierował do niemieckiego MSW wniosek o wpisanie Polaków do rejestru mniejszości narodowych.
W piśmie do pełnomocnika rządu niemieckiego ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych, sekretarza stanu w MSW Hartmuta Koschyka, Hambura przypomina, że po ataku Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku istniejący od 1922 roku Związek Polaków w Niemczech został zlikwidowany.
Gestapo aresztowało wówczas blisko 2 tys. działaczy polonijnych, część z nich deportowano do obozów koncentracyjnych. 27 lutego 1940 roku rząd niemiecki zakazał działalności ZPwN i skonfiskował jego majątek. Po wojnie działalność ZPwN reaktywowano.
"Do dzisiaj w Niemczech mieszkają osoby należące do polskiej mniejszości, które spełniają kryteria ustalone przez niemiecki rząd" - pisze polski prawnik. Jak podkreśla, są to potomkowie członków mniejszości polskiej z czasów przedwojennych mieszkający w Zagłębiu Ruhry, Berlinie, Hamburgu i innych częściach Niemiec. Władze niemieckie powinny uznać ten fakt, niezależnie od liczebności tej mniejszości. Odmowa przyznania statusu mniejszości Polakom oznaczałaby zdaniem Hambury "kontynuację dyskryminacji i zwalczania polskiej mniejszości z czasów Niemiec hitlerowskich".
Niemiecki rząd nie zgadza się na przyznanie Polakom w Niemczech statusu mniejszości narodowej. Obecnie taki status, zapewniający specjalną ochronę oraz wsparcie, przysługuje jedynie Duńczykom, Fryzyjczykom, Romom i Serbołużyczanom.
W traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku, będącym do dziś podstawą prawną polsko-niemieckich relacji, mowa jest - w przeciwieństwie do mniejszości niemieckiej w Polsce - o "osobach w RFN, posiadających niemieckie obywatelstwo, które są pochodzenia polskiego albo przyznają się do języka, kultury lub tradycji polskiej". Autorzy traktatu przyznali obu grupom podobne prawa, w tym prawo do zachowania tożsamości bez jakiejkolwiek próby asymilacji wbrew ich woli.
Niemiecka Polonia była w okresie powstawania traktatu grupą bardzo zróżnicowaną. Oprócz mającej niemieckie obywatelstwo "starej" Polonii, której korzenie sięgają XIX wieku, w RFN przebywało kilkuset tysięcy Polaków z "nowej emigracji", często o nieuregulowanym statusie pobytu.
Najliczniejszą grupę stanowiły osoby, które wyemigrowały z Polski, głównie w latach 70. i 80. na podstawie opcji narodowościowej jako "Niemcy", zachowując jednak poczucie tożsamości polskiej. Twórcy traktatu z 1991 roku argumentowali, że dzięki przyjętym rozwiązaniom z praw mogą korzystać wszystkie kategorie osób związanych z Polską. Liczebność wszystkich tych grup szacuje się na dwa miliony.
Większość działaczy polonijnych uważa, że władze niemieckie nie wywiązują się w pełni z zaciągniętych zobowiązań.
Związek Polaków w Niemczech 1 września br. złożył do sądu w Berlinie pozew o odszkodowanie w wysokości 1 mld euro za doznane straty w wyniku zagrabienia majątku polskiej mniejszości przez Niemcy w 1940 roku.
...
Tak to skandal ...
Berlin odrzuca wniosek o status mniejszości narodowej dla Polaków
Niemieckie MSW odrzuciło wniosek Związku Polaków w Niemczech (ZPwN) o przyznanie mieszkającym w tym kraju Polakom statusu mniejszości narodowej. O decyzji resortu poinformował dzisiaj pełnomocnik ZPwN mecenas Stefan Hambura.
Według niemieckiego MSW obywatele RFN pochodzenia polskiego mieszkający na stałe w Niemczech nie spełniają warunków koniecznych do uznania ich za mniejszość narodową nie będąc – zdaniem strony niemieckiej – ludnością "rodzimą i "tradycyjnie osiadłą" na tych terenach.
Ponad miesiąc temu Hambura skierował do pełnomocnika rządu ds. przesiedleńców i mniejszości narodowych, sekretarza stanu w MSW Hartmuta Koschyka wniosek o wpisanie Polaków do rejestru mniejszości narodowych.
W uzasadnieniu zwracał uwagę, że istniejący od 1922 roku Związek Polaków w Niemczech został zlikwidowany po napadzie III Rzeszy na Polskę we wrześniu 1939 roku. Gestapo aresztowało wówczas blisko 2 tys. działaczy polonijnych, część z nich deportowano do obozów koncentracyjnych. 27 lutego 1940 roku rząd niemiecki zakazał działalności ZPwN i skonfiskował jego majątek. Po wojnie działalność ZPwN reaktywowano.
"Do dzisiaj w Niemczech mieszkają osoby należące do polskiej mniejszości, które spełniają kryteria ustalone przez niemiecki rząd" - pisze polski prawnik. Jak podkreśla, są to potomkowie członków mniejszości polskiej z czasów przedwojennych mieszkający w Zagłębiu Ruhry, Berlinie, Hamburgu i innych częściach Niemiec. Władze niemieckie powinny uznać ten fakt, niezależnie od liczebności tej mniejszości.
W odpowiedzi na wniosek ZPwN niemieckie MSW zwraca uwagę, że niemiecki parlament, ratyfikując w 1997 roku Konwencję Ramową Rady Europy o Ochronie Mniejszości Narodowych, zaliczył do nich tylko Duńczyków, Fryzyjczyków, Serbołużyczan i Romów. Włączenie kolejnej mniejszości wymagałoby zmiany ustawy ratyfikacyjnej przez parlament.
W traktacie o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 1991 roku, będącym do dziś podstawą prawną polsko-niemieckich relacji, mowa jest - w przeciwieństwie do mniejszości niemieckiej w Polsce - o "osobach w RFN, posiadających niemieckie obywatelstwo, które są pochodzenia polskiego albo przyznają się do języka, kultury lub tradycji polskiej". Autorzy traktatu przyznali obu grupom podobne prawa, w tym prawo do zachowania tożsamości bez jakiejkolwiek próby asymilacji wbrew ich woli.
Niemiecka Polonia była w okresie powstawania traktatu grupą bardzo zróżnicowaną. Oprócz mającej niemieckie obywatelstwo "starej" Polonii, której korzenie sięgają XIX wieku, w RFN przebywało kilkuset tysięcy Polaków z "nowej emigracji", często o nieuregulowanym statusie pobytu.
Najliczniejszą grupę stanowiły osoby, które wyemigrowały z Polski, głównie w latach 70. i 80. na podstawie opcji narodowościowej jako "Niemcy", zachowując jednak poczucie tożsamości polskiej. Twórcy traktatu z 1991 roku argumentowali, że dzięki przyjętym rozwiązaniom z praw mogą korzystać wszystkie kategorie osób związanych z Polską. Liczebność wszystkich tych grup szacuje się na dwa miliony.
W odpowiedzi na polski wniosek niemieckie MSW zwraca uwagę, że zapisy traktatu z 1991 roku są dowodem na to, że zarówno Berlin jak i Warszawa uznały, iż w Niemczech nie ma polskiej mniejszości. Hambura zapowiedział podjęcie dalszych działań, w tym wkroczenie na drogę sądową.
...
I widzimy jakie to nam ,,pojednanie" zafundowali okraglostolowcy . Tfu ohyda!
"Rzeczpospolita": tajemnice spotkania w Krzyżowej
--
Polska zgadzała się na demokratyzację NRD, ale nie zjednoczenie Niemiec – wynika z odtajnionych depesz MSZ, których pierwsze szczegóły zdradza dziś "Rzeczpospolita".
Dziś polski MSZ odtajni dziś i opublikuje szyfrogramy dotyczące spotkania Helmuta Kohla i Tadeusza Mazowieckiego i Tadeusza Mazowieckiego w Krzyżowej. Przypomnijmy, 12 listopada 1989 roku odprawiona została msza św., w czasie której doszło do symbolicznego pojednania polsko-niemieckiego. Szefowie obu rządów objęli się, a gest przeszedł do historii.
Najistotniejsze było wspólne oświadczenie dotyczące nienaruszalności granic. Jednak z odtajnionych szyfrogramów wynika, że "ważne były też rozmowy gospodarcze" – czytamy w "Rzeczpospolitej". Zostało wtedy podpisanych 11 umów, głównie gospodarczych.
"Mazowiecki zachęcał Kohla do całkowitego zdjęcia z Polski pętli zadłużenia"- cytuje fragmenty szyfrogramów dziennik. Jednocześnie wynika z nich, że rozmowy nie dotyczyły "odszkodowań dla Polaków poszkodowanych przez III Rzeszę z powodu stanowczej odmowy Bonn".
Z szyfrogramów wynika, że "Polska popierała wkroczenie NRD na drogę przemian demokratycznych i reform gospodarczych. Jednocześnie jednak okazuje się, że Polska stała na stanowiska, że "przywracanie jedności Niemiec nie leży w interesie Polski".
Czytaj więcej w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
>>>
Nie trzeba bylo pieprzyc o pojednaniu jak geramncy NIE CHCIELI SLYSZEC OD ODSZKODOWANIACH ktore nie sa zadna łaską . Trzeba bylo uznac zjednocze ZA KASE i prawa mniejszosci . I to nie ja jestem madry TO MOCZULSKI MOWIL WTEDY ! Nie ja dzis po czasie . Tym sie rozni polityk od ciula na stolku . Ogolnie rzadzili ciule . Sam Mazowiecki owszem byl dobrej woli ale jak widac mial wady i na polityce sie nie znal .
Sikorski wytyka Niemcom, że nie realizują Traktatu o Współpracy i Dobrym Sąsiedztwie
Niemcy za mało płacą na naukę języka polskiego dla Polonii - uważa marszałek Sejmu Radosław Sikorski. 25 lat po podpisaniu Traktatu Polska i Niemcy powinny go realizować, uznał po spotkaniu prezydiów Sejmu i Bundestagu.
W programie rozmów prezydiów Sejmu i Bundestagu w Dreźnie dominowało wprawdzie partnerstwo wschodnie UE i sytuacja na Ukrainie oraz unia walutowa i gospodarcza, ale na konferencji prasowej politycy nie mówili wiele o tych aspektach rozmów.
- W obydwu kwestiach podobnie patrzymy na sprawy i to mnie cieszy - powiedział Norbert Lammert. Dodał, że rozmawiano też o kryzysie w kontekście przystąpienia Polski do strefy euro.
Radosław Sikorski podkreślił, że szczególnie jest zaniepokojony problemami na granicach UE. - Do kryzysu wewnętrznego UE związanego z finansami, dochodzą problemy z partnerstwami - w basenie Morza Śródziemnego oraz na Wschodzie - powiedział.
Marszałek Sejmu zwrócił uwagę na problem uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu, ale również ze wschodniej Ukrainy do UE. - Z Donbasu uciekło już ponad milion ludzi, powiedział.
Sikorski: potrzebna presja na Okrągły Stół
Niemcy za mało płacą na naukę języka polskiego dla Polonii, uważa marszałek Sejmu Radosław Sikorski i dlatego proponuje, aby z okazji zbliżającej się 25 rocznicy podpisania Polsko-Niemieckiego Traktatu o Przyjaznej Współpracy i Dobrym Sąsiedztwie dokładniej przyjrzeć się jego realizacji. Przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert poinformował wcześniej, że obydwa parlamenty planują wspólne obchody rocznicy w tym roku. Sikorski powiedział, że to dobra okazja, aby "dokonać przeglądu wszystkich spraw, jakie można jeszcze rozwiązać do tego jubileuszu".
Co to za sprawy? Marszałek Sejmu uznał, że jedną z najważniejszych jest wyrównanie warunków nauki języka polskiego i niemieckiego w obydwu krajach. - Polska wydaje na naukę języka niemieckiego kilkakrotnie więcej, niż Niemcy na naukę polskiego, skrytykował wprost Sikorski (chodzi o naukę języka jako ojczystego przez Mniejszość Niemiecką w Polsce i Polonię w Niemczech).
"Tymczasem w Niemczech żyje dużo więcej Polaków niż odwrotnie, Niemcy są krajem zamożniejszym, a polski jest językiem dużo trudniejszym od niemieckiego, tak więc z finansowaniem powinno być dokładnie odwrotnie". Marszałek uważa, że "aby zwiększyć presję na realizację postanowień Traktatu przedstawiciele Sejmu i Bundestagu powinni być obecni przy obradach Okrągłego Stołu".
Tak ostra krytyka najwyraźniej przestraszyła Lammerta, który natychmiast zabrał głos i wyjaśniał, że obecność parlamentarzystów przy Okrągłym Stole pomogłaby też zrozumieć, dlaczego tak trudno jest z realizacją Traktatu. Sikorski tego nie skomentował. Powody z realizacją są parlamentarzystom powszechnie znane i wynikają formalnie z faktu, że polityka oświatowa w Niemczech nie jest regulowana centralnie, tak jak w Polsce, tylko każdy kraj związkowy prowadzi ją we własnym zakresie.
Sikorski nie zazdrości rządowi
Zapytany na konferencji prasowej o planowany rajd rosyjskich "Nocnych Wilków" przez Polskę, marszałek Sejmu nie chciał tego komentować jako polityk, bo "decyzja należy do rządu", a on "nie posiada upoważnienia do takich wypowiedzi". - Mogę się wypowiedzieć tylko jako motocyklista, bo jestem dumnym właścicielem radzieckiego MW-650, dodał. - Sprawa ta budzi emocje także wśród polskich motocyklistów, którzy od wielu lat realizują rajd katyński, który też się pewnie wielu osobom w Rosji nie podoba - zauważył.
Zdaniem Sikorskiego decyzja jest tym trudniejsza, że przejazd "Nocnych Wilków" ma kilka aspektów. - Chodzi o upamiętnienie zwycięstwa nad faszyzmem, ale wiemy też, że te kluby odegrały rolę w aneksji Krymu i epatują symbolami totalitarnego ZSRR, które są wręcz sprzeczne z polską konstytucją - dodał. Marszałek podkreślił, że polski rząd stoi przed "bardzo trudną decyzją".
Dwudniowe spotkanie prezydiów Sejmu i Bundestagu w Dreźnie było ósmym z rzędu. Dwa dalsze miały miejsce w formacie trójstronnym, czyli z udziałem prezydium francuskiego Zgromadzenia Narodowego. Sikorski poinformował, że zaprosił delegację Bundestagu na następne spotkanie do Bydgoszczy.
...
Tylko Polska realizuje prawa mniejszości. Lepiej być mniejszością w Polsce niż większością u siebie, To prawda znana od stuleci.
USA: nowojorska Polonia ogłasza dzień dwujęzyczności
polska flaga - Shutterstock
Nowojorska Polonia ogłosiła wczoraj w konsulacie RP doroczne obchody Polskiego Dnia Dwujęzyczności. W każdą drugą sobotę października ma być promowany polski język i kultura oraz kształtowany pozytywny wizerunek Polski w USA.
Dzień dwujęzyczności rozszerza misję nowojorskiego projektu Fundacji Dobra Polska Szkoła i portalu DobraPolskaSzkola.com. Prowadzą one m.in. akcję "W naszym domu mówimy po polsku!". Nową inicjatywę wspiera warszawska fundacja Edukacja dla Demokracji pod patronatem MSZ, przy współpracy z konsulatem RP w Nowym Jorku.
REKLAMA
Według zapowiedzi organizatorów, podczas spotkań, wystaw, występów artystycznych i innych wydarzeń w różnych amerykańskich miastach, a docelowo także w innych krajach, polonijne instytucje, w tym zwłaszcza sobotnie szkoły, będą promować dwujęzyczność. Zachęcą do "niezaśmiecania" języka polskiego angielskimi naleciałościami i podkreślą wkład Polaków do kultury amerykańskiej.
Według redaktor naczelnej portalu Marty Kustek dzień dwujęzyczności ma uzmysłowić rodzicom i wychowawcom, że to głównie na nich spoczywa obowiązek i przywilej przekazywania polskiej mowy dzieciom wychowywanym w Ameryce.
Proklamacja, którą odczytali konsul generalna Urszula Gacek oraz jej zastępca Mateusz Stąsiek, głosi m.in., że język polski jest nośnikiem polskiej tradycji i kultury, ale też narzędziem otwierającym dostęp do jej zasobów intelektualnych.
- Dwujęzyczność jest darem, który wzbogaca osobowość i poszerza perspektywy, wzmacnia więzi z obydwoma krajami, ułatwia naukę oraz rozwiązywanie problemów, odpowiada za większą kreatywność i elastyczność umysłową – akcentuje dokument.
Konsul Gacek, powołując się na badania naukowe, wskazywała na korzyści dwujęzyczności. Mówiła, że w wieku dziecięcym łatwo jest opanować zawiłości gramatyki, ortografii i wymowy języka polskiego.
- Dzięki takiemu treningowi w młodości z łatwością można uczyć się innych języków i umiejętności, które po "chrząszczu brzmiącym w trzcinie" staną się dziecinną zabawką – argumentowała.
Konsul Gacek urodzona i wychowana w Wielkiej Brytanii powiedziała, że jej przykład świadczy o korzyściach płynących z dwujęzyczności.
- To dzięki polskim rodzicom, polskiej szkole mogłam wybrać kraj, w którym chcę mieszkać. Nie byłam w żaden sposób ograniczana, nie musiałam się zastanawiać, czy ze względu na barierę językową faktycznie powinnam wyjechać do Polski. Stworzyło mi to także szansę, że zostałam konsulem w Nowym Jorku, z czego się niezmiernie cieszę. Podobną możliwość powinniśmy dać każdemu dziecku – dodała Gacek.
Zadowolenie z ustanowienia dnia dwujęzyczności wyraziła sekretarz Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN dr Katarzyna Kłosińska, która była gościem honorowym niedzielnej uroczystości.
- Będzie to przypomnienie osobom polskiego pochodzenia, jak ważne jest pielęgnowanie tradycji jednej z ojczyzn, a język jest jednym z jej elementów. Jeśli ktoś jest wtopiony w środowisko innojęzyczne, trudniej mu zachować polski język, dlatego jest to fajna inicjatywa – powiedziała.
Pomysłodawczynią święta dwujęzyczności jest mieszkająca w Kolorado dziennikarka portalu DobraPolskaSzkola.com. Eliza Sarnacka-Mahoney. Zapewniała, że inicjatywa zmierza nie tylko do promowania nauczania dzieci polonijnych języka polskiego.
- Chcemy osiągnąć dużo więcej, zaprosić do udziału także Amerykanów. Naszą ambicją jest zmiana wizerunku Polski w środowisku amerykańskim, zerwanie z pokutującymi do dzisiaj stereotypami – wyjaśniła.
Według Sarnackiej-Mahoney, najczęściej to właśnie imigranci, a nie politycy czy rządy, są najlepszymi ambasadorami swoich krajów poza ich granicami.
- Chronimy dobre imię ojczyzny, walczymy o jej interesy. Od naszej codziennej mozolnej pracy, od tego, co mówimy Amerykanom, a przede wszystkim, jaką prezentujemy postawę, najbardziej zależy, jak będą Polskę postrzegali - przekonywała.
,..
Ciekawa inicjatywa.