Analiza patologii władzy na przykładzie Łodzi...
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Analizy statystyczne do prac dyplomowych ONLINE
- Analiza czasopism młodziezowych /globalny nastolatek
- wyjazdy studenckie
- THE PRETENDENTZ
- Wygraj dofinansowanie projektu!- wkrĂłtce deadline
- Rok ĹwiÄty MiĹosierdzia.
- GrabieĹź mienia KoĹcioĹa przez komunÄ w Polsce !
- RuszyĹa akcja Student Memo Book
- CzesĹaw Niemen .
- vw passat b4 sworzeĹ wahacza do wymiany
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motonaklejki.htw.pl
Ashley...
Sytuacja w karju sprzyja wielu obserwacjom z dziedziny patologii ladzy.Oczywiscie zawsze byly ale teraz wystepuja jaskrawo wrecz siermieznie na wierzch.Najlepiej opisac sytuacje w Łodzi bo tu jest jeszcze jaskrawiej:
>>>>>
W Łodzi mial startowac Tomaszewski z ŁPO.
Byla to cala akcja.
Ale Prez Jar nie bylby soba gdyby nie rozwalil wiec wcisnal Waszczykowskiego ktory od razu pojawil sie u Ojca Rydzyka.
Jak nazwac takich kandydata?Prawica?
Nie prawica tylko łżeprawica.Czyli Prezes Jar!
Po raz kolejny niszczy wszystko...
Podrzucil Waszczykowskiego...
Tych dwu ,,tytanow'' doprowadzilo do tego ze pierwsza byla ta kobieta - drugi blazen od komuszkow ...
I Waszczykowski zdobyl cos 16,9
A Tomaszewki 17,9
razem 34,8
Paprotka Tuska 34 %
czyli mniej ale dzieki Prezowi byla pierwsza..
W tej sytuacji przeszedl niejaki Joński z SLD z poparciem 24,1.
Osobnik z Marsa a zapewne ze szpitala psychiatrycznego...
To ten koles co zorganizowal referendum przeciw Kropiwnickiemu na 10 miesiecy przed wyborami!
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/w-lodzi-odlot-rozumu,2324.html
Przypomne ze odcieli sie od niego wszyscy co inteligentniejsi z SLD bo glupota byla oczywista!
Teraz ten ufoludek dzieki Preziowi jest W DRUGIEJ TURZE!
Takich to gosci nam wypromowal Prezes...
To wyjatkowy warchol i szkodnik.Zniszczenia przez niego zrobione sa NIEWIARYGODNE!
Ale do drugiej tury przeszli tamci.W tej sytuacji PiS musial poprzec ta kobiete...
NORMALKA!Proponuje apel:
JAROSLAWIE OJCZE RYDZYKU ODEJDZCIE!PRZESTANCIE SZKODZIC POLSCE!
OSOBNICY KTORZY W WIEKU 60PARU LAT NADAL NIE NAUCZYLI SIE ODEJMOWANIA I DODAWANIA NIE NADAJA SIE DO POLITYKI!
ODEJDZCIE!NISZCZYCIE NASZ KRAJ!
Dodajmy ze w drugiej turze kandydatka PO poparta przez PiS to oznaka ogolnego zjawiska.
Przebieg wydarzen byl taki:
1.Bezmózgowcy z SLD podcieli Kropiwnickiego (PO stala z boku czekajac co wyniknie ).
2.Bezmózgowcy Jar i O.Rydzyk podrzucili Waszczykowskiego...
3.Po zdobyla WIEKSZOSC BEZWZGLEDNA W RADZIE MIASTA I PEWNEGO PREZYDENTA.
Zbieg dzialan roznych nierozganietych osobnikow wrzucil tuskowcom w rece miasto bez zadnej parcy bo gdzie dwoch sie bije tam trzeci korzysta zwlaszcza gdy jest najwiekszy.
>>>>
I co teraz nastapilo?
WSZYSCY SIE ZORIENTOWALI ZE PRZEZ NAJBLIZSZE 4 LATA TEN KTO NIE BEDZIE MIAL UKLADOW Z PO ZNIKNIE ZE SCENY!
Wniosek byl ,,oczywisty''.Ci wszyscy goscie ,,pokochali PO''...
Tomaszewski poparl PO a takze oczywiscie PiS ... Teraz po wyborach takze i SLD.Kto chce miec funkcje musi sie dogadac...Oczywiscie trzeba by bylo zachowac godnosc i nie isc na stolki ale to dla tych ludzi ktorych sensem zycia jest stolek czysta fantazja.W tej sytuacji w Łodzi mamy juz tylko PO.I jej klub milosnikow...
Oczywiscie takze i biznesmeni pokochali PO a urzednicy OBOWIAZKOWO...
Prowadzi to ceremonii groteskowych gdzie ,,pierwszym punktem formalnym'' dla nowych wladz radnych i wszystkich ktorzy obejmuja urzad jest ,,wreczenie kwiatow z gartulacjami wyboru'' przez urzednikow dla gosci z PO.PIERWSZY PUNKT POSIEDZENIA :O))))Zreszta przypomina to romas.Bo urzednicy usmiechaja sie porozumiewawczo do wybrancow z PO.Ci w doskonalym humorze.Kwiaty itp. Normalnie romans...
Tylko mi nie jest do smiechu...Bo to z romansem ma tyle wspolnego co burdel...Sa mili bo drza o stolki.To prostytucja uczuciowa.Uczucia na sprzedaz...
Widzimy tutaj zarysowujaca sie patologie...Sztuczna jednomyslnosc i milosc wywolana wzgeladmi egoistycznego interesu.Ludzie sami sobie to pieklo tworza bo sa lapczywi na stolki...Wystarczylo by aby wielu powiedzialo - nie dziekuja to glupota sprzedac dusze i od razu cala ta siatka by padla...Widzimy ze podstawa jest MORALNOSC nie wybory i stanowiska.Daltego Ewangelia mowi o moralnosci a nie o tym jak glosowac...Gdy moralnosc jest w porzadku mozna nawet nie glosowac.Wszak tak czy inaczej i tak ludzie przyzwoici beda rzadzic...
Wielki blad jak widac popelniaja ci ktorzy uwazaja ze chodzenie do kosciola to jest ,,nudne'' i nic nie przynosi a jak zajmiemy sie wyborami glosowaniami to dopiero zaczniemy ,,realnie'' dzialac...
Jak widac nic nie zaczniemy.Przegramy zanim wystartujemy...
Wybry sie zbilzaja to malopoludy podskakuja !
Trzy razy "k" prezydent Zdanowskiej i koniec Specjalnej Strefy Sztuki
Zdaniem Dariusza Jońskiego z SLD budowa strategicznego dla Łodzi obiektu jest bardzo poważnie zagrożona. Z pisma, jakie dotarło do łódzkiego magistratu z Ministerstwa Kultury, wynika jego zdaniem, iż Łódź nie ma żadnych szans na ministerialne dofinansowanie projektu.
Dokument wypłynął do Urzędu Miasta 14 lutego tego roku, lecz - jak mówi Joński - nikt z obecnych władz miasta do tej pory go nie upublicznił.
- Niedawno dotarły do nas wieści, iż pod znakiem zapytania stoi budowa nowego dworca Łódź Fabryczna, teraz budowa Specjalnej Strefy Sztuki jest w dużym kłopocie - mówi Joński. - Odwołany został cały zespół, który przygotowywał projekt, jego pełnomocnik zrezygnował, za dokumentację techniczną Specjalnej Strefy Sztuki nikt nie zapłacił, a Urząd Marszałkowski odżegnuje się od pomysłu Strefy i pomimo tego, że poprzedni marszałek podpisał z prezydentem Miasta porozumienie, obecny marszałek nie przekazał żadnych środków na inwestycję.
Zdaniem Jońskiego skandaliczne jest, iż pismo od ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego, które informuje że projekt jest niemal nie do zrealizowania.
"Ze względu na fakt, iż zgodnie z propozycją Ministerstwa Rozwoju Regionalnego resort kultury będzie dysponować kwotą ok. 60 mln euro, preferowane będą projekty do wartości ok. 50 mln zł i dużym udziale własnym beneficjanta - czytamy w piśmie - Ponadto projekty muszą być w wysokim stopniu przygotowane do realizacji (termin rzeczowego zakończenia inwestycji nie może przekraczać końca 2014 r.). Ze względu na wcześniejsze zobowiązania resortu kultury, pierwszeństwo będą mieć inwestycje umieszczone na liście rezerwowej projektów kluczowych Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko."
Na zwołanej w Urzędzie Miasta konferencji radni SLD pytali dlaczego pismo to przeleżało od 14 lutego w szufladzie i dlaczego prezydent Hanna Zdanowska nie poinformowało o tym, że projekt - jak uważają radni SLD - jest praktycznie nie do zrealizowania.
W słowach nie przybierał radny Jarosław Berger: - Biorąc ten dowód, że pani Hanna Zdanowska kłamie, musimy określić jej rządy jako trzy raz "k": permanentny konflikt, ciągłe kłamstwa, kolejne klęski. Tak dalej rządzić się nie da - mówił.
!!!!
A KTO KROPIWNICKIEGO WYRZUCIL ! TO WY POLGLOWKI Z JONSKIM NA CZELE ! JAKI BYL TAKI BYL ALE KROPIWNICKI NA TAKIE NUMERY BY NIE POSZEDL ! A ci wykonuja kazdy rozkaz Tuska - Tusk potrzebuje kasy TO PRZEKAZUJA ... On decyduje o stolkach...
>>>>
- Klub Radnych SLD przygotuje na następną sesję Rady Miejskiej projekt uchwały powołujący specjalną komisję, która zajmie się sprawą budowy Nowego Centrum Łodzi. Chcemy wyjaśnić sprawę Specjalnej Strefy Sztuki do końca - mówiła radna Małgorzata Niewiadomska-Cudak.
- Budowa SSS to koszt prawie 500 milionów. W budżecie Łodzi na ten rok zarezerwowanych jest 96 milionów. Jeśli marszałek województwa nie przekaże środków, a już powiedział, że tego nie zrobi, rodzi się pytanie: co zrobić ze środkami zarezerwowanym na ten cel w Łodzi i co pani prezydent zamierza zrobić ze Specjalną Strefą Sztuki i co dalej z Nowym Centrum Łodzi. Na te pytania pani prezydent powinna odpowiedzieć jak najszybciej. Mam nadzieję, że komisja wyjaśni to, co się stało - spuentował Dariusz Joński.
Polska Dziennik Łódzki, Łukasz Kaczyński
>>>>>
Przec wyborami podskakuja aby wykazac jak to troszcza sie o miasto a chodzi tylko o wlasny biznes ! Sytucja ,,polityczna'' czesto jest wypadkowa glupoty... Jacys kolesie chca zaistniec robia referendum... Oglupialy lud biegnie odwoluje... Jakis prezes ma plan i rozbija prawice w efekcie wyplywa jakas Zdanowska z wygladu podobna zupelnie do nikogo... I MIASTO ZAMIENIA SIE W RUINE !!! Ale sam elektorat tego chcial ! No to ma !
Prywatyzacja ZWiK przyniesie wzrost cen?
Monika Pawlak / Polska The Times "Dziennik Łódzki":
Prywatyzacja Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Łodzi dziś jest tylko planem, bo miasto gromadzi analizy, które odpowiedzą na pytanie czy prywatyzacja się opłaci. Ale już pojawiają się głosy, że prywatyzacja oznacza podwyżki cen wody i ścieków. Takiego zdania są politycy SLD, tego obawia się załoga spółki. Władze miasta uspokajają, że prywatyzacja - jeśli do niej dojdzie - nie musi oznacza drastycznych podwyżek.
- Prywatyzacja musi być korzystna dla miasta, na razie nie wiemy czy transakcja się opłaca - uspokaja radnych Marek Cieślak, wiceprezydent Łodzi. - Dzięki prywatyzacji będzie można ustalić wieloletnią politykę taryfową, a to oznacza, że nie drastycznych podwyżek unikniemy. Miasto - za zgodą radnych - wyda z budżetu aż 600 tys.zł na analizy, które mają pokazać czy i ile Łódź zyska na prywatyzacji. Radni kwestionowali wydatek, argumentując, że analizy miałyby sens gdyby Rada Miejska zgodziła się na sprzedaż ZWiK.
Agnieszka Graszka, dyrektor wydziału gospodarowania majątkiem magistratu, wyjaśniła radnym, że zanim władze Łodzi zapytają o zgodę na sprzedaż spółki muszą dysponować danymi, które pokażą czy prywatyzacja jest opłacalna. Graszka dodała, że bez fachowych ocen rynku wodno-kanalizacyjnego nie będzie w stanie odpowiedzieć na pytania radnych. Przeciwko sprzedaży spółki już opowiedziała się załoga ZWiK. W wewnętrznym referendum ponad 90 proc. pracowników powiedziało prywatyzacyjnym planom "nie". Powód? Obawiają się pogorszenia warunków pracy i płacy, jakości usług i podwyżek cen wody.
Włodzimierz Tomaszewski, prezes ZWiK, uważa, że trzeba poczekać na analizy przedprywatyzacyjne, które pokażą czy taka transakcja jest dla miasta opłacalna. Zdaniem Dariusza Jońskiego, szefa SLD w Łódzkiem, podwyżka stawek po prywatyzacji jest pewna. Jako przykład podaje Gdańsk, gdzie wodociągami od 1993 r. zarządza prywatna firma. Według Jońskiego rocznie przeciętna rodzina płaci tam za wodę 2,5 tys. zł, a w Łodzi tylko ponad tysiąc.
- Łódź ma najtańszą wodę, a prywatyzacja oznacza tylko podwyżki - przekonywał Dariusz Joński. W Gdańsku metr sześcienny wody i ścieków kosztuje w tym roku 8,95 zł netto co oznacza, że rocznie przeciętna rodzina płaci tam za wodę około 1,1 tys. zł. W Łodzi mieszkańcy płacą 6 zł netto, czyli rocznie około 800 zł. Najdrożej za wodę płacą mieszkańcy Katowic - 10,26 netto i Warszawy - 9,23 zł netto za metr. W Poznaniu metr wody i ścieków kosztuje 7,88 zł netto, a we Wrocławiu - 7,05 zł.
>>>>>>
No takich nam PO-litykow zalatwil Jonski ! Zorientowali sie ze ceny wody w Lodzi niskie . TO SPRYWATYZOWAC ! Nie moze tak byc aby w Lodzi byly niskie ceny ! Zachodni monopolista chetnie kupi i podniesie ceny a co ! Juz mamy doswiadczenie z cieplowniami za Belki ... Sprzeali 4 cieplownie ale JEDNEJ FIRMIE ! Aby czasem nie bylo konkurencji aby ceny nie byly za niskie ! Bandyci !
Łódź najbardziej zaniedbanym miastem
Agnieszka Magnuszewska / Polska The Times
Dzięki internautom Łódź po raz drugi zajęła pierwsze miejsce w konkursie na wyjątkowe miasto. Tym razem jednak nie na najpiękniejsze miejsce w Polsce, ale na najbardziej zaniedbane miasto. Konkurs przeprowadził portal Wirtualna Polska. Tuż za Łodzią znalazły się Bytom i Wałbrzych, a na 9. miejscu uplasował się Piotrków. W środę, 3 sierpnia, serwis turystyka.wp.pl. zadał internautom pytanie: "Które polskie miasto jest według Ciebie najbardziej zaniedbane?". - Swoje opinie ze zdjęciami, przesyłali do nas przez kilka godzin. W ankiecie więzło udział pięciuset czytelników serwisu - mówi Magdalena Zmorzyńska, specjalista ds. PR w Wirtualnej Polsce. - Łódź zdobyła w sondzie najwięcej głosów, dwa razy więcej niż Bytom, który zajął drugie miejsce.
Chociaż wp.pl zaznacza, że nie można mówić o reprezentatywności wyników, bo sondaż miał jedynie zwrócić uwagę mieszkańców i władz na istniejący problem, z wynikami głosowania zgodzili się także użytkownicy portalu Facebook. O ile drugie miejsce Bytomia w rankingu poparły 154 osoby, o tyle Łodzi jak aż 446 użytkowników Facebooka.
Łodzianka, która zgłosiła swoje miasto do rankingu serwisu turystyka.wp.pl, podkreśliła, że wizerunkiem Łodzi jest zdewastowane i nieodnawiane od lat ścisłe centrum tuż przy ul. Piotrkowskiej. - Wpływ na ten stan ma brak planu zagospodarowania miasta oraz kontynuacja peerelowskiej polityki zasiedlania tego rejonu ludźmi z marginesu - pisze internautka z Łodzi.
Wyniki konkursu są o tyle zaskakujące, że 26 lipca ul. Piotrkowska została wybrana przez internautów jako najpiękniejsze miejsce w Polsce. Dzięki temu zdjęcia łódzkiego deptaku jako pierwsze zostaną zamieszczone w polskiej wersji Street View na portalu Google. Wówczas zwycięstwem szczyciły się władze miasta i wydział promocji. Co teraz?
- Zwycięstwo w konkursie na najbardziej zaniedbane polskie miasto nie zależy od jakości promocji. Nawet jakbyśmy promowali Łódź jako najładniejsze i najładniej pachnące miasto, to wystarczy że turysta wybierze się na Dworzec Fabryczny i od razu zderzy się z rzeczywistością - mówi Bartłomiej Wojdak, dyrektor Wydziału Promocji. W środę ekipa Google'a stawi się w Łodzi i zaprezentuje samochód oraz rower, z których robione będą zdjęcia ul. Piotrkowskiej. Nie jest jednak jeszcze znany termin sesji.
Agnieszka Magnuszewska, "Dziennik Łódzki"
>>>>>>
To wielki sukces tym razem juz drugi raz ! Trudno zreszta o inny wynik po tylu latach szarogesienia sie komuchow i liberalow ... Przypomnimy ze prezydentow Łodzi mianowal niejaki Miller pochodzacy z Żyrardowa pozniej przniosl sie do sto-lycy - o ktorym media Wszawki mowia ,,w jego rodzinnej Łodzi'' :O)))) Kropiwnicki nie jest cydotworca i trudno aby odkrecil w 7 lat ruine z 15 lat ... Zreszta juz go nie ma... A wiec Jezd Zuper ...
Prawie 300 nauczycieli z Łódzkiego straci pracę
Maciej Kałach / Polska The Times "Polska Dziennik Łódzki":
W ostatni dzień wakacji 285 nauczycieli z województwa łódzkiego straci pracę. To liczba przedstawiona przez Związek Nauczycielstwa Polskiego, który zebrał dane o zwolnieniach od dyrektorów szkół, przedszkoli i prowadzących je samorządów. Swój raport łódzki oddział ZNP ogłosi oficjalnie lada dzień. Oprócz nauczycieli, których umowa o pracę kończy się 31 sierpnia, z pierwszego dzwonka nie ucieszy się 503 kolejnych. Tym dyrektorzy zmniejszyli liczbę godzin i żeby uzbierać pełen etat, będą musieli składać pensum pracując nawet w trzech, czterech szkołach. Redukcje godzin dotyczą nauczycieli języka polskiego, wychowania fizycznego i języka angielskiego.
- Godzin z wf. i angielskiego jest mniej, bo te przedmioty prowadzone są grupach, jeśli oddział jest odpowiednio liczny. Jednak, na skutek niżu, oddziałów, które można dzielić, jest coraz mniej - mówi Marek Ćwiek, prezes łódzkiego ZNP. - W wielu powiatowych urzędach pracy nie ma ofert dla nauczycieli. Jak potężny jest niż, świadczy przykład łódzkich gimnazjów - we wrześniu będzie do nich chodziło o tysiąc uczniów mniej niż przed wakacjami. Już w lipcu pisaliśmy, że w ten sposób zniknie 50 etatów dla gimnazjalnych belfrów.
Kolejna rozgoryczona grupa to pracownicy administracji i obsługi, czyli sprzątaczki, kucharki, sekretarki czy księgowe. 87 takich osób z województwa łódzkiego właśnie traci pracę. Związkowcy w swoim raporcie wyliczyli, że w województwie łódzkim z końcem wakacji ulega likwidacji 15 szkół. Za swoją porażkę związkowcy uznają likwidację 2 szkół w Krośniewicach, za sukces - uratowanie w Łodzi wszystkich placówek przeznaczonych do likwidacji od września 2011 r. Nie zmienia to faktu, że mają być zamykane w 2012 i 2013 r.
Według ZNP, zwolnienia to m.in. efekt wchodzenia do szkół firm oferujących usługi kateringowe i sprzątanie. W 8 placówkach, gdzie wchodzą firmy, pracę traci 17 osób. Zdarzało się, że po negocjacjach ze związkowcami kateringowcy zatrudniali na swoich etatach zwolnione ze szkoły pracownice kuchni.
"Polska Dziennik Łódzki", Maciej Kałach
>>>>>
No tam nam Łódź rskfita ! No ale ZNP popieral odwolanie Kropiwnickiego wiec teraz czas dostac nagrode w postaci bezrobocia ! Tyle wolnego czasu ! Opalcalo sie wykosic Kropiwnickiego !
Urzędnicy odwlekają remonty, choć są na to pieniądze
"Dziennik Łódzki": Tylko 5 procent z 220 mln zł zaplanowanego na remonty dróg wydali w pierwszym półroczu urzędnicy z Zarządu Dróg i Transportu. Zdaniem radnych z komisji rewizyjnej drogowcy nie wydają pieniędzy, bo nie potrafią.
- Widocznie w Łodzi drogi są w tak dobrym stanie, że nie trzeba ich remontować i wydawać pieniędzy - próbuje kpić Andrzej Sadowski, ekonomista i wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha. Ekspert z Centrum Adama Smitha zaraz dodaje - już poważnie - że zwłoka w wydawaniu pieniędzy jest wynikiem braku nadzoru nad jednostką odpowiedzialną za drogi.- Gdzie są urzędnicy nadzorujący Zarząd Dróg? Dlaczego pozwolili na to by przez pół roku nic się tam nie działo? - mówi Andrzej Sadowski. - W normalnej firmie jej właściciel dawno wymieniłby tam personel. Na taki, który będzie rzetelnie wykonywać powierzone zadania.
Radni są podobnego zdania i próbują - w miarę możliwości - dyscyplinować drogowców. Już w maju na posiedzeniu komisji sportu okazało się, że 4 mln zł zarezerwowane w budżecie ZDiT na budowę ścieżek rowerowych nie zostanie wykorzystane. Powód? Dokumentacje na budowę czterech nowych ścieżek drogowcy dostaną dopiero w październiku, czyli za późno na rozpoczynanie prac.
Także w maju radni alarmowali, że ZDiT zwleka z ogłaszaniem przetargów co oznacza, że z remontami nie zdążą. Zanim je rozstrzygną, podpiszą umowy z wykonawcami. zrobi się jesień, więc znów okaże się, że jest: za zimno, deszczowo, a może zima wcześnie zaatakuje? Arkadiusz Banaszek, wiceprezydent odpowiedzialny za drogi, tłumaczył wtedy, że nie chce odpowiadać za poprzedników, a sam posadę objął niedawno, więc wiele do powiedzenia o powodach opieszałości nie ma.
:O))))))
Do powiedzenia o drogach nic nie ma ale kase do brania ma ... Kolesie tak samo...
W połowie października na drogi wyjadą fachowcy od łatania ulic i zaczną je naprawiać. Dlaczego tak późno? W minioną środę radni zgodzili się przekazać 10,8 mln zł właśnie na łatanie. Pieniądze ZDiT zaoszczędził na przetargach i inwestycjach odłożonych na rok 2012. To m.in. remont ciągu komunikacyjnego Wróblewskiego - Czerwona oraz ul. Aleksandrowskiej.
Zdaniem radnego Skwarki winne są urzędnicze kłótnie. - Zarząd Dróg i Łódzka Spółka Infrastrukturalna nie potrafią od trzech lat się w tej sprawie dogadać - mówi. Aleksandra Mioduszewska z biura prasowego ZDiT, tłumaczy, że na remonty dróg po robotach kanalizacyjnych jest 6,5 mln, a do zrobienia jest 145 ulic.
- Pieniędzy nie jest dużo, średnio remont kilometra drogi kosztuje milion - tłumaczy. Zwłokę w remontach Mioduszewska tłumaczy w lukach w dokumentacjach jakie ZDiT dostaje z ŁSI. Aleksandra Wojtasik z ŁSI zapewnia, że dokumentacje są kompletne, ŁSI przekazało ich około 30, szykuje następne.
Monika Pawlak, "Dziennik Łódzki"
>>>>>
Towarzysz Skwarka byl jednym lizusow Millera i ma olbrzymie zaslugi w niszczeniu Łodzi ...
Ot widzicie rzady PO w Łodzi ... Dwie lew rece . O czym mowic ??? Ale lud zasluzyl... Bylo nie leciec jak stado baranow na odwolywanie Kropiwnickiego ... Polecieli NO TO MAJA ! Teraz wreszcie nie ma Kropiwnickiego ... Za to sa dziury w drogach ... Cos musi byc ! No to sa dziury ... Widzimy jak to dziala ... Naiudacznicy w radach wciskaja kolesi i rodzinki do urzedow - urzedasi tacy nic nie potrafia .... A akurat w Łodzi kadry SĄ CAŁE MASY ! Uczelnie ksztalca i prawnikow i ekonomistow i zarzadcow i inzynierow ... TYLKO ICH ZATRUDNIC ! Ale nie ! Trzeba znajomkow ... No to tez tak wszystko idzie ... Dziury nie potrafai wypelnic asfaltem ... POLITYKA JEST DOMENE LUDZI KOMPETENTNYCH !
Zasada jest prosta - jesli ktos wyroznil sie WYBITNIE w swej dziedzinie np. jest wybitnym fachowcem od budowania ten idzie do polityki np. ministerstwa aby zajmowac sie krajem skoro tak sie wyroznil ... A nie ze nic nie umie to idzie do polityki bo tam nic nie trzeba umiec byle zaglosowali na jego partie i juz !
Administracja nie chce remontować 111-letniego budynku
Lokatorzy łódzkiego "drewniaka" z 1900 roku po wielokrotnych prośbach skierowanych do administracji o przeprowadzenie remontu, zdecydowali, że nie będą płacić czynszu. Mieszka tam sześć rodzin, ale jak mówią domownicy: "żyje się tu jak w średniowieczu" - donosi portal naszemiasto.pl
Po wodę trzeba chodzić z wiadrem na ulicę. Magazynuję ją w domu w 70-litrowej beczce - mówi Agnieszka Trzcińska, mama czwórki dzieci. To jednak nie jest jedyny problem mieszkańców - drewniane stropy są w bardzo złym stanie, co zagraża konstrukcji 111-letniego budynku. Nie lada wyczynem jest również korzystanie z toalet, mieszczących się na podwórku.Dyrektor administracji twierdzi jednak, że nie stać ich na przeprowadzenie remontu. Na bieżąco, prowadzone są jedynie prace, których pominięcie narażałoby zdrowie oraz życie lokatorów. W związku z niepłaceniem czynszu, mieszkańcy są zadłużeni na ponad 33 tys. zł. Administrator budynku zapowiada, że nie przeprowadzi remontu budynku, dopóki mieszkańcy nie zaczną znowu płacić.
??????
A czy to ma wartosc historyczna ??? Bo akurat nie wiem o ktory chodzi ??? Ale 1900 rok to w Łodzi juz historia ... A nawet bieda-domki przydaly by sie jako swiadectwo jak zyli Łodzianie . Nie ma wyraznej potrzeby wyburzac cokolwiek bo terenu w Łodzi jest dosc . A nawet dzielnice biedy maja swoj urok ! Te drewniane galeryjki na drugie pietro - przylepione do domkow ... Wiem ze teraz sie je wyburza i stawia kanadyjki czy inne nowoczesne domki . Niestety mimo radosci ze ludzie maja wiecej pieniedzy i sie buduja szkoda jednak tych domkow ...
Moze by jakos to polaczyc ??? Nie burzyc domkow a dobudowywac obok nowe ... Zawsze taka nawarstwiajaca sie historia dobrze wyglada ...
Handlarze z dworca Fabrycznego wylądują na bruku
"Dziennik Łódzki": Najemcy i właściciele kiosków na dworcu Łódź Fabryczna a nawet pracownice dworcowych kas zastanawiają się, co ich czeka po 15 października. Od tego dnia z fabrycznej przestaną odjeżdżać pociągi, potem rozpocznie największa inwestycja w Łodzi, czyli budowa podziemnego dworca.
Chociaż Barbara Leszczyńska z zespołu prasowego PKP SA zapewnia, że wszyscy zostali poinformowani o tym, że umowy najmu i dzierżawy muszą być rozwiązane do 15 października, to pytani przez nas najemcy i pracownicy w większości narzekali na brak informacji.- Żeby dowiedzieć się na czym stoję, poszłam do siedziby PKP przy ulicy Tuwima - mówi właścicielka kiosku, która od 17 lat w świątek-piątek pracuje na Fabrycznym. - To był najgorszy dzień w moim życiu. W ostrych, niewybrednych słowach dowiedziałam się, że mam kilka dni na likwidację swojego miejsca pracy. Poprosiłam o dwa tygodnie na znalezienie nowej siedziby, zorganizowanie transportu, ale nikt nie chciał ze mną rozmawiać - dodaje ze łzami w oczach kioskarka.
Inni zapowiadają, że tak łatwo nie odpuszczą. - Mam umowę na dzierżawę kiosków z półrocznym terminem wypowiedzenia - podkreśla właścicielka dwóch sklepików od strony dworca PKS. - Nikt tej umowy nie zerwał, więc niczym się nie przejmuję. Kazano mi zapłacić czynsz za październik, to zapłaciłam. Może zamkną dworzec, a nasze sklepiki zostawią? - zastanawia się łodzianka.
Właścicielka ma nadzieję, że po zamknięciu dworca, mimo braku podróżnych, obroty sklepików nie spadną. - A jeśli ktoś będzie próbował mnie zmusić do wyniesienia się z dworca, to pozwę go do sądu o odszkodowanie - ostrzega. Sprzedawczyni zapiekanek, hot-dogów i innych przekąsek, która ma kiosk na parkingu od strony ul. Kilińskiego wie, że ma się wyprowadzić do połowy października. Może dlatego, że jej sklepik stoi na wprost tablic informujących o przebudowie dworca. Teren pod budkami dzierżawi od miasta, które początkowo chciało wysiedlić handlarzy do połowy września, jednak po protestach przedłużyło termin o miesiąc.
- Cóż, trzeba szukać pracy, bo tych budek-skansenów nie da się przenieść w inne miejsce. Podejrzewam, że by się rozsypały - przyznaje sprzedawczyni zapiekanek. Temat bezrobocia i poszukiwania pracy jest bardzo popularny wśród osób związanych z dworcem. - Większość z nas i tak skończy w pośredniaku - wzdycha mężczyzna sprzedający prasę. Więcej optymizmu ma młoda barmanka z małej dworcowej restauracyjki: - Już wysłałam CV do licznych punktów gastronomicznych w Łodzi. Może znajdę lepszą pracę, niż na dworcu - zastanawia się.
Pracownica pobliskiego saloniku z gazetami ma lepsze perspektywy, bo jej pracodawca ma w Łodzi kilka kiosków i znajdzie dla niej pracę. Kobieta ze sklepiku z ciasteczkami też liczy, że nie straci pracy. - Szef już szuka nowej lokalizacji - mówi. - Powiedział mi, że to nie jest łatwe, bo albo są wysokie opłaty za najem, albo okolica, której nikt nie odwiedza i nie da się zarobić - kończy.
Marcin Bereszczyński, "Dziennik Łódzki"
Skarżą się na brutalność łódzkiej policji
"Dziennik Łódzki": W mieszkaniu na łódzkich Stokach doszło do interwencji policji, która szukała sprawców kradzieży. Funkcjonariusze twierdzą, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Lokatorzy są oburzeni.
fot. Krzysztof Szymczak
"Gleba, kur..., zamknij mordę" - tak pani Elżbieta relacjonuje wrzaski policjantów. Akurat myła włosy w łazience, gdy do mieszkania na łódzkich Stokach wpadła policja. Była godz. 14, w czwartek, 1 września.- Wycelowali we mnie broń. Osunęłam się po ścianie, zakuli mnie w kajdanki. W kuchni był Radek, mój narzeczony. Powalili go na ziemię i też zakuli. Słyszałam jak po nim skaczą. Płakałam, błagałam, by przestali. Kopali go, bo były takie głuche odgłosy...
35-letnia pani Elżbieta cała się trzęsie, kiedy o tym opowiada.
- Choruję na cukrzycę. Policja zabrała mnie z domu na komisariat bez leków i jedzenia. Z nerwów miałam prawie śmiertelny poziom cukru. Razem z narzeczonym zostaliśmy posądzeni o kradzież. Ale ja nigdy nic nie ukradłam. Siedem lat pracowałam w banku, potem założyłam własną firmę. Nikt mnie nigdy tak nie upokorzył - żali się.
Policja twierdzi, że zatrzymanie wyglądało inaczej.
- Policjanci pojawili się w tym mieszkaniu, by zweryfikować informację, że mogą być tam przedmioty pochodzące z przestępstwa i osoby związane z jego popełnieniem. Funkcjonariusze, zgodnie z procedurami, po wejściu przedstawili się, podając stopień, imię i nazwisko oraz jednostkę - mówi podkom. Adam Kolasa z KWP w Łodzi.
Zdaniem Kolasy to pan Radek używał wobec policjantów niecenzuralnych słów. Był pod wpływem alkoholu, stawiał opór, więc użyto wobec niego chwytów obezwładniających i kajdanek.
- To nieprawda. Policjanci straszyli, że jeśli opowiemy o zatrzymaniu, zeznają, że Radek się na nich rzucił - denerwuje się Elżbieta.
Elżbieta i Radek złożyli skargi na zachowanie policji. Żądają przeprosin, bo nie mogą zapomnieć brutalnego zatrzymania przez policję.
- Jak można niewinnych ludzi potraktować w tak straszny sposób? Czułam się jak złodziej, przestępca, śmieć... A przecież nic złego nie zrobiłam - mówi Elżbieta. - Nie byłam karana. Skończyłam polonistykę i podyplomowo pedagogikę. Myślę, że policjanci przyszli do nas, bo mój narzeczony jakiś czas temu miał konflikt z prawem. Ale jak się poznaliśmy, to obiecał, że się zmieni. I tak się stało. Teraz pracuje na budowie. To bardzo dobry człowiek. Kiedyś przerwał studia, chce wrócić na historię.
Pani Elżbieta została przesłuchana na komisariacie w dniu zatrzymania i zwolniona. Pana Radka zwolniono następnego dnia. Łodzianin w lipcu br. zakończył odsiadywanie 9-miesięcznego wyroku za pobicie.
- Mężczyzna zażądał wpisania do protokołu informacji, iż będzie składał zażalenie na zatrzymanie - mówi podkom. Adam Kolasa z KWP w Łodzi.
Po opuszczeniu komisariatu Radek zrobił sobie zdjęcia. Ma siniaki pod oczami, zadrapania. Twierdzi, że został tak pobity przez policjantów podczas zatrzymania w mieszkaniu. Zdjęcia dołączył do skargi na zachowanie funkcjonariuszy. Dołączył też kartę informacyjną ze szpitala. W rozpoznaniu czytamy: "Stłuczenie okolicy potylicznej i czołowej lewej. Stan po urazie czaszki, pacjent podaje, że był wielokrotnie kopany w głowę".
- Zażalenie na wtargnięcie funkcjonariuszy policji do mieszkania pani Elżbiety wpłynęło do prokuratury 8 września. Przekazane zostanie teraz do sądu, który rozpatrzy sprawę - informuje Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej.
Elżbieta będzie domagać się odszkodowania od policji.
Agnieszka Jasińska "Dziennik Łódzki"(NZ)
>>>>>
Akurat ja sie nie skarze bo zawsze bylem dobrze traktowany w takich przypadkach ale nie moge tego pominac . Trzeba wyjasnic ... Funkcjonariusz reprezentuje Polskę i nie moga to byc bluzgi ...
Jolanta Sobczyńska / Polska The Times Łódź: chcą wybudować bloki wśród domów
"Polska Dziennik Łódzki": Zenon Łyszcz, a także Lidia i Piotr Groegerowie, budując domy przy ul. Łozowej myśleli, że wprowadzają się na spokojne osiedle. Teraz boją się, że tuż przy ich płocie wyrosną wielkie bloki. Od pięciu lat Urząd Miasta Łodzi wydaje deweloperowi warunki zabudowy terenu, a Samorządowe Kolegium Odwoławcze je uchyla.
Na stole państwa Groegerów, właścicieli domu na obrzeżach osiedla Radogoszcz-Wschód, piętrzą się segregatory dokumentów. Wśród nich jest pięć decyzji Urzędu Miasta Łodzi o ustaleniu warunków zabudowy dla działek, które sąsiadują z nimi przez płot i tyle samo uchylonych decyzji przez SKO oraz dwa wyroki sądu administracyjnego w tej samej sprawie - podobnie jak decyzje SKO korzystnych dla Groegerów. Cóż z tego, jeśli wizja 10 bloków, które mogą im wyrosnąć po sąsiedzku nie odstępuje ich od pięciu lat? - Pięć lat temu teren za naszym płotem kupił deweloper z Łodzi - mówi Piotr Groeger. - Postanowił postawić 10 bloków, każdy po cztery kondygnacje, czyli mieszkania dla prawie 250 rodzin. Wystąpił więc do władz miasta o warunki zabudowy. Ale gdy wszystkie decyzje magistratu, na nasz wniosek, były uchylane przez SKO - deweloper sprzedał teren innej firmie. Tym razem z Warszawy.
Nowy właściciel ziemi ponownie wystąpił o warunki zabudowy. - I żeby pozbyć się nas z postępowania wydzielił jedną z działek z terenu przeznaczonego pod budowę bloków - dodaje Lidia Groeger. - Bloki nadal byłyby za naszym oknem, ale formalnie by z nami nie sąsiadowały. Działki dewelopera sąsiadują jednak z gospodarstwem naszego sąsiada, Zenona Łyszcza. A pan Zenon też nie zgadza się na budowę bloków za płotem.
Ostatnia decyzja SKO uchylająca miejską decyzję o warunkach zabudowy zapadła w lipcu. - We wtorek 13 września byłem w urzędzie miasta - mówi Zenon Łyszcz. - Dowiedziałem się, że pomimo decyzji SKO, która nie zezwala na lokowanie bloków - miasto wszczęło postępowanie o wydanie pozwolenia na budowę. To niedopuszczalne! Złożyłem odwołanie. Państwo Groegerowie i Zenon Łyszcz twierdzą, że mają podstawy, by nie zgadzać się na sąsiedztwo bloków.
- Ze studium zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu wynika, że powinny tu powstawać tylko domki jednorodzinne - podkreśla Piotr Groeger. - Poza tym deweloper nie ma możliwości odprowadzenia ścieków z budynków, w którym będzie mieszkało 250 rodzin. Co na to miasto? Pracownicy wydziału urbanistyki i architektury twierdzą, że ten teren w studium został oznaczony tylko jako teren o przewadze zabudowy jednorodzinnej, a urząd miasta, ustalając warunki zabudowy, nie jest wcale związany ustaleniami tego studium.
- Wydaliśmy cztery pozytywne decyzje o warunkach zabudowy na ten teren - dodaje Jolanta Kubacka, zastępca dyrektora wydziału urbanistyki i architektury. - Jedno z postępowań zaś powtarzaliśmy po uchyleniu go w SKO. Na temat ewentualnych problemów dewelopera z przyłączem kanalizacyjnym miasto się nie zająknęło. Miejscy urzędnicy nie chcieli też ustosunkować się do kwestii wydania wniosku o pozwolenie na budowę.
>>>>>
No i kolejne pole do szwindlow - zabudowa miasat ... Niby teren jednorodzinny ale jak koles ma dojscia to zgode wydadza i na bloki !
Takie ,,uklady''...
Mąż Marty Kaczyńskiej stracił prawo jazdy, ale zamierza dalej jeździć. Policja: to łamanie prawa
Mąż Marty Kaczyńskiej, Marcin Dubieniecki, który kilka dni temu stracił prawo jazdy poinformował dziennikarzy "Faktu", że nadal będzie prowadził samochód po polskich drogach. W wysłanej do redakcji wiadomości napisał, że ma do tego prawo. "Jeździć będę, bo mam rezydenturę innego państwa i prawo jazdy" - napisał. - To łamanie prawa - komentuje Mariusz Sokołowski, rzecznik komendanta głównego policji.
Dubieniecki, który najprawdopodobniej odpowie przed sądem za kierowanie samochodem bez uprawnień, wczoraj tłumaczył, że odebrano mu prawo jazdy, bo w Polsce nietrudno przekroczyć limit punktów karnych. W kolejnej wiadomości do redakcji napisał, że nadal będzie prowadzić samochód, bo ma prawo jazdy innego kraju. Okazuje się jednak, że w takim przypadku zięć Lecha Kaczyńskiego będzie łamał prawo i zatrzymany do kontroli odpowie tak samo jak kierowca jeżdżący bez ważnego prawa jazdy. - Prawo jazdy wydane w innym kraju nie uprawnia do kierowania pojazdami w kraju, w którym kierowca utracił prawo jazdy. To łamanie prawa - informuje rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.
Dubieniecki bez prawa jazdy
Dubieniecki został zatrzymany kilka dni temu w Sopocie, bo podczas jazdy nie zapiął pasów bezpieczeństwa i rozmawiał przez telefon komórkowy. Po wypisaniu mandatu i sprawdzeniu danych okazało się, że mąż Marty Kaczyńskiej aż o dziewięć punktów karnych przekroczył dopuszczalny limit.
Mimo tego, że funkcjonariusze odebrali mu prawo jazdy, jeszcze tego samego dnia wsiadł za kierownicę samochodu i wpadł na kolejny patrol. Nie zważając na policyjne sygnały pojechał wprost na komendę, gdzie złożył skargę na policjantów, którzy jego zdaniem działali bezprawnie. Kiedy okazało się, że Dubieniecki kierował pojazdem bez uprawnień policjanci skierowali sprawę do sądu. Ma odpowiadać również za niezatrzymanie się na wezwanie policjantów i niedostosowanie się do poziomych znaków.
>>>>>
Widzimy tutaj warcholstwo... Typowe dla Warszawki ... Osobnicy aspoleczni nie przestrzegajcy norm moralnych . Jedni pala Biblie inni zbaczaja trzeci jezdza jak chca bez uprawnien ...
Bo to nie jest tak ze jeden Dubieniecki jest winien calego zla ...
On tylko reprezentuje zjawisko ogolne ...
Dlatego w kraju dzieje sie zle bo moralnosc upada ...
Mają dość pani prezydent. Odwołają ją?.
)
Polska Dziennik Łódzki
Przez weekend niezadowoleni z rządów Hanny Zdanowskiej zbierali podpisy w sprawie zwołania referendum o odwołanie prezydent Łodzi. Akcja jest prowadzona m.in. na ul. Piotrkowskiej, w tramwajach oraz w centrach handlowych.
Piotr Jabłoński, jeden z organizatorów akcji referendalnej, twierdzi, że od 3 lutego, zebrano ponad 500 podpisów. Dodaje też, że do 3 kwietnia trzeba zebrać 70 tys. podpisów. Piotr Jabłoński dodaje: - Wystąpiliśmy do prezydenta Łodzi o podanie nam dokładnej liczby osób uprawnionych do głosowania, by wiedzieć, ile podpisów potrzebujemy.
W sobotę wolontariusze zbierali podpisy w centrach handlowych, m.in. w Porcie Łódź oraz w Manufakturze.
- W sobotę około godz. 20.30 w Manufakturze doszło do nieprzyjemnego incydentu - tłumaczy Jabłoński. - Ochroniarze centrum chcieli wyprosić naszych wolontariuszy. Wezwana została policja. Jednak funkcjonariusze nie dopatrzyli się w naszym działaniu łamania prawa.
Podinsp. Joanna Kącka, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, potwierdza, że ochrona centrum wezwała funkcjonariuszy.
Organizatorzy referendum zamieścili swoje zarzuty wobec prezydent Hanny Zdanowskiej na stronie www.stoplikwidacjilodzi.pl. Zarzucili m.in. likwidację szkół, chęć sprzedaży miejskich spółek (Zakład Wodociągów i Kanalizacji oraz MPO), cięcie rozkładów jazdy komunikacji publicznej czy skrócenie czasu oświetlania ulic.
>>>>
Znowu Joński ??? Juz raz popchnal Łódź w przepasc robiac referendum odwolujace Kropiwnickiego i wpadlismy w bagno . Strach pomyslec w co wpadniemy teraz ale faktycznie wladza Łodzi to dno kompletne . I jestem za odwolaniem !
W Łodzi kamienice będą pomalowane na jednolite kolory.
Polska Dziennik Łódzki
Urząd Miasta Łodzi planuje, by partery sześciu tysięcy kamienic, które należą do Łodzi, były pomalowane w takie same pastelowe barwy. Najemcy kamienic będą musieli pomalować je na własny koszt. Urzędnicy typują właśnie budynki, których kolorystyka nie pasuje do otoczenia.
W Łodzi normą są krzykliwe kolory fasad kamienic, w których mieszczą się sklepy lub lokale gastronomiczne. Do końca 2012 roku kamienice zostaną pomalowane na łagodne, pastelowe barwy, wybrane przez Jacka Gawła, plastyka miasta.
Jacek Gaweł zarządził podczas spotkania z dyrektorami administracji, by każde nowe prace malarskie na frontach kamienic były przez niego opiniowane jeszcze przed rozpoczęciem. To do niego będzie należeć ostateczna decyzja o kolorze budynku.
Najemcy nie godzący się na zasady, ustalone przez plastyka, muszą liczyć się z wypowiedzeniem umowy najmu. W każdej nowej umowie, zawieranej z najemcami przez administracje, ma znaleźć się klauzula o konieczności utrzymania elewacji w jednolitej kolorystyce.
>>>
Cale miasto na jeden kolor . Nienormalni . A co z tym odwolywaniem Zdanowskiej ? Najwyzszy czas ?!
Internauci walczą o kamienicę
Kamienica przy Piotrkowskiej 58 w Łodzi, która została zburzona przez firmę PGE - wciąż nie może doczekać się odbudowy - podaje Radio Łódź.
Sprawę w swoje ręce wzięli zniecierpliwieni całą sytuacją internauci. Łodzianie stworzyli stronę, na której informują o problemie.
Przedstawiciele PGE tłumaczą się zmianami strukturalnymi w spółce i twierdzą, że zadaniem firmy jest dostarczanie prądu, a nie odbudowa kamienic. Takie wyjaśnienie dziwi założyciela strony piotrkowska58.pl - Mateusza.
- Jeżeli inwestuje się w marketing miliony złotych, to dlaczego firma nie może odbudować kamienicy? - pytał Mateusz.
Bartek, który włączył się w akcję internautów mówi, że na stronie zachęca się do zmiany firmy PGE na innego dostawcę prądu.
- Walczymy o naszą Łódź - powiedział Bartek.
>>>>
Oczywiscie ! WALCZYMY !!!
Łódzkie kamienice się sypią. "To ruina"
W Łodzi kamienice walą się ludziom na głowę. Niektóre budynki, mimo wielu kontroli, nadal zagrażają spacerującym osobom. - To jedna wielka ruina - mówi mieszkaniec.
Jedna z lokatorek z budynku, którego fasada się sypie, mówi, że to nie pierwszy raz. Mieszkańcy kamienicy przy Piotrkowskiej dodają, że informowali administratora, jak wygląda sytuacja. Do naprawy jednak nie doszło.
>>>>>
Niestety 45 lat komuny i 20 lat ludozerczej transformacji zrobilo ,,swoje''...
900 osób w Łodzi straci pracę
"Radio Łódź": Kilka dużych firm już wysłało do Urzędu Pracy powiadomienia o zamiarze zwolnień, posady straci też wielu nauczycieli - poinformował wiceprezydent Łodzi Marek Cieślak.
- Coca-cola zwalnia blisko 160 osób, w edukacji ok. 240 i usługi - wymieniał Marek Cieślak.
Dlatego Powiatowy Urząd Pracy przygotował ponad milion dwieście tysięcy złotych na program aktywizacji bezrobotnych - mówi dyrektor Paweł Blachowski.
- Ministerstwo uznało ten projekt za jeden z najlepszych złożonych. Będą to szkolenia, doposażenie stanowiska pracy i możliwość rozpoczęcia własnej działalności gospodarczej - wyjaśniał Blachowski.
Program przygotowany w Łodzi jest zdaniem ministerstwa pracy najlepszym spośród nadesłanych wszystkich zgłoszeń. Władze miasta mają nadzieję, że pieniądze z Funduszu Pracy pozwolą na przeprowadzenie zwolnień jak najłagodniej - podobnie jak było w przypadku firmy VF.
>>>>
Ano sie zaszalalo . Kropiwnickiego sie odwolalo to trzeba placic rachunki ... Za dobrze bylo to zachcialo sie wspanialych lat 90tych ... Totez nadchodza ...
W województwie łódzkim zaczyna brakować krwi
Liczba dawców w ostatnich tygodniach spadła blisko o połowę. Doktor Michał Zamolski z Centrum Krwiodastwa i Krwiolecznictwa w Łodzi zachęca do oddawania krwi i podkreśla, że podczas wakacji każda kropla może uratować ludzkie życie - informuje Radio Łódź.
- Robimy, co możemy. Pozyskujemy krew z innych centrów krwiodawstwa, między innymi z Gdańska i Bydgoszczy. Wszystkie zabiegi planowane są odraczane, do czasu, gdy będzie więcej krwi – dodaje doktor Zamolski
W akcje oddawania krwi włączyli się między innymi łódzcy strażacy. W okresie wakacji krew jest najbardziej potrzebna, a przyczyniają się do tego wypadki drogowe.
- Zarówno wypadki drogowe jak i pożary wiążą się z różnego rodzaju urazami, które wymagają operacji, co niesie za sobą znaczne ubytki krwi – mówi rzecznik Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej, Adam Antczak.
Krew można oddawać od poniedziałku do soboty między innymi w Centrum Krwiodastwa i Krwiolecznictwa przy ulicy Franciszkańskiej w Łodzi, a mogą to zrobić wszystkie zdrowe osoby do 60. roku życia.
????
Coz to sie nagle stalo ???
Po 100 latach zamykają legendarne kino Polonia
Jeszcze tylko w sierpniu można wybrać się na seans do kina Polonia. Od września, po przeszło 100 latach, znika z kulturalnej mapy Łodzi - informuje Moje Miasto Łódź.
Kino Polonia rozpoczęło swoją działalność w 1911 roku, najpierw pod nazwą Casino. Co prawda w ciągu tych stu lat był już czas, że obiekt był zamknięty (od 1984 do 1997 roku), ale po gruntownym remoncie wydawało się, że dzielnie walczy z konkurencją multipleksów.
Niestety wszystko wskazuje na to, że zniknie z mapy Łodzi wraz z początkiem września. - Gramy zgodnie z repertuarem jeszcze tylko w sierpniu - potwierdza Aneta Szczepecka z kina Polonia.
W Stowarzyszeniu Filmowców Polskich, które zarządza kinem od 2009 roku, przyznają, że dalej chętnie prowadziliby Polonię, ale nie na obecnych warunkach. - Zainstalowana technika jest już stara i trzeba by zainwestować dużo pieniędzy, aby kino mogło dalej z powodzeniem funkcjonować - mówi Jacek Paprocki z SFP. - Przede wszystkim należałoby je scyfryzować, bo dzisiaj dystrybutorzy wielu filmów, nawet tych niekomercyjnych, nie oferują już kopii 35mm. Przez to repertuar Polonii jest uboższy, a to przekłada się na spadającą frekwencję. Nie będziemy jednak wydawać pół miliona złotych na remont czegoś, co nie jest nasze - wyjaśnia Paprocki.
Kto chce Polonię?
Budynek przy ul. Piotrkowskiej 67 należy bowiem do urzędu marszałkowskiego, od którego dzierżawi go ciągle Centrum Filmowe "Helios" (wcześniej kino Polonia prowadził właśnie Helios). SFP było jedynie podnajemcą. - Chętnie powrócimy, wyłożymy pieniądze na remont, ale pod warunkiem, że to my będziemy bezpośrednio dzierżawić budynek od urzędu marszałkowskiego - deklaruje Paprocki.
I chociaż mało prawdopodobne, by Helios sam chciał prowadzić kino w budynku przy Piotrkowskiej, bo kilka lat temu już się z tego wycofał, a spółka stawia ostatnio raczej na budowę ogromnych multipleksów, to urząd nie może wypowiedzieć jej umowy. - Wypowiedzenie umowy przez wydzierżawiającego [czyli urząd marszałkowski - przyp. red.] może nastąpić wyłącznie w przypadku zwłoki z zapłatą czynszu za dwa kolejne miesiące - czytamy w mailu, jaki otrzymaliśmy z urzędu.
Rozmowy między SFP, a urzędnikami marszałka trwają już od kilku miesięcy i zakończyły się jedynie złożeniem deklaracji przez filmowców o chęci powrotu. Podobno w urzędzie też są temu przychylni. Wydaje się, że przyszłość kina, jak w 1996 roku, kiedy to Helios zaczął remont Polonii i przywrócił ją na kulturalną mapę Łodzi, zależy znowu od tej wywodzącej się z Łodzi spółki.
(Przemek Dana)
>>>>
No pieknie ... To ktore juz z kolei ? Oczywiscie widzow przejmuja kina zagraniczne molochy typu Charlie (prawada jaka polska nazwa ? ) .
Łodzią rządzi Sekretarz Miasta. Wiceprezydenci na urlopach
Obowiązki Zarządu Miasta pełni w Łodzi Sekretarz Miasta - Barbara Mrozowska-Nieradko. Na urlopach są wszyscy wiceprezydenci, oraz prezydent Hanna Zdanowska - podało Radio Łódź.
To wyjątkowa sytuacja, ale jak mówi radny PO Mateusz Walasek - nie powinna nikogo niepokoić, dobrze zorganizowanie placówki miejskie mogą spokojnie działać i wielokrotnie już tego doświadczaliśmy.
Z kolei radny PiS Marek Michalik uważa, że jeśli w magistracie pracuje aż czworo wiceprezydentów, to przynajmniej jeden z nich powinien być zawsze w mieście.
Rzecznik prezydenta, Marcin Masłowski zapewnia natomiast, że podczas nieobecności najwyższych urzędników w mieście nie dochodziło do trudnych sytuacji. Jak dowiedział się Onet pani sekretarz zastępowała prezydent tylko przez dwa dni i nie doszło w tym przypadku do złamania prawa.
W sprawie wypowiedzieli się rzecznicy prasowi innych polskich miast - Taka sytuacja nigdy nie miała u nas miejsca - powiedział dla Onet Bartosz Milarczyk, rzecznik stołecznego magistratu. - Mamy czterech wiceprezydentów i zawsze przynajmniej jeden jest w pracy.
Podobnie wygląda sytuacja we Wrocławiu. - Jest u nasz czterech wiceprezydentów. Nigdy nie było takiej sytuacji, żeby wszyscy, łącznie z prezydentem, znaleźli się w jednym czasie na urlopie - powiedziała Małgorzata Kamińska z biura prasowego Urzędu Miasta we Wrocławiu.
Prezydent Hanna Zdanowska i wiceprezydent Radosław Stępień w đrodwracają z urlopów. Pozostali wiceprezydenci wrócą do Łodzi w najbliższych dwóch tygodniach.
>>>>
A co sie bedo wysilac . Matoly glosujo . To poszli na waakacje . Niedlugo rzady obejmie szofer bo i Sekretarz pojdzie na urlop...
Aleksandra Pawlicka
Jedyny taki karawan
Mógłby być bohaterem polskiej wersji "Ojca chrzestnego". To jego karawan z kryształową podłogą wiózł trumnę z Marią Kaczyńską na Wawel. A zamach na jego życie był przed laty początkiem głośnej afery "łowców skór".
Proszę pani, ja boję się tylko Boga i mojej mamusi – mówi Witold Skrzydlewski, najbardziej wpływowy człowiek w polskim nekrobiznesie, siadając na rozłożystej skórzanej kanapie. – U nas jest jak we włoskiej rodzinie, mamusia jest najważniejsza. Gdyby powiedziała, że mam się obwiesić granatami jak w Hamasie, tobym to zrobił bez dyskusji.
Zjeść kawałek mózgu
Siedzimy w siedzibie H. Skrzydlewska, bo biznes wciąż firmuje 88-letnia pani Helena. Jej portret wisi na honorowym miejscu. Syn, korpulentny 60-latek ze złotym zegarkiem i grubym złotym łańcuszkiem na szyi, zerka co chwila w stronę fotografii. Obok stoi stół konferencyjny na 32 osoby, przy którym zbierają się szefowie zakładów pogrzebowych z całego kraju.
Skrzydlewski jest prezesem Polskiej Izby Pogrzebowej. W październiku urządził dla członków organizacji bal w warszawskim hotelu Marriott. Na salę wjechał tort wielkości stołu w kształcie pliku banknotów z napisem "One million dollar" i podobizną Skrzydlewskiego. – Robiłem na torcie za Waszyngtona, a gdy przyszło do krojenia, to wszyscy chcieli dostać kawałek z mojego mózgu – żartuje.
Capo di tutti capi
Ma kilkanaście zakładów pogrzebowych oraz ponad trzydzieści kwiaciarni w Łodzi i okolicy. Interes zaczął się od wiadra z kwiatami z ogródka, które matka sprzedawała przed domem. Po latach dorobili się sieci kwiaciarni. W 1990 roku, gdy w Polsce rodziła się gospodarka rynkowa, Skrzydlewski wpadł na pomysł, żeby otworzyć zakład pogrzebowy. – Miasto ogłosiło przetarg na przewóz osób, które giną w wypadkach na ulicy. Kupiłem mały zakład pogrzebowy i zaoferowałem, że mogę świadczyć taką usługę za przysłowiową złotówkę – mówi.
To wersja Skrzydlewskiego, bo ustawa o zamówieniach publicznych, nakazująca procedurę przetargową, weszła w życie dopiero w 1994 r. Koncesję jednak zdobył i gdy w Łodzi zdarzał się wypadek, na miejsce podjeżdżał wóz z wielkim napisem "H. Skrzydlewska". I nie był to wóz byle jaki. Inni jeździli wciąż nyskami, a Skrzydlewski kupił do przewozu nieboszczyków toyoty i mercedesy.
– Okradali mnie, wybijali szyby, a ja się nie dawałem. Raz wyprowadzili mi beemkę. Wziąłem pieniądze do teczki, bo ja, proszę pani, nie używam kart kredytowych do dziś, i poszedłem do salonu samochodowego naprzeciwko. Zapytałem, jaki mają największy samochód, i kupiłem go na pniu. Gdy podjechałem nim pod zakład, usłyszałem: "No widzę, że sąsiada nie ze wszystkiego okradli!". Odparłem: "Ano nie. Panią wykupię za dwa lata". I wykupiłem.
Na rynku pogrzebowym wszyscy się go boją. Nie tylko w Łodzi, w całym regionie: Pabianicach, Łowiczu, Sieradzu, Zgierzu. Właściciele małych zakładów mówią: "Skrzydlewski jest jak walec. Gdzie wchodzi, tam rozjeżdża na miazgę". Najlepiej wie o tym jego główny konkurent w Łodzi – firma Tomasza Salskiego Klepsydra. Gdy Salski budował krematorium, Skrzydlewski natychmiast wykupił działkę naprzeciwko i postawił na niej zakład z napisem na elewacji: "Posiadamy własne krematorium". Słowo "krematorium" jest napisane ogromnymi literami. Gdy podjeżdżają ludzie pogrążeni w żałobie, idą zwykle tam, gdzie widzą wielki napis. A kremacja ich bliskich odbywa się na drugim końcu miasta.
Salski odmawia komentarza. Mówi tylko: – Pan Skrzydlewski pierwszą trumnę kupił od moich rodziców. A jego Izba Pogrzebowa powstała dlatego, że byłem prezesem Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego. On też musiał być prezesem czegoś.
Walka na śmierć
"Branża pogrzebowa to mafia" – mówią pracujący w niej ludzie. Organizacje Skrzydlewskiego i Salskiego konkurują o wpływy jak klany sycylijskiej cosa nostry. Trzecim konkurentem jest Mementis – funeralna sieciówka mająca zakłady w całym kraju.
– Wrogie przejęcia i koszenie konkurencji to u nas codzienność. Zasada jest prosta: albo ja wykończę przeciwnika, albo on mnie – mówi jeden z właścicieli firm pogrzebowych.
W 2001 r. na Skrzydlewskiego zaplanowano zamach. Jacek Tomalski, człowiek z branży, miał wynająć płatnego zabójcę. Tyle że zabójca okazał się podstawionym przez policję agentem i do zbrodni nie doszło. Niemniej o wydarzeniach pisano jako o wojnie grabarzy. Tomalski dostał 15 lat więzienia. Dziś już nie żyje.
Skrzydlewski uznał wtedy, że sprawy zaszły za daleko, i postanowił opowiedzieć dziennikarzom, co się dzieje w łódzkich firmach pogrzebowych. W ten sposób światło dzienne ujrzała jedna z najgłośniejszych afer ostatnich lat. O "łowcach skór" – czyli ludziach płacących za informacje o zgonach – napisała „Gazeta Wyborcza”. Okazało się, że zgony bywały wspomagane: albo opóźnianiem przybycia pogotowia, albo wstrzyknięciem pavulonu, leku używanego w anestezji. Pracownicy pogotowia ratunkowego brali za "skórę" najpierw 300 zł, a potem cena wzrosła do nawet 1800 złotych. Skrzydlewski przyznał dziennikarzom, że początkowo i on płacił za informacje o śmierci pacjentów, ale "gdy zaczęły to być bardzo duże kwoty, wycofaliśmy się. Uważaliśmy, że to już stało się niebezpieczne i ta granica między ratowaniem a udawaniem może się gdzieś zatrzeć".
O łódzkiej aferze powstał film BBC "Necrobusiness". Skrzydlewski wystąpił w nim za 200 tys. euro, zastrzegając, że film nigdy nie może być pokazywany w Polsce. Oficjalnie nie był, ale wkrótce pojawiły się nielegalne płyty DVD, a w 2010 r., tuż przed referendum w sprawie odwołania prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego, "Necrobusiness" trafił do internetu. W filmie Kropiwnicki pojawia się ze Skrzydlewskim. W referendum traci fotel prezydenta.
Córka i żużel
Kropiwnickiego (polityka ZChN, potem sympatyzującego z PiS) Skrzydlewski poznał w 2003 r. podczas akcji Prezydent Jednego Dnia. Skrzydlewski zapłacił wówczas 45 tys. zł, żeby na jeden dzień zasiąść w fotelu prezydenta miasta. – Gdy zaczęła się licytacja, zadzwonili do mnie z urzędu, że wygrywa Jerzy Urban, który już ogłosił, że "Kropa" będzie nosił za nim teczkę z dziełami Lenina. Nie mogłem do tego dopuścić i go przelicytowałem – mówi.
Przed urząd miasta zajechał karawanem. Jako jednodniowy prezydent miał prawo do podjęcia kilku decyzji. Postanowił, że przez trzy dni straż miejska nie będzie dawać mandatów oraz że miasto daruje podatek od nieruchomości klubom sportowym. Był wtedy prezesem klubu piłkarskiego Widzew.
Dziś finansuje klub żużlowy Orzeł. Jego żużlowcy mają na plecach napis: "Wyprzedź, a trafisz do H. Skrzydlewska". Media donoszą, że Skrzydlewski inwestuje w sport setki tysięcy złotych. – Nie powiem ile, bo rodzina puściłaby mnie z torbami – tłumaczy. – Ale gdyby to były kwoty, o jakich mówią dziennikarze, to ja bym do Częstochowy szedł na kolanach dziękować.
Dlaczego to robi? Przede wszystkim dlatego, że fanką piłki nożnej i żużla jest jego córka, dziś europosłanka PO. Skrzydlewski tłumaczył kiedyś lokalnemu dziennikarzowi: "Miałem kolegę, który był nieprzyzwoicie bogaty i miał córkę w wieku mojej. Jak to mówią, dziewczyna zrobiła sobie ten złoty strzał i dziś jej nie ma. Może dlatego, że nie miała zainteresowań?".
Gdy córka ostatnio wymyśliła, że zorganizuje turniej młodych drużyn piłkarskich Skrzydlewska Cup, ojciec ufundował każdemu z 81 zespołów sprzęt piłkarski. Dla córki zrobi wszystko, pod warunkiem że będzie mu posłuszna. Zdarzyło jej się kupić mieszkanie, nie informując o tym ojca, i wtedy usłyszała, że jego noga nigdy tam nie postanie. I słowa dotrzymał.
– Skrzydlewscy, proszę pani, muszą być twardzi. Pamiętam, jak córka postanowiła pracować u Kropiwnickiego jako dyrektor jego gabinetu – opowiada Witold Skrzydlewski. – Zapytała mnie wtedy o radę. Powiedziałem: "Idź, ale jak coś ci nie wyjdzie, to nie wracaj z płaczem. Jak masz beczeć, to lepiej rzuć się pod pociąg, a ja ci urządzę ładny pogrzeb".
Don Wito
Dla Witolda Skrzydlewskiego rodzina jest najważniejsza. A rodzina to także wszyscy pracownicy firmy. Każdy ma ksywkę, jest Scotti, Cycolina, Ryba (choć ta ostatnia naprawdę nazywa się Karp i Skrzydlewski co roku życzy jej na święta, żeby przeżyła Boże Narodzenie).
Lubi zatrudniać ludzi, którym powinęła się noga. Kogoś, kto przepuścił majątek, czy matkę, która nie ma środków na utrzymanie dzieci. Oni są wdzięczni. A on może być jak ojciec chrzestny swojej rodziny. Gdy wchodzi do zakładu, wszyscy witają go uśmiechem, choć sam mówi o sobie: "Dzierżyński był przy mnie demokratą".
Ale też funduje paczki dla dzieci urodzonych i mieszkających z matkami w więzieniu. Stypendia dla dzieci bez rodziny. – Mamusia nauczyła mnie, że "trzech obiadów nie zjem, a trumna nie ma kieszeni" – mówi. Gdy ostatnio Helena Skrzydlewska poważnie zachorowała i wszyscy myśleli, że to koniec, powiedział: "Mamo, co ty mi robisz? Idzie kryzys. Jesteś mi potrzebna". Następnego dnia o świcie zadzwoniła siostra. Zdrętwiał, siostra powiedziała: "Będzie rozmowa". W słuchawce usłyszał matkę: "Synek, ze mną wszystko w porządku. Ty pilnuj interesu!".
Smoleński dym
Pilnuje. Wybrał już miejsce na swój grób, "tak by mieć oko na kasę firmy". Bardzo nie lubi, gdy o rodzinie źle mówią. A w ostatnich tygodniach jego nazwisko pojawiało się przy okazji awantur o pogrzeby ofiar katastrofy smoleńskiej. Dziennikarze TVN ujawnili, że Polska Izba Pogrzebowa, której jest szefem, już 10 kwietnia 2010 r. złożyła w Kancelarii Premiera deklarację, że urządzi wszystkie pochówki za darmo. Pismo podpisał Skrzydlewski. Kancelaria Premiera nie skorzystała z oferty, organizację pogrzebów zleciła firmie SOS Agencja Funeralna.
W środowisku pogrzebowym wrze. Są podejrzenia, że firma SOS zawyżyła stawki. Równocześnie mówi się, że za ujawnieniem afery stoją wiceprezesi Polskiej Izby Pogrzebowej. Ktoś się dopatrzył, że karawan z emblematem firmy jednego z wiceprezesów wiózł ciało prezydenta Lecha Kaczyńskiego z lotniska do pałacu, a była umowa: żadnych nazw. Ktoś inny twierdzi, że maserati, którym przewożono prezydenta na Wawel, miał numery rejestracyjne karawanu innej firmy należącej do Polskiej Izby Pogrzebowej.
Skrzydlewski nie chce tego komentować. Mówi tylko, że chrysler, którym wieziono na Wawel trumnę z ciałem prezydentowej Marii Kaczyńskiej, był jego, bo nikt inny w Polsce nie ma takiego karawanu. Z kryształową podłogą. Opowiadam Skrzydlewskiemu, że konkurenci uważają jego sukces za efekt zażyłych stosunków z władzą i Kościołem, bo biskup łódzki Władysław Ziółek to podobno jego wujek. – Nie mam wujka biskupa – odpowiada. – Ludzie, proszę pani, mówią nawet, że biskup to mój ojciec, tylko kiedy on miałby mnie zrobić? W przedszkolu? Metryki się nie zgadzają. Mój ojciec zmarł przeszło 40 lat temu, a moja mama wszystkie jego rzeczy do dziś trzyma w szafie. Ja pani powiem, co ludzi z branży kole w oczy. To, że są numer dwa czy trzy, a ja jestem numerem jeden.
>>>>
Oczywiscie nie nalezy ze Skrzydlewskiego robic potwora . Na tle ,,biznesmenow'' jakich mamy to raczej jest na plus . Ale monopolizacja DENERWUJE ... Nie mozna tak chciwie zgarniac calych lodzkich zamowien . Nalezy dac innym . Oczywiscie potepiam mordy . Co wam po zamowieniach jak bedziecie mieli mord na sumieniu ...
NIC NIE MA WAZNIEJSZEGO NIZ DUSZA .
Poza tym pamietajmy TAK WYGLADAJA SKUTKI SCHLADZANIA GOSPODARKI . Najbardziej winni sa ci z Warszawki ONI ZA TO BESTIALSTWO ODPOWIEDZA . Ludzie wszak musza jakos przezyc . A jak sie nie daje wariuja i moga zabijac ... Koszmar ... Tak to wygladalo za AWSUW i Millera ...
Premier Donald Tusk o zarzutach Davida Lyncha wobec prezydent Łodzi
Chciałbym, aby Polska w wielu sprawach była miejscem centralnym i zauważalnym, ale musimy mieć świadomość, ile to wszystko kosztuje - w ten sposób premier Donald Tusk odniósł się do zarzutów amerykańskiego reżysera Davida Lyncha wobec prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej (PO).
Lynch, który przyjechał do Polski na 20. Międzynarodowy Festiwal Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych Plus Camerimage w Bydgoszczy, zarzucił Zdanowskiej, że "zabiła Łódź", miasto, w którym powstać miało jego studio filmowe.
- David Lynch nie mieszka w Łodzi, o ile dobrze pamiętam - powiedział premier, odpowiadając na pytanie o wypowiedź Lyncha. - Rozumiem rozżalenie niektórych bardzo zaangażowanych w duże projekty na rzecz kinematografii i na rzecz Łodzi, która miała stać się jednym z takich centralnych miejsc, ale wymagało to bardzo poważnych nakładów - zaznaczył.
Tusk zastrzegł, że nie chce recenzować postępowania władz miasta, ale domyśla się - znając dobrze Zdanowską - że bardzo poważnie zastanawiała się zanim podjęła ze swoimi współpracownikami "decyzje o tym, aby nie wydawać zbyt dużej ilości pieniędzy na tego typu przedsięwzięcia".
- Sam chciałbym, aby Polska w wielu sprawach była miejscem centralnym i zauważalnym, ale musimy mieć świadomość, ile to wszystko kosztuje. Ja też znam trochę Łódź i wiem, że nie jest łatwo być prezydentem Łodzi i wyznaczać priorytety - powiedział premier.
Jak podkreślił, Łódź jest miastem, "gdzie podejmujemy gigantyczne inwestycje, komunikacyjne, kolejowe, Łódź angażuje także własne środki w te przedsięwzięcia i tak wygląda kalkulacja".
- Gdybyśmy mieli kierować się wyłącznie opiniami osób zaangażowanych w konkretny projekt, które nie odpowiadają za całość spraw miasta(...) prezydenci wielkich polskich miast (...) nie powinni się kierować wyłącznie tego typu przedsięwzięciami i opiniami - powiedział Tusk.
Ale - jak ocenił - "może przyjdzie ten moment, kiedy wszyscy będą usatysfakcjonowani także wydatkami na tego typu inicjatywy, jakie wspierał David Lynch".
Wypowiedź Lyncha skomentował również minister kultury. Bogdan Zdrojewski podkreślił, że taka opinia o Łodzi "martwi go" i "budzi niepokój".
- Chętnie porozmawiam z panią prezydent, chętnie porozmawiam z panem Markiem Żydowiczem - powiedział minister. - Dla mnie opinia o Łodzi, Gdańsku, Wrocławiu, czy Krakowie to jest opinia o Polsce. Nie wolno lekceważyć takich sytuacji - mówił Zdrojewski. Pytany, czy będzie w tej sprawie spotykał się z Lynchem, odparł: "specjalnie prawdopodobnie nie, ale akurat przy mojej aktywności przypadkowe spotkania są dość częste".
Minister zaznaczył, że jeśli pojawia się tego typu negatywna opinia, "warto precyzyjnie spytać, na jakim gruncie opinia jest wypowiedziana, warto zawsze zapraszać osoby, które są urażone bądź zrażone, po to, aby móc tę opinię zweryfikować".
Jak relacjonowały media, Lynch w jednym z telewizyjnych wywiadów powiedział: "kochałem Łódź, kochałem ludzi, kochałem atmosferę i architekturę. Było tam coś ekscytującego. Ale nowa ekipa i prezydent miasta zabili Łódź. Dzieją się tam bardzo złe rzeczy i źle się z tym czuję. Z tą kobietą prezydentem ten projekt nie ma przyszłości. (...) Mieszkańcy Łodzi będą moim zdaniem cierpieć z tego powodu. Mieliśmy stworzyć tam niezwykłe miejsce".
W 2006 r. Marek Żydowicz, Lynch i Andrzej Walczak, architekt i współwłaściciel firmy Atlas założyli Fundację Sztuki Świata. Walczak po kilku latach z niej odszedł.
Dwa lata później fundacja kupiła od miasta teren z zabytkową elektrociepłownią EC1 przy ul. Targowej w Łodzi za 0,1 proc. wartości, czyli niespełna 4 tys. zł (wartość nieruchomości wyceniono na 3,98 mln zł). Zamierzała tam utworzyć centrum sztuki m.in. ze studiem amerykańskiego reżysera i sfinansować jego wyposażenie. Miał to też być jeden z elementów tzw. Nowego Centrum Łodzi. Umowa zakładała, że władze miasta zainwestują pieniądze swoje i z Unii Europejskiej w rewitalizację budynku, a fundacja sfinansuje jego wyposażenie.
W tym samym roku powstała spółka Camerimage Łódź Center, której udziałowcami są Fundacja Tumult, Fundacja Sztuki Świata i Łódź, posiadająca mniejszość udziałów. Spółka miała wybudować w Łodzi centrum festiwalowo-kongresowe, gdzie miał się m.in. odbywać Festiwal Camerimage. Jej prezesem został Żydowicz. Miasto dało 5 mln zł na zamówienie koncepcji architektonicznej u Franka Gehry'ego.
Później jednak nie zgodziło się, by na projekt przeznaczyć 40 mln zł. W rewanżu Żydowicz przeniósł festiwal Camerimage do Bydgoszczy.
Po eskalacji sporu miasta z Żydowiczem, Łódź - na podstawie warunków umowy - postanowiła odkupić nieruchomość za taką samą cenę. Fundacja nie zgodziła się jednak na to. Sprawa trafiła do sądu, który pod koniec grudnia ubiegłego roku uznał, że władze Łodzi mają prawo do odkupienia EC1 od fundacji.
Pod koniec lipca Sąd Okręgowy w Łodzi zadecydował prawomocnie, że miasto ma prawo odkupić nieruchomość od Fundacji Sztuki Świata.
....
Znakomita ocena . Tuskie kundle oczywiscie poszczekuja . Widzimy ze artysta nie umie tego wyrazic ale czuje . Artysta nie musi analizowac zjawiska socjologicznie ale je odczuwa . Kropiwnicki autentycznie kocha miasto i to czuc . Dorwanie sie do koryta łapsòw z PO to koszmar . Jest to szemrany element pasozytniczy niszczacy miasto jak i cala Polske . I to po prostu wyczuwa Lynch . To jest wlasnie Judaszyzm antypatriotyzm .
Łódź sfinansowała edukację seksualną w szkołach
Łódź to pierwsze miasto w kraju, które sfinansowało edukację seksualną w szkołach. Organizatorki lekcji Anna Jurek i Aleksandra Dulas z Fundacji Nowoczesnej Edukacji "Spunk", opowiadają "Gazecie Wyborczej" o tych zajęciach.
Jak ocenia Jurek, lekcje pokazały, że potrzebne są kolejne. Chcemy kontynuować projekt, zwłaszcza że dobrze przyjęły go i szkoły, i domy uczniów - mówi. Łódź planuje zajęcia w 2013 r., będzie nowy konkurs, kto je poprowadzi.
Jak relacjonuje Dulas, przy okazji lekcji wyszedł problem: niepełnoletnia musi iść do ginekologa z opiekunem prawnym lub mieć jego pisemną zgodę na wizytę. Inaczej lekarz nie może jej zbadać, doradzić.
....
No to zacznie sie koszmar jak dzieciaki zaczna realizowac zdobyta ,,wiedze" . ,,Niechciane ciaze" aborcje samobojstwa . Jestem za trybunalem karnym dla mętów ktorzy ten koszmar zrobili .
Posprzątajcie ten bałagan
Skandal! Łódź zasypują góry śmieci i nie ma ich kto posprzątać. Za co płacimy zarządcom nieruchomości, administratorom i magistrackim urzędnikom? Najwyższy czas, żeby wzięli się do roboty.
Nie ma dnia, żeby w Łodzi nie pojawiła się nowa góra śmieci. Najgorzej jest na peryferyjnych ulicach, zwłaszcza tam, gdzie łatwo można podrzucić śmieci i niezauważonym odjechać. Ale nie trzeba jechać na obrzeża Łodzi, żeby znaleźć koszmarny bałagan.
Na ul. Słowackiego na granicy parku od tygodni przybywa śmieci i butelek. Nikt tego nie sprząta. Podobnie jest na Jachowicza od Podmiejskiej aż do parku, gdzie leżą śmieci.
Wysypisko gratów
Niedaleko bo przy ul. Łącznej na nieogrodzonym placu powstało regularne wysypisko śmieci. Kto nie ma po drodze do śmietnika, w drodze na Czerwony Rynek, czy choćby do pracy, wyrzuca tu worki z odpadami. Jest to wygodne wysypisko telewizorów.
Takie miejsca można wyliczać w nieskończoność: osiedle przy Karpackiej, plac przy Łomżyńskiej, zrujnowana fabryczka przy Strzelców Kaniowskich, boczne uliczki na Zdrowiu, Rudzie, Widzewie, czy drogi między ul. Prądzyńskiego i Pienistą w rejonie lotniska.
Straż Miejska w ub. roku miała ponad 8 tys. takich interwencji. Nas dziwi, że trzeba kontrolować ludzi, którym płacimy za pilnowanie porządku. Powinni sprawdzić teren, za który odpowiadają i sprzątnąć bałagan bez nadzoru.
....
Niestety tak to wyglada ... Trzeba patrolowac i tez lapac takich .
Brytyjski "The Sun": Łódź wymiera, przeniosła się na Wyspy
Brytyjski tabloid "The Sun" w obszernym reportażu z Łodzi, zamieszczonym w niedzielnym wydaniu, odmalowuje obraz wyludnionego i podupadającego miasta, ilustrując go zdjęciami opustoszałych ulic, handlowych bud pokrytych graffiti i pijakach przed irlandzkim pubem.
"Takich scen nie widziano od końca II wojny światowej: opuszczone budynki, zamurowane sklepy, kruszejące tynki, biedacy i starcy stojący w kolejce za chlebem" - zaczyna swój łódzki reportaż Graeme Culliford, fotografując się na tle wymarłej ulicy.
"Piotrkowska, o długości ponad 4 km, jedna z najdłuższych ulic w świecie - arteria pokryta kostką wymarła nawet w środku dnia. Na każdym rogu lichwiarze i lombardy, pijacy trzymają się razem, kierowcy rikszy odważnie stawiają czoło mroźnej temperaturze i deszczowi z wiatrem w nadziei na zarobienie paru złotych" - czytamy w reportażu zamieszczonym w bulwarówce.
"Dlaczego historyczne miasto, które przetrwało liczne wojny, zagładę Żydów i komunizm jest teraz takie bez życia?" - pyta autor i sam sobie odpowiada: "Dużo ludzi wyjechało w poszukiwaniu pracy, w tym wielu do Wielkiej Brytanii".
Według cytowanego dyrektora biura strategii Urzędu Miejskiego Tomasza Jakubca "w oficjalnych danych statystycznych problemu migracji nie ma". - Oficjalnie wyjechało mniej niż 1 proc., ale wiemy, że więcej. Osobiście sądzę, że jest to 5-10 proc. ludności miasta, ale nie ma jak tego ustalić - powiedział.
"Brytyjski spis ludności z 2011 r. wykazał, że Polacy są drugą najliczniejszą grupą narodową w Wielkiej Brytanii. Stanowią sporą grupę wśród 13 proc. mieszkańców Anglii i Walii urodzonych za granicą, a ponad połowa przyjechała w ostatnich 10 latach. Oficjalne dane wskazują, że Polaków w Anglii i Walii jest niemal 600 tys., ale badania sugerują, że może ich być znacznie więcej" - pisze Culliford.
Po przytoczeniu wypowiedzi i danych statystycznych potwierdzających tezę o wyludnianiu się Łodzi, autor doszedł do wniosku, że nie tylko temu miastu, ale i Polsce grozi narodowy kryzys: "W dziewięć lat po wejściu do UE, Polska stoi w obliczu narodowego kryzysu pogłębionego tym, że jej obywatele mają silną motywację, by znaleźć lepsze życie poza jej granicami".
"Łódź to jedno z najszybciej wyludniających się miast w Polsce, do 2035 r. może stracić blisko jedną czwartą obecnego stanu ludności. Do tego czasu blisko połowa ludności będzie składać się z osób w podeszłym wieku lub dzieci, a więc osób nieaktywnych na rynku pracy" - prognozuje autor.
Rzecznik ambasady RP Robert Szaniawski powiedział PAP, że ambasada może napisać do "Suna", jeśli stwierdzi, że artykuł jest nierzetelny. - O zdjęcia pijaków i sklepów zabitych dyktą w Anglii także nie jest trudno - zauważa rzecznik.
....
Akurat jest zakaz picia na powietrzu spowodowal ze nie ma tlumow pijaczkow najwyzej pojedynczy . Co nie znaczy ze jest fajny .
Władze Łodzi chcą pozwać do sądu redakcję "The Sun"
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska na konferencji prasowej poinformowała, że władze miasta zamierzają wystąpić na drogę sądową przeciwko redakcji brytyjskiego tabloidu "The Sun", który w niedzielnym wydaniu zamieścił reportaż o Łodzi.
- Jako łodzianka i gospodarz miasta czuję się bardzo skrzywdzona i głęboko urażona tym artykułem, który przedstawił Brytyjczykom Łódź jako miasto beznadziei, wymarłych ulic, lombardów i pijaków. Jeszcze dziś wysyłam do redaktora naczelnego "The Sun" list z zaproszeniem do Łodzi, by na własne oczy przekonał się, jak bardzo jego podwładny pomylił się co do rzeczywistej jakości naszego ukochanego miasta - powiedziała Zdanowska.
Łódź interweniuje, protestuje i skarży
Dodała, że poprosiła już biuro prawne łódzkiego magistratu o informację, w jakim trybie miasto może wystąpić na drogę sądową przeciwko "The Sun", który "zmanipulował wypowiedź" dyrektora strategii miasta Tomasza Jakubca. Zdanowska zapowiedziała również, że za pośrednictwem Ministerstwa Spraw Zagranicznych władze Łodzi będą również na drodze dyplomatycznej interweniowały w sprawie materiału w "The Sun".
Zdaniem Zdanowskiej autor reportażu "nie ma pojęcia, o czym pisze" i "przedstawia Łódź w bardzo tendencyjnym świetle". Jej zdaniem o nieznajomości poruszanego tematu świadczy m.in. to, że pisze on o "upadku łódzkich fortun po 1991 roku" oraz o braku w mieście specjalistów z branży IT.
- Jakie prywatne fortuny ma na myśli, trudno dociec. Świadczy to jednak doskonale o jego znajomości stanu rzeczy i realiów polskich, szczególnie czasów PRL i początku lat 90. Jeżeli chodzi o IT, to właśnie Łódź w tej chwili wyrasta na lidera tej branży oraz branży BPO. To do Łodzi przenoszą się, m.in. z Anglii, takie firmy jak Hewlett-Packard czy Samsung - mówiła Zdanowska.
Dodała, że o merytorycznym przygotowaniu autora publikacji "wybitnie świadczy" też fakt, że o Chodakowie - dzielnicy Sochaczewa w woj. mazowieckim - pisze on jako "o mieście położonym w bliskim sąsiedztwie Łodzi".
Pisał "pod tezę"
Zdanowska jest przekonana, że autor swoim reportażem chciał potwierdzić z góry założoną tezę, że Łódź jest miastem wymarłym. Dlatego, jej zdaniem, materiał o mieście liczącym ponad 730 tys. mieszkańców zilustrowano m.in. zdjęciami wymarłych ulic.
- W jednym dziennikarz ma rację. Łódź od początku lat 90., po upadku komunizmu faktycznie została pozbawiona jakiejkolwiek pomocy ze strony rządu polskiego, jeśli chodzi o upadający przemysł włókienniczy - powiedziała Zdanowska.
Jej zdaniem "przekreślenie 20 lat walki łodzian o nową tożsamość miasta, sugerowanie, że połowa miasta wyjechała na Wyspy za pracą, że marzeniem łodzian jest dostępność do telewizora czy samochodu, jest zwyczajną nieznajomością realiów życiowych Łodzi i łodzian".
- Zachęcam wszystkich łodzian, by podobnie jak ja na profilu "The Sun" na Fecebooku zamieścili jasną deklarację: kocham moje miasto i nie zamierzam stąd wyjeżdżać. Tu mieszkam, bawię się i pracuję - apelowała Zdanowska.
Inni Łódź chwalą
Przypomniała też, że "New York Times" umieścił Łódź na liście 45 miast na świecie wartych do odwiedzenia w 2012 r.
Sposób przedstawienia Łodzi przez "The Sun" oburzył również m.in. szefa łódzkiego PiS Marcina Mastalerka. Jego zdaniem mimo wielu błędów popełnianych przez rządzącą Łodzią PO nie można dyskutować o mieście w sposób, jaki zaproponowała brytyjska bulwarówka, "obrażając Łódź i jej mieszkańców".
"Wizerunek Łodzi przedstawiony w artykule 'The Sun' jest krzywdzący dla mieszkańców, jest po prostu nieprawdziwy. Ponadto artykuł napisany jest na bardzo niskim poziomie, który z dziennikarstwem niewiele ma wspólnego. Manipulowanie zdjęciami przedstawiającymi Łódź jest niedopuszczalne. W każdym mieście, nawet najbardziej rozwiniętym, bez większej trudności można zrobić podobne zdjęcia" - napisał Mastalerek w oświadczeniu.
Opisali "miasto opustoszałych ulic, pijaków i grafficiarzy"
Brytyjski tabloid "The Sun" w obszernym reportażu z Łodzi, zamieszczonym w niedzielnym wydaniu, odmalował obraz wyludnionego i podupadającego miasta, ilustrując go zdjęciami opustoszałych ulic, handlowych bud pokrytych graffiti i pijaków przed irlandzkim pubem.
Po przytoczeniu wypowiedzi i danych statystycznych potwierdzających tezę o wyludnianiu się Łodzi, autor doszedł do wniosku, że nie tylko temu miastu, ale i Polsce grozi narodowy kryzys: "W dziewięć lat po wejściu do UE, Polska stoi w obliczu narodowego kryzysu pogłębionego tym, że jej obywatele mają silną motywację, by znaleźć lepsze życie poza jej granicami".
Rzecznik ambasady RP w Londynie Robert Szaniawski powiedział, że ambasada może napisać do "The Sun", jeśli stwierdzi, że artykuł jest nierzetelny. O zdjęcia pijaków i sklepów zabitych dyktą w Anglii także nie jest trudno - zauważył rzecznik.
>>>
Smieszne . Wlasciwie to podsumowali ich rzundy . Oczywiscie w obcym kraju dziennikarz moze sie mylic . Jak mowie ci pijacy to wmyslone ... Akurat to zjawisko zanika . Pamietam jak bylo kiedys a jak jest teraz . Niebo a ziemia . Ale sytuacja miasta jest tragiczna...
Łódzkie torowiska grozy. Pamiętają mroczne czasy PRL
Tory na Franciszkańskiej i Wojska Polskiego oraz na Dąbrowskiego od Kilińskiego do Śmigłego–Rydza to najgorsze torowiska w Łodzi. Pierwsze ostatni raz remontowano w stanie wojennym – w 1982 roku. Drugie niewiele później, bo w 1987 roku.
Tory na Franciszkańskiej i Wojska Polskiego oraz na Dąbrowskiego od Kilińskiego do Śmigłego–Rydza to najgorsze torowiska w Łodzi. Pierwsze ostatni raz remontowano w stanie wojennym – w 1982 roku. Drugie niewiele później, bo w 1987 roku. Te odcinki pamiętają zatem mroczne czasy PRL. Trzymają się tylko dzięki kolejnym ekipom spawaczy, którzy łatają co się da, byle po tych torach odbywał się ruch tramwajów. Kilkaset metrów między przystankami tramwaje pokonują z minimalną prędkością ok. 10 km na godz.
Już kilka lat temu pojawiły się plany przebudowy ul. Dąbrowskiego aż do ul. Łomżyńskiej. Skończyło się na wymianie torowiska na Dąbrowie. Resztę planów urzędnicy odłożyli do szuflady. Mało tego – nie wiadomo kiedy ZDiT znajdzie pieniądze chociaż na remont torów.Wieloletnie zaniedbania w utrzymaniu torowisk teraz będą się mścić. Koniecznie trzeba dokończyć torowisko na ul. Przybyszewskiego i jak najszybciej przebudować ul. Kopernika od Włókniarzy do Żeromskiego. Bez tych dwóch inwestycji trudno sobie wyobrazić sprawną komunikację w czasie 2–3–letniej budowy trasy W-Z. Obie ulice są bowiem na trasach objazdowych dla linii po al. Mickiewicza i Piłsudskiego. Przydałaby się jeszcze przebudowa węzła Kilińskiego–Przybyszewskiego, aby zapewnić tramwajom możliwość objazdu odcinka Piłsudskiego od Kilińskiego do Śmigłego lub Puszkina.
- Musimy skupić się na remoncie ul. Przybyszewskiego, Kopernika i Kilińskiego – mówi Grzegorz Nita, szef ZDiT.Trzeba jak najszybciej przebudować ul. Kilińskiego od Narutowicza do Piłsudskiego, bo tu przesuwanie inwestycji odłożonej już w czasie grozić będzie, że dworzec i planowana nowa trasa tramwajowa od Kilińskiego w kierunku Widzewa skończą się na zdezelowanych torach przy Traugutta. ZDiT chce uporać się z tym problemem w dwa lata. Oby się udało, bo w kolejce czekają kolejne odcinki: Zielona od Zachodniej do Legionów (ostatni remont w 1995 r.), Legionów od Zachodniej do Włókniarzy (1996) i Rzgowska od pl. Niepodległości do Dąbrowskiego (1991 r.).
....
Odlotowo jest !
W Łodzi marsz "solidarności społecznej i poprawy bezpieczeństwa w mieście"
Ok 350 osób wzięło udział w marszu "solidarności społecznej i poprawy bezpieczeństwa w mieście", który odbył się w niedzielę Łodzi. Manifestacja była reakcją łodzian na zabójstwo 20-latka, do którego doszło kilka dni temu na ul. Piotrkowskieji.
Organizatorzy marszu w rozmowie z PAP podkreślali, że manifestacja miała zwrócić uwagę władz miasta na to, że "w kwestiach bezpieczeństwa jest coś nie tak". "To był marsz obywatelski, który miał pokazać, że mieszkańcy miasta wskazują problem i proszą o to, by większa dyskusja na ten temat miała miejsce" - wyjaśnił Tomasz Piasecki.
Pomysł zorganizowania marszu pojawił się na jednym z portali społecznościowym. Udział w wydarzeniu zapowiedziało ponad 2 tys. osób, jednak ostatecznie przyszło ok. 350. Manifestanci zebrali się pod Łódzkim Domem Kultury, skąd ulicami Traugutta i Piotrkowską przeszli pod urząd miasta. Po drodze złożyli kwiaty i zapalili znicze w miejscu, w którym przed kilkoma dniami zginął 20-latek.
Uczestnicy zastosowali się do apeli organizatorów, którzy chcieli, by w czasie marszu zachowano spokój i ciszę. Nie było żadnych transparentów i okrzyków.
Do zabójstwa, które było impulsem do zorganizowania niedzielnego marszu, doszło w ub. tygodniu, w nocy z piątku na sobotę, w centrum Łodzi na ul. Piotrkowskiej. 20-letni chłopak i dziewczyna bawili się w jednym z pubów. Po wyjściu z lokalu usiedli na murku i rozmawiali. Gdy obok nich przechodziło dwóch mężczyzn, jeden z nich, Rafał N., potknął się o nogę dziewczyny. Wrócił, uderzył ją otwartą dłonią w twarz i odszedł.
20-latek pobiegł za napastnikiem. Ten wyciągnął nóż i kilkanaście razy ugodził chłopaka.
Tuż po tragedii policja zabezpieczyła miejsca zdarzenia, przesłuchała świadków i zabezpieczyła nagrania z kamer monitoringu miejskiego. Powołano specjalną grupę złożoną z najbardziej doświadczonych policjantów do wyjaśnienia okoliczności zabójstwa. Wyznaczono też 5 tys. zł nagrody za pomoc w ustaleniu tożsamości sprawców.
Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała poszukiwanych. Kiedy funkcjonariusze dojeżdżali do domu 20-letniego Rafała N., ten stawił się w komisariacie. Krótko po nim zatrzymany został jego 23-letni kolega Bartłomiej K.
Obaj zatrzymani potwierdzili na policji przebieg zdarzenia. Nie potrafili wytłumaczyć swojego zachowania. Mężczyźni byli już wcześniej notowani - Rafał N. m.in. za rozboje, Bartłomiej K. za przestępstwa narkotykowe.
....
Miasto upada . Widze ze cos sie rusza .
Radni PO chcą, by miasto dofinansowało zabiegi in vitro
Łódzcy radni Platformy Obywatelskiej chcą, by miasto dofinansowało zabiegi in vitro. Pracują nad przygotowaniem miejskiego programu, który miałby wejść w życie w drugiej połowie tego roku lub od początku 2014 roku.
Mówił o tym we wtorek na spotkaniu z mediami m.in. radny Platformy Bartosz Domaszewicz. Przypomniał on, że od początku lipca tego roku ma rozpocząć się rządowy program leczenia niepłodności metodą in vitro, choć jego szczegóły nie są jeszcze znane. Według Domaszewicza program miejski nie będzie konkurencyjny wobec rządowego, natomiast oba te programy powinny się uzupełniać.
- Jeśli okaże się, że program krajowy nie sfinansuje w 100 proc. metody, będziemy chcieli ją dofinansować - powiedziała obecna na konferencji radna PO Karolina Kępka. Dodała, że szacuje się, iż w Łodzi problem z niepłodnością może mieć ok. 3-3,5 tys. par. Do programu miejskiego kwalifikowane mają być kobiety, które nie ukończyły 37 lat.
Jak powiedział Domaszewicz, powołana ma być rada programowa, która m.in. zajęłaby się kwalifikacją medyczną par do miejskiego programu. Każda z nich mogłaby liczyć na dofinansowanie do trzech prób zapłodnienia in vitro. Według radnych koszt pojedynczego cyklu szacuje się na poziomie 7,5 tys. zł, ale nie wiadomo jeszcze, ile wyniosłoby dofinansowanie.
Roczny koszt programu oszacowano na milion zł. Ma on trwać trzy lata.
Pomysł, aby Łódź dofinansowała zabiegi in vitro, pojawił się już w listopadzie 2011 r. Zgłosili go wtedy łódzcy radni Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Miasto miałoby dofinansować każdą parę starającą się o dziecko, maksymalnie kwotą do 5 tys. zł, ale nie byłoby to więcej niż połowa kosztów zabiegu. Z projektu nic nie wyszło, bo samorząd miasta tym problemem się wtedy nie zajął.
Pierwszym miastem, które zadecydowało o dofinansowaniu metody in vitro była Częstochowa. Taką uchwałę podjęli jej samorządowcy w październiku ub. roku.
....
Gdzie ? W to bezrobocie co zrobili beda produkowac dzieci . Co za bydlaki co za swolocz . Tak wygladaja lokalne kadry PO . Budka z piwem .
Łódź na sprzedaż
Ponad 36 milionów złotych chce zarobić miasto na sprzedaży nieruchomości. Na nowych właścicieli czeka 190 obiektów. Są wśród nich działki zabudowane i niezabudowane, udziały w nieruchomościach i mieszkania.
Część z wystawionych na przetarg nieruchomości trafiła tam już po raz kolejny. Tak jest choćby w przypadku kamienicy przy ul. Narutowicza 48. To jedna z droższych łódzkich kamienic wystawionych na sprzedaż. Jej cena wywoławcza wynosi prawie 2,5 mln zł. Na sprzedaż wystawiane są jednak nie tylko działki w centrum miasta, czy kamienice. Na nowego właściciela czeka również segment jednorodzinny na Bałutach, który można nabyć za 354 tys. zł oraz kilka mieszkań.
Pełna oferta nieruchomości dostępna jest na stronie internetowej magistratu: www.uml.lodz.pl w zakładce "Oferty sprzedaży nieruchomości". Lista została stworzona w sposób czytelny z podziałem na dzielnice. W pierwszej kolejności zostały zamieszczone adresy nieruchomości aktualnie wystawionych do przetargu. Przy każdej z ofert znajduje się link z dokładnym opisem obiektu i warunkami przetargu.
Oferty sprzedaży – daty najbliższych przetargów:
BAŁUTY
Akademicka b.nr i Akademicka 8a –15.03 Bema 40 – Zbijewskiej b.nr –29.03Bema 51 –15.03 Biegańskiego 19 –19.04 Doły 1 –15.03 Hektarowa b.nr – Uprawna b.nr –15.03 Limanowskiego 104 –19.04 Lutomierska 32 i 34 –15.03 Plonowa 41 –19.04 Rojna 123 –19.04
GÓRNA
Regatowa 61 –15.03
POLESIE
Kasprzaka 6 (udział) –29.03 Karolewska b.nr –29.03 Pogonowskiego 83 –29.03 Struga 62 i 64 –19.04 Więckowskiego 79 –19.04 Zielona 39a –15.03 Zielona 50 –15.03
ŚRÓDMIEŚCIE
Narutowicza 48 –29.03
...
Ta swolocz tylko wyprzedawac nie swoje potrafi .
Trolejbusy w Łodzi. Po 2015 pojadą z ulicy Wydawniczej na Brus i Zdrowie
Po Łodzi miałoby kursować 10 trolejbusów, a koszt zbudowania potrzebnej infrastruktury oraz zakupu taboru wahałby się od 30 do 40 mln złotych - informuje portal mmlodz.pl.
W Łodzi, w ramach systemu komunikacji miejskiej funkcjonują na razie dwa środki transportu - autobusy oraz tramwaje kursujące nieprzerwanie od 1898 roku. W 2014 system ten zostanie rozszerzony o szynobusy Łódzkiej Kolei Aglomeracyjnej, które zatrzymywać się będą na kilku przystankach na terenie miasta.
Jednak i to może się wkrótce zmienić. W magistracie trwają pracę nad koncepcją nowego środka komunikacji, który już teraz kursuje w Gdyni, Lublinie czy Tychach. W zrealizowaniu pomysłu mają pomóc środki zewnętrzne.
- To jest na razie wstępny projekt na pierwszą linię trolejbusową, który będziemy chcieli złożyć w nowej perspektywie unijnej 2014-2020 o ile oczywiście znajdzie się miejskiej liście priorytetów - mówi Grzegorz Nita, dyrektor Zarządu Dróg i Transportu w Łodzi. - Spróbujemy, może to się uda. Próbować zawsze warto - dodaje.
Trolejbusy zastąpią autobusy
Według założeń pojazdy zasilane z trakcji elektrycznej pojechałby z krańcówki przy ulicy Wydawniczej przez Śródmieście, Retkinię do parku na Zdrowiu i na Brus. W centrum Łodzi ich trasa wiodłaby między innymi ulicami Tuwima i Struga, a powrót odbywałby się przez Zamenhofa i Nawrot. Aby nie dublować trolejbusu z autobusami, ZDiT zakłada także skierowanie na inne trasy linii 80 lub 83, a nawet 74. Częstotliwość kursowania miałaby być nie mniejsza niż kursujących tam autobusów.
W zakresie projektu miałoby zostać wybudowane miejsce garażowania dla trolejbusów - plac postojowy lub zajezdnia, nowe podstacje energetyczne oraz oczywiście sieć trakcyjna. Na przystankach trolejbusowych jest także planowane zainstalowanie wyświetlaczy dla pasażerów. Za to nie ma przewidzianego remontu dróg, po których trolejbus miałby się poruszać. W związku z tym zapytaliśmy czy planowane jest wytyczenie buspasów, aby ułatwić przejazd przez zakorkowane ulice Śródmieścia.
- Buspasy to jest zupełnie inna kwestia bez względu czy dotyczy autobusów czy trolejbusów. Jeśli jest duża częstotliwość, to jest zasadność. Jeżeli nie ma tej częstotliwości w godzinach szczytu, to tworzenie buspasa dla linii, która jeździ z częstotliwością co dziesięć minut nie jest do końca racjonalne. Co w takim razie w pozostałych dziewięciu minutach? Jaka jest wtedy racjonalność - tłumaczy Grzegorz Nita.
Na potrzeby pierwszej w Łodzi linii trolejbusowej zakupionych byłoby dziesięć 15-metrowych pojazdów. Koszt zbudowania potrzebnej infrastruktury oraz zakupu taboru wahałby się według wyliczeń od 30 do 40 mln złotych. Biorąc pod uwagę całą procedurę starania się o środki unijne, takie pojazdy wyjechałyby na ulice nie wcześniej niż w 2015 roku.
Miś na miarę naszych możliwości
Urzędniczy zapał studzą przedstawiciele transportowych organizacji pozarządowych. Nie kwestionują walorów ekologicznych trolejbusów, jednak wskazują na pewne mankamenty związane z funkcjonowaniem takiego środka transportu. - Trolejbusy, choć ekologiczne, mają prawie wszystkie wady autobusów. Mają stosunkowo małą pojemność, stoją w korkach razem z innymi pojazdami, a także nie są zbyt komfortowe - wylicza Jakub Tarka, prezes Klubu Miłośników Starych Tramwajów w Łodzi.
I dodaje, że przyszłość transportu w miastach należy jednak do tramwajów i to w ten środek lokomocji Łódź powinna najwięcej inwestować. Bardziej dosadnie sprawę trolejbusów w Łodzi komentuje inny ze społeczników. - Trolejbus w takiej formie, to kosztowny kwiatek do kożucha, który niczego nie poprawi, prawdopodobnie nigdy się nie zwróci, za to wymusi dodatkowe przesiadki. Ma to być kolejny "miś na miarę naszych możliwości", którym władza próbuje odwracać uwagę od zrujnowanej komunikacji zbiorowej lub próba pozyskania dotacji unijnej wbrew celom programu operacyjnego - twierdzi Tomasz Bużałek z Inicjatywy na Rzecz Przyjaznego Transportu.
Daniel Siwak/"MM Łódź"
....
Tym gosciom zupelnie odwala . Miasto sie wyludnia . Nie ma kasy a ci beda budowac kosztowne sieci dla kilkunastu trolejbusow . Kto stoi za ta afera ???
Podczas remontu kamienicy zniszczono mieszkania
Mieszkańcy kamienicy przy ul. Więckowskiego 32 są zdruzgotani. Budynek, w którym żyją, jest remontowany w ramach programu "Mia100 Kamienic". Kompleksowej modernizacji podlegają jednak tylko opuszczone mieszkania. Te, w których zostali lokatorzy, robotnicy remontując - zrujnowali.
Mieszkańcy kamienicy przy ul. Więckowskiego 32 w Łodzi są zdruzgotani. Budynek, w którym żyją, jest remontowany w ramach programu "Mia100 Kamienic". Kompleksowej modernizacji podlegają jednak tylko opuszczone mieszkania. Te, w których zostali lokatorzy, robotnicy remontując - zrujnowali.
Prace w tej kamienicy trwają już ponad rok. Przed ich rozpoczęciem byli wyprowadzani lokatorzy. Pozostało jednak 10 rodzin. Przeszli piekło. - Podczas remontu budowlańcy zniszczyli mi mieszkanie, odłączyli piec kaflowy, ale go nie zdemontowali. Muszę zrobić to na własny koszt, podczas gdy po drugiej stronie budynku nowi najemcy otrzymają mieszkania nowe i gotowe do zamieszkania - mówi Lech Krasał.
Lokatorzy twierdzą, że prosili magistrat o wyprowadzkę, ale dostali odmowy. Tomasz Piotrowski, koordynator "Mia100 Kamienic" zapewnia, że według dokumentacji, nie było potrzeby wyprowadzki tych mieszkańców. Uspokaja też, że do chwili odbioru technicznego, nic nie jest przesądzone. - Za powstałe w mieszkaniach szkody można odzyskać pieniądze - mówi dyrektor.
....
Orwell tego nie wymyslil .
Miasto stawia witacze, ale dziurawych ulic nie naprawia
Łódź ogłosiła konkurs na witacze, ale nie radzi sobie z dziurami na drogach. Mieszkańcy w proteście postawili tablicę wskazując ZDiT jako winnego.
Dziwaczny pomysł urzędników magistratu. Chcą stawiać witacze na wjazdach do Łodzi. Tylko czy zastanowili się co czeka przyjezdnych? Drogi wjazdowe są w ruinie.
Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska ogłosiła konkurs na projekt witaczy dla miasta. Ma to być projekt małej architektury, która stojąc przy drogach wjazdowych będzie oddawał charakter miasta. Zwycięzca dostanie 10 tys. zł nagrody.Na razie przy drogach stoją prowizoryczne tablice informujące o wjeździe do Łodzi. Na Brzezińskiej tablica informuje o tym, że Łódź jest miastem akademickim. Inna podpowiada kierowcom, że to miasto filmowe, z ul. Piotrkowską i Manufakturą. Ale nie to dostrzegą wjeżdżający do Łodzi. Wystarczy popatrzeć na Rzgowską, Rokicińską, Brzezinską, czy Aleksandrowską. Każda z tych ulic przypomina tor przeszkód. Koszmarne dziury, niebezpieczne torowiska tramwajowe, koleiny, kałuże.
Łodzianie już mają dość działań urzędników, którzy mamią obcych cudownym miastem do którego chce się wracać. Tylko jak tu wracać, skoro nie można po tym mieście normalnie jeździć. Urzędnikom powinny dać do myślenia ostatnie działania zdesperowanych mieszkańców. Choćby inicjatywa Łukasza Rudnickiego, który na ul. Zbąszyńskiej ustawił własny "witacz" z napisem: "Uwaga dramatyczne dziury. Uszkodziłeś koło, zgłoś do ZDiT". Podał nawet telefon do urzędnika odpowiedzialnego za naprawę ulicy.Naszym zdaniem to dobry projekt witacza. Ustawiony na wlocie do Łodzi byłby przydatny kierowcom i mówiłby całą prawdę o łódzkich drogach. W dodatku może zmobilizowałby odpowiedzialnych za drogi, żeby pracowali szybciejk i skuteczniej.
....
Na witaczach powinien byc napis :
Dziòry witajo
Zboczency jacy dostali sie do koryta w miescie szokuja . Skad oni sie wzieli !?
Instrukcja dla radnych PO
W Platformie Obywatelskiej nie ma miejsca na różnicę zdań - czytamy w "Super Expressie". Do radnych z Łodzi trafiła instrukcja, w której jest jasno napisane, co mogą mówić, a czego absolutnie nie. Instrukcja dotyczy przebudowy dworca kolejowego w Łodzi.
Radni dostali dokument przed wyjazdowym posiedzeniem komisji do spraw Nowego Centrum Łodzi, które odbyło się w sejmie.
Według instrukcji radni mieli mieć dokładnie takie samo stanowisko, jak prezydent Łodzi Hanna Zdanowska. Nie mogą mieć własnego zdania. Nakazuje się im zaprzeczania sugestiom, że dworzec w Łodzi jest niepotrzebny.
- Czułem się zażenowany. Sam wiem, co jest dla mojego miasta dobre. To kneblowanie ust - mówi jeden z radnych.
....
I wszystko jasne !
Grupa łodzian chce referendum ws. odwołania władz miasta
Powiadomienie o zamiarze przeprowadzenia referendum ws. odwołania prezydent Łodzi Hanny Zdanowskiej (PO) i Rady Miejskiej wpłynęło do łódzkiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Inicjatorzy referendum muszą zebrać pod wnioskiem prawie 58 tys. podpisów.
O wpłynięciu powiadomienia poinformowała dyrektor delegatury Krajowego Biura Wyborczego w Łodzi Grażyna Majerowska-Dudek.
Z inicjatywą zorganizowania referendum ws. odwołania prezydent Łodzi i Rady Miejskiej przed upływem kadencji, wystąpiła grupa kilkunastu łodzian pod nazwą "Komitet Wyborczy Wyborców Ratujmy Nasze Miasto". Pierwsze powiadomienie wpłynęło w ub. tygodniu, ale wówczas Komisarz Wyborczy w Łodzi odrzucił je z powodu uchybień formalnych.
Teraz inicjatorzy w ciągu 60 dni muszą zebrać prawie 58 tys. prawidłowo złożonych podpisów pod wnioskiem o przeprowadzenie referendum. Wśród 17 osób - inicjatorów referendum - jest m.in. były szef lokalnych struktur Samoobrony Zbigniew Maurer.
Wnioskodawcy zarzucają władzom miasta kosztowne inwestycje i nakładanie dodatkowych obciążeń na mieszkańców poprzez m.in. podwyżki czynszów, opłat za użytkowanie wieczyste czy wywóz śmieci.
Po złożeniu wniosku o przeprowadzenie referendum i sprawdzeniu podpisów Komisarz Wyborczy w Łodzi w ciągu 30 dni wyda postanowienie albo zarządzające referendum, albo odrzucające wniosek - wyjaśniła Majerowska-Dudek.
Zdaniem rzecznika prezydent Łodzi Marcina Masłowskiego, kolejna już inicjatywa dot. referendum "jest próbą oszukania łodzian przez Zbigniewa Maurera, który próbuje ukryć swoje intencje i cel, którym jest załatwienie prywatnej sprawy".
"Przypominam, że ten były działacz Samoobrony w rozmowie z urzędnikami przyznał, że chodzi mu jedynie o korzystniejsze załatwienie jego prywatnej sprawy. Pan Maurer pozostaje bowiem w sporze z miastem w sprawie wysokości opłaty za użytkowanie wieczyste" - napisał w komunikacie Masłowski.
Będzie to druga próba zebrania podpisów pod wnioskiem o referendum ws. odwołania Zdanowskiej. W lutym ub. roku z inicjatywą zorganizowania referendum wystąpiła grupa kilkunastu łodzian. Zarzucali oni prezydent miasta, że jej działania doprowadziły m.in. do zwiększającego się zadłużenia miasta, degradacji komunikacji miejskiej, fatalnego stanu ulic, a także likwidacji szkół.
W akcję zbierania podpisów zaangażowały się także lokalne struktury PiS oraz związkowcy z Zakładu Wodociągów i Kanalizacji. Jednak nie udało się wówczas zebrać wymaganej liczby podpisów - w sumie zebrano ich 52 tys.
Zdanowska kieruje miastem od grudnia 2010 r., kiedy to w II turze wyborów na prezydenta Łodzi pokonała kandydata SLD Dariusza Jońskiego. Poparło ją wtedy 60,65 proc. wyborców.
Gdyby doszło do referendum, byłoby to drugie - od 2009 r. - takie przedsięwzięcie w Łodzi. W styczniu 2010 r. w wyniku referendum, którego inicjatorem był SLD, odwołany został ówczesny prezydent Jerzy Kropiwnicki.
....
Wreszcie ! Gdzie mozna podpisac !??!
Zajęcia z edukacji seksualnej fundacja Spunk prowadzi w łódzkich szkołach za miejskie pieniądze
gazeta.pl
Agnes
Zajęcia z edukacji seksualnej fundacja Spunk prowadzi w łódzkich szkołach za miejskie pieniądze. Taką decyzję podjęli radni.
--------------------------------------
mniejsza z artykułem.
Czy łodzianie wiedzą jakie to szkoły?
Czy ktos protestował?
W kazdym miescie są jakies wspólnoty itd, warto robic akce ostrzegajace, uswiadamiac rodziców, nauczycieli.
http://rebelya.pl/forum/watek/64445/?page=1#post-1932998
Przetarg wygralo Centrum Pomocy Rodzinie i wyrzucili na smieci . Co to jest to Spunk ?
Znowu afera . Co z podpisami o wypieprzenie tego dziadostwa !?
Spunk Fundacja Nowoczesnej Edukacji udostępnił(a) link.
29 kwietnia
Zachęcamy do włączenia się w akcję:
Grupa Ponton oraz Kampania Przeciw Homofobii przeprowadzają w ramach projektu Bezpieczny Fotel? Kampania na rzecz dobrej opieki ginekologicznej anonimową ankietę internetową dotyczącą doświadczeń i oczekiwań związanych z wizytą ginekologiczną.
http://www.przyjaznygin.pl/
www.przyjaznygin.pl
https://pl-pl.facebook.com/fundacja.spunk
....
No i macie SPUNK . Bydlaki i dewianci . Trzeba ich wypieprzyc razem ze Zdanowska i cala ta holota . Musicie byc czujni bo pedofile naprawde kraxa wokol waszych dzieci i nie odpuszcza bo ich to kręci !
PO ukarała niezdyscyplinowanych radnych w Łodzi
Dwa wykluczenia, cztery zawieszenia i jedno upomnienie - takie kary regionalny sąd koleżeński łódzkiej PO nałożył na radnych, którzy w jednym z głosowań złamali partyjną dyscyplinę. Ukarani zapowiedzieli złożenie odwołań do krajowych organów partii.
Podczas sobotniego posiedzenia sąd w charakterze świadków przesłuchał m.in. prezydent Łodzi Hannę Zdanowską oraz przewodniczącego Rady Miejskiej Tomasza Kacprzaka. Później podjęto decyzję o wykluczeniu z partii Łukasza Magina i Wiesławy Zewald, b. wiceprezydentów Łodzi.
Cztery kolejne osoby - Iwonę Boberską, Jacka Borkowskiego, Grażynę Gumińską i Joannę Kopcińską - ukarano czasowym zawieszeniem w prawach członka PO. Najłagodniej potraktowany został Sebastian Tylman, którego sąd jedynie upomniał. Po ogłoszeniu wyroku Tylman sam zdecydował się jednak wystąpić o zawieszenie swojego członkostwa w partii. Podobnie postąpiła inna radna PO Marta Grzeszczyk.
- Złożyliśmy wniosek o zawieszenie naszego członkostwa do czasu ostatecznego wyjaśnienia sprawy osób ukaranych w sobotę - powiedział PAP Tylman.
Orzeczenie dot. wykluczonych i zawieszonych członków łódzkiej PO nie jest prawomocne. Ukarani mają prawo w ciągu siedmiu dni złożyć wniosek o uzasadnienie wyroku. Po jego doręczeniu będą mieli dwa tygodnie na odwołanie się do krajowego sądu koleżeńskiego.
Sobotnie kary są efektem jednego z ubiegłorocznych głosowań łódzkiej Rady Miejskiej, podczas którego podejmowano uchwałę dot. przyszłości doraźnej komisji ds. Nowego Centrum Łodzi. PO chciała, by komisja zakończyła swoją działalność i wprowadziła w tej sprawie dyscyplinę partyjną. Mimo to siedmiu radnych wyłamało się i głosowało za przedłużeniem pracy komisji. Za takie działanie zostali teraz ukarani.
Po sobotnich decyzjach i ewentualnym przychyleniu się do wniosków Tylmana i Grzeszczyk PO może stracić większość w łódzkiej Radzie Miejskiej.
...
Generalnie burdel jaki zrobily cwoki z wierchuszki PO w Lodzi jest niewiarygodny ! Odcina sie od nich wielu z dolow PO w rozmowach publicznych . Symbolem obciachu jest np. utworzenie departamentow ! Kiedys byl np. Wydzial Oswiatytteraz Departament Oswiaty :0)))
Naogladali sie filmow z USA . A to nie tylko o nazwy idzie . Przy okazji nastapil burdel w tych urzedach ze nie wiadomo kto z kim i co ma zalatwiac ! A co z tym odwolaniem Zdanowskiej ?!
Nie będzie parku imienia rotmistrza Pileckiego
Działacze Narodowej Łodzi, którzy złożyli wniosek o zmianę nazwy Parku Podolskiego, otrzymali pisma z odmowną decyzją władz miasta - informuje MM Łódź.
Łódzcy narodowcy w połowie maja złożyli w Urzędzie Miasta Łodzi petycję o zmianę nazwy parku oraz projekt stosownej uchwały.
W imieniu prezydent Hanny Zdanowskiej wnioskodawcom odpowiedział Łódzki Ośrodek Geodezji. Poinformował on m.in., że zgodnie z przyjętym przez Radę Miejską w 2008 r. moratorium istnieje możliwość nadania nazwy tylko takiemu parkowi lub skwerowi, który nazwy jeszcze nie posiada.
W drugim piśmie od przewodniczącego Rady Miejskiej w Łodzi, Tomasza Kacprzaka znalazło się stanowisko Komisji Kultury, która "zgodnie z obowiązującym moratorium (…) nie przychyla się do ww. wniosku".
Pomimo nieprzychylnej decyzji Komisji Kultury Łódzcy, narodowcy zapowiadają ponownie złożenie petycji i projektu uchwały. - Rada Osiedla "Zarzew" jednogłośnie przyjęła uchwałę popierającą naszą inicjatywę w sprawie zmiany nazwy parku Podolskiego na im. rotmistrza Witolda Pileckiego - mówi Przemysław Kicowski z Ruchu Narodowego Łódzkie. - Poza tym udało nam się zebrać kolejne podpisy poparcia dla inicjatywy wśród mieszkańców i jest ich o wiele więcej niż za pierwszym razem, kiedy były zbierane w pośpiechu - dodaje.
....
Zdanowska odniosla kolejne zwyciestwo nad faszyzmem .
47 tysięcy osób za referendum w Łodzi
47 tysięcy osób podpisało się do tej pory pod wnioskiem o zwołanie referendum w sprawie odwołania prezydenta Łodzi i Rady Miejskiej.
Taką liczbę podali inicjatorzy głosowania. Czasu zostało im niewiele, bo podpisy będą mogli zbierać tylko do poniedziałku. Jak mówi pełnomocnik organizatorów referendum Antoni Chodakowski akcja cały czas trwa.
Radny SLD Piotr Bors, który zbierał podpisy pod wnioskiem o zwołanie referendum, w jakim odwołano prezydenta Jerzego Kropiwnickiego uważa, że organizatorom może być trudno zebrać wymagane 58 tysięcy podpisów.
Inicjatorzy referendum zaznaczają, że nie dotarły do nich jeszcze listy z podpisami, które mieli zbierać kibice Widzewa i ŁKSu.
....
Nie ufam kolesiom z SLD . Miller planuje koalicje z Tuskiem i bycie wicepremierem . Totez oni mogli wziac ta inicjatywe zeby ukrecic jej glowe . Nie beda podkopywac koalicjanta .