Grabież mienia Kościoła przez komunę w Polsce !
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Zapowiedź dziesiątek tysięcy kontroli w całej Polsce PIP !!!
- O wolny i rozsądy wybór w Polsce czyli o demokrację ...
- Sensacja ! Kolejne dzieło Leonarda w Polsce !!!
- Zaczynają się represje wobec związków w Polsce!
- W 2012/13 była w Polsce recesja!
- Urodziny najstarszego kapłana w Polsce !!!!
- Normalizacja osadnicza w Polsce .
- Regres cywilizacyjny w Polsce ...
- Dzieje miast w Polsce.
- Upadek rolnictwa w Polsce ...
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motonaklejki.htw.pl
Ashley...
Przełomowe odkrycie. Wiadomo, co zagrabiła PRL
"Rzeczpospolita": W archiwach kościelnych odnaleziono nieznany dokument z maja 1957 r. Dokładnie informuje o tym, co państwo komunistyczne zabrało Kościołowi. Dokument pokazuje, że władze PRL zagarnęły więcej mienia kościelnego, niż sądzono.
To prawdziwy przełom. Dotychczas uważano, że takiego zestawienia nie ma, i opierano się na szacunkowych danych. Spis w dużej mierze potwierdza szacunki, gdy chodzi o utraconą ziemię, ale pokazuje też, że państwo zabrało Kościołowi dużo więcej budynków, niż sądzono. Spis odnalazł w ramach prowadzonych badań naukowych prawnik ks. prof. Dariusz Walencik z Uniwersytetu Opolskiego.
- Jego istnienie nie było dla mnie zaskoczeniem. Wiedziałem, że gdzieś taki spis musi być – mówi ks. prof. Walencik. - Dane zasadniczo dotyczą nieruchomości rolnych. Definitywnie obalają mit, którego absurdalność wykazywałem wcześniej na podstawie częściowych danych, jakoby po 1989 r. państwo oddało Kościołowi więcej, niż zabrało - dodaje.
>>>> A to akurat wypluwali z jadem komunisci... Czego sie spodziewac po tej swoloczy... No i Pkot ale ten juz dawno stracil rozum...
Spis mówi tylko o tych nieruchomościach, które zostały zabrane przez państwo do 1957 r. Okazuje się, że Kościół utracił wówczas 108 tys. hektarów ziemi i 3709 budynków. A nie był to przecież koniec grabieży majątku kościelnego. Od 1957 r. aż po lata 70. XX wieku następowało dalsze przejmowanie przez państwo własności Kościoła - zaznacza gazeta.
Szczegóły w dzisiejszej publikacji "Rzeczpospolitej".
>>>>>
Ot ,,zwyczajny'' komunizm... Rzecz jasna zagrabili mnostwo...
Co do samej sprawy to powinna byc ona tak rozstrzygnieta jak reszta... To znaczy Kościół powinen tyle dostać co reszta obywateli... Jak wiemy Polacy po 89 zostali ograbieni z wlasnosci ktora przejal kapital zagraniczny... Zatem gdyby Kościół dostal zwrot to nie podzielil by losu narodu ... Naród cierpi to Kościół tez - naród traci majątek - Kościół też ! To są jedyne godne warunki... Ja sam nie chcial bym odzyskac majtku skoro inni by nie odzyskali bo to byloby nie tyle niesprawiedliwe (bo zwrot ukradzionego nigdy nie jest niesprawiedliwoscia ) co nieproporcjonalne... Jestes Polakiem to dziel los Polaków...
Rząd Czech zwróci zagrabiony majątek
Rząd Czech porozumiał się z Kościołami w sprawie zwrotu majątków kościelnych wywłaszczonych przez reżim komunistyczny - informują dziś czeskie media, powołując się na katolickiego arcybiskupa Dominika Dukę. Arcybiskup wypowiedział się po naradzie z zainteresowanymi wspólnotami religijnymi. Oświadczył, że Kościoły zaakceptowały ofertę państwa, przewidującą zwrot 56 proc. majątków wywłaszczonych przez komunistów. Konkretnie jest to własność ziemska wartości (w przeliczeniu) ponad 3 miliardów euro oraz odszkodowania wysokości 2,45 mld euro. Na wypłacenie tych odszkodowań rząd ma 30 lat.
Uzgodniono, że ustawa w sprawie zwrotu majątków kościelnych (którą parlament ma dopiero uchwalić) wejdzie w życie w 2013 roku.
>>>>>
No wreszcie ! 23 lata po upadku komuny ! To byla hanba wspolczesnych Czech przetrzymywac majtek Kościoła tyle lat . Tym samym kontunujac komunistyczna hanbe ... Po co ? Kogo ten majatek ma ,,utuczyć'' ? Kradzione nie tuczy tyko niszczy dusze ...
Porozumienie pomiędzy czeskim rządem a Kościołami
Rząd Republiki Czeskiej i przedstawiciele Kościołów chrześcijańskich oraz federacji gmin żydowskich porozumieli się co do ostatnich szczegółów umowy w sprawie zwrotu dóbr skonfiskowanych przez rządy komunistyczne w Czechosłowacji. Ostatnią przeszkodą na drodze do porozumienia było uzgodnienie okresu przejściowego, w czasie którego państwo będzie wciąż jeszcze finansowało uposażenia duchownych i pozostałych pracowników instytucji diecezjalnych, jak to czyniło od 1949 roku na mocy ówczesnej ustawy.
- Uzgodniliśmy, że okres przejściowy będzie trwał 17 lat. W ciągu trzech pierwszych lat państwo nadal będzie wypłacało Kościołom 1,445 mld koron (57,8 mln euro) rocznie. Od 2016 roku kwota ta będzie obniżana co roku o 5 proc. - poinformował czeski minister kultury Jirzi Besser.
Uczynimy wszystko, co w naszej mocy, aby ustawa weszła w życie już 1 stycznia 2013 roku - dodał minister, którego resort zajmie się przygotowaniem projektu ustawy.
Już w połowie sierpnia czeskie Kościoły zaakceptowały ofertę państwa, przewidującą w ciągu 30 lat zwrot 56 proc. majątków przejętych przez komunistów, szacowanych na 75 mld koron (3 mld euro), oraz wypłaty odszkodowań wyliczonych na 59 mld koron (2,4 mld euro). Do zawarcia ostatecznej ugody brakowało szczegółów o czasie wypłat rekompensat w okresie przejściowym.
Zdaniem prymasa Czech arcybiskupa Dominika Duki czwartkowe porozumienie z państwem to historyczna chwila.
- Zgoda była obustronna, wynikała z rzeczywistego zrozumienia i pojmowania problematyki Kościoła, Kościołów chrześcijańskich i federacji gmin żydowskich, które reprezentują co najmniej jedną trzecią obywateli tego kraju - podkreślił arcybiskup.
Zawartemu porozumieniu w obecnym kształcie sprzeciwia się jednak wchodząca w skład rządzącej centroprawicowej koalicji partia Sprawy Publiczne, jak i opozycja: socjaldemokraci i komuniści. Zdaniem szefa Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej Bohuslava Sobotki suma rekompensat przekracza możliwości państwa.
O dalszych losach restytucji mienia kościelnego w Czechach decydować będzie czeski rząd oraz parlament.
Poprzednie warunki wypłaty odszkodowań Kościołom, uzgodnione w 2007 roku, nie zostały zatwierdzone przez parlament ze względu na rozbieżności w łonie większościowej wówczas partii konserwatywnej.
Obecnie wypłata tych odszkodowań stanowi część programu trójpartyjnego rządu, na którego czele stoi od wyborów w 2010 roku konserwatywny polityk Petr Neczas.
>>>>>
No to cieszy ! Wreszcie panstwo Czechy przestalo wystepowac w dwuznacznej roli beneficjenta komunistycznego zlodziejstwa ...
A oczywiscie majatek w rekach Kościoła na ogol jest zagospodarowany najlepiej - zatem korzysc jest dla wszystkich .
Turcja zwróci mienie mniejszościom religijnym
Rząd Turcji zwróci setki nieruchomości, które od 1936 roku władze tego kraju skonfiskowały mniejszościom religijnym - pisze w poniedziałek "New York Times". Za mienie, które przejęto i już sprzedano, ma zostać wypłacone odszkodowanie.
Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan zapowiedział to wczoraj w obecności ponad 150 przedstawicieli chrześcijańskich i żydowskich zarządów powierniczych, którzy zgromadzili się w Stambule na kolacji (iftar) po modlitwie, będącej jednym z religijnych elementów ramadanu.
Nowojorski dziennik przypomina, że Unia Europejska naciskała na władze Turcji, aby złagodziły lub zniosły regulacje dyskryminujące niemuzułmańskie grupy religijne, w tym restrykcje dotyczące własności ziemi. Wiele nieruchomości, w tym szkoły, szpitale, sierocińce i cmentarze, zostało skonfiskowanych w Turcji po 1936 roku, kiedy to zarządy powiernicze wezwano do przedstawienia spisu aktywów; w 1974 roku w odrębnym zarządzeniu zakazano tym grupom nabywania jakichkolwiek nowych nieruchomości.
"NYT" pisze, że pozwy w sprawie mienia poszczególnych grup przez dziesięciolecia zalewały tureckie i europejskie sądy. Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Turcji wypłacenie odszkodowań w kilku sprawach związanych z prawami mniejszości religijnych.
Mniejszości religijne stanowią mniej niż 1 procent 74-milionowej ludności Turcji; około 120 tys. to chrześcijanie wielu wyznań, a około 25 tys. to żydzi.
>>>>>
No wreszcie ten koszmar sie skonczy ! To cieszy ! Turcja jesli chce przetrwac musi wynagaradzac wyrzadzone krzywdy tak jak sie da !
Bóg błogosławi !
Kościół odzyska majątek warty miliardy zł u naszych południowych sąsiadów
Czeski rząd uchwalił dzisiaj projekt ustawy w sprawie restytucji mienia kościelnego, upaństwowionego przez władze komunistyczne - poinformowała agencja CTK, powołując się na źródła rządowe.
Głosowanie nad projektem było jednomyślne. Zgodę wyrazili również ministrowie z populistycznego ugrupowania Sprawy Publiczne (VV), którzy wcześniej deklarowali zastrzeżenia wobec zasad restytucji. Według projektu, którego podstawą jest ubiegłoroczne porozumienie trzech współtworzących koalicję rządową partii z 17 czeskimi Kościołami i związkami wyznaniowymi, państwo wypłaci im w ciągu 30 lat od 2013 roku 59 mld koron (10,2 mld złotych), przy czym uwzględniony zostanie mnożnik inflacyjny. W ten sposób ostateczna kwota sięgnąć może 79 do 96 mld koron (13,6 do 16,6 mld złotych).
Ponadto Kościoły otrzymają z powrotem 56 proc. majątku, utraconego za czasów komunistycznych. Celem restytucji jest również zakończenie finansowania związków wyznaniowych z budżetu państwa. Według dotychczasowych uzgodnień, okres przejściowy przed wstrzymaniem tego finansowania ma się rozpocząć w 2013 roku i potrwać 17 lat.
Przyjęty model materialnego zadośćuczynienia Kościołom jest ostro krytykowany przez oba ugrupowania lewicowej opozycji parlamentarnej - socjaldemokratów i komunistów. Również większość obywateli Republiki Czeskiej - według sondaży, około 70 proc. - uważa, iż Kościołom nie powinno się zwracać majątku.
Będące najmniejszym ugrupowaniem koalicyjnym VV postulowały w ostatnich dniach opóźnienie rozpoczęcia wypłat odszkodowawczych dla Kościołów, motywując to trudną sytuacją finansową państwa. Obie pozostałe partie rządzące - Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) premiera Petra Neczasa i TOP 09 ministra spraw zagranicznych Karela Schwarzenberga - zareagowały na to przypomnieniem, że kwestia restytucji została rozstrzygnięta przez porozumienie z Kościołami, które rząd powinien bezwarunkowo zatwierdzić. Według CTK, premier Neczas zagroził w poniedziałek, że odwoła z rządu tych ministrów, którzy nie poprą projektu ustawy o restytucji. Oznaczałoby to upadek obecnej koalicji.
>>>>
No wreszcie . Przede wszystkim panstwo Czechy przestanie korzystac na komunistycznym zlodziejstwie . Ale przypominam ze jest wielka korzysc praktyczna . NIKT LEPIEJ NIE DBA O MIENIE NIZ KOSCIOL ! Wystarczy obejrzec dowolny zakon jak tam wszystko zadbane ! Zaden ,,prywatny'' tak nie dba BO TO DLA BOGA ! Czyli zakony to najlepsza inwestycja aby mienie przetrwalo dla potomnych w NAJLEPSZYM STANIE . A urzedasi beda to trzymac i zniszcza . Przypomne co radzieccy robili z kościołów . Magazyny stajnie a w koncu ruiny . I TO Z ZABYTKOW ! Tak sie dba o nie swoje .
Ptomkowie stalinowskich zbrodniarzy judzą :
Kościołowi ile się da
(Tytul sugeruje ze urzednicy co mieli to dawali Kościołowi . Tacy byli ze wszystko ile sie da !
Komisja Majątkowa przyznała zakonom i parafiom o kilkaset rekompensat więcej, niż one same złożyły wniosków.
????
No i co z tego ? To jak znalezli kradzione i oddali to afera ??? Ja wiem ze michnikowcy by nie oddali . Im trzeba wyrwac z pyska ...
Akta 57 spraw zniknęły - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
>>>> To i tak malo . Ile akt prywatyzacyjnych zniknelo !!! Chyba 90 % ...
Gazeta dotarła do rządowego raportu o pracy Komisji Majątkowej, która rozpatrywała roszczenia instytucji Kościoła katolickiego. 53-stronicowy raport to opis strat skarbu państwa i niespotykanego bałaganu.
???? ,,Strat'' ??? Oddawnie kradzionego to ,,strata'' ... No tak dziadkowie UBecy sie natrudzili a teraz taka ,,strata'' boleja wnuki bo trzeba oddac ...
Dokumenty komisji istniały wyłącznie w formie papierowej, nie rejestrowano dat złożenia wniosku, nie było informacji o roszczeniach, sposobie i czasie ich zaspokojenia, wartości przekazanych gruntów.
>>>> Tak dzialaja urzedy ... Jak dotyczy prywatyzacji i bilionow to Agory glowa nie boli ...
Jeden wniosek bywał rozpatrywany kilkakrotnie.
???? No i co ??? Czy nigdy nie zdarza sie ze jest kilka rozpraw w jednej sprawie ??? Przy takiej materii to oczywiste ...
Nie sposób ustalić, czy i komu skarb państwa dał więcej, niż się należało.
>>>>
Genialne zdanie ! NIE SPOSOB USTALIC CZY I KOMU DALI WIECEJ NIZ SIE NALEZALO !
Zwroccie uwage na czy ???
Nie sposob ustalic czy ile i kogo zgwalcil zamordowal a trupy ukryl w szafie Adas Michnik .
To ten styl pisania ...
A ja bym powiedzial nie sposob ustalic czy zwrocili chociaz 10 % ZAGRABIONEGO MIENIA !!!
Widzicie tutaj jakie kanalie ...
Moze rozliczmy Agore ...
Akcje Agory ktore Michnik rozdawal kolesiom sa wziete bezprawnie . TO JEST KRADZIONE ! Trzeba ODDAC ! Nie wiem komu to oddacie ? Moze jakiejs fundacji Solidarnosci tylko rzeczywistej fundacji a nie swojakom typu Fundacja Batorego bo to by bylo przekazanie ukradzionego kolegom .
Ale jakas fundacja ktoar upamietnia Solidarnosc - ofiary Stanu Wojennego ... Wtedy zwrocicie co nie wasze i zrzuciecie ciezar z sumien ...
Żydzi i luteranie przeciwni likwidacji Funduszu Kościelnego
Pośpieszna likwidacja Funduszu Kościelnego będzie utrudnieniem dla związków wyznaniowych - uważa przewodniczący gmin żydowskich Piotr Kadlcik. Zdaniem wiceprzewodniczącego konsystorza Kościoła luterańskiego Adama Pastuchy likwidacja Funduszu musi być zrekompensowana.
Przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce Piotr Kadlcik powiedział PAP, że w przypadku gmin żydowskich w Polsce Fundusz Kościelny dotyczy kilkudziesięciu osób.
- Jednakże ideą przyświecającą jego powstawaniu było administrowanie przez państwo dobrami skonfiskowanymi Kościołom, związkom wyznaniowym czy gminom żydowskim. Jestem zdania, że bez pełnego uregulowania kwestii zwrotu mienia związków wyznaniowych nie powinno się rozważać kolejnego utrudnienia ich funkcjonowania. Pospieszna likwidacja Funduszu z pewnością takim utrudnieniem będzie - podkreślił Kadlcik.
Wiceprzewodniczący Konsystorza Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce Adam Pastucha poinformował PAP, że w naszym kraju jest około 160 duchownych luterańskich. Dodał, że ci którzy nie są zatrudnieni na etacie, np. jako kapelani czy nauczyciele religii, są ubezpieczani ze środków Funduszu Kościelnego. Luteranie otrzymywali także pieniądze z Funduszu na renowację zabytków oraz na różne inicjatywy.
Pastucha przyznał, że luteranie rozmawiali z ministrem administracji i cyfryzacji Michałem Bonim na temat Funduszu Kościelnego. - Jesteśmy zainteresowani modyfikacją czy też zmianą tego systemu wspomagania Kościoła, ale oczekujemy na propozycje rządowe. To rząd wychodzi z pomysłem likwidacji Funduszu Kościelnego, w związku z tym strata tej pomocy dla Kościoła powinna być zrekompensowana - podkreślił.
- Nie mamy wielkich oczekiwań, gdyż jesteśmy małym Kościołem. Mamy świadomość tego, że problem ten w głównej mierze dotyczy Kościoła katolickiego. Natomiast niewielka liczba duchownych naszego Kościoła nie stanowi wielkiego problemu dla rządu. Tym niemniej mamy takie same oczekiwania, co Kościół katolicki i chcemy być na równi traktowani - powiedział Pastucha. Według wiceprzewodniczącego Konsystorza likwidacja Funduszu Kościelnego byłaby dużym obciążeniem dla luteran.
Minister cyfryzacji i administracji Michał Boni zapowiedział, że rząd dąży do tego, by Kościoły samodzielnie płaciły składki ubezpieczeniowe za duchownych. W poniedziałek zapowiedział, że projekt w sprawie Funduszu Kościelnego zostanie zaprezentowany 15 marca podczas obrad Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, a dzień później odbędzie się spotkanie z przedstawicielami innych Kościołów i związków wyznaniowych.
Szef MAC dodał, że chodzi o "usamodzielnienie płacenia składek": emerytalnej, rentowej i zdrowotnej. Boni zapowiedział w Radiu Zet, że jest gotów do dyskusji na temat innych funkcji Funduszu Kościelnego, który - jak podkreślił - aktualnie służy tylko opłacaniu składek duchownych.
Zmiany w funkcjonowaniu Funduszu Kościelnego, z którego m.in. finansowane są emerytury duchownych, zapowiedział w swoim expose premier Donald Tusk. Jak mówił, potrzebna jest dyskusja nad emerytalnym zabezpieczeniem duchownych, którzy powinni być objęci powszechnym systemem ubezpieczeń społecznych.
Episkopat Polski uważa, że zmiany dotyczące Funduszu Kościelnego powinny być poprzedzone dwustronną umową. Zaznacza też, że Fundusz powinien zostać przekształcony, ale nie zlikwidowany. Według Episkopatu Fundusz powinien funkcjonować w bardziej współczesnej formie. - Otwarte są kwestie konkretnych rozwiązań, np. objęcie większym nadzorem działalności Funduszu czy też propozycja dobrowolnego odpisu podatkowego wiernych. To są tematy do dyskusji i konsultacji - podkreślił w rozmowie z PAP sekretarz Episkopatu Polski bp Wojciech Polak.
Fundusz Kościelny powstał w 1950 r. jako rekompensata za przejęcie przez państwo dóbr kościelnych na rzecz Skarbu Państwa, które po 1999 r. uznano za bezprawne. Do Funduszu miały wpływać dochody uzyskiwane z przejętego przez państwo majątku kościelnego, a następnie miał on być dzielony między kościoły proporcjonalnie do zabranych nieruchomości. Nigdy tak się nie stało, fundusz jest zasilany z budżetu państwa. Zdaniem ekspertów, przekazywane kwoty są kilkakrotnie niższe od tych, jakie można by uzyskać z użytkowania zabranej ziemi.
Z Funduszu Kościelnego pokrywane są ubezpieczenia duchownych, którzy nie mają umów o pracę, m.in. misjonarzy i zakonników zakonów kontemplacyjnych. Fundusz finansuje też działalność charytatywną, oświatowo-wychowawczą, remonty i konserwacje zabytków sakralnych oraz utrzymanie wydziałów teologicznych na wyższych uczelniach. Działa na rzecz wszystkich Kościołów i związków wyznaniowych. W 2011 r. na Fundusz Kościelny rząd przekazał 89 mln zł. (PAP)
Paweł Rozwód, Stanisław Karnacewicz
>>>
Wor zagwozdak . Tak sie rozpedzili w wojnie z kosciolem ze żydzi zparotestowali . I teraz to antysemityzm !
Czechy: parlament zatwierdził zwrot mienia kościelnego
Izba Poselska czeskiego parlamentu zatwierdziła w sobotę po wielogodzinnej, burzliwej debacie rządową propozycję restytucji mienia kościelnego oraz majątku gmin żydowskich o wartości 5,5 mld euro. W 2030 r. państwo przestanie finansować działalność Kościołów. Za wnioskiem rządu głosowało krótko po północy 93 deputowanych centroprawicowej koalicji. Przeciw było 89 posłów.
21 lat po upadku komunizmu czeskie państwo zwróci Kościołom i gminom żydowskim zagrabiony i znacjonalizowany majątek szacowany na 3 mld euro oraz wypłaci odszkodowania w wysokości 2,5 mld euro.
Chodzi o 2,5 tysiąca budynków, 175 tysięcy hektarów lasów i 25 tysięcy hektarów ziemi. W przeważającej większości są to dobra Kościoła katolickiego. Państwo zwróci Kościołom 56 procent majątku a przez następne 30 lat będzie płacić odszkodowanie za obiekty, których nie da się odzyskać.
Podczas nocnej debaty przeszedł wniosek parlamentarnej komisji ustawodawczej, że "kościoły muszą przedstawić w czasie przejmowania majątku wiarygodne dokumenty, iż był on ich własnością".
W ciągu trzech pierwszych lat począwszy od roku 2013 państwo będzie wypłacało Kościołom 57,8 mln euro rocznie. Od roku 2016 wspomniana kwota będzie obniżana corocznie o 5 procent. Jednocześnie od roku 2013 państwo będzie obniżać stopniowo pensje osobom duchownym i pracownikom instytucji diecezjalnych aż do wycofania się z finansowania działalności Kościołów w roku 2030. Na obecne wynagrodzenie księży przeznacza się z budżetu państwa około 1,5 mld koron.
Rząd premiera Petra Neczasa zawarł porozumienie z Kościołami po 20 latach skomplikowanych negocjacji twierdząc, że chce naprawić w ten sposób krzywdy wyrządzone im przez totalitarny reżim.
Ma to być zarazem największa restytucja w Czechach od czasu zwrotu majątku małych firm, domów i sklepów na początku lat 90-tych. Restytucja zakończy również proces oddzielenia Kościołów od państwa.
Sprawa restytucji budzi jednak spore kontrowersje. Podczas burzliwej, wielogodzinnej debaty lewicowa opozycja argumentowała, że państwa nie stać na tak "szczodry gest", ponieważ budżet znajduje się w trudnej sytuacji. Bohuslav Sobotka, przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CSSD), przypomniał, że – z badań opinii publicznej wynika, iż „80 procent Czechów nie popiera restytucji”.
Deputowani centroprawicowej koalicji przeforsowali wniosek rządu dopiero za piątym razem po wielu miesiącach debaty blokowanej przez lewicową opozycję.
Decyzję Izby Poselskiej może jeszcze odrzucić Senat, w którym przewagę mają deputowani lewicy.
>>>>
I slusznie . Panstwo ktore opiera sie na zlodziejstwie zasluguje na szybki upadek . Problemem moze byc tylko zapis ze Kościół ma ,,przedstawic wiarygodny dokument''... Juz samo przedstawaianie dokumentu ze Kościół jest wlascicielem kosciolow jest smieszne ale rozumiem ze moze tez chodzic o szkoly itp.
A skad Kościół ma mioec taki dokument ? Komuan wszystko zagrabila a ksieza siedzieli w karacerach . W tej sytuacji nie mieli kieszeni wypchanych dokumentami . Zatem archiwa i inne instytucje powinny umozliwic poszukiwanie dokumentow . Zreszta skoro wszyscy przed wojna wiedzieli ze te szkole prowadza Salezjanie to jakie jeszcze dokumenty trzeba ?
Istnieje oczywista trudnosc ze parlament uchwala cos w czym nie ma kompetencji . Parlament nie prawa decydowac o prawach przyrodzonych czlowieka . Czyli ze mozna mu zabrac majetek zycie zdrowie ...
parlament nie moze wszystkiego wbrew wyobrazeniom ...
Podobnie jesli ma zwracac . Co anjwyzej moze uchwalic procesdury zwrotu bo sam zwrot zagrabionego mienia jest NATURALNYM PRAWEM CZLOWIEKA ...
Czechy: Izba Poselska zatwierdziła restytucje mienia kościelnego
Czeska Izba Poselska (niższa izba parlamentarna) odrzuciła weto Senatu i ponownie zatwierdziła rządową propozycję zwrotu mienia kościelnego o wartości 5,5 mld euro.
Za wnioskiem rządu w liczącej 200 foteli izbie głosowało 102 deputowanych centroprawicowej koalicji. Na znak protestu posłowie lewicowej opozycji podczas głosowania opuścili salę obrad.
Izba Poselska zatwierdziła po raz pierwszy ustawę 14 lipca. Senat, w którym przewagę mają deputowani lewicy, zawetował ustawę 8 sierpnia. Aby odrzucić senackie weto rząd potrzebował 101 głosów z 200-osobowej Izbie. Centroprawicowej koalicji, która dysponuje jedynie 99 głosami, pomogli posłowie niezależni.
21 lat po upadku komunizmu czeskie państwo zwróci kościołom i gminom żydowskim zagrabiony i znacjonalizowany przez komunistów majątek, szacowany na 3 mld euro, oraz wypłaci odszkodowania w wysokości 2,5 mld euro. Chodzi o 2,5 tysiąca budynków, 175 tysięcy hektarów lasów i 25 tysięcy hektarów ziemi.
W przeważającej większości są to dobra kościoła katolickiego. Państwo zwróci kościołom 56% majątku a przez następne 30 lat będzie wypłacać odszkodowanie za majątek, którego nie da się odzyskać.
Kościoły muszą przedstawić podczas przejmowania majątku wiarygodne dokumenty, iż był ich własnością. W przypadku sprzedaży majątku kościoły muszą zapłacić podatek.
W ciągu trzech pierwszych lat począwszy od roku 2013 państwo będzie wypłacało Kościołom 57,8 mln euro rocznie. Od roku 2016 wspomniana kwota będzie obniżana corocznie o 5%. Jednocześnie od roku 2013 państwo będzie obniżać stopniowo pensje osobom duchownym i pracownikom instytucji diecezjalnych aż do wycofania się z finansowania kościoła w roku 2030. Na obecne wynagrodzenie księży przeznacza się z budżetu państwa około 1,5 mld koron.
Rząd premiera Petra Neczasa zawarł porozumienie z Kościołami po 20 latach skomplikowanych negocjacji twierdząc, że chce naprawić w ten sposób krzywdy reżimu totalitarnego. Ma to być zarazem największa restytucja w Czechach od czasu zwrotu majątku małych firm, domów i sklepów na początku lat 90-tych.
Sprawa restytucji budzi jednak kontrowersje. Podczas parlamentarnej debaty lewicowa opozycja argumentowała, że państwa nie stać na tak "szczodry gest", ponieważ budżet znajduje się w trudnej sytuacji. Bohuslav Sobotka, przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej (CzSSD) przypomniał, że - według sondaży opinii publicznej - "80% Czechów nie popiera restytucji".
Lewica starała się za wszelką cenę nie dopuścić do zatwierdzenia ustawy. Aby zapobiec blokowaniu Izby Poselskiej długimi wystąpieniami posłów opozycji, deputowani centroprawicowej koalicji postanowili prowadzić dyskusję non-stop, również w nocy, do końcowego głosowania, ograniczając wystąpienia posłów do 10 minut. Szefowie opozycyjnych klubów, których nie dotyczyło czasowe ograniczenie wystąpień, usiłowali i tak przeciągać debatę czytając z trybuny historię Czech, konfliktów religijnych od czasów średniowiecza a nawet fragmenty Biblii.
Vojtiech Filip, szef Komunistycznej Partii Czech i Moraw (KSCzM), zarzucił prawicy, że "dzięki zatwierdzeniu restytucji zapewni sobie odpuszczenie grzechów korupcyjnych i politycznych". W końcu, przed ostatecznym głosowaniem już po północy deputowani opozycji zaczęli opuszczać salę posiedzeń.
Ustawę musi jeszcze podpisać prezydent Vaclav Klaus, który zgłaszał w stosunku do niej publiczne zastrzeżenia. Prezydent obawiał się, że ustawa może podważyć dekrety prezydenta Benesza, które po II wojnie światowej doprowadziły do wywłaszczenia Niemców sudeckich na podstawie zasady odpowiedzialności zbiorowej.
....
Brawo ! Wreszcie . Bòg im wynagrodzi stokrotnie mimo ze kradzione trzeba zwrocic .
Kościelny raport: od ponad pół wieku państwo nie przestrzega prawa
31 procent dóbr, które zostały zabrane Kościołowi na terenach obecnej Rzeczpospolitej, nadal pozostaje w rękach państwa - wynika z raportu, który na zlecenie Episkopatu Polski przygotował ksiądz profesor Dariusz Walencik. Raport zostanie przedstawiony dziś w Warszawie.
- W tym dokumencie Kościół udowadnia też, że od 63 lat państwo nie stosuje się do prawa, które samo stworzyło. Chodzi o przekazywanie dochodów z zagarniętych dóbr - mówi Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Na podstawie "Ustawy o dobrach martwej ręki" z 1950 roku ówczesne władze stworzyły Fundusz Kościelny. Na ten cel miały wpływać dochody z zagarniętych kościelnych majątków. Tymczasem, jak pokazano w raporcie, Fundusz służył tak naprawdę do walki z Kościołem.
- W raporcie napisano, że pochodzące z niego pieniądze wykorzystywano na rozbijanie Kościoła, opłacanie donosów i utrzymanie całego aparatu, który nad tym czuwał - zwraca uwagę Przeciszewski.
Ponadto na Fundusz nie wpłacano tyle, ile - w myśl ówczesnego prawa - Kościołowi się należało. - Wcześniej nikt nie wyliczył, ile z zabranych bezprawnie dóbr państwo dostawało - dodaje Przeciszewski i zauważa, że było decyzją polityczną, ile tych pieniędzy otrzymał Kościół.
W wolnej Polsce także nie stosowano "Ustawy o dobrach martwej ręki" i znów chodziło o decyzje polityczne - uważa prezes KAI.
Oprócz raportu Kościelnego swoje wyliczenia w tej sprawie ma przedstawić rząd. Wszystko w ramach prac nad zastąpieniem Funduszu Kościelnego dobrowolnym odpisem podatkowym. Ustalono, że odpis będzie wynosił 0,5 procent.
...
To oczywiste . Komuchy grabily wedle uznania nie jakiejs ustawy .
Ks. prof. Krukowski: Fundusz Kościelny nie jest "z łaski" państwa
Fundusz Kościelny nie jest "z łaski" państwa, jak błędnie sugerują media laickie, ale jest to wymóg sprawiedliwości - uważa ks. prof. Józef Krukowski. W wywiadzie dla KAI obchodzący 50-lecie pracy naukowej wybitny znawca prawa wyznaniowego przypomina też o konstytucyjnym prawie do wolności religijnej w życiu prywatnym i publicznym, o czym nie pamiętają przeciwnicy wieszania symboli religijnych w Sejmie, nauczania religii w szkole i prawa do klauzuli sumienia.
KAI: Po 50 latach pracy naukowej Ksiądz Profesor wie już wszystko o stosunkach państwo-Kościół?
Ks. prof. Józef Krukowski: Na pewno wszystkiego nie wiem, ale ciągle się dokształcam.
Nie od zawsze jednak Ksiądz Profesor zajmował się tą tematyką. Mało brakowało, aby pozostał przy kościelnym prawie małżeńskim, swojej pierwszej specjalności naukowej.
Prawdą jest, że zostałem prawnikiem z woli biskupa lubelskiego Piotra Kałwy. Wezwał mnie do siebie z parafii, w której pracowałem od czasu święceń kapłańskich, i powiedział: "Pójdziesz na studia prawnicze". Jakkolwiek chciałem zmienić kierunek studiów, to dostosowałem się do życzenia biskupa. Wyspecjalizowałem się w prawie kanonicznym, głównie małżeńskim, gdyż zgodnie z wolą biskupa miałem się przygotować do pracy w sądzie biskupim.
Po doktoracie rozszerzyłem specjalizację. Przyczynił się do tego prof. Zdzisław Papierkowski, ostatni dziekan Wydziału Prawa i Nauk Społeczno-Ekonomicznych na KUL, zamkniętego przez władze komunistyczne na początku lat 50. Przed przejściem na emeryturę zwrócił się do mnie, abym przejął po nim wykłady ze wstępu do teorii państwa i prawa. Z tym, że na uczelniach państwowych była to teoria marksistowska, zaś na KUL marksizm był tylko jednym z kierunków tej teorii. Przystałem na jego propozycję i w ten sposób poszerzyłem pole swoich zainteresowań naukowych.
Drugą osobą, która odegrała tu znaczącą rolę, był Prymas Stefan Wyszyński...
Istotnie, w latach 70. Ksiądz prymas Wyszyński polecił mi się zająć stosunkami Kościół-państwo w świetle nauki Soboru Watykańskiego II. Sam był w tej kwestii pokorny. Mówił: "Niech ksiądz i mnie koryguje, bo jestem wykształcony na przedsoborowym kościelnym prawie publicznym. Mówią o mnie, że jestem konserwatystą. Nie wiem, czy moje nauczanie jest zgodne z nauką Soboru". Faktycznie, większość polskich biskupów, nie tylko Ksiądz Prymas, byli przywiązani do przedsoborowego modelu relacji państwo-Kościół, według którego państwo, w którym większość obywateli należy do Kościoła katolickiego, powinno być katolickie. Wszakże – zgodnie z nauką Soboru – należało z modelu państwa wyznaniowego zrezygnować. W wyniku dyskusji, jakie przeprowadziłem z Księdzem Prymasem, doszliśmy do wniosku, że państwo polskie, mimo że większość społeczeństwa polskiego należy do Kościoła, może być świeckie, ale powinno zagwarantować i respektować wolność sumienia i religii należną każdemu człowiekowi, i Kościołowi katolickiemu na równi z innymi wspólnotami religijnymi, a jednocześnie winno szanować chrześcijańskie dziedzictwo duchowe tysiącletniego Narodu polskiego.
Co było pierwszym zadaniem Księdza Profesora?
Ksiądz Prymas postawił przede mną kilka zadań. Pierwszym z nich był udział w pracach Komisji Prawnej Episkopatu Polski, która pod przewodnictwem abpa Bronisława Dąbrowskiego przygotowywała projekt konwencji między Stolicą Apostolską a Polską. Na początku lat 70. władze komunistyczne w Polsce nawiązały bowiem prowizoryczne stosunki dyplomatyczne ze Stolicą Apostolską. Powołane zostały zespoły robocze, Stolicy Apostolskiej i Rządu, których zadaniem było przygotowanie projektu konwencji, mającej na celu normalizację sytuacji prawnej Kościoła katolickiego w Polsce. Po zerwaniu Konkordatu przez władze komunistyczne Kościół w Polsce znalazł się w gorszej sytuacji niżeli inne Kościoły, których funkcjonowanie regulowały ustawy z okresu międzywojennego. Zgodnie z Konstytucją lipcową władze te były zobowiązane do normalizacji sytuacji Kościoła katolickiego na drodze ustawowej. W rzeczywistości stanowiły tylko fragmentaryczne ustawy, ograniczające możliwość realizacji przez Kościół swojej misji w Polsce, co więcej – większość spraw była regulowana za pomocą niepublikowanych aktów administracyjnych, o których władze kościelne dowiadywały się po rezultatach wprowadzenia w życie. Była to podstępna metoda działania zapożyczona z Moskwy.
W rzeczywistości projekt zawarcia Konwencji ze Stolicą Apostolską był fałszywym krokiem mającym na celu wprowadzenie w błąd opinii publicznej krajowej i międzynarodowej. Władze komunistyczne udawały, że chcą zawrzeć umowę, a w rzeczywistości było to niemożliwe z powodu założeń ideologicznych i zależności od Moskwy. Strona kościelna natomiast traktowała sprawę poważnie. Prymas Wyszyński postulował poszanowanie osobowości publiczno-prawnej Kościoła w Polsce, jako całości, oraz osobowości cywilnoprawnej kościelnych jednostek organizacyjnych – parafii, diecezji, zakonów, domów zakonnych itd. Najtrudniejsza była sytuacja Kościoła na Ziemiach Odzyskanych, gdzie władze państwowe traktowały nieruchomości kościelne jako swoją własność. Władze komunistyczne negowały uznanie osobowości prawnej Kościoła, jak i jego jednostek organizacyjnych.
Co było przedmiotem wzajemnych negocjacji?
Strona kościelna uważała, że należy uznać osobowość publiczno-prawną Kościoła, choćby ze względu na jego historyczny i współczesny wkład w dobro wspólne całego społeczeństwa. Władze komunistyczne odpowiadały, że obecny system prawa nie zna takiego pojęcia; że w PRL zostało ono usunięte. Na to prymas Wyszyński stwierdził: "Skoro zostało usunięte, to należy je przywrócić". Ale oni z tym przywróceniem nie spieszyli się.
Drugim istotnym przedmiotem postulatów strony kościelnej było poszanowanie przez państwo wolności religijnej w wymiarze indywidualnym w życiu prywatnym i publicznym. Strona kościelna postulowała wpisanie gwarancji tej wolności jako prawa należnego każdemu człowiekowi, niezależnie od jego przynależności partyjnej, narodowościowej czy wyznaniowej. Realizacja tych postulatów przez władze komunistyczne okazała się niemożliwa. W praktyce katolicy, którzy otwarcie wyznawali swoje przekonania religijne, byli traktowani jak obywatele gorszej kategorii, niezdatni do zajmowania stanowisk publicznych. Sytuacja ta zmieniła się dopiero w 1989 roku.
Najpierw doszło do uchwalenia tzw. ustaw majowych - głównie ustawy o stosunku Państwa do Kościoła Katolickiego oraz ustawy o gwarancjach wolności sumienia i wyznania...
...oraz trzeciej – o ubezpieczeniu społecznym duchownych, nie tylko Kościoła katolickiego, ale wszystkich Kościołów i wyznań. Duchowni w Polsce Ludowej traktowani byli bowiem jako obywatele najgorszej kategorii, pozbawieni ubezpieczeń społecznych.
Jakie dziś jest znaczenie tych trzech ustaw?
Był to pierwszy krok w kierunku normalizacji sytuacji prawnej Kościoła w Polsce po drugiej wojnie światowej. Ustawy te nie były do końca dojrzałe. Brak im było należytego uzasadnienia aksjologicznego. Były one wynegocjowane jeszcze z władzami komunistycznymi, które znajdowały się już na łożu śmierci.
Dlaczego władze komunistyczne w ogóle zgodziły się na uchwalenie tych ustaw?
Przede wszystkim była to konieczność poszanowania wielkiego autorytetu Kościoła w społeczeństwie polskim, który pod przewodnictwem Prymasa Tysiąclecia, a następnie również papieża Jana Pawła II, zastępował Narodowi suwerenną władzę, przynajmniej w dziedzinie kultury. Najpierw pełnił on rolę krytyczną, a następnie – już za czasów Prymasa Glempa – także funkcję mediacyjną w konfrontacji między opozycją solidarnościową i władzą komunistyczną. W okresie stanu wojennego Kościół był azylem dla ludzi opozycji demokratycznej, niezależnie od ich przekonań religijnych czy światopoglądowych. Stanowił zatem siłę społeczną, z którą musieli się liczyć także politycy, którzy chcieli wprowadzić ustrój demokratyczny z inspiracji ideologii liberalnej. Dlatego wkrótce po zawarciu umów Okrągłego Stołu podjęte zostały negocjacje zmierzające do zawarcia konkordatu między Stolicą Apostolską a Polską w celu stabilizacji sytuacji prawnej Kościoła i jego relacji z władzami państwowymi.
Jaka była rola Księdza Profesora w pracach nad Konkordatem i projektem Konstytucji dla III Rzeczypospolitej?
Ojciec Święty Jan Paweł II dążył do tego, aby te zmiany, jakie zostały wprowadzone w Polsce na etapie przemian ustrojowych, zainicjowanych w 1989 r., znalazły wyraz w pełnej stabilizacji stosunków między państwem i Kościołem w formie umowy międzynarodowej. Wówczas wiadomości na temat relacji między państwem i Kościołem, jakie zdobyłem z polecenia Prymasa Wyszyńskiego, okazały się przydatne. Służyłem pomocą Nuncjuszowi Apostolskiemu, ks. abp. Józefowi Kowalczykowi, w pracy nad przygotowaniem projektu Konkordatu i na etapie negocjacji z władzami państwowymi. Następnie, gdy wniosek w sprawie ratyfikacji Konkordatu został zahamowany w Sejmie przez postkomunistów, zostałem upoważniony przez Nuncjusza Apostolskiego i Sekretarza Episkopatu Polski do pełnienia funkcji przedstawiciela Episkopatu w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego oraz członka zespołu konsultorów Komisji Nadzwyczajnej do przygotowania projektu ustawy wyrażającej zgodę Parlamentu na ratyfikację Konkordatu. Udział w pracach tych komisji zajął dużo czasu, ale w końcu udało się uchwalić taką Konstytucję, która otworzyła też drogę do ratyfikacji Konkordatu.
Czy wypracowano wówczas najlepszy z możliwych model stosunków państwo-Kościół?
Moim zdaniem jest to model najlepszy, jaki można było w owym czasie wynegocjować. Sądzę nawet, że jest to model najlepszy w Europie, jakkolwiek wynegocjowanie go napotykało na poważne trudności. Pojawiały się wtedy propozycje o dużej rozbieżności. Projekty dotyczące stosunków państwo-Kościół zgłaszały różne partie, a nawet osoby prywatne. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że ze względu na pozycję społeczną Kościoła katolickiego w Polsce, uregulowania tych stosunków nie można zawrzeć w formule rozdziału Kościoła od państwa, wpisanej do Konstytucji stalinowsko-bierutowskiej z 1952 r. Wyjątek stanowili politycy postkomunistyczni, którzy chcieli tę formułę powtórzyć w Konstytucji demokratycznego państwa prawa. Mieli oni na celu odrzucenie wniosku w sprawie ratyfikacji Konkordatu, do którego art. 1 była wpisana zasada poszanowania autonomii i niezależności Kościoła i państwa każdego w swoim porządku oraz współdziałania między nimi dla dobra człowieka i dobra wspólnego. Dążyli oni do narzucenia Polsce modelu państwa świeckiego w wersji separacji wrogiej, wzorowanej na Konstytucji stalinowskiej, od której się odcinali, bądź na Konstytucji Republiki Francuskiej, która stanowiła, że państwo jest świeckie. Zarówno formuła świeckości państwa, jak i formuła oddzielenia Kościoła i państwa były nie do przyjęcia ze względu na ich wieloznaczność.
Jednocześnie niektórzy politycy, o rodowodzie solidarnościowym, wysunęli postulat, by określić stosunki między państwem a Kościołem podobnie jak w Konstytucji II RP, która stanowiła o Kościele katolickim jako "pierwszym wśród równych". Nie miało to jednak na celu nadanie Polsce charakteru wyznaniowego, ale był to pewien rodzaj uznania za wkład Kościoła w utrzymanie tożsamości narodowej i kulturowej Polaków w okresie rozbiorów. Zająłem jednak krytyczne stanowisko wobec takiego postulatu, przez co naraziłem się niektórym członkom Komisji Konstytucyjnej, którzy nawet usiłowali wnieść na mnie skargę do Episkopatu i do Ojca Świętego. Ale Jan Paweł II powiedział mi: "Tak trzymaj!". Sobór Watykański II zrezygnował przecież z modelu państwa wyznaniowego, w którym katolicy mieliby uprzywilejowaną pozycję w stosunku do pozostałych współobywateli. Wszyscy obywatele – jako nosiciele przyrodzonej godności osoby ludzkiej – są równi. Z tej racji także Kościół katolicki w świecie współczesnym nie potrzebuje przywilejów do realizacji swojej misji, ale winien być traktowany na zasadzie równości z innymi związkami wyznaniowymi, z poszanowaniem zasady sprawiedliwości rozdzielczej w korzystaniu z należnej mu wolności.
Przeciwnicy konkordatu szermują dziś pojęciem "świeckości państwa", choć polski model zakłada raczej bezstronność światopoglądową państwa. Gdzie tkwi różnica?
W celu wyjaśnienia tej kwestii trzeba zwrócić uwagę na wieloznaczność pojęcia świeckości państwa. Należy wyróżnić kilka modeli państwa świeckiego. Model amerykański zakłada tzw. czystą świeckość państwa. Konstytucja USA nie narzuca obywatelom państwa wyznaniowego, ale gwarantuje im swobodę spełniania praktyk religijnych. Ten model pasuje do amerykańskiego społeczeństwa wielokulturowego, w Europie by się nie przyjął.
Tu ukształtował się najpierw model francuski, który od czasów Oświecenia nacechowany jest wrogością wobec religii, a zwłaszcza wobec Kościoła katolickiego z powodu zbytniego powiązania go z monarchią absolutną, co na dobre mu nie wyszło. Słabą stroną tego modelu jest neutralność światopoglądowa państwa, polegająca na zakazie uzewnętrzniania przekonań religijnych w życiu publicznym i eliminacji wartości chrześcijańskich z systemu prawa stanowionego. Wiąże się z tym usuwanie wartości chrześcijańskich nie tylko w sensie czysto religijnym, ale również podstawowych wartości ogólnoludzkich, które mają swój rodowód w dziedzictwie chrześcijańskim. Dziś świeckość francuskiego państwa nie jest już tak radykalna jak na przełomie XIX i XX w., ale istnieje nadal.
Na wzór francuski powstał model państwa świeckiego w Rosji sowieckiej, polegający nie tylko na usunięciu religii z życia publicznego, ale też z sumienia i życia prywatnego jednostki oraz zastąpienia jej ideologią ateistyczną. Ten model usiłowano narzucić w Polsce w okresie dyktatury komunistycznej.
Natomiast w Niemczech ukształtował się model państwa świeckiego na podstawie konstytucji weimarskiej (1919), do której wpisano formułę, że "nie ma Kościoła oficjalnego". Zagwarantowano w niej wolność uzewnętrzniania przekonań religijnych w życiu prywatnym i publicznym, prawo nauczania religii w szkołach publicznych oraz osobowość publiczno-prawną związków wyznaniowych, zakorzenionych w niemieckiej tradycji. Stosunki między państwem a Kościołami regulowane są na drodze dwustronnej umowy. Model ten, z pewnymi modyfikacjami, przyjęto w Hiszpanii, we Włoszech, a także w państwach postkomunistycznych, w szczególności w Polsce.
Polski model relacji państwo-Kościół jest bliski wersji niemieckiej i włoskiej, z przewagą tej drugiej. Jego zasady trzeba było wpisać do konstytucji, tak by z jednej strony zablokować świeckość w wersji sowieckiej i francuskiej, a jednocześnie zrezygnować z modelu katolickiego państwa wyznaniowego. Za przyjęciem takiego modelu przemawiały racje obiektywne: Kościołowi i innym związkom wyznaniowym wystarczy wolność na zasadzie równości, ale nie może ona polega na narzucaniu jednej ideologii wszystkim obywatelom, czy dyskryminacji wiernych Kościoła katolickiego z powodu niepodzielania przez nich ideologii ateistycznej. Takiej wolności trzeba domagać się w warunkach pluralizmu religijnego i światopoglądowego. Jednak niektórzy nie chcą tego zrozumieć.
Czy ateiści i ich organizacje są w Polsce dyskryminowani?
Trzeba obiektywnie stwierdzić, że Konstytucja RP gwarantuje wolność sumienia i religii każdemu, wierzącym i niewierzącym. Z tym, że większość społeczeństwa polskiego przyznaje się do przynależności do Kościoła katolickiego lub innych związków wyznaniowych. Jakkolwiek ateiści w Polsce stanowią mniejszość, to nikt nie zabrania im zakładania własnych organizacji. Jednakże organizacje te usiłują narzucić innym swój światopogląd przez ograniczanie wolności religijnej ludzi wierzących. I to się nazywa dyskryminacją ateistów.
Polskie społeczeństwo jest tak ukształtowane pod względem duchowym i kulturowym, że ateizm na dłuższą metę się nie przyjmie. Jakkolwiek wyjątki były, są i będą. Ateiści w Polsce mają nie tylko swoje organizacje, ale dostęp do urzędów publicznych, wybierani są do parlamentu. Mieliśmy nawet prezydenta-ateistę i nikt go z tego powodu gorzej nie traktował. Natomiast ateiści chcieliby, aby prezydent, jeżeli jest człowiekiem wierzącym, nie uczestniczył w sprawowaniu kultu w święta narodowe. Takie poglądy głosili w okresie, gdy prezydentem był Lech Wałęsa, natomiast zrezygnowali z tego, gdy prezydentem został Bronisław Komorowski. Taka jest ich dziwna logika.
Ateiści w Polsce mają nie tylko swoje organizacje, ale dostęp do urzędów publicznych, wybierani są do parlamentu. Mieliśmy nawet prezydenta-ateistę i nikt go z tego powodu gorzej nie traktował.
Jednym z efektów powrotu do wolności religijnej po latach komunizmu było wprowadzenie religii do szkół. Ale dziś status katechezy jest podważany...
Po pierwsze, był to powrót religii do szkół, z których została usunięta wbrew woli rodziców. Po drugie, nauczanie religii w szkołach jest istotnym osiągnięciem europejskiej kultury prawnej w dziedzinie poszanowania wolności sumienia i religii. Jest to ochrona wolności religijnej rodziców w zakresie wychowania dzieci zgodnie ze swymi przekonaniami w edukacji publicznej. Państwo demokratyczne powinno zapewniać ochronę wolności nie tylko OD przymusu, ale również wolności DO uzewnętrzniania swych przekonań religijnych i światopoglądowych przez każdego w życiu prywatnym i publicznym. Nauczanie religii w szkołach służy właśnie poszanowaniu przez państwo prawa rodziców do wychowania dzieci nie tylko w domu rodzinnym, ale również w szkołach. Obok życia najwyższą wartością, jaką rodzice przekazują swoim dzieciom, są bowiem ich przekonania dotyczące życia religijnego i moralnego. Państwo nie powinno obywatelom w tym zakresie przeszkadzać, ale ich wspomagać. Bo państwo jest dla człowieka, a nie człowiek dla państwa.
Ale religia nie jest przedmiotem maturalnym. Przeciwnicy wytykają państwu finansowanie katechezy, prowadzonej zresztą nie tylko przez Kościół katolicki, ale również inne związki wyznaniowe.
Postulat wprowadzenia w Polsce religii jako przedmiotu maturalnego nie jest czymś odosobnionym. Religia jest przedmiotem maturalnym dla chętnych w innych krajach europejskich, np. w Niemczech. U nas zostało to zablokowane. Natomiast można prowadzić lekcje etyki laickiej na zasadzie równości z religią. Co więcej, wprowadza się nowy przedmiot obligatoryjny, oparty na ateistycznej ideologii gender, która propaguje niebezpieczne dla społeczeństwa związki osób tej samej płci. Jest to zagrożenie dla małżeństwa jako związku osób odmiennej płci opartego na prawie naturalnym i zagwarantowanego w Konstytucji RP. Godne ubolewania jest, że MEN forsuje program wychowania sprzeczny z tradycją i prawem naturalnym. Czas, aby rodzice obudzili się i zaprotestowali przeciwko narzucaniu takiego modelu wychowania dzieci, który jest niezgodny z ich wolą. Sądzę, że na dłuższą metę realizacja tego modelu nie uda się, ale może spowodować duże szkody. Niebezpieczne jest również forsowanie przez Ministerstwo praktyki nauczania tych samych dzieci jednocześnie religii i etyki laickiej. Jest to najprostszy sposób siania zamętu w świadomości dzieci i młodzieży.
Zdaniem Księdza Profesora, Kościół jest gotowy na przekształcenie Funduszu Kościelnego w odpis podatkowy 0,5 proc.?
Przede wszystkim trzeba zdać sobie sprawę, że Fundusz Kościelny nie jest "z łaski" państwa, jak błędnie sugerują media laickie, ale jest to wymóg sprawiedliwości. Jest to rekompensata za dobra zagrabione Kościołowi przez władze komunistyczne w okresie w PRL. Do tego Funduszu miały być odprowadzane dochody z dóbr kościelnych, które zostały upaństwowione. W okresie PRL Fundusz ten był fikcją, a zaczął funkcjonować dopiero w III RP. Rząd premiera Tuska podjął inicjatywę zniesienia Funduszu Kościelnego w zamian za dobrowolne odpisy od podatku dochodowego osób fizycznych w wysokości 0,5%. Tak niski odpis nie może stanowić w żadnym wypadku rekompensaty, nawet gdyby wszyscy podatnicy chcieli z tego odpisu skorzystać. Ponadto trzeba zauważyć, że dochód rolników, którzy stanowią przynajmniej 30% polskiego społeczeństwa, w pewnym sensie jest nieobliczalny. Uważam, że projekt zniesienia Funduszu Kościelnego jest niedojrzały. Może to nastąpić w przyszłości, ale na zasadach znacznie innych od tych, jakie zostały przygotowane przez komisję kierowaną przez ministra Boniego. Zaznaczam, że zmiana ta może nastąpić tylko w drodze umowy międzynarodowej między Stolicą Apostolską a Polską, zgodnie z postanowieniem art. 22 Konkordatu.
Czy prof. Andrzej Rzepliński jako urzędujący prezes Trybunału Konstytucyjnego powinien odbierać papieskie odznaczenie "Pro Ecclesia et Pontifice"?
Faktycznie, prof. Rzepliński otrzymał takie odznaczenie od papieża jako głowy Kościoła katolickiego za działalność w duchu poszanowania podstawowych wartości ludzkich, które mają wymiar uniwersalny. Trzeba zauważyć, że Konstytucja RP w art. 53 gwarantuje każdemu prawo do wolności sumienia i religii w życiu prywatnym i publicznym, jako prawo wynikające z przyrodzonej godności osoby ludzkiej. Prof. Rzepliński jest również podmiotem tego prawa, niezależnie od tego, jaką pełni funkcję w systemie organów władzy RP. Spełniając taką funkcję, nie przestaje bowiem być człowiekiem, któremu się te prawa należą. Jest on bowiem w pierwszej kolejności człowiekiem, a dopiero potem piastunem organu władzy. Jeżeli za swoją działalność na rzecz poszanowania uniwersalnych wartości ludzkich otrzymał taką nagrodę, na którą zasługuje zdaniem najwyższego organu władzy Kościoła katolickiego, który cieszy się podmiotowością publicznoprawną w stosunkach międzynarodowych, to dlaczego miałby takiego odznaczenia nie przyjąć?
Krytycy prof. Rzeplińskiego uważają, że on, a nawet cały skład Trybunału, będzie teraz stronniczy w swoich orzeczeniach...
Stronniczy? A dlaczego?
Dlatego, że przyznał się, że jest katolikiem...
Krytycy prof. Rzeplińskiego postulują dyskryminację katolików w życiu publicznym. Taka dyskryminacja jest przestępstwem zabronionym w art. 194 kodeksu karnego. Zdaniem polskich ateistów członkiem Trybunału Konstytucyjnego, a zwłaszcza jego prezesem, nie może być katolik, który uzewnętrznia swoje przekonania religijne i światopoglądowe w życiu publicznym. Oznacza ta, że pełniąc taką funkcję, funkcjonariusz państwowy przestaje być człowiekiem, ale jest tylko śrubką w jakiejś maszynie. Tego rodzaju postulaty nie świadczą dobrze o polskich ateistach. Nawet Francuzi, którzy są zwolennikami świeckości państwa, nazywają taki ateizm – zoologicznym.
Przepisy o klauzuli sumienia są precyzyjne, czy wymagają nowelizacji? Do Trybunału Konstytucyjnego trafił wniosek Naczelnej Rady Lekarskiej w tej sprawie, będzie rozpatrywany m.in. w świetle prawa do odmowy wykonania aborcji i prawa do niesprzedawania środków wczesnoporonnych.
Przede wszystkim trzeba stwierdzić, że podstawę do klauzuli sumienia w systemie prawa polskiego stanowi art. 53 Konstytucji, który gwarantuje każdemu wolność sumienia i religii w życiu prywatnym i publicznym, nie wykluczając lekarza. Lekarz nie może być wykluczony z korzystania z tego prawa przez ustawodawcę państwowego. Wolność sumienia nie jest bowiem prawem nadanym człowiekowi przez państwo, ale wynika z przyrodzonej godności osoby ludzkiej. Następnie trzeba uwzględnić, że chodzi tu o ochronę podstawowego prawa człowieka do życia, które należy się każdemu człowiekowi od momentu poczęcia w organizmie matki. Klauzula sumienia w ustawodawstwie polskim sformułowana jest w sposób wadliwy. Z jednej strony bowiem zapewnia lekarzowi prawo do odmowy wykonania aborcji, zgodnie z nakazem jego sumienia, a z drugiej strony zmusza do znalezienia zastępcy, który dokona tego, czego zabrania mu sumienie. Lekarza traktuje się zatem jak automat, a nie jak człowieka. Dlatego uważam, że prof. Bogdan Chazan został bezpodstawnie pozbawiony stanowiska dyrektora szpitala za niedokonanie aborcji zgodnie z nakazem jego sumienia. Sądzę, że decyzja administracyjna w tej sprawie powinna być przedmiotem skargi sądowej, włącznie do Trybunału Konstytucyjnego z tytułu niezgodności z Konstytucją.
Symbole religijne można wieszać w miejscach publicznych?
Oczywiście, że tak. Przeciwnicy wieszania krzyża w Sejmie czy w szkołach mijają się z drugą częścią art. 25 ust. 2 Konstytucji, który stanowi, że organy władzy publicznej zapewniają każdemu prawo do uzewnętrzniania swoich przekonań religijnych w życiu publicznym. Jeśli chrześcijańskim symbolem religijnym jest krzyż, to poprzez ten symbol chrześcijanie mają prawo do uzewnętrzniania swoich przekonań tam, gdzie się znajdują. Nie oznacza to, że niechrześcijanie nie mogą zawieszać swoich symboli religijnych, np. ateiści mogliby zawieszać sierp i młot, które do niedawna były symbolem skompromitowanego państwa ateistycznego.
Jeśli chrześcijańskim symbolem religijnym jest krzyż, to poprzez ten symbol chrześcijanie mają prawo do uzewnętrzniania swoich przekonań tam, gdzie się znajdują. Nie oznacza to, że niechrześcijanie nie mogą zawieszać swoich symboli religijnych
Jeśli zatem funkcjonariusze policji – była taka sprawa w Radomiu – chcą, by w komisariacie na ścianie wisiał krzyż...
...to mają prawo się tego domagać, a władze powinny to respektować. Tak samo w Sejmie i Senacie, szkole czy w jakimkolwiek urzędzie, gdzie pracują chrześcijanie wierzący i praktykujący. Dobrze się stało, że Sąd Najwyższy zajął takie stanowisko w tej sprawie. O takie sformułowanie tego prawa w art. 25 ust. 2 walczyłem w Sejmie kilka lat. Domagałem się wówczas, aby formułę o bezstronności organów publicznych wobec przekonań religijnych uzupełnić formułą zobowiązującą organy państwowe do poszanowania uzewnętrzniania tych przekonań w życiu publicznym. Tak samo decyzja władz szkolnych, która by zabraniała odmawiania modlitwy przez dzieci na początku lekcji, zgodnie z wolą rodziców, na żądanie tylko jednego ateisty, byłaby naruszeniem art. 25 ust. 2 Konstytucji RP.
Władze kościelne mogą zabierać głos w sprawach publicznych, np. przed wyborami prezydenta RP, czy jest to zabronione jako mieszanie się do polityki?
Hierarchia kościelna w Polsce, jak w każdym kraju, ma prawo do nauczania ludzi nie tylko prawd wiary, ale również zasad moralności chrześcijańskiej ogólnoludzkiej. Może pełnić także funkcję krytyczną wobec decyzji różnych organów władzy z punktu widzenia poszanowania praw człowieka, praw rodziny i praw Narodu. Kościół nigdy z tego nie zrezygnuje, bo to należy do jego istotnej misji, powierzonej mu przez Chrystusa. Komuniści zarzucali Kościołowi, że miesza się do polityki, teraz to samo czynią skrajni liberałowie. Z jednej strony – głoszą oni poszanowanie podstawowych wartości, jak godność osoby ludzkiej i potrzebę poszanowania wynikających z niej praw człowieka, a z drugiej strony – uważają, że o tym, co się należy człowiekowi decyduje wola nawet nie większości, ale jakiejś lepszej mniejszości. Jest to fałszowanie demokracji oraz pojęcia wolności sumienia i religii w życiu publicznym.
Czy wejście Polski do Unii Europejskiej spowodowało ograniczenie Kościoła w pełnieniu swojej misji?
Należy stwierdzić, że w pierwszej fazie integracja państw Europy Zachodniej w oparciu o wspólne prawo stanowione, zmierzała do narzucenia wszystkim państwom członkowskim jednego modelu relacji państwo-Kościół w wersji separacji francuskiej, nacechowanej wrogością, zwłaszcza wobec wartości chrześcijańskich. Jednak w wyniku długich kontrowersji, do Traktatu Lizbońskiego, który jest namiastką traktatu konstytucyjnego dla Europy, zamieszczone zostały zasady zapewniające poszanowanie przez organy Unii Europejskiej autonomii, a nawet niezależności państw członkowskich w określaniu swego systemu relacji między państwem a Kościołami i organizacjami bezwyznaniowymi. Oryginalnym elementem tych zasad jest zrównanie z Kościołami organizacji bezwyznaniowych, czyli ateistycznych, w tych państwach, w których przewidują to ustawy krajowe. Takie zasady są zawarte w takich państwach, jak Holandia i Niemcy. Natomiast w Polsce Konstytucja i ustawodawstwo wprost nie przewidują takiego zrównania. Nasuwa się więc pytanie, czy w Polsce takie organizacje są dyskryminowane. W odpowiedzi należy stwierdzić, że w Polsce istnieje swoboda zakładania organizacji ateistycznych, a nawet mogą one korzystać z przywileju organizacji pożytku publicznego na równi z jednostkami organizacyjnymi Kościoła katolickiego i innych związków wyznaniowych.
***
Ks. prof. Józef Krukowski (ur. 1936), wybitny ekspert prawa konkordatowego i wyznaniowego, wieloletni wykładowca KUL i UKSW oraz innych uczelni w kraju i zagranicą, obchodzi s tym roku 50-lecie pracy naukowej. Absolwent Wydziału Prawa Kanonicznego KUL, od 1978 r. profesor nadzwyczajny, a od 1985 r. profesor zwyczajny. W latach 1978-1987 był dziekanem Wydziału Prawa Kanonicznego KUL.
Działalność dydaktyczną prowadzi na kilku uczelniach: Katolickim Uniwersytecie Lubelskim (od 1964 r.), Akademii Teologii Katolickiej (1993-1999) i Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (od 1999 r.). W latach 1993-2003 prowadził wykłady na Uniwersytecie w Preszowie na Słowacji. W charakterze "visiting professor" gościnnie wykładał na kilku uniwersytetach amerykańskich i kanadyjskich. W 2003 r. wykładał także gościnnie w Akademii Teologicznej w Iwano-Frankowsku na Ukrainie.
Dzięki swym publikacjom nt. relacji Kościół-państwo ks. prof. Krukowski zdobył wysoki autorytet w kraju i za granicą. Uczestniczył w wielu międzynarodowych i krajowych konferencjach naukowych, przewodniczył sesjom w kilkunastu krajach na całym świecie. Od 2003 r. jest członkiem Polskiej Akademii Nauk Oddział w Lublinie, założycielem i prezesem Stowarzyszenia Kanonistów Polskich (od 1989 r.), założycielem i przewodniczącym Stowarzyszenia Absolwentów i Przyjaciół Wydziału Prawa KUL (od 2004 r.).
W latach 1975-81 był członkiem Komisji Prawnej Episkopatu Polski przygotowującej projekt Konkordatu między Stolicą Apostolską i Polską, W latach 1993-1997 pełnił funkcję przedstawiciela Episkopatu Polski w Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego oraz eksperta sejmowej Komisji Nadzwyczajnej ds. rozpatrzenia projektu ustawy o ratyfikacji Konkordatu między Stolicą Apostolską i Polską. W latach 1998-2001 był członkiem Doradczego Komitetu Prawnego przy Ministrze Spraw Zagranicznych.
...
Powiedzmy wyraznie bo w mediach ostatnio bylo wylacznie plugawe klamstwo . Fundusz jest rekomoensata za straty Kosciola w wyniku grabiezy komunistycznej . PRZYPOMINAM ZE TYLKO ZA TO CO UKRADLI BEZ PAPIERKA PODKLADKI ! Jesli wydali zbojecki przepis o kradziezy to juz nie przysluguje ! A oni mimo tych papierkow grabili co wpadlo w oko .
Zatemw ogole nie ma mowy o zwrocie kradzionego . Niewielka rekompensata . I tyle . Tak jak by wam oddali za skonfiskowany samochod 1000 zlotych .
Gazeta Współczesna
Wigry: klasztor Kamedułów wymaga remontu
Pokamedulski klasztor, gdzie w 1999 roku nocował Jan Paweł II, zaczyna się rozpadać. Obiekt wymaga remontu, a nikt nie chce przeznaczyć na ten cel odpowiedniej sumy pieniędzy.
W ciągu ostatnich paru lat złożyliśmy ponad 20 dobrze przygotowanych projektów o dofinansowanie niezbędnych remontów - mówi ks. Dariusz Rogiński, proboszcz parafii w Wigrach. - Niestety, większość została odrzucona.
Pokamedulski klasztor jest jednym z najbardziej znanych zabytków w regionie. Cały świat dowiedział się o jego istnieniu, gdy w 1999 r. wypoczywał tu Jan Paweł II. Przygotowano mu specjalny apartament. Nad Wigrami papież spędził prawie dwa dni. I choć z okazji jego pobytu przeprowadzono liczne prace remontowe, ograniczyło się to do malowania ścian. Niedługo po wyjeździe papieża tynki zaczęły odpadać.
Byłym klasztorem od lat 70. ubiegłego wieku zarządzało państwo. Na odbudowę zabytkowego obiektu poszły kwoty liczone w dziesiątkach milionów złotych. Nikt nigdy tego dokładnie nie rozliczył. Zarówno w czasach PRL, jak i później. Efekt jest taki, że były klasztor wciąż nie ma odpowiedniej kanalizacji, przeciekają dachy, wiele do życzenia pozostawia instalacja elektryczna, walą się mury oporowe. Koszt najbardziej niezbędnych prac szacuje się na 15 mln zł.
Już za demokracji państwo parokrotnie chciało pozbyć się problemu i przekazać obiekt właścicielowi, czyli Kościołowi. Ten jednak się wzbraniał. Ostatecznie umowę dzierżawy, która miała obowiązywać jeszcze 12 lat, w 2010 r. wypowiedział ówczesny minister kultury Bogdan Zdrojewski. Klasztor na dobre wrócił do właściciela.
To od tego czasu Kościół nie może otrzymać pieniędzy na remonty. - Utarło się już powiedzenie, że to klątwa Zdrojewskiego - mówi wojewódzki radny PiS Leszek Dec. - Większość projektów składanych przez dyrekcję klasztoru przechodziła bowiem przez ministerstwo kultury.
Dlaczego rządzący mieliby mieć coś przeciwko remontowi zabytkowego obiektu? Bo zanim w 2010 r. doszło do wypowiedzenia umowy, minister Zdrojewski niespodziewanie zaproponował jej przedłużenie o kolejne 50 lat. Twierdził, że wtedy państwo wyremontuje cały obiekt do końca. Na tak długi okres Kościół się jednak nie zgodził.
Jesienią ubiegłego roku prezydent Suwałk, miejscowy starosta i wójt uznali, że roztrząsanie, kto jest winny nie ma specjalnego sensu. Najważniejsze jest to, że "perła Suwalszczyzny", jak określa się wigierski klasztor, odwiedzana co roku przez tysiące turystów z całego kraju, się rozpada. Zaproponowali więc, by pieniądze na remont obiektu zapisać w kontrakcie wojewódzkim. Tak się jednak nie stało. Poprzedni zarząd województwa uznał, że kilkanaście milionów, to za mała kwota jak na wojewódzki kontrakt. I zachęcał Kościół do startowania w konkursach i ubiegania się o pieniądze z Regionalnego Programu Operacyjnego.
- Zdajemy sobie sprawę, jakim ważnym miejscem jest pokamedulski klasztor - mówi Bogdan Dyjuk, członek obecnego zarządu. - Jesteśmy otwarci na rozmowy z Kościołem.
Ks. Rogiński liczy, że może dzięki modlitwom do Jana Pawła II i jego wstawiennictwu niezbędne na remont pieniądze w końcu się znajdą.
...
Wodzicie tutaj jaka jest sytuacja ! PANSTWO NIE TYLKO NIE REMONTUJE ZABYTKOW A JESZCZESTARA SIE WEPCHNAC KOSCIOLOWI ! Chcielibyscie dostac prezent ? Zabytek do utrzymania . Placcie i remontujcie . Jak nie to bedziecie winni zniszczenia . Kosciol ofiary przeznacza na utrzymanie obiektow . Utrzymanie budynku kosciola kosztuje tak samo trzeba i personel utrzymac . Organisci sprzataczki kucharki. Za darmo maja pracowac ? Moze wy sprobujscie mondrale . A Kosciol w Polsce doslownie utrzymujesie z żebrania ! To Kościół UBOGI ! W Niemczech np. z podatku . Stad widac rozmice . W Niemczech potezny finansowo i karlowaty duchowo . W Polsce na odwrot ...
Parafia w Radawnicy nie otrzyma ziemi zabranej po wojnie
akt. 22 maja 2015, 10:10
Parafia w Radawnicy (woj. wielkopolskie) nie dostanie gruntów przejętych po II wojnie światowej przez państwo - orzekł Sąd Apelacyjny w Poznaniu. Sąd stwierdził, że polska parafia nie mogła się domagać zwrotu ziem swojej niemieckiej poprzedniczki.
Sąd oddalił apelację parafii w Radawnicy od wyroku Sądu Okręgowego w Poznaniu z lipca 2014 roku. Parafia domagała się od Skarbu Państwa przywrócenia własności przejętych ziem, przyznania nieruchomości zamiennych - względnie 2 mln zł odszkodowania za przejęte przez państwo grunty.
W lipcu sąd okręgowy oddalił roszczenia parafii uznając, że nie może ona domagać się zwrotu ziem, skoro przed II wojną światową na tym terenie funkcjonowała niemiecka parafia. Radawnica leży na północy Wielkopolski, na tzw. Ziemiach Odzyskanych.
Pełnomocnik parafii mec. Krzysztof Drozdowicz podkreślał w apelacji m.in., że parafia wywodzi swoją historię z okresu przedrozbiorowego; później, jako parafia niemiecka, służyła przede wszystkim mieszkającym na tym terenie Polakom.
Sąd oddalił apelację stwierdzając, że grunty poniemieckiej parafii zostały przejęte na podstawie dekretu z 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Sąd stwierdził, że zgodnie z prawem polski Kościół katolicki nie miał uprawnień do przejęcia majątku po niemieckiej parafii.
- Trafne jest rozstrzygnięcie sądu I instancji oparte na stanowisku, iż nieruchomości, o których tu mowa, były nieruchomościami poniemieckimi i przeszły na własność państwa na podstawie dekretu z 1946 roku. Nie można mówić o sukcesji prawnej w rozumieniu prawa państwowego czy prawa cywilnego między dawną osobą publiczną prawa niemieckiego, jaką była parafia w Radawnicy a nową, utworzoną (po wojnie - przyp. red.) parafią. Objęcie suwerenności przez nowe państwo na danym obszarze skutkuje tym, że upada osobowość wszystkich podmiotów prawa publicznego innego dotychczas funkcjonującego na tym terenie państwa - powiedział uzasadniając wyrok sędzia Bogdan Wysocki.
Sąd podkreślił, że sprawę ostatecznie uregulowało prawo uchwalone z 1961 roku, zgodnie z którym nieruchomości, które przed końcem wojny stanowiły własność niemieckich osób prawnych i dotąd nie przeszły na własność polskich osób prawnych, stanowią własność państwa.
Wyrok jest prawomocny. Pełnomocnik parafii powiedział po ogłoszeniu orzeczenia, że decyzja o ewentualnej skardze zapadnie po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku.
...
To jest rekompensata za zabrane mienie na wschodzie. Przeciez przesiedlono ludzi. Skoro ludzi przesiedlili to ksieza to nie ludzie? Cala Polska zostala przesunieta na Zachod i KOSCIOL TEZ! Nie mowiac o tym ze tego co komuna zabrala nigdy nie oddano.
Gazeta Współczesna
Prawosławna parafia domaga się zwrotu ziemi w Sejnach
Prawosławna parafia domaga się zwrotu ziemi w Sejnach - Shutterstock
Prawosławna parafia z Ełku chce zwrotu działki położonej w Sejnach. Swoje roszczenie uzasadnia tym, że w spornym miejscu stała kiedyś cerkiew - podaje "Gazeta Współczesna".
Parafia domaga się zwrotu terenu, ale dopuszcza też rekompensatę. Działka będąca przedmiotem sporu znajduje się w centrum Sejn. Obecnie stoi tam ośrodek kultury, obecnie nieużytkowany. Samorząd rozważał rozebranie budynku, ale pojawiły się także pomysły na wyremontowanie budynku i dostosowanie go do pełnienia funkcji kulturalnych.
REKLAMA
Zaskoczenia roszczeniami parafii nie ukrywa burmistrz Arkadiusz Nowalski. Zapowiada przedstawienie stanowiska miasta Komisji Regulacyjnej do Spraw Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego. Proboszcz ełckiej parafii Łukasz Ławreszuk nie komentuje sprawy.
Podobna sytuacja ma miejsce w Łomży, gdzie o swoje ziemie upomina się prawosławna diecezja w Białymstoku.
...
Jesli komuna zagrabila bezprawnie to nalezy zwrocic.