Dzięki komu Świat idzie naprzód ?!
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Konferencja Studencka Współczesny świat w kryzysie str. Euro
- Praktyki i wolontariaty-Zacznij zdobywać świat!
- Świat informatyki .
- Dzięki dla młodych ultrasów
- Konkurs Paderewskiego !
- fora pl
- De Variationer Bland Collateralized och lan utan säker
- stypendium - osoba niepeĹnosprawna
- Analizy statystyczne do prac dyplomowych ONLINE
- praca - redaktor w wydawnictwie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
Ashley...
Dzis oczywiscie za USA wszyscy beda nadawac o Apple w mysl zasady owczego pedu . Warto oczywiscie zatem zastanowic sie skad sie wzial postep np. techniczy ??? Czy wytworzyli go spekulanci ? Kolesie od zbijania kasy . itp. element ??? Innymi slowy czy ,,żądza zysku'' tworzy postęp ??? Rzecz jasna nie . To Rosja by przodowala ! Tam żądze rządzą i co ??? Brud smrod i zbrodnia . Zatem kto tworzy ???
Na przyklad takie osoby jak :
Historia wielkiego wizjonera
Steve Jobs. Człowiek w czarnym golfie, który wierzył, że tylko patrząc wstecz można dostrzec, jak niby niepozorne zdarzenia z przeszłości wpływają na nasze życie. Od wczoraj te słowa mają zupełnie nowe znaczenie: lider Apple i jeden z największych wizjonerów branży technologicznej zmarł w wieku 56 lat. Przypominamy jego niebanalną historię.
Jeszcze przed urodzeniem rodzice postanawiają oddać go do adopcji. Chcą, aby ich dziecko było wychowywane przez rodziców z wyższym wykształceniem. Nie udaje się znaleźć takiej pary, ale państwo Jobs, którzy przygarnęli małego Steve'a, obiecują, że zrobią wszystko, aby posłać go na studia.Najlepsza decyzja w życiu
>>>>
Horrenadalna historia o ile nie zmyslona ? Rodzice tak go ,,kochaja'' ze az sie go pozbywaja ??? Motywem mialo by byc ,,wyksztalcenie'' ??? To znaczy ze chcieli ,,dobrze'' w sposob szalony i obledny . Bo liczy sie nie wyksztalcenie a POZIOM MORALNY !!! Poza tym wychowanie dziecak sluzy rodzicom ! Wezmy taka ciążę ! Kobieta nie pije nie pali i nie może mieć robali ... Na co jak wiemy narzekaja obecnie ... Pozniej znowu dziecko placze trzeba sie nim zajmowac . A wiec poswiecenie poswiecenie poswiecenie. A pozniej trzeba dawac dobry przyklad i znow trzeba sie pilnowac . Czyli dziecko wychowuje rodzicow i zmusza do pozbycia sie wad ... Ucieczka od tego nie jest dobrym wyjsciem bo oznacza ze wady nam sie podobaja . Unikamy poprawy !
Urodzony w 1955 roku Steve uczy się w liceum w Cupertino (Kalifornia) i jednocześnie bierze udział w zajęciach organizowanych przez Hewlett-Packard. W czasie letniej pracy dla firmy poznaje Steve'a Wozniaka. W wieku 17 lat idzie na drogie studia do Reed College w Portland. Nie może odnaleźć się na uczelni. Nie wie, co chce w życiu robić i jak ma tam dotrzeć. Uważa, że marnuje pieniądze przybranych rodziców, którzy przez całe życie odkładali na jego naukę. Rezygnuje ze studiów.
>>>>>
GENIALNE !!! Sami widzicie . PLANY RODZICOW BYLY BEZ SENSU JAK ZWYKLE ! Caly plan ,,ksztalcenia'' legl w gruzach !!! Bóg nie do tego go stworzyl aby studiowal ! NIE WOLNO DZIECIOM PROGRAMOWAC ZYCIA !!! I widzimy ze najlepsza byla ta rodzina w ktorej sie urodzil tam by mial najlepiej bo Bóg wie najlepiej gdzie czlowieka umiescic . Oczywiscie nie mowie o rodzicach pijakach ale poczecia u pijakow w srodowiskach patologicznych sa wynikiem zycia rozpustnego i nieuporzadkowanego ... Te dzieci rodza sie w warunkach ktorych Bóg nie chcial !!!ak jak nie chce ,,aborcji'' - czlowiek moze niszczyc zamysly Boga ... Zatem nikt nie moze powiedziec ze skoro Bóg daje najlepsza rodzine to dlaczego dzieci rodza sie w pijackich melinach ... Dlatego ze urodzenie jest wynikiem stworzenia przez Boga ALE I DZIALAN LUDZKICH !!! Pijakom Bóg nie odbiera mozliwosci posiadania dzieci bo On niczego nie odbiera ... Zatem zawsze winien jest czlowiek... Gdyby nie chlali to by dziecko mialo najlepsze warunki ...
Ale tutaj mamy rodzine ktora tez zawiodla - nie wychowala u siebie tylko oddala komu innemu. A tak nie mialo byc . I tez zle wyszlo !
A mlodzieniec nabawil sie kompleksow ze ,,marnuje pieniadze'' pieniadze przybranych rodzicow bo oni zaprogramowali go na studia a on sie nie nadawal . Oczywiscie NIE JEGO WINA tylko takich doroslych ...
Ale kompleks zostal - marnuje pieniadze i nie potrafi sie uczyc !
Grzechy ludzi starszych zaszkodzily mlodemu JAK ZAWSZE !!!
W takich sytaucjach MLODY POKUTUJE ZA GRZECHY RODZICOW . Bo chodzi o to aby oni mogli dostac sie do nieba ...
Co on teraz bedzie robil aby to naprawic ?
"Patrząc wstecz, była to jedna z najlepszych decyzji, jaką kiedykolwiek podjąłem" – powie w 2005 roku podczas przemówienia skierowanego do absolwentów Stanforda. Jobs uważał bowiem, że tylko patrząc wstecz można dostrzec, jak niby niepozorne zdarzenia z przeszłości wpływają na nasze życie, jak te pozornie nieistotne punkty zaczynają układać się w całość.
>>>>
Bardzo madra obserwacja ! Oczywiscie ze najmadrzejsza rzecza jest porzucic droga falszywa ustalona przez innych dla WLASNEJ satysfakcji a nie dla dobra dziecka ...
Wydarzenia oczywiscie ukladaja sie w calosc ! Zawsze tak jest ! Jest to ręka Boga ! Nie ma w zyciu przypadkow sa tylko ZNAKI BOŻE ! My w Polsce doskonale to wiemy. Tutaj macie potwierdzenie z kraj na pół pogańskiego w ktorym lud nie ma pojecia kto to jest Matka Boża a Bóg jest nieokreslona istota... I nagle ludzie bez Boga mowia TO CO ŚWIĘCI !
Punkty zaczynają tworzyć historię
Jobs traci prawo do akademika. Śpi na podłodze u znajomych, sprzedaje butelki po coli, żeby zarobić na obiad. Raz w tygodniu je darmowe obiady u krisznowców. Nie studiuje, więc ma mnóstwo czasu. Zapisuje się na kurs kaligrafii. Nie sądzi jednak, żeby kiedykolwiek przydało mu się to w życiu, ale sztuka ładnego pisania go pochłania. 10 lat później dowie się, jak bardzo się mylił.
>>>>>
A wiec widzimy jak ten kompleks ,,marnowania pieniedzy'' dziala ... Aby nie marnowac pieniedzy poniewiera sie . Zarabia w najgorszych warunkach byle ,,nie marnowac pieniedzy''... Pieniadze staja sie jakas obledna swietoscia - fetyszem . To oczywiscie ,,spadek'' po rodzicach taki kult pieniadza .
Widzimy tez jak robi ,,bezsensowne'' rzeczy typu kurs ,,ładnego pisania''... A kto powiedzial ,,bezsensowne'' ??? Srodowisko i rodzina . Dla nich sensowne bylo zarabianie kasy ... Tymczasem skoro on lubil ŁADNIE pisac to mowi wszystko. ŁADNIE znaczy artysta . Nie studia i prawnik czy bankier tylko artysta ! Ale jak ! W srodowisku ktore nie ma pojecia o sztuce a tylko kase ceni ?
Po półtora roku później wraca do rodzinnej Kalifornii. Razem ze Stevem Wozniakiem, którego wcześniej poznał w HP, zaczynają uczęszczać do klubu komputerowego. Postanawiają też stworzyć wspólny biznes: będą sprzedawali urządzenia służące do darmowego korzystania z telefonu. Urządzenie opiera się na pomyśle legendarnego hackera, Johna Drappera, znanego szerzej jako "Kapitan Crunch". "Kapitan Crunch" uczy Jobsa i Wozniaka, jak wykorzystać gwizdek z płatków śniadaniowych Cap'n Crunch do wygenerowania dźwięku pozwalającego na darmowe rozmowy. Przerywają pierwszy biznes, kiedy "Kapian Crunch" trafia na dwa lata więzienia.
>>>>>
I slusznie ! Widzimy tutaj znow zle wplywy srodowiska hakerzy oszusci . Diabel ... Biznes oszukanczy ... Na szczescie maja pokaz czym to sie konczy - wiezieniem ! Widzicie tutaj jak wymiar sprawiedliwosci WYCHOWUJE ! Jak on jest potrzebny ! Jak wazna jest policja sady prokuratura - zeby dzialaly . Bo inaczej mamy Meksyk i pieklo na ziemi... Mlodzi sa ,,uczeni'' przez gangsterow bandytyzmu i bezkarni rozwijaja zbrodnicze biznesy .
Buddyjska ścieżka Jobsa
Jobs pracuje jako technik w Atari (wówczas producent gier). Wybiera etat, gdyż potrzebuje pieniędzy do spełnienia swojego marzenia: duchowej przemiany, którą może mu dać tylko podróż do Indii. Razem z Danielem Kottke, znajomym z Atari, wyjeżdża do Indii. Przeżywa oświecenie, jak twierdzi.
>>>>>
A wiec poszukiwania Boga ! Bardzo slusznie ! Widac wrazliwa natura ... Niestety Indie nie Watykan . Bo Watykan jest przedmiotem stalej agresji komunistow z USA typu ,,pedofilia'' i mlodemu trudno sie przebic przez ta bariere nienawisci - natomiast o Indiach zle sie nie mowi mimo ze tamtejsze potwornosci i zwyrodnienia szokuja . Tam nie tylko mamy pedofilie ale palenie wdow z mezami ,,bogow zlodziei i mordercow'' i innne plugastwo o ktorym lepiej nie mowic . No ale o tym nie slyszal . Wiec pojechal ...
Wraca jako buddysta zen. Zostaje wegetarianinem, a jego ulubionym posiłkiem zostają jabłka (ang. apple). Ogolona głowa i tradycyjne, buddyjskie ubranie uwidaczniają przemianę. Jobs przestaje pić alkohol. Po latach nawet podczas spotkania z prezydentem Obamą będzie wznosił toast szklanką wody. Za to przyłącza się do ruchu hipisów i zażywa działające psychodelicznie LSD. Uważa to za jedno z najważniejszych doświadczeń w swoim życiu. Później jeszcze wielokrotnie odwiedza Indie i boso przemierza kraj.
>>>>>
Niestety przemiana na dobre jest ale jak widzimy zamacona przez diabla . To juz lepiej jesc mieso niz brac narkotyki . Ale to znow wplyw otoczenia tych lat nastarojow antywietnamskich dezercji z wojska cpania dewiacji obrzydlistwa ... Czlowiek jest spoleczny otoczenie wplywa ...
Garażowa firma
Po podróży, w 1976 roku, 21-letni Jobs, 26-letni Wozniak i 41-letni Ronald Gerald Wayne zakładają Apple Computer. Firma działa w garażu rodziców Jobsa. Wayne szybko odchodzi z firmy. Wozniak konstruuje natomiast komputer Apple I, który dwóch Steve'ów sprzedaje w nakładzie 200 sztuk. Rok później prezentują Apple II. "Prawdziwi artyści sprzedają" – głosi powiedzenie Jobsa. Może zacząć nazywać się artystą.
>>>>
Jak mowilem ARTYSTA !!! Dziwny bo komputerowy . Ale to jest kultuar techniczna ! W USA artysci tak sie realizuja . Gdy w Italii byli to malarze rzezbiarze architekci bo takie wartosci byly cenione . W USA jest to technika ! Bo takie tam sa wartosci ...
Widzimy ze swiatu pomagaja osoby ktore chca TWORZYC a nie grabic kase ! To od nich sa wynalazki !!! Nie z zadzy kasy !
I tak powstawal ten przemysl - to byla sztuka !
W tym czasie byl wielki koncern IBM i co ? I NIC ! Technologia lat 30tych tlumy urzedasow gieldy powiazania z wladzami - kapitalizm polityczny - monopol - zero innowacyjnosci ! To firmy ,,garazowe'' rozwinely komputery nie panstwo+IBM ...
Zatrudniają pracowników, m.in. Daniella Kottke, z którym Jobs podróżował do Indii, i Kapitana Cruncha, który podczas pobytu w więzieniu napisał pierwszy edytor tekstu na komputery Apple. Jako że w latach 70. więźniowie mieli raczej trudny dostęp do komputerów, pisał program... na kartkach. Pierwsze przypadkowe punkty na ścieżce Jobsa stają się ważnymi elementami jego historii.
>>>>>
No i widzimy jak sie resocjalizowal w wiezieniu ??? Az milo popatrzec !
Apple wchodzi na giełdę
W 1980 roku firma wchodzi na giełdę. Jobs zostaje milionerem, a firma nabiera rozpędu. Zatrudnia najlepszych menedżerów na świecie. Jobs namawia m.in. Johna Sculleya, prezesa Pepsi, aby został prezesem zarządu Apple, mówiąc: "całe życie chcesz sprzedawać słodzoną wodę?"
>>>>>
Kasa przyszla dopiero po KILKUNASTU latach - wczesniej nikt o niej nie myslal !
Typowe przemówienie 29-letniego Jobsa przy premierze nowego produktu (1984 rok). Ekstrawagancje? Jak na miliardera, niewielkie. W 1984, rok przed trzydziestką, kupuje posiadłość w miejscowości Woodside (Kalifornia) z domem o nazwie Jacklin House o powierzchni 1600 metrów kwadratowych. W salonie ma zabytkowy motor BMW. Pozwolił Billowi Clintonowi na jego użycie... Jednak w posiadłości mieszka tylko 6 lat i postanawia ją wyburzyć, co uda się dopiero w 2011 roku.
>>>>>
No bo celem artysty nie jest ,,szpanowac'' domem wielkim z basenami tylko DOBRZE SIE W NIM CZUC ! A to co innego !
"Prawdziwi artyści sprzedają"
Również w 1984 powstaje kultowy Macintosh. Jako pierwszy komputer potrafi wyświetlać teksty zgodnie z zasadami typografii. Dziś to oczywiste, że możemy zmieniać fonty, ale wówczas wszystkie teksty wyglądały tak samo i były pisane kanciastymi znakami. "Gdybym nigdy nie zapisał się na ten pojedynczy kurs na studiach, Mac nie miałby wielu wzorów czcionek czy też proporcjonalnie rozmieszczonych znaków. A ponieważ Windows tylko kopiował Maca, prawdopodobnie żaden komputer osobisty by ich nie miał" – mówi w 2005 roku. Przypadkowy kurs kaligrafii nada kurs wielkiej giełdowej spółce. Jednocześnie Jobs sprzedaje w niespotykany wcześniej sposób. Na minutową reklamę Macintosha wydaje prawie milion dolarów, kwotę wręcz astronomiczną jak na 1984 rok.
>>>>>
To nie przypadek tylko dar Boży ! Przypominam jeszcze raz !
Pierwsza reklama Apple. Historia Jobsa zaczyna układać się w spójną całość. I wtedy zostaje wyrzucony z Apple Computers.
>>>>>>
To sa tzw. próby życiowe . Diabel miesza aby czlowieka zniszczyc !
Żegnaj, Steve
Wydaje się to niewiarygodne, ale w korporacji nawet założyciel może zostać wyrzucony. Powodem jest konflikt ze Sculleyem, którego Jobs osobiście ściągnął do firmy. Jobs traktuje to doświadczenie jako kolejny punkt zwrotny, który daje mu pełną wolność. Chce robić coś, co będzie sprawiało mu przyjemność. Zakłada nową firmę, NeXT. NeXT tworzy stacje robocze wykorzystujące nowy system operacyjny oparty o BSD. Kupuje również prawa do języka programowania Objective-C, chociaż cały świat zachwyca się już wtedy C++.
>>>>>
Widzimy ze jak zwykle ,,zle'' wydarzenia ktore Bóg dopuszcza sa DOBRE ! Otwieraja w zyciu nowe horyzonty . Inaczej czlowiek by zardzewial !
Jobs kupuje również od Georga Lucasa studio Pixar zajmujące się animacją komputerową. Po 10 latach wyda pierwszy w pełni animowany film fabularny, "Toy Story". Obydwie firmy dobrze sobie radzą, a Jobs poznaje przyszłą żonę.
>>>>
A wiec rozwija sie .
Renesans Apple
Tymczasem Apple bez Jobsa radzi sobie coraz gorzej. W połowie lat 90. system operacyjny Mac OS jest już przestarzały, a Apple gorączkowo poszukuje alternatywy. Tak się składa, że firma NeXT ma całkiem dobry system operacyjny... Apple kupuje firmę Jobsa i przekształca system do Mac OS X uznawanego dziś za system, który "po prostu działa". Jobs wraca do Apple.
>>>>>
A cwaniacy i kretacze ktorzy przejeli firme staja na progu bankructwa jak zwykle gdy łapsowie powodowani chciwoscia cos przechwyca - rujnuja... Taki jest wklad aferzystow w ,,rozwoj''... Jak w Rosji ...
W 1997 roku Apple wypuszcza iMaca. Od tej pory produkty Apple oprócz możliwości technicznych cechują się nowatorskim wyglądem i "po prostu działają". Jobs znowu pokazuje, że jest artystą sprzedaży. Apple wraca do walki z Microsoftem.
>>>>>
Wyglad a wiec SZTUKA !!!
Wbrew pozorom, Jobs żyje w zgodzie ze swoim największym konkurentem, Billem Gatesem. Pozostaje za to w publicznym konflikcie z Michaelem Dellem, szefem Dell Computer, który zaczął się, kiedy Jobs nazwał komputery Della "nieiinowacyjnymi, beżowymi pudełkami". Przy kolorowych iMacach rzeczywiście komputery Della mogą się takie wydawać.
>>>>>
Nie podobal mu sie WYGLAD !!! Ale pamietajmy ze osoby artystyczne nie patrza jak dziala tylko JAK WYGLADA !! Jak nie wyglada to nie lubia :O)))
Trzeba znac czlowieka zanim sie o nim wypowie .
Kolejne punkty łączą się w spójny obraz
W 2004 roku Jobs dowiaduje się, że ma raka trzustki. Lekarze dają mu kilka miesięcy życia i zalecają uporządkowanie spraw. W Apple zastępuje go Tim Cook. Podczas biopsji okazuje się jednak, że nowotwór jest złośliwy, ale uleczalny. Jobs wraca do firmy, chociaż w 2009 roku przejdzie jeszcze operację przeszczepu wątroby.
>>>>>
Choroby sa od diabla ale sluza temu aby czlowiek sie OCZYSCIL Z GRZECHOW . Aby zaoszczedzik mak czyscowych !
W 2010 roku, kiedy rynkiem smartfonów rządzą iPhone'y, okazuje się, że kolejny punkt z przeszłości pasuje do układanki. Stosowany przez NeXT język Objective-C nadaje się idealnie do tworzenia aplikacji na iPhone'a, co jest jedną z największych zalet tego urządzenia. Gdyby Jobs nie założył NeXT i nie kupił licencji na Objective-C, iPhone byłby innym urządzeniem, a rynek aplikacji wyglądałby zupełnie inaczej.
>>>>>
Jak widzicie znak Boga nie przypadek !
"[Wyrzucenie z Apple – przyp. red.] to było trudne do przełknięcia lekarstwo, ale chyba pacjent go potrzebował. Czasami życie uderzy cię cegłą w głowę. Nie trać wiary. Jestem przekonany, że jedyną rzeczą, która dawała mi siłę, by iść ciągle naprzód, było to, że kocham to, co robię" - mówił Jobs. "Jeżeli jeszcze tego nie znalazłeś, szukaj dalej. Nie spoczywaj. Jak ze wszystkimi sprawami serca, będziesz wiedział, kiedy to odnajdziesz" – dodawał.
>>>>>
Madre slowa ! Jak widzimy trudnosci zycia sa GORZKIM ale LEKARSTWEM ! A co dawalo mu sile ? MIŁOŚĆ ! Bóg jest miłością ! MiłośĆ to energia życiowa .
A kiedt TO odnajdziesz ?? Rzecz jasna w NIEBIE ! Bo to o Boga chodzi ! Oni amerykancy poganie tego nie wiedza . My w Polsce wiemy juz od dziecka . Nie szukamy BO MAMY ! A raczej Mamę ! Naszą Matkę :O)))
W styczniu 2011 wizjoner udaje się na kolejny urlop zdrowotny, a kilka miesięcy później, 25 sierpnia, rezygnuje z funkcji CEO Apple. Na tym stanowisku zastępuje go Tim Cook, a sam Jobs pisze wówczas:
"Zawsze mówiłem, że jeśli nadejdzie dzień, kiedy nie będę już w stanie pełnić moich obowiązków i spełniać oczekiwań jako CEO Apple’a, dam wam znać. Niestety, nadszedł ten dzień. Rezygnuję ze stanowiska CEO Apple’a. Chciałbym być prezesem zarządu, jeżeli zarząd mnie przyjmie, dyrektorem i pracownikiem Apple’a. Wydaje mi się, że najjaśniejsze i najbardziej innowacyjne czasy jeszcze przed Apple. Bardzo chcę tego doczekać i przyczynić się do tego sukcesu w mojej nowej roli. W Apple’u nawiązałem większość moich największych przyjaźni, dziękuję wam wszystkim za tak wiele lat możliwości pracowania z wami".
>>>>>
Tak NOWA ROLA czeka w niebie ! Prorocze slowa !
Dwa miesiące później historia dodaje na drodze Steve'a Jobsa kolejny punkt. Ikona Krzemowej Doliny przegrywa trwającą siedem lat walkę z rakiem.
Trzy historie Steve'a Jobsa, Steve Jobs, 12 czerwca 2005, Stanford University, tłumaczenie: Piotr Jaczewski) Marcin Kosedowski
>>>>>
E tam przegrywa ! To jest amerykanski poganizm ! To jest ostateczne oczyszczenie przed spotkaniem z Bogiem ! Najwazniejsza chwila ...
Amerykanski poganizm jest depresyjnty bo zawsze ten ich ,,sukces ziemski''' konczy sie smiercia i niby ,,przegrywaja''... Ale to absurd ...
Widzimy tutaj ze postep tworza ludzie wartosciowi maajcy zdolnosci tworcze i poziom moralny ... To nie sa jak widac cwaniacy od zbijania kasy ale jak to mowia ,,misjonarze'' czyli tacy ktorzy chca czynic dobro i obdarowywac nim ludzi . Motywem nie jest kasa tylko chec dania innym dobra ... Jest to swieckie misjonarstwo w stylu USA . Dzieki takim kraj ten sie trzyma choc trzeszczy juz pod naporem egoizmu rozpusty cwaniactwa ...
To co on robil dobrego moze byc wzorem dla Amerykanow . A i w Polsce mamy ,,amerykancow'' nie znajacych Polski a wzorujacych sie na USA . Skoro nie korzystaja z najlepszych wzorow z Polski to moze skorzystaja ze slabszych z USA ale jednak dobrych !
Oczywiscie wbrew smiesznym podsumowaniom nie rozplynal on sie w nicosci ale poszedl do Boga ... Zycie jego bylo niemal jawnym prowadzeniem przez Boga do siebie poprzez wyzej wymienione znaki... Final zycia wskazuje na pozytywne zakonczenie.
Teraz jest przy Bogu . Teraz on dopiero tworzy . Moze duchowo pomagac . Wiec pracownicy a raczej srodowisko Apple (bo to byla spolecznosc a nie tylko biznes ) moga smialo traktowac go jak zywego przebywajacego wsrod nuch . Bo to jest prawda... Zmarli przechadzaja sie tam gdzie zyli i moga pomagac . Nie znaczy to ze ,,podgladaja'' bo nie moga widziec tego czego wy nie chcecie ... Moga przeciez przebywac np. w budynku Apple jako pustym gdy wokol tlum ludzi . Ale jesli ktos o nich pomysli od razu to widza ! To nie sa ,,duchy'' zadne takie tam. Normalne dusze . Czynia tylko dobro i nie ma sie czego bac ... Śmierć nie istnieje !
Wzywanie ich do pomocy bardzo ich cieszy wiec bez obaw ! :O))))
Biologiczny ojciec Steve'a Jobsa żałuje, że porzucił swoją rodzinę
Biologiczny ojciec zmarłego w ubiegłym tygodniu Steve'a Jobsa, który nigdy nie spotkał się ze swoim synem, bardzo żałuje decyzji o porzuceniu swojej rodziny - pisze "Wall Street Journal".
-Ojciec genialnego konstruktora komputera Apple, syryjski imigrant Abdulfattah "John" Jandali jest tematem długiego artykułu w nowojorskim dzienniku, poświęconego powikłanej historii rodzinnej Jobsa. Jandali studiował w Madison w stanie Wisconsin, kiedy związał się ze studentką imieniem Joanne Schieble. Owocem romansu był Steve, urodzony w 1955 roku. Jak powiedział "WSJ" Jandali, ponieważ ojciec Joanne nie aprobował ich związku, Joanne postanowiła oddać dziecko do adopcji. Steve został zaadoptowany przez Paula Jobsa, operatora maszyn bez średniego wykształcenia i jego żonę Clarę.
Po śmierci ojca Joanne wyszła za mąż za Jandalego. Po ukończeniu studiów oboje zamieszkali w Syrii, gdzie Abdulfattah - który zrobił wcześniej doktorat - liczył na karierę w dyplomacji. Polityczne problemy w Syrii pokrzyżowały jednak te plany i oboje wrócili do USA i tam urodziła się im córka Mona.
Kilka lat później biologiczni rodzice Jobsa rozwiedli się. Gdy Jobs dorósł, odnalazł matkę, która nosiła już wtedy nazwisko drugiego męża - Simpson. Kontaktował się także z biologiczną siostrą Moną, dziś znaną pisarką, autorką książki o poszukiwaniu ojca "Lost Father".
Jandali, który zrobił tymczasem karierę w biznesie - jest szefem kasyna Boomtown w Reno w stanie Nevada - dopiero w 2005 roku dowiedział się, że Steve Jobs, sławny wynalazca i założyciel firmy Apple Inc., jest jego synem. Bezskutecznie próbował nawiązać z nim kontakt.
Jak opowiedział w wywiadzie dla "WSJ", w ciągu ostatniego roku, kiedy choroba Jobsa postępowała, systematycznie wysyłał do niego e-maile, pytając o stan zdrowia. Osoba zbliżona do rodziny Jobsów powiedziała anonimowo, że Steve nie odpowiadał na korespondencję ojca. Jandali twierdzi, że dwa razy Jobs odpowiedział na jego e-maile. Sześć tygodni przed śmiercią miał odpisać krótko: "Dziękuję".
>>>>>
Widzimy ze tam byl rodzinny koszmar ! Te rozwody porzucenia cudzolozenia destruuja dzieci ... Dzieci sa kalekie moralnie i duchowo . Widzimy jakie straszne urazy . Nie odpisywal ojcu biologicznemu a raczej rodzonemu bo coz to znowu za biologizmy ... Ojciec czul jakies wyrzuty i chcial jakos przeprosic skoro zaluje ! A tu nie dostawal odpowiedzi ...
Ale na 6 tygodni przed smiercia ODPOWIEDZIAL ! To bylo POJEDNANIE ! Wyrazna inspiracja z nieba POJEDNAJ SIE ZANIM PRZEJDZIESZ NA TAMTEN SWIAT ! Tak nauczal Jezus gdyz jesli ktos trafia tam a zywi nienawisc to nawet gdy chce Boga jest to czysciec gdzie trzeba sie nienawisci pozbyc ... Bo w niebie nie moze byc zadnej nienawisci... Niebo jest BEZ SKAZY ! Widzicie tutaj wyjatkowo wyraznie jak nieustanny jest kontakt tych na tamtym swiecie z nami . Jest on duchowy ! Jasno odczuwamy inspiracje dobra i to nie przypadek to dusze i duchy (aniolowie ) nam doradzaja ale oczywiscie nikogo nie zmuszaja... Pelna wolnosc ... Takie sa realia ! Oczami nie widac a tak jest ! :O)))
Gryzą jabłka i chcą przyspieszyć reinkarnację Jobsa.
Twórca potęgi firmy Apple, który był znany ze swojej fascynacji buddyzmem, zmarł 5 października w wieku 56 lat. Przegrał wieloletnią walkę z rzadką odmianą raka trzustki.
W świątyni buddyjskiej w Malezji, mnisi odprawili rytuał mający przyspieszyć reinkarnację Steve'a Jobsa - zmarłego niedawno szefa koncernu Apple.
W uroczystości w Penang wzięło udział kilkudziesięciu żałobników, którzy podczas obrzędów brali po kęsie jabłka. Owoce później wrzucono do morza. Miało to pomóc w narodzeniu się kolejnego wcielenia Jobsa. Pamięć twórcy potęgi firmy Apple uczczono też kilkoma minutami ciszy.
Część buddyjskich grup wyznaniowych skrytykowała te obrzędy nazywając je podejrzanymi i niedorzecznymi.
>>>>>
No oczywiscie ! Co za glupota ! Przynosza wstyd calej Azji !!!
Jesli chca pomoc oczyscic sie duszy Jobsa aby osiganal niebo czyli nirwane to trzeba sie o to :
1 Modlic.
2 Ofiarowac cierpienia.
3 Czynic dobro innym .
Czyli robic to czego Jobs juz nie moze !
Dusza oczyszcza sie przez modlitwe, cierpienie lub dobre uczynki i to trzeba praktykowac.
A nie gryzc jabluszka i wrzucac je do morza ! To sa absurdalne zabobony i niedorzeczne ceremonie ! TRZEBA UZYWAC ROZUMU !
Widzimy jakie dziwactwa wyczyniaja ludzie pod pretekstem religii . Nie sposob takich ,,kultow'' nazwac religiami .
Religiami mozemy nazywac tylko to co jest ROZUMNE !!!
Steve Lohr / New York Times
Z biografii Jobsa: walczył o życie z właściwą sobie pasją i determinacjąW ostatnich latach życia Steven P. Jobs próbował wszystkiego – egzotycznych diet i najnowszych eksperymentalnych terapii. Opublikowana w poniedziałek biografia opisuje między innymi jego walkę z rakiem, który ostatecznie go pokonał.
>>>>
I znowu z tym ,,pokonywaniem'' . Rak to wirus . Nie mysli nie czuje . Tym steruje diabel jak mozna przeczytac w Ksiedze Hioba ...
Bóg zgodzil sie na chorobe w ramach pokuty za grzechy bo pokuta w czysccu jest tak straszna ze lepiej chorowac tutaj ! Niz to samo odrabiac tam .
Początkowo Jobs podjął decyzję o odłożeniu zabiegu operacyjnego. Zamiast tego stosował dietę z soków owocowych, akupunkturę i inne terapie, z których niektóre wyszukiwał w internecie. Jego rodzina, przyjaciele i lekarze byli przerażeni. Od kiedy w 2003 roku po raz pierwszy usłyszał diagnozę mówiącą o raku trzustki, aż do pierwszej operacji w lipcu 2004 r. starał się utrzymywać swój stan zdrowia w tajemnicy. O niczym nie wiedzieli ani pracownicy firmy Apple, ani kierownictwo, ani udziałowcy. Choć dziś opinia publiczna zna już w ogólnych zarysach historię walki Jobsa z rakiem trzustki, biografia autorstwa Waltera Isaacsona pozwala na znacznie dokładniejszy wgląd w szczegóły. Przyjaciele, rodzina i lekarze w rozmowach z autorem otwarcie mówią o chorobie współzałożyciela Apple i o tym, jak sobie z nią radził. Jak pisze Isaacson, Jobs był jednym z 20 ludzi na świecie, którzy zlecili wykonanie badania pełnej sekwencji genów guza i swego normalnego DNA. Koszt (wówczas) – 100 tysięcy dolarów.
Ale licząca 630 stron książka opowiada o całym życiu Jobsa i zawiera między innymi nieznane wcześniej szczegóły o jego miłościach, małżeństwie, relacjach z siostrą i decyzjach biznesowych. Isaacson w ciągu ostatnich dwóch lat przed śmiercią Jobsa przeprowadził z nim ponad 40 rozmów.
W październiku 2003 roku Steve Jobs dowiedział się, że ma raka – wykryto go za pomocą tomografii komputerowej. Jeden z pierwszych telefonów, jak pisze Isaacson, wykonał do Larry’ego Brillianta, lekarza i epidemiologa – tego samego, który później został szefem Google.org, części firmy Google zajmującej się działalnością dobroczynną. Obaj panowie znali się już wcześniej. Po raz pierwszy spotkali się w aśramie w Indiach.
„Nadal wierzysz w Boga?”, zapytał Jobs. Brilliant rozmawiał z nim przez kilka chwil o religii i różnych drogach do wiary, a potem zapytał czy coś się stało. „Mam raka” – usłyszał w odpowiedzi.
>>>>>
Tutaj widzimy watpliwosci czy Bóg jest skoro mi sie przytrafia rak . A wlasciwie to obwininianie Boga i ,,karanie'' Go - skoro jestem chory to ,,za kare'' przestane w Ciebie wierzyc ... Oczywiscie nie bedziemy potepiac rozpaczajacego chorego - sam Bóg nie potepia . Nie lubimy jak nam sie nie wiedzie . Nie bede wmawial nikomu ze to przyjemne umrzec na raka sam przeciez bym nie chcial . Ale pamietajmy ze zycie tu to nie koniec . A BÓG PLANUJE Z MYŚLĄ O NIEBIE I ŻYCIU WIECZNYM . Jesliby Jobs dozyl w zdrowiu ilu lat ? 100 ??? 120 ??? I tak by umarl . I co wtedy ??? Jesli czysciec to trzeba pokutowac A TAM TO DOPIERO BOLI !
A tak umiera czlowiek a Bóg wtedy mowi - swoje juz przecierpiales to w czysccu za te cierpienia juz nie trzeba sie oczyszczac . CZYSTY ZYSK .
Oczywiscie Bóg nie chce zadnych cierpien ale to musicie zyc PRZYZWOICIE zadnych swinstw ! A sami wiecie jakie macie zle sklonnosci ... Stad cierpienie ...
Później Jobs przez dziewięć miesięcy odkładał operację. O tym fakcie po raz pierwszy poinformował dwutygodnik „Fortune” w 2008 roku.
Jego przyjaciele i rodzina, między innymi siostra, Mona Simpson, namawiali Jobsa, aby zgodził się na operację i chemioterapię, ale on zwlekał. Jego przyjaciel i mentor Andrew Grove, były szef Intela, który sam w przeszłości pokonał raka prostaty, powiedział mu, że odpowiednia dieta i akupunktura nie wystarczą, aby wygrać z chorobą. „Powiedziałem mu, że chyba oszalał”, wspomina Grove w biografii.
Członek zarządu Apple i przewodniczący korporacji Genentech, Art Levinson, opowiada z kolei, że niemal błagał Jobsa o zmianę zdania i był sfrustrowany faktem, że ten nie zgadza się na operację.
Żona Jobsa, Laurene Powell, także wspomina w książce okres po pierwszej diagnozie. „Problem polegał na tym, że on nie był psychicznie gotowy na to, aby dać się pokroić”, opowiada. „Trudno zmusić kogoś do takiej decyzji”. Ale, jak pisze Isaacson, próbowała. Tłumaczyła mężowi, że ciało istnieje po to, aby służyć duchowi.
Kiedy w końcu Jobs zdecydował się na operację – i w ogóle na rozwiązania naukowe – podszedł do tego z właściwą sobie pasją, nie szczędząc pieniędzy na finansowanie przełomowych badań. Jak pisze autor biografii, kiedy już Steve podjął decyzję, w krótkim czasie sam stał się ekspertem: studiował badania naukowe i chciał mieć ostatnie słowo w każdej kwestii dotyczącej leczenia. Lekarze i naukowcy proponowali różne metody terapii, ale ostateczną decyzję zawsze podejmował sam Jobs.
Sekwencjonowanie DNA, na które w końcu postawił, przeprowadziło kilka współpracujących ze sobą zespołów naukowców z uniwersytetów Stanforda, Johnsa Hopkinsa, Harwarda i z Broad Institute na MIT. Poznanie szczegółów genomu pozwoliło lekarzom bardzo precyzyjnie dobierać leki tak, by działały na wadliwe komórki.
Jeden z lekarzy powiedział Jobsowi, że pionierskie terapie, jakim się poddaje, już wkrótce uczynią z większości nowotworów zwykłe choroby przewlekłe, z którymi medycyna będzie sobie radzić. Sam Jobs powiedział później Isaacsonowi, że „albo będzie jednym z pierwszych, którzy pokonają takiego raka, albo jednym z ostatnich, którzy na niego umrą”.
>>>>>
Tak bedzie jednym z ostatnich . Z wyroku Boga ... Swiat sie zmienia . Upadna nie tylko tyrani . Takze choroby sie skoncza ...
Jak opowiada autor biografii, rozmowy z Jobsem były od czasu do czasu przerywane sesjami wspólnego słuchania muzyki w jego salonie. W czasie jednego z wywiadów Jobs puszczał muzykę ze swojego nowego iPada 2, słuchając na zmianę Beatlesów, śpiewów gregoriańskich w wykonaniu benedyktynów, fug Bacha i piosenki „Catch the Wind” szkockiego piosenkarza Donovana.
Miłość Jobsa do muzyki i jego przyjaźnie z muzykami pomogły mu w zawieraniu umów koniecznych do zbudowania biblioteki iTunes i specjalnych wersji iPoda, ale jak pisze Isaacson, miały wpływ także na jego życie prywatne. Kiedy dowiedział się że ma raka, poprosił samego Yo-Yo Ma, żeby ten zagrał na jego pogrzebie.
Jobs podejmował czasami we własnym domu ludzi, z którymi robił interesy. Rupert Murdoch, konserwatywny szef News Corp., dwukrotnie był u niego na obiedzie. Współzałożyciel Apple żartował w wywiadzie, że musiał wtedy chować noże kuchenne przed swoją żoną, znaną z liberalnych przekonań.
Książka rzuca także nowe światło na sposób prowadzenia interesów przez firmę Apple i jej stosunek do konkurencji. Autor opowiada, że w 2008 roku Jobs wszedł w ostry spór ze współzałożycielami Google, Larrym Page i Sergeyem Brinem – chodziło o przeznaczony dla smartfonów system operacyjny Android, konkurujący z systemem iOS i iPhonem.
Jobs wprost powiedział Isaacsowi, że uważa Androida za „produkt kradziony”, kopiujący technologie Apple.
>>>>>
Talenty sa od Boga po to aby sluzyc ludziom . Bogu nie podoba sie jak ktos robi sobie monopol i innych oskarza o kradziez jak kopiuja... To jest wlasnie kradziez Bożych talentow ... Za to tez trzeba pokutowac ! Bez Boga nikt nic nie ma...
W sprawach sercowych Jobs zachowywał się podobnie jak w biznesie: mocno angażował się w związki, ale życie z nim nie było łatwe. W 1985 roku zakochał się w konsultantce komputerowej Tinie Redse. Żyli czasami razem, czasami osobno, aż w1989 roku Jobs się jej oświadczył. Odmówiła – tłumaczyła potem znajomym, że gdyby za niego wyszła, „doprowadziłby ją do szaleństwa”.
>>>>>
Niestety cudzolozenie . Znow trzeba odpokutowac ... Sami widzicie ...
Później spotkał Laurene Powell, byłą maklerkę banku Goldman Sachs, która właśnie zapisała się do szkoły biznesu Uniwersytetu Stanforda. Zakochali się w sobie, zamieszkali razem, ale jego sposób bycia czasem doprowadzał ją do szału. 1 stycznia 1990 oświadczył się jej, a potem przez kilka miesięcy w ogóle nie podejmował tego tematu. We wrześniu była tym już tak zirytowana, że wyprowadziła się od niego. W następnym miesiącu wręczył jej pierścionek zaręczynowy z brylantem – i wróciła. Pobrali się.
W książce znajdziemy także mnóstwo ciekawostek na temat legendarnego wręcz przywiązania Jobsa do szczegółów, które, jak pisze Isaacson, rozciągało się także na luksusowy jacht, który zaczął projektować w 2009 roku. Projekt jest elegancki i minimalistyczny, obejmuje między innymi szklane ściany o długości 12 metrów. Jednostka jest właśnie budowana w jednej z holenderskich stoczni przez firmę Feadship, specjalizującą się w budowie jachtów na zamówienie.
Wiosną bieżącego roku Jobs zaczął się spotykać z osobami, które chciał zobaczyć przed śmiercią. Jedną z nich był współzałożyciel firmy Microsoft Bill Gates. Jak pisze autor biografii, Gates przyjechał do domu Jobsa w Palo Alto w Kalifornii. Obaj panowie spędzili razem ponad trzy godziny. W 2011 roku Gates, choć wciąż pełnił funkcję w zarządzie Microsoftu, od kilku lat więcej czasu poświęcał już na działalność swojej fundacji charytatywnej. Jobs powiedział Isaacsowi, że w czasie ich spotkania Gates wyglądał na szczęśliwszego niż kiedykolwiek przedtem. Rozmawiali o emocjonalnym znaczeniu życia rodzinnego i wychowywania dzieci, o tym, że obaj mieli szczęście w życiu prywatnym. Jak relacjonował później Gates, obaj żartowali, że ich żony pomogły im „utrzymać się przynajmniej po części przy zdrowych zmysłach”.
>>>>>
To nie szczescie tylko Bóg . On musial im znalezc zony bo inaczej spali by w swoich firmach na krzeslach z kocami na glowach a od rana do nocy mastrowali w komputerach . Pod tym wzgledem to faktycznie szalency ...
Stad kobiety . Bóg dziala tez poprzez inne osoby ...
Widzimy jednak ze w USA cenia tylko bogatych . Swietymi sie nie interesuja . W ten sposob zreszta wykolejaja tych bogaczy bo oni czuja sie centrum swiata . Jedni drugim szkodza .
Jednakze to szukanie mocy w tym przypadku w kasie jest podswiadomym szukaniem WSZECHMOCY czyli Boga ... Tak jest zawsze i ze wszystkim !
Portugalia: powstają ulice wytwarzające prąd
W portugalskim mieście Covilha dobiega końca budowa ulicy, która wytwarza prąd elektryczny, wykorzystując nacisk poruszających się po niej pojazdów i pieszych. Do końca maja br. podobne rozwiązania pojawią się również w Guimaraes i Lizbonie.
W Covilha i Guimaraes prąd powstawać będzie na jednym z pasów jezdni oraz na przejściu dla pieszych, zaś w stolicy na jednym z chodników sąsiadującym z największym lizbońskim centrum handlowym Colombo.
Jak poinformował inżynier z uniwersytetu Beira Interior (UBI) w Covilha, Francisco Duarte, pierwsza nowatorska nawierzchnia jest już praktycznie gotowa do użytku. Znajduje się ona w pobliżu szpitala miejskiego w Covilha przy alei Alameda Pero, która pokryta została specjalnym tworzywem. Już w maju br. rozpoczną się pierwsze testy.
Wynalazek został opracowany przez Francisco Duarte i innego portugalskiego naukowca z UBI, Felipe Casimiro, w ramach projektu o nazwie Waynergy. Na jesieni 2011 r. obaj konstruktorzy po raz pierwszy zaprezentowali wykładzinę, która generuje prąd, gdy przechodzą po niej ludzie. Od tego czasu ich wynalazek przeszedł dodatkowe testy i został udoskonalony. W portugalskich miastach takie wykładziny będą służyć do zasilania sygnalizacji świetlnej oraz przydrożnych znaków informacyjnych.
"W kilku miejscach na świecie testowano już podobne rozwiązania, lecz w porównaniu z nimi nasza nawierzchnia wytwarza aż trzy razy więcej energii elektrycznej" - powiedział Francisco Duarte.
"Zaplanowane na tegoroczną wiosnę testy w Covilha, Guimaraes i Lizbonie są decydującą fazą testów. Ich sukces oznaczać będzie rozpoczęcie kolejnego etapu - wprowadzenia wynalazku do sprzedaży. Mamy nadzieję, że na krajowy rynek trafi on jeszcze w tym roku" - dodał Duarte.
..
Super ! Szkoda ze Portugalia ulegnie zagladzie no ale zachcialo sie im UE .
Sztuczne słońce jak prawdziwe. To nie fotomontaż!
We Włoszech powstał wynalazek dla tych, którzy marzą o zawsze słonecznym niebie za oknem, bez względu na miejsce i porę dnia.
Paolo Di Trapani, właściciel włoskiej firmy Coelux, spędził ponad 10 lat nad opracowaniem systemu naśladującego światło słoneczne, błękitne niebo i jego nieskończoną przestrzeń. Wynalazek oparty na technologii LED oraz rozwiązaniach optycznych wykorzystujących nanomateriały, przerósł wszelkie oczekiwania. Iluzja do złudzenia przypomina rzeczywistość.
Coelux oferuje przełomową możliwość w architekturze zamkniętych wnętrz, która daje poczucie nieskończonej przestrzeni. Sztuczne słońce może być zamontowane na lotniskach, w centrach handlowych, sklepach, biurach, hotelach, muzeach. Technologia szczególnie dedykowana jest przestrzeniom w podziemiach, takich jak metro. Producent wskazuje także korzyści dla mieszkańców północy, gdzie zimą jest niedostatek światła słonecznego. Badania potwierdzają, że brak słońca niekorzystnie wpływa na nastrój, stąd popularność terapii światłem.
Producent oferuje kilka wariantów oświetlenia. Dla tych, którzy pragną tropikalnego światła, przewidziano system z promieniami słońca padającymi prawie pionowo, o ostrym świetle i dużym kontraście. Miłośnicy klimatu śródziemnomorskiego wybiorą świetlik imitujący promienie słoneczne padające pod kątek 45 stopni, o umiarkowanej różnicy między światłem i cieniem. Wielbiciele krajów skandynawskich mogą się zdecydować na system naśladujący nisko zawieszone słońce (30 stopni nad horyzontem) z ciepłym, miękkim światłem.
Wynalazek został już doceniony na brytyjskim konkursie LuxLive - w kraju, w którym niebo często pokrywa mgła i pada deszcz, słoneczne okno na żądania jest szczególnie pożądane.
- Nauka i technika, jak sztuka, pozwalają odtworzyć rzeczywistość, stawiając na scenie prawa, które, jak wierzymy, są właściwie naturze. Podobnie jak w teatrze, wykonanie nie zastąpi rzeczywistości, ale otwiera okno pozwalające nam odkryć prawdziwy świat, jakiego nie widzieliśmy nigdy wcześniej - opowiada o wynalazku Paolo Di Trapani.
Nanomateriały odpowiadają za tzw. rozpraszanie Rayleigha czyli zjawisko rozpraszania światła, które odpowiada m.in. za błękitny kolor nieba. Aby uzyskać efekt trójwymiarowości, zespół naukowców opracował specjalny silnik renderujący realistyczny obraz nieba i naszej gwiazdy. Cały system ma grubość zaledwie kilku milimetrów i można go podwiesić na praktycznie każdym suficie. Projekt był współfinansowany przez Unię Europejską
Firma zapewnia, że zdjęcia są prawdziwymi fotografiami (a nie komputerowymi wizualizacjami) i nie zostały poddane żadnemu retuszowi.
...
Trzeba przyznac maja rozmach . To jest pomysl .
Ugasić ogień dźwiękiem
Studenci wydziału inżynierii elektrycznej Uniwersytetu im. George’a Masona opracowali urządzenie, które gasi ogień dźwiękami basu. Jak przekonują, urządzenie może znaleźć zastosowanie zarówno w gospodarstwach domowych, jak i przy gaszeniu dużych pożarów, np. lasów, czy budynków bez narażenia życia strażaków.
Urządzenie wykorzystuje niskie częstotliwości dźwięków basowych, by zgasić płomienie ognia. Studenci początkowo eksperymentowali z wysokimi częstotliwościami, jednak okazało się, że to właśnie bas potrafi poradzić sobie z płomieniami. Uniwersytet pomaga studentom w opatentowaniu wynalazku.
...
Genialne ! Brawo !
Kolejny sukces śląskich naukowców. Będzie przełom w nowoczesnych technologiach?
Robert Kulig
12 czerwca 2015, 12:30
Zespół naukowców z Uniwersytetu Śląskiego otrzymał patent na wynalazek o enigmatycznej nazwie „transformator piezoelektryczno-magnetyczny, jako czujnik natężenia pola magnetycznego". Ma być zastosowany m.in. przy monitorowaniu natężenia ruchu.
Drugim obszarem zastosowania może być aplikacja wynalazku, jako czujnika pola magnetycznego. Dodatkowo może funkcjonować jak źródło energii odnawialnej, przetwarzające energię pola elektromagnetycznego na użyteczny prąd.
- Dynamiczny rozwój technologii XXI wieku jest niezmiennie związany z trendem miniaturyzacji różnego rodzaju urządzeń elektronicznych. Czujniki pola magnetycznego przetwarzają sygnał proporcjonalny do natężenia pola magnetycznego na sygnał elektryczny, a najkorzystniej – napięciowy, dlatego zastosowanie transformatora jako czujnika pola magnetycznego jest niezwykle funkcjonalnym rozwiązaniem – przekazało Wirtualnej Polsce biuro prasowe Uniwersytetu Śląskiego.
...
„transformator piezoelektryczno-magnetyczny, jako czujnik natężenia pola magnetycznego"
Super lubie takie nazwy.
Turbomolekularny dyfraktor synergizujacy dualne pole emisji promieniwania alfa i beta.
Jak to brzmi!
BBC opracowało prototyp urządzenia do sterowania telewizją myślami
org - Materiały prasowe
Cyrus Saihan, head of business development w BBC Future Media, zapewnia, że jego zespołowi udało się stworzyć eksperymentalną wersję platformy VOD BBC iPlayer sterowaną wyłącznie za pomocą fal mózgowych.
Wewnętrzny prototyp powstał we współpracy ze studiem This Place, oferującym MindrdrTV technologię Smart TV, która ma zastąpić pilota telewizyjnego nakładką na głowę analizującą fale mózgowe widza. Urządzenie ma dwa czujniki jeden dotyka czoła, a drugi ucha. "Sensory mierzą aktywność bioelektryczną mózgu.
REKLAMA
W naszej eksperymentalnej aplikacji użytkownik może wybrać jako sposób kontroli koncentrację albo medytację. Przy wybraniu tej pierwszej licznik fal mózgowych pojawia się na ekranie i pokazuje poziom koncentracji użytkownika. Gdy przekroczy on określoną granicę, wysyłany jest sygnał, np. włączający BBC iPlayer" tłumaczy Cyrus Saihan na swoim blogu. Gdy widz się odpręży i medytuje, wtedy może program myślami włączyć. Projekt ma pomóc ekspertom BBC w zrozumieniu telewizji przyszłości. (JM)
...
Proszę bardzo.
Łódzcy naukowcy opatentowali tkaninę, która nie przepuszcza roztoczy kurzu
Łódzcy naukowcy opatentowali nową tkaninę, która przepuszcza parę wodną i powietrze, a nie przepuszcza groźnych dla alergików odchodów roztoczy kurzu domowego. Wykonuje się z niej pokrowce na pościel, które przyczyniają się do poprawy stanu chorego. O tkaninie opowiada profesor Marek Kowalski, alergolog z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi.
Tkanina została już wdrożona do produkcji i jest dostępna dla pacjentów z alergiami. Materiał tworzy specjalną ochronę, która uniemożliwia wnikanie roztoczom kurzy w strukturę tkaniny. To tzw. tkanina barierowa, która nie przepuszcza cząsteczek kurzu, ale jednocześnie "oddycha", w przeciwieństwie do materiałów plastikowych.
...
Brawo!
Wynalazek Politechniki Gdańskiej: jadalny olej z mirabelek
Katarzyna Kołodziejska
Dziennikarka Onetu
Wynalazek Politechniki Gdańskiej: jadalny olej z mirabelek - Politechnika Gdańska / Materiały prasowe
Ma przyjemny zapach i smak. Można go używać do smażenia i jako dodatek do sałatek. Naukowcy z Politechniki Gdańskiej stworzyli olej z pestek mirabelek . Teraz szukają firmy, która wprowadzi produkt na komercyjny rynek.
Owoce mirabelki są najbardziej niedocenianymi i niewykorzystanymi owocami w Polsce. Zawierają witaminy z grupy B , E, kwas foliowy, cukry, sole mineralne i bardzo cenne bioaktywne fitozwiązki. Każdego roku jest ich mnóstwo. Szybko dojrzewają, opadają i fermentują tworząc naturalny nawóz. Miąższ mirabelki można wykorzystać do produkcji domowych przetworów.
REKLAMA
Naukowcy z Politechniki Gdańskiej postanowili wykorzystać natomiast pestki z mirabelek. Opracowali metodę otrzymywania z jąder pestek, oleju spożywczego i otrzymali produkt o przyjemnym smaku i zapachu. – Przeprowadziliśmy badania na wielu różnych owocach. Najlepszy olej uzyskaliśmy jednak z jąder pestki mirabelki, która nie wymaga specjalnych warunków uprawiania, jest odporna na warunki atmosferyczne i jest jej mnóstwo. Mimo, że rośnie często w trudnych warunkach zawsze zachowuje swoje cenne wartości – tłumaczy dr inż. Maria Tynek z Katedry Chemii, Technologii i Biotechnologii Żywności PG.
Olej jest bardzo odporny na jełczenie i wysoką temperaturę podczas smażenia. Wykazuje również właściwości prozdrowotne. Do tej pory olej z pestek mirabelek, ze względu na wysoką zawartość trujących związków cyjanogennych, używany był jedynie do celów kosmetycznych. - Nasza metoda otrzymywania oleju z pestek mirabelki pozwala na wyeliminowanie w nim związków niebezpiecznych dla ludzkiego organizmu. Dzięki temu może się on stać produktem konkurencyjnym dla wielu azjatyckich olejów, a nawet popularnej oliwy z oliwek. – tłumaczą współtwórcy metody, dr inż. Maria Tynek i dr hab. inż. Agnieszka Bartoszek.
Obecnie trwają rozmowy z producentami zainteresowanymi wdrożeniem i produkcją oleju ze śliwki mirabelki. Jednocześnie, na Politechnice Gdańskiej, prowadzone są prace nad kolejnymi produktami z wykorzystaniem innych dziko rosnących owoców.
...
Pieknie!
Wielki sukces studentów AGH. Ich konstrukcja poleciała w kosmos
Robert Kulig
22 września 2015, 15:26
Studenci z krakowskiej AGH odnieśli kolejny, wielki sukces - z lotniska w Czaplinku wysłali pierwszą w historii kapsułę stratosferyczną. Lot miał na celu przetestowanie zasięgu radiowego modułu telemetrii, test wpływu niskiej temperatury i ciśnienia na akumulatory, elektronikę stosowane w ich konstrukcjach oraz zebranie obszernego materiału fotograficznego. Balon wyniósł kapsułę na wysokość ok. 20 000 metrów, po czym wylądował bezpiecznie około 40 km od miejsca startu. Młodzi naukowcy zapowiadają, że to nie koniec podboju kosmosu.
- Wysłaliśmy na wysokość 20 km moduł testowy. To taka gondola ze wszystkimi potrzebnymi czujnikami. Celem było "sięgnięcie okiem" tego pułapy. Dzięki czemu mamy dużo dokumentacji fotograficznej naszej ziemi - mówi Wirtualnej Polsce Bartosz Postulka, jeden z członków AGH Space System. - To wszystko może prowadzić do badań atmosfery wysokiego pułapu oraz obserwacji. I wiemy, że jesteśmy na dobrej drodze - opowiada Postulka.
Młody naukowiec przekonuje, że technologia nad którą pracują studenci, w przyszłości ma pomóc badać atmosferę oraz służyć do monitoringu ziemi. - Wysyłanie satelit i obserwacja ziemi z orbity jest bardzo droga, wymaga wielkiego nakładu. Natomiast nasza technologia sprawia, że sprawa jest dużo bardziej realna. Dlatego w przyszłości Polska, zamiast kupować od innych krajów, będzie mogła pozwolić sobie na swój system monitoringu ziemi. Zarówno w zastosowaniu cywilnym, jak i wojskowym - dodaje członek AGH Space System.
Ostatni sukces, który osiągnęli krakowscy studenci, to nie jedyny w ich karierze. W czerwcu tego roku zajęli I miejsce w konkursie organizowanym przez NASA.
Wtedy grupa AGH Space System zaprezentowała możliwości własnej sondy planetarnej, która, wyniesiona przez rakietę na jeden kilometr, zbierała informacje o ziemskiej atmosferze. Perfekcyjne urządzenie oraz wiedza zdobyta w trakcie studiów, pozwoliła pokonać 59 zespołów z całego świata. Tym samym polscy studenci zajęli historyczne, pierwsze miejsce w konkursie organizowanym przez NASA.
Teraz, niesieni falą sukcesu, zapowiadają kolejną próbę.
- Kolejny lot odbędzie się w najbliższy weekend. Tym razem mamy nadzieję polecieć na wysokość 30 km. Akcja obędzie się we współpracy z Copernicus Project oraz twórcami eksperymentu JADE - zapowiada Bartosz Postulka.
...
Pieknie.
Radio PiK
Studenci wystrzelili ponaddźwiękową rakietę H1
Studenci Koła Astronautycznego Politechniki Warszawskiej wystrzelili na toruńskim poligonie rakietę H1 - Shutterstock
Marzą o podróży w kosmos. Studenci sekcji rakietowej Koła Astronautycznego Politechniki Warszawskiej wystrzelili na toruńskim poligonie rakietę H1. Konstrukcja ma 2 metry długości, waży 15 kilogramów i pokonuje kilometr w sekundę.
Ponaddźwiękowa rakieta H1 w wersji D jest rakietą sondującą atmosferę, napędzaną silnikiem na paliwo stałe. Jej osiągi to: pułap maksymalny 10km, prędkość maksymalna 1000m/s, W chwili zakończenia pracy silnika 3-krotnie przekracza ona prędkość dźwięku. Urządzenie jest dziełem studentów.
REKLAMA nc+
Oferta nc+ to 167 kanałów, 72 HD, 8 CANAL+, 4 HBO, Dekoder WiFi, 500 GB za 0 zł »
PS4 za 41 zł
Katarzyna Abramowicz pisze o tym gdzie w internecie kupować 95% taniej! Zobacz »
Głównym celem wystrzelenia rakiety było przetestowanie technologii i rozwiązań konstrukcyjnych. Chodzi o wytrzymałość na przeciążenie, drgania i niezawodność w trudnych warunkach. Rakiety typu H1 mogą służyć do testowania podzespołów, które miałyby być wystrzelone na orbitę. Jednocześnie można dzięki nim przeprowadzać badania naukowe, np. pomiary warunków atmosferycznych na wysokości 10 km.
Testowy start rakiety odbył się na poligonie artyleryjskim w pobliżu Torunia. Do tego celu studenci wykorzystali mobilną wyrzutnię własnej konstrukcji, pozwalającą odpalać rakiety o wadze do 80 kilogramów.
...
Marzenia sie spelniaja?
Kolejne odkrycie gdańskich naukowców. Przełom w żywieniu?
Tomasz Gdaniec
21 października 2015, 12:39
Kolejne odkrycie naukowców z Politechniki Gdańskiej. Dzięki wymyślonej przez nich metodzie olej z mirabelek może zastąpić oliwę z oliwek. Obecnie trwają prace nad kolejnymi owocami.
- Przeprowadziliśmy badania na wielu różnych owocach. Najlepszy olej uzyskaliśmy jednak z jąder pestki mirabelki, która nie wymaga specjalnych warunków uprawiania, jest odporna na warunki atmosferyczne i jest jej mnóstwo. Mimo że rośnie często w trudnych warunkach zawsze zachowuje swoje cenne wartości - tłumaczy dr inż. Maria Tynek, współtwórca technologii.
Mirabelki to bardzo wydajne owoce. Do wyciśnięcia litra oleju potrzeba dziesięć kilogramów pestek. Zawierają one od 34 do 43 proc. tłuszczu, podobnie jak rzepak. Nowy produkt wpływa też na obniżenie poziomu tzw. złego cholesterolu. Naukowcy wcześniej podejmowali już próby przemysłowego wykorzystania tych owoców. Jednak na przeszkodzie stały trujące związki uwalniające cyjanek. Dlatego mirabelki stosowano wyłącznie w celach kosmetycznych.
- Nasza metoda otrzymywania oleju z pestek mirabelki pozwala na wyeliminowanie w nim związków niebezpiecznych dla ludzkiego organizmu. Dzięki temu może się on stać produktem konkurencyjnym dla wielu azjatyckich olejów, a nawet popularnej oliwy z oliwek - dodają dr inż. Maria Tynek i dr hab. inż. Agnieszka Bartoszek-Pączkowska, prof. nadzw. PG.
Zastąpi grecką oliwę? Podstawową przewagą nad oliwą z Oliwek jest dostępność mirabelek w Polsce. Krzewy te bardzo dobrze rozwijają się w polskim klimacie. Nie wymagają poważniejszych zabiegów pielęgnacyjnych. Wynalazek z łatwością uzyska status produktu przyjaznego środowisku. Nie trzeba bowiem otwierać żadnych specjalnych plantacji. W poszukiwaniu surowców, wystarczy udać się do najbliższego parku lub ogrodu. Obecnie trwają rozmowy z producentami zainteresowanymi wdrożeniem i produkcją oleju ze śliwki mirabelki. Jednocześnie prowadzone są prace nad kolejnymi produktami z wykorzystaniem innych dziko rosnących owoców.
...
Brawo.
Der Spiegel
Ten miły Mark
Mark Zuckerberg - Josh Edelson / AFP
Twórca Facebooka, Mark Zuckerberg zmienił się w ostatnim czasie tak bardzo, jak żadna inna wielka osobowość w świecie biznesu. Wciąż jednak jest misjonarzem. Ponad miliard dolarów ofiarowanych na kształcenie i badania medyczne to część planu mającego na celu kształtowanie świata według jego wizji.
Ten, kto miał okazję obserwować Marka Zuckerberga z bliska, mógł szczególnie w dwóch ostatnich latach śledzić, jak bardzo zmienia się twórca Facebooka. Stał się on bardziej otwarty, zręczny w słowach, wyluzowany w kontaktach z innymi, również z dziennikarzami. Nadal nie jest wprawdzie postacią charyzmatyczną, kimś, kogo urokowi ulegają wszyscy, których spotka, ale zrobił się bardziej refleksyjny, zwłaszcza po swoich trzydziestych urodzinach, obchodzonych w zeszłym roku. Pozostał jednak radykalny w swojej wierze, że technologia i internet ratują świat. W tej dziedzinie jest misjonarzem.
REKLAMA
Inaczej niż założyciele Google, Larry Page i Sergey Brin, Zuckerberg chce rozwijać swój program naprawy świata nie tylko w ramach własnej firmy. Zamierza przenieść swoje wizje na zewnątrz i realizować je również poza Facebookiem.
To interesująca przemiana osobowości biznesmena. Właśnie ten tak introwertyczny niegdyś nerd jest dziś znacznie bardziej przystępny niż większość innych wielkich postaci tej branży. Na przykład Larry Page, założyciel Google, czy szef Amazona Jeff Bezos unikają imprez publicznych i już od dawna wysyłają na nie zwykle swoich zastępców.
Zuckerberg natomiast prawie zawsze przychodzi na otwarte eventy firmowe, sam prezentuje nowe produkty, miesza się z tłumem. W ciągu ostatnich lat stał się niezłym mówcą, swoje przemowy wygłasza płynnie z pamięci, gardłowym głosem, przypominającym nieco Kermita z Muppetów.
Po przemówieniu otwierającym doroczną konferencję wynalazców zszedł ze sceny na salę, przesyłał żartobliwie całusy swoim współpracownicom, opowiadał anegdoty. Był miły, nie tak zimny, jak przedstawiono go w hollywoodzkim filmie "The Social Network" z 2010 roku.
Gorzka nauka
Ów film przyczynił się prawdopodobnie do zaskakującej przemiany Marka Zuckerberga. Ukształtował on u publiczności obraz założyciela Facebooka akurat w momencie, gdy rozpoczęła się światowa kariera jego firmy. "The Social Network" był naturalnie fikcją, zniekształconą wersją rzeczywistości, stworzoną przez scenarzystów, ale miliony ludzi zobaczyło Zuckerberga jako niesympatycznego drania, aroganckiego i bezwzględnego, który zdradza przyjaciół i lekceważy swoją dziewczynę.
Dla prawdziwego Zuckerberga była to gorzka nauka, która wyryła na nim długotrwałe piętno. Dowiedział się, że nawet największy sukces w biznesie jest niewiele wart, kiedy wszyscy uważają cię za dupka. I tego, że jeśli chce się mieć wpływ na sprawy świata, trzeba pracować nad swoim wizerunkiem. Gdy film wchodził na ekrany, przedsiębiorca oznajmił, że przeznacza kwotę stu milionów dolarów na szkoły publiczne w Newark w stanie New Jersey. To, co wcześniej było jedynie odruchem, stało się strategią.
W filmie miliony ludzi zobaczyło Zuckerberga jako niesympatycznego drania, aroganckiego i bezwzględnego, który zdradza przyjaciół i lekceważy swoją dziewczynę. Dla prawdziwego Zuckerberga była to gorzka nauka, która wyryła na nim długotrwałe piętno.
Od tamtej pory Zuckerberg nieprzerwanie stara się przeciwstawić narracji filmu swoją własną historię. A ta jest oczywiście zupełnie inna – tutaj mamy do czynienia z dobroczyńcą, przyjacielem ludzi, który chce ich uszczęśliwić.
I podejmuje określone działania, by świat mu uwierzył. Ofiarował grubo ponad miliard dolarów na programy edukacyjne i badania medyczne, zaczął zajmować stanowisko w sprawach politycznych, dyskutuje o ONZ, opowiada się z zaangażowaniem za małżeństwami homoseksualistów. A gdy niedawno poinformował, że bierze dwa miesiące urlopu ojcowskiego, zostało to przyjęte z aprobatą jako ważny sygnał dla pracodawców w USA, gdzie matki często już po trzech tygodniach od porodu wracają do pracy.
Reinscenizacja wizerunku Zuckerberga osiągnęła w tej chwili swoje apogeum wraz z podjęciem przez niego radykalnej decyzji. Z okazji narodzin swojej córki biznesmen zapowiedział, że chce podarować innym cały swój majątek osobisty, przekazując 99 procent swoich akcji w Facebooku na fundację dobroczynną. Obecnie odpowiada to sumie 45 miliardów dolarów.
Nie zrobił tego bez wyjaśnienia. W długim liście otwartym skierowanym do świeżo narodzonej córki wraz z żoną Priscillą Chan, która prowadzi wraz z nim fundację, oświadczył, że chodzi im o "moralną odpowiedzialność za dzieci następnej generacji" i o jasną misję: postęp ludzkości i wspieranie równości. List ten czytało się jak autoportret.
44fff756-d614-4915-81a4-820d946b25f7 Mark Zuckerberg z żoną Priscillą i córką Max - Reuters
Mark Zuckerberg z żoną Priscillą i córką Max
Chęć naprawy świata
Jego przesłanie brzmiało: oto pisze do was człowiek, który dawno już zostawił za sobą biznesową codzienność walk konkurencyjnych i innowacji. Który myśli w wymiarze historycznym i jego ambicje mają charakter misyjny, żeby nie powiedzieć mesjanistyczny. Jego ewangelią jest internet, a jego horyzont czasowy obejmuje stulecie. Bieda, głód, choroby – nie ma chyba takiej plagi ludzkości, którą Zuckerberg nie chciałby się zająć. Owa chęć naprawy świata niektórych napawać może grozą.
Latem Facebook zaprasza regularnie niewielką grupę dziennikarzy na grilla urządzanego na łące za centralą firmy. Są lody high-tech, rozrobione z płynnym azotem, i long drinki o takich nazwach, jak "Hacked Berry Lemonade". Obecnych jest wielu szefów działów i głównych inżynierów, a w którymś momencie na firmowy parking wjeżdża powoli sam główny boss. Ma na sobie swój standardowy uniform: niebieskie dżinsy, szare buty Nike, oliwkowy T-shirt. Jak wiele sławnych osobistości jest zaskakująco niski. Sprawia wrażenie zwinnego, wytrenowanego.
Zuckerberg unika piwa i koktajli, ale dosiada się do grupek gości, żartuje, gawędzi, jest refleksyjny i wyluzowany. Wyraża otwarcie swoje opinie, mówi przez chwilę o sytuacji politycznej w Iranie. Wszystkie te rozmowy są prywatne i poufne, nie można cytować ich fragmentów, ale słuchacze zyskują wgląd w jego sposób myślenia, jego pomysły, to, co go motywuje.
Dwa lata temu szef Facebooka napisał esej, również to – pisanie, przemawianie – jest częścią jego zmiany w kierunku refleksyjnego przedsiębiorcy. Tytuł owej pracy brzmi "Czy połączenie z siecią należy do praw człowieka?". Także ów tekst jest połączeniem manifestu, własnej deklaracji i proklamacji. Zuckerberg pisze w nim: "Łącząc wszystkich ludzi online, ulepszamy nie tylko miliony egzystencji, lecz również samych siebie, czerpiąc korzyści z nowych idei i produktywności, które w ten sposób pojawiają się na świecie".
Czy to chwalebny cel? Czy też jedynie próba znalezienia pseudofilozoficznej przykrywki dla stworzenia internetowego monopolisty? Krok naprzód dla ludzkości czy jedynie wejście w zdominowaną przez Facebooka elektroniczną przyszłość? Pytania te od dawna pozostają bez odpowiedzi.
Wraz z przemianą dyrektora generalnego zaczęła się zmieniać również jego firma. Serwis społecznościowy nadal znajduje się w centrum jej zainteresowania, ale ambicje od dawna są już inne, znacznie większe. Facebook stworzył między innymi laboratorium, które przygotowuje projekty dronów, satelitów i systemów laserowych, dzięki którym internet będzie mógł być dostarczany również do najbardziej odległych zakątków kuli ziemskiej. Podobnie jak Google und Microsoft, również Facebook zwerbował w ostatnim czasie wielu pracowników NASA i koncernów kosmicznych.
Czy postęp może uratować świat?
Ten, kto odwiedzi kwaterę główną firmy, która znajduje się na skraju Zatoki San Francisco, pod nieco pretensjonalnym adresem "1 Hacker Way", zobaczy tu coraz większą determinację, połączoną z nową samoświadomością. Na kampusie dominuje wciąż luz jak w start-upach, są boiska do piłki nożnej i koszykówki, bar serwujący burgery, odbywają się twórcze maratony dla programistów. Ale ostatnio koncern zainwestował duże sumy w badania nad sztuczną inteligencją, przoduje w rozwijaniu wirtualnej rzeczywistości, pracuje nad maszynami, które same się uczą i stają coraz mądrzejsze. Facebook to dziś bardzo poważna sprawa.
Wizje Zuckerberga nie powstają jednak same dla siebie. W jego programie stale pojawia się wielkie pytanie: czy postęp może uratować świat?
Wizje Zuckerberga nie powstają jednak same dla siebie. W jego programie stale pojawia się wielkie pytanie: czy postęp może uratować świat?
W Dolinie Krzemowej odpowiedź brzmi jednoznacznie: tak. Wielkie ambicje twórcy Facebooka nie są równie oryginalne. Podobnie jak Page i Brin, a dawniej także Steve Jobs, należy on do bardzo specyficznej elity przedsiębiorców, którzy przez lata rozwijali się w Dolinie Krzemowej. Na swój sposób są idealistami, przekonanymi, że ich praca będzie służyć ludzkości, popchnie mocno naprzód cywilizację, chociaż poza nimi nikt inny tego nie robi. Kryje się za tym nieufność wobec państwa i innych instytucji społeczeństwa. W liście do córki Mark Zuckerberg pisze więc o własnej "odpowiedzialności", by wziąć sprawy przyszłości w swoje ręce.
Dolina Krzemowa coraz częściej próbuje sprzedawać nie tylko swoje produkty, lecz również swój model intelektualny, opierający się na przekonaniu, że technologia siłą rzeczy przyniesie wspaniały postęp społeczny. Nie ukrywa swojej misyjnej postawy, łączącej technologię z wartościami, wręcz przeciwnie.
W prospekcie giełdowym Facebooka, pełnym patosu, pewności siebie i ambicji kierowania światem, odnajduje ona samą siebie. Napisano w nim wyraźnie, że firma internetowa jest stworzona do tego, by wypełniać "misję społeczną". "Dając ludziom władzę dzielenia się, oferujemy im szansę, że ich głosy staną się bardziej słyszalne w tak wielkiej skali, jak nigdy dotąd w całej historii. W trakcie tego procesu we wszystkich krajach wykształcą się przywódcy, którzy będą wspierać rozwój internetu i walczyć o prawa współmieszkańców, łącznie z prawem do dostępu do wszystkich informacji i do dzielenia się tym, czym chcą".
Technologia i postęp
Europejczycy uważają zwykle takie chełpliwe deklaracje za czczą gadaninę i PR-owskie brednie. To jednak nieporozumienie. Zuckerbergowi i innym podobnie myślącym nie chodzi oczywiście wyłącznie o zrobienie ludziom dobrze, całkiem otwarcie realizują również własne cele biznesowe. Ale z ich punktu widzenia nie ma w tym żadnej sprzeczności.
Z jednej strony doprowadzanie do skrajności różnych sposobów oszczędzania na podatkach, aby ukryć przed państwem każdego zarobionego centa, z drugiej zaś przeznaczanie miliardów na cele dobroczynne – to współgra ze sobą w ich obrazie świata. Decydowania o tym, co jest dobre dla ludzi, nie pozostawiają nikomu innemu, łącznie z demokratycznie powołanymi instytucjami.
Mark Zuckerberg i inne czołowe osobistości branży internetowej myślą tak całkiem poważnie. Ich zamiary, niezależnie od tego, czy są możliwe do zrealizowania, czy też koniec końców posłużą jedynie ich własnej sławie, są autentyczne. Według nich technologia automatycznie i nieodwołalnie wiąże się z postępem.
Zuckerbergowi i innym podobnie myślącym nie chodzi oczywiście wyłącznie o zrobienie ludziom dobrze, całkiem otwarcie realizują również własne cele biznesowe. Ale z ich punktu widzenia nie ma w tym żadnej sprzeczności.
I dla każdego problemu da się znaleźć technologiczne rozwiązanie. Jeśli rolnik w Indiach, nawet jeśli mieszka w zapadłej dziurze, będzie mógł otrzymać przez internet prognozę pogody i porady dotyczące zasiewów, zacznie bardziej produktywnie uprawiać swoje pola. Jeżeli komputery w ciągu kilku sekund dokonają analizy DNA, poprawi się opieka medyczna. Tak wygląda wzorzec.
Zuckerberg w liście do córki formułuje to nastepująco: "Postęp technologiczny w każdej dziedzinie powinien doprowadzić do tego, że Twoje życie stanie się dużo lepsze niż nasze dzisiaj". To radykalny technofilski optymizm, który manifestuje się w owych zdaniach i 45-miliardowych darowiznach.
Czy za pomocą nawet tak ogromnej dobroczynności uda się wcielić w życie tak trudny zamiar, na razie nie wiadomo. Pieniądze będą rozdzielane przez wiele lat, zostaną przeznaczone na liczne projekty.
Sto milionów dolarów, jakie Mark Zuckerberg ofiarował przed pięciu laty szkołom w New Jersey, jednogłośnym zdaniem ekspertów od spraw oświatowych nie przyniosło żadnych zmian na lepsze.
...
Jest o zatem nie kapitalista a typem MESJASZA! Tylko czego? Zbawiac Swiat to chcial i Marks i Lenin i Hitler. Bez Boga wychodzi pieklo. Jedyny sposob by stac sie Mesjaszem to isc droga Jezusa. 99% majatku na cele dobroczynne to jest oczywiscie EWENEMENT! Tylko jakie dobro bedzie czynione?
Student Uniwersytetu Zielonogórskiego stworzył elektryczny motorower
Kamila Galewska
Dziennikarka Onetu
Nowosolanin Piotr Janica zaprojektował i zbudował elektryczny motorower. W zeszłym tygodniu prototyp nowego wynalazku został zaprezentowany na targach MotorShow w Poznaniu. Motorower stworzony przez studenta Automatyki i Robotyki osiąga prędkość 100 km/h, waży około 70 kg, a jedno ładowanie wystarczy na pokonanie nim dystansu mierzącego 70 km.
7Zobacz zdjęcia
Osiągający prędkość 100 km/h i ważący 70 km wynalazek prezentowany podczas targów jest dziełem studenta Uniwersytetu Zielonogórskiego Piotra Janicy. Młodemu konstruktorowi stworzenie elektrycznego motoroweru zajęło 10 miesięcy. Obecnie student pracuje m.in. nad tym, by stworzony przez niego pojazd osiągnął prędkość 140km/h.
-Podczas targów towarzyszyło mi uczucie satysfakcji. Komentarze wypowiadane przez doktorów i profesorów, którzy odwiedzali moje stanowisko były dla mnie naprawdę budujące. Duże znaczenie miało dla mnie to, że moją pracę doceniają osoby mocno związane z przemysłem i technologią – mówi twórca motoroweru Piotr Janica.
Na pół tysiąca wysłanych e-maili studentowi odpowiadają nieliczni
Zanim jednak doszło do prezentacji motoroweru, nowosolanin musiał wykonać ogromną pracę związaną zarówno z samym planowaniem i tworzeniem wynalazku, jak i znalezieniem firm, które zgodziłyby się udzielić mu odpowiedniego wsparcia.
- Nie ukrywam, że na początku było ciężko. Wysłałem blisko pół tysiąca maili. Odpowiedzi dostałem od nielicznych. Podjąłem decyzję, że do reszty firm pójdę osobiście. Zgłaszając się do nich nie miałem praktycznie nic poza pomysłem, drobną wizualizacją w autodesku Inventorze. Mimo wszystko się udało. Firmy obdarzyły mnie zaufaniem. Wiele osób pomogło mi nie oczekując niczego w zamian – tak początki pracy nad projektem wspomina Piotr Janica.
Do stworzenia części motoroweru wykorzystano drukarkę 3D
Student Automatyki i Robotyki chciał, by wygląd motoroweru różnił się od tego, co możemy zobaczyć obecnie na ulicach. - Zależało mi, aby motorower wyróżniał się spośród innych motocykli, a także elektrycznych chińskich skuterów. Najważniejsze dla mnie, jako automatyka było to, aby był możliwie jak najbardziej zaawansowany technologicznie. W tym celu został zaprojektowany specjalnie aktywny system BMS dla zwiększenia efektywności odzysku energii z hamowania oraz dla zwiększenia żywotności akumulatorów – wyjaśnia Piotr Janica.
Student zaznacza, że chciał też, aby projekt miał charakter badawczo naukowy. –w projekcie wykorzystałem wszelkie możliwe i dostępne technologie w Polsce, począwszy od technologii CNC kończąc na wydrukach 3d korpusu przekładni w technologii SLS (Selektywne spiekanie laserowe). Reszta wydrukowanych elementów jak np. wentylator, obudowa komputera pokładowego, uchwyty do lampy, obudowa wentylatora, uchwyty czujników, zostały wykonane już na drukarce konwencjonalnej w domu. Atrapa baku, kanapa oraz tylna owiewka została wyfrezowana z gąbki na obrabiarce CNC a następnie pokryta włóknem szklanym – zdradza młody konstruktor.
Czas na wprowadzenie czytnika linii papilarnych i specjalnej aplikacji
W motorowerze zostaniew najbliższym czasie zostanie zastosowany czytnik linii papilarnych - Na targi niestety nie zdążyłem, ale mam już stworzony czytnik linii papilarnych, dzięki któremu pojazd zadziała, gdy przyłożymy do niego palec. Planuję też wykonać aplikację na telefon, która będzie komunikowała się z pojazdem w czasie ładowania go w garażu. Będzie można wyświetlić też podstawowe parametry związane z przebytym zasięgiem poziomem naładowania. W tej chwili ładuje się go dwie godziny, Chciałbym ten czas skrócić nawet do kilkunastu minut – informuje student.
Warto zaznaczyć, że taka stacja, na której można naładować motorower znajduje się m.in. na terenie Uniwersytetu Zielonogórskiego. W urzędzie miasta można dostać natomiast dostać kartę RFID, dzięki której można to zrobić za darmo.
Czym obecnie zajmuje się młody konstruktor?– Motorower wymaga jeszcze wiele pracy, przebadania napędu, udoskonalenie go. Lubię tematy rozwojowe, nowe, dające mi nauczyć się czegoś nowego. Zakład InfoTech w Zielonej Górze, w którym obecnie pracuję jest idealny pod tym względem – mówi Piotr Janica.
Marzenia o własnej fabryce
Student nie ukrywa, że marzy też o posiadaniu swojej własnej fabryki, maszyn, a także o możliwości rozwijania swojego projektu na terenie własnego zakładu. -Posiadanie takiego miejsca jest naprawdę wielkim marzeniem z tego względu, że nie miałem gdzie konstruować pojazdu. Pomagały mi w tym niektóre firmy użyczając kawałek swojego miejsca, ale to nie to samo. Aby uruchomić swoją produkcję potrzebuję oczywiście miejsca ale także maszyn. Szczególnie frezarki i tokarki CNC, podstawowych narzędzi – zdradza młody konstruktor.
Obserwując dotychczasowe dokonania, upór i zaangażowanie studenta nie można oprzeć się wrażeniu, że w tym przypadku, realizacja marzeń jest wyłącznie kwestią czasu.
...
Znakomite...