Cud w Hryniewiczach .
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Cud w Luizjanie ! Nasza Matka płacze !
- Cud w Legnicy
- Cud białostocki .
- Kultura chrzeĹcijaĹska .
- ,,GĹupi projekt" Mumii Europ. zakonczyl sie katastrofÄ
- HUBI & MATI " PO RAZ PIERWSZY" 2012
- Kurs jazdy konnej na UAM!
- Nowe tablety za 13zĹ na dowĂłd
- Wobec wielkiej przeszĹoĹci .
- Muzealnictwo .
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
Ashley...
Cud pod Białymstokiem? Matka Boska płakała krwawymi łzami
Niewielka wieś Hryniewicza pod Białymstokiem od kilku tygodni jest znana na całą Polskę. To tam na twarzy figurki Matki Boskiej stojącej w świetlicy pojawiły się czerwone znaki, które przypominają krwawe łzy. Jak podaje serwis tvp.pl, część z mieszkańców mówi o cudzie.
Fot. TVP
Do "cudu" doszło ponad dwa tygodnie temu, kiedy jedna z mieszkanek, tuż przed nabożeństwem majowym zobaczyła dziwne ślady na figurce Matki Boskiej. - Patrzę, że coś jest czerwonego pod oczyma, więc tak jak bez okularów byłam to nie bardzo wiedziałam tylko, że czerwone coś się dzieje. Wtedy założyłam okulary, patrzę, że jednak krwawe łzy są. Padłam na kolana - mówi w rozmowie z TVP Jadwiga Filipczuk, która była wówczas na miejscu.
Mieszkańcy wykluczają oszustwo, bo klucz do świetlicy mają tylko dwie osoby - pani Jadwiga i sołtys wsi. Zdecydowana większość mówi o cudzie. - Jestem katoliczką i w cuda wierzę, także wszystko możliwe, że to prawda, że to tak jest - mówi jedna z nich.
Choć mieszkańcy nie mają złudzeń, że to cudowny znak, miejscowa kuria jest ostrożniejsza. Jej rzecznik zaznacza jednak, że cała sprawa wymaga zbadania. - Jest to jeszcze sprawa bardzo świeża, bardzo nowa, trzeba do niej podejść zawsze z dystansem. Jest stanowczo za wcześnie, aby wydawać jakiś wyrok czy też wyciągać jakieś wnioski - podkreśla w rozmowie z TVP ks. Andrzej Dębski, rzecznik prasowy Kurii w Białymstoku.
http://www.youtube.com/watch?v=lUcmkygCurs
>>>>
Wszystko wyglada na cud . Tym razem prawie na 100 % . Nie jest to odbicie w szybie czy dziwny uklad galezi tylko wyjatkowo wyrazisty znak bez dwuznacznosci . Dlaczego Nasza Matka placze ? Nad grzechami oczywiscie . Nad grzechami ludzi . Nic innego nie wywoluje bolu u Matki niz to ze dziec same sobie szkodza !
Ale piekna figurka . Nasza Matka prawie jak zywa . To naprawde zachwycajace . Nie mozna wprost sie oderwac ! To jest rzezba natchniona przez Boga ! Wspaniala ! Pieknie oddaje kim jest Nasza Matka ! Wiecej takich arcydziel ! I jakiez to typowo polskie !
Od kilku dni w jarosławskim klasztorze trwa dyskusja na temat rekoronacji figury Matki Bożej Bolesnej - Pani Jarosławskiej. Obecne korony są zastępczymi za skradzione i są zbyt duże oraz wykonane z blachy. Koszty renowacji Piety oraz wykonania nowych koron są ogromne dlatego pomysł był bardzo starannie rozważany.
Dzisiaj rano Maryja sama dała znak ludowi Jarosławia - podczas mszy o godzinie 6:30, gdy odsłaniano Figurę z głów Pana Jezusa i Matki Bożej spadły obie korony. Welon z materiału leżący na głowie Maryi w cudowny sposób utrzymał się na swoim miejscu.
Ojcowie Dominikanie i wszyscy obecni na mszy są przekonani, że to Maryja przekazała swoją wolę, ponownej koronacji tego czcigodnego, ponad 630-letniego wizerunku.
W najbliższym czasie zostanie przeprowadzona akcja zbierania funduszy i złota oraz srebra na renowację Figury oraz wykonanie nowych diademów. Ponieważ pierwsza koronacja dokonana została koronami papieskimi Ojcowie pragną, aby także nowe korony zostały poświęcone przez Ojca Świętego i już we wrześniu na rocznicę konsekracji bazyliki jarosławskiej nałożone uroczyście na skronie Zbawiciela i Jego Matki.
Módlmy się o to całym sercem!!!
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=240953152704968&set=a.151424764991141.33926.100003708567182&type=1&theater
http://krzyz.nazwa.pl/forum/index.php/topic,7403.msg160360.html#msg160360
....
Deliberowali deliberowali az Nasza Matka sama przejela inicjatywe i zrzucila tandete :0))) Na byle co to lud ma kase a na Swoją Matkę skapi !
10 polskich cudów
W wielu religiach mianem cudu określa się niecodzienne, nieprawdopodobne zjawiska lub zdarzenia, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć.
Dla jednych są one dowodem na ingerencję Boga w życie człowieka, inni próbują za wszelka cenę znaleźć wytłumaczenie w nauce, bądź określają je przypadkowymi zbiegami okoliczności.
Zobacz 10 cudów, które wydarzyły się na terenie Polski lub dokonały się za wstawiennictwem polskich świętych i błogosławionych.
Nie wszystkie z wymienionych zdarzeń zostały uznane przez Kościół katolicki za cud.
>>>>
Zaraz po śmierci Stanisława Papczyńskiego (17 września 1701 r.) czyniono starania o wyniesienie go na ołtarze. Udało się to dopiero współcześnie, dzięki cudowi, który dokonał się za jego wstawiennictwem. U pewnej kobiety, w pierwszych tygodniach ciąży, pojawiło się niebezpieczeństwo utraty dziecka. Lekarzom udało się pomóc matce, ale nie na długo. Wkrótce problemy znów się pojawiły. Lekarz stwierdził, że płód się zmniejszył i nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Dwukrotne badanie potwierdziło, że dziecko nie żyje. Matka po trzech dniach zjawiła się u lekarza w celu usunięcia płodu. Lekarz wykonał badania USG, żeby sprawdzić, czy dokonało się samoistne poronienie. Podczas badania okazało się, że serce dziecka bije. Wydawało się to niemożliwe, więc lekarz powtórzył badanie na innym aparacie, który potwierdził, że dziecko żyje. Siedem miesięcy później rodzina cieszyła się narodzinami zdrowego, normalnie rozwijającego się potomka. Lekarze nie byli w stanie racjonalnie wyjaśnić tej sytuacji. Jak się później okazało, ojciec chrzestny matki, dowiedziawszy się o zagrożeniu ciąży, zaczął się modlić do Stanisława Papczyńskiego w intencji uratowania dziecka. Do modlitwy, powtarzanej przez dziewięć dni, w trakcie których rozgrywały się opisane wyżej wydarzenia, dołączali kolejno inni członkowie rodziny. Kościół katolicki uznał sprawę za cud, co ogłoszono 16 grudnia 2006 roku. Stanisław Papczyński to błogosławiony Kościoła katolickiego, urodził się 18 maja 1631 r. w Podegrodziu, zmarł 17 września 1701 r. w Górze Kalwarii. Był kapłanem, zakonnikiem i założycielem Zgromadzenia Księży Marianów.
Historia francuskiej zakonnicy Marie Simon-Pierre z zakonu Małych Sióstr Macierzyństwa Katolickiego stała się sprawą, dzięki której możliwa była beatyfikacja Jana Pawła II. U siostry w 2001 roku wykryto chorobę Parkinsona, na którą cierpiał również Jan Paweł II. Choroba dotyczyła lewej kończyny, zarówno górnej, jak i dolnej. Krótko po śmierci papieża stan zakonnicy gwałtownie się pogorszył. Gdy Benedykt XVI zapowiedział rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego, siostry z zakonu zaczęły gorliwie modlić się do Jana Pawła II, prosząc o uleczenie Marie Simon-Pierre. Dokładnie dwa miesiące po śmierci papieża drżenie i niedowład w kończynach siostry ustąpiły. Leczący ją od lat neurolog stwierdził, że wszystkie objawy choroby wycofały się.
W październiku 2008 r. w kościele św. Antoniego w Sokółce, wikariusz podczas udzielania komunii, podniósł z posadzki lekko ubrudzoną Eucharystię. Zgodnie z przepisami liturgicznymi, Eucharystię umieszczono w vasculum, w którym miała się rozpuścić, po czym naczynie zamknięto w sejfie w zakrystii. Po tygodniu w naczyniu znaleziono plamę przypominającą krew. Eucharystię wyjęto i ułożono na korporale, na którym zostawiła czerwony ślad. Poinformowana o sprawie białostocka kuria biskupia zleciła badanie próbek dwóm patomorfologom z Uniwersytetu w Białymstoku, którzy stwierdzili, że nadesłany materiał wskazuje na tkankę mięśnia sercowego, "a przynajmniej ze wszystkich tkanek żywych organizmu najbardziej ją przypomina". Kościół oficjalnie nie potwierdził cudu eucharystycznego, choć uznano, że wydarzenia w Sokółce nie sprzeciwiają się wierze Kościoła, a raczej ją potwierdzają.
Cud Zabłudowski - tym mianem określa się serię niewyjaśnionych wydarzeń, które miały miejsce w 1965 r. w okolicach miasta Zabłudów (niedaleko Białegostoku). W połowie maja rozeszła się informacja, że dziewczynka Jadwiga Jakubowska, miała widzenie Matki Boskiej. Ta zapowiedziała kolejne objawienie na 30 maja 1965 roku. Do miasta przybyło około tysiąca wiernych z woj. białostockiego, jednak wyczulona na sprawy związane z kultem i Kościołem bezpieka próbowała zapobiec zgromadzeniu. Doszło do starć z milicją, która użyła gazu łzawiącego. Cud Zabłudowski nigdy nie został uznany przez Kościół.
Według relacji świadków, w październiku 1959 r. w kościele św. Augustyna w Warszawie, na tle pozłacanej kuli znajdującej się u podstawy krzyża wieńczącego dach świątyni, ukazała się świetlista postać Matki Boskiej (tzw. Matki Boskiej Muranowskiej Współczującej Miłosiernej). Matka Boska ukazała się 7 października, kolejnego poranka nie ukazała się, po czym wierni widzieli ją przez następne 20 dni. Wydarzenie ściągnęło do świątyni tysiące wiernych. Proboszcz parafii poinformował o wydarzeniu kurię, która w specjalnym komunikacie przyznała, ze domniemany cud jest zjawiskiem naturalnym. Ówczesne władze nakazały przemalowanie kuli na czarno. Farbę usunięto dopiero w 1995 r.
W 1979 r. u 29-letniej Janiny Lach, matki dwójki dzieci, stwierdzono stwardnienie rozsiane. Przez 5 lat poruszała się o kulach, choroba postępowała, kobiecie groził całkowity paraliż i ślepota. Mąż odszedł od niej, zostawiając ją samą z dziećmi. Zrozpaczona kobieta modliła się o śmierć i dobrą opiekę nad potomstwem. Pewnej nocy przyśniła jej się Matka Boska, przywołując ją na Jasną Górę. Kobieta wybrała się w podróż. Gdy stanęła przed obliczem Maryi upuściła kule. Od tego momentu nie były już jej potrzebne. Lekarze stwierdzili całkowite ustąpienie objawów choroby. W późniejszych latach kobieta wielokrotnie pielgrzymowała na Jasną Górę. Tam też zostawiła swoje kule, które wiszą obecnie w Kaplicy Cudownego Obrazu. Uzdrowienie, jakiego doświadczyła w 1979 r. Janina Lach, jest oficjalnie wpisane do "Jasnogórskiej Księgi Cudów i Łask".
Las koło miejscowości Grąblin, znajdujący się przy drodze z Konina do Lichenia zasłynął jako miejsce objawień Matki Boże Bolesnej Królowej Polski. W latach 1842-1852 znajdował się tam obraz Matki Boskiej Licheńskiej, zawieszony na sośnie przez kowala i uczestnika bitwy pod Lipskiem, Tomasza Kłossowskiego. W latach 1850-1852 pasterz z Grąblna, Mikołaj Sikatka, był świadkiem uznanych przez Kościół objawień maryjnych. Mężczyzna często modlił się przed obrazem Matki Boskiej. Maryja miała przepowiedzieć mu odrodzenie Polski, epidemię cholery i inne wydarzenia. Objawieniami zainteresowała się ówczesna władza carska. Niepokój wzbudził wizerunek Matki Boskiej podczas objawień, która na piersi miała Orła Białego. Pasterz został poddany przesłuchaniu i torturom, to jednak nie złamało jego woli. Z więzienia wyszedł po stwierdzeniu u niego choroby psychicznej. W 1852 roku wybuchła w Europie epidemia cholery, która dotknęła także Wielkopolskę. Wtedy przypomniano sobie o słowach Mikołaj Sikatka, wzmógł się kult otaczający licheński obrazek, co wzbudziło zainteresowanie władz kościelnych. Obraz został uznany za cudowny i przeniesiono go do kościoła Matki Bożej Częstochowskiej w Licheniu Starym. Mikołaj Sikatka przepowiedział własną śmierć. Zmarł w 1857 roku. Gdy po 40 latach dokonywano ekshumacji jego zwłok, przy okazji budowy pomnika pasterza, okazało się, że jego ciało przetrwało w nienaruszonym stanie.
Po urodzeniu dwojga dzieci przez cesarskie cięcie, lekarze zalecali pani Krystynie aborcję, gdy trzeci raz zaszła w ciążę. Kobieta odmówiła, zawierzając siebie i dziecko Matce Bożej Jasnogórskiej. Podczas porodu kobieta była w tak złym stanie, że dawano jej niewielkie szanse na przeżycie. Operacja zakończyła się jednak sukcesem, pani Krystyna przeżyła, ale u jej syna stwierdzono paraliż prawej nogi. Pomimo przeprowadzonych przez kolejny rok licznych zabiegów dziecku groziło trwałe kalectwo. Matka jeszcze raz oddała się pod opiekę Maryi i udała się z dzieckiem na Jasną Górę. Gdy znalazła się przed wizerunkiem Matki Boskiej, zapatrzona w obraz, nieświadomie przestała podtrzymywać syna, który stanął na obydwu nogach, a po chwili zaczął chodzić. Wydarzenia te miały miejsce w 1992 r. i są wpisane do "Jasnogórskiej księgi Cudów i Łask".
1 lipca 2004 r. papież Jan Paweł II przyjął na audiencji 16-letniego Rafała z Lubaczowa. Chłopiec miał raka węzłów chłonnych. Spotkanie z Ojcem Świętym było jego marzeniem. Wizytę udało się zorganizować dzięki pomocy fundacji "Mam marzenie", która spełnia marzenia ciężko chorych dzieci. Spotkanie niemalże nie doszło do skutku, w ostatniej chwili okazało się, że nie ma szans na audiencję. Prezes fundacji, Piotr Piwowarczyk, zadzwonił do abp. Stanisława Dziwisz (wówczas Sekretarza Papieża) i poprosił o pomoc. Abp. Dziwisz powiedział, żeby chłopiec przyjechał do Watykanu. Spotkanie z Janem Pawłem II na prywatnej audiencji trwało kilka minut. Rafał nie powiedział o czym rozmawiał z papieżem, ale kilka miesięcy po wizycie wyzdrowiał. Choroba cofnęła się, a Rafał uważa, że zawdzięcza to papieżowi.
Andrzej Bobola - polski duchowny, jezuita. Zmarł w 1657 r. Podczas powstania Chmielnickiego trafił w ręce Kozaków. Zdenerwowani tym, że nawracał wiernych prawosławnych na wiarę katolicką, w rzeźni w Janowie Poleskim, poddali go okrutnym torturom. Okaleczone ciało Boboli zostało złożone wśród innych szczątków, jednak podczas ekshumacji, której dokonano w 1917 r., okazało się, że nie uległo ono rozkładowi. Przez lata zmumifikowane naturalnie zwłoki otaczane były czcią w kościele parafialnym w Płocku. W 1922 r. bolszewicy zabrali je jako osobliwość (z racji dobrego stanu mumifikacji) do Gmachu Higienicznego Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia. Jednak w 1924 r., jako rodzaj zapłaty za pomoc w czasie głodu, przekazano je Stolicy Apostolskiej. Dopiero w 1938 r. trafiły do Warszawy. Lekarze nie są w stanie wyjaśnić, dlaczego ciało Boboli, które przez wiele lat znajdowało się w warunkach sprzyjających rozkładowi, zachowało się w niemalże nienaruszonym stanie.
>>>
Jak widac jest ich mnostwo !
Obchody 64. rocznicy "cudu lubelskiego"
Uroczystości religijne w 64. rocznicę "cudu lubelskiego" odbyły się w środę w Lublinie. Przypominano wydarzenia z 3 lipca 1949 r., kiedy to wierni zobaczyli łzy spływające z oczu Matki Boskiej na obrazie w lubelskiej katedrze.
Mszy św. na Placu Katedralnym przewodniczył abp Zygmunt Zimowski z Watykanu, przewodniczący Papieskiej Rady ds. Służby Zdrowia i Duszpasterstwa Chorych. W homilii nawiązał do wydarzeń z lipca 1949 r. i podkreślił, że "cud lubelski" został "okupiony cierpieniem i łzami".
- Był to okropny czas dla naszej ojczyzny, czas prześladowań, kiedy tutaj nieopodal na zamku lubelskim wielu Polaków oddało swoje życie za wolność naszej ojczyzny (…). Chodziło o to, by tysiącletnia tradycja naszego chrześcijańskiego narodu przetrwała w sercach Polaków - powiedział abp Zimowski.
- Maryja chce być matką naszej wolności i dlatego zapłakała tutaj 64 lata temu - dodał hierarcha.
Abp Zimowski zaznaczył, że "Polska potrzebuje dziś ludzi sumienia" i wezwał wiernych, aby "starali się stać wiernie pod krzyżem Chrystusa wraz z Maryją".
- Trzeba nam dzisiaj budować barykady, które uchronią nasze miasto Lublin i naszą ojczyznę przed groźniejszymi niebezpieczeństwami. One muszą bronić przed zatruciem ducha dzieci i młodzież, muszą chronić przed falą niewiary, nieuporządkowanego seksu, pijaństwa, rozwiązłości i narkotyków - mówił abp Zimowski.
Środowe uroczystości związane były też z 65. rocznicą święceń kapłańskich abp. seniora archidiecezji lubelskiej Bolesława Pylaka. - Jako młody kapłan był on naocznym świadkiem cudu lubelskiego, a 25 lat temu doprowadził do koronacji słynącego łaskami obrazu Matki Bożej Katedralnej - przypomniał metropolita lubelski abp Stanisław Budzik.
Po mszy św. wierni przeszli w procesji przez centrum miasta niosąc obraz Matki Boskiej.
W lipcu 1949 r. wierni ujrzeli łzy spływające po obrazie Matki Boskiej w lubelskiej katedrze i uznali to za cud. Uważali, że Matka Boska płacze nad umęczoną w okresie stalinowskim Polską. Zamek lubelski był wtedy więzieniem i miejscem straceń.
Do Lublina ruszyły pielgrzymki z całego kraju, aby zobaczyć płaczący obraz. Tysiące ludzi gromadziło się na placu przed katedrą. Dniem i nocą modlili się, przyjmowali sakramenty, śpiewali.
Religijne zgromadzenia wywołały represje ówczesnych władz. Kościół został oskarżony o sfabrykowanie cudu i manipulowanie ludźmi w celu zwalczania ustroju socjalistycznego. Dojazd do Lublina został zamknięty, wiele osób aresztowano, władze inspirowały pisanie rezolucji potępiających zachowania wiernych i organizowały wiece "antycudowe".
Oficjalnie Kościół nie potwierdził nadprzyrodzonego charakteru zjawiska. Jednak papież Jan Paweł II uznał autentyczność kultu maryjnego w Lublinie i bullą z 1988 r. zezwolił na ozdobienie obrazu Matki Boskiej w archikatedrze lubelskiej koronami papieskimi.
...
Tak to byl dramat . Z tego co pamietam komuna zamordowala nawet dziewczyne aby zrzucic to na pielgrzymow ! Do takich zbrodni prowadzi bezbozna ideologia .