Italia tonie w brudzie i smrodzie ... moralnym...
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Rośnie poziom moralny ... na wschodzie !
- Potęga moralna Afryki !
- Odrodzenie moralne Francji ?!
- Italia wraca do własnej waluty !
- Wszystko na sprzedaĹź - mentalnoĹÄ radzieckiego pijaczka ...
- Kurs na Animatora w turystyce
- PrzeĹom w chemii !?
- IsMf "Pierwiastek Alterantywny"
- IELTS, TOEFL, CAE, FCE profesjonalnie i skutecznie!
- Sklepik
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motonaklejki.htw.pl
Ashley...
Italia...
Śmieci zamiast śniegu - tak spędzają tam Boże Narodzenie
Mieszkańcy Neapolu spędzili Boże Narodzenie wśród ponad 1400 ton niewywiezionych śmieci. Mimo wielu obietnic premiera Silvio Berlusconiego nie udało się rozwiązać przed świętami trwającego od września kryzysu śmieciowego.
Szczególnie zasypane odpadkami są ulice w centrum miasta. Nieco lepiej jest na peryferiach.
Tuż przed Wigilią w Neapolu leżało 2200 ton śmieci - przed Świętami udało się wywieźć jedynie część odpadków.
Nie zdołano jednak całkowicie posprzątać miasta, ponieważ zamknięte w sobotę spalarnie śmieci nie przyjmowały transportów. W rezultacie 25 śmieciarek nie wyładowało odpadków, zebranych w wigilijny wieczór. Lecz w porównaniu z ostatnimi dniami neapolitańczycy i tak mogą mówić o nieznacznej poprawie.
W rejonie Neapolu otwarte jest w Święta tylko jedno wysypisko, w miejscowości Chiaiano.
Władze miejskie zaapelowały do mieszkańców, aby do 27 grudnia, kiedy zakład oczyszczania miasta i spalarnie podejmą pracę, nie wyrzucali śmieci i trzymali je w domu. Przede wszystkim chodzi o opakowania po świątecznych prezentach, których ogromne ilości mogłyby powiększyć jeszcze góry śmieci piętrzące się na ulicach.
>>>>>
Wyjatkowo trafny obraz zgnilego zachodu - gory smieci !
Tymczasem w Neapolu trwa despracki bój o wszystko:
Władze Neapolu, borykające się z kryzysem śmieciowym, prowadzą walkę z czasem !!!
Na ulicach stolicy Kampanii leży 1400 ton niewywiezionych odpadków. Ich uprzątanie postępuje w spowolnionym tempie, bo przepełnione są wszystkie wysypiska w okolicy.
Do Neapolu skierowano dodatkowe oddziały wojska, które w trybie przyspieszonym przystąpiły po świętach do wielkiego sprzątania ulic.
Już nikt nie liczy że się uda dlatego :
Góry śmieci są regularnie podpalane przez zirytowanych sytuacją mieszkańców.
Według włoskich mediów w piątek strażacy mają polać wodą zwałowiska śmieci, by nie były one łatwopalne.
W Sylwestra w mieście, które słynie z najhuczniejszego powitania nowego roku, może dojść - jak przyznają policjanci - do "prawdziwej bonanzy".
Do akcji przystąpią bowiem piromani.
1400 ton smieci + kolejne 1400 wyrzucone przed sylwestrem = 2800 ton + odpalane petardy i race, często bardzo groźne i o wielkiej mocy =
EKSLOZJA TEGO WSZYSTKIEGO!
Mogą zaprószyć ogień, który obejmie nieuprzątnięte sterty. I boją się aby w sylwestrową noc miasto nie stanęło w ogniu. Taki może być rezultat "mieszanki wybuchowej" w postaci ton odpadków i tradycji odpalania wszelkich materiałów pirotechnicznych.
W Neapolu święta upłynęły wśród stert śmieci
Mieszkańcy Neapolu spędzili Wielkanoc wśród ponad półtora tysiąca ton śmieci, leżących na ulicach. Przez wszystkie świąteczne dni strażacy gasili dziesiątki pożarów, wzniecanych przez ludzi, którzy zdesperowani kolejnym kryzysem śmieciowym podpalali odpadki.
Sytuacja znów się pogarsza, co budzi rosnące oburzenie mieszkańców i ogromne zainteresowanie turystów z całego świata, fotografujących z zapałem neapolitańskie ulice, a także okolice zabytków, zasypane stertami zalegających śmieci. Stały się one dość ponurą atrakcją turystyczną miasta.
Stanu nie poprawia także to, że w święta pracują, i to tylko w ograniczonym wymiarze, jedynie niektóre wysypiska i firmy odpowiedzialne za wywóz śmieci.
Asesor do spraw higieny Paolo Giacomelli powiedział, że sterty na ulicach są tak wysokie, że obsługa śmieciarek ma kłopoty z ich załadunkiem. Wyraził jednocześnie zaniepokojenie ponownym pogorszeniem się sytuacji sanitarnej w mieście, także z powodu podniesienia się temperatury.
Kryzys śmieciowy w stolicy Kampanii wybuchł na nowo zaledwie trzy miesiące po poprzedniej jego poważnej odsłonie, a powodem są utrzymujące się od lat w tym regionie trudności, wynikające z permanentnego przepełnienia wysypisk i protestów ludności przeciwko tworzeniu następnych takich składów oraz spalarni.
>>>>>
Smieci zostaly im jeszcze z tamtego roku a teraz doszly nowe !
Trzeab sie przedzierac aby gdzies dotrzec ! To juz jest czesc krajobrazu Neapolu ! Atrakcaj turystyczna i znak firmowy miasta !
Tymczasem italianska armia...
Bedziecie bomardowac Kadafiego ? NIE BOIMY SIE !
No to od czego jestescie ? ! COS MUSICIE ROBIC ZA CO WAM PLACIMY !!! I dostali zadanie bojowe !
Wojsko wkroczyło do Neapolu, by oczyścić ulice
Wojsko po raz kolejny weszło do Neapolu, by pomóc w posprzątaniu leżących tam od kilku tygodni na ulicach kilku tysięcy ton śmieci. To kolejna odsłona kryzysu śmieciowego, nękającego regularnie miasto.
Permanentny kryzys śmieciowy w Neapolu i jego okolicach to rezultat przepełnienia okolicznych wysypisk śmieci oraz protestów miejscowej ludności zarówno przeciwko tworzeniu nowych, jak też budowie spalarni.
Wśród zwałów odpadków mieszkańcy stolicy Kampanii spędzili Wielkanoc. W ostatnich dniach sytuacja sanitarna w Neapolu pogorszyła się dodatkowo z powodu wzrostu temperatury.
Jeszcze bardziej utrudniają ją dziesiątki pożarów gór śmieci, które podpalane są nocami przez zdesperowanych ludzi. Pozostałości tych spalonych odpadków, znalezione przez żołnierzy podczas pierwszych inspekcji, uniemożliwiają w wielu miejscach rozpoczęcie akcji sprzątania. Są to bowiem odpady wymagające specjalnej utylizacji.
>>>>>
I tak italianska armia wreszcie dostala zajecie ktore potrafi wykonac !
Ciąg dalszy kryzysu. Podpalano śmieci w Neapolu
Ponad 50 razy wzywano ubiegłej nocy strażaków w Neapolu do gaszenia śmieci podpalanych przez mieszkańców - podały miejscowe władze. W mieście zalega ponad 2300 ton cuchnących worków z odpadkami.
Burmistrz Neapolu Luigi de Magistris, zajmujący to stanowisko zaledwie od 10 dni, zarządził wczoraj wieczorem zbieranie śmieci i ich wywóz pod eskortą uzbrojonych strażników.
W wywiadzie opublikowanym w dzienniku "La Repubblica" burmistrz powiedział, że "różne środowiska chcą, by Neapol leżał pod zwałami śmieci" i można snuć na ten temat spekulacje polityczne.
Neapolitańska mafia, kamorra, czerpie dochody z działalności obejmującej handel narkotykami i kontroluje wywózkę i utylizację śmieci.
Według de Magistrisa kamorra sprzeciwia się jego projektowi "rewolucji ekologicznej", który przewiduje odbiór śmieci spod drzwi, szeroko zakrojony recykling i stopniowe zamykanie wysypisk pod gołym niebem. Realizacja planu niesie z sobą poważny cios w tradycyjne zajęcie mafii.
Wywodzący się z opozycyjnej partii Włochy Wartości burmistrz oskarżył również premiera Silvio Berlusconiego o pozostawienie Neapolu bez pomocy, mówiąc, że od sprawy Neapolu "umył ręce jak Poncjusz Piłat".
Zagrożenie kryzysem sanitarnym sprawiło, że prezydent Włoch Giorgio Napolitano zaczął domagać się "pilnej interwencji ze strony rządu".
Neapol znalazł się w światowych czołówkach prasowych na przełomie lat 2007-2008 i ponownie w końcu 2010 roku, kiedy media obiegały zdjęcia historycznego centrum miasta pełnego odpadków. Tuż przed Wigilią 2010 roku w Neapolu leżało 2200 ton śmieci.
>>>>
No tak miasto moglo by byc czyste ale wtedy mafia nie miala by kasy !!! Taki uklad ! Zupelnie tak jak ten w Polsce 1989 tez śmieci rewolucja wyrzucila na wierzch i tak zostalo...
Mafia odpowiada za "kryzys śmieciowy"?
Burmistrz Neapolu Luigi de Magistris oskarżył kamorrę, neapolitańską mafię, o wywołanie "kryzysu śmieciowego" w mieście, gdzie w nocy z piątku na sobotę doszło ponownie do masowego palenia na ulicach niewywiezionych odpadów. Według burmistrza, działacza centrolewicowej partii Włochy Wartości, kamorra przez podpalanie śmieci na ulicach dąży do wywołania chaosu i zamętu, podkopania autorytetu i destabilizacji instytucji samorządowych i rządowych.
Według dziennika "La Repubblica", podpalaniem śmietników i śmieci gromadzących się na ulicach zajmują się zorganizowane grupy opłacane przez mafię.
Sytuacja w Neapolu, w którym całe kwartały wypełniają nocami kłęby dymu, jest coraz trudniejsza. Na ulicach nagromadziło się już 2300 ton odpadów, jak poinformował przed paru dniami burmistrz.
Włoskie media poinformowały, że wobec szefa regionu Kampanii, w którym leży Neapol, Stefano Caldoro z rządzącej we Włoszech partii Lud Wolności, toczy się dochodzenie dotyczące jego odpowiedzialności za wywołanie groźby epidemii chorób zakaźnych.
Według prokuratury, jego wina miałaby polegać na zaniechaniu działań prowadzących do zapewnienia regularnej wywózki śmieci z terenu Neapolu i prowincji Neapol.
Problem ten nęka Neapol od kilku lat.
Przewodniczący regionu Kampanii oświadczył w związku z toczącym się śledztwem: "Nie mam sobie nic do zarzucenia, ale jeśli uznają mnie za winnego, podam się do dymisji".
>>>>>
Zupelnie jak u nas ! moglo by byc dobrze ale trzeba by usunac mafie od zloba ktora tam siedzi od 89 ... A oczywiscie mafia nie ma na to najmniejszej ochoty wiec smieci musza zostac i nawet gory smieci musza rosnac...
Włochy: "kryzys śmieciowy" pogłębia się
Z każdym dniem rośnie ilość niewywiezionych śmieci na ulicach Neapolu, przez co wzrasta poziom irytacji miejscowej ludności. Codziennie wybucha tam kilkadziesiąt pożarów, które wywoływane są przez mieszkańców podpalających odpadki. Sytuacja sanitarna pogarsza się.
W piątek poinformowano, że na ulicach Neapolu zalega 1600 ton śmieci. W ciągu doby przybyło ich 200 ton. Wciąż brakuje miejsca na okolicznych wysypiskach, a tworzeniu następnych sprzeciwia się ludność regionu. Spalarnie śmieci nie są w stanie uporać się z ogromnymi ilościami odpadów.
- Podejmujemy ogromny wysiłek, ale każdego dnia zostawiamy od 100 do 150 ton śmieci na ulicach. Nie wiemy dokąd je wywieźć - oświadczył szef zakładu oczyszczenia miasta.
Rząd, podobnie jak w poprzednich ostrych fazach tego kryzysu, chce go rozwiązać przekonując władze innych regionów Włoch, aby przyjęły śmieci z Neapolu i okolic. Zgodziło się na to 14 z 19 spośród nich. Najbardziej stanowczo odmówiły Wenecja Euganejska i Piemont. Ale śmieci nie chce przyjąć nawet pobliskie miasto Caserta w Kampanii. - Do nas nie trafi nawet jeden worek z Neapolu - oświadczył szef władz tej prowincji - Domenico Zinzi.
>>>>>
A wiec stosy smieci rosna rosna i rosna ! Sa juz cale gory ! Juz Neapol tonie ! TONIEMY RATUNKU !!! Ale ktoz ma pomoc ? Syfio ? Toz on sam smierdzi niemozliwie ! Odor moralny wiekszy niz w Neapolu !
Happening "To nie krasnoludki palą śmieci" na rzecz środowiska
Palenie śmieci w domowych piecach jest nie tylko nielegalne, ale też bardzo szkodliwe dla zdrowia - przypominali we wtorek w Sosnowcu ekolodzy i towarzysząca im grupa przedszkolaków. Happening zorganizowano w ramach kampanii "To nie krasnoludki palą śmieci!".
Zorganizowana przez Fundację Ekologiczną Arka akcja miała formę kolorowego protestu krasnoludków. W akcji na sosnowieckim Placu Stulecia brała m.in. udział ziejąca ogniem, złowroga Dioksyna - symbolizująca toksyczne związki chemiczne, wydzielające się podczas spalania śmieci. Kampania "To nie krasnoludki palą śmieci" dotyczy wciąż powszechnego problemu spalania śmieci w domowych piecach. Celem tego programu edukacyjnego jest prowadzenie lokalnych działań promujących właściwe zagospodarowanie i segregację odpadów. Realizują je dzieci z przedszkoli i szkół podstawowych.
- Świadomość w tej dziedzinie jest z roku na rok coraz większa. Ludzie nie boją się już interweniować u sąsiadów palących śmieci. Jednakże do krajów Europy Zachodniej wciąż bardzo nam daleko - ocenił koordynator projektu, Piotr Sokół. Według niego, to problem wymagający nie tylko kompleksowych regulacji prawnych, dotyczących np. recyklingu, ale też zmiany świadomości wśród obywateli.
Najważniejszą częścią kampanii jest organizacja w 20 miastach, w tym we wszystkich wojewódzkich, ekspozycji "To nie krasnoludki palą śmieci" wraz z happeningiem i konferencją prasową. Głównym elementem wydarzenia będzie umieszczenie w budynkach użyteczności publicznej, centrach handlowych, kinach postaci siedmiu ogrodowych krasnali z przygotowanymi banerami oraz torbami zawierającymi ulotki o problematyce palenia śmieci i recyklingu jako alternatywie.
Kampania "To nie krasnoludki palą śmieci!" jest dofinansowana przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej oraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.
>>>>
Tak to jest koszmar ! A najwiekszy horror to ,,zwyczaj'' wozenia smieci do lasu... A nawet rzucaja na dzialki ktore ludzie maja a nie zamieszkuja... W Łodzi az zal patrzec na takie dzialki wsrod domow lub jakies laski czy pola ... Chcialo by sie pobyc na jakichs zielonych obszarach a tam syf ... Sowiecka holota...
Palermo tonie w śmieciach .
Na skutek strajku miejskich służb oczyszczania Palermo na Sycylii tonie w śmieciach, a w mieście panuje potworny fetor - poinformowała w niedzielę wieczorem agencja Ansa.
Na wszystkich ulicach, od centrum Palermo po jego przedmieścia, leżą góry rozkładających się i cuchnących odpadków - także przed szkołami i szpitalami. Wielu mieszkańców nie może wyjść ze swych domów, bo drzwi blokują śmieci. Odpadki piętrzą się także na jezdniach, utrudniając lub nawet uniemożliwiając przejazd samochodom.
Ręce pełne roboty mają strażacy, którzy muszą gasić podpalane przez mieszkańców sterty odpadków. Władze miasta apelują, by nie podpalać śmieci, gdyż do atmosfery przedostają się trujące substancje, i obiecują, że do świąt wielkanocnych ulice zostaną uprzątnięte.
Palermo jest drugim obok Neapolu włoskim miastem, które najczęściej zmaga się z kryzysami śmieciowymi spowodowanymi strajkami pracowników służb sprzątających.
>>>>
No tak ale Palermo to tak nie szokuje . W koncu mafia to i tskie skutki ...
Pokaz pirotechniczny dla zwolnionego z więzienia bossa mafii.
W Neapolu urządzono wielki pokaz pirotechniczny, by w ten sposób uczcić zwolnienie z więzienia lokalnego bossa kamorry. Media zwracają uwagę na to, że na południu Włoch powszechnym zwyczajem jest oddawanie hołdów mafiosom.
Agencja Ansa podała, że ogromny arsenał sztucznych ogni odpalono na cześć znanego w dzielnicy Bagnoli szefa jednego z klanów neapolitańskiej mafii D'Ausilio, który z więziennej celi trafił do aresztu domowego.
Arsenał kilkudziesięciu kilogramów fajerwerków zgromadzony został przed domem bossa, gdzie zostały one następnie wypuszczone w niebo podczas jego hucznego powitania, zorganizowanego - jak twierdzą śledczy - przez członków gangu. Karabinierzy, przybyli na miejsce głośnej ulicznej zabawy z udziałem tłumu ludzi, spisali pięciu jej organizatorów, wśród nich 16-latka i mężczyzn już wcześniej karanych za mafijne przestępstwa.
Ceremonia powitania była zarazem demonstracją siły klanu kamorry i jego kontroli nad dzielnicą, a uczestniczyły w niej osoby znane wymiarowi sprawiedliwości z racji swych powiązań z grupami zorganizowanej przestępczości.
To nie pierwszy taki epizod w Neapolu. Wiele podobnych zdarzeń wywołało wręcz konsternację i polemikę w całych Włoszech. W miejscowościach w Kampanii na terenach kontrolowanych przez kamorrę dochodzi nawet do procesji religijnych, których uczestnicy zatrzymują się przed domami mafijnych bossów, by oddać im cześć i wyrazić swe uznanie. Lokalne władze wraz z Kościołem podejmują starania, aby takie epizody nie miały więcej miejsca.
>>>>
Ot ludek Italii oddal hold wybitnemu czlowiekowi !
Walter Mayr | Der Spiegel
W przedsionku piekła
Mafia, robiąc intratne interesy na usuwaniu trujących śmieci, zatruła całą Kampanię. Rozszerza się afera z odpadami, chorymi na raka dziećmi i pozbawionymi skrupułów politykami. Ostrzeżenia byłego mafiosa i informacje amerykańskiej marynarki wojennej zostały zignorowane, na skutek czego niedaleko Neapolu rozgrywa się tragedia.
Carmine Schiavone był chrzczony dwa razy. Najpierw, jako noworodek, przez księdza, a później osobiście przez ojca chrzestnego, Luciano Liggio, capo di tutti capi sycylijskiej mafii.
– Drugi chrzest wyglądał tak – opowiada Schiavone. – Włożono mi do ręki święty obrazek i skropiono go kilkoma kroplami krwi. Potem został spalony przy słowach następującej formuły: "Będziesz się palić jak ten święty, jeśli zdradzisz braci albo sprzymierzeńców z cosa nostra".
Złożył tę przysięgę, poświęcił się wspólnej sprawie – i na koniec ją jednak zdradził. Po latach spędzonych jako przywódca podejrzanego klanu Casalesich w 1993 roku zmienił strony i wystąpił przed sądem jako świadek koronny w procesie przeciwko swoim towarzyszom. Przeciw "Sandokanowi", "Grubaskowi o północy", "Niemowlakowi" i jak tam jeszcze się ci wszyscy Casalesi nazywali.
Tak zwany proces Spartakusa w Neapolu zakończył się w 2010 roku szesnastoma wyrokami dożywocia. Zapadły one również dzięki zeznaniom Schiavonego, któremu w zamian wolno było rozpocząć nowe życie w zmienianych często miejscach pobytu i pod ochroną policji. Również tego ranka ma w kieszeni na wszelki wypadek "poprawiony" dowód tożsamości, wydany na zmienione nazwisko, z miejscem urodzenia w Libii.
Kiedy tak siedzi przed kominkiem w willi na prowincji, z kotem na kolanach, wygląda jak ktoś, kto zawarł pokój ze światem. Ale owa idylla jest złudna. Schiavonego obciąża trudny bilans jego wcześniejszego życia. On sam określa to tak: – Brałem udział w co najmniej pięćdziesięciu morderstwach, niektóre z nich sam zleciłem. Byłem wtajemniczony w 400 czy 500 innych.
Z siedemdziesięciu lat swego dotychczasowego życia eks-mafioso prawie połowę spędził w więzieniu lub areszcie domowym. Z prawnego punktu jego winy zostały odpokutowane. Mimo to w tych dniach bardziej niż kiedykolwiek dotąd znajduje się w centrum uwagi – z powodu zeznań, jakie złożył 7 października 1997 roku przed komisją śledczą w Rzymie. Sięgały tak głęboko, że trzymano je w tajemnicy – dopóki rzymski parlament nie uległ naciskom opinii publicznej i nie uchylił klauzuli tajności.
W tamtym przesłuchaniu nie chodziło o zwyczajne morderstwa jak w czasie wojny gangów w okolicach Neapolu, skąd pochodzi Schiavone, lecz o nieumyślne zabijanie przez skażenie gleby i wód gruntowych trującymi odpadami, jak z tego wszystkiego, co dotychczas wiadomo, nielegalnie, za to w sposób zapewniający maksymalne zyski postępował z nimi zwłaszcza klan Casalesich.
– Chodzi tu o wiele milionów ton śmieci – mówił Schiavone, były szef administracji organizacji mafijnej, występując przed posłami. – Wiem poza tym, że przyjeżdżały też ciężarówki z Niemiec, transportujące odpady nuklearne.
Brudne interesy robiono pod osłoną nocy i ochroną mafiosów w mundurach karabinierów. Świadek wskazał sądowi wiele składowisk takich odpadów – bowiem ludzie zamieszkali w owych okolicach ryzykowali, że "w ciągu najbliższych dwudziestu lat umrą na raka".
Od tego ponurego proroctwa Schiavonego wygłoszonego przed komisją śledczą minęło już szesnaście lat – i w tym czasie niczego nie zrobiono. Tym większe jest dzisiejsze oburzenie. Nie tylko z tego powodu, że według wypowiedzi ekspertów od chorób nowotworowych mnożą się oznaki potwierdzające, że były mafioso powiedział prawdę, lecz również dlatego, że wielu dygnitarzy o wysokiej randze i znanych nazwiskach już od połowy lat dziewięćdziesiątych musiało znać te zeznania, lecz kompletnie je zignorowali.
W centrum uwagi znaleźli się między innymi:
Giorgio Napolitano, wówczas minister spraw wewnętrznych i szef śledczych – dzisiaj prezydent Włoch;
Gennaro Capoluongo, według zeznań Schiavonego leciał z nim helikopterem na spotkanie na jednym z wysypisk – dziś szef włoskiego Interpolu;
Alessandro Pansa, wtedy w sztabie mobilnej policji, dziś szef włoskiej policji państwowej;
Nicola Cavaliere, w tamtym czasie – jak zeznał Schiavone – zajmował się w policji kryminalnej aktami tej sprawy, obecnie zastępca szefa wewnętrznych tajnych służb.
Podczas gdy we włoskiej telewizji ostrzega się już przed "nuklearnym inferno", miejscowi dygnitarze robią to samo, co dotychczas. Zwłaszcza prezydent Giorgio Napolitano – dla niego camorra jest "głównym aktorem" ekologicznej katastrofy niedaleko jego rodzinnego Neapolu, o swoim w tym udziale nic jednak nie wspomina. Wiceszef tajnych służb, Nicola Cavaliere ogłosił, że "nigdy bezpośrednio" nie zajmował się tą sprawą. A reszta osób obwinianych przez Carmine Schiavonego milczy albo też stara się uspokoić wzburzoną opinię publiczną.
Czy dziennikarz Roberto Saviano w swojej książce "Gomorra“ nie opisał już, jak mafia zamieniła południe Włoch w wysypisko śmieci dla bogatej północy? Skąd więc to całe dzisiejsze oburzenie? Czy możliwe jest, że to cwany eks-mafioso szerzy panikę, po to by państwo wydało miliardy na reaktywację zatrutej gleby, z czego najwięcej skorzystałaby mafia?
Może. Ale nawet to niewiele zmieniłoby w ciężarze zarzutów stawianych przez Schiavonego. Nikt przed nim nie mówił o transportach radioaktywnych odpadów. Nikt przed nim nie opisał tak dokładnie, jak przemysłowe śmieci z nielegalnych zakładów na północy przewożone są na południe, gdzie materiały zawierające azbest, dioksyny czy podobne substancje wpuszcza się do ziemi przez rowy wykopane przy budowie dróg.
Ilość odpadów nielegalnie usuwanych we Włoszech szacuje się na 11,6 milionów ton rocznie. Organizacja ekologiczna Legambiente ocenia, że podczas takich brudnych interesów w 2012 roku osiągnięto ponad 16 miliardów obrotu – jest to rzemiosło najwyraźniej odporne na kryzys. Przynajmniej dopóki mafijne klany oferują swoje usługi za ułamek ceny obowiązującej w oficjalnie działających firmach wywozu śmieci.
Mafia jest częścią Włoch – mówi Schiavone, Casalesi to "państwowy klan", a państwo kasuje swoje na owych interesach. To ciężkie oskarżenie, ale były mafioso twierdzi, że potrafi je udowodnić. Otwiera drzwi do pokoju, w którym trzyma dokumenty poukładane w skrzyniach. Grzebie w nich i przegląda kolejne strony, wymienia nazwiska, daty, miejscowości.
Wszystkie jego zeznania już od lat dziewięćdziesiątych są w posiadaniu Narodowego Urzędu Antymafijnego. Łącznie z nazwą mediolańskiej firmy pośredniczącej, która odegrała decydującą rolę w wartym miliardy euro transferze odpadów z północy na południe. – Ta część mojego oświadczenia została jednak uznana przez króla Giorgio za tajną – stwierdza Carmine Schiavone.
Król Giorgio? – Napolitano, wówczas minister spraw wewnętrznych – wyjaśnia. A kto stoi za firmą z Mediolanu? – Jednym ze wspólników był PB – Paolo Berlusconi.
To wiceprezes A.C. Milan, brat czterokrotnego premiera Silvio Berlusconiego, współuczestnik mafijnego biznesu z trującymi śmieciami – ale również nuklearnymi? Schiavone twierdzi tak publicznie. Sam Paolo Berlusconi mówi, że to "bujda“.
Ten kto jedzie na południe autostradą del Sole i skręci w Casercie tuż przed Neapolem, znajdzie się w miejscu, gdzie w ostatnich latach tysiące ciężarówek wyrzucało odpady przemysłowe – w cieniu Wezuwiusza. W samym środku krainy, której Goethe zatrzymał się podczas podróży na południe, zanim przeniósł na papier swój zachwyt "najżyźniejszą równiną świata".
Od tamtej pory czasy się diametralnie zmieniły. O "trójkącie śmierci" wokół miasta Acerra, w którym na świat przychodziły owce z dwiema głowami, brytyjskie pismo medyczne "The Lancet" donosiło już w 2004 roku. Później cały region na północ od Neapolu otrzymał przydomek "Terra dei fuochi", ziemia ognista. Zaczęły krążyć zdjęcia, na których można zobaczyć obszarpane dzieci przed czarnymi słupami dymu, unoszącego się nad dzikimi wysypiskami. Kiedy stało się jasne, ze jeszcze większe niebezpieczeństwo kryje się pod ziemią, okolica ta otrzymała kolejną nową nazwę: "kraina trucizn".
Arkadia Goethego to dzisiaj gęsta sieć osad, przetykanych zagonami kalafiorów i centrami handlowymi. Pełno tu prostytutek z Nigerii, świętych obrazów, ulicznych ołtarzyków i gór śmieci, na których można znaleźć wszystko – od butelki piwa po beczkę dioksyn. Tutaj, na tym kawałku sponiewieranej włoskiej ziemi, widać jednak maleńki barwny kleks: twierdzę otynkowaną równiutko w kolorze wanilii, otoczoną niczym UFO obcymi planetami.
To baza US Navy w Gricignano, otoczona zielenią, położona w połowie drogi między dwoma zatrutymi obszarami. Co oznacza, że wszyscy tutaj, również admirał Bruce Clingan, dowódca sprzymierzonych oddziałów na południową Europę i Afrykę, w swojej Villa Capri z widokiem na Wezuwiusz podlegają zaostrzonym rygorom. Wody z wodociągów nie wolno tu używać nawet do mycia zębów. Pije się tylko wodę mineralną, dotyczy to również kota komendanta.
Powody owych rygorystycznych zasad zostały z najwyższą starannością wyszczególnione w badaniach amerykańskiej marynarki wojennej, a większość Włochów poznała je dzięki raportowi zamieszczonemu w magazynie "L'Espresso". Tytuł owej publikacji brzmiał: "Neapol – napij się i umrzyj".
Na terenie wokół bazy, o powierzchni ponad tysiąca metrów kwadratowych, Amerykanie pobrali próbki ziemi, wody i powietrza. Odkryto 5281 zatrutych lub podejrzanych miejsc. 92 procent próbek wody z prywatnych studni poza terenem koszar wykazało "ryzyko zdrowotne w stopniu niedopuszczalnym". Wartości uranu w pięciu procentach przypadków były "niedopuszczalnie wysokie". Swoją ocenę sytuacji Amerykanie sformułowali następująco: "Z biegiem czasu stało się jasne, że niezdolność włoskich władz i prawodawstwa do zapewnienia sobie skuteczności, doprowadziło do obecnego położenia".
Jeśli któryś z żołnierzy postanawia zamieszkać poza terenem koszar, otrzymuje radę, by wybrał dom wielopiętrowy, w żadnym zaś wypadku nie wprowadzał się na parter. Na większej wysokości skażenie trującymi gazami jest bowiem mniejsze. Trzy tereny mieszkalne niedaleko bazy zostały ogłoszone strefą w całości zakazaną dla wojskowych i nie będzie tam już żadnych amerykańskich lokatorów.
Natomiast ponad 500 tysięcy Włochów w aglomeracji na północ od Neapolu, wszyscy ci, dla których jest to ich miejsce na ziemi, żyje tu nadal, jak długo się jeszcze da. Wieczorami bawią się w Złotym Hotelu w Marcianise, w samym środku zamkniętego dla Amerykanów terenu, i nie pytają po trzy razy, skąd pochodzą warzywa w ich insalata mista i gdzie pasła się bawolica, z której mleka sporządzono podaną na stół mozzarellę.
Większość produktów z tego terenu uważana jest nadal za bezpieczną, żniwa odbywają się tutaj kilka razy do roku. Są jednak dni, kiedy nawet doświadczeni mężczyźni, jak generał Sergio Costa z państwowego nadzoru leśnego, mają wrażenie, że zaglądają w "przedsionek piekła". Takie uczucie towarzyszyło mu, kiedy on i jego ludzie w listopadzie wykopali w Caivano, na siedmiu hektarach ziemi, pod polami pełnymi główek kapusty, beczki z trującymi substancjami. Kilku pracownikom po dotknięciu owych trucizn rozpuściły się plastikowe rękawiczki.
Dalej na zachód, w Giugliano, gdzie znajduje się chyba najstraszniejsze wysypisko odpadów Europy, pokryte trującym błotem i nasycone dioksynami, w budach skleconych z desek i w przyczepach koczuje 500 Romów. W miejscu, gdzie jak powiedział odpowiedzialny za te sprawy komisarz rządowy, powinien właściwie powstać "sarkofag taki jak w Czarnobylu", dla ochrony miejscowej ludności. Ale badania geologiczne przewidują, że finalna katastrofa wystąpi dopiero za pięćdziesiąt lat – do tego czasu trucizny "zatrują dziesiątki kilometrów kwadratowych ziemi i każdego, kto na niej żyje".
Antonio Marfella z neapolitańskiego Instytutu Badań nad Rakiem ubiera swoją diagnozę w język suchych danych: w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba zachorowań na nowotwór wzrosła wśród mężczyzn z prowincji Neapol o 47 procent. Rośnie zwłaszcza zapadalność na raka płuc, również wśród niepalących – to w Europie ogromnie rzadkie zjawisko. Region Kampanii wykazuje obecnie najwyższy w całych Włoszech wskaźnik bezpłodności, prowadzi również w liczbie przypadków ciężkiego autyzmu, wywołanego, jak przypuszczają specjaliści, przez wysoki poziom rtęci.
To, że autystyczne dzieci tupią teraz po kosztownym marmurze w willi aresztowanego bossa Casalesich, "Sandokana", jest dobrą wiadomością dla regionu położonego na północ od Neapolu – rezydencja została skonfiskowana i zamieniona na centrum socjalne dla autystów.
Także gdzie indziej widać oznaki nadziei: rozgniewani chłopi, którzy muszą teraz sprzedawać swoje podejrzane warzywa po śmiesznie niskich cenach, skrzyknęli się i rozmawiają o ekologicznym rolnictwie jako modelu przyszłości.
Ksiądz Maurizio Patriciello, proboszcz parafii w Caivano, jest w owym zatrutym pasie ziemi wokół Neapolu symbolem oporu, elokwentnym rebeliantem w sutannie, który znajduje posłuch, kiedy mówi, że nie może już znieść widoku "tych wszystkich białych dziecięcych trumienek". Dzisiejszego ranka powiesił przy ołtarzu fotografię dziewczynki, którą pogrzebał w ostatnich latach. Opowiada, jak tutejsi mieszkańcy zaczęli się bronić.
– Na początku nie mieliśmy pojęcia, co dzieje się w sąsiedniej parafii – mówi proboszcz. – Aż połączyliśmy siły. Od czasu, gdy liczymy zmarłych na raka, w okolicy szerzą się strach i rozpacz.
Ksiądz Maurizio walczy, pociesza i złości się niemal przez całą dobę. Zachęca wiernych, by zachowali czujność i wykazali się zmysłem obywatelskim. Dzieciom mówi, że powinny dokładnie patrzeć na ręce politykom i karabinierom. Przed senatem w Rzymie i przed Parlamentem Europejskim w Brukseli prosi o pomoc, stara się nawet o spotkanie z papieżem Franciszkiem.
Do niego, a także do prezydenta Giorgio Napolitano obrońcy praw człowieka skupieni wokół księdza Maurizio wysłali już 150 tysięcy pocztówek, na których widać matki ze zdjęciami ich martwych dzieci. Na marsz protestacyjny w Neapolu przyjechało ponad sto tysięcy ludzi – na znak solidarności z "ziemią ognistą".
Na jego czele biegła krucha i delikatna Anna. Jej synek Riccardo, "chłopiec, który zawsze się uśmiechał", miał dwadzieścia miesięcy, kiedy w 2009 roku umarł na białaczkę. Dzieci z tej okolicy zostały "zamordowane, rozumiecie?, zamordowane!" – wołała przed sceną w Neapolu, dodając: "Żądamy imion i nazwisk, nie tylko ludzi z camorry. Wszyscy powinni zapłacić za wielokrotne zabójstwo i zbrodnię przeciwko ludzkości".
"Morderca, morderca, morderca!" – wołał tłum za każdym razem, kiedy padało nazwisko Napolitano. Państwo i mafia "to jest mniej więcej to samo" – powiedział Carmine Schiavone przed parlamentarzystami w Rzymie.
Oczywiście – dodaje, siedząc przed kominkiem w swojej willi – wpływy Casalesich nie kończyły się i nadal nie kończą na północnej granicy Włoch. Mówił to podczas przesłuchań w Monachium i w Rzymie również ludziom z niemieckiego Urzędu Kryminalnego. – Mieliśmy swojego człowieka w Niemczech, który utrzymywał kontakty z tamtejszymi politykami. Między innymi za jego sprawą trujące odpady, również te radioaktywne, trafiły do firmy pośredniczącej w Mediolanie.
W Federalnym Urzędzie Kryminalnym w Wiesbaden potwierdzają, że w 1994 roku miało miejsce spotkanie z Schiavonem, jak również to, że chodziło o interesy Casalesich w Niemczech. Urzędnicy nie pamiętają natomiast rozmów o trujących czy wręcz nuklearnych śmieciach.
Carmine Schiavone jednak zapewnia, że w ołowianych kasetach około 50-centymetrowej długości dostarczany był materiał radioaktywny, "prawdopodobnie ze wschodnich Niemiec". – Zakopywano go na głębokości około dwudziestu metrów – ale sonda, za pomocą której próbowano to później zmierzyć, weszła tylko na sześć metrów.
Informacje podane przez Schiavonego są sprawdzane – twierdzi prefekt regionu Kampanii. Ale przy takich ilościach radioaktywnego materiału może to jednak trochę potrwać.
....
Mafia to samo zlo .