ŻaŁobne wieści - ludność Polski znika ...
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Prawdopodobieństwo bankructwa Polski 10 % .Czyżby tylko 10 ?
- Ks. Stanisław Sudoł kolejny wzór z Polski dla Świata !
- Społeczna historia komunikacji + Elementy kultury Polskiej
- Nowy polski męczennik - ksiądz Marek Rybiński !
- 35. rocznica powstania Ruchu Młodej Polski
- Stulecie powrotu Górnego Śląska do Polski .
- Niemcy potrzebują pomocy duchowej z Polski !!!
- Kapliczki i figury czyli pejzaż polski !
- Witold Orłowski kolejny polski święty ! :o)))
- Uczciwe relacje o hitlerowskiej okupacji Polski .
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
Ashley...
Alarmujące dane: Polska straciła milion obywateli !!!!
Polska straciła milion obywateli - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Gazeta szacuje, że właśnie tyle osób, które wyjechało po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej za pracą, nie ma zamiaru wracać z powrotem do kraju. Na emigracji radzą sobie bowiem lepiej niż w Polsce.
"Dziennik Gazeta Prawna" dodaje, że z oficjalnych statystyk wynika, że w 2009 roku za granicą przebywało blisko 2 miliony Polaków. Zdaniem profesor Krystyny Iglickiej z Centrum Stosunków Międzynarodowych dane GUS są jednak niedoszacowane, na co wskazują między innymi statystyki irlandzkie i brytyjskie.
Profesor Iglicka uważa, że można przyjąć, iż za granicą przebywa 2 miliony 400 tysięcy naszych rodaków. Jej zdaniem co najmniej połowa z nich nie wróci. Bo nawet według GUS około 75 procent Polaków przebywających za granicą jest tam ponad rok. Z tego też powodu - pisze "Dziennik Gazeta Prawna" - zgodnie z definicją ustaloną przez ONZ, powinni być wliczani do ludności kraju przebywania. Przyznaje to także sam GUS.
- Ludność Polski liczy obecnie nie 38 milionów 200 tysięcy, ale 36 milionów osiemset tysięcy, a może nawet mniej - podkreśla profesor Iglicka.
Więcej na ten temat - w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
>>>>>
Tak ogolnie to dobrze nie wiadomo ile przebywa na zachodzie ... Nie tylko Brytania i Irlandia... Wiemy ze takze Norwegia czy Szwajcaria ... A przypomne ze w 2002 tez GUSowi zabraklo ludzi ...
To moze nawet byc 36,5 miliona tylko ! Polska po 89 zostala wykonczona ! Takie ubytki do tej pory to byly tylko po wielkich wojnach w XVII-XVIII wieku a takze po I i II swiatowej ( z tym ze po I wojnie uchodzcy wrocili ) ... Koszmar ! Po 89 bylo pieklo tym bardziej szokujace ze w okresie niby POKOJU !!!!
Najnowsze dane GUS
Niespodziewanie (dla kogo ? ) liczba urodzeń znów jest niższa niż zgonów (o 2 tys.), wynika z najnowszych danych GUS. Tymczasem demografowie spodziewali się, że jeszcze przez co najmniej 2-3 lata będzie działać efekt tzw. echa wyżu demograficznego. Okazuje się, że załamanie przyszło wcześniej. W I półroczu tego roku urodziło się o prawie 16 tys. dzieci mniej niż rok wcześniej.
Według "Dziennika Gazeta Prawna" wyjaśnieniem tego zjawiska jest kryzys gospodarczy. - Tegoroczny spadek liczby urodzeń może wynikać ze spodziewanego pogorszenia sytuacji na rynku pracy i zawirowań w gospodarce, powiedziała gazecie Agnieszka Chłoń - Domińczak z SGH.
Państwo nie prowadzi też realnej polityki ułatwiającej rodzicom podejmowanie decyzji o potomstwie. Przykładem tego jest trwające właśnie zamieszanie z przedszkolami. Rząd zrzuca winę za dodatkowe opłaty na samorządy, które nie dają sobie rady z ich prowadzeniem, bo nie dostają z budżetu ani grosza na przedszkola. Nie deklaruje jednak, że rozwiąże ten problem, tylko że będzie ścigał te gminy, które starają się ratować przed niewypłacalnością. Tak czy inaczej zapłacą rodzice. A to skutecznie zniechęca do posiadania dzieci, konkluduje "DGP".
>>>>>
Jak widac gdy nie ma Giertycah i Leppera nie tylko sejm wrocil do ,,dawnych dobrych lat 90 tych'' i bezrobocie wrocilo i wymieranie wrocilo ...
Widzimy z ,,demografowie'' usilowali manipulowac faktami wymyslajac jakas teorie o ,,echu wyzu demograficznego'' po to aby zanegowac wplyw becikowego i ofensywy prorodzinej Ligi Polskich Rodzin jak sama nazwa wskazuje . Widzimy ze te zalosne proby padly natychmiast po ich podjeciu...
Fakty sa oczywiste na czas Gierycha i Leppera przypadla krotka chwila WZROSTU URODZEN I DODATNIEGO BILANU DEMOGRAFICZNEGO ... JEDYNA OD 89 ROKU !
http://www.ungern.fora.pl/aktualnosci-dzunglowe,3/liczba-ludnosci-polski-rosnie,1224.html
Po ich odjesciu chwile jeszcze trwal rozped po czym wszystko wrocilo do ,,normy'' a faktycznie do dewiacji...
Podobnie ze wszystkim z sadyzmem w szkolach ze wzrostem PKB z bezrobociem... FAKTY SA OCZYWISTE . Liczby ogolnie dostepne ... Tylko rzecz jasna w mediach sie o tym nie dowieci bo ,,taki uklad'' . Tam Giertych i Lepper z definicji byli i sa zli cokolwiek mowia a fakty a ,,nasi fachowcy'' typu Balcerowicz Belka Winiecki Gomulka sa swietni mimo ze wszystko pada pod ich swiatlymi radami...
No ale jak lud glosuje tak jak glosuje to niech ma ... Degeneraci wymra bezpotomnie a tylko przyzwoici z wielodzietnych rodzin przetrwaja i w sposob naturalny nastapi wymiana ludnosci i poziom moralny sie podniesie !
Dlaczego wzrasta liczba samobójstw w Polsce?.
2011-10-18 (07:1
Fakt
Prawie o siedem procent wzrosła liczba samobójstw w III kwartale 2011 roku w porównaniu do tego samego okresu roku 2010. Na początku sierpnia media doniosły o tragicznej śmierci Andrzeja Leppera. Czy ta informacja mogła wywołać wzrost liczby samobójstw?
Wzrost jest zaskakujący, tym bardziej że od 2009 roku w Polsce notowany jest spadek liczby samobójstw. W 2010 roku było ich o ok. 300 mniej niż w roku 2009. Czy w tym roku statystyka się odwróci i liczba samobójstw znowu wzrośnie? Oby nie. Jednak dane są niepokojące.
W trzecim kwartale 2011 roku zarejestrowano w policyjnych bazach 1380 prób samobójczych, z których 1068 zakończyło się zgonem. Dla porównania w trzecim kwartale 2010 roku liczby te wynosiły odpowiednio 1293 i 999. Tak więc wzrost liczby samobójstw w tym roku to prawie 7%. Co mogło mieć wpływ na tak dramatyczne ludzkie decyzje? - W psychologii jest takie zjawisko, które nazywamy efektem Wertera. Ono jest dość dobrze udokumentowane. Jeśli jakaś znana postać odbierze sobie życie, to w krótkim okresie po jej śmierci notujemy zauważalny wzrost liczby samobójstw wśród ludzi. Tak dzieje się, gdy zabija się gwiazda filmowa, znany muzyk - mówi portalowi Fakt.pl prof. Janusz Czapiński, psycholog, ale dodaje: Jednak tego wzrostu nie łączyłbym ze śmiercią Andrzeja Leppera. Dlaczego? Bo on był politykiem. A politycy są na samym dole drabiny prestiżu społecznego. Ludzie nie biorą z nich wzoru.
Profesor dodaje, że przyczyny wzrostu liczby samobójstw mogą mieć podłoże ekonomiczne. Bo chociaż kryzys raczej ominął Polskę, to są jednak ludzie, którzy stracili bardzo wiele na giełdzie. Inna grupą, która jest narażona na samobójstwa, są dłużnicy. Tymczasem wiadomo, że ludzie, którzy wszystko tracą, częściej targają się na własne życie.
- Po powodzi tysiąclecia robiliśmy badania i zauważyliśmy ogromny wzrost liczby samobójstw. Po przejściu wielkiej fali życie odebrało sobie ok. 60 osób. Ci ludzie stracili wszystko - mówi profesor.
Liczba samobójstw w Polsce w ostatnich latach bez roku 2011:
ROK
OGÓŁEM
MĘŻCZYŹNI
KOBIETY
2010
4.087
3.517
570
2009
4.384
3.739
645
2008
3.964
3.333
631
2007
3.530
2.924
606
2006
4.090
3.444
646
2005
4.621
3.885
736
>>>>
I widzicie skutki rzadow Giertycha i Leppera . Mozecie zrobic dwa wykresy :
Czasy Giertycha i Leppera :
2005 - 4621
2006 - 4090
2007 - 3530
!!!!!!! Spadek i to wyjatkowo gwaltowny ! NIESLYCHANY !!! Jakby ludzie znalezli sens zycia !!! Tak sie poparwilo ...
I po zniszczeniu Giertycha i Leppera ;
2007 - 3530
2008 - 3964
2009 - 4384
2010 - 4087
2011 - 4400 (prognoza)
A wiec szokujacy powrot tej patologii ! To sa liczby a nie medialny belkot !
jak widzicie sami tego chcieliscie . Chcecie zeby bolalo to boli ! jak mozna tak sie samemu wykanczac ! Psychopatia .
Justyna Toros / Polska The Times
Spis: 400 tys. osób narodowości śląskiej"
Polska Dziennik Zachodni":
Podczas zakończonego 30 czerwca Spisu Powszechnego ok. 400 tys. osób wpisało przynależność do narodowości śląskiej. Dr Elżbieta Sekuła z SWPS w Warszawie przeprowadziła badania, dlaczego tak się stało. Oto odpowiedź.
Dr Elżbieta Sekuła, wykładowczyni w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, uczestniczyła w konferencji - Górnoślązacy. Problemy społeczności pogranicza XX wieku, która w piątek zakończyła się w Gliwicach. W czasie konferencji mówił o "pojęciu Ślązaka" oraz przeprowadziła analizę i interpretację spisowych deklaracji narodowości śląskiej. Poniżej wywiad, jaki udzieliła Dziennikowi Zachodniemu na podstawie swojego projektu badawczego.
Ile osób zadeklarowało narodowość śląską w czasie ostatniego Spisu Powszechnego?
Tego jeszcze nie wiemy, mamy tylko niepotwierdzone dane, które mówią, że to ok. 400 tys. Nie zajmowaliśmy się badaniem tego, kto deklaruje śląską narodowość, ale co stoi za tą deklaracją.
Do naszego badania wybraliśmy 503 osoby, które zaznaczyły narodowość śląską jako pierwszą. Pytaliśmy przede wszystkim, dlaczego tak wybrali. Zakładaliśmy, że są możliwe motywacje historyczne czyli poczucie krzywdy i to sposób na odreagowanie. Druga możliwość to kierowanie się polityką, czyli to, jakie konsekwencje lub przywileje niesie obecność Ślązaków w systemie, jako mniejszości narodowych. Zakładaliśmy też hipotezę kulturową, że to autentyczna tożsamość oryginalna i zakorzeniona, wynikająca z poczucia, że jest się Ślązakiem i wiedza, co za tym stoi.
Pierwsze analizy pokazują, że ten trzeci powód, czyli autentyczne poczucie bycia Ślązakiem, jest najmocniejszy. Oczywiście pojawiają się przełożenia polityczne, ale one nie są jednoznaczne. Zauważyliśmy poparcie dla autonomii, ale silniejsze poparcie jest dla Ruchu Autonomii Śląska ze względu na to, że reprezentuje nasz region. Najmocniejsza jest jednak motywacja kulturowa.
Co ciekawe, motywacje związane z roszczeniami Ślązaków wobec Polski i Polski wobec Śląska, czyli różnego rodzaju historyczne zaszłości, wydają się być coraz bardziej przeszłością. Pytani przez nas ludzie nie przywiązują do tego wielkiej wagi. Poczucie krzywdy w związku z represjami przed 1989 r. się pojawiają, ale po 1989 r. są prawie nieobecne.
Czy dużo osób mogło się zdecydować na zaznaczenie narodowości śląskiej ze względu na wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że śląskość to zakamuflowana opcja niemiecka?
Trudno powiedzieć, bo w badaniu widzimy wyraźną niespójność, kiedy pytamy o motywację. Pojawia się odpowiedź - że to właśnie przez wypowiedź prezesa Kaczyńskiego wybrali narodowość śląską, ale w ten sposób odpowiedziało tylko 5 osób z grupy 503 osób.
Natomiast, kiedy pytamy o to, czy wypowiedź wpłynęła na Twoje myślenie na ten temat, to ok. 20 proc. mówi, że tak. Ale to nie jest to samo, bo być może tylko ugruntowała wcześniejsza decyzję.
Natomiast myślę, że te 5 osób, które powiedziały o jednoznacznej motywacji to osoby, które deklarowały: jestem Polakiem, albo wręcz: jestem mazowszaninem, ale zadeklaruję narodowość śląską. Natomiast te pozostałe, blisko 20 proc. to ludzie w przypadku których wypowiedź Kaczyńskiego była ostatecznym kamyczkiem przy podejmowaniu decyzji.
Ludzie deklarujący narodowość śląska nie czują się Polakami?
Niekoniecznie. Właściwie większość, która zadeklarowała narodowość śląską jako pierwszą, jako drugą zaznaczyła narodowość polską. Dlatego myślę, że nie musimy tego w ten sposób przekładać. Natomiast rzeczywiście, na pytanie kim jest Ślązak, przeważająca część respondentów odpowiada, że po prostu Ślązakiem. Przy drugiej opcji, jaka się pojawiła, gdy pytamy: raczej Polakiem?, czy raczej Niemcem?, mamy odpowiedź, że raczej Polakiem.
Nie obawiałabym się absolutnie wątku niemieckiego, bo zaledwie tylko kilka osób odpowiedziało, że Ślązak jest raczej Niemcem. Najczęstsze odpowiedzi to albo Ślązak-Ślązak, albo Ślązak-Polak, czyli właśnie pomieszanie kultur. Czysta niemieckość prawie się w tych badaniach nie pokazuje.
>>>>>
Widzimy jak poziom debilizmu narasta ... Z medialno-kampanijnego belkotu urosla nam ,,narodowosc'' ... Przy czym wyraznie lud nie rozumie pojecia nardowosc ... Cale szczescie ze nie zabrali sie za Łódź bo by powstala kolejna ,,narodowość''... Widzimy ze sytucja przypomina coraz bardziej szpital wariatow ... Ludzie sa powaznie chorzy ...
Wyniki spisu powszechnego.
Jest nas 38 milionów 300 tysięcy - takie są wstępne wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2011, który został przeprowadzony od 1 kwietnia do 30 czerwca tego roku. Jest nas więcej o blisko 100 tysięcy więcej w porównaniu z ostatnim spisem, który odbył się w 2002 roku, ale - jak mówią przedstawiciele Głównego Urzędu Statystycznego - wszystko wskazuje na to, że do 2030 roku liczba ludności Polski zmniejszy się.
Stanie się tak między innymi z powodu starzenia się społeczeństwa. Spis po raz pierwszy pokazuje też inną ciekawą informację - liczbę ludności rezydującej, która jest o ponad milion mniejsza od liczby ludności faktycznie zamieszkałej w Polsce - wynosi 37 milionów 200 tysięcy osób. Pokazuje ona różnicę między liczbą Polaków przebywających za granicą a liczbą imigrantów przebywających w Polsce.
Ze wstępnych danych spisu wynika poza tym, że większość z nas mieszka w miastach - blisko 60%, ale liczba ta w porównaniu z ostatnim spisem zmniejsza się. Jest to związane między innymi z przeprowadzkami z dużych ośrodków miejskich na obrzeża miast, które należą już do terenów administracyjnie wyodrębnionych jako wiejskie. Najwięcej osób mieszka w województwach mazowieckim, śląskim i wielkopolskim, najmniej - w opolskim, lubuskim i podlaskim.
W Polsce zwiększa się różnica między liczbą kobiet i mężczyzn - na stu panów przypada już 108 pań. Jesteśmy coraz bogatsi i coraz lepiej wykształceni.
>>> I coraz glupsi bo to wyksztalcenie madrosci nie daje jak widac w wyborach ...
W porównaniu z ostatnim spisem, liczba osób z wyższym wykształceniem zwiększyła się o 9,9% - wynosi obecnie 17,5%. Na podobnym poziomie jak w 2002 roku kształtuje się liczna osób z wykształceniem średnim - 33%. Znacząco za to obniża się liczba osób z wykształceniem podstawowym i podstawowym nieukończonym. Pełne wyniki spisu zostaną przedstawione w przyszłym roku.
>>>>
A wiec koszmar !!! W kraju mieszka tylko 37200 tys . To cofniecie do czasow ... stanu wojennego . To jest najlepsze podsumowanie bestialskiej transformacji po 89 roku . Coz trzeba wiecej ...
Wstępne wyniki spisu powszechnego
Ogłoszono wstępne wyniki Narodowego Spisu Powszechnego przeprowadzonego w tym roku. Okazało się, że w Polsce na stałe mieszka o 1,1 mln osób mniej, niż podawano oficjalnie do tej pory. Liczba emigrantów gwałtownie rośnie. Wyjeżdżają głównie ludzie młodzi - pisze "Rzeczpospolita". - To gigantyczne uchodźstwo – podkreśla prof. Krystyna Iglicka, demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego Polaków jest 38,3 mln, ale w kraju mieszka 37,2 mln. – Po raz pierwszy widać skalę emigracji – tłumaczy prof. Janusz Witkowski, prezes GUS. – Jest gorzej, niż myślałam – ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prof. Krystyna Iglicka, demograf z Centrum Stosunków Międzynarodowych.
Badaczka jest zaskoczona tempem emigracji na Zachód. - To gigantyczne uchodźstwo, największy ubytek demograficzny po II wojnie światowej – podkreśla.
Wyjeżdżają głównie ludzi młodzi. Jak pisze "Rzeczpospolita", z danych GUS wyraźnie widać, że w kraju zwiększa się grupa ludzi po sześćdziesiątce, a coraz mniej jest dzieci i młodzieży. - Coraz większy jest odsetek ludności powyżej 45. roku życia. To osoby w tak zwanym wieku niemobilnym - wyjaśnia prof. Witkowski.
Dlaczego Polacy nie wracają do kraju, mimo że na Zachodzie trwa kryzys? – Bo mają kłopoty z odnalezieniem się w kraju. Mają wyższe oczekiwania płacowe, a za granicą większe poczucie bezpieczeństwa – tłumaczy prof. Iglicka.
Według danych GUS, Polacy najczęściej emigrują do Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii, Holandii, Włoch i Francji.
Więcej w "Rzeczpospolitej".
>>>>
A przypomnijmy ze emigracje lat 1939-45 byly gwaltem i przymusem ! Nie ma wiec porownania ! Takiej katastrofy to w historii nie bylo ! Po 89 nastapil najwiekszy koszmar w historii Polski poza wojnami ! O skutkach takich jak wojny ! Michnik klamal w 89 ze okragly stol jest lepszy niz wojna . Teraz widzicie ze jednak lepsza jest wojna niz judaszyzm ... ,,Pokoj'' okazal sie gorzy od wojny ... Bo klamliwy i zdradziecki ...
Przybywa mieszkańców. Więcej jest kobiet
Przybywa mieszkańców województwa lubelskiego - wynika z ubiegłorocznego Narodowego Spisu Powszechnego. Lubelskie znalazło się w gronie sześciu województwa, gdzie notuje się wzrost liczby mieszkańców - informuje Radio Lublin.
- Jest nas ponad 2,2 miliona, którzy faktycznie mieszkają na naszym terenie. Znajdujemy się w gronie kilku województw, w których liczba osób zamieszkujących zwiększyła się w porównaniu z NSP z 2002 roku. W przypadku pozostałych województw, ta liczba zmniejszyła się - informuje dyrektor Urzędu Statystycznego w Lublinie, Krzysztof Markowski. Według danych ze spisu, na koniec marca ubiegłego roku w Polsce faktycznie mieszkało ponad 38 milionów 325 tysięcy osób.
W Lubelskiem - podobnie jak w całym kraju - więcej jest kobiet. Pod względem gęstości zaludnienia znajduje się na piątym miejscu od końca.
>>>>
No prosze ! W zdrowszych morlanie wojewodztwach ludnosc rosnie ! Ubywa w zboczonych typu Częstochowa . Po prostu w sposob naturalny ubywa dewiantow przybywa zdrowych moralnie . To cieszy ! Moze nastapi biologiczna odnowa narodu !
Eksperci: w Polsce nastąpił kryzys rodziny
"Rzeczpospolita": W niektórych dużych miastach nawet co czwarte małżeństwo zawarte w 2010 r. nie jest pierwszym co najmniej dla jednej ze stron. Znawcy uważają, że to oznacza kryzys rodziny.
Niemalże w co czwartym małżeństwie z dużego miasta zawartym w 2010 r. przynajmniej dla jednej ze stron nie jest ono pierwsze. Z danych GUS wynika, że w Szczecinie w 2010 r. takich małżeństw było aż 26 proc., w Warszawie - 23 proc., w Łodzi niemal 23 proc., a we Wrocławiu - 22,8 proc. Średnia dla Polski to 15,3 proc. Zdaniem ekspertów świadczą one o grożącym nam kryzysie rodziny i są poważnym wyzwaniem dla państwa, które powinno rozwinąć poradnictwo rodzinne. Ich zdaniem odsetek powtórnych małżeństw, zwłaszcza w największych miastach, będzie rósł.
- Może nie zbliżamy się jeszcze do stanu, jaki jest w Europie Zachodniej, ale ku niemu zmierzamy - ocenia w rozmowie z "Rzeczpospolitą" dr Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, który opracował dane dla GUS.
>>>>>
Nie jest to kryzys ,,rodziny'' ale jkryzys ,,w rodzinie'' . Kryzys rodziny bylby gdyby rodzina jako instytucja przezywala klopoty a tu ludzie maja problem ze soba . Sklonnosc do grzechy wynikla z pierszego grzechu laczy sie tutaj z naplywem zlych wzorow zachodu . Seriale z USA tutaj ,,Moda na sukces'' wiedzie prym zajmuja sie glownie rozwodami ( tak mi sie zdaje bo wszak nie ogladam . To i nie dziwi ze lud patrzy i nasladuje . Tutaj trzebaby nalozyc na media obowiazek nie prezentowania tematyki rozwodowej . To znaczy albo mowia o rozwodach w calej prawdzie czyli klotnie walki tragedia dzieci albo wcale . Przedsatwianie takiego tematu serialowo jako zabawy ze rozwiodla sie i bylo fajnie jest rowne przedstawianiu gangsterstwa jako fajnej zabawy . Zabijasz i masz fajna zabawe ... To niedopuszczalne !
"Dziennik Gazeta Prawna": Polacy nie chcą dzieci, boją się kosztów
W 2011 r. urodziło się 391 tys. dzieci, o 22 tys. mniej niż rok wcześniej – wynika z danych GUS. Eksperci wskazują, że wpływ na to ma zła sytuacja na rynku pracy – informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
- Dla rodziców urodzenie dziecka to poważna decyzja także w kontekście finansowym. Przy braku widoków na pewną pracę i słabych zarobkach młodzi ludzie niechętnie decydują się na założenie rodziny – ocenia Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha. Jak dodaje, "poziom niepokoju społecznego jest na tyle duży, że widać to w statystykach urodzeń". Dodatkowo – jak wyliczyło Centrum im. Adama Smitha – na utrzymania dziecka do 20. roku życia rodzice wydają średnio ogółem 190 tys. zł. Od 2008 r. kwota ta wzrosła o 30 tys. zł.
Jak podkreśla "DGP", zniechęcające są także problemy z łączeniem pracy i macierzyństwa – brakuje żłobków oraz miejsc w przedszkolach. W efekcie najczęściej matka zostaje w domu z dzieckiem, a rodzina musi utrzymać się z jednej pensji.
>>>>
Generalnie Polska jako kraj cywilizowany ma taka kulture ze dzieci sie planuje i liczy koszty gdy np. dzicy maja zasade im wiecej tym rod silniejszy . Stad wiele urodzin w czasach Gierka i pozniejszy spadek . To jest sztuczne bo ekonomiczne . Ci ktorzy porownuaj to z zachodem nie wiedza co mowia . Zreszta w Anglii rozrodczosc jest rekordowa wsrod imigrantow bo tam wreszcie maja warunki . To pokazuje jak potworna byla transformacja niszczaca kraj kierowana przez antypolskich lumpów typu Tusk Lewandowski ktorzy realizowali interesy zachodu ,,nie uginajac sie'' przed ,,szantazem'' Polakow w postaci protestow ...
Spis powszechny 2011: liczba Ślązaków wzrosła dwukrotnie
Wśród 38,5 mln mieszkańców Polski 35,3 mln deklaruje jednorodną, polską tożsamość narodową. Śląską tożsamość narodową zadeklarowało w sumie 809 tys. osób, a kaszubską 228 tys. - wynika ze wstępnych danych ubiegłorocznego Narodowego Spisu Powszechnego.
Wstępne dane ze spisu zostały przedstawione w czwartek w Warszawie podczas II Kongresu Demograficznego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego Janusza Witkowskiego. Ze spisu wynika, że Polskę jako kraj urodzenia wskazało około 98,1 proc. ludności mieszkającej w kraju. Za granicą urodziło się prawie 1,8 proc. osób. Kraj urodzenia nie został ustalony dla 0,1 proc. osób. Wśród stałych mieszkańców Polski prawie 99,7 proc. to obywatele Rzeczypospolitej; cudzoziemcy stanowią 0,2 proc. mieszkańców kraju. Obywatelstwa nie ustalono dla niespełna 0,1 proc. osób.
Wśród mieszkańców Polski dominuje ludność o jednorodnej, polskiej tożsamości narodowej. Dotyczy to 35 mln 251 tys. osób, tj. 91,6 proc. ogólnej liczby mieszkańców kraju, która w marcu ub.r. wynosiła 38,5 mln osób (o 271 tys. więcej niż w roku 2002).
Około 834 tys. (2,17 proc.) osób posiada zarówno polską, jak i inną niż polska tożsamość narodowo-etniczna. Deklarujący wyłącznie niepolską tożsamość narodową lub etniczną stanowią grupę liczącą 554 tys. (1,44 proc.) osób, z czego 38 tys. (0,1 proc.) to osoby identyfikujące się z dwiema niepolskimi narodowościami.
W spisie ludności z 2011 r. po raz pierwszy w historii polskich spisów powszechnych umożliwiono mieszkańcom kraju wyrażenie złożonych tożsamości narodowo-etnicznych. Z możliwości takiej skorzystało 871 tys. osób.
Dane spisu wskazują na wzrost poczucia odrębności etnicznej społeczności regionalnych. W większości przypadków wiąże się to z jednoczesnym odczuwaniem polskiej tożsamości narodowej.
Do najliczniejszych innych niż polskie identyfikacji narodowo-etnicznych należą deklaracje śląskie i kaszubskie. W sumie deklaracji śląskich odnotowano 809 tys., przy czym mniej niż połowę z tego (362 tys.) wyrażono jako identyfikację pojedynczą (tylko śląską). Częściej wskazywano identyfikację śląską łącznie z polską (415 tys.). Deklarację kaszubską złożyło 228 tys. osób, przy czym 212 tys. stanowiły deklaracje przynależności polsko-kaszubskiej, a 16 tys. - wyłącznie kaszubskiej.
W 2011 r. odnotowano mniejszą niż w poprzednim spisie liczbę osób deklarujących przynależność niemiecką - w sumie 109 tys. W 2002 r. było to 150 tys. Przynależność ukraińską zadeklarowało łącznie 48 tys. osób., białoruską - 47 tys., romską - 16 tys., rosyjską - 13 tys., a amerykańską - 11 tys. Po około 10 tys. osób zadeklarowało przynależność łemkowską i angielską.
W momencie spisu za granicą dłużej niż trzy miesiące przebywało ok. 1,94 mln osób będących stałymi mieszkańcami Polski, przy czym dwie trzecie z nich - ponad 12 miesięcy i dłużej. Najwięcej emigrantów przebywało w Wielkiej Brytanii (30,2 proc.), w Niemczech (21,6 proc.), USA (11,4 proc.), Irlandii (6,5 proc.) oraz w Holandii (4,6 proc.). Najwięcej osób przebywających za granicą pochodziło z województw: śląskiego, małopolskiego i dolnośląskiego.
Prezentując dane prezes GUS podkreślił, że ubiegłoroczny spis był pierwszym, w którym nie używano papierowych kwestionariuszy. W 2011 roku można było dokonać tzw. samospisu przez internet lub korzystając z pomocy ankieterów przez telefon. Rachmistrzowie byli zaś wyposażeni w specjalne urządzenia elektroniczne.
>>>>
Dobra . Medai zajely sie absurdalan wojna slaska wywolana przez psychopate prezesa i nic nie mowia o rzeczach najwazniejszych tylko o bzdurach ...
Jaka jest struktura ZATRUDNIENIA ??? Ilu prauje ? Ile milionow na bezroboociu ? Ilu jest najemnych a ilu na wlasny rachunek ??? Ilu w rolnictwie a ilu poza ? To sa pytania egzystencjalne a nie bzdury z prezesem .... Jaka jest emigracja ???
Spis jest podstawa wszelkich obluczen . Np. PKB . Teraz powinien byc zrobiony szacunek PKB metoda dochodow ospodarstw domowych . Tzn. jakie maja dochody legalne jakie nielegalne wedlug roznych grup . Oraz rozpisac trzeba osoby ktorych formularze sa wadliwe i brak danych wedlug tych kryteriow ktore sa ... Czyli np. jesli brak danych o tym czy pracuja czy nie a znamy inne ih dane to nalezy oszacowac ich przypuszczalne zatrudnienie wedlug zatrudnienia tych grup co do ktorych mamy dane o zatrudnieniu a takze te inne dane . Czyli np. miejsce zamieszkania wiek plec itp. Po atkim przypisaniu wszystkich mozna oszacowac globalne dochody a ansteonie dodajac do dochodow instytucji (czyli wydawanych przez instytucje a nie gospodarstwa) otrzymamy najnowszy szacunek PKB . Najbardziej szczegolowy jaki moze byc . Bo sprwozdania firm nie tylko nie zawieraja wszystkich firm ale i nawet szarej strefy w tyh firmach . Braki sa wiec olbrzymie ...
A to wszystko potrzeba do oceny sytuacji w kraju . Mozna oszacowac PKB w roku spisow a zatem 1988 , 2002 i 2012 i porownac ... Choc ciezko bedzie z danymi z dawnych lat . To jednak to jedyny sposob na wiarygodna ocene zmian w kraju . Na szczescie w dobrych latach ylyte spisy ... 1988 REWELACYJNY !!! 2002 tez bo to apogemu schladzania gospodarki . Wiadc zatem efekty ,,transformacji''...
Spis powszechny 2011: podano faktyczną liczbę ludności Polski
Liczba faktycznej ludności Polski wynosiła w ub.r. 38,5 mln osób. W porównaniu z wynikami spisu z 2002 r. liczba ta zwiększyła się o 271 tys. osób (0,71 proc.), przy czym przyrost ten dotyczył wyłącznie kobiet; liczba mężczyzn zmniejszyła się.
W 2011 r. mężczyźni stanowili 47,9 proc. ogółu ludności (48,4 proc. w 2002 r.). Oznacza to, że aktualnie na 100 mężczyzn przypada 109 kobiet. Wstępne dane ze spisu zostały przedstawione w czwartek w Warszawie podczas II Kongresu Demograficznego przez prezesa Głównego Urzędu Statystycznego Janusza Witkowskiego.
W latach 2002-2011 o 4,2 pkt proc. zmniejszył się odsetek ludności w wieku przedprodukcyjnym. W spisie z ub.r. udział ludności w wieku do 17 lat w ogólnej populacji wynosił ok. 19 proc. GUS zaznaczył, że zmniejszanie się liczby dzieci i młodzieży jest rezultatem przemian w procesach demograficznych, jakie zachodziły w latach 90. XX w. oraz w ostatniej dekadzie. Dotyczy to przede wszystkim niskiej dzietności kobiet - mimo wzrostu liczby urodzeń w latach 2004-2010.
Gęstość zaludnienia Polski wyniosła w 2011 r. 123 osoby na kilometr kwadratowy - o jedną więcej niż w 2002 r.
Liczba osób w wieku produkcyjnym wzrosła w okresie między spisami o 1,7 proc. Udział osób w wieku poprodukcyjnym (60/65 i więcej) w ogólnej liczbie ludności wzrósł od 2002 r. o 2,5 pkt proc. - do 17,5 proc.
W 2011 r. na każde 100 osób w wieku produkcyjnym przypadało łącznie 57 osób w wieku nieprodukcyjnym - o 5 mniej niż w roku 2002. Liczba osób w wieku przedprodukcyjnym zmniejszyła się jednak w tym czasie z 38 do 30, zaś tych w wieku poprodukcyjnym wzrosła z 24 do 27. Tzw. wskaźnik obciążenia demograficznego najwyższy był na ścianie wschodniej - w województwach lubelskim i podlaskim na 100 osób w wieku produkcyjnym przypadało 61 osób, w świętokrzyskim - 60. Najniższy wskaźnik był w województwach zachodnich - w województwie dolnośląskim wyniósł 54, zaś w zachodniopomorskim, lubuskim i opolskim - 55.
Odsetek aktywnych zawodowo osób w wieku 15 lat i więcej wyniósł w ub.r. 52,5 proc. ogółu ludności w tej grupie wiekowej, sklasyfikowanej według statusu na rynku pracy (w roku 2002 - 55,5 proc.). Wskaźnik zatrudnienia wzrósł w tym czasie z 43,7 proc. do 45,7 proc., zaś stopa bezrobocia spadła z 21,2 proc. do 12,9 proc.
Najwyższa stopa bezrobocia w 2011 r. dotyczyła osób w wieku 15-24 lata - 28,7 proc. Tylko w tej grupie wiekowej stopa bezrobocia przewyższa wskaźnik zatrudnienia, który wyniósł 25 proc. W kolejnych grupach stopa bezrobocia była niższa. Wśród osób w wieku 25-34 lata wyniosła ona 12,4 proc., 35-44 lata - 9,9 proc., 45-54 lata - 11 proc., 55-64 lata - 10,4 proc., 65 lat i więcej - 2,1 proc.
Na rynku pracy w najlepszej sytuacji są osoby z wykształceniem wyższym - wskaźnik zatrudnienia w tej grupie wyniósł w ub.r. 72,8 proc., a stopa bezrobocia - 6,2 proc. W przypadku wykształcenia średniego było to odpowiednio 51,5 proc i 12,8 proc.; zasadniczego zawodowego - 50,8 proc. i 15,5 proc.. Stopa bezrobocia (26,7 proc.) przewyższa wskaźnik zatrudnienia (13,1 proc.) w grupie osób o wykształceniu podstawowym i gimnazjalnym.
Najwyższe wskaźniki zatrudnienia GUS odnotował w województwach wielkopolskim (49,5 proc.) i mazowieckim (48,9 proc.), zaś najniższe - w świętokrzyskim (39,2 proc.) i podkarpackim (40,9 proc.).
Pozytywnym zjawiskiem obserwowanym od 2002 r. jest wzrost poziomu wykształcenia ludności Polski. Odsetek osób o wykształceniu wyższym wzrósł w tym czasie z 9,9 proc. do 16,8 proc. Na niemal identycznym poziomie pozostał odsetek osób o wykształceniu średnim, który w ub.r. wyniósł 31,4 proc.
Struktura ludności według poziomu wykształcenia różni się w zależności od płci. W 2011 r. dyplom wyższej uczelni posiadało 14,6 proc. mężczyzn (w 2002 - 9,3 proc.) i 18,8 proc. kobiet (10,4 proc. w 2002 r.). Dyplomem wyższej uczelni legitymowało się w ub.r. 21,4 proc. ludności miast (w 2002 r. - 13,2 proc.) i 9,8 proc. mieszkańców wsi (4,2 proc. w roku 2002).
Liczba osób faktycznie mieszkających w miastach zmniejszyła się w porównaniu z poprzednim spisem ludności. W ub.r. było to 60,2 proc. ludności, w 2002 r. - 61,8 proc. Odsetek ludności wiejskiej zwiększył się w tym czasie z 38,2 proc. do 39,8 proc.
Jak podkreślił GUS, zmiany te w dużej mierze były spowodowane migracjami z dużych ośrodków miejskich na obrzeża miast, należące już do terenów administracyjnie wyodrębnionych jako obszary wiejskie.
Z danych spisu wynika, że w dniu 31 marca 2011 r. było w Polsce ok. 6 mln 111 tys. budynków (o 13,5 proc. więcej niż w roku 2002), z czego 97,7 proc. było budynkami mieszkalnymi. Ponad połowa mieszkań mieściła się w budynkach wielomieszkaniowych (56,3 proc.). Mieszkania w budynkach jednorodzinnych stanowiły 42,4 proc.
W okresie od ostatniego spisu znacznie zwiększyła się liczba mieszkań z łazienką (o 16,7 proc.) oraz z toaletą spłukiwaną bieżącą wodą (o 15,3 proc.). Obu tych instalacji nadal nie posiada ok. 6 proc. mieszkań. W podstawową instalację wodociągową wyposażonych jest 90 proc. mieszkań, z czego w 84,3 proc. mieszkań była ciepła woda.
>>>>
No i teraz bedzie mozna oszacowac szara strefe w Polsce ...
Mamy juz dane ile przybylo powierzchni mieszkaniowej w latach 2002 - 2012 . Mozna to porownac z danymi na podstawie dorocznych bilansow i od razu bedzie widac ile nie ujmuje statystyka... Trzeba poprawic szacunki inwestycji za lata 2002-2012 w gore . Tylko o ile poprawic szacunki konsumpcji ???
Niestety chpc ludnosc wzrosla . Co jest sukcesem !!! To coraz mniej dzieci ...
A dane o zatrudnieniu to horror :
Odsetek aktywnych zawodowo osób w wieku 15 lat i więcej wyniósł w ub.r. 52,5 proc. (w roku 2002 - 55,5 proc.). Wskaźnik zatrudnienia wzrósł w tym czasie z 43,7 proc. do 45,7 proc., zaś stopa bezrobocia spadła z 21,2 proc. do 12,9 proc.
!!!!
Rok 2002 TO KOMPLETNE DNO ! Apogeum bestialstw Balcerowicza...
I od tego czasu wskaznik wzros z 43,7 do 45,7 ??? TAK MALO !!!
A bezrobocie to spadlo nie dlatego ze pracuja tylke ze spadl wskaznik aktywnosci !!!
Z tych adnych wnioskuje jest :
31260 tys powyzej 15 roku
16410 aktywnych zawodowo :
14290 pracujacych
2120 bezrobotnych...
????
To jakas abberacja ? Tylko tylu pracuje ??? I niby dlaczego spada wskaznik aktywnosci skoro bezrobocie spada ??? Zaleznosc jest odwrotna . To znaczy spadek bezrobocia zwieksza aktywnosc ???
Cos tu jest nie tak . nastapily jakies bledy ? W spisie czy w sumowaniu ???
GUS: w 2011 roku ponad 1,9 mln osób przebywało na emigracji
Wyniki spisu powszechnego pokazują, że w 2011 roku ok 1,94 mln osób przebywało na emigracji w porównaniu do 786,1 tys. osób w 2002 roku podczas poprzedniego spisu.
"Wyniki spisu 2011 wykazały wstępnie, że około 1.940 tys. osób, będących stałymi mieszkańcami Polski, przebywało w momencie spisu za granicą powyżej 3 miesięcy, dla porównania w spisie 2002 takich osób było 786,1 tys. Wstępnie szacuje się, że co najmniej 2/3 emigrantów przebywało za granicą 12 miesięcy i dłużej. Należy zaznaczyć, że przez osoby przebywające czasowo za granicą przyjmuje się takie osoby, które przebywają poza krajem (często nawet przez wiele lat), ale nie dokonały wymeldowania z pobytu stałego w Polsce w związku z wyjazdem na stałe za granicę" - napisał GUS w komentarzu. "Wśród emigrantów przeważały kobiety, które stanowiły niewiele ponad 51 proc. ogółu osób przebywających za granicą (w 2002 odsetek kobiet wynosił - 53,8 proc.)" - dodano.
Najwięcej osób przebywających za granicą pochodziło z województw: śląskiego, małopolskiego i dolnośląskiego. Najwięcej emigrantów przebywało w Wielkiej Brytanii (30,2 proc.), Niemczech (21,6 proc.), Stanach Zjednoczonych (11,4 proc.), Irlandii (6,5 proc.) oraz Niderlandach (4,6 proc.).
>>>>
Niestety patologie narastaja ...
Emigranci ściągają rodziny
Od 2004 r. Polsce ubyło milion obywateli. Powód? Emigranci pierwszej fali ściągnęli swoje rodziny, pisze „Rzeczpospolita”.
Odkąd nasz kraj osiem lat temu przystąpił do Unii Europejskiej, coraz więcej emigrantów zarobkowych postanawia osiąść w jednym z unijnych państw. Taki wniosek płynie z danych Ministerstwa Pracy, do których dotarła gazeta.
Resort sprawdził, że coraz mniej osób pobiera zasiłki dla dzieci z państw UE. Przyznawane są rodzinom przez kraje, w których jeden z rodziców pracuje, a drugi opiekuje się dziećmi w Polsce. W 2011 r. takie świadczenie pobierało u nas 48 727 osób (w 2009 r. było ich 56 432).
Według ekspertów mniejsza liczba pobieranych w Polsce zasiłków to kolejny dowód, że całe rodziny przenoszą się za granicę. – Emigrują, bo przekonują się, że mimo kryzysu o wiele wygodniej jest wychowywać dzieci za granicą, gdzie zasiłki są wysokie, a rodzice mogą liczyć na wsparcie od państwa, mówi demograf prof. Krystyna Iglicka.
>>>>
Widzicie jaka dewiacja . Polska zamiast sie rozwijac traci ludzi ktorzy emigruja na zachod ! takie nam ,,korzysci z UE'' zalatwili . Ale sami chcieliscie . A co gorsza zachod upada i nastapi tam katastrofa . Wiec jest to ucieczka w nonsens ...
Niewiarygodne bezrobocie GUS
Oficjalne dane są inne niż wyniki spisu powszechnego: pracuje nie 15,9 mln Polaków, tylko 14,2 mln – donosi "Dziennik Gazeta Prawna".
Według spisu powszechnego na koniec pierwszego kwartału 2011 r. pracowało 14,2 mln osób, wliczając w to szarą strefę. Bezrobotnych było w tym czasie 2,1 mln, co oznacza, że faktyczna stopa bezrobocia wynosiła 12,9 proc.
Była zatem aż o 2,9 pkt proc. wyższa, niż wynika to z oficjalnych publikacji GUS - według urzędu w tym samym czasie ubiegłego roku stopa bezrobocia wyniosła dokładnie 10 proc.
Rozbieżności wynikają z tego, że przed spisem badania ekonomiczne ludności (BAEL) przeprowadzane przez GUS mówiły o 15,9 mln pracujących (o 1,7 mln więcej, niż wykazał spis) i 1,8 mln bezrobotnych (o 300 tys. mniej niż w spisie).
- Różnica jest szokująca. Albo liczba pracujących w badaniach BAEL została jakimś cudem drastycznie zawyżona, albo jakiś błąd wkradł się do wyników spisu - ocenia prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
GUS uspokaja. - Nie mamy jeszcze danych o ponad milionie osób - mówi Grażyna Marciniak, wiceprezes urzędu. Statystyki spisu mają zostać ostatecznie uaktualnione najpóźniej za dwa miesiące.
>>>>
Jak juz mowilem ostatnio publikowane wyniki sa wadliwe .
Jesliby bylo tylko 14,2 mln pracujacych to bezrobotnych winno byc ze 3.7 miliona . A tak nie jest . Zatrudnienie jest na pewno wyzsze .
Dane BAEL sa zbyt optymistyczne tzn . Nie jest tak dobrze . Ale jesli zmienia probe to nalezy to zaznaczyc i podac oboma metodami . Bo inaczej bedzie taki burdel ze juz nic nie pojmiemy .
Poza tym jest 300 tys ludzi wiecej niz myslelismy zatem i dane BAEL trzeba podniesc . W sumie wszystko trzeba korygowac .
Pracuje ponad 15 milionow czyli mniej niz BAEL ale wiecej niz spis . Ktory jak slysze nie jest jeszcze obliczony wiec czekamy .
Nie pracuje jak latwo policzyc ponad 7 milionow .
Bezrobocie wynosi 33,3 % . To jest ekonomiczne bestialstwo jakie zrobili o 89 o ktorym ciagle mowie ...
Będą dzieci, jak na tym nie stracimy"
Polaków do posiadania większej liczby dzieci skłoniłoby wyższe zarobki i pewność zatrudnienia - to wyniki sondażu dla "Dziennika Gazety Prawnej".
W sondażu przeprowadzonym przez Instytut Homo Homini najwięcej ankietowanych wskazało przede wszystkim na stabilną sytuację zawodową jako najważniejszy czynnik sprzyjający powiększaniu rodziny.
Wyniki sondażu pokazują, jak zmienił się model rodziny nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie. Do lat 90. dominował model wymienności ról między rynkiem pracy a obowiązkami rodzica.
To skutkowało tym, że w krajach, w których było wyższe zatrudnienie, niższy był wskaźnik dzietności. Obecnie ludzie są skłonni mieć więcej dzieci, jeśli nie pogarsza to ich sytuacji materialnej oraz pozycji na rynku.
Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Kredyt Banku, twierdzi, że ze strony państwa potrzeba nowych rozwiązań, które pozwolą na maksymalnie płynne łączenie obowiązków z pracą. Obecnie wskaźnik dzietności wynosi w Polsce 1,38, podczas gdy stabilny rozwój demograficzny zapewnia dopiero poziom 2,1.
>>>>
Nic nowego . Rodzine w Polsce zarznal nie dobrobyt ale bestialska transformacja . Polacy sa narodem cywilizowanym i na brak srodkow materialnych reaguja zmniejszeniem liczby dzieci a nie tak jak dzicy zwiekszeniem . I to cala ,,filozofia'' ... Zawsze na co nie spojrzec wychodzi Balcerowicz . Widzimy jak madre bylo haslo Leppera ! Ja syntetycznie trafialao w 10 !
Specjalna Strefa Demograficzna - sejmik jest "za"
Opolski sejmik wojewódzki większością głosów poparł w przyjętej we wtorek rezolucji inicjatywę utworzenia Specjalnej Strefy Demograficznej. Rezolucja ma trafić do prezydenta, premiera, ministrów, marszałków Sejmu i Senatu, parlamentarzystów i władz regionu.
W przyjętej we wtorek na sesji sejmiku województwa rezolucji zapisane zostało, iż popiera on utworzenie Programu Specjalnej Strefy Demograficznej jako "pakietu rozwiązań służących przeciwdziałaniu procesom depopulacji".
Wśród sposobów na osiągnięcie tego celu w rezolucji wymieniono m.in. zwiększenie atrakcyjności i liczby miejsc pracy w regionie, zapewnienie stabilności zatrudnienia młodych rodziców, zwłaszcza kobiet, stworzenie warunków do reemigracji, dostosowanie struktury kształcenia do wymogów rynku pracy czy poprawę dostępności mieszkań dla młodych osób.
W rezolucji pojawił się też zapis, iż Specjalna Strefa Demograficzna powinna być objęta programem działań "na wzór istniejących już specjalnych stref ekonomicznych".
Rezolucję w sprawie Specjalnej Strefy Demograficznej poparło 25 z 29 głosujących radnych (na 30 radnych sejmiku ogółem). "Za" głosowali radni koalicji - Platformy Obywatelskiej (PO), Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) i Mniejszości Niemieckiej (MN) oraz radni opozycyjnego Sojuszu Lewicy Demokratycznej (SLD). Przeciw było dwóch radnych Prawa i Sprawiedliwości (PiS), wstrzymała się radna Solidarnej Polski i jeden z radnych PiS.
Zanim rezolucję przegłosowano, w sejmiku odbyła się debata.
Radni SLD, choć głosowali "za", bo projekt jest zgodny z lewicowymi propozycjami, zastrzegli, że w ich przekonaniu pomysł utworzenia Strefy może być tylko projektem propagandowym. Radny Sojuszu Andrzej Namysło zaznaczył, że w ostatnich latach pojawiały się już podobne programy. Przywołał m.in. programy "Opolskie – tutaj zostaję" czy wojewódzki "pakiet antykryzysowy". - Mimo naszych zastrzeżeń jesteśmy "za", bo gdyby udało się wcielić w życie założenia Specjalnej Strefy Demograficznej, to żylibyśmy jak w bajlandii - skwitował Namysło. - Poza tym dobro Opolszczyzny jest nadrzędne, nie liczą się barwy polityczne - dodał Andrzej Mazur z SLD.
Radny PiS Jerzy Czerwiński ocenił m.in., że pomysł na Strefę może być nierealny. - Już widzę, jak minister Rostowski tworzy na Opolszyźnie raj podatkowy dla małżeństw wielodzietnych - argumentował. Dodał też, że zamiast rozważać podobne pomysły, lepiej byłoby podjąć się wybudowania mieszkań - finansowanych wspólnie przez województwo, gminy i państwo - dla młodych małżeństw. - Można skorzystać w takim przypadku z rozwiązań prawnych, zastosowanych już przy budowie tzw. schetynówek czy orlików - zaznaczył radny Czerwiński.
Zbigniew Ziółko z PO przekonywał, że przy tak nowatorskim pomyśle warto rozważać też pomysły z pozoru nierealne. - Może w obliczu dramatycznych danych demograficznych uda się do nich przekonać rząd. Kiedy wynalazca koła nad nim pracował, też wielu sąsiadów pewnie pukało się w głowy. Gdyby nie on, do dziś chodzilibyśmy piechotą - mówił Ziółko.
Pomysłu na Strefę bronił też radny PSL Grzegorz Sawicki. - Pierwsi jako region pracujemy nad taką koncepcją i to jest naszą przewagą. Jeśli odpuścimy, inni mogą przejąć pomysł - stwierdził.
Na zwołanej przed sesją sejmiku konferencji prasowej marszałek woj. opolskiego Józef Sebesta poinformował o kilku pomysłach, które mogłyby się znaleźć w czterech pakietach opracowywanych w ramach Programu Strefy Demograficznej.
Wśród propozycji pojawił się pomysł, by wysokość opłat za żłobki czy przedszkola była uzależniona zarówno od liczby dzieci, jak i wysokości dochodów rodziców; matki miałyby mieć zagwarantowany powrót na to samo stanowisko pracy po urlopie rodzicielskim, a po wychowawczym przynajmniej do tej samej firmy; opodatkowani mogliby być wspólnie nie tylko małżonkowie, ale też małżeństwa wraz z dziećmi.
Specjalna Strefa Demograficzna to pilotażowy projekt dotyczący utworzenia pakietów rozwiązań, które miałyby przeciwdziałać wyludnianiu się regionu. W ramach Strefy miałyby być realizowane cztery pakiety: socjalno-prokreacyjny; edukacyjny; pakiet "praca to bezpieczna rodzina" oraz pakiet "zachód słońca" dla seniorów.
>>>>
A to ciekawe . Zobaczymy czy cos z tego wyjdzie !
Co trzecie mieszkanie w centrum stoi puste. Co z tym zrobić?
Średnio co trzeci mieszkaniec Śródmieścia wyprowadził się stąd w ciągu ostatnich 10 lat. Miasto chce zapełnić tę lukę, zachęcając deweloperów do inwestowania w tej części Bydgoszczy - podaje Moje Miasto Bydgoszcz.
Gdzie są wolne tereny pod budownictwo mieszkaniowe w Śródmieściu – to sprawdzili urzędnicy z Miejskiej Pracowni Urbanistycznej. Pod lupę wzięli rejon pomiędzy ulicami: Gdańską, Artyleryjską, Zygmunta Augusta, Focha oraz rzeką Brdą.
Urzędnicy przygotowali analizę rynku nieruchomości
Analiza ich autorstwa jest już gotowa. – Na wspomnianym terenie znajduje się około 90 takich działek lub ich części. W większości mają prywatnych właścicieli – mówi Anna Rembowicz-Dziekciowska, dyrektorka MPU. – Tam mogłyby powstać kolejne mieszkania, np. w zabudowie plombowej. Tę zabudowę plombową (czyli plomby) stanowią budynki powstające w lukach pomiędzy istniejącymi już nieruchomościami.
Statystycznie co trzecie mieszkanie w centrum jest puste
Miasto chce w ten sposób wypełnić lukę, która powstała w ostatnich mniej więcej 10 latach. – Ubyło mieszkańców Śródmieścia. W jego obrębie ta liczba spadła z około 30 tysięcy do 20 tysięcy osób – informuje Rembowicz-Dziekciowska.
Dlaczego się wyprowadzili? Bo kupili albo dostali od miasta mieszkanie na innym osiedlu, wybudowali się w sąsiednich gminach, pojechali za pracą za granicę.
Na sprzedaż są działki w pełni uzbrojone
Ratusz zacznie zachęcać deweloperów i inne firmy zajmujące się budową domów i mieszkań do inwestowania w centrum. – To atrakcyjne tereny, w pełni uzbrojone, wszędzie stąd blisko – wymienia atuty pani dyrektor.
W jaki sposób urzędnicy postarają się przyciągnąć przedsiębiorstwa? – Po wakacjach na stronie internetowej ukażą się oferty tych działek – dodaje szefowa MPU.
Niektórzy już tutaj inwestują i budują. W miejscu dawnego kina Polonia (ul. Krasińskiego 23) niedługo zostanie oddany do użytku apartamentowiec Rubinowy Dom. Cena za metr kwadratowy to aż 6800 złotych i to za stan deweloperski – należy do najwyższych w Bydgoszczy. Chętni zamieszkać w luksusowym domu jednak są. – Na 15 mieszkań, sprzedanych mamy sześć – usłyszeliśmy w biurze sprzedaży.
>>>>
Brakuje ludzi w kraju ...
Jarosław Skoczeń
Mieszkań przybywa szybciej niż Polaków
Z opublikowanego przez Główny Urząd Statystyczny raportu prezentującego wyniki Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2011 wynika, iż w ostatnich 9 latach przybyło nam więcej mieszkań niż obywateli. Czy jest się z czego cieszyć?
Trudno o jednoznacznie pozytywną odpowiedź na postawione pytanie. Wydawać by się mogło, iż w takim razie potrzeby mieszkaniowe Polaków mają szansę być nieco łatwiej zaspokojone. Tymczasem niekoniecznie tak jest, gdyż równocześnie w ostatnich latach wzrasta liczba gospodarstw domowych, sprawiając iż statystyczny deficyt mieszkaniowy wciąż nie może zostać zniwelowany.
Aby go jednak dokładnie określić nie opierając się wyłącznie na niepewnych prognozach warto poczekać na opublikowanie przez GUS liczby gospodarstw domowych wynikającej wprost ze spisu powszechnego. Zanim to jednak nastąpi warto przyjrzeć się dostępnym już na ten moment informacjom.
W okresie międzyspisowym – 9 lat – największy przyrost ludności odnotowano w najliczniejszym województwie. W województwie mazowieckim od 2002 r. przybyło bowiem niemal 145 tys. nowych mieszkańców. Wzrost ludności o ponad 100 tys. odnotowano jeszcze w Małopolsce. Na drugim biegunie znalazły się województwa śląskie i łódzkie. Pierwsze z nich zubożało o ponad 112 tys. mieszkańców, a z drugiego ubyło ich ponad 74 tys. Jaką informację dają takie zestawienia? Wystarczy porównać sobie ceny nieruchomości w tych województwach.
Z raportu wynika także, iż zasoby mieszkaniowe wzrosły w ostatnich latach we wszystkich województwach. Ze wstępnych wyliczeń NSP 2011 wynika, że w naszym kraju znajduje się prawie 13,6 mln mieszkań. Zatem przyrost liczby mieszkań w okresie od poprzedniego spisu powszechnego (2002 r.) wyniósł ok. 1 mln mieszkań, tj. 8,3%. Jak można się domyślić jest on mocno zróżnicowany geograficznie. Liderem ponownie okazało się Mazowsze, chociaż jego przewaga nad drugim z kolei województwem pomorskim okazała się nieznaczna. W obu przypadkach przyrost zasobów mieszkaniowych sięgał w analizowanym okresie 14%. O ok. 10% wzrosły zasoby mieszkaniowe w Małopolsce. Mizerny przyrost zasobów mieszkaniowych odnotowano w woj. śląskim (ok. 3%). Niewiele lepiej sytuacja prezentuje się w województwach: świętokrzyskim, opolskim i łódzkim. W każdym z nich wyniósł on ok. 4%. Dane te potwierdzają bardzo silny wpływ zmian demograficznych na przyrost zasobów mieszkaniowych. Tam gdzie obserwuje się znaczący ubytek ludności potrzeby mieszkaniowe zaspokajane są przed wszystkim dzięki już istniejącym zasobom. To oznacza ograniczony popyt trzymający w ryzach ceny na poziomie nieatrakcyjnym dla wielu inwestorów rozważających budowę nieruchomości na sprzedaż.
>>>>
Kolejny ,,sukces'' transformacji ...
GUS: po spisie powszechnym dane o strukturze narodowo-etnicznej
Spośród 38,5 mln mieszkańców Polski ok. 842 tys. osób deklaruje zarówno polską, jak i inną tożsamość narodową, zaś 562 tys. osób deklaruje wyłącznie inną niż polska przynależność narodową - wynika z danych ubiegłorocznego Narodowego Spisu Powszechnego.
Główny Urząd Statystyczny opublikował na swojej stronie internetowej raport z wynikami tego spisu, zawierający m.in. dane o strukturze narodowościowo-etnicznej ludności. Różnią się one nieco w stosunku do wstępnych danych, prezentowanych w marcu podczas II Kongresu Demograficznego w Warszawie.
W spisie ludności z 2011 r. po raz pierwszy w historii polskich spisów powszechnych umożliwiono mieszkańcom kraju wyrażenie złożonych tożsamości narodowo-etnicznych.
Z raportu wynika, że 36,16 mln osób (93,9 proc. ludności) zadeklarowało w spisie jednorodną polską tożsamość narodową. Ok. 842 tys. (2,19 proc. ludności) posiada zarówno polską, jak i inną niż polska tożsamość narodowo-etniczną. Wyłącznie niepolską zadeklarowało zaś 562 tys. osób (1,46 proc. ludności).
Dane spisu wskazują na wzrost poczucia odrębności etnicznej społeczności regionalnych w kraju. W większości przypadków wiąże się to z jednoczesnym odczuwaniem polskiej tożsamości narodowej.
Najliczniej deklarowana była tożsamość śląska (817 tys. osób) i kaszubska (229 tys. osób), w większości przypadków równolegle z odczuwaniem polskiej tożsamości narodowej - podał w raporcie GUS. W przypadku śląskiej, mniej niż połowa deklaracji (362 tys.) oznaczała identyfikację wyłącznie śląską, częściej zaś (423 tys.) łącznie z polską. Zaś w przypadku kaszubskiej - tylko 17 tys. osób wskazało wyłącznie przynależność kaszubską.
Z raportu wynika, że przynależność narodową niemiecką (łącznie, czyli zarówno jako jedyną, jak też razem z polską) zadeklarowało w sumie 126 tys. osób, ukraińską - 49 tys. osób, białoruską - 46 tys. osób, zaś romską - 16 tys. osób. Np. litewską i włoską zadeklarowało po 8 tys. osób, zaś żydowską i francuską - po 7 tys. osób.
Jak zaznaczył GUS w raporcie, wśród uzyskanych deklaracji narodowo-etnicznych odnotowano identyfikacje z każdą ze społeczności posiadających w Polsce status mniejszości narodowych i etnicznych. Najmniej liczne deklaracje to identyfikacja tatarska (niespełna 2 tys. osób) oraz karaimska - 300 osób.
Ubiegłoroczny spis został przeprowadzony od 1 kwietnia do 30 czerwca. Był pierwszym, w którym nie używano papierowych kwestionariuszy. W 2011 roku można było dokonać tzw. samospisu przez internet lub korzystając z pomocy ankieterów przez telefon. Rachmistrzowie byli zaś wyposażeni w specjalne urządzenia elektroniczne.
>>>>
No tak absurdalna ,,narodowosc slaska'' wytworzona przez prezesa Jaroslawa . Chyba w komentarzach do spisu trzeba dodac wyjasnienie ze byl taki inteligentny inaczej prezes i on chlastal ozorem i ze ludzie mu na zlosc itp . Bo za 20 lat analizujacy spis nie beda rozumieli wynikow ...
Migracja po polsku - pół kraju pustoszeje
Sześć polskich województw ma poważny problem, bo liczba ich mieszkańców się kurczy - obliczył "Dziennik Gazeta Prawna" na podstawie danych GUS.
Między 2002 r., a 2011 r., kiedy odbywały się narodowe spisy powszechne, w woj.: śląskim ubyło 112,5 tys. mieszkańców, łódzkim - 74,2 tys., opolskim - 48,8 tys., lubelskim - 23,4 tys., świętokrzyskim - 16,8 tys., a podlaskim - 6,2 tys.
Jak zauważa "DGP", z wyjątkiem Śląska, mieszkańców tracą najbiedniejsze i najsłabsze ekonomicznie regiony.
Prof. Tomasz Panek z SGH ocenia, że zmniejszanie się ludności województw jest bardzo niekorzystne. - Zmniejsza się ich aktywność gospodarcza, co powoduje dalszą degradację - mówi.
Jak podkreśla dziennik, przewidywania ekspertów, że w kolejnych latach problem będzie dotyczyć następnych regionów, potwierdza prognoza demograficzna GUS. Według niej do 2035 r. tylko woj. mazowieckie będzie miało więcej mieszkańców.
Powodem takiego stanu rzeczy będzie głównie niska dzietność kobiet - na 100 pań w wieku 15-49 lat przypada średnio 138 urodzeń. W rezultacie w 2035 r. liczba ludności Polski wyniesie 36 mln, czyli o 2,5 mln mniej niż dziś.
<<<<
Wspanialy sukces transformacji ...
Niepokojące dane, polskie miasta pustoszeją
W ciągu dziewięciu lat polskim aglomeracjom ubyło prawie 205 tys. mieszkańców. To tak jakby całkowicie opustoszał Toruń – stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".
Według danych GUS z powszechnego spisu ludności, duże miasta tracą swoich stałych mieszkańców i tych zameldowanych na pobyt czasowy na ponad 3 miesiące. W pierwszej piątce są: Łódź, Poznań, Katowice, Sosnowiec i Częstochowa.
Wśród dużych miast tylko Warszawie i Białemustokowi wyraźnie przybyło mieszkańców – wylicza "DGP", podkreślając, że i tak wzrost nie był imponujący (w stolicy 29 tys. osób).
Powodem ucieczki z miast jest zmęczenie uciążliwościami życia w aglomeracji – hałasem, korkami, ale też m.in. trudna sytuacja na rynku pracy.
Według specjalistów w przyszłości ośrodki miejskie będą się nadal wyludniały, m.in. dlatego, że zmniejszać się będzie cała ludność naszego kraju (za sprawą ujemnego przyrostu naturalnego). Dodatkowo utrzymywać się może emigracja zarobkowa także przyczyniająca się do wyludniania się miast.
>>>>
Wielki sukces ,,transformacji'' ... Przypominam ze to nie ma nic wspolnego z wymieraniem zachodu na skutek materialnego przesytu bo w Polsce nigdy takiego nie bylo . To skutki niszczenia ekonomii i strachu ludzi przed bezrobociem bo co beda jadly dzieci . Odpowiedzialni s aci sami o ktorych 100 razy mowilem ...
"Dziennik Gazeta Prawna": Polska bez dzieci - wyjechały
Łączeniu rodzin sprzyja polityka prorodzinna. Niestety nie nasza, lecz brytyjska czy niemiecka, pisze "Dziennik Gazeta Prawna" w kontekście faktu, że wyemigrowało już 300 tys. polskich dzieci do 14 lat, z czego 80 tys. w ostatnim roku.
Po wejściu do Unii Europejskiej zaczęliśmy tracić pokolenie Polaków urodzonych podczas wyżu demograficznego z przełomu lat 70. i 80. Na emigracji znaleźli pieniądze i lepsze życie. Teraz ściągają do siebie dzieci.
Z danych Narodowego Spisu Powszechnego wynika, że w końcu marca ub. roku za granicą przebywało 2 mln Polaków, z czego 11 proc. (ponad 220 tys.) stanowiły dzieci w wieku do lat 14. Ekonomista i demograf prof. Krystyna Iglicka, rektor Uczelni Łazarskiego szacuje, że dziś jest już ich 300 tys, czyli o 35 proc. więcej.
Łączeniu rodzin bardzo sprzyja polityka prorodzinna w państwach, do których najczęściej emigrują Polacy. To dobrze dla dzieci, ale dla Polski konsekwencje tego będą bardzo bolesne i to już w niedalekiej przyszłości, oceniają demografowie.
>>>>
Kto ,,my'' stracilismy ? Nie my a bydlaki ktore ponad 20 lat schladzaja gospodarke i ich medialni i uczelniani poplecznicy...
W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci.
Wskaźnik dzietności wynosi u nas zaledwie 1,3. Zajmujemy 208 miejsce na świecie na 228 krajów, podaje "Dziennik Gazeta Prawna". Specjaliści biją na alarm - zbliża się zapaść demograficzna.
Aby zachować stabilność społeczeństwa i gospodarki co roku nad Wisłą powinno przychodzić na świat 600-650 tys. dzieci. Tymczasem w tym roku urodzi się ich zaledwie 370-380 tys.
Paradoksalnie, Polek które mogłyby zadbać o przyszłość demograficzną kraju, mamy pod dostatkiem. Obecnie wiek 28-30 lat osiągają kobiety, które przyszły na świat w czasie wyżu demograficznego z lat 80. W okresie 1982-1984 rodziło się rocznie 700 tys. dzieci - prawie dwa razy więcej niż obecnie.
Ponadto zapoczątkowane w latach 90. zmiany demograficzne spowodowały wzrost średniego wieku rodzących kobiet. W 1990 r. wynosił on 26,2 roku, podczas gdy obecnie zbliża się do 29 lat. Rośnie także grupa kobiet gotowych rodzić dzieci jeszcze później - w wieku 30-34 lat.
Demografowie twierdzą, że wciąż jeszcze mamy szansę, aby wykorzystać to pokolenie kobiet do zwiększenia populacji Polaków. Później w wiek najwyższej płodności będą wchodzić już znacznie skromniejsze liczebnie grupy pań.
>>>>
Z drugiej strony jak tu miec dzieci skoro zyc sie nie da . Pracy nie ma nic nie ma ? I znowu Balcerowicz ...
Polacy znów emigrują na Wyspy Brytyjskie.
Na koniec 2011 roku poza granicami Polski przebywało czasowo 2 mln 60 tys. obywateli Polski, o 60 tys. więcej niż w 2010 roku - wynika z szacunków GUS. największe skupiska polskich emigrantów są w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Irlandii oraz Holandii.
Według GUS w Europie przebywało ponad 1 mln 750 tys. emigrantów z Polski (w 2010 roku - około 1 mln 685 tys.). Z tej liczby zdecydowana większość - około 1 mln 670 tys. - w krajach UE. Liczba ta zwiększyła się o 63 tys. w stosunku do 2010 roku.
Najwięcej Polaków było w Wielkiej Brytanii (625 tys.), Niemczech (470 tys.), Irlandii (120 tys.) oraz Holandii (95 tys.).
"Spośród krajów, które od lat są głównymi kierunkami polskiej emigracji znaczący wzrost Polaków zaobserwowano w Wielkiej Brytanii. W Niemczech, gdzie wobec pełnego otwarcia tamtejszego rynku pracy od 1 maja 2011 r. Polacy mogą już bez przeszkód podejmować pracę, również odnotowano wzrost, aczkolwiek jest on mniejszy niż dla Wielkiej Brytanii. Tendencja spadkowa liczby emigrantów z Polski występuje natomiast w przypadku Irlandii i Hiszpanii" - podał GUS.
Urząd zaznacza, że dane te trzeba traktować jako przybliżone.
>>>>
Zobaczycie jaka bedzie fala w przyszlym roku jak upadek gospodarki sie nasili . Ale ta glosujecie . Chcecie zeby bolalo ...
W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci. Demografowie alarmują: grozi nam katastrofa
Demografowie załamują ręce. W Polsce rodzi się coraz mniej dzieci, a przybywa osób starszych, które już są albo niedługo będą emerytami. Zdaniem doktora Stanisława Kluzy trzeba zrobić wszystko, by Polki chciały rodzić jak najwięcej dzieci. Jeśli tak się nie stanie, grozi nam nie tylko katastrofa demograficzna, ale także finansowa.
Dzietność w Polsce jest jedną z najniższych na świecie, plasując nas na 212 miejscu na 222 kraje świata. Takiej dzietności nasz system emerytalny z pewnością nie wytrzyma, gdyż nie będzie w stanie utrzymać osób znajdujących się na emeryturze ze składek osób pracujących.
Rodzice, którzy decydują się na liczne potomstwo powinni być wspierani. Jednym ze sposobów takiego wsparcia może być Karta Dużej Rodziny. Posiadacze Karty mogą liczyć na niższe ceny komunikacji miejskiej, tańszy dostęp do obiektów kultury i sportu czy możliwość wysłania dzieci na zajęcia pozalekcyjne.
Na razie takie karty wprowadziło około 50 polskich gmin. Jedną z pierwszych był Grodzisk Mazowiecki. Burmistrz Grodziska Grzegorz Benedykciński podkreślił, że zniżki, oprócz instytucji gminnych, daje coraz więcej firm prywatnych. Dodał, że wprowadzenie Karty jest korzystne nie tylko dla dużych rodzin, ale także instytucji i firm. Przykładowo dzięki karcie w kinie jest o 30 proc. więcej ludzi, na basenie o 40 proc. więcej osób.
Pierwsza Karta Dużej Rodziny wprowadzona została we Francji w 1921 roku. W Polsce taką kartę jeszcze przed Grodziskiem Mazowieckim wprowadził w 2005 roku Wrocław.
....
Skutki 20 lat schladzania bo jeszcze emigracja .
Gdzie praca, tam dzieci
Co dziesiąty Polak nie chce zakładać rodziny, ponieważ boi się niepewnej sytuacji materialnej, pisze "Rzeczpospolita" powołując się na najnowsze badania Ipsos MORI, wykonane na zlecenie grupy ubezpieczeniowej Genworth.
Wynika z nich, że - gdy brakuje środków finansowych - zdecydowana większość spośród badanych 1012 dorosłych Polaków rezygnuje z kupna mieszkania, zamiany samochodu na lepszy i spłaty długów. A problemy z regulowaniem bieżących zobowiązań miało aż 22 proc. ankietowanych.
W efekcie z powodu kłopotów finansowych 12 proc. Polaków odkłada decyzję o ślubie, a 11 proc. rezygnuje z dzieci. Z danych GUS wynika, że w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku w Polsce zawarto 117,7 tys. małżeństw - o 10 proc. mniej niż przed rokiem.
Ocenia się, że gdyby nie bariery utrudniające dzietność, rocznie w naszym kraju mogłoby przyjść na świat aż o 100 tys. dzieci więcej niż obecnie.
...
Tak upadkowi dzietnosci winni sa okraglostolowcy i schladzanie gospodarki . Gdyby byla praca to 23 razy 100 tys Polska liczyla by 40,8 mln ludzi a moze i wiecej . I nie bylo by problemu z zastepowaniem pokolen . Na takich glosowaliscie !
Gazeta Finansowa
Zamiast zielonej - bezludna wyspa!
Sześć lat urzędowania rządu premiera Donalda Tuska dobitnie pokazało, że zamiast tworzyć miejsca pracy, rząd woli, aby Polacy w poszukiwaniu pracy emigrowali za granicę. Dzięki temu stopa bezrobocia nie wzrosła tak gwałtownie w ostatnich latach, jak można było się tego spodziewać. Taka polityka jest jednak drogą donikąd. Już za kilka lat możemy bowiem stać się najbardziej wyludnionym krajem w UE, całkowicie pozbawionym ludzi młodych. A wtedy rozwój gospodarczy Polski może stać się nieosiągalnym marzeniem!
Niemiecki Federalny Urząd Statystyczny w Wiesbaden poinformował, że liczba Polaków emigrujących do Niemiec w drugim półroczu 2013 r. zwiększyła się w stosunku do wyników z pierwszego półrocza o 4,3 proc.
Nie tylko miejsca pracy
Dane niemieckiego urzędu za pierwsze półrocze 2013 r. mówią, że do Niemiec przybyło 93 tysiące Polaków, zaś w ciągu czterech miesięcy drugiego półrocza do Niemiec przybyło ich już 97 tysięcy. Niemcy to nadal jeden z najważniejszych kierunków emigracji zarobkowej Polaków. Niemiecka gospodarka ma dzisiaj do zaoferowania Polakom m.in. aż 33 tysiące nieobsadzonych miejsc nauki zawodu. Strona niemiecka podkreśla, że szczególnie mile widziani są z kandydaci z Polski z dobrym wykształceniem i wysokimi kwalifikacjami. Na nich wszystkich ma czekać w Niemczech praca. Ale wraz z ofertą pracy Niemcy coraz częściej proponują Polakom jeszcze jedno udogodnienie, bardzo atrakcyjne. A mianowicie możliwość znacznie szybszego niż do tej pory uzyskania niemieckiego obywatelstwa. Gra jest zatem warta świeczki. Wystarczy przy tym wspomnieć, że osoba posiadająca niemieckie obywatelstwo ma w Niemczech czynne prawo wyborcze, możliwość udania się do USA bez wizy, a przede wszystkim jest w pierwszej kolejności zatrudniana przez niemieckich pracodawców. Oferta niemieckiego obywatelstwa połączona z dużymi szansami na pracę może być zatem dla wielu Polaków, zwłaszcza tych młodych, którzy w swoim kraju pozbawieni są jakichkolwiek perspektyw, bardzo kusząca.
Masowy exodus
Po Niemczech, drugim ważnym kierunkiem emigracji zarobkowej Polaków jest Wielka Brytania. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii przebywa obecnie 800 tysięcy naszych rodaków. W ciągu ostatnich 10 lat liczba polskich emigrantów zarobkowych w Wielkiej Brytanii wzrosła aż dziesięciokrotnie. Ich sytuacja jest znacznie gorsza niż w Niemczech. Jak wynika z najnowszego raportu brytyjskiego Instytutu Badań nad Polityką Państwa (IPPR), polscy imigranci są najgorzej opłacaną grupą spośród 26 narodowych społeczności imigrantów na brytyjskim rynku, a zarazem jedną z najciężej pracujących. Zarabiają średnio 7,30 funta za godzinę (wobec ustawowego minimum 5,25 funta), a w tygodniu pracują średnio 41,5 godziny. Nadal spora liczbę wśród emigrantów stanowią Polacy w Irlandii, chociaż kraj ten z uwagi na istniejący kryzys gospodarczy, większy niż na Wyspach, jest już znacznie mniej atrakcyjnym kierunkiem zarobkowej emigracji. Jest ich tam jednak nadal prawie 200 tysięcy. Na kolejnym miejscu znajdują się kraje skandynawskie (Norwegia, Szwecja, Dania). W 2012 r. popularnym kierunkiem emigracji zarobkowej były także USA, które obecnie nie cieszą się już taką popularnością. Kierunkami emigracji zarobkowej Polaków są także inne europejskie kraje, w tym m.in.: Włochy, Holandia, Francja, Hiszpania oraz Austria. W ostatnich kilkunastu miesiącach na mapie emigracji zarobkowej pojawiła się znowu Kanada. Stało się tak za sprawą rządu, który chce ściągać do siebie Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii. Chodzi o prace w budownictwie, do której nie lgną kanadyjscy obywatele. Kanadyjski minister ds. imigracji Jason Kenney, podczas wizyty w grudniu rok temu w Londynie, spotkał się z pracującymi tam Polakami, namawiając ich do pracy w Kanadzie i zachęcając niższymi kosztami życia niż w Wielkiej Brytanii.
Polacy są za granicą tanią siłą roboczą. Wykonują zawody, które dla obywateli państw, do których przybywają, nie tylko nie są atrakcyjne, ale i wykonują je za znacznie niższe stawki. I nawet jeśli proponuje się im ułatwienia w uzyskaniu obywatelstwa, to zazwyczaj z przypisaniem do określonej profesji, na którą ciężko znaleźć chętnych spośród miejscowych.
Przyczyny zarobkowej emigracji
W ciągu ostatnich pięciu lat z Polski wyjechało ponad 1,2 mln ludzi, zwiększając do 2,3 mln liczbę Polaków pracujących obecnie za granicą. Eksperci jednak przestrzegają przed bezkrytycznym traktowaniem danych na ten temat, jakie podają GUS i inne polskie instytucje. Ich zdaniem liczba ta może być nawet trzykrotnie wyższa i sięgać nawet 6-7 milionów. Ale oprócz tych, którzy już wyjechali, jeszcze więcej jest tych, którzy chcieliby wyjechać za pracą. W 2013 r. liczba Polaków chętnych do wyjazdu wzrosła aż 2,5-krotnie w stosunku do poprzedniego roku. Dzisiaj już co trzeci dorosły Polak deklaruje chęć wyjazdu za granicę za pracą. Dotyczy to osób w przedziale wiekowym od 18 do 45 lat. To porażające wyniki! Można się długo zastanawiać nad wszystkimi przyczynami takiej sytuacji, ale kilka z nich należy uznać za kluczowe. Pierwszą z nich jest przede wszystkim brak pracy i perspektyw na jej znalezienie. Dotyczy to zwłaszcza tych, którzy kończą edukację i chcieliby podjąć swoją pierwszą pracę. Tak naprawdę są oni całkowicie pozostawieni sobie. Nikt z nimi poważnie nie rozmawia, nie mają żadnego realnego wsparcia ze strony rządu. Nic zatem dziwnego, że bezrobocie wśród absolwentów polskich uczelni sięga co najmniej 40 proc., a być może jest jeszcze większe. To oni, czując się najbardziej sfrustrowani, decydują się na wyjazd z kraju.
Bez perspektyw
Ogromne problemy z pracą mają także polscy trzydziesto- i czterdziestolatkowie. Oprócz braku pracy drugą równie ważną przyczyną, która zmusza dzisiaj Polaków do wyjazdu za granicę są warunki, na jakich pracują dzisiaj w kraju, jeśli już w ogóle pracują. Ogromna część z nich wykonuje pracę z ominięciem przepisów prawa pracy, czyli na tzw. umowach śmieciowych. Tak naprawdę nikt dzisiaj w Polsce nie wie, jak dużą stanowią grupę wśród wszystkich zatrudnionych. To oni, pracując na umowach pozakodeksowych z poczuciem ogromnej niepewności, muszą się ciągle zastanawiać, jak długo będą mogli jeszcze pracować. Nie mając szansy na szkolenia i awanse, tak naprawdę nie mają żadnej zawodowej perspektywy. Ale nie mają też i egzystencjalnej perspektywy, bo banki traktują ich jako niewiarygodnych klientów. Kredyt staje się więc dla nich czymś nieosiągalnym. Mając tego świadomość, często dochodzą do wniosku, że taką samą pracę, jaką wykonują w kraju, mogą wykonywać na Zachodzie za wielokrotnie większe pieniądze. Brak szans na pracę, zawodowy rozwój i godne życie w kraju nadal będą zmuszały Polaków do emigracji.
Rząd nie dostrzega problemu
Rząd nie tylko nie chce dostrzec tego problemu, ale i jego skali. A ta wydaje się znacznie większa, niż można by sądzić na podstawie danych GUS na temat polskich obywateli, którzy w ostatnich latach wyjechali za granicę w poszukiwaniu pracy. Wystarczy odbyć podróż przez miasteczka i wsie wschodniej Polski (województwa: podkarpackie, lubelskie, podlaskie), aby naocznie przekonać się o faktycznej skali zjawiska emigracji. Staje się wówczas jasne, że odpływ Polaków z kraju w ostatnich latach musiał być znacznie większy niż wskazywana przez GUS liczba ponad dwóch milionów obywateli. Dla rządu Donalda Tuska nie jest to jednak dramatyczna emigracja Polaków "za chlebem", ale jedynie ich czasowy wyjazd z kraju w celu zdobycia cennych zawodowych doświadczeń, które, jak podkreśla, trzeba i należy dzisiaj zdobywać. A poza tym, w przekonaniu rządu, Europa i świat stoją dzisiaj przed Polakami otworem i z tego właśnie Polacy powinni teraz korzystać. Można sądzić, że w przekonaniu rządu emigracja Polaków jest dzisiaj normalnym zjawiskiem. Mamy wręcz do czynienia z polityką zachęcania do emigracji. Na ulicach polskich miast często można zobaczyć olbrzymie billboardy zachęcające młodych Polaków do opuszczenia kraju i szukania pracy na w innych rynkach. Tymczasem prawda wygląda zupełnie inaczej! Polacy wyjeżdżają z kraju, bo są do tego zmuszeni sytuacją i brakiem dla nich w kraju jakichkolwiek perspektyw. Gdziekolwiek się też znajdą za granicą, stanowią jedynie tanią siłę roboczą.
Skutki mogą być tragiczne
Rząd Donalda Tuska promuje zatem politykę eksportu taniej siły roboczej z Polski. I robi to tylko w imię sztucznego powstrzymywania wzrostu wskaźników bezrobocia. Propagandowo jest to przedstawiane jako front walki rządu ze stopą bezrobocia w kraju. To polityka, która za parę lat może mieć dla Polski naprawdę tragiczne skutki. Zwłaszcza że tendencje demograficzne są w naszym kraju również mało optymistyczne. Dane GUS za pierwsze półrocze 2013 r. mówią, że urodziło się 183 tysięcy dzieci (to o 9 tysięcy mniej niż przed rokiem), a zmarło 202 tysięcy Polaków (o 7,6 tysiąca więcej). Prognozuje się, że na koniec 2013 r. urodzi się ok. 360 tysięcy dzieci, a umrze ponad 400 tysięcy osób. Tak źle w polskiej demografii nie było od roku 1945 r. Jeśli w najbliższych latach nic się nie zmieni, możemy stać się zamiast obiecanej przez Donalda Tuska "zielonej wyspy" - "wyspą bezludną".
dr Leszek Pietrzak
...
Tak a opozycja jeszcze gorsza . Dala wiekszych wampirow do RPP niz PO . Glownymi niszczycielami Polski sa prezes i o. Rydzyk .
Raport: w wyniku emigracji spada liczba urodzeń w Polsce
W wyniku emigracji spada liczba urodzeń w Polsce
Spadek liczby urodzeń, sięgający kilkudziesięciu tysięcy rocznie, a także przyspieszenie procesu starzenia się społeczeństwa to rezultat emigracji Polaków po wstąpieniu kraju do Unii Europejskiej - wynika z najnowszego raportu Komitetu Badań nad Migracjami PAN.
Według raportu, przedstawionego na posiedzeniu senackiej komisji emigracji i łączności z Polakami za granicą, po wstąpieniu Polski do UE pojawiło się wiele regionów, które w istotny sposób zaczęły odczuwać skutki dynamicznego i masowego odpływu mieszkańców.
"Wynikająca z permanentnej emigracji depopulacja, w połączeniu z niskimi wskaźnikami urodzeń oraz starzeniem się społeczeństwa, powodują znaczące zaburzenia w rozwoju społeczno-gospodarczym i rzutują na przyszły rozwój tych regionów" - napisano w raporcie.
Jak przypomniał przewodniczący Komitetu Badań nad Migracjami PAN prof. Marek Okólski, GUS szacuje liczbę polskich emigrantów czasowych na ok. 2 mln 17 tys. (wyjechali za granicę, ale w ewidencjach widnieją jako mieszkańcy kraju). Najwięcej osób wyjechało z województw śląskiego, małopolskiego i dolnośląskiego, ale w odniesieniu do ludności faktycznie zamieszkałej liczba emigrantów jest największa na Opolszczyźnie (10,6 proc. ludności), Podlasiu, (9,1 proc.), Podkarpaciu (8,4 proc.) oraz na Warmii i Mazurach (7,5 proc.).
Okólski podkreślił, że w ostatnich latach obserwuje się wzrost migracji także z województw, w których zjawisko to nie było dotąd znacząco nasilone - świętokrzyskiego, dolnośląskiego i pomorskiego.
Według raportu, poakcesyjna emigracja oznacza ubytek urodzeń sięgający kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie (w 2011 - 37,5 tys.), jednak - jak zaznaczył szef Komitetu - liczby te nie uwzględniają rzeczywistej dzietności Polek za granicą, która jest dwukrotnie wyższa niż w kraju.
Jak powiedział Okólski, na skutek emigracji następuje też intensyfikacja procesu starzenia się społeczeństwa. Zakładając, że emigranci czasowi ani ich dzieci nie powrócą do kraju, by tu się osiedlić, a w konsekwencji liczba urodzeń w Polsce będzie mniejsza o 10 proc., wówczas stan ludności będzie w 2035 r. mniejszy o dodatkowe 2,5 mln osób.
"Niekorzystnej zmianie ulegnie struktura wieku: grupa poniżej 15. roku życia będzie mniejsza o ok. 10 proc., grupa w wieku 20-64 lata mniejsza o 7 proc., podczas gdy grupa osób najstarszych, w wieku 65 lat i więcej, będzie mniejsza jedynie o 4 proc." - czytamy w raporcie.
Część raportu poświęcono też skutkom ekonomicznym migracji. Podkreślono w nim, że mimo stosunkowo dużego transferu dochodów migrantów do Polski (w 2007 r. stanowiły one blisko 2,5 proc. polskiego PKB), ich wpływ na rozwój gospodarczy Polski jest dość skromny. Pieniądze te wydawane są na bieżącą konsumpcję, co ma wpływ na budżet centralny (poprzez VAT), ale negatywnie przekłada się na budżety samorządów (brak wpływów z tytułu podatków PIT i CIT).
Okólski zwrócił też uwagę na związane z emigracją przemiany polskich rodzin oraz rozpad więzi rodzinnych. Według raportu liczba rozwodów w latach 2004-2011 wyniosła 519,1 tys., co oznacza, że udział rozwodów po akcesji Polski do UE w ogólnej liczbie rozwodów z lat 1990-2011 wynosi aż 52 proc.
Najwyższe współczynniki rozpadu małżeństw doświadczają województwa, które charakteryzują się wysokim poziomem odpływu migrantów - dolnośląskie, lubuskie, zachodnio-pomorskie i warmińsko-mazurskie.
Jak powiedział Okólski, emigracja oznacza też rozpad rodzin wielopokoleniowych, co będzie skutkowało koniecznością wypracowania skuteczniejszych form instytucjonalnej opieki nad osobami starszymi, które pozostaną w kraju.
Raport został przedstawiony w wersji wstępnej; końcowa ma być opublikowana wiosną przyszłego roku.
...
Korzyjsci z UE ! JAK GLOSUJECIE BARANY !!!
"Rzeczpospolita": ciężarne Polki boją się biedy i utraty pracy
"Rzeczpospolita": dziecko to przerażające koszty - Shutterstock
Ciężarne najbardziej boją się biedy i utraty pracy – informuje "Rzeczpospolita". Aż 38 proc. ciężarnych kobiet obawia się, że po urodzeniu dziecka ich rodzina popadnie w finansowe tarapaty – wynika z badań firmy MillwardBrownHealthcare na zlecenie Polskiego Banku Komórek Macierzystych.
- Nie są to zwykłe lęki ciężarnych kobiet, tylko trzeźwa ocena sytuacji. Bo wiedzą, że kiedy pojawi się dziecko, rodzina automatycznie ubożeje – tłumaczy prof. Krystyna Iglicka, demograf i rektor Uczelni Łazarskiego.
Ekspertka przypomina opublikowane niedawno przez Główny Urząd Statystyczny raport mówiący o tym, że bieda najczęściej dotyka tych, którzy mają dzieci. - Dlatego, biorąc pod uwagę wydatki związane z dzieckiem, młodzi albo ograniczają się tylko do jednego, albo w ogóle rezygnują z potomstwa – mówi prof. Iglicka.
Strach ciężarnych przed niedostatkiem potęguje dodatkowo obawa przed utratą pracy. O swój etat boi się 17 proc. tych, które rodzą po raz pierwszy i 23 proc. matek w drugiej ciąży.
- Z moich obserwacji wynika, że im więcej dzieci w rodzinie, tym większe prawdopodobieństwo wypowiedzenia – mówi Joanna Krupska, przewodnicząca Związku Dużych Rodzin "Trzy Plus".
...
Nic nowego . Spadek ludnosci to nie jakis ,,proces" . To rezultat okraglego stolu . Nie ma pracy nie ma urodzin . Polacy sa cywilizowani i uzalezniaja dzieci od srodkow materialnych . To takie proste ze tylko profesory nie pojmujo .
"Rzeczpospolita": spada liczba urodzeń w Polsce
Nie ma regionu, w którym nie spadałaby liczba urodzeń – alarmuje "Rzeczpospolita".
Wyludniają się wszystkie województwa w Polsce - wynika z raportu demografów z Uniwersytetu Łódzkiego. Czym to się skończy? Europejskie biuro statystyczne Eurostat szacuje, że do 2060 r. liczba Polaków może zmniejszyć się z 38 do 33 mln.
Aby nie dochodziło do wyludnienia, przeciętna Polka powinna urodzić co najmniej dwójkę dzieci. Dziś na każdą z nich przypada ok. 1,3 dziecka. Największy problem ma województwo opolskie. Z danych wynika, że w tym regionie na kobietę przypada przeciętnie 1,1-1,29 dziecka.
Dramatycznie mało dzieci w stosunku do liczby kobiet rodzi się także w Zachodniopomorskiem, Lubuskiem, na Dolnym Śląsku, Śląsku, Podkarpaciu, Podlasiu, w województwach: kujawsko-pomorskim, łódzkim i świętokrzyskim.
- To w większości regiony, z których pochodzi najwięcej emigrantów. A że emigrują głównie młodzi, to nie ma komu rodzić dzieci - mówi prof. Krystyna Iglicka, demograf.
Wyraźnie widać też, że stosunkowo najwięcej dzieci rodzi się w regionach rozwiniętych gospodarczo: na Mazowszu, Wielkopolsce, Małopolsce i Pomorzu. W tych regionach wskaźnik bezrobocia jest niższy od przeciętnego.
...
To skutek dwu czynnikow :
1. Bestialskiej trans deformacji ktora skasowala zaklady w Polsce i powstalo monstrualne bezrobicie .
2. Wejscia do UE . Bardziej sie oplaca zmywak na Zachodzie niz zakladanie firmy w Polsce skoro z firmy mozna miec NIEPEWNE 2.000 zl czyli 500 euro a na zmywaku PEWNE 1200 euro . To kto by chcial mniej i niepewne .
Tras deformacja nas zniszczyla eurointegracja DOBILA !
WIECEJ EURO INTEGRACJI TO WIECEJ EMIGRACJI ! I TA ZASADE WKUJCIE NA BLACHE !
Emigracja bliska rekordu
W 2013 r. za granicą przebywało 2,2 mln Polaków (rok wcześniej było ich 2,13 mln). Obecnie poza krajem mieszka 1,41 mln więcej naszych obywateli niż w 2002 r. - wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, które przytacza "Rzeczpospolita".
Tym samym, zamiast spodziewanych powrotów, emigracja zbliża się do rekordowego wyniku z 2007 r., kiedy to poza Polską mieszkało 2,27 mln osób.
Najwięcej polskich emigrantów żyje w Wielkiej Brytanii - 650 tys. oraz w Niemczech - 560 tys., o 125 tys. więcej niż trzy lata temu. Popularne są Irlandia i Holandia, w których żyje - odpowiednio - 115 tys. i 103 tys. osób z Polski.
...
To macie deflacje ... Tak glosujecie barany .
GUS: spada liczba mieszkańców Polski
- Shutterstock
W porównaniu z 2014 rokiem liczba mieszkańców Polski zmniejszyła się o 17 tys. 57 osób - wynika z opracowania Głównego Urzędu Statystycznego pt. "Powierzchnia i ludność w przekroju terytorialnym w 2015 r."
Spadek odnotowano w 12 spośród 16 województw.
REKLAMA
Najmniej zaludniony powiat w Polsce to powiat bieszczadzki, gdzie kilometr kwadratowy zamieszkuje 19 osób, najludniejszy jest za to powiat pruszkowski w woj. mazowieckim z 648 osobami na km kw.
Jak podają autorzy opracowania, najwięcej mieszkańców ubyło w województwach: śląskim (13 tys. 523 osoby, co w porównaniu z poprzednim rokiem stanowi 0,3 proc.), łódzkim (8 tys. 957, czyli 0,4 proc.) i lubelskim (8 tys. 404 osób, czyli 0,4 proc.).
Liczba mieszkańców spadła w 209 spośród 314 powiatów. Najbardziej - w powiecie zielonogórskim (19 tys. 577 osób, czyli 20,6 proc.). To z powodu wyłączenia z niego gminy wiejskiej Zielona Góra. którą przyłączono do miasta na prawach powiatu Zielona Góra. Kolejny jest pow. kłodzki, woj. dolnośląskie (spadek o 1 tys. 008 osób, 0,6 proc.).
Najbardziej wzrosła liczba ludności w powiatach: poznańskim, (6 tys. 499 osób, 1,8 proc.) i wrocławskim, (3 tys.72 osób, czyli 2,4 proc.).
Spadek liczby ludności odnotowano w 55 spośród 66 miast na prawach powiatu; największy przypada na Łódź (5 tys. 328 osób, 0,7 proc.) oraz Katowice (2 tys. 528, 0,8 proc.).
Wzrost liczby mieszkańców nastąpił w jedenastu jednostkach; największy był w Zielonej Górze, woj. lubuskie (20 tys. 107 osób, 17,0 proc.), co jest wynikiem wspomnianej wyżej zmiany w podziale terytorialnym oraz w Warszawie (11 tys. 038 osób, 0,6 proc.).
W porównaniu z poprzednim rokiem liczba ludności spadła w 1 tys. 448 spośród 2 tys. 478 gmin. Najbardziej w Łodzi i Katowicach. Następne są: Poznań, Częstochowa i Sosnowiec w woj. śląskim. W każdej z tych trzech gmin liczba ludności zmniejszyła się o ponad 2 tys. osób.
Najwięcej mieszkańców przybyło w Zielonej Górze i Warszawie. O więcej niż 2 tys. osób wzrosła liczba mieszkańców Krakowa, (0,4 proc.), Wrocławia (0,4 proc.) i Rzeszowa (1,1 proc.). Kolejne są: gmina miejsko-wiejska Piaseczno, woj. mazowieckie oraz gminy wiejskie: Komorniki w pow. poznańskim, woj. wielkopolskie i Pruszcz Gdański w pow. gdańskim, woj. pomorskie.
W porównaniu z poprzednim rokiem o 37 tys. 769 osób, czyli 0,2 proc. zmniejszyła się liczba mieszkańców miast, a spadek nastąpił w 13 województwach. Najwięcej osób ubyło w województwie śląskim (17 tys. 111 osób, czyli 0,5 proc.), kolejne było woj. łódzkie (9 tys. 632,czyli 0,6 proc.).
Przybyło za to mieszkańców terenów wiejskich. W porównaniu z ub. rokiem jest ich o 20 tys. 712 osób (0,1 proc.) więcej; najbardziej w województwach pomorskim (13 tys. 405, 1,7 proc.) i wielkopolskim (8 tys. 522, 0,5 proc).
Najbardziej zmniejszyła się liczba mieszkańców terenów wiejskich w lubuskim (19 tys. 112, 5,1 proc.) oraz świętokrzyskim, lubelskim i podlaskim.
Przeciętnie w Polsce kilometr kwadratowy zamieszkują 123 osoby. Najludniej jest w woj. śląskim (372 osoby), następne jest woj. małopolskie (222 osób). Województwa o najniższej gęstości zaludnienia to: podlaskie (59 osób na 1 km kw.) i warmińsko-mazurskie (60 osób na 1 km kw.). Mniej niż 100 osób przypada na 1 km kw. także w województwach: lubuskim, zachodniopomorskim i lubelskim.
Najgęściej zaludnionym powiatem w Polsce jest powiat pruszkowski w woj. mazowieckim (648 osób na 1 km kw.), kolejny jest pow. wodzisławski w woj. śląskim (551 osób na 1 km kw.). Ponad 400 osób przypada na 1 km kw. jeszcze w dwóch kolejnych powiatach: będzińskim i mikołowskim, także należących do woj. śląskiego. Najmniejsza gęstość zaludnienia (19 osób na km. kw. występuje w powiecie bieszczadzkim. Poniżej 30 osób przypada na 1 km kw. w trzech kolejnych powiatach: sejneńskim, suwalskim i hajnowskim (odpowiednio 24, 27, 2.
Jak wynika z opracowania GUS mieszkańcy Polski w wieku przedprodukcyjnym (0 -17 lat) stanowią 18 proc. ogółu. W porównaniu do ub. roku zmniejszyła się o 52 tys. 366 osób, co stanowi spadek o 0,7 proc. Liczba osób w tym wieku obniżyła się we wszystkich województwach, z wyjątkiem mazowieckiego (wzrost o 3 tys. 934 osób, 0,4 proc.).
Największy spadek, według wskaźnika procentowego, nastąpił w województwie świętokrzyskim (1,8 proc., czyli 4 tys. 40 osób).
Najmniejszy odnotowano w woj. pomorskim (0,2 proc., 783 osób). Największy procentowy udział osób w wieku przedprodukcyjnym (19,5 proc.) przypada na woj. pomorskie; najniższym charakteryzuje się woj. opolskie (16,1 proc.).
W porównaniu z poprzednim rokiem liczba osób w wieku produkcyjnym (to 63 proc. ogółu) spadła o 191 tys. 984 (0,8 proc.), a spadek wystąpił we wszystkich województwach. Procentowo najwięcej (po 1,2 proc.) osób ubyło w województwach: zachodniopomorskim i śląskim (odpowiednio 13 tys. 169 i 36 tys. 446 osób); spadek procentowy był najmniejszy w województwach: małopolskim (0,2 proc., 4 561 osób) i podkarpackim (0,3 proc., czyli 4 tys. 237).
Grupa osób w wieku poprodukcyjnym, w stosunku do poprzedniego roku, wzrosła o 227 tys. 293, co stanowi 3,2 proc. Przyrost nastąpił we wszystkich województwach i wyniósł od 2,1 proc. w woj. podlaskim (co odpowiada wzrostowi o 4 tys. 560 osób) do 4,4 proc. w woj. zachodniopomorskim (13 tys. 587 osób). Procentowy udział osób w wieku poprodukcyjnym w ludności województw ogółem jest największy w woj. łódzkim (21,2 proc.), najmniejszy w woj. warmińsko-mazurskim (17 proc.).
...
Cena rządów kretynow na których glosujecie.
Egocentryzm nas zabije
- Shutterstock
Wskaźnik dzietności w Polsce wynosi zaledwie 1,3 pisze "Dziennik Gazeta Prawna" i ostrzega, że egocentryzm to choroba, która nas kiedyś zabije. Nie w sensie dosłownym, ale jako naród.
Aż 23 proc. Polek w wieku 18-45 lat nie zamierza nigdy mieć dzieci lub ma bardzo duże wątpliwości, czy kiedykolwiek będzie je miała. Wśród tych, które dzieci planują, 5 proc. chce mieć ich dwoje, a tylko 2 proc. - troje lub więcej.
REKLAMA
Prognozy mówiące o tym, że za 30 lat będzie nas 30 milionów (o 8 mln mniej niż obecnie), nie tylko się zrealizują, ale zrealizują się z nadwyżką. Będzie dobrze jeśli nasza populacja wyniesie 28 milionów, twierdzą demografowie.
Zrobimy to na własne życzenie. Z wygody, hołdowania własnym popędom, braku altruizmu i nieumiejętności angażowania się. Sami sobie szykujemy zagładę, ostrzega gazeta.
...
Czyli z przyczyn moralnych. Zreszta jak caly Zachod. Bogactwo to egoizm.
Nie ma cudu demograficznego
akt. 9 listopada 2015, 05:21
Wydłużenie urlopów rodzicielskich nie przyniosło demograficznego cudu. Średnio tylko połowa matek korzysta z dłuższego, rocznego urlopu macierzyńskiego. Spada też liczba noworodków - pisze "Rzeczpospolita".
W 2014 r. zasiłek macierzyński pobierało ponad 631 tys. kobiet, ale tylko 315 tys. z nich zostało rok z dzieckiem w domu (wybrało 26-tygodniowy dodatkowy urlop wprowadzony w 2014 r. przez rząd PO-PSL).
W tym roku (styczeń-wrzesień) na 565 tys. matek z zasiłkiem skorzystało z takiego urlopu prawie 296 tys. Do tego w I półroczu urodziło się 180 tys. dzieci - blisko 3 tys. mniej niż rok wcześniej.
To nie są oszałamiające wyniki, żeby nie powiedzieć słabe - ocenia Izabela Przybysz, analityk programu polityki społecznej Instytutu Spraw Publicznych.
To dobitny dowód, że ani becikowe, ani 500 zł na dziecko, ani roczny urlop nie kreują polityki demograficznej, to tylko dodatki - mówi. Jej zdaniem najważniejszym bodźcem zachęcającym kobiety do rodzenia dzieci jest stabilny rynek pracy oraz opieka instytucjonalna dla najmłodszych dzieci, głównie do 3 lat.
...
Co nie znaczy ze sa niepotrzebne. Co to jest rok.