Grabież dzieł sztuki z Polski !
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Prawdopodobieństwo bankructwa Polski 10 % .Czyżby tylko 10 ?
- Ks. Stanisław Sudoł kolejny wzór z Polski dla Świata !
- Społeczna historia komunikacji + Elementy kultury Polskiej
- Nowy polski męczennik - ksiądz Marek Rybiński !
- 35. rocznica powstania Ruchu Młodej Polski
- ŻaŁobne wieści - ludność Polski znika ...
- Stulecie powrotu Górnego Śląska do Polski .
- Niemcy potrzebują pomocy duchowej z Polski !!!
- Kapliczki i figury czyli pejzaż polski !
- Witold Orłowski kolejny polski święty ! :o)))
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
Ashley...
Grabiez dziel sztuki z Polski i ich niszczenie ! To pradziwy koszmar ! Najpierw Szwedzi ! Do dzis zabytki w Szwecji skladaja sie z obiektow zagrabionych w Polsce za dwoma obrotami... Zreszta poniekad mialy szczescie bo teraz przynajmniej mozna je ogladac !
Pozniej zabory i okres prawie 150 lat grabienie i nisczenia ostatnio jeszcze bolsewicy w 1920 ...
A z tego co zostalo ... II to juz byla orgia ...
A potem komunizm !!! I bestialskie niszczenie ,,burzuazyjno-obszarniczej kultury''... KOSZMAR ...
Teraz zostaly resztki:
Dzieła Wojciecha Gersona w Muzeum Śląskim Obraz Wojciecha Gersona „Odpoczynek w szałasie” został udostępniony Muzeum Śląskiemu przez Zamek Królewski w Warszawie w zamian za replikę „Żydówki z cytrynami” Aleksandra Gierymskiego – poinformowało w biuro prasowe muzeum. - Rozmowy w sprawie wymiany Gierymskiego na Gersona zakończyły się w tym tygodniu. Muzeum dostanie Gersona, a Zamek Królewski Gierymskiego, którego z kolei wypożyczy na wystawę do galerii Martin-Gropius-Bau w Berlinie – poinformowała Danuta Piękoś z Muzeum Śląskiego.
Berlińska wystawa, pt. „1000 lat sąsiedztwa w Europie”, na której zostanie zaprezentowany obraz pochodzący z Muzeum Śląskiego, będzie poświęcona współpracy polsko-niemieckiej.
Z kolei wypożyczony do Katowic obraz Wojciecha Gersona będzie można oglądać od 16 sierpnia w muzealnej Galerii Malarstwa Polskiego 1800–1945.
Z każdym z tych obrazów wiążą się niezwykłe historie, które oczywiście będzie można poznać odwiedzając Muzeum Śląskie w Katowicach.
Obraz Gersona uważany jest jedno z najlepszych dzieł tego artysty. Znany jest także pod tytułami: „Zaczarowane dźwięki”, „W góralskiej chacie”, „Góralski koncert”.
Początkowo był własnością rodziny Kronnenbergów, magnatów finansowych pochodzenia żydowskiego i kolekcjonerów dzieł sztuki, którzy od początku XIX wieku mieszkali w Warszawie. Jednak w czasie II wojny światowej znaczna część kolekcji rodziny zaginęła.
W 2004 r. dzieło pojawiło się w katalogu aukcyjnym firmy Sothebys, jako zakup od kolekcjonera z Republiki Południowej Afryki. Zostało jednak odzyskane i przekazane do zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie.
Z kolei, historia śląskiej repliki jest powiązana z losami słynnej „Pomarańczarki”.
Oba obrazy są sygnowane przez Gierymskiego, ale śląskie dzieło jest repliką słynnego obrazu. „Zdarzało się już w przeszłości, że artyści sami robili repliki własnych dzieł. Gierymski namalował dwa, niemal identyczne obrazy funkcjonujące pod tytułami „Żydówka z cytrynami” i „Pomarańczarka”, które różnią się szczegółami” – powiedziała Piękoś.
Przed II wojną światową jeden z tych obrazów znajdował się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie i w czasie wojny zaginął. Drugi natomiast – datowany przez autora na rok 1881 – został zakupiony w 1929 roku przez Muzeum Śląskie w Katowicach.
O dziele Aleksandra Gierymskiego zrobiło się głośno w listopadzie 2010 roku, gdy obraz o tym samym tytule trafił do jednego z hamburskich domów aukcyjnych. Został jednak wycofany z aukcji po interwencji polskiego resortu kultury i Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Po kilkudziesięciu latach "Pomarańczarka" - tak jak obraz Gersona - również wróciła do Polski. W lipcu została zaprezentowana w Muzeum Narodowym w Warszawie .
>>>>>
Słynna pomarańczarka ! Jest nie tylko swiadectwem kultury i sztuki ale np. dla żydów to bezcenna pamiątka w końcu ich tradycji a wiec nie tylko dla Polski ...
Generalnie dziela te trzymaja gdzies w Niemczech po piwnicach po dziadkach hitlerowcach ...
Gdzies po Agrentynach Brazyliach czy USAch ... A takze u radzieckich po roznych schowkach... Wypuszczaja cos od czasu do czasu na rynek jak widac i trzeba ODKUPYWAC ! Tu jak sie okazuje nie mamy praw wlasnosci ... Wszyscy maja prawa wlasnosci i trzeba im zwracacac tylko nie Polakom !
Pomarańczarka to styl hiperrealistyczny - wyglada jak zdjecie :
Zrabowane, a czasami nawet odzyskane
Ministerstwo Spraw Zagranicznych wydało specjalną publikację "Zagrabione - odzyskane", prezentującą polskie dobra kultury zrabowane i wywiezione poza granice Polski w czasie II wojny światowej, a które udało się odzyskać w ciągu ostatnich dziesięciu lat - donosi "Rzeczpospolita".
Autorami publikacji są prof. Wojciech Kowalski i dr Monika Kuhnke, którzy ujawnili dziennikarzom gazety trudny proces odzyskiwania zrabowanych dzieł. Jak dowodzą, najłatwiej odzyskać te, które znalazły się na terenie USA i Wielkiej Brytanii. Najtrudniej zaś z Rosji, gdzie jest najwięcej utraconych w czasie wojny polskich dóbr kultury. Powojenne statystyki wskazują, że na terenie obecnej Polski w czasie II wojny światowej zostało zniszczonych lub zaginęło ok. 500 tys. cennych przedmiotów - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Jak przekonują specjaliści, publikacja "Zagrabione - odzyskane" ma zachęcić do pracy nad poszukiwaniem dokumentacji utraconych obiektów. Ma być ona także swego rodzaju apelem do osób prywatnych, aby dzieliły się informacjami o miejscu przechowywania dzieł sztuki, które mogą być polską własnością.
>>>>>
500 tys obiektow zabytkowych utraconych ! Ciekaw jestem jaki to procent ! Ile bylo takich obiektow w ogole ???? przynjamniej ile teraz ich mamy ? To by mozna dodac i ocenic procent strat ...
A w ogole to bilans jest trudny bo trzeba podzelic na :
Ziemie Centralne utracone/odzyskane
Ziemie Odzyskane utarcone/odzyskane
Tutaj trzeba oszacowac ile Niemcy wywiezli z Ziem Odzyskanych i sa w Niemczech ...
Ziemie Utracone - to jest najtrudniejsze bo nie wiadomo ile tam zniszczyli i ukradli sowieci PO 1945 ...
Widzimy jak skomplikowana jest sytucja...
Najlatwiej bedzie okreslic stan na tych ziemiach ktore byly i do dzis sa w Polsce . Dopiero pozniej mozna pokusic sie o szacunki Ziem Odzyskanych a na koncu Wschodnich bo tam najtrudniej dojsc ...
Polska odzyskała dwa cenne obrazy.
2011-09-23 (09:29)
IAR
(fot. PAP / Jacek Turczyk)
Dwa zrabowane w czasie wojny obrazy Juliana Fałata wróciły do prawowitego właściciela: Muzeum Narodowego w Warszawie. Uroczystość przekazania dzieł sztuki odbyła się w konsulacie w Nowym Jorku. Minister kultury Bogdan Zdrojewski podkreślił, że szczególnie jeden, zatytułowany "Naganka na polowaniu w Nieświeżu" jest przełomowy w twórczości artysty.
Po 67 latach obrazy wracają do Polski, między innymi dzięki pomocy federalnej agencji dochodzeniowej. - Pierwszy raz zastosowaliśmy procedurę aresztowania obrazów, okazała się słuszna, nie prowadziliśmy negocjacji z właścicielkami - relacjonował minister kultury. Podkreślił, że dzięki pomocy amerykańskich służb celnych udało się doprowadzić do szczęśliwego finału.
Obrazy przylecą później, bo jak poinformował minister kultury, jest specjalna procedura przewożenia dzieł sztuki. Ministerstwo kultury szuka ponad 60 tysięcy dzieł sztuki, które zaginęły lub zostały zniszczone. Minister zdradził, że jest szansa na odzyskanie kolejnych obrazów. Nowy trop prowadzi znów do Stanów Zjednoczonych.
>>>>
No wreszcie wrocily ! Jeszcze ,,tylko'' 60 tysiecy ! Tyle ukradli !
W Rosji odnalazł się skarb polskiej kultury
MSZ zapowiada notę dyplomatyczną w sprawie odnalezionego w Moskwie skarbu polskiej kultury – ujawnia "Rzeczpospolita".
Zaginiony rękopis "Dziennika podróży na Wschód" Juliusza Słowackiego odnalazł w Rosyjskiej Bibliotece Państwowej (dawniej Lenina) dr Henryk Głębocki, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - To epokowe wydarzenie. Odnalazł się skarb naszej kultury – nie ma wątpliwości prof. Andrzej Waśko z UJ, filolog, znawca epoki romantyzmu. Znalezisko dr Głębockiego to 74 karki zapisków z podróży do m.in. Egiptu i Ziemi Świętej, szkiców i idei przyszłych utworów, drobiazgowe rachunki poety i wiele pięknych rysunków. Literaturoznawcy byli przekonani, że notatnik wieszcza spłonął podczas II wojny światowej. Rękopis przetrwał prawdopodobnie dlatego, że tuż przed wybuchem wojny został wypożyczony na wystawę do Krzemieńca – rodzinnego miasta poety.
Nie wiadomo jakie są szansę na odzyskanie rękopisu z Rosji. Monika Kuhnke z zespołu ds. restytucji dóbr kultury w MSZ uważa, iż trzeba formalnie wystąpić do Rosji o zwrot dzieła. - Już w najbliższych dniach postaramy się przygotować notę dyplomatyczną w tej sprawie – zapowiada i jednocześnie ostrzega, że "takie zabiegi mogą trwać latami".
Odkryte dzieło wykorzystała już prof. Maria Kalinowska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, znawczyni literatury romantyzmu. Na podstawie rękopisu powstało nowe opracowanie poematu "Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu" Juliusza Słowackiego. Ma się ono ukazać jeszcze w tym roku.
Więcej w "Rzeczpospolitej".
>>>>>
A to sensacja ! I to Slowacki jeden z gigantow poezji !
Dzielo BEZCENNE !!!
Widzicie ile radzieccy nakradli ! A wczesniej kradli carowie...
Maja cale nagrabione magazyny ! To sie niszczy plesnieje . Bez sensu...
Ukradli i zniszcza ...
Dlatego wlasnie Rosja jest takim syfiastym krajem namordowali nakradli i zadnej pokuty... Dlatego kraj ten gnije od srodka i sie rozpada ... Z przyczyn moralnych...
Odnaleziono zbiór 200 zabytkowych dzieł sztuki
Policjanci ze Szczecina zabezpieczyli kolekcję 200 zabytkowych dzieł sztuki. Znajduje się wśród nich poszukiwana przez Polskę, jako strata wojenna, litografia Józefa Czajkowskiego z 1903 r. zatytułowana "Cmentarz Ojców Reformatów w Krakowie".
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Jak poinformował rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie Przemysław Kimon, kolekcja znajdowała się w specjalnym, wybudowanym na tyłach jednej ze szczecińskich willi, betonowym "bunkrze" ze ścianami o grubości 70 cm. Zgromadzone tam dzieła sztuki były przechowywane w złych warunkach. Pomieszczenie było zawilgocone i zakurzone. Prowadziły do niego ryglowane metalowe drzwi, w środku znajdowały się przesuwane ściany i specjalne skrytki na antyki.
Zabezpieczona kolekcja w większości składa się z obrazów, z których część pochodzi z okresu wczesnego włoskiego renesansu - datę powstania najstarszego z nich wstępnie ustalono na rok 1532 - oraz rzeźby kościelne i porcelana. Litografia Józefa Czajkowskiego jest na razie jedynym w pełni zidentyfikowanym elementem zabezpieczonego zbioru.
Odnalezionymi dziełami sztuki zajmują się obecnie specjaliści z Muzeum Narodowego w Szczecinie. Rzecznik zachodniopomorskiej policji powiedział, że trwa identyfikacja pozostałych przedmiotów. Badane są również okoliczności, w jakich prywatna osoba stała ich właścicielem.
Z dotychczasowych ustaleń policji wynika, że zbiór trafił do 90-letniego dziś Antoniego M., u którego go znaleziono, mniej więcej w 1960 roku. Mężczyzna wykonując wówczas jakieś prace budowlane, wykopał z ziemi zbiór dzieł sztuki, który mógł być depozytem muzealnym.
Sprawą zabezpieczonego zbioru dzieł sztuki policja zajmuje się od lipca br. Do kierownika zespołu zajmującego się zwalczaniem przestępczości przeciwko zabytkom z Wydziału Kryminalnego KWP w Szczecinie zgłosiła się wówczas żona Antoniego M., która twierdziła, że została okradziona z antyków.
Kobieta przekazała policjantowi płytę DVD, na której znajdowały się zdjęcia posiadanych przez jej rodzinę dzieł sztuki. Z katalogu wynikało, że uwiecznione na nich przedmioty mogą pochodzić ze zbiorów muzealnych, o czym świadczyły widoczne na fotografiach sygnatury.
Zdjęcia zostały przesłane do Krajowego Zespołu ds. Zabytków Komendy Głównej Policji. Stamtąd trafiły do Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Narodowego Instytutu Dziedzictwa, Ministerstwa Spraw Zagranicznych, placówek Interpolu oraz specjalnej grupy karabinierów z Rzymu, którzy analizują zapisane na płycie DVD fotografie obrazów i grafik malarstwa włoskiego. Pierwszym efektem tych działań była identyfikacja zaginionej litografii Józefa Czajkowskiego.
Powstały w 1903 r. "Cmentarz Ojców Reformatów w Krakowie" do 1945 r. znajdował się w Muzeum Śląskim w Katowicach. Potem zaginął. Obraz był wpisany do rejestru polskich strat wojennych. Józef Czajkowski tworzył w stylu secesji. Ten malarz, architekt, a także grafik, był jednym z założycieli Towarzystwa Polskiej Sztuki Stosowanej, które przed I wojną światową zajmowało się upowszechnianiem wzornictwa artystycznego.
W sprawie zabezpieczonego zbioru Prokuratura Rejonowa Szczecin – Zachód prowadzi obecnie dwa śledztwa. - Jedno dotyczy zgłoszonej kradzieży dzieł sztuki, drugie paserstwa dzieł sztuki. Oba postępowania prowadzone w sprawie. Nikomu nie postawiono zarzutów – poinformowała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Szczecinie Małgorzata Wojciechowicz.
>>>>>
No i brawo ! To cieszy !
Cenne księgi w garażu krakowskiego bombera
25 cennych ksiąg, w tym dzieła pochodzące z XVI i XVII wieku znaleźli policjanci w garażu wynajmowanym przez zatrzymanego pod koniec lipca Rafała K., podejrzanego o podkładanie ładunków wybuchowych w Krakowie.
Policjanci ustalają, czy książki i starodruki pochodzą z kradzieży i w jaki sposób znalazły się w posiadaniu mężczyzny.Jak poinformował rzecznik małopolskiej policji Dariusz Nowak, większość dzieł jest poświęcona tematyce biblijnej; jest napisana w jęz. niemieckim i węgierskim. - Wśród książek jest napisane w wersji łacińsko-greckiej dzieło Homera. Na kartach i okładkach niektórych znajdują się zrobione odręcznie zapiski w języku niemieckim - powiedział PAP Nowak.
Na razie trudno oszacować wartość znalezionych ksiąg, najcenniejsze są te pochodzące z XVI wieku. Według policjantów jedna z nich może być warta ok. 10 tys. euro.
Policja prosi wszystkich, którzy mogą pomóc w ustaleniu pochodzenia ksiąg o kontakt z numerem tel. 0126154239.
>>>>>
No i prosze znowu sie poniewieraja obiekty zabytkowe !!! Ile takich jeszcze gdzies jest z Polski !
Utracone dzieła sztuki na pocztowych znaczkach
Reprodukcje rysunku Jeana-Antoine'a Watteau, płaskorzeźby Wita Stwosza i pastelu Stanisława Wyspiańskiego znalazły się na znaczkach z serii "Utracone Dzieła Sztuki” wydanych przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Pocztę Polską.
Jak poinformował rzecznik ministra kultury Maciej Babczyński, w piątek druga edycja znaczków "Utracone Dzieła Sztuki" wchodzi do obiegu. Kolekcja znaczków jest swego rodzaju listem gończym, który ma za zadanie ułatwić odnalezienie zaginionych dzieł, będących kiedyś w polskich zbiorach.
Trzy znaczki przedstawiają dzieła sztuki utracone podczas II wojny światowej: rysunek francuskiego malarza, rysownika Jeana-Antoine'a Watteau "Stojąca kobieta zwrócona tyłem" (początek XVIII w.), płaskorzeźbę Wita Stwosza "Scena z legendy o Teofilu z Adany" (koniec XV w.) z prawego skrzydła Tryptyku z Lusiny oraz pastel Stanisława Wyspiańskiego "Podwójny portret Elizy Pareńskiej" (1905 r.).
Przed wojną obiekty należały do: Gabinetu Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie, Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie oraz prywatnej kolekcji Zofii i Tadeusza Żeleńskich w Warszawie.
Na towarzyszących znaczkom kopertach znalazły się utracone dzieła tych samych artystów.
Są to: "Dama wsparta o cokół podtrzymujący wazę" autorstwa Watteau - rysunek (1709-1710) przedstawiony na jednej z akwafort z serii „Modne figury”, straty wojennej z Muzeum Miejskiego w Gdańsku; płaskorzeźba "Święta Rodzina" Wita Stwosza ze zbiorów Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie oraz pastel "Ludwik Solski w roli króla Władysława Jagiełły w «Nawojce»" S. Rossowskiego (1904) z kolekcji Ireny i Ludwika Solskich. Pierwszą serię znaczków z serii „Utracone Dzieła Sztuki” wyemitowano w 2009 r. Wzbudziła ona duże zainteresowanie zarówno w kraju, jak i w świecie. Na znaczkach znalazły się wówczas: rysunek Albrechta Duerera "Exlibris Willibalda Pirckheimera" z 1513 r., obraz Petera Paula Rubensa "Chrystus upadający pod krzyżem" (ok. 1612-1615 r.) oraz akwaforta Rembrandta van Rijna "Józef opowiadający sen" z 1638 r.
>>>>>
Sluszna inicjatywa ! Zreszta znaczki to tez dziela sztuki . Tez zreszta zbieram od dziecka :O)))
Zaginiony, cenny obraz powrócił do Polski
Do Polski powróci kolejny obraz, który zaginął podczas II wojny światowej. To płótno Witolda Wojtkiewicza "Orszak" z 1908 roku. Ambasada RP w Waszyngtonie zaprezentowała obraz na zakończenie wizyty ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w USA.
Obraz "Orszak" był od 40 lat w posiadaniu amerykańskiej rodziny. Gdy ludzie ci zorientowali się, że dzieło znajduje się w katalogach sztuki zrabowanej z Polski podczas II wojny światowej, skontaktowali się z ambasadą RP w Waszyngtonie.
Pierwszy sekretarz ambasady RP w Waszyngtonie Anna Perl podkreśla, że obraz jest bardzo cenny, ponieważ Wojtkiewicz jest jednym czołowych malarzy Młodej Polski. Anna Perl nie podejmuje się jednak oszacowania wartości obrazu. Podkreśliła, że jest to zadanie dla fachowców.
Przed wojną, obraz "Orszak" był własnością prywatnych kolekcjonerów z Krakowa i po powrocie do Polski powróci do ich spadkobierców. Anna Perl jednak wyraziła nadzieję, że na pewien czas zostanie on wypożyczony do jakiegoś muzeum i będzie dostępny dla publiczności.
>>>>
No brawo ! I barwo tym ludziom za uczciwosc !
Wreszcie zobaczymy go w kolorze !
Odnaleziony po latach obraz "Murzynka" wraca do Muzeum Narodowego
Skradziony z polskich zbiorów w czasie II wojny światowej i odnaleziony w Niemczech obraz "Murzynka" Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej wraca, dzięki staraniom resortu kultury, do kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie.
W środę w Muzeum Narodowym ma odbyć się w tej sprawie konferencja prasowa i przekazanie dzieła. Obraz olejny "Murzynka", o wymiarach 63 x 48,5 cm, został namalowany w 1884 roku. Dzieło było własnością Muzeum Narodowego w Warszawie. Zostało zrabowane w latach 1939-1945.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego zostało poinformowane o odnalezieniu obrazu Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej "Murzynka" we wrześniu ub.roku.
Obraz odnalazł się w zeszłym roku w domu aukcyjnym Villa Grisebach w Berlinie. Z publikacji domu aukcyjnego Villa Grisebach, zapowiadającej jesienne aukcje, wynikało, że "Murzynka" ma być wystawiona na sprzedaż 25 listopada.
Minister kultury Bogdan Zdrojewski polecił wówczas Departamentowi Dziedzictwa Kulturowego w resorcie kultury przygotowanie wniosku restytucyjnego zawierającego pełną dokumentację potwierdzającą pochodzenie dzieła. Jednocześnie zorganizowany został wyjazd ekspertów z Muzeum Narodowego w Warszawie, m.in. w celu potwierdzenia jego autentyczności.
Sprawą odzyskania obrazu - na zlecenie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego - zajęła się jedna z niemieckich kancelarii prawnych. Prowadzone za jej pośrednictwem rozmowy zakończyły się ugodą, zgodnie z którą strona polska wypłaciła rekompensatę dotychczasowemu posiadaczowi działa. Kwota ta została wypłacona przez Fundację Bankową im. Leopolda Kronenberga przy City Handlowy.
Pierwotnie "Murzynka" znajdowała się w zbiorach znanego polskiego mecenasa i kolekcjonera sztuki, Dominika Witke-Jeżewskiego, który w 1933 r. przekazał płótno w depozyt do Muzeum Narodowego w Warszawie. Do 1937 r. obraz był eksponowany w sali IX w gmachu Muzeum przy ul. Podwale 15, a następie w Galerii Malarstwa Polskiego w nowym budynku przy Alejach Jerozolimskich. 12 kwietnia 1939 r. obraz zakupiono do zbiorów MNW i wpisano do inwentarza muzealnego.
Losy obiektu w czasie wojny nie są do końca znane. Można jedynie przypuszczać, że obraz pozostał w muzeum do wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku. W trakcie Powstania i po jego upadku, wiele ze znajdujących się jeszcze w obrębie miasta zbiorów, padło ofiarą grabieży lub uległo zniszczeniu, inne wywieziono do składnic na Dolnym Śląsku, w Austrii i w Niemczech. Wśród nich najprawdopodobniej znajdował się obraz Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej.
Od 1945 r. obraz był poszukiwany przez stronę polską. Znalazł się m.in. w wydanym przez resort kultury katalogu strat wojennych malarstwa polskiego. Obraz zarejestrowano też w bazie danych obiektów utraconych w wyniku II wojny światowej prowadzonej przez ministerstwo, w bazie Stolen Works of Art Sekretariatu Generalnego Interpolu.
"Murzynka" to kolejne dzieło zaginione w okresie II wojny światowej, które w ciągu ostatnich miesięcy wraca do kraju, dzięki staraniom polskiego ministerstwa kultury. To również kolejne dzieło, które trafia do zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie.
W roku 2009 minister Bogdan Zdrojewski przekazał placówce środki na wykup obrazu Jacka Malczewskiego pn. "Śmierć Ellenai".
W lipcu ub.roku, po kilkudziesięciu latach, do kraju wróciła "Pomarańczarka" Aleksandra Gierymskiego.
Odzyskane dzieła Juliana Fałata - "Naganka na polowaniu w Nieświeżu" i "Przed polowaniem w Rytwianach", prezentowano w Warszawie na początku października ub.roku. Z kolei "Portret Laszczki" Józefa Mehoffera został kupiony na warszawskiej aukcji za ponad 260 tys. zł przez Muzeum Narodowe w Warszawie - zakup sfinansowało w całości Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
>>>>
No super . Znow znakomita wiadomosc !
Znana polska malarka.
Tutaj jej auroporteret .
Starodruki odzyskane
Detektywi z Komendy Powiatowej Policji w Chodzieży odzyskali bezcenny starodruk skradziony w 2005 roku z biblioteki klasztoru oo. Kamedułów w Krakowie.
Dzieło Św. Tomasza z Akwinu „Opera Moralia” z 1597r. odkupił antykwariusz, który poprosił policjantów o sprawdzenie jego pochodzenia.
Sensacyjnego odkrycia dokonali policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Chodzieży, którzy zostali poproszeni przez miejscowego antykwariusza o sprawdzenie pochodzenia starodruku z 1597 roku. Dzieło Św. Tomasza z Akwinu wydane w Antwerpii okazało się oryginałem skradzionym w 2005 roku z biblioteki klasztornej oo. Kamedułów w Krakowie poszukiwanym od lat przez polską Policję i Interpol.
Chodziescy detektywi wspierani przez specjalistów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu zabezpieczyli księgę w miejscowym antykwariacie. W tej sprawie wykonali też czynności zmierzające do ustalenia w jaki sposób bezcenne dzieło znalazło się w rękach trzech chodzieżan i wcześniej mieszkańca Obornik. Podczas przeszukania mieszkania i garażu w Obornikach, dokąd prowadził trop, policjanci odnaleźli ponad 300 sztuk amunicji do pistoletów i karabinów. Detektywi mają już kolejne ślady w tej sprawie.
>>>>
Brawo . To wspaniale !
Odzyskano Dzieło Św. Tomasza z Akwinu "Opera Moralia" z 1597 r.
Funkcjonariusze z Chodzieży odzyskała bezcenny starodruk skradziony w 2005 roku z biblioteki klasztoru oo. Kamedułów w Krakowie. Dzieło Św. Tomasza z Akwinu "Opera Moralia" z 1597r. odkupił antykwariusz, który poprosił policjantów o sprawdzenie jego pochodzenia.
Chodziescy detektywi wspierani przez specjalistów z Komendy Wojewódzkiej Policji w Poznaniu 11 maja 2012 r. zabezpieczyli księgę w miejscowym antykwariacie. W ciągu kilku dniu biegli potwierdzili autentyczność księgi. Starodruk wydany w Antwerpii okazał się oryginałem poszukiwanym od lat przez polską policję i Interpol.
Trwają ustalenia w jaki sposób bezcenne dzieło znalazło się w rękach trzech chodzieżan i wcześniej mieszkańca Obornik. Sprawa na obecnym etapie wymaga dalszej pracy albowiem detektywi mają kolejne ślady w tej sprawie.
Przypominamy, że krakowska Policja prowadziła śledztwo w sprawie zniknięcia starodruków. Został wówczas zatrzymany ówczesny przeor klasztoru, a władze kościelne wprowadziły wtedy zarząd komisaryczny w klasztorze. Chociaż sprawa zakończyła się wyrokiem skazującym, nie udało się wtedy odzyskać wszystkich skradzionych dzieł, a klasztor nie posiadał ich katalogu i opisu. Nadal poszukujemy jeszcze inne dzieła, które w tamtym czasie zaginęły.
>>>>
Faktycznie ! Bardzo cenne !
Polska odzyskała obraz "Madonna pod jodłami" Lucasa Cranacha
"Madonna pod jodłami", obraz Lucasa Cranacha starszego z początku XVI w., po prawie 70 latach powrócił do kraju. Dzieło po drugiej wojnie światowej ukradł z katedry wrocławskiej i wywiózł do Berlina niemiecki duchowny.
>>>>
Tutaj jednak nie wiemy jakie byly motywy duchownego . Moze chcial ratowac ? Wszak wiemy ze szlo sowieckie bydlo . Co oni robili z miastami ? Nie musze mowic . Subiektywnie moze chcial ratowac . Zreszta nie wiadomo czy by przetrwalo gdyby zostalo ... Ale niewatpliwie powinno byc w miejcu gdzie sie znajdowalo historycznie .
Obraz został odzyskany staraniem MSZ. Minister Radosław Sikorski zaprezentował dzieło Cranacha w Warszawie. Przekazał je katedrze św. Jana we Wrocławiu, gdzie obraz znajdował się od początku XVI w. do 1943 r.
- Przekazujemy władzy kościelnej najcenniejszy zabytek odzyskany w wolnej Polsce od 1990 r. - podkreślił Sikorski przekazując obraz biskupowi wrocławskiemu Andrzejowi Siemieniewskiemu. Według ministra dzieło Cranacha jest jednym z dziesięciu najcenniejszych obrazów znajdujących się obecnie w naszym kraju.
W czasie drugiej wojny światowej Niemcy ukryli obraz celem zabezpieczenia go przed działaniami wojennymi, po ich zakończeniu obraz powrócił do katedry złamany na dwie części. Jego naprawę zlecono niemieckiemu duchownemu Zygfrydowi Zimmerowi. W latach 1946-1947 powstała kopia obrazu Cranacha pędzla Georga Kupke, wspólnika duchownego. Następnie falsyfikat podmieniono w katedrze, oryginał "Madonny pod jodłami" Zimmer wywiózł do Berlina.
Oryginalność dzieła znajdującego się we wrocławskiej katedrze podważył w 1961 r. polski konserwator.
"Obraz odbył później bardzo długą i złożoną podróż z rąk do rąk" - powiedział pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury prof. Wojciech Kowalski. Jak wyjaśnił, obraz próbowano sprzedać za wielkie pieniądze, jednak z powodu znanej proweniencji nie mógł znaleźć nabywcy. Dzieło Cranacha trafiło w końcu do kolekcji w Szwajcarii, po śmierci kolekcjonera przekazano je diecezji w Sankt Gallen.
Od marca MSZ prowadziło rozmowy na temat odzyskania obrazu z władzami szwajcarskiej diecezji, które rozważały również sprzedaż obrazu i przekazanie dochodu z niej na cele dobroczynne. Jak tłumaczył prof. Kowalski, strona polska musiała m.in. wykazać, że obraz stanowi wciąż własność Parafii Katedralnej we Wrocławiu w świetle zarówno prawa cywilnego, jak i kanonicznego. Specjaliści musieli również potwierdzić, że obraz przechowywany w Szwajcarii namalował Cranach.
Z punktu widzenia prawa międzynarodowego obowiązuje zasada więzi terytorialnej dzieł sztuki - wyjaśnia prof. Kowalski. Oznacza to, że zagrabione obiekty mają wrócić na to miejsce skąd zostały zabrane, niezależnie od tego, czy dokonały się tam w międzyczasie jakiekolwiek zmiany polityczne.
Lucas Cranach starszy (1472-1553) to niemiecki malarz i grafik epoki renesansu. Artysta jest autorem ponad 400 dzieł, głównie o tematyce religijnej. Cranach zyskał sławę jako autor obrazów: "Św. Hieronim" (1502), "Ukrzyżowanie" (1503), "Odpoczynek w czasie ucieczki do Egiptu" (1504). Po spotkaniu z Marcinem Lutrem przeszedł na luteranizm. Wykonał wiele portretów niemieckiego reformatora i tworzył ikonografię luterańską na podstawie Pisma Św. Po jego śmierci działalność Cranacha starszego kontynuował jego syn.
>>>>
Tuatj mamy ciekawe zagadnienie bo to nie byla Polska przed wojna . Ale Polska ma prawo do wszelkiej kultury na tych ziemiach przez cala historie . Trudno mowic ze Niemcy ,,kradli'' bo to bylo ich panstwo . Raczej mamy rewindykacje ... A oczywiscie sa dziela ukradzione z Polski ktora przed wojna byla Polska . No i nie zapominajmy o radziecich . Oni maja cale piwnice zagrabionego to plesnieje psuje sie . Koszmar !
Słynny obraz Rafaela Santiego odnaleziony. MSZ jest na jego tropie
"Portret młodzieńca" Rafaela
Słynny obraz "Portret młodzieńca" pędzla Rafaela Santiego został odnaleziony - informuje radio TOK FM. Do tej pory powszechnie uważano, że wart miliony dolarów obraz z kolekcji Czartoryskich, został zniszczony podczas II wojny światowej, kiedy to zaginął. MSZ jest jednak na jego tropie.
Obraz ma znajdować się w sejfie w jednym z krajów, "w którym prawo nam sprzyja" - powiedział TOK FM prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury .
"Portret młodzieńca" (najpewniej) wyszedł spod pędzla Rafaela Santiego w pierwszym dwudziestoleciu XVI wieku. Na początku XIX wieku trafił do kolekcji rodziny Czartoryskich i był jedną z pereł zbiorów Muzeum w Krakowie.
Obraz podczas wojny został zarekwirowany przez hitlerowców i wywieziony do Niemiec. Po wojnie nie odnaleziono go i sądzono, że mógł ulec zniszczeniu.
>>>>
A to sensacja stulecia ! Njaslynniejsze dzielo zagraniczne ukradzione w Polsce po hitlerowsko-stalinowskiej agresji . NR 1 NA LISCIE POSZUKIWANYCH !!! ODNALAZL SIE !!! :O ))))
Słynny obraz Lucasa Cranacha "Madonna pod jodłami", zaginiony kilka dziesięcioleci temu, został odnaleziony w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach.
Przez ponad czterysta lat Madonna o pełnym miłości uśmiechu wisiała w katedrze we Wrocławiu. Prawdziwe dzieło sztuki: podziwiane, opisane przez naukowców i czczone zarówno przez wrocławian, jak i przyjezdnych. Obraz "Madonna pod jodłami" został namalowany przez Lucasa Cranacha Starszego i w 1510 r. podarowany biskupowi wrocławskiemu. Od tego czasu zaliczany był do najchętniej oglądanych zabytków regionu.
Jednak prawdopodobnie od 1946 r. w kościele we Wrocławiu wisiała kopia obrazu - przez wiele lat nierozpoznana. Latem tego roku oryginał nieoczekiwanie wrócił do ojczyzny. Polski minister kultury przekazał go obecnemu biskupowi wrocławskiemu.
Oficjalnie nikt nie wie, gdzie obraz był przechowywany przez te wszystkie lata. Kościół katolicki, obecnie znowu strażnik tego skarbu, również milczy zasłaniając się "tajemnicą duszpasterską". Historia Madonny Cranacha do dziś pozostaje tyleż zaskakująca, co zagmatwana.
Odyseja obrazu rozpoczęła się w czasie drugiej wojny światowej, kiedy to w 1943 r. wraz z innymi dziełami sztuki z miasta trafił on na przechowanie do klasztoru cystersów. Trzy lata później artysta malarz Georg Kupke na zlecenie księdza Siegfrieda Zimmera wykonał wierną kopię oryginału – tak przynajmniej opowiadał później. W 1985 r. twierdził, że Zimmer miał plan wywiezienia obrazu. "Jeśli uda nam się zrobić kopię, może uratujemy obraz przed komunistami. Pozostawimy im kopię, a oryginał przeszmuglujemy na Zachód", miał powiedzieć wtedy Zimmer. A Kupke, jak przyznaje, był "pijany z zachwytu".
Na wykonanej przez niego kopii Madonna ma lekkiego zeza. Nikt jednak nie zorientował się, że to kopia, kiedy Zimmer - który w 1947 r. wyjechał na Zachód - zawiesił fałszywą Madonnę na ścianie wrocławskiego kościoła. Sprawa wyszła na jaw dopiero w 1961 r., kiedy paryska agencja fotograficzna poprosiła o zdjęcie słynnego obrazu.
Gdzie więc znajdowała się w tym czasie prawdziwa Madonna? Do niedawna można było na ten temat tylko snuć domysły. Co Zimmer zrobił z obrazem, nie wiadomo. Były kapłan, później nauczyciel religii, zamieszkał w bawarskiej miejscowości Traunstein, a "Madonna" ponoć wisiała na ścianie w jego salonie. Kiedy Zimmer zmarł w 1979 r. okazało się, że był zaskakująco bogatym człowiekiem. Pozostawił staroegipskie skarby, mumię i kolekcję monet, ale nie było ani testamentu, ani Madonny. Oferty zakupu obrazu pojawiały się jednak od czasu do czasu na rynku antykwarycznym.
Znany szwajcarski historyk sztuki i ekspert od Cranacha Dieter Koepplin przypomina sobie jedną z takich dziwnych ofert: "W 1969 r. zakup Madonny zaproponowano pewnemu niemieckiemu kolekcjonerowi sztuki w Szwajcarii, który miał już w swoich zbiorach obrazy Cranacha". Dwa lata później na zlecenie pewnego kolekcjonera Koepplin pojechał do Genewy, gdzie w jednym z hoteli spotkał się z dwoma mężczyznami. Poszli razem do domu w sąsiedztwie, gdzie zobaczył oryginał obrazu "Madonna pod jodłami". - Tego byłem i nadal jestem zupełnie pewny – mówi Koepplin dzisiaj. - Pewny byłem także wtedy, gdy odmówiłem tym mężczyznom poświadczenia, że to oryginał.
Po tym zdarzeniu obraz na kilka lat ponownie zniknął z rynku antykwarycznego.
Przez całe dziesięciolecia nie zamieszczono nigdy żadnego anonsu o poszukiwaniach obrazu. Stało się to dopiero w 1981 r., kiedy to Kościół katolicki zasygnalizował zainteresowanie odkupieniem swojej własności. Jednak prawdopodobnie oferta Kościoła opiewająca na 1,5 mln marek niemieckich była niewystarczająco wysoka – pośrednicy oczekiwali jej dziesięciokrotności. W latach 70. obraz był podobno oferowany państwowym muzeom w Berlinie i Monachium.
W 1985 r. niemiecki magazyn "Stern" donosił, że obraz jest od 1973 r. w posiadaniu maklera nieruchomości z Regensburga: miał on wymienić krajobraz Rubensa, który okazał się kopią, na Madonnę Cranacha. Rok później inny niemiecki magazyn "Bunte" napisał, że poszukiwany obraz jest w Szwajcarii, a redakcja sama prowadzi negocjacje z pośrednikami. Madonna pozostawała jednak cały czas w ukryciu. Aż do momentu przekazania go tego lata władzom Polski, kiedy to ofiara uprowadzenia – jak poinformowało polskie ministerstwo spraw zagranicznych – wreszcie wróciła do domu.
Oficjalne wyjaśnienie tego skomplikowanego przypadku jest tyleż niewiarygodnie proste co piękne. Spadkobiercy szwajcarskiego kolekcjonera podarowali dzieło Cranacha diecezji w St. Gallen, a ta zdecydowała o przekazaniu go z powrotem do katedry we Wrocławiu. Nazwisko zmarłego w ubiegłym roku właściciela jest – jak informuje rzecznik szwajcarskiej diecezji – "duszpasterską tajemnicą".
Teraz pozostaje wierzyć, że obraz Madonny, który od 27 lipca 2012 znajduje się znowu we Wrocławiu, rzeczywiście jest oryginałem. To zbada specjalna komisja, podobnie jak i miejsca, w których przebywała "Madonna pod jodłami" podczas swojej długiej wędrówki. Domaga się tego historyk sztuki z Heidelbergu Michael Hofbauer, kierownik jednostki badawczej cranach.net, według którego oficjalna wersja pozostawia zbyt wiele wątpliwości. "Również w tym spektakularnym przypadku okazuje się, że historia sztuki i wątki kryminalne czasem się zazębiają".
Kopia obrazu "Madonna pod jodłami" autorstwa malarza Kupkego zniknęła z katedry wrocławskiej, ale pozostała w mieście. W posiadaniu Kościoła. Na wszelki wypadek.
>>>>
Kopia niech wisi a oryginal trzeba najpierw obudowac zabezpieczeniami i pomyslec gdzie ma wisiec ... Moze i w katedrze ...
Nagroda za pomoc w odnalezieniu zabytkowych dzwonów
Policjanci z komendy powiatowej w Świeciu szukają sprawców kradzieży zabytkowych dzwonów z dzwonnicy w Sartowicach. Osoby, które mogłyby pomóc w złapaniu sprawców oraz odnalezieniu zabytków proszone są o kontakt z najbliższą jednostką policji. Komendant Wojewódzki Policji wyznaczył nagrodę w wysokości 3000 złotych za pomoc w złapaniu sprawców i odnalezieniu skradzionego mienia.
>>>>
Niestety znow grabiez .
Kradzież w poznańskiej Farze. Zniknął obraz z XVIII wieku
Z kościoła farnego w Poznaniu skradziono w czwartek osiemnastowieczny obraz "Epitafium biskupa Józefa Pawłowskiego".
Według wstępnych ustaleń policji do kradzieży doszło między godziną 13 a 15. Na razie nieznana jest wartość dzieła.
Płótno o wymiarach 85 na 60 centymetrów znajdowało się w ramie o wymiarach ok. 1 metr na 2 metry. - Obraz w drewnianej, rzeźbionej i złoconej ramie, datowany na 1759 rok wisiał w lewej nawie kościoła. Niestety, był na wyciągnięcie ręki - powiedział rzecznik prasowy wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Na miejscu procują policyjni eksperci, którzy badają okoliczności kradzieży. Policjanci zabezpieczyli wszystkie ślady w kościele. Skorzystają także z nagrań, które zarejestrował kościelny monitoring.
....
Koszmar ! Jedno ze sztandarowych dziel sztuki w Polsce !!!
"Rzeczpospolita": Bezkarni rabusie
Szwecja powinna zwrócić nam zrabowane podczas potopu archiwa i biblioteki, m.in. Bibliotekę Królewską. Nie ma jednak kto wydać w tej sprawie wyroku, pisze "Rzeczpospolita".
Szwecja zobowiązała się do tego w zawartym w 1660 r. pokoju oliwskim. Traktat wciąż obowiązuje. Zgodnie z jego postanowieniami zwrot polskich książek i archiwaliów miał nastąpić w ciągu trzech miesięcy od ratyfikacji. Po 353 latach wciąż znajdują się one jednak w szwedzkich archiwach i bibliotekach, w tym m.in. w Uppsali.
W prawie międzynarodowym roszczenia o zwrot zagrabionych dóbr kultury nie ulegają przedawnieniu. Nie ma jednak trybunału, który mógłby dziś wydać wyrok nakazujący wykonanie traktatu oliwskiego.
- Nie znam na świecie współczesnego przypadku, by udało się odzyskać jakiekolwiek dobra kultury na drodze postępowania sądowego, w którym powód domagałby się wypełnienia postanowień traktatu pokojowego sprzed I wojny światowej, powiedział "Rz" prof. Wojciech Kowalski, pełnomocnik ministra spraw zagranicznych ds. restytucji dóbr kultury.
....
Nie tylko Szwedzi . Ale tu akurat jest dobro ! Gdyby zwrocili to w obu wojnach swiatowych i zaborach by zniszczyli a tak sa !
Z Muzeum Zagłębia zniknęły strony z dokumentu Stanisława Augusta Poniatowskiego
Urząd Miejski w Będzinie złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa po trwającej trzy miesiące kontroli w Muzeum Zagłębia - poinformowała rzeczniczka urzędu Agnieszka Siemińska. Zwolniono dyrektorkę muzeum.
W trakcie kontroli odkryto m.in., że brakuje dwóch z czterech stron w dokumencie z czasów króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, w którym pod koniec XVIII wieku monarcha potwierdził wolności i przywileje będzińskich Żydów.
Jak poinformowała rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Będzinie Agnieszka Siemińska, na zarządzenie prezydenta miasta została powołana trzyosobowa komisja, w tym "historyk z zewnątrz". - Kontrola trwała trzy miesiące. Zostało wykrytych wiele uchybień i nieprawidłowości. W dokumencie - przywileju króla Stanisława Augusta Poniatowskiego - brakowało dwóch z czterech stron. Dokument stracił na wartości historycznej. To jedna z najcięższych nieprawidłowości, ponieważ w Polsce są tylko dwa takie dokumenty - powiedziała Siemińska.
Dodała, że pozostała część osiemnastowiecznego dokumentu - podobnie jak wiele innych - wymaga natychmiastowej konserwacji.
Wśród uchybień rzeczniczka Urzędu Miejskiego wymieniła również m.in.: brak nadzoru nad wejściami i wyjściami z magazynu, brak aktualnej wyceny muzealiów, brak konserwacji zabytków lub złe ich przechowywanie.
- W muzeum znajdowały się także przedmioty niezinwentaryzowane oraz takie, które miały karty inwentarzowe, ale nie było ich w muzeum - powiedziała Siemińska. Dodała, że "dyrektor muzeum została zwolniona dyscyplinarnie". - Nasze dziedzictwo powinno być traktowane w sposób szczególny. Złożyliśmy do prokuratury rejonowej w Będzinie doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa - powiedziała rzeczniczka.
....
Koszmar . Trzeba bedzie dawac skany .
Policjanci odzyskali skradziony obraz K. Alchimowicza
Policjanci odzyskali skradziony w 1991 roku obraz "Portret Józefa Chełmońskiego" Kazimierza Alchimowicza. Warte ok. 100 tys. zł dzieło, którego właścicielem jest Muzeum Sztuki w Łodzi, odnaleziono w Gdańsku.
W związku z tą sprawą zarzuty usłyszały dwie osoby - 64-letnia kobieta, w której mieszkaniu znaleziono obraz oraz 44-letni artysta plastyk, który usiłował wyłudzić za jego zwrot 24 tys. zł - poinformowała w poniedziałek PAP rzeczniczka łódzkiej policji podinsp. Joanna Kącka.
Obraz Kazimierza Alchimowicza "Portret Józefa Chełmońskiego" pochodzący z 1913 roku został skradziony w maju 1991 r. Wówczas to dzieło zostało wypożyczone z Muzeum Sztuki w Łodzi na wystawę w Pałacu Prymasowskim w Skierniewicach. Od tamtego czasu ślad po nim zaginął.
Kilka tygodni temu skierniewiccy policjanci natrafili na trop dotyczący tej sprawy, który zaprowadził ich do Gdańska.
Skradziony obraz znaleziono w mieszkaniu 64-letniej kobiety, która do niedawna prowadziła w Gdańsku galerię sztuki. Podczas przeszukania jej mieszkania znaleziono w sumie 36 obrazów, których pochodzenie jest obecnie ustalane.
Wartość dzieła Alchimowicza - według różnych wycen - szacuje się na około 100 tys. zł. - Obraz zostanie poddany szczegółowym badaniom, natomiast według wstępnej oceny ekspertów uznany został za oryginał z 1913 roku - wyjaśniła Kącka.
64-latka usłyszała zarzut paserstwa, za co grozi kara od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Kobieta utrzymuje, że kupiła portret w 1996 roku w Warszawie od spotkanego na licytacji dzieł sztuki mężczyzny za okazyjną cenę 30 tys. zł. Bezpośrednio po zakupie rzeczoznawca wycenił jego wartość na 120 tys. zł - poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania.
Według śledczych kobieta zdawała sobie sprawę, że kupiła kradzione dzieło sztuki, a portret figurował w ogólnodostępnym wykazie skradzionych zabytków.
Zarzuty w tej sprawie usłyszał także 44-letni artysta plastyk z Gdańska. Jak ustalono mężczyzna w ostatnim czasie skontaktował się z dyrektorem Instytutu Ogrodnictwa w Skierniewicach, do którego należy pałac, gdzie odbywała się wystawa. Zaproponował, że wskaże miejsce, gdzie znajduje się obraz w zamian za 24 tys. zł.
- Z jego wyjaśnień wynika, że zdecydował się na ujawnienie miejsca, gdzie znajduje się skradziony obraz, bowiem jego 64-letnia znajoma nie rozliczyła się z nim ze zobowiązań finansowych - wyjaśnił Kopania.
44-latek był już karany za podobne przestępstwa, tym razem za oszustwo odpowie w warunkach recydywy. Grozi mu kara do 8 lat pozbawienia wolności. Obraz wrócił już do Muzeum Sztuki w Łodzi.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Skierniewicach.
>>>>
Brawo ! To cieszy .
Policja odnalazła cenne zabytki
Zachodniopomorscy policjanci odnaleźli długo poszukiwane zabytki: srebrną koronę i barokowe epitafia. We wrześniu tego roku kontrolerzy z delegatury Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Koszalinie stwierdzili, że z kościoła w Iwięcinie zginęły dwa epitafia z początku XVIII wieku. Znajdowały się one w zamkniętym pomieszczeniu na strychu świątyni jeszcze w 2009 roku.
- Konserwator zawiadomił nas o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, dlatego zajęliśmy się tą sprawą - wyjaśnia aspirant sztabowy Marek Łuczak z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie. - Pojechaliśmy na miejsce wykonać standardowe czynności, czyli ustalić chronologię zaginięcia. Przy okazji sprawdziliśmy dokładnie cały kościół. Udało się odnaleźć w schowku nad zakrystią. O tyle było to nie typowe, że do schowka wchodziło się przez fragment podnoszonego sufitu, do którego nikt nie zaglądał. Były tam dwa epitafia z zawiadomienia konserwatora oraz jeszcze jedno z 1730 roku - mówi Marek Łuczak.
W tym samym czasie została również odnaleziona srebrna korona z figury Matki Boskiej w kościele w Darłowie. Została ona skradziona 23 sierpnia 1993 roku. Okazało się, że kilka miesięcy po kradzieży ktoś zostawił koronę owiniętą w gazetę przy konfesjonale. Parafia nie zgłosiła tego faktu. Srebrna korona, wykonana w pracowni poznańskich jubilerów, była poszukiwana przez 20 lat przez policję i figurowała w Krajowym Wykazie Skradzionych Zabytków.
Według ustaleń Marka Łuczaka z Wydziału Kryminalnego Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie około 250 zabytków w województwie zachodniopomorskim wciąż czeka na odnalezienie.
....
To wspaniala wiadomosc !
Odnaleziona w mieszkaniu 79-letniego emeryta w Monachium kolekcja dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów w czasach III Rzeszy zawiera nie tylko obrazy modernizmu klasycznego, lecz także dzieła z wcześniejszych epok. Niektóre były dotychczas nieznane.
Prokurator Reinhard Nemetz poinformował we wtorek w Augsburgu, że podczas akcji w lutym 2012 roku funkcjonariusze służb celnych zabezpieczyli w mieszkaniu kolekcjonera Corneliusa Gurlitta w monachijskiej dzielnicy Schwabing 1406 obrazów. Obrazy były w bardzo dobrym stanie, przechowywane były zgodnie z zasadami - zaznaczył prokurator.
Były wśród nich dzieła najwybitniejszych przedstawicieli klasycznego modernizmu Picassa, Chagalla, Noldego, Macke'a, Matissa, Liebermanna i Dixa. Jak podkreśliła historyk sztuki z Freie Universitaet w Berlinie, Meike Hoffmann, w kolekcji były także obrazy z wcześniejszych epok, w tym nawet z 16. wieku. Część znalezionych obrazów nie figuruje w katalogach i była dotychczas nieznana. "Jestem niesamowicie szczęśliwa" - powiedziała Hoffman, której zadaniem jest zbadanie kolekcji. Zdaniem mediów wartość obrazów może sięgać 1 mld euro.
Według Hoffmann kolekcja składa się głównie z dzieł sztuki zrabowanej przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy, są w niej jednak także obrazy innego pochodzenia. "Ustalanie pochodzenia obrazów będzie długim i skomplikowanym procesem" - powiedziała Hoffmann.
Cornelius Gurlitt odziedziczył bezcenną kolekcję po swoim ojcu, historyku sztuki i handlarzu działami sztuki Hildebrandzie Gurlitcie. Na polecenie władz III Rzeszy sprzedawał uznane przez nazistów za przejaw sztuki "zdegenerowanej i narodowo obcej" dzieła, skonfiskowane wcześniej prawowitym właścicielom, za granicę, by zapewnić państwu dopływ dewiz. Część obrazów przeznaczona była dla planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu. Najwidoczniej Gurlitt zabezpieczył - bez wiedzy swoich mocodawców - część kolekcji na własne potrzeby - pisze dziennik "Der Tagesspiegel".
Z informacji prokuratury wynika, że niektóre obrazy mogą pochodzić z krajów okupowanych w czasie II wojny światowej przez Niemcy.
Po śmierci Hildebranda Gurlitta w 1956 roku zbiory odziedziczył jego syn. Mężczyzna utrzymywał się ze sprzedaży przejętych dzieł sztuki. Jak twierdzi monachijska policja, emeryt nie figurował w żadnych kartotekach - nie był zameldowany, nie płacił żadnych świadczeń i nie miał numeru podatkowego.
Służby celne wpadły na trop właściciela obrazów po znalezieniu u niego większej sumy pieniędzy podczas powrotu ze Szwajcarii do Niemiec. Wdrożono przeciwko niemu postępowanie podatkowe. Jak okazało się podczas śledztwa, Cornelius Gurlitt posiada także mieszkanie w Austrii. Prokuratura nie dysponuje informacjami, gdzie obecnie znajduje się emeryt.
Władze III Rzeszy przystąpiły w 1937 roku do generalnej rozprawy ze sztuką uznaną przez nich za "zdegenerowaną" lub "narodowo obcą". Na podstawie dekretu wydanego przez Hitlera z muzeów i prywatnych kolekcji skonfiskowano najczęściej bez odszkodowania ponad 21 tys. obrazów, rzeźb i innych obiektów. Uchwalona rok później ustawa usankcjonowała konfiskaty. Ustawa nie została anulowana do dzisiaj i uniemożliwia odzyskanie obrazów na drodze prawnej.
W 1937 roku w Monachium zorganizowano wielką wystawę "sztuki zdegenerowanej", by ośmieszyć ją i ostrzec społeczeństwo przed zgubnym wpływem "narodowo obcych" artystów. Wystawa cieszyła się ogromnym powodzeniem, zwiedziło ją dwa miliony osób, co zaniepokoiło władze i spowodowało jej zamknięcie.
Niezależnie od tego powszechne były przypadki kupowania za bezcen lub po znacznie zaniżonych cenach dzieł sztuki od niemieckich Żydów emigrujących z Niemiec w obawie przed prześladowaniami. Większość przypadków uległa przedawnieniu.
W 1998 roku władze w Berlinie zobowiązały się, podpisując jako jeden z 44 krajów Deklarację Waszyngtońską, do poszukiwania zrabowanych dzieł sztuki i do zwrotu ich prawowitym właścicielom lub odszkodowania. W praktyce w takich przypadkach dochodzi do trwających latami kosztownych procesów sądowych.
Niemiecki adwokat Markus Stoetzel reprezentujący spadkobierców żydowskiego kolekcjonera sztuki Alfreda Flechtheima ostro skrytykował niemieckie władze za utrzymywanie przez niemal dwa lata w tajemnicy faktu odnalezienia kolekcji.
Prokuratura w Augsburgu zapowiedziała, że nie zamieści w internecie zdjęć odnalezionych obrazów, lecz oczekuje zgłoszeń od osób, które utraciły w czasie wojny dzieła sztuki.
Prokuratura zdementowała informacje o przechowywaniu kolekcji w pomieszczeniach urzędu celnego w Garching pod Monachium. Obrazy są w bezpiecznym miejscu - powiedział prokurator, odmawiając podania adresu.
?????
Czysa tam nasze ?
MKiDN: część obiektów odnalezionych w Monachium może pochodzić z PolskiCzwartek, 7 listopada 2013, źródło:PAP
fot.PAP/EPA / Marc Mueller
Z najnowszych ustaleń Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wynika, że istnieją przesłanki, by twierdzić, że część obiektów odnalezionych w Monachium pochodzi z terenów Polski - poinformował rzecznik ministra kultury Maciej Babczyński.
W mieszkaniu 79-letniego mieszkańca Monachium Corneliusa Gurlitta, policja znalazła 1 500 uważanych dotychczas za zaginione dzieł sztuki, w tym obrazy Picassa, Matisse'a i Chagalla - podały w niedzielę media. Kolekcja dzieł sztuki, zrabowanych przez nazistów w czasach III Rzeszy, zawiera nie tylko obrazy modernizmu klasycznego, lecz także dzieła z wcześniejszych epok.
Część obiektów odnalezionych w Monachium może pochodzić z Polski - informuje resort kultury.
- Z najnowszych ustaleń Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wynika, że istnieją przesłanki, by twierdzić, że część obiektów odnalezionych w Monachium pochodzi z terenów Polski. W 1937 roku z muzeów Wrocławia, Bytomia i Szczecina zostały wysłane do Monachium dzieła "sztuki zwyrodniałej" na wystawę "Entartete Kunst". Zarekwirowane przez nazistów jeszcze w tym samym roku obiekty, zostały przeznaczone do sprzedaży. Wśród upoważnionych do sprzedaży detalicznej antykwariuszy znajdował się Hildebrand Gurlitt. Obecnie ministerstwo czeka na potwierdzenie ze strony niemieckiej, że wśród odnalezionych obiektów znajdują się dzieła sztuki z terenów Polski - poinformował rzecznik ministra kultury.
Konsulat RP w Monachium wystąpił w poniedziałek do prokuratury o przekazanie władzom polskim pełnej listy zabezpieczonych obiektów.
Cornelius Gurlitt odziedziczył bezcenną kolekcję po swoim ojcu, historyku sztuki i handlarzu działami sztuki Hildebrandzie Gurlitcie. Na polecenie władz III Rzeszy sprzedawał uznane przez nazistów za przejaw sztuki "zdegenerowanej i narodowo obcej" dzieła, skonfiskowane wcześniej prawowitym właścicielom. Jak twierdzi monachijska policja, nie figurował on w żadnych kartotekach - nie był zameldowany, nie płacił żadnych świadczeń i nie miał numeru podatkowego.
Rząd za ujawnieniem listy odnalezionych dzieł
W odpowiedzi na krytykę z zagranicy niemiecki minister stanu ds. kultury Bernd Neumann opowiedział się za opublikowaniem listy ponad 1 400 dzieł sztuki mogących pochodzić z kolekcji zagrabionych w czasie wojny przez władze III Rzeszy.
- Opowiadamy się zdecydowanie za upublicznieniem informacji o obrazach wszędzie tam, gdzie istnieją poważne przesłanki wskazujące na niejasne pochodzenie danego dzieła - powiedział rzecznik Neumanna, Hagen Philipp Wolf. Takie informacje powinny zostać jego zdaniem ujawnione niezależnie od postępowania karnego przeciwko Corneliusowi Gurlittowi, w którego mieszkaniu w Monachium znaleziono kolekcję dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów.
O uspokojenie nastrojów zabiegają także władze Bawarii. Rzecznik bawarskiego ministerstwa sprawiedliwości powiedział agencji dpa, że resort rozmawia z prokuraturą w Augsburgu o wypracowaniu zasad, które pozwoliłyby na zaspokojenie zainteresowania odkrytymi zbiorami, nie narażając równocześnie na szwank śledztwa.
Prowadząca postępowanie prokuratura w Augsburgu wykluczyła wcześniej opublikowanie zabezpieczonych dzieł sztuki w internecie, argumentując, że taki krok ułatwiłby wysuwanie roszczeń przez osoby podszywające się pod właścicieli.
Stanowisko prokuratury zostało ostro skrytykowane przez ekspertów sztuki, adwokatów w Niemczech, Izraelu i USA oraz media. Większej otwartości domagają się USA. "Niemcy muszą postarać się o to, by obrazy wróciły do prawowitych właścicieli" - napisał dziennik "Wall Street Journal", powołując się na źródło w amerykańskim MSZ. Listy zarekwirowanych przedmiotów domaga się też konsulat RP w Monachium.
79-letni Monachijczyk ukrywał w swoim mieszkaniu unikalną kolekcję obrazów, zawierającą nieznane prace twórców modernizmu klasycznego, a także dzieła pochodzące z wcześniejszych epok. Były wśród nich dzieła Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa. Ich wartość zdaniem mediów może sięgać 1 mld euro.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po swoim ojcu, historyku sztuki Hildebrandzie Gurlitcie, który na polecenie władz III Rzeszy sprzedawał dzieła uznane przez nazistów za przejaw sztuki "zdegenerowanej i narodowo obcej", skonfiskowane wcześniej prawowitym właścicielom, za granicę, by zapewnić państwu dopływ dewiz.
Badająca pochodzenie kolekcji historyk sztuki Meike Hoffmann twierdzi, że składa się ona głównie z dzieł zrabowanych przez nazistów po dojściu Hitlera do władzy, są w niej jednak także obrazy innego pochodzenia. Eksperci uważają, że zakwestionowanie praw własności Gurlitta do obrazów będzie procesem skomplikowanym.
...
A w ogole to nawet jak nie ma dowodu ze cos bylo w Polsce a NIE MA PRAWIE NIGDY DOWODU GDY COS BYLO PRYWATNE !!! Tylko panstwowe instytucje mialy katalogi KTORE TEZ CZESTO ULEGLY ZAGLADZIE !!! to czesc dziel o niezodentyfikowanym pochodzeniu powinna w ramach REKOMPENSATY za dziela zniszczone i nieskatalogowane PRZYJSC DO POLSKI !!!
XV-wieczne rzeźby sakralne trafiły do Muzeum Narodowego
Pochodzące z XV w. rzeźby sakralne trafiły na stałe do zbiorów wrocławskiego Muzeum Narodowego. Zabytki najprawdopodobniej wywieziono z wrocławskich kościołów w trakcie II wojny światowej.
Do zbiorów wrocławskiej placówki trafiły: Ukrzyżowanie tęczowe (z początku XV w.), które przed wojną znajdowało się w kościele św. Marii Magdaleny, rzeźby świętych Piotra i Pawła z poliptyku złotników wrocławskich z 1473 r. oraz popiersia św. Andrzeja i biskupa z retabulum kuśnierzy wrocławskich z 1497 r.
Rzeźby trafiły do wrocławskiej placówki dzięki prowadzonej od lat przez Muzea Narodowe we Wrocławiu i w Warszawie polityce łączenia zespołów zabytkowych, rozbitych w czasie i bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej – poinformowała rzeczniczka Muzeum Narodowego we Wrocławiu Anna Kowalów.
Najcenniejszą rzeźbą jest Ukrzyżowanie tęczowe, którego powstanie datuje się na lata 1410-1420. Na rzeźbę składają się figury: Chrystusa na krzyżu, św. Marii Magdaleny, Matki Boskiej Bolesnej, św. Jana Ewangelisty oraz Longinusa i setnika. W trakcie II wojny światowej cześć tych figur zostało wywiezionych z Wrocławia przez Niemców do klasztory Franciszkanów w Prudniku. W 1948 r. zespół tych rzeźb został podzielony pomiędzy dwa muzea – we Wrocławiu i w Warszawie. W tym roku grupa Ukrzyżowania tęczowego powróciła na stałe do Wrocławia. Będzie pokazywana w całości po raz pierwszy po 1945 r. na wystawie "Sztuka Śląska XIV-XVI w."
Kowalów poinformowała także, że wrocławskie Muzeum Narodowe wzbogaciło się o pochodzący z początku XX w. rysunek wrocławskiego artysty Paula Fegeler-Felkendorffa. Rysunek przedstawiający portret mężczyzny przed wojną znajdował się w zbiorach Śląskiego Muzeum Sztuk Pięknych we Wrocławiu. Niedawno został odnaleziony w Berlinie i za sprawą Niemieckiej Fundacji im. Ferdinanda Moellera przekazany wrocławskiej placówce.
...
Brawo ! W miare moznosci trzeba naprawiac koszmarna dewastacje sztuki w okresie wojny i komuny .
Obraz "Dwóch jeźdźców na plaży", znaleziony w kolekcji Gurlitta, należał do wrocławskiego fabrykanta
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta w Monachium odnaleziono tzw. "kolekcję hańby", wycenianą na 1 miliard euro. Był wśród nich obraz Liebermanna, który należał do żydowskiego fabrykanta z Breslau.
"Odkrycie stulecia" - tak o kolekcji 80-letniego Gurlitta piszą media z całego świata. W jego piwnicy w Monachium znaleziono 1406 obrazów, z których co najmniej 960 - jak podają specjaliści - mogło pochodzić z kradzieży, konfiskaty lub wojennych łupów. Są wśród nich dzieła Picassa, Chagalla, Canaletta czy impresjonisty Liebermanna (w portalu lostart.de zamieszczono na razie listę 25 obrazów). Cornelius odziedziczył kolekcję po swoim ojcu, Hildebrandzie, który handlował sztuką na polecenie Hitlera i Goebblsa.
Obraz "Dwóch jeźdźców na plaży" Liebermanna powstał w 1901 roku. Od 1939 roku był w posiadaniu Davida Friedmana, żydowskiego kolekcjonera sztuki i właściciela cukrowni w przedwojennym Wrocławiu. Do Hildebranda Gurlitta obraz trafił jedenaście lat później, już po śmierci Friedmanna. Willa właściciela cukrowni przy al. Jaworowej (wówczas Ahornalee) na wrocławskich Krzykach została zlicytowana przez urzędników III Rzeszy. Córka i żona przemysłowca trafiły do obozu w Auschwitz, gdzie zginęły. Natomiast "Dwaj jeźdźcy nad brzegiem morza" zostali uznani za tzw. "sztukę zdegenerowaną". Dziś wartość dzieła szacuje się na 1 milion euro.
"Kolekcję hańby" odnaleziono w domu Corneliusa Gurlitta w 2012 r., ale odkrycie było trzymane w tajemnicy. Lista dzieł została upubliczniona dopiero 3 listopada 2013. Był wśród nich obraz "Dwaj jeźdźcy na plaży". Dzieło zobaczyli w telewizji krewni Friedmanna - 92-letni David i jego starszy o cztery lata brat - cioteczni wnukowie przemysłowca z Breslau (ich rodzice zginęli w Auschwitz). Obaj mieszkają w USA. Według nich obraz wisiał niegdyś na ścianie jednego z wrocławskich mieszkań. Spadkobiercy, jak podaje "Der Spiegel", zgłosili sprawę do niemieckiej prokuratury i domagają się zwrotu obrazu.
Cornelius Gurlitt zapowiada, że nie odda żadnego z dzieł. Teraz sąd musi rozstrzygnąć, czy obrazy faktycznie zostały zagrabione przez nazistów. Nie będzie to jednak łatwy proces, ponieważ Hildebrand Gurlitt twierdził, że był ofiarą prześladowań. Na korzyść Corneliusa Gurlitta przemawiają też wspomnienia niektórych osób, które znały jego ojca.
..
Jest juz jeden obraz z Wroclawia !
Rosja odzyskała część księgozbioru zrabowanego przez Niemców
Rosja odzyskała niewielką część księgozbioru zrabowanego przez Niemców w czasie II wojny światowej z pałacu w Pawłowsku pod Petersburgiem. 125 tomów przekazała w poniedziałek Rosjanom arystokratyczna rodzina von der Schulenburgów, w której posiadaniu się znajdowały.
Podczas uroczystości w Lipsku książki, w tym 30-tomowe wydanie dzieł Gottholda Lessinga z 1771 roku, przekazał kustoszowi muzeum w Pawłowsku Stephan von der Schulenburg.
- Po 70 latach książki te wracają na swoje miejsce. To tylko próba zadośćuczynienia - powiedział von der Schulenburg.
Podczas II wojny światowej Niemcy zrabowali z pałacu w Pawłowsku tysiące tomów. Część z nich otrzymał były ambasador Niemiec w Moskwie Friedrich Werner von der Schulenburg, który później, w listopadzie 1944 roku, został stracony za udział w spisku na życie Adolfa Hitlera.
Księgozbiór pozostał jednak posiadaniu rodziny von der Schulenburgów i był przechowywany na zamku Falkenburg w Bawarii. Gdy w tym roku Stephan von der Schulenburg dowiedział się o pochodzeniu książek, podjął decyzję o ich zwrocie Rosjanom.
...
SKANDAL !!! NIE WOLNO IM NIC ZWRACAC DOPOKI NIE ODDADZA TEGO CO UKRADLI POLSCE !!! PROSZE DO NAS DAWAC ICH RZECZY BEDZIE ZASTAW !!! TO MUSI BYC JEDNAKOWE TRAKTOWANIE I SOWIETOW I HITKEROWCOW !!!
Kolejne obrazy z Wrocławia odnalezione w kolekcji Gurlitta
W słynnej "kolekcji hańby" Gurlitta, znalezionej w Monachium, odkryto kilka dzieł z Breslau, w tym obrazy ze zbiorów wrocławskiego prawnika - Ismara Littmana - informuje portal mmwroclaw.pl.
Dzieła odnalezione w Monachium wycenia się na 1 miliard euro. Pisaliśmy niedawno o obrazie "Dwóch jeźdźców na plaży" Maxa Liebermanna, odnalezionym w "kolekcji hańby" (czytaj: Obraz "Dwóch jeźdźców na plaży", znaleziony w kolekcji Gurlitta, należał do wrocławskiego fabrykanta). Okazuje się jednak, że dzieł pochodzących z Breslau, było tam więcej. Kolejne odkrycie dotyczy akwareli Otto Dixa, pochodzących z kolekcji Ismara Littmana (1878-1934).
Zagrabione obrazy
Zafascynowany impresjonizmem Littman urodził się w Strzelcach Opolskich. Do Wrocławia przyjechał w 1906 roku i tu zamieszkał. Był prawnikiem, miał swoje biuro notarialne na ulicy Świdnickiej. Uzbierał 347 obrazów oraz 5 814 grafik (stan przed jego śmiercią). Wśród nich były obrazy wspomnianego wcześniej Liebermanna, Heckela czy Dixa. W 1933 roku Littman dostał od hitlerowców zakaz wykonywania zawodu i popadł w długi. Rok później popełnił samobójstwo, a jego majątek i kolekcję skonfiskowali naziści.
W kolekcji Gurlitta w Monachium odnaleziono obrazy Otto Dixa, należące do Littmana. Chodzi o "Dame in der Lage" oraz "Dompteuse". Obydwa powstały w 1922 roku. Dix doskonale wpisywał się w zainteresowania Littmana - w twórczości malarza nietrudno zauważyć inspiracje takimi nurtami, jak kubizm, dadaizm czy impresjonizm.
To nie koniec
Warto jednak dodać, że na obrazach z kolekcji Littmana i Friedmana raczej się nie skończy. - W świetle badań Wrocław miał bardzo bogate kolekcje. Większość tych dzieł udało się wywieźć przed okresem nazistowskich represji. Jednak nie wszystkie - mówi prof. Jan Harasimowicz, historyk sztuki. - Cały świat jest dzisiaj zszokowany tajemnicą, jaka spowiła te obrazy. Są one przecież niebywale cenne.
...
Kolejne . Coraz wiecej !
Do Polski powróciły dzieła sztuki skradzione antykwariuszom
Trzy dzieła sztuki - szesnastowieczny obraz "Zwiastowanie" i dwie rzeźby z brązu - powróciły do Polski. W środę MSZ przekazał je Prokuraturze Generalnej. Zrabowane w 2006 r. z krakowskich antykwariatów prace odnalazły się na Ukrainie.
Wiceszef MSZ Bogusław Winid, przekazując cenne prace Prokuraturze Generalnej, wyraził nadzieję, że szybko wrócą one do właścicieli. Przestrzegł antykwariuszy, aby dobrze zabezpieczali swoje zbiory.
Przekazane w środę dzieła sztuki należą do krakowskich antykwariuszy. Najbardziej cenny jest obraz "Zwiastowanie" ze szkoły nadreńskiej - wartość tego dzieła sztuki datowanego na początek XVI w. szacowano przed kradzieżą na 40 tys. zł. Obie niewielkich rozmiarów rzeźby z brązu - jedna z bażantami i druga przedstawiająca chłopca trzymającego dwie gęsi - mogą kosztować od 8 do 10 tys. zł.
Ci sami sprawcy, którzy obrabowali krakowskie antykwariaty, ukradli również bezcenne pamiątki z okresu napoleońskiego prezentowane na wystawie "Napoleon i Polacy" w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Zaginęły wówczas Gwiazda do Krzyża Wielkiego Orderu Virtuti Militari i Wielki Krzyż Orderu Legii Honorowej oraz srebrna czara z Kremla, będąca trofeum z wyprawy napoleońskiej na Moskwę. Cenne pamiątki należały do Muzeum Narodowego w Krakowie i Fundacji Książąt Czartoryskich. W 2006 r. na Zamku w Kórniku dostrzeżono także brak Orderu św. Stanisława.
Jeszcze w tym samym roku podczas rutynowej kontroli drogowej w okolicach Charkowa ukraińska milicja zatrzymała samochód, w bagażniku odnaleziono skradzione przedmioty. W miejscu zamieszkania właściciela samochodu, Ukraińca milicjanci znaleźli dużą liczbę zabytkowych przedmiotów, niemalże domowe muzeum. Wszystko wskazywało na to, że była to kradzież na zamówienie.
We wrześniu 2008 r. grupa specjalistów z polskich muzeów zidentyfikowała w Kijowie skradzione obiekty. Wkrótce władze ukraińskie, mimo wciąż toczącego się śledztwa, zdecydowały o zwrocie eksponatów skradzionych z polskich muzeów do kraju. W przypadku dzieł należących do antykwariuszy ich identyfikacja trwała dłużej; zakończyła się dopiero w tym roku.
...
Brawo Ukraina ! To nie Rosja ! Kradzione trzeba oddac .
Skradziony obraz Witkiewicza odzyskany w toku narkotykowego śledztwa
Gang przemycił z Holandii do Polski m.in. ponad 2,5 tony marihuany
Siedem osób oskarżyła krakowska Prokuratura Apelacyjna o udział w zorganizowanej grupie przestępczej zajmującej się przemytem z Holandii do Polski narkotyków o łącznej wartości 42 mln zł – poinformowano w prokuraturze. W toku śledztwa prokuratura odzyskała obraz olejny autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza.
- Jest to kolejny akt oskarżenia kończący trwające blisko 5 lat śledztwo, w ramach którego zlikwidowano zorganizowaną grupę przestępczą przemycającą do Polski narkotyki w latach 2003-2008 – poinformował rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie prok. Piotr Kosmaty.
Według ustaleń prokuratury, gang przemycił z Holandii do Polski ponad 2,5 tony marihuany, 20 kg haszyszu oraz ćwierć miliona tabletek ekstazy - o łącznej wartości 42 mln zł.
W toku śledztwa prokuratura odzyskała obraz olejny autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza "Portret Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów" o wartości pół mln zł, skradziony w październiku 2005 roku z Muzeum A. J. Iwaszkiewiczów w Podkowie Leśnej pod Warszawą. Jak ustalono, obraz ten stanowił zapłatę za część przemyconych z Holandii narkotyków.
Przełom w śledztwie nastąpił w 2010 r., kiedy jeden z członków grupy otrzymał status świadka koronnego i pomógł rozpracować jej strukturę i przedmiot działalności.
W sprawie zostało oskarżonych łącznie 60 osób, które dokonywały zakupu narkotyków głównie na terenie Holandii i przerzucały je do Polski. Według prokuratury, znaczną część narkotyków na terenie Krakowa odbierali przedstawiciele zorganizowanych grup pseudokibiców.
Narkotyki przemycane były w specjalnych skrytkach samochodowych (np. w bakach na paliwo), lub w uszkodzonych samochodach sprowadzanych do Polski na lawetach pod pozorem naprawy. Narkotyki, przyklejone plastrami do ciała, przewoziły także młode kobiety w rejsowych autobusach.
Członkowie grupy stworzyli również tzw. "kanał wiedeński", dzięki któremu przemycali narkotyki z Holandii przez Niemcy do Wiednia. Próbowali także przemycać narkotyki z Holandii do Anglii, ale zostali zatrzymani na terenie Francji.
Większość z podejrzanych przyznała się do stawianych im zarzutów i złożyła wyjaśnienia.
Jak ustaliła prokuratura, członkowie gangu w latach 1998-2004 dokonali także szeregu włamań do szkół, hurtowni, zakładów pracy, szpitali, piekarń oraz zakładów użyteczności publicznej na terenie Małopolski, kradnąc mienie wartości ponad 1 mln zł.
Oskarżonym grozi kara do 15 lat pozbawienia wolności. Prokuratura poszukuje jeszcze w kraju i poza granicami kilkunastu ukrywających się członków grupy.
....
Swietna wiadomosc !
Zrabowane w czasie wojny grafiki wróciły do Polski
Zrabowane w czasie wojny grafiki wróciły do Polski -
ZTM/MM
Niemal 80 rysunków, które zostały zrabowane podczas wojny, zostało przekazanych Muzeum Narodowemu. - To cud - mówi dyrektorka instytucji.
- To jest wielka chwila i wielkie wzruszenie, kiedy tak ulotne rzeczy, na dość łatwo dającym się zniszczyć papierze, nie tylko przetrwały, ale w niezwykły sposób znalazły swoja drogę do muzeum. Bardzo dziękuję panu ministrowi i wszystkim jego współpracownikom – mówiła Agnieszka Morawińska, Dyrektor Muzeum Narodowego.
Dzieła przekazane podczas uroczystości, to niemal 80 grafik i rysunków Ignacego Łopieńskiego i Alberta Schouppe.
Dzieła wróciły do Warszawy dzięki stawaniom ambasady polskiej i konsulatu w Wiedniu. Istotną rolę w procesie odegrało także środowisko austriackich historyków. W uroczystości wziął udział również Minister Spraw Zagranicznych, Radosław Sikorski. - Bardzo się cieszę, że mogę przekazać Muzeum Narodowemu kolekcję cennych rysunków i grafik artystów polskich – stwierdził minister.
Odzyskane grafiki miały stanowić wystawę jubileuszową dzieł Ignacego Łopieńskiego we wrześniu 1939 roku. Niestety plany wystawowe pokrzyżował wybuch wojny. Minister zaznaczył, że jest uradowany tym, że wystawa w końcu będzie mogła dojść do skutku.
Przypuszcza się, że grafiki zostały zrabowane po Powstaniu Warszawskim. Następnie zostały przewiezione do okrytego złą sławą Zamku Fischhorn w Austrii. To właśnie tam Niemcy gromadzili zrabowane w Europie dzieła sztuki. Co ciekawe, większość z trzymanych tam polskich dzieł wróciła do kraju w 1946 roku. Części z nich nie udało się jednak odzyskać. Kolekcje zostały rozproszone po całej Europie.
...
Wspaniala widomosc oby takich wiecej .
Niemcy: Polska może liczyć na zwrot zagrabionego obrazu
Sekretarz stanu w ministerstwie kultury Badenii-Wirtembergii Juergen Walter powiedział w piątek stacji telewizyjnej 3sat, że Polska może liczyć na zwrot obrazu "Schody pałacowe" pędzla Francesco Guardiego, zagrabionego w czasie wojny przez Niemców.
"Obraz został skradziony przez nazistów" - powiedział szef resortu kultury w rządzie niemieckiego kraju związkowego Badenia-Wirtembergia. "Nie mamy prawa do zatrzymywania tego dzieła sztuki" - dodał polityk partii Zieloni w programie "Czas dla kultury" stacji 3sat. Jego zdaniem Polska może liczyć na to, że Niemcy "w najbliższym czasie" zwrócą obraz.
Obraz Guardiego (1712-1793), ucznia Canaletta, zrabowany w czasie niemieckiej okupacji Polski, znajduje się obecnie w magazynach Galerii Państwowej w stolicy landu - Stuttgarcie. Jak pisał w zeszłym tygodniu dziennik "Der Tagesspiegel", władze Badenii-Wirtembergii chciałyby zwrócić płótno Polsce, jednak niemiecki MSZ traktuje obraz jako kartę przetargową w negocjacjach dotyczących kompleksowego zwrotu dzieł sztuki przemieszczonych w czasie wojny.
Strona niemiecka domaga się zwrotu zbiorów pochodzących z Pruskiej Biblioteki Państwowej w Berlinie, wywiezionych pod koniec wojny w obawie przed bombardowaniami na Dolny Śląsk i przejętych po wojnie przez władze polskie. Obecnie zbiory nazywane "Berlinką" znajdują się jako depozyt w Bibliotece Jagiellońskiej i są własnością Skarbu Państwa. Berlin domaga się zwrotu cennych zbiorów, w których znajdują się rękopisy, grafiki oraz manuskrypty muzyczne Bacha, Mozarta czy Beethovena. Prowadzone od początku lat 90. negocjacje nie przyniosły rezultatów.
Walter wskazał na "pierwsze sygnały z Berlina" sugerujące możliwość porozumienia. Dotychczas niemiecki rząd hamował zabiegi strony polskiej o zwrot obrazu. Rzecznik MSZ powiedział 3sat, że nowy szef resortu Frank-Walter Steinmeier (urzędujący od 17 grudnia 2013 r. - PAP) chciałby "nadać nowy impuls rozmowom o zwrocie dzieł sztuki". Z tego powodu porozumienie w sprawie zwrotu obrazu nie jest zdaniem rzecznika wykluczone.
...
Dobra wiadomosc !
MKiDN: do Polski wróci zagrabiony w czasie wojny obraz Francesco Guardiego
Polskie ministerstwo kultury kończy proces odzyskiwania zagrabionego w czasie II wojny światowej obrazu "Schody pałacowe" Francesco Guardiego. Obraz obecnie znajduje się w Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Jest nadzieja, że do Polski wróci w ciągu kilku miesięcy.
O zwrot obrazu od lat stara się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
- To jedna z najważniejszych spraw restytucyjnych, jakie prowadzimy w ministerstwie kultury. Nie mamy żadnych wątpliwości, że obraz należy do Polski - podkreśliła naczelnik Wydziału ds. Strat Wojennych Departamentu Dziedzictwa Kulturowego Elżbieta Rogowska.
Obraz Francesco Guardiego od 1949 r. wymieniany był w kolejnych publikacjach prezentujących dobra kultury wywiezione z Polski w latach 1939-45. Zarejestrowany został też w bazie danych obiektów utraconych w wyniku II wojny światowej prowadzonej przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W 2010 roku Departament Dziedzictwa Kulturowego w resorcie kultury przygotował wniosek restytucyjny, który złożono za pośrednictwem Muzeum Narodowego w Warszawie - przedwojennego właściciela obrazu.
- Nie otrzymaliśmy niestety na nasz wniosek pozytywnej odpowiedzi. Przedstawiciele galerii w Stuttgarcie przyznawali, że dzieło nie należy do niej, ale zwracali jednocześnie uwagę, że galeria jest jedynie jego depozytariuszem. Przedstawiciele galerii zwrócili się więc do niemieckiego ministerstwa kultury, a to - do niemieckiego MSZ. Po kilku latach starań przekazaliśmy tę sprawę niemieckiemu adwokatowi Peterowi Raue, który reprezentował nas już podczas odzyskiwania "Pomarańczarki" Gierymskiego, "Murzynki" Bilińskiej i w kilku innych podobnych, prowadzonych przez nas, sprawach - tłumaczyła Rogowska.
O sprawie obrazu Guardiego napisał m.in. dziennik "Der Tagesspiegel". Niemieckie doniesienia prasowe - zwłaszcza w kontekście odnalezionych niedawno u Corneliusa Gurlitta dzieł sztuki zagrabionych przez nazistów - a także wielokrotne apele, rozmowy i starania polskiego ministerstwa kultury w sprawie odzyskania obrazu - zaowocowały przełomem w sprawie.
W piątek sekretarz stanu w ministerstwie kultury Badenii-Wirtembergii Juergen Walter powiedział stacji telewizyjnej 3sat, że Polska może liczyć na zwrot obrazu "Schody pałacowe" pędzla Francesco Guardiego, zagrabionego w czasie wojny przez Niemców. - Nie mamy prawa do zatrzymywania tego dzieła sztuki - dodał polityk partii Zieloni w programie "Czas dla kultury" stacji 3sat. Jego zdaniem Polska może liczyć na to, że Niemcy "w najbliższym czasie" zwrócą obraz.
Obraz może powrócić do Polski jeszcze w tym roku. Resort kultury podkreśla, że minister kultury Bogdan Zdrojewski przywiązuje szczególną wagę do ochrony polskiego dziedzictwa kulturowego, a restytucja dóbr kultury utraconych w wyniku II wojny światowej jest jednym z jego priorytetów.
"Schody pałacowe" Francesco Guardiego to obraz olejny o wymiarach 32,8 x 25,8 cm. 13 marca 1925 r. został kupiony przez Muzeum Narodowe w Warszawie od kolekcjonera Leona Kranca. Do wybuchu II wojny światowej dzieło było eksponowane w budynku Muzeum przy ul. Podwale 15 w Warszawie.
Latem 1939 r., w obliczu zbliżającej się wojny, obraz umieszczono w piwnicy muzeum. Wkrótce po zajęciu Warszawy przez wojska niemieckie rozpoczęło się systematyczne rekwirowanie i wywóz dóbr kultury.
Na przełomie listopada i grudnia 1939 r. obraz Francesco Guardiego przewieziony został do składnicy Urzędu Specjalnego Pełnomocnika ds. Zabezpieczania Sztuki i Dóbr Kultury mieszczącej się w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie, a stamtąd został przeniesiony w 1943 r. do siedziby Hansa Franka na Wawelu. Rok później podczas ewakuacji Urzędu Generalnego Gubernatora przewieziono go wraz z najcenniejszymi dziełami, m.in. nadal zaginionym "Portretem Młodzieńca" Rafaela oraz "Damą z Gronostajem" Leonarda da Vinci, do zamku hrabiego Manfreda v. Richthofena w Sichowie na Dolnym Śląsku. Od tego czasu losy obrazu pozostawały dla strony polskiej nieznane. Na podstawie dokumentów odnalezionych w niemieckich archiwach ustalono, że 24 grudnia 1945 r. obraz przekazano do składnicy dóbr kultury w Wiesbaden, a następnie do Central Collecting Point w Monachium. Płótno, zamiast wrócić do swojego prawowitego właściciela, trafiło na Uniwersytet w Heidelbergu jako obiekt o nieznanym pochodzeniu. W 1980 r. "Schody pałacowe" przekazano jako depozyt do Kurpfalzische Museum w Heidelbergu, a następnie do Staatsgalerie w Stuttgarcie, gdzie znajduje się do dnia dzisiejszego.
MKiDN prowadzi jedyną ogólnopolską bazę danych strat wojennych, która obecnie obejmuje blisko 63 tys. pozycji. Poszukuje m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców w tym: 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego; 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród których pojawiają się nazwiska takie jak: Rubens, Rembrandt czy Durer, prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego.
Do dziś dzięki staraniom ministerstwa oraz dokumentacji zgromadzonej w MKiDN do kraju powróciło 26 obiektów, w tym m.in. obraz Aleksandra Gierymskiego "Żydówka z pomarańczami", obrazy Juliana Fałata "Przed Polowaniem w Rytwianach" i "Naganka na polowaniu w Nieświeżu", obraz Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej "Murzynka", obraz Józefa Brandta "Czaty" i obraz "Szewc" szkoły flamandzkiej.
Obecnie ministerstwo prowadzi starania o zwrot 46 obiektów.
...
Czekamy na final .
USA: Odnalazł się zrabowany z Polski XVIII- wieczny obraz
W USA odnalazł się skradziony z Polski podczas II wojny światowej obraz znanego niemieckiego malarza Johanna Conrada Seekatza pt. „Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki”. W czwartek dzieło zostanie przekazane polskiemu ministrowi kultury.
Jak poinformowała ambasada RP w Waszyngtonie, chodzi o cenny obraz ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie. To olej na blasze miedzianej przedstawiający charakterystyczny temat z Dziejów Apostolskich. Jego autor był uznanym niemieckim artystą, tworzącym w XVIII wieku m.in. jako malarz nadworny w Darmstadt.
"Dzieło pochodziło ze zbiorów Piotra Fiorentiniego, polskiego oficera, urzędnika i kolekcjonera. Do momentu wybuchu II wojny światowej obraz nieprzerwanie znajdował się w Muzeum Narodowym w Warszawie. Losy obiektu w czasie wojny pozostają nieznane. Można jedynie przypuszczać, że obraz pozostał w muzeum do wybuchu Powstania Warszawskiego w 1944 roku" - informuje w komunikacie ambasada RP.
Praca zatytułowana „Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki” już w najbliższy czwartek zostanie przekazana przez stronę amerykańska na ręce ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego w konsulacie RP w Nowym Jorku.
Obraz udało się odzyskać dzięki współpracy rządów Polski i USA, a dokładnie specjalnej, działającej przy federalnej agencji służb imigracyjno-celnych jednostki dochodzeniowej ICE/HSI (Immigration and Customs Enforcement/Homeland Security Investigations).
Już w 2011 r. przy współpracy z agentami federalnymi ICE/HSI udało się ustalić, że obraz Seekatza został w 2006 roku wystawiony na sprzedaż w jednym z nowojorskich domów aukcyjnych, a następnie trafił do galerii w Londynie. Wiele miesięcy zajęły jednak skomplikowane procedury prawno-administracyjnego umożliwiającego powrót z Londynu do Nowego Jorku, a następnie przekazanie dzieła stronie polskiej.
Już we wrześniu agent ICE/HSI Thomas Mulhall mówił PAP, że znalazły się dwa kolejne obrazy zrabowane z Polski. Jednym z nich był właśnie obraz Seekatza, ale z racji trwającego śledztwa nie można było podać nazwy dzieła.
Choć od zakończenia II wojny minęło prawie 70 lat, agentom ICE/HSI wciąż udaje się odzyskiwać zaginione podczas wojennej zawieruchy dzieła sztuki. - Żołnierze, którzy przywieźli je jako wojenne trofea, trzymali je w domach. Dopiero po ich śmierci zmieniają właścicieli, kiedy spadkobiercy, często nie wiedząc w ogóle skąd pochodziły, chcą je sprzedać. Tak trafiamy na ich trop. Właśnie teraz, 70 lat po wojnie, te obiekty pojawiają się na rynku - wyjaśnił Mulhall.
Dwa lata temu, dzięki wspólnym staraniom polskiego ministerstwa kultury i HSI do Polski wróciły dwa obrazy Juliana Fałata "Naganka na polowaniu w Nieświeżu” i „Przed polowaniem w Rytwianach”, odnalezione w 2006 roku w nowojorskich domach aukcyjnych.
Tuż po II wojnie liczbę zagrabionych w Polsce dzieł sztuki szacowano na ponad 500 tys. w tym takich mistrzów jak Rafael, Breughel, van Dyck, Matejko, Malczewski, Kossak i Wyspiański. W prowadzonej od 1992 roku przez resort kultury bazie danych strat wojennych zarejestrowanych jest blisko 63 tys. pozycji. Minister Bogdan Zdrojewski informował w maju, że w ostatnich czterech latach do Polski wróciło 14 obiektów, a ministerstwo prowadzi starania o zwrot kolejnych 31 z Rosji, Niemiec, USA, Włoch i Wielkiej Brytanii.
...
To swietnie !
USA: zrabowany przez nazistów obraz wraca do Polski
Obraz „Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki” autorstwa Johanna Conrada Seekatza.
Amerykanie przekazali Polsce skradziony podczas II wojny światowej obraz "Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki" Johanna Conrada Seekatza. Dzieło, skradzione najprawdopodobniej podczas Powstania Warszawskiego, powróci do Muzeum Narodowego w Warszawie.
Podczas uroczystości w konsulacie RP w Nowym Jorku minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski, ambasador RP w USA Ryszard Schnepf a także konsul generalna Ewa Junczyk-Ziomecka dziękowali przedstawicielom Urzędu ds. Imigracji i Egzekwowania Ceł (ICE), Departamentowi Bezpieczeństwa Kraju (DHS) oraz prokuraturze federalnej za ich wysiłki zmierzające do odzyskania obrazu.
Zaangażowane w to były zwłaszcza organy dochodzeniowe ICE oraz Departamentu Bezpieczeństwa Kraju (Homeland Security Investigations - HSI). ICE i HSI współdziałały z władzami RP oraz polskimi służbami dyplomatycznymi i konsularnymi.
- Jest to kolejny dowód znakomitej współpracy agencji amerykańskich z rządem polskim – mówił szef resortu kultury. Zwrócił jednocześnie uwagę na ich konsekwencję i profesjonalizm.
Jak powiedział minister Zdrojewski, Polska podczas II wojny światowej straciła ogromną część dziedzictwa narodowego. Ocenił, że z samych tylko muzeów zginęło ok. 70 tysięcy dzieł sztuki.
Wiele z poszukiwanych dzieł może już nawet nie istnieje, ponieważ mogły ulec zniszczeniu. Zdrojewski zapewniał jednak, że dopóki nie ma takiej pewności, nie ustaną poszukiwania na całym świecie. Czyni zaś to od lat, podkreślił, przede wszystkim Departament Dziedzictwa Kulturowego.
- Dopracowaliśmy się dobrej współpracy z instytucją dla nas bardzo ważną - HSI, która traktuje nasze wnioski restytucyjne nie tylko niezwykle poważnie, ale także niezwykle profesjonalnie – powiedział minister. Jak dodał, istotne jest to, że Polska odzyskuje nie tylko obrazy namalowane przez Polaków, ale także przez cudzoziemskich artystów, które znajdowały się w polskich muzeach.
Autorem pochodzącego z XVII wieku obrazu "Św. Filip chrzci sługę królowej Kandaki" jest niemiecki malarz Johann Seekatz. Olej na blasze miedzianej przedstawia charakterystyczny temat z Dziejów Apostolskich.
Specjalny agent HSI James T. Hayes oraz Sharon Cohen Levin z biura prokuratury na południowy okręg Nowego Jorku mówili w konsulacie o działaniach, które ostatecznie doprowadziły do odzyskania obrazu.
Jak powiedział PAP Hayes, najwięcej trudności stwarza poszukiwanie i identyfikacja dzieł sztuki. W tym przypadku obrazowi kilkakrotnie nadawano nowe nazwy, co tym bardziej komplikowało pracę.
- Najwięcej satysfakcji sprawiało natomiast przyjście tutaj, zwrócenie obrazu i widoczne podekscytowanie na twarzach ambasadora, ministra kultury – zapewniał Hayes.
Podczas wczorajszej uroczystości konsul Jonczyk-Ziomecka przekazała także na ręce ministra Zdrojewskiego pamiątki po zmarłej w roku 2010, mieszkającej w Nowym Jorku aktorce Elżbiecie Czyżewskiej. Jak powiedziała w rozmowie z PAP, były tam fotografie artystki z Polski i USA, w tym z jej ślubu z warszawskim korespondentem „New Jork Timesa” Davidem Halberstamem, notatki z przygotowań do kolejnych ról, listy i nagrody.
Uroczystości towarzyszyło niezwykłe zainteresowanie amerykańskich mediów. Przybyli m.in. reprezentanci „New York Timesa”, Associated Press, Reutersa oraz sieci telewizyjnych ABC i NBC. Niektórzy uczestnicy spotkania przypisywali to zapowiedzianej na piątek amerykańskiej premierze filmu "Monuments Man" o poszukiwaniu zaginionych dzieł sztuki w reżyserii i z udziałem George Clooney’a.
...
Wspaniale ! Wreszcie !
Zrabowany w czasie wojny obraz znów można oglądać w Muzeum Narodowym
Zrabowany w czasie wojny obraz znów można oglądać w Muzeum Narodowym w Warszawie.To 18-wieczna praca niemieckiego malarza Johanna Conrada Seekatza "Święty Filip chrzci sługę królowej Kandaki". W środę odzyskany obraz przekazał dyrektor Muzeum Agnieszce Morawińskiej minister kultury Bogdan Zdrojewski. Od dziś można go oglądać w Galerii Dawnego Malarstwa Europejskiego Muzeum Narodowego.
Obraz udało się odzyskać dzięki współpracy rządów Polski i Stanów Zjednoczonych, a dokładnie specjalnej, działającej przy federalnej agencji służb imigracyjno-celnych jednostki dochodzeniowej ICE/HSI (Immigration and Customs Enforcement/Homeland Security Investigations).
Dyrektor Muzeum Narodowego Agnieszka Morawińska podkreśla, że dzieło pozą wartością artystyczną ma także ogromną wartość historyczną, gdyż jest to jeden z pierwszych obrazów, który znalazł się w placówce.
Praca "Święty Filip chrzci sługę królowej Kandaki" pochodziła ze zbiorów Piotra Fiorentiniego - polskiego oficera, urzędnika i kolekcjonera, który swoją kolekcję zapisał Szkole Sztuk Pięknych w Warszawie. Następnie obraz trafił do zbiorów Muzeum Sztuk Pięknych, którego kontynuatorem jest Muzeum Narodowe w Warszawie.
Do wybuchu drugiej wojny światowej nieprzerwanie znajdował się w gmachu Muzeum, gdzie, jak można przypuszczać, pozostał do 1944 roku. Potem ślad po nim zaginął, do czasu gdy w 2006 roku został wystawiony na aukcji w Londynie. Teraz znowu jest w Muzeum. Publiczność będzie mogła go oglądać do niedzieli 23 lutego.
W ostatnich latach do Polski powróciło 26 obrazów - między innymi praca Aleksandra Gierymskiego "Żydówka z pomarańczami", obrazy Juliana Fałata, Anny Bilińskiej-Bohdanowiczowej i Józefa Brandta. Ministerstwo Kultury kończy proces odzyskiwania zagrabionego w czasie II wojny światowej obrazu "Schody pałacowe" Francesco Guardiego. Dzieło znajduje się w Galerii Państwowej w Stuttgarcie. Aktualnie resort prowadzi starania o zwrot 46 obiektów.
....
Wspanialz akcja ! O to chodzi !
Niemcy: polski trop w sprawie zrabowanych dzieł sztuki
Ingeborg Berggreen-Merkel, szefowa zespołu ekspertów badającego pochodzenie dzieł sztuki z kolekcji odnalezionej w zeszłym roku w Monachium i zawierającej eksponaty zrabowane przez III Rzeszę, powiedziała dzisiaj, że istnieje polski trop w tej sprawie.
- Niektóre ślady obrazów ze zbiorów Gurlitta prowadzą do Polski - powiedziała Berggreen-Merkel w parlamencie (landtagu) Bawarii w Monachium. Szefowa "taskforce" informowała bawarskich deputowanych o aktualnym stanie badań skonfiskowanej dwa lata temu przez władze kolekcji.
Konsulat RP w Monachium podawał wcześniej, że w zabezpieczonych przez bawarskie władze zbiorach mogą znajdować się przedmioty z kolekcji polskich rodzin Lanckorońskich i Lubomirskich, ukradzione przez Niemców w czasie wojny. Część z nich przeznaczona była do planowanego przez Hitlera muzeum sztuki w Linzu, w Austrii.
Rzecznik "taskforce" Matthias Henkel potwierdził istnienie "polskiego śladu", odmówił jednak podania dokładniejszych informacji przed zakończeniem badań. Jak powiedział, niemieccy eksperci są obecnie na etapie nawiązywania kontaktu z polskimi kolegami, którzy mogliby pomóc stronie niemieckiej w ustaleniu pochodzenia obrazów.
Posiadaczem cennej kolekcji malarstwa w początku 20. wieku jest Cornelius Gurlitt. W jego mieszkaniu w Monachium na początku 2012 roku policja zabezpieczyła 1280 dzieł sztuki. Eksperci niemieckiego rządu przypuszczają, że blisko połowa zbioru może składać się z eksponatów zrabowanych przez władze III Rzeszy prawowitym właścicielom, głównie Żydom pozbawionym przez Hitlera po 1933 roku praw.
Cornelius Gurlitt odziedziczył ją po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa. W domu kolekcjonera w Salzburgu, w Austrii odkryto niedawno dalszych 60 obrazów.
Powołana przez niemieckie władza komisja bada pochodzenie obrazów, starając się ustalić ich prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców.
Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów, przewidujących, że nawet skradzione, bądź nabyte w złej wierze dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich aktualnych posiadaczy.
...
Czekamy na powroty .
“Dziennik Zachodni”: biskupi niemieccy poparli zwrot dzwonów
Powiat wodzisławski ma duże szanse na odzyskanie dwóch dzwonów z XV i XVI wieku, które w czasie II wojny światowej zostały zagrabione przez hitlerowców z kościoła Wszystkich Świętych w Łaziskach (gmina Godów), pisze "Dziennik Zachodni".
W lipcu ub. roku list w imieniu mieszkańców Łazisk napisał do niemieckich biskupów Sławomir Kulpa, dyrektor wodzisławskiego muzeum. Niedawno przyszła odpowiedź. Wynika z niej, że przedstawiciel biskupi w Muenster stara się wyjaśnić wszystkie pytania związane z możliwą "repatriacją" dzwonów do Łazisk, twierdzi gazeta.
...
Wreszcie !
Kolekcjoner zwróci obrazy zrabowane Żydom przez nazistów
Cornelius Gurlitt, posiadacz kolekcji dzieł sztuki, pochodzących częściowo z rabunku dokonanego w czasie wojny przez III Rzeszę, zwróci wszystkie zakwestionowane obrazy żydowskim właścicielom bądź im spadkobiercom - podała "Sueddeutsche Zeitung".
Gurlitt chce "przekazać właścicielom lub ich spadkobiercom wszystkie dzieła sztuki, które zostały skradzione bądź też zrabowane" - oświadczył opiekun prawny 81-letniego marszanda, adwokat Christoph Edel.
Jak informuje "Sueddeutsche Zeitung", pierwszym obrazem, który ma w najbliższych dniach powrócić do właścicieli, jest portret "Siedząca kobieta" pędzla Henri Matisse'a. Porozumienie w tej sprawie zostało zawarte z potomkami paryskiego kolekcjonera Paula Rosenberga. Naziści skradli obraz w 1941 roku ze skarbca w okolicach Bordeaux we Francji. Przez pewien czas obraz, którego wartość szacuje się na kilkanaście milionów euro, znajdował się w posiadaniu hitlerowskiego ministra lotnictwa Hermanna Goeringa, a potem trafił do kolekcji Gurlitta.
Jak ujawnił Edel, obecnie trwają rozmowy z sześcioma osobami wysuwającymi roszczenia wobec obrazów z kolekcji.
W mieszkaniu Corneliusa Gurlitta w Monachium, na początku 2012 roku, policja zabezpieczyła 1280 dzieł sztuki. Eksperci niemieckiego rządu przypuszczają, że blisko połowa zbioru może składać się z eksponatów zrabowanych przez władze III Rzeszy prawowitym właścicielom, głównie Żydom pozbawionym przez Hitlera po 1933 roku wszelkich praw. Adwokaci Gurlitta twierdzą, że jedynie około 50 płócien może podlegać zwrotowi.
Cornelius Gurlitt odziedziczył zbiory po swoim ojcu, znanym marszandzie Hildebrandzie Gurlitcie. Historyk sztuki handlował na polecenie władz III Rzeszy obrazami uznanymi przez nazistów za "sztukę zdegenerowaną", pochodzącymi z muzeów lub skonfiskowanymi czy też odkupionymi po zaniżonej cenie od prawowitych właścicieli, w większości Żydów. Część obrazów mogła zostać skonfiskowana przez nazistów w okupowanej Francji.
Pochodzenie obrazów bada od jesieni powołany przez rząd w Berlinie zespół ekspertów. Nie wykluczają oni, że niektóre skradzione obrazy mogą pochodzić z terenów Polski.
Władze Bawarii ukrywały przez długi czas fakt odnalezienia kolekcji. Dopiero w listopadzie 2013 roku o jej istnieniu poinformowały niemieckie media. Do kolekcji należą głównie dzieła artystów z początków XX wieku - Picassa, Chagalla, Noldego, Mackego, Matisse'a, Liebermanna i Dixa.
W domu kolekcjonera w Salzburgu, w Austrii, odkryto niedawno dalszych 238 dzieł sztuki, w tym 39 cennych płócien Moneta, Renoira, Corbeta, Gauguina, Toulouse-Lautreca i Liebermanna.
Światowy Kongres Żydów i inne organizacje żydowskie oraz prywatni właściciele domagają się zwrotu obrazów oraz zmiany obowiązujących w Niemczech przepisów, przewidujących, że nawet skradzione, bądź nabyte w złej wierze, dzieła sztuki stają się po 30 latach własnością ich aktualnych posiadaczy.
...
POLSKA MUSI ODKUPOWAC TO CO NAM UKRADLI ! TAK NIEMCY SZANUJA PRAWA WLASNOSCI !!!
FBI pomogło w odzyskaniu bezcennych obrazów polskiej artystki .
Do Muzeum Polskiego w Rapperswilu powróciły zaginione obrazy Hanny "Kali" Gordziałkowskiej-Weynerowskiej, jednej z najbardziej cenionych polskich malarek współczesnych. W odnalezieniu skradzionych dzieł sztuki pomogli Polakom funkcjonariusze FBI.
Artystka była działaczką polskiego ruchu oporu, po wojnie wyemigrowała do USA, gdzie zajęła się malarstwem. Jej obrazy były wystawiane na całym świecie. Przed śmiercią w 1998 roku zapisała 78 dzieł sztuki Muzeum Polskiemu w Szwajcarii.
Niestety obrazy nigdy nie dotarły na miejsce, zniknęły w tajemniczych okolicznościach. Zwrot w poszukiwaniach nastąpił w tym miesiącu, kiedy to FBI skontaktowało się z polskim rządem. Dzieła sztuki zostały odnalezione na terenie Stanów Zjednoczonych w magazynie w Santa Rosa.
- FBI ma zaszczyt stanąć ramię w ramię z naszymi polskimi partnerami w zapewnieniu bezpiecznego transportu zagubionych skarbów narodowych - powiedział na oficjalnej konferencji prasowej David Johnson, agent specjalny odpowiedzialny za biuro FBI w San Francisco.
Wartość obrazów nie jest wielka, ich koszt wycenia się na ok. 12 tys. dolarów każdy, ale "są on bezcenne emocjonalnie... bardzo ważne dla spuścizny polskiego narodu", mówiła w piątek Caria Tomczykowska, wysłannik polskiego konsulatu w Los Angeles.
W czwartek oryginały dotarły do muzeum w Szwajcarii, gdzie polscy i amerykańscy urzędnicy będą uczestniczyć w uroczystości oficjalnego przekazania dzieł, która odbędzie się 16 czerwca.
Hanna Gordziałkowska-Weynerowska zaczerpnęła swój pseudonim artystyczny z mitologii hinduskiej, w której Kali to bogini śmierci. Urodziła się w Warszawie w 1918 roku. Podczas II wojny światowej aktywnie działała w ruchu oporu, była odpowiedzialna za wysadzenia mostów, tuneli i autostrad.
Podczas powstania warszawskiego udało jej się zbiec i z pomocą sił amerykańskich dotrzeć do Brukseli, gdzie poznała swojego męża, również polskiego uchodźcę. Wyemigrowali wspólnie do Kanady, a następnie w 1953 roku do San Francisco.
- Była perfekcjonistką i uroczą, wspaniałą przyjaciółką - powiedziała podczas konferencji Angeline Friedman, bliska znajoma artystki.
...
To chyba trzebabedzie FBI jakis medal nadac . Duzo dobrego robia !
Jak działa współczesny Indiana Jones
Szantaż, przecieki do prasy, trwające czasem dekadami negocjacje, procesy sądowe, szczegółowe śledztwa - tropienie dzieł sztuki profesjonalizuje się, pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Specjaliści od ich odzyskiwania mają zapewnioną pracę na dekady.
Od przeszło 20 lat trwa cicha, ale intensywna wojna na wielu frontach o zwrot 63 tys. (według szacunków polskiego resortu kultury) zaginionych obrazów, rzeźb, grafik, książek, mebli. Najnowszy przykład to wygrana z Niemcami bitwa o powrót "Schodów pałacowych" Gaudiego. Oficjalnie dzieło zwrócono w geście dobrej woli; nieoficjalnie - po ostrej publikacji w dzienniku "Tagesspiegel", zapowiadającej skandal dyplomatyczny.
- Praca jest żmudna, być może na pokolenia. Ale my nie mamy zamiaru przestać. Sygnał, jaki musi dotrzeć do każdego zakątka świata, do osoby, która napawa się urodą "Portretu młodzieńca" Rafaela czy wielu innych utraconych dzieł jest taki: nigdy nie odpuścimy, zapewnia wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska. - Nie pozwolimy, by zrabowane dzieła ktoś wieszał sobie w muzeum lub nimi handlował - dodaje.
...
Takto jest misja naszej sztuki ! ODZYSKAC ZAGRABIONE !
Obraz "Wniebowstąpienie Chrystusa" wrócił do Polski
Odzyskany obraz jednego z uczniów Michaela Willmanna, zwanego śląskim Rembrandtem, został dzisiaj przekazany warszawskiemu proboszczowi ks. Tadeuszowi Śliwce z kościoła św. Marcina w Sicinach (woj. dolnośląskie). "Wniebowstąpienie Chrystusa" zostało skradzione stamtąd w latach 60.
- Historycy sztuki toczą dyskusje, kto jest autorem obrazu. Pada nazwisko Willmanna, ale ci, którzy bardziej czują malarstwo tamtego czasu, twierdzą, że jest to dzieło Ignaza Axtera, malarza, który wykonywał freski w kościele w Sicinach - powiedział wiceminister kultury i generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski. Przekazał on odzyskane dzieło na ręce proboszcza parafii w Sicinach ks. Tadeusza Śliwki dzisiaj na Zamku Królewskim w Warszawie.
Dzieło należy do cyklu przedstawień tajemnic różańcowych. Owalny obraz malowany na desce o wymiarach 21 na 23 cm ma dwustrefową kompozycję. W górnej widać część ciała Chrystusa wstępującego do nieba wśród obłoków. U dołu klęczą apostołowie, jeden z nich - na pierwszym planie - leży.
Obraz "Wniebowstąpienie Chrystusa" odzyskało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które otrzymało informację o wystawieniu dzieła na amerykańskim portalu aukcyjnym Ebay 3 października 2012 r. Cena wywoławcza obrazu wynosiła 22 tys. dolarów. Resort kultury zwrócił się z prośbą o pomoc do Komendy Głównej Policji. Po stronie amerykańskiej sprawę przejęło Homeland Security Investigations. W połowie stycznia 2014 r. władze tej instytucji poinformowały ministerstwo, że wkrótce obraz wróci do Polski.
Odzyskane dzieło wraz z innymi z cyklu przedstawień tajemnic różańcowych przed kradzieżą było eksponowane w przedsionku kościoła św. Marcina Sicinach (woj. dolnośląskie). - Po kradzieży w latach 60. polecono, by resztę dzieł przenieść do zakrystii - mówił ks. Śliwka. Według proboszcza parafii w latach 80. lub 90. zniknął kolejny obraz z cyklu. Proboszcz zorientował się, że brakuje jeszcze jednego dzieła, w 1996 r. Przygotowując się do remontu instalacji elektrycznej ks. Śliwka - jak relacjonował - zajrzał do szafy, w której dzieła przetrzymywano, i doliczył się kolejnej straty. Losy zagubionego dzieła pozostają do dzisiaj nieznane.
Obecny na środowej konferencji prasowej zastępca ambasadora Stanów Zjednoczonych w Polsce Douglas Greene wyraził radość z powrotu obrazu o takiej tematyce tuż przed Wielkanocą. Podkreślił, że służby amerykańskie wspierają Polskę w staraniach o odzyskanie utraconych dóbr kultury.
Wiceminister spraw zagranicznych Artur Nowak Far podziękował służbom amerykańskim Homeland Security Investigations. Podkreślił, że odzyskiwanie zrabowanych dóbr kultury nie byłoby możliwe bez anonimowych osób, które przeszukują aukcje i - jak w przypadku właśnie odzyskanego dzieła - zgłaszają te obiekty, które mogły nielegalnie opuścić Polskę, odpowiednim instytucjom.
>>>>
Bardzo dobre wiesci .
Skradziono 30 obrazów z kolekcji wybitnego neurologa
Około 30 obrazów, m.in. pędzla Wojciecha i Jerzego Kossaków oraz Teodora Axentowicza, skradziono między czwartkiem a sobotą z mieszkania ma Mokotowie. Dotąd nie zatrzymano sprawców - powiedział rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Przemysław Nowak.
Jak powiedział Nowak, dotychczas nie oszacowano wartości skradzionych dzieł sztuki, ani nie zatrzymano sprawców.
Policja na razie nie udziela w sprawie żadnych informacji.
Według informacji portalu tvp.info, skradziona kolekcja obrazów należała do zmarłego w minioną sobotę wybitnego neurologa dziecięcego i miała być przekazana do muzeów.
Zginąć miała też część zgromadzonych w mieszkaniu rzeźb i cenny pozłacany fotel.
....
Koszmar .
Policja odnalazła zabytkowe kamienie milowe
Trzy zabytkowe kamienie milowe z XIX wieku, które wyznaczały odległości na drogach w dawnych Prusach, odnalazła policja na prywatnych posesjach w okolicach Bartoszyc (woj. warmińsko-mazurskie). O znalezisku zawiadomiono wojewódzkiego konserwatora zabytków.
Rzecznik bartoszyckiej policji Henryk Sołodki, jeden z granitowych słupów, na którym wyryty jest napis "6 miles bis Koenigsberg”, musiał kiedyś stać przy drodze do Królewca, dwa pozostałe wskazywały odległość w milach do Bartoszyc.
Według policji właściciele posesji tłumaczyli się, że przed kilku laty odkupili kamienie za pół litra wódki od robotników drogowych albo znaleźli je na poboczu podczas remontów dróg. Policja podejrzewa, że obaj nielegalnie weszli w posiadanie tych przedmiotów i wszczęła dochodzenie w sprawie kradzieży lub niszczenia zabytku. Grozi za to kara do pięciu lat pozbawienia wolności.
O znalezisku zostały powiadomione służby konserwatorskie. Zastępca wojewódzkiego konserwatora zabytków w Olsztynie Andrzej Kaliczyński przyznał, że pruskie kamienie milowe nie są pod prawną ochroną jego urzędu; nie figurują w ewidencji ani w rejestrze zabytków. Nie wiadomo nawet, ile takich obiektów w regionie pozostało do naszych czasów i gdzie stoją, bo nie były inwentaryzowane.
W ocenie konserwatora o przestępstwie można mówić wówczas, gdy zarząd dróg - jako prawowity właściciel - zgłosi kradzież takich kamieni lub zostały one uszkodzone. - Są to niewątpliwe zabytki, więc obywatele powinni zachować szczególną ostrożność w obrocie takimi rzeczami - stwierdził.
Dotychczas urząd konserwatorski w Olsztynie tylko raz otrzymał zgłoszenie o tego typu przestępstwie. W 2007 roku skradziono dwa takie obiekty w okolicach św. Lipki. Udało się je odnaleźć dzięki szybkiemu powiadomieniu policji przez miejscowych miłośników historii i członków stowarzyszenia na rzecz ochrony krajobrazu kulturowego Mazur "Sadyba". Na wniosek społeczników odzyskane kamienie wpisano wówczas do rejestru zabytków.
Jak powiedział prezes tego stowarzyszenia Krzysztof Worobiec, kamienie milowe spod św. Lipki do dzisiaj nie wróciły na swoje historyczne miejsce, bo zarządca drogi nie wystąpił z takim wnioskiem. Drogowcy nie chcą zabytkowych obiektów stojących blisko jezdni, bo może być to kłopotliwe w razie modernizacji drogi. Dlatego oba kamienie od siedmiu lat znajdują się w depozycie muzeum w Kętrzynie.
Zdaniem Worobca ten przykład pokazuje, że opieką nad takimi obiektami i pozostawieniem ich w historycznej lokalizacji nie są zainteresowani ani zarządcy dróg, ani lokalne samorządy czy służby ochrony zabytków. Jak podkreślił, zabytkowe kamienie milowe są równie cennym świadectwem rozwoju systemu komunikacyjnego dawnych Prus, jak stare przydrożne aleje.
Przydrożne kamienie milowe ustawiano w Prusach od pierwszej połowy XVIII wieku, gdy dokonano pomiarów szlaków pocztowych - ówczesna mila liczyła ok. 7,5 km. Początkowo wykonywane były z piaskowca, potem z różowego granitu. Miały urzędowo ustalone wymiary i kształt. Takie oznakowanie dróg przestało być przydatne po wprowadzeniu w Niemczech systemu metrycznego w 1872 roku. Do czasów współczesnych zachowało się niewiele takich obiektów z powodu przebudowy dróg.
....
Tutaj ludzie nie maja pojecie ze jakies stare kamienie to zabytek . Zeby czasem ich nie wsadzili !