Mafia wraca jak we wspaniałych latach 90 tych !!! Hurra !!!
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Skradzione Serce Łodzi wraca !
- Kaminski wraca do starych świństw.
- Italia wraca do własnej waluty !
- Portugalia wraca do escudo !
- Wielkie sukcesy tuskowców w walce z mafią !
- Mafia w Italii rozbita!
- Mafia pokonała Tuska!
- Niemcy : Wspaniała akcja służb ! Ujęto wielkiego aferzystę !
- Wspaniały trzylatek-męczęnnik w Bagadzie - Adaś !
- Info dla tych, którym grozi utrata statusu studenta!
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pianina.htw.pl
Ashley...
Pobito autora prowokacji w TVP. "Przekazano mi ostrzeżenie"
Paweł Miter, który podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego zdołał zawrzeć z TVP intratną umowę na program, został pobity. - Zostałem poobijany, wybito mi przedni ząb i przekazano ostrzeżenie, żebym uważał z kim rozmawiam i nie kontaktował się już z prasą — powiedział portalowi Ksd.media.pl Miter.
Do pobicia doszło na jednym ze strzeżonych osiedli wrocławskich 23 marca 2011 r. Dzień wcześniej w tygodniku "Nasza Polska" ukazał się wywiad z Pawłem Miterem, w którym powiedział po raz pierwszy, że otrzymywał SMS-y z pogróżkami. Ta sprawa została zgłoszona na policję. Nadkomisarz Krzysztof Zaporowski, rzecznik wrocławskiej policji powiedział jednak w rozmowie z "Rzeczpospolitą", aż do piątkowego popołudnia zdarzenie, o którym mówi Miter, nie zostało zgłoszone w żadnym z komisariatów.
Prowokacja w TVP
O sprawie napisała na początku marca "Rzeczpospolita". 25-letni Paweł Miter, podszywając się pod szefa Kancelarii Prezydenta Jacka Michałowskiego, wysłał e-mail do ówczesnego prezesa TVP Włodzimierza Ławniczaka, rekomendując siebie do pracy. Powołując się na rzekomą wolę prezydenta chciał zainteresować telewizję programem publicystycznym dla młodzieży, który on sam miał prowadzić. Miter napisał też w mailu, że Kancelaria Prezydenta prosi "o całościową dyskrecję w sprawie podjęcia współpracy Pana Pawła z Telewizją Polską".
Po szeregu konsultacji z ówczesnym dyrektorem biura zarządu Marianem Kubalicą i szefem Agencji Produkcji Telewizyjnej TVP Andrzejem Jeziorkiem Miter podpisał z telewizją trzymiesięczną umowę wstępną opiewającą na 39 tys. zł. Umowę TVP wypowiedziała mu miesiąc temu. Kubalica i Jeziorek zawiadomili w tej sprawie prokuraturę.
TVP przeprowadzi ponadto wewnętrzną kontrolę. Rzeczniczka TVP Joanna Stempień-Rogalińska poinformowała, że dokona jej Biuro Audytu i Kontroli Wewnętrznej TVP, a kontrola dotyczyć ma "zachowania procedur przy podejmowaniu decyzji o realizacji projektu programowego", z którym zgłosił się Miter.
Dodatkowo p.o. dyrektor Biura Zarządu i Spraw Korporacyjnych TVP, Bożena Laskowska zwróciła się o niezwłoczne, pisemne wyjaśnienia od Kubalicy i Jeziorka.
Sprawca zamieszania, Paweł Miter przesłał oświadczenie, w którym zapewnia, że "przeprowadzone przez niego działanie miało formę prowokacji", a nie oszustwa. Jak oświadczył, chciał w ten sposób "udowodnić, że w Telewizji Polskiej, publicznej spółce Skarbu Państwa zachodzą procesy wysoce potwierdzające pełną polityzację szefostwa TVP" oraz pokazać "niekompetencję osób zarządzających Telewizją Polską".
Miter zarzuca Kubalicy i Jeziorkowi, że wskutek ich działania TVP doznała uszczerbku finansowego - m.in. auto z kierowcą, które TVP miała przekazywać do dyspozycji Mitera. Twierdzi też, że pieniądze, jakie miał otrzymać za program z tytułu umowy z TVP wskutek błędu w numerze rachunku bankowego nigdy do niego nie dotarły. - Błąd miał być skorygowany, jednak już po tym fakcie, po konsultacji z prawnikiem zaniechałem szybkich starań o wypłatę środków, ze względu na to, by wytrącić TVP argument próby wyłudzenia pieniędzy w momencie ujawnienia całej prowokacji - napisał.
Według Mitera w trakcie jego negocjacji z Kubalicą ten ostatni miał go też prosić, by przekazał prezydentowi pewne "sugestie" na temat pożądanego składu nowej rady nadzorczej TVP, który wówczas próbowała wyłonić KRRiT.
>>>>>
No to niezle ! Mamy gangi !!! A faktycznie mafie !!! ,,Ostrzegaja'' dziennikarzy...
Powrót mafii paliwowej. Stacje w ręce gangsterów
Firmy handlujące nielegalnym paliwem stają się coraz bardziej zuchwałe - pisze "Dziennik Gazeta Prawna". Wynajmują one już nawet legalnie działające stacje benzynowe.
Leszek Wieciech, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, potwierdza obecność tego procederu. Dodaje, że prowadzony w ten sposób przez przestępców, przyjmuje pozory legalnego biznesu - czytamy w gazecie.
Dodatkowo, wynajem stacji jest łatwy, bo ostatnio pojawiło się sporo takich ofert. Chodzi przede wszystkim o te placówki, które nie dokonały wymaganej przepisami modernizacji. Do końca tego roku groziło im zamknięcie.
Jednak resort gospodarki wydłużył okres, w którym niezmodernizowane stacje mogą prowadzić działalność. Jako że ich dotychczasowi właściciele nie inwestowali w placówkę, dla wielu z nich wynajem stacji stał się jedyną możliwością zarabiania.
Według szacunków branży, ze względu szarą strefę na rynku paliw, budżet tylko w ubiegłym roku stracił 3,5 miliarda złotych.
Więcej w "Dzienniku Gazecie Prawnej".
...
To fajnie !
"Słowik" wychodzi na wolność .
Andrzej Z. ps. Słowik wyszedł na wolność. Po godzinie 9 opuścił areszt w Warszawie. Jednemu z najbardziej znanych polskich gangsterów skończył się dziś 6-letni wyrok za kierowanie gangiem pruszkowskim.
"Słowik" opuścił areszt przy ul. Rakowieckiej. Nie odpowiadał na pytania czekających na niego dziennikarzy, ubrany w garnitur były gangster szybko wszedł do taksówki.
Prawnik Z., który asystował mu przy wyjściu z aresztu, przekazał że jego klient nie życzy sobie publikowana swojego wizerunku ani nazwiska.
W ubiegłym tygodniu "Słowik" oraz Ryszard Bogucki zostali uniewinnieni przez od zarzutów nakłaniania do zabójstwa gen. Marka Papały. Sąd krytycznie ocenił wiele działań organów ścigania w sprawie, a dowody uznał za "kruche". Prokuratura zapowiada apelację.
Wobec Z. - oskarżonego w tym procesie o nakłanianie za 40 tys. dolarów płatnego zabójcy Artura Zirajewskiego, ps. Iwan, do zabójstwa Papały - prokuratura wnosiła o karę 8 lat więzienia. Nieżyjący już Zirajewski to niewiarygodny świadek oskarżenia ws. Papały - uznał sąd. Dlatego uniewinnił "Słowika", którego "Iwan" obciążał.
Generał Marek Papała został zastrzelony 25 czerwca 1998 r. w Warszawie w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano kilkanaście wersji, przeprowadzono kilkaset przesłuchań świadków. Sprawę prowadziła najpierw Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. W 2009 r. śledztwo przekazano prokuraturze w Łodzi; ostatnio przedłużono je do końca października.
W trwającym od lutego 2010 r. procesie warszawska prokuratura oskarżyła Boguckiego o obserwowanie miejsca zabójstwa Papały i bezskuteczne nakłanianie w 1998 r. za 30 tys. dolarów gangstera Zbigniewa G. do zabicia b. szefa policji. "Słowika" oskarżono zaś o nakłanianie za 40 tys. dolarów płatnego zabójcy Artura Zirajewskiego ps. Iwan do zabójstwa Papały. Według stołecznej prokuratury sprawcy zabójstwa Papały kierowali się "motywem finansowym".
W 2012 r. łódzka prokuratura apelacyjna ujawniła zaś, że - według ustaleń opartych na zeznaniach świadka koronnego Roberta P. - do zabójstwa Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego, a sprawcy zamierzali ukraść samochód Papały. Podczas napadu Igor M., ps. Patyk (wcześniej Igor Ł. - zmienił nazwisko) miał oddać śmiertelny strzał do b. szefa policji. Zarzuty zabójstwa usłyszeli "Patyk" i Mariusz M. Warszawska prokuratura uznaje tę wersję za “kompletnie niewiarygodną”.
W łódzkim śledztwie o zlecenie zabójstwa Papały nadal podejrzany jest polonijny biznesmen z USA Edward Mazur. Jego ekstradycji do Polski odmówił sąd w Chicago, uznając obciążające go zeznania "Iwana" za niewiarygodne.
>>>>
No tak to sie nasiedzial .... Kasjerki za manko siedza dluzej ...
Na szczescie to nie pedofil gwalciciel a z uwagi na watpliwa slawe juz nie rozwinie skrzydel jak kiedys ...
Ktoś próbował zabić Pawła Wojtunika? Wkracza prokuratura
Ktoś odkręcił śruby w przednim kole samochodu Pawła Wojtunika, szefa Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Czy to próba zamachu na jego życie? Sprawę bada warszawska prokuratura – informuje "Rzeczpospolita".
O próbie zamachu pisał wczoraj "Super Express". Dziennikarze przytaczają incydent z 28 lipca, kiedy Wojtunik jechał z córką, prywatnym samochodem do rodziny pod Warszawą. Nagle auto zaczęło wydawać dziwne dźwięk. Na miejscu okazało się, że wszystkie śruby w jednym z kół były odkręcone na centymetr. Gdyby koło się urwało, co było bardzo prawdopodobne przy większej prędkości, mogłoby znieść auto na lewy pas i dojść do czołowego zderzenia.
Sprawa została zgłoszona do BOR, postępowanie wszczęła Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Prokuratorzy sprawdzą, czy Wojtunik został narażony na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia. Jak czytamy w "Rzeczpospolitej", śledczy nie wiedzą, czy ktoś odkręcił śruby celowo, ale "nieoficjalnie mówią, że to raczej nie przypadek: każdą odkręcono w takim samym stopniu". Wojtunik ma teraz wzmocnioną ochronę, która towarzyszy jemu i jego rodzinie podczas urlopu.
Porachunki mafijne?
Dziennikarze "SE" sugerowali, że to mafia wydała wyrok na szefa CBA, ale śledczy nie potwierdzają tej hipotezy. Przypomnijmy, zanim Wojtunik został w 2009 r. szefem CBA, pracował jako policjant Centralnego Biura Śledczego, wcześniej w policji nadzorował natomiast najtajniejsze operacje przeciwko gangom. Nie bez znaczenia pozostaje też ogromna wiedza szefa CBA, która może być niewygodna dla wielu przestępców.
>>>>
No to fajnie ! To jest basolutny priorytet dorwac gnoi !
Przestępcy nowej generacji
Jeśli szuka nowych możliwości, to w świecie finansów. Jeśli się mści, to bez rozgłosu. Jeśli ginie, to po cichu. Gangster A.D. 2013 nie przypomina mafiosów z "Pruszkowa" - donosi "Rzeczpospolita".
W całym kraju działa około pół tysiąca grup przestępczych i tak jest od lat - wynika z raportu CBŚ. Ale to już inne gangi niż na np. na początku 2001 roku. Zrobiły bowiem wyraźny zwrot w stronę nadużyć gospodarczych.
"Wyłudzanie VAT, odszkodowań, kredytów, oszustwa leasingowe - to, jak wynika z prowadzonych przez nas śledztw, główne obecnie źródła dochodów zorganizowanych grup przestępczych" - zauważa Waldemar Tyl, wiceszef Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.
Kryminolog, były wiceszef MSWiA, dr Zbigniew Rau dodaje: "Przestępczością zawsze rządziły pieniądze. Różnica polega na tym, że dzisiaj trudniej je zdobyć, ponieważ wymaga to więcej intelektu niż w latach 90., kiedy dominowały pospolite przestępstwa kryminalne".
Taki był np. potężny gang pruszkowski z wpływami rozciągającymi się na cały kraj, który czerpał zyski przede wszystkim z wymuszania haraczy, napadów czy "ochrony" agencji towarzyskich .
...
Po prostu z uwagi na wielki skok ekonomiczny z a rzadow Giertycha i Leppera oraz wyrazny wzrost poziomu moralnego spoleczenstwa np. 60 % wtedy popieralo aborcje teraz tylu jest przeciw . Gangi juz nie sa podziwiane jak wtedy .
Oraz UBecy sie juz postarzeli i nastapila wymiana biologiczna.
Stad nie ma juz takiej opcji Meksyk ze wala do siebie na ulicy z karabinow maszynowych . Dzikie formy mafii stracily glebe . Teraz to juz ma forme banksterstwa itp . Kultura wkracza . Bandyci sa tacy jakie sa warunki .
Zreszta i w Rosji nastapilo to samo w ich proporcjach . Socjologia .
"Rzeczpospolita": rosną tytoniowe mafie
Gigantyczne zyski, niskie kary i szeroka oferta używanych maszyn do produkcji papierosów na rynku powodują, że przestępcze gangi coraz mocniej wchodzą w szarą strefę tytoniową – informuje "Rzeczpospolita".
- Na serwisach aukcyjnych są wystawiane do sprzedaży maszyny już za 50 tys. złotych. Łatwa do nich dostępność i wysoka akcyza na papierosy sprzyjają angażowaniu się w proceder zorganizowanych grup przestępczych - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Grzegorz Byszewski, ekspert z organizacji Pracodawcy RP.
Do niedawna problemem był głównie przemyt papierosów ze Wschodu. Teraz – jak zauważają policjanci czy pogranicznicy – także nielegalna rodzima produkcja. Gazeta podaje przykłady milionów sztuk gotowych papierosów i ton krajanki zarekwirowanych w nielegalnych wytwórniach przez CBŚ, pograniczników i celników.
Zwalczający taką przestępczość funkcjonariusze oceniają, że skala procederu rośnie. Jak czytamy w "Rz", CBŚ w zeszłym roku skonfiskowało 65 mln sztuk papierosów. Teraz ma być ich jeszcze więcej.
Według jednego z policjantów, z którymi rozmawiała "Rzeczpospolita", by móc skutecznie walczyć z tym przestępczym procederem, koniecznie jest wprowadzenie surowszych kar. Dziś za takie przestępstwa grozi do 5 lat więzienia.
...
Znowu wracajo chopaki ...
Polskie gangi z konkurentami rozprawiają się po cichu i przy użyciu broni
W półświatku zmieniły się zwyczaje. Bandyci przestali się afiszować z bronią. Ale wciąż mają jej dużo - alarmuje "Rzeczpospolita".
Gangsterzy nie urządzają już strzelanin na ulicach i nie afiszują się bronią jak jeszcze dekadę temu mafiosi "Pruszkowa". Jednak starych nawyków nie zmienili.
Liczące się grupy mają potężne arsenały. Ostatnio duży magazyn broni, należący do ludzi wywodzących się z gangu "Szkatuły", odkryli policjanci Centralnego Biura Śledczego.
W jakich źródłach dziś gangi zaopatrują się w broń? - Z krajów WNP jest dzisiaj ciężko przemycić broń, rzeczywiście łatwiej przewieźć ją z Czech czy Słowacji. Jakaś część broni jest składana przez rusznikarzy - mówi insp. Marek Dyjasz, były naczelnik Biura Kryminalnego KGP.
Podejście świata przestępczego do załatwiania porachunków diametralnie się zmieniło. - Przestępczość XXI wieku absolutnie unika rozgłosu. Ale grupy przestępcze nadal posiadają broń, a z konkurentami rozprawiają się po cichu - mówi dr Zbigniew Rau, kryminolog.
Dzisiaj strzelaniny w miejscach publicznych, centrach handlowych, na ulicach, stacjach benzynowych to przeszłość. Nikt by się na to obecnie nie odważył, nie chciałby sobie ściągać na kark policji.
....
Zrobili sie cywilizowani jak spoleczenstwo . Jak widzicie kultura to jedno a moralnosc to drugie . Zwyrodnialcy moga byc kulturalni .
Kierowali agencją towarzyską zza krat. Zatrudniali prostytutki jako sprzątaczki
Podlascy policjanci rozbili gang handlujący narkotykami i prowadzący agencję towarzyską w Łomży. Kobiety z Białorusi, Ukrainy i Polski były tam zatrudniane jako sprzątaczki, a w rzeczywistości zajmowały się nierządem. Na czele "biznesu" stało dwóch mężczyzn, którzy, co ciekawe, kierowali nim… zza krat.
W marcu ubiegłego roku kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku trafili na trop zorganizowanej grupy przestępczej, która działała na terenie Łomży i powiatu ostrołęckiego na Mazowszu. - Z ustaleń funkcjonariuszy wynikało, że członkowie tej grupy skupieni byli wokół funkcjonującej w Łomży agencji towarzyskiej. Ta już od dłuższego czasu działała pod "przykrywką" legalnego nocnego klubu – mówi Onetowi podinspektor Andrzej Baranowski, rzecznik podlaskiej policji.
Na podstawie materiałów zgromadzonych przez funkcjonariuszy, Prokuratura Okręgowa w Łomży wszczęła śledztwo w tej sprawie. Dalsze ustalenia mundurowych wskazywały, że w lokalu zatrudniane są jako sprzątaczki kobiety z Białorusi, Ukrainy i Polski.
- W rzeczywistości pracowały one tam jako prostytutki – tłumaczy podinsp. Baranowski. – Podlascy funkcjonariusze ustalili ponadto, że ta agencja towarzyska powiązana jest również z działającymi na Białorusi osobami, które werbowały tam kobiety i organizowały ich specjalne wyjazdy do pracy w Łomży – dodaje.
Dodatkowo okazało się, że członkowie grupy zajmują się nie tylko nielegalnym "handlem seksem", ale mają także na sumieniu handel znacznymi ilościami narkotyków, które rozprowadzane były zarówno w Łomży, jak też w powiecie ostrołęckim. Policjanci ustalili, że "biznes" funkcjonował od wielu lat. Na jego czele stało dwóch, mających już przeszłość kryminalną, mężczyzn w wieku 28 i 40 lat.
- Jak się okazało, obaj aktualnie odbywają karę pozbawienia wolności w jednym z zakładów karnych na terenie kraju. Zgromadzone w tej sprawie informacje wskazywały, że obaj, spoza krat, w dalszym ciągu kierowali tą grupą. Jej działalność przerwali podlascy policjanci – mówi Andrzej Baranowski.
Stało się to w poniedziałek, 20 stycznia. Tego dnia, późnym wieczorem, kilka grup funkcjonariuszy z wydziału kryminalnego i dochodzeniowo-śledczego KWP w Białymstoku oraz policjantów z Łomży, przy wsparciu antyterrorystów, wkroczyło do wspomnianej agencji towarzyskiej oraz kilku mieszkań na terenie Łomży i w okolicach Ostrołęki. Zatrzymano w sumie siedem osób - trzy kobiety w wieku od 19 do 38 lat oraz czterech mężczyzn w wieku od 19 do 38 lat.
Dwaj szefowie gangu, siedzący w więzieniu, usłyszeli już zarzuty kierowania tą grupą, handlu znacznymi ilościami środków odurzających i czerpania korzyści z nierządu. Grozi im za to dodatkowe 12 lat więzienia. Zarzuty usłyszało również siedem zatrzymanych osób. W trzech przypadkach dotyczyły one udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, w czterech handlu narkotykami, trzy osoby usłyszały zarzuty czerpania korzyści z nierządu, trzy odpowiedzą za posiadanie narkotyków.
We wtorek wszystkie zatrzymane osoby zostały doprowadzone do Prokuratury Okręgowej w Łomży. Policjanci podkreślają, że sprawa ma charakter rozwojowy.
To już kolejne w ostatnich latach uderzenie podlaskich funkcjonariuszy w grupy przestępcze zajmujące się czerpaniem korzyści z nierządu i nakłanianiem do prostytucji.
>>>
Super wiezienia .
Chełm. Policjanci do bandytów po pobiciu ich kolegi: Chcecie wojny? Będziecie ją mieli
Przewrócony kontener na ul. Kredowej jeszcze w poniedziałek zajmował fragment jezdni
"Dziennik Wschodni": Po pobiciu funkcjonariusza mieszkańcy Chełma żądają od policjantów zdecydowanych działań. Ci mówią nieoficjalnie: Zero tolerancji dla młodych bandytów. Chcą wojny, to będą ją mieli.
Z relacji poszkodowanego wynika, że w niedzielę wieczorem na ul. Kredowej napadła na niego grupa około 15 młodych ludzi. Po służbie i po cywilnemu odprowadzał swoją matkę z kościoła do domu. Zauważył, że młodzi mężczyźni przewrócili kontener z ubraniami i próbowali zepchnąć go na jezdnię. Gdy zwrócił im uwagę, ktoś z grupy zakapturzonych mężczyzn rozpoznał w nim policjanta. To wystarczyło, aby cała banda przypuściła na niego brutalny atak.
– Rzucili się na niego z pięściami – mówi Marcin Kiczyński z chełmskiej komendy. – Gdy się przewrócił, kopali go po całym ciele. Pobili także jego matkę, która chciała przyjść mu z pomocą. Policjant z obrażeniami głowy, krwawieniem z nosa i ust został przewieziony do szpitala. Po udzieleniu mu pomocy lekarz zwolnił go do domu.
Napadnięty, zanim został obezwładniony przez bandytów, wezwał wsparcie. Policjantom udało się zatrzymać na miejscu siedmiu bandziorów. Jeden z nich, 18-letni Rafał N., znieważał mundurowych i groził im zabójstwem.
Zwolnieni do domów
Trwają przesłuchania zatrzymanych i poszukiwania reszty bandytów. Zostało w tej sprawie przesłuchanych sześć kolejnych osób, ale zostali zwolnieni do domu.
– Zatrzymani zostaną w areszcie, dopóki nie zostaną zakończone wszystkie czynności śledcze – mówi tymczasem Marzenna Kucińska, chełmska prokurator rejonowa.
Zdaniem policjantów rejon ulic Przemysłowej i Kredowej w Chełmie jest coraz bardziej niebezpieczny. Niedawno, kiedy mundurowi przeprowadzali tam w jednym z mieszkań interwencję, ktoś zniszczył im radiowóz. Tym razem ofiarą padł ich kolega.
Wojna
– To zaszło już za daleko – mówi anonimowo jeden z policjantów. – Chciałoby się powiedzieć, że skoro młodzieżówka z blokowiska przy Kredowej chce wojny, to będzie ją miała. Ale przecież to nie o to chodzi. Bardziej na miejscu będzie zastosowanie zasady "zero tolerancji”. To wystarczy, aby załamała się chuligańska solidarność. Ci młodzi ludzie w kapturach są odważni w grupie. Zatrzymani potrafią rozpłakać się, jak dzieci i sypać kolegów.
Także mieszkańcy tych okolic uważają, że jest niebezpiecznie. – Tu po zmroku strach wyjść z domu – mówi starszy mężczyzna. – Niedawno wieczorem widziałem, jak młodzi ludzie skakali po karoseriach zaparkowanych samochodów. Kiedy zwróciłem im uwagę, obrzucili mnie stekiem wyzwisk. Policja powinna w końcu pościągać im kaptury z głów i zacząć ich rozliczać. Nie może być tak, aby oni wciąż czuli się bezkarni.
...
Tak nie moze to juz za bardzo uroslo . Od czego sa wiezienia ?
Nie żyje główny świadek w górniczej aferze. Trwa śledztwo
Nie żyje Andrzej J., b. szef spółek górniczych i główny świadek oskarżenia w jednej z największych spraw dotyczących korupcji w tej branży. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Śledztwo wszczęła katowicka prokuratura.
Informację o śmierci J. potwierdział rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach Leszek Goławski. To właśnie ta jednostka prowadzi śledztwo w sprawie korupcji w górnictwie, w której podejrzanych jest dotąd 27 osób, a łączna kwota łapówek przekracza 9 mln zł. Sprawę śmierci J. będzie wyjaśniała katowicka prokuratura okręgowa – powiedział Goławski.
Pytany, w jaki sposób śmierć J. może wpłynąć na dalszy bieg postępowania, prokurator odpowiedział, że w materiałach sprawy są już obszerne zeznania Andrzeja J., a także protokoły z konfrontacji z jego udziałem. - Będzie to wszystko oceniać sąd, gdy sprawa do niego trafi - powiedział rzecznik.
Jak przypomniał, stosunkowo często zdarza się, że sąd musi brać pod uwagę wcześniej złożone zeznania świadków, których nie można już przesłuchać i w wielu sytuacjach, po weryfikacji z innymi dowodami, uznaje je za wiarygodne.
Postępowanie w sprawie korupcji katowicka prokuratura prowadzi wraz Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Sprawa dotyczy nie tylko pracowników śląskich kopalń węgla kamiennego, ale także spółek: KGHM Polska Miedź i Lubelski Węgiel Bogdanka. Według śledztwa przestępczy proceder trwał od lat 90. i dotyczył dokonywania przez spółki i należące do nich zakłady górnicze zakupów urządzeń i maszyn górniczych oraz usług w zakresie remontów, serwisu, a także dostaw części zamiennych.
Według ABW kwoty łapówek oczekiwanych przez uczestniczące w przestępstwie osoby były doliczane do ceny urządzeń. Skutkowało to dodatkowymi, nieuzasadnionymi kosztami dla reprezentowanych przez te osoby firm.
W trwającym od połowy 2011 r. śledztwie J. był kluczowym świadkiem. W czasie, który obejmuje postępowanie, był on szefem dostarczającej górnicze kombajny międzynarodowej firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa. To on - według mediów - miał w przeszłości dawać łapówki lub polecał innym to robić. Skorzystał z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które ujawniły korupcję. Afera ujrzała światło dzienne, gdy J. był już szefem spółki Kopex.
W maju ub. roku prokuratura potwierdziła informację o pierwszych zarzutach dla czterech byłych członków kierownictwa kopalń węgla kamiennego i rud miedzi. Mieli oni kilkanaście razy przyjąć łapówki za załatwienie kontraktu na dostawę sprzętu lub przyspieszenie płatności – istotne wobec zatorów płatniczych w górnictwie. Łapówki miały sięgać w sumie ok. pół mln zł.
Według informacji podawanych na tamtym etapie śledztwa proceder miał miejsce w latach 1998-2006. Podejrzanych wówczas było pięć osób – prócz czterech przyjmujących korzyści majątkowe, także jedna wręczająca. Prokuratura potwierdziła, że osoba, która usłyszała w śledztwie zarzut wręczania korzyści majątkowych, skorzystała z przepisu pozwalającego uniknąć kary. Zgodnie z prawem dzieje się tak wówczas, gdy wręczający łapówkę sam zawiadamia o tym organ ścigania i ujawnia wszystkie istotne okoliczności.
W ub. roku media cytowały osobę mającą znać kulisy śledztwa, według której afera jest największą sprawą korupcyjną w historii polskiego górnictwa, a łączna kwota łapówek może sięgnąć ok. 10 mln zł.
Jak kilka dni temu podała ABW, łącznie w sprawie postawiono zarzuty 27 osobom, a niektórym podejrzanym grozi do 12 lat więzienia. Zgodnie z Kodeksem karnym kara od 2 do 12 lat pozbawienia wolności grozi osobie, która przyjmuje korzyść majątkową znacznej wartości albo jej obietnicę – w związku z pełnieniem funkcji publicznej.
To jedna z kilku głośnych spraw dotyczących korupcji w tej branży. We wrześniu ub. roku w Katowicach ruszył proces w największej dotąd w Polsce korupcyjnej sprawie w górnictwie, która znalazła finał w sądzie. Akt oskarżenia obejmuje 25 osób. Są wśród nich b. dyrektorzy kopalń i b. prezesi spółek węglowych. Prokuratura zarzuca im przyjęcie ponad 3 mln zł łapówek za preferowanie niektórych firm kooperujących z górnictwem.
...
I uwaga to nie Rosja to Polska . Owszem u nas tego 100 razy mniej ale tez jest .
Lewe miliardy odbudują "Pruszków"
Kontrolę nad nielegalnym obrotem paliwami w Polsce zaczynają przejmować bossowie rozbitych niegdyś najgroźniejszych grup przestępczych - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Jak wynika z danych Polskiej Organizacji Przemysłu i Handlu Naftowego, zrzeszającej największe koncerny działające w Polsce, na oszustwach związanych z obrotem paliwami skarb państwa stracił w ubiegłym roku ok. 5 mld zł, z czego 4 mld na nieodprowadzeniu podatku VAT. To o 1 mld zł więcej niż w 2012 r.
Okazuje się, że w handel lewym paliwem wchodzą, po odbyciu kar więzienia, stojący kiedyś wysoko w hierarchii byli członkowie gangu pruszkowskiego. Centralne Biuro Śledcze monitoruje kilka takich przypadków - informuje "Puls Biznesu".
>>>
To super ! Hurra !
Niewinność tylko dla bogaczy
Rząd szykuje zmiany w prawie, dzięki którym sprawcy największych afer, np. gospodarczych, poczują się bezkarnie - twierdzą prokuratorzy, a informuje o tym "Dziennik Polski".
Za pieniądze z przestępstw będzie można starać się o opinię biegłego, która w dobrym świetle ukaże oskarżonego w oczach sędziego i to zgodnie z prawem - tak o przygotowywanych zmianach w Kodeksie Postępowania Karnego wypowiadają się prokuratorzy.
Największe kontrowersje budzi przepis, który ma wejść w życie w lipcu 2015 r. Od tej daty strony postępowań sądowych będą mogły zlecać prywatnie opinie biegłych. Później trafią one do akt sądowych jako dowód w sprawie. Dotychczas mogły nim być jedynie opinie wykonane na zlecenie sądu. Za ponad rok obrońca i oskarżony będą mogli włączyć do akt opinie sporządzone na ich zamówienie i przez nich opłacone. Według resortu sprawiedliwości, nowy przepis wyrówna szanse stron procesu.
Zdaniem cytowanych przez gazetę przedstawicieli prokuratur nie jest to prawda, gdyż opinie tanich biegłych znajdujących się w dyspozycji prokuratury nie będą miały jakichkolwiek szans z prywatnymi opiniami tworzonymi przez ośrodki naukowe oraz firmy consultingowe. Śledczy podkreślają, że "wyrównanie szans" doprowadzi do tego, iż skazanie oskarżonego o przestępstwo gospodarcze będzie praktycznie niemożliwe.
Dopuszczenie prywatnych opinii biegłych to kolejny krok związany z wprowadzaniem w polskich sądach zasady kontradyktoryjności. Polega ona na tym, że sędzia będzie tylko arbitrem sprawy, a strony mają - na wzór amerykańskich procesów - toczyć ze sobą spór.
Barbara Grabowska, prawniczka z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka podkreśla, że nowe przepisy mogą doprowadzić do tego, iż prawo pozwoli wygrywać procesy przede wszystkim osobom zamożnym, których obrońca zleci opinie najlepszym, "drogim" biegłym, którzy mogą przesądzić o wyniku procesu.
>>>
To super wreszcie mafia poczuje ze zyje .
Ewelina Potocka | Onet
Pobili, uprowadzili i wywieźli do lasu. Gangsterskie porachunki w Gdańsku
Zatrzymani mężczyźni trafili do aresztu tymczasowego
Gdańska prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie uprowadzenia i pobicia 40-latka z Gdańska. Podejrzani są dwaj mężczyźni, którzy już trafili do aresztu tymczasowego. Ofiara nie była przypadkowa - wszystko wskazuje na to, że były to porachunki gangsterskie.
Do mrożącego krew w żyłach zdarzenia doszło w miniony piątek w jednym z mieszkań w Gdańsku.
- Dwóch mężczyzn wyprowadziło swoją ofiarę z domu i wywiozło do lasu. Tam mężczyznę pobito, kazano mu się rozebrać i go zostawiono. Najprawdopodobniej były to porachunki przestępcze - wyjaśnia Aleksandra Siewert, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
O sprawie natychmiast zawiadomiono policję. Niedługo potem, bo już w poniedziałek, funkcjonariuszom udało się zatrzymać dwóch podejrzanych o popełnienie tego wyjątkowo brutalnego przestępstwa. 37- i 39-latek zostali doprowadzeni na komisariat, gdzie funkcjonariusze z Wydziału Dochodzeniowo – Śledczego KMP postawili im zarzuty pozbawienia wolności 40-letniego pokrzywdzonego oraz pobicia. Mężczyźni zostali także przesłuchani przez śledczych z Prokuratury Rejonowej Gdańsk - Śródmieście, która nadzoruje postępowanie.
Ze względu na dobro sprawy oraz szczególne niebezpieczeństwo, jakie mogą stwarzać podejrzani, mężczyźni trafili do aresztu tymczasowego.
Jeśli sąd zdecyduje o winie podejrzanych, grozi im kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
...
Po prostu super .
W Rzeszowie spłonął samochód. Właścicielem był sędzia?
Pożar, który wybuchł w nocy z wtorku na środę, strawił kontenery na śmieci. Spłonął stojący obok śmietnika nissan primera, w zaparkowanej koło nissana toyocie corolla stopiły się zderzaki.
Pożar wybuchł w nocy około godziny 1 w nocy. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi policja. - Został powołany biegły z zakresu pożarnictwa. Jest za wcześnie, żeby móc odpowiedzieć na pytanie, czy najpierw zapalił się samochód, czy kontener - tłumaczy kom. Adam Szeląg, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Policji w Rzeszowie. Wyjaśniana jest także przyczyna wybuchu pożaru. Zdaniem mieszkańców osiedla nie jest on jednak dziełem przypadku.
- Według mnie ktoś chyba podkłada ogień. Bo jak wytłumaczyć, że w ciągu ostatnich miesięcy tych pożarów było kilka. A zimą próbowano podpalić mieszkanie na Podwisłoczu - twierdzi anonimowo jeden z mieszkańców.
- Od czasu do czasu pożary w kontenerach się zdarzają. Wystarczy, że ktoś wrzuci do śmietnika niedopałek papierosa. Nie wierzę, że po ulicach krąży piroman - uspokaja Jerzy Kustra, wiceprezes spółdzielni Mieszkaniowej Nowe Miasto.
Tylko w tym roku straż pożarna odnotowała 50 pożarów kontenerów na śmieci w całym mieście. - Na osiedlu Nowe Miasto spłonęło 8 kontenerów. 3 na ul. Podwisłocze, 3 na ul. Rejtana, jeden na ul. Świadka i jeden na ul. Pelczara - wylicza st. kpt. Grzegorz Wójcicki, rzecznik prasowy Komendanta Miejskiego Państwowej Straży Pożarnej w Rzeszowie.
...
Mafia ? Trzeba być czujnym !
Podpalili policyjne biuro, żeby zniszczyć akta. Straty wynoszą 100 tys. zł
Grupa mężczyzn podpaliła pomieszczenie biurowe Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą. Chcieli w ten sposób zniszczyć znajdujące się w środku dokumenty obciążające jednego z nich.
W nocy z 10 na 11 października wybuchł pożar w jednym z budynków sąsiadujących z siedzibą główną leszczyńskiej komendy. Funkcjonariusze podjęli akcję gaśniczą, jednak zadymienie było na tyle duże, że nie zdołali wejść do wnętrza zagrożonych przez ogień pomieszczeń biurowych należących do Wydziału do walki z Przestępczością Gospodarczą.
Powstałe w wyniku pożaru straty szacunkowo wyceniono na kwotę 100 tysięcy złotych. Strażacy od początku wskazywali, że wszystko wskazuje na to, iż przyczyną pojawienia się ognia było podpalenie.
Policjanci, którzy wszczęli w tej sprawie śledztwo, dość szybko wytypowali potencjalnych sprawców. Już w sobotę, 11 października zatrzymano dwie osoby.
- Przeprowadzone czynności i zebrane w sprawie dowody doprowadziły do postawienia im zarzutów uszkodzenia mienia oraz niszczenia dokumentacji policyjnej. 12 października Sąd Rejonowy w Lesznie zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzy miesięcy wobec 29-letniego mieszkańca Leszna i 46-letniego mieszkańca powiatu leszczyńskiego – informuje Monika Żymełka, oficer prasowy leszczyńskiej policji. – Starszy z mężczyzn zlecił podpalenie, a młodszy pośredniczył w wynajęciu podpalacza – dodaje.
W poniedziałek, 13 października we wczesnych godzinach rannych policjanci zatrzymali kolejne trzy osoby mające związek z tą sprawą, w tym podpalacza. Jak ustalili policjanci, sprawca włamał się do pomieszczeń przychodni lekarskiej znajdującej się na parterze policyjnego obiektu. Następnie wyłamał drzwi do pomieszczenia zajmowanego przez policjantów zwalczających przestępczość gospodarczą i tam wzniecił ogień.
- Głównym motywem było zniszczenie akt spraw dotyczących działalności przestępczej zleceniodawcy, 46-letniego mieszkańca Leszna – wyjaśnia Żymełka.
W sumie w tej sprawie zarzuty postawiono trzem osobom. Jeden z mężczyzn usłyszał zarzut dotyczący kierowania czynem zabronionym polegającym na podpaleniu policyjnego biura wraz z znajdującym się wewnątrz wyposażeniem oraz dokumentacją. Drugiemu zatrzymanemu zarzuca się pośredniczenie w dokonaniu tego przestępstwa. Natomiast trzeci, najstarszy z zatrzymanych, to osoba, która fizycznie wznieciła ogień. Wobec zatrzymanych Sąd Rejonowy w Lesznie na wniosek Prokuratury Rejonowej w Lesznie zastosował tymczasowe aresztowanie na okres trzech miesięcy.
...
Wiadomo kto wiadomo o co chodzi przywalic dodatkowe dotkliwe kary . I takie budynki musza byc wzmocnione .
Były szef CBŚ w centrum mafii paliwowej
Kilka dni temu ABW przeprowadziła wielką akcję, wymierzoną w gang paliwowy, który oszukał skarb państwa na co najmniej 100 milionów złotych. Według śledczych, w centrum mafii była spółka Bio Didi, której prokurentem jest były szef CBŚ. O sprawie pisze "Puls Biznesu".
W ramach operacji, w całym kraju równolegle zatrzymano 36 osób, z których 5 zostało aresztowanych. Zarzuty dotyczą głównie wyłudzenia VAT-u, ale również udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz prania pieniędzy.
Najważniejszym podmiotem paliwowego gangu miała być spółka Bio Didi. Od 10 czerwca 2014 jej prokurentem jest generał Adam Maruszczak - od 2009 do kwietnia 2013 roku szef Centralnego Biura Śledczego. Maruszczak przyznaje, że był kompletnie zaskoczony akcją ABW i zaprzecza, by brał udział w jakimś nielegalnym procederze. Dodaje, że "błędem naiwności" z jego strony było to, że przez kilka miesięcy pracy nie zajrzał do akt Bio Didi. Były szef CBŚ zapewnia jednocześnie, że w trakcie jego pracy w spółce nic nie wskazywało, że może być ona zamieszana w wyłudzanie VAT-u.
Z informacji docierających do "Pulsu Biznesu" wynika, że przedstawiciele Bio Didi wykorzystywali w rozmowach biznesowych postać Maruszczaka jako swego rodzaju gwarancję legalności działania spółki.
...
I to jest klasyczna definicja mafii .
CBŚP: w 2014 r. w Polsce działało 920 gangów
W 2014 r. w Polsce działało 920 grupach przestępczych, 803 z nich było gangami polskimi, 106 miało charakter międzynarodowy – wynika z raportu CBŚP za ubiegły rok.
Z corocznego raportu, do którego dotarła PAP wynika, że policjanci zidentyfikowali w minionym roku o 41 więcej gangów, działających w Polsce, niż rok wcześniej. Zmniejszyła się natomiast nieznacznie liczba grup międzynarodowych – (ze 111 w 2013 r. do 106 w 2014 r. – red.).
W ubiegłym roku o połowę – z sześciu do trzech - spadła liczba działających w Polsce gangów rosyjskojęzycznych.
W skład tych wszystkich grup weszło w sumie 7 858 osób (w 2013 r. grup było mniej, ale liczyły więcej członków – w sumie ponad 8 200 osób – red.).
Z raportu wynika też, że polskie grupy przestępcze kierowane były przez 817 liderów, grupy międzynarodowe przez 127, a np. rosyjskojęzyczne przez ośmiu (w 2013 r., gdy było ich więcej, kierowało nimi siedem osób – red.).
Działające w Polsce gangi coraz częściej zajmują się różnego rodzaju przestępczością ekonomiczną; charakterystyczne jest też to, że grupy wybierają konkretny rodzaj przestępczości – np. przestępstwa podatkowe.
Ten trend widoczny był w 2014 r., kiedy w przestępstwach ekonomicznych specjalizowało się 388 gangów, narkotykami zajmowało się 268 grup, a zaledwie 109 działalnością multiprzestępczą.
W sumie, w 2014 r. policjanci z Centralnego Biura Śledczego Policji rozbili 152 gangi, najwięcej z nich - 56 - specjalizowało się właśnie w przestępczości ekonomicznej. 39 spośród rozbitych grup zajmowało się obrotem narkotykami, a 21 miało charakter multiprzestępczy.
...
Super wiesci .
Raper Robert D. ps. Wilku pobity przez gangsterów z Mokotowa
1 kwietnia 2015, 14:34
Szefowie warszawskiego "Mokotowa" zlecili pobicie Roberta D. ps. Wilku z Hemp Gru. Chcieli go w ten sposób zmusić do płacenia 30 proc. dochodów ze swoich firm - wynika z zeznań skruszonych mokotowskich gangsterów, do których dotarł portal tvp.info.
Dzięki zeznaniom dwóch członków bandy Ernesta W. "Wary" i Artura P. ps. Żydu warszawska prokuratura apelacyjna zakończyła właśnie śledztwo przeciwko szefom i członkom mokotowskiej grupy przestępczej. Po zatrzymaniu w 2013 r. obaj gangsterzy zdecydowali się na współpracę z prokuraturą. W najnowszym akcie oskarżenia śledczy skoncentrowali się przede wszystkim na serii brutalnych napadów.
Wśród kilkunastu ataków, których mieli dokonać członkowie bandy znalazło się m.in. pobicie Roberta D. ps. Wilku, rapera z kapeli Hemp Gru i przedsiębiorcę z branży odzieżowej. Doszło do niego w 2012 r. Mężczyzna został dotkliwie poturbowany przez trzech napastników. Zeznał potem, że nie wie, kto i dlaczego go zaatakował.
Jak podaje tvp.info "Wara", że pobił rapera razem z Arturem P. ps. Żydu i mężczyzną znanym jako "Usiek" na zlecenie "Mikusia" lub "Lepa". Informacje to potwierdził "Żydu". Obaj gangsterzy zeznali, że Robert D. nie chciał płacić ludziom z "Mokotowa" 30 proc. od swoich zysków. Sam poszkodowany twierdził, że nikt nigdy nie chciał wymusić od niego haraczu.
"Mokotów" oskarżony
W środę stołeczna prokuratura apelacyjna wniosła do sądu akt oskarżenia 14 członkom gangu mokotowskiego.
Według prokuratury w początkowej fazie śledztwa dotyczyło ono kilku przestępstw, jednak gromadzony sukcesywnie materiał dowodowy pozwolił na ujawnienie przestępczej działalności z lat 2011-13 zarówno członków grupy z terenu Mokotowa, jak też osób z nimi powiązanych.
Prowadzący śledztwo ustalili, że kilkunastoosobową grupą zbrojną kierowali Sebastian L. ps Lepa, Artur N. i Oskar Z. Grupa dysponowała ośmioma sztukami broni palnej. Przedmiotem działalności grupy był przede wszystkim obrót narkotykami. - Interesowali się tym głównie Sebastian L. i Artur N. W ich imieniu procederem zajmował się Krzysztof M. ps. "Mikuś", "Byku" - poinformował rzecznik prokuratury Zbigniew Jaskólski.
Według aktu oskarżenia grupa czerpała też dochody z wymuszeń rozbójniczych i z agencji towarzyskich. - Znaczącym obszarem zysków były przestępstwa typowo kryminalne, jak kradzieże z włamaniami czy napady rabunkowe - wskazał. Jeden z zarzutów dotyczy napadu rabunkowego na właściciela zakładu jubilerskiego przy ul. Puławskiej w Warszawie 30 sierpnia 2011 r.
Prokuratura oskarżyła o to Roberta G., Tomasza K., Karola P., Oskara Z., Marcina S. i Gawła G. - W ramach uzgodnionego podziału ról, po wtargnięciu na teren zakładu przez czterech sprawców, jeden z nich zagroził użyciem broni palnej wobec pokrzywdzonego, a w przebiegu zdarzenia oddał w jego kierunku strzał z broni palnej. Oskarżeni zabrali w celu przywłaszczenia wyroby jubilerskie różnego rodzaju o wartości łącznej nie mniejszej niż 450 tys. zł - podała prokuratura. Prasa pisała, że sprawcy uciekając z miejsca napadu zgubili część zrabowanego złota.
Napad w Garwolinie
Oskarżenie dotyczy także napadu rabunkowego z 27 stycznia 2012 r. w Garwolinie. - Tomasz K., Robert G. i Karol P., działając wspólnie i w porozumieniu z innym nieustalonym dotychczas mężczyzną napadli na małżonków D.
Użyli wobec pokrzywdzonych przemocy, a po skrępowaniu taśmą samoprzylepną i kablami elektrycznymi, posługując się nożem grozili im pozbawieniem życia. Zabrali biżuterię, pieniądze i inne wartościowe rzeczy na kwotę ponad 30 tys. zł - poinformował Jaskólski.
11 z 14 oskarżonych w czasie śledztwa przebywało w areszcie. O ich dalszym losie zadecyduje sąd.
...
Ale fajne wiesci .
Jarosław Ziętara zbierał materiały o Elektromisie i próbował tematem zainteresować duże media
Krzysztof M. Kaźmierczak w dzisiejszym wydaniu "Głosu Wielkopolskiego" wraca do sprawy Jarosława Ziętary, którego zabójstwa nie udało się do dziś wyjaśnić. Dotarł on do jego notatek, z których wynika, że dziennikarz "Gazety Poznańskiej" od jesieni 1991 roku interesował się głównie Elektromisem i jego biznesem. Tematem próbował zainteresować media ogólnopolskie.
"Głos Wielkopolski" pisze, że Jarosław Ziętara śledził powiązania kilkunastu spółek, które miał wynotowane w swoim notesie. Napisał o nich, że są to firmy z „bliźniaczym kapitałem". Z notatek wynika też, że miał wiedzę o przekrętach celnych na wielką skalę, dotyczących alkoholu i starał się ustalić szczegóły.
Krzysztof M. Kaźmierczak pisze, że dokumenty zgromadzone przez Ziętarę zniknęły, zostały tylko szczątkowe ślady po jego dziennikarskim śledztwie - zapiski na luźnych kartkach i w kalendarzu używanym w 1992 roku.
"Dyrektor J. z Elektromisu będzie dzwonił po godz. 13"
Mariusza Świtalski, szef Elektromisu, zaprzeczał że Ziętara kontaktował się z nim lub jego podwładnymi. Ale w jednej z notatek dziennikarz napisał "dyr. J. z Elektromisu będzie dzwonił po godz. 13".
Ziętara swoim śledztwem dziennikarskim chciał zainteresować "Gazetę Wyborczą" i w maju 1992 roku próbował dotrzeć do jej naczelnego Adama Michnika. Chciał też przekonać do materiału TVP poprzez reportera Tadeusza Litowczenko. On i Michnik zapewniają, że z Ziętarą nie rozmawiali.
Prokuratura nie udziela informacji o przebiegu sprawy
Dlaczego Ziętara kontaktował się z innymi mediami pracując w "Gazecie Poznańskiej"? Być może powodem był fakt, że w zarządzie jej wydawcy była osoba związana z firmą Elektromisu.
Prowadzone od 2011 roku w Krakowie śledztwo w sprawie zabójstwa dziennikarza utknęło. Z powodu wycofywania się świadków zwolniono wszystkich podejrzanych o związek ze zbrodnią, w tym byłego senatora Aleksandra G i byłych ochroniarzy Elektromisu. Według ustaleń "Głosu Wielkopolskiego" prokuratura nie badała wątku kontaktu Ziętary z mediami. Nie udziela ona żadnych informacji o przebiegu sprawy.
...
Wzbaniale lata 90te.
TVN24: strzelanina w Koszalinie to element wojny gangów?
Koszalin, miejsce strzelaniny - Marcin Bielecki / PAP
Wczoraj w Koszalinie miała miejsce strzelanina, w wyniku której ciężko ranny został znany były koszaliński sportowiec. Jak podaje TVN24, zdarzenie mogło mieć związek z wojną gangów o dominację na lokalnym rynku narkotykowym.
Niedzielna strzelanina
REKLAMA
Wczoraj przed godziną 11 w Koszalinie doszło do strzelaniny przed jedną z posesji - informuje "Głos Koszaliński". Do mężczyzny wjeżdżającego na posesję ktoś oddał kilka strzałów. Sportowiec raniony w okolice dłoni i ud przebywa w szpitalu i wciąż jest nieprzytomny. W ostatnich latach, jak podkreśla policja, 54-latek nie był karany i miał czystą kartotekę.
O sprawcach strzelaniny na razie nic nie wiadomo. Policja zabezpieczyła dowody w postaci łusek. Powody również są niejasne, Aneta Skupień z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie w rozmowie z TVN24 informuje, że śledztwo w tej sprawie prowadzone jest pod kątem usiłowania zabójstwa. Powodem może być jednak wojna koszalińskich gangów o dominację na lokalnym rynku narkotykowym.
Wojna gangów o rynek narkotykowy
Jak ustaliła TVN24, 54-letni mieszkaniec Koszalina to Arkadiusz R., były reprezentant Polski w zapasach na igrzyskach olimpijskich. Po zakończeniu kariery sportowej rozpoczął współpracę z kryminalnym podziemiem.
Młodszy aspirant Monika Kosiec z koszalińskiej policji wczoraj mówiła tylko, że ranny został 54-letni mężczyzna. - W biały dzień na ulicy oddano do niego kilka strzałów - poinformowała. Funkcjonariusze szukają sprawcy lub sprawców strzelaniny.
- W Koszalinie trwa wojna o kontrolę nad rynkiem narkotyków, haraczy ściąganych z nadmorskich biznesów i wpływami z prostytucji. Tutejszy wydział Centralnego Biura Śledczego jest zbyt słaby, to około 10 funkcjonariuszy, by zapanować nad sytuacją - mówi TVN24 jeden z oficerów, który pragnie zachować anonimowość.
- Żadnej hipotezy nie można wykluczyć, ale na razie trudno je potwierdzić - dodaje Skupień w rozmowie z reporterem TVN24, pytana o to, czy wczorajsze wydarzenia mogą mieć jakiś związek z narkotykową wojną gangów.
...
Znowu super.