Tradycje wielkanocne .
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- I Wojna Światowa Wielka Wojna .
- Wielka klęska zboków i czerwonych - kraj w ruinie !
- Brunei - wielkie zacofanie plus wielka kasa .
- Moskiewska agresja na Wielką Brytanię!
- Wielka Brytania -> Irlandia ...
- finasowanie firmy
- Zbigniew Pietrzykowski .
- Oferta pracy - Doradca Klienta z jÄzykiem niemieckim
- szukam dwĂłch wspĂłĹlokatorĂłw
- Sowieckie obozy zagĹady .
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- windykator.xlx.pl
Ashley...
Kultywują tradycję sięgającą XVII wieku
Mieszkańcy Iłży koło Radomia obwieszczają Zmartwychwstanie Chrystusa uderzeniami w bęben zwany barabanem. Od północy w Wielką Sobotę do niedzielnej rezurekcji chodzą po mieście i biją w baraban. Według etnografów tradycja ta może sięgać nawet XVII w.
Na instrumencie gra jednocześnie ośmiu mężczyzn, a dwóch trzyma baraban, aby się nie przewrócił pod uderzeniami pałek. Przewodzi im solista, który nadaje rytm cienkimi pałeczkami; od 30 lat jest nim mieszkaniec Iłży Marian Rachudała.
Barabanienie rozpoczyna się w Wielką Sobotę przy kościele farnym w Iłży. Orkiestra, której zwłaszcza tuż po północy towarzyszy wielu mieszkańców Iłży, chodzi ulicami po całym mieście. Niektóre rodziny wychodzą przed swoje domostwa i zapraszają barabaniarzy do środka. - Nie sposób byłoby zatrzymać się i zagrać przed każdym domem. Barabanienie trwałoby wówczas nie kilka godzin, ale cały tydzień - żartuje Rachudała.
Po raz ostatni uderzenia w baraban słychać tuż przed godziną 6 rano, kiedy wierni przychodzą do kościoła na mszę rezurekcyjną. Wówczas 75-letni Marian Rachudała zamienia baraban na saksofon. Solista barabaniarzy od 40 lat gra na tym instrumencie w orkiestrze dętej, która uświetnia mszę rezurekcyjną.
Iłżecki baraban pochodzi z XVII wieku. Dokładna data jego powstania nie jest znana. We wnętrzu instrumentu są cyfry, które prawdopodobnie wskazują rok 1638 lub 1683. Bęben wykonano z miedzianej blachy. Jego średnica wynosi metr, a wysokość siedemdziesiąt centymetrów. Obciągnięty jest wyprawioną skórą źrebięcą lub cielęcą.
Instrument jest przechowany w iłżeckiej farze. Tydzień przed Wielkanocą baraban przygotowywany jest do świątecznej ceremonii. Rachudała podkreśla, że barabaniarze zabierają ze sobą skórę na zapas, bo zdarza się, że pęka ona podczas grania.
Tradycja barabanienia pochodzi najprawdopodobniej z XVII wieku. Najstarsi mieszkańcy Iłży pamiętają, że z bębnem chodzono na długo przed II wojną światową.
...
Kolejny region ze swoimi tradycjami .
Lubuskie: górale bukowińscy kultywują świąteczne tradycje
Smaganie śmiergustem, pieczenie drożdżowej paski czy pisanka z gęsiego jaja dla przyszłego męża - to tylko niektóre z wielkanocnych tradycji kultywowanych przez górali bukowińskich, którzy na początku XIX wieku osiedlili się na terenach Bukowiny.
Ich potomkowie zamieszkują obecnie południe woj. lubuskiego i starają się pamiętać o spuściźnie kulturowej swoich przodków.
Ludzie o tych korzeniach zamieszkują obecnie południową część woj. lubuskiego, m.in. wsie w gminie Brzeźnica, miasta Żagań czy Żary. Ich społeczność nie jest liczna, ale charakteryzuje się silnym przywiązaniem do tradycji. Wiele obrzędów związanych z okresami świąt Bożego Narodzenia i Wielkanocy nadal jest kultywowanych.
O tych związanych z Wielkanocą opowiedziała Jadwiga Parecka - kierowniczka zespołu ludowego "Watra" z Brzeźnicy, której dziadek Tytus Chabiniak w 1945 roku przyjechał z Bukowiny do Brzeźnicy w Lubuskiem.
Pierwsza z tradycji wielkanocnych związana jest z początkiem Wielkiego Postu. We wtorek poprzedzający środę popielcową młodzież i starsi zbierali się na wspólnych zabawach, tzw. zapustach. Były tańce, a starsze kobiety bacznie obserwowały kawalerów i panny mających się ku sobie. Na ostatkach najczęściej można było bowiem przewidzieć, która z panien w świąteczny poniedziałek obdaruje swojego wybranka szczególną, gęsią pisanką.
- Podczas postu górale bukowińscy ściśle przestrzegali jego zasad. Nie spożywali mięsa i jego przetworów, a niektórzy odstępowali nawet od jedzenia nabiału. Najwięksi miłośnicy silnych trunków starali się w tym czasie zachować wstrzemięźliwość, wielu ludzi rzucało palnie - powiedziała Parecka.
Przygotowania do Wielkanocy rozpoczynały się w Wielką Środę. Tego dnia sprzątano mieszkanie i całe obejście. Przy sprzyjającej pogodzie bielono nawet pokoje w domach. Czwartek był dniem przeznaczonym na pieczenie ciast na świąteczny stół. Najważniejszym z nich była babka drożdżowa zwana paską. Ten wypiek gospodynie przygotowywały tylko na Wielkanoc. Taka babka powstawała z ciasta drożdżowego z rodzynkami ozdobionego motywami świątecznymi m.in. ptaszkami, np. kogutem.
W piątek nikt nie pracował. Mężczyźni nie szli w pole nawet jeśli mieli do wykonania ważne prace. Ten dzień był poświęcony na wykonywanie pisanek. Tradycyjne powstawały z jaj ugotowanych na twardo, które były następnie powlekane woskiem.
Do wykonywania na nich wzorów (motywy roślinne, rozety, gwiazdy czy wzory geometryczne) używano metalowego dziubaczka z drewnianym uchwytem. Po zrobieniu wzoru na skorupce jajo było barwione. Czynność ta była powtarzana kilka razy z użyciem różnych kolorów, aby poszczególne wzory miały inne barwy. Na koniec z osuszonej pisanki ścierano delikatnie resztki wosku przy ogniu.
W Wielką Sobotę górale z dużymi koszami udawali się do kościoła poświęcić jadło na wielkanocny stół. Zgodnie z ich zwyczajem w koszu musiało znaleźć się wszytko, co potem będzie spożywane podczas niedzielnego śniadania, a nie tylko symboliczne kawałki chleba, ciasta czy szynki. Obowiązkowo w koszu musiała znaleźć się drożdżowa babka czyli paska. Obok niej była w nim kiełbasa, szynka, niekiedy słonina, pisanki i jaja, chrzan sól, masło.
Po powrocie z kościoła osoba dzierżąca święconkę musiała trzykrotnie obejść wszystkie zabudowania w gospodarstwie, zanim weszła z koszem do domu. Zgodnie z przesądami górali to zapewniało rodzinie dostatek i szczęście. Zadanie nie było łatwe, szczególnie dla młodych dziewcząt, które często udawały się na święcenie pożywienia. Po zazwyczaj długiej drodze do kościoła musiały jeszcze z ciężkim koszem dopełnić tego obowiązku.
Wielkanoc górale bukowińscy rozpoczynali od udziału w porannej rezurekcji. Po powrocie zasiadali do stołu i spożywali śniadanie. Po mim udawano się do najbliższych członków rodziny. W zwyczaju nie było spotkań z dalszymi krewnymi. Zgodnie z przesądem w niedzielę nie można było oddać się choćby najkrótszej drzemce. Złamanie tego zakazu oznaczało, że pogoda nie będzie sprzyjała gospodarzowi podczas sianokosów.
- W świąteczne dni na stołach nie mogło być ziemniaków, które jadano codziennie. Wiązało się to z opowieścią, zgodnie z którą to sam ziemniak poprosił ludzi, aby chociaż na te dwa dni dano mu spokój - wyjaśniła Parecka.
Od rana w Lany Poniedziałek we wsiach było gwarno i wesoło. Młodzieńcy wyruszali oblewać wodą panny i smagać je po łydkach śmiergustami. Był to rodzaj bicza skręconego z 10-12 witek wierzbowych, który był zakończony kolorową kokardą lub włóczką. Każda z dziewcząt nie mogła przeoczyć tej okazji. Kawalerzy zamierzający się ożenić odwiedzali swoje wybranki, a jeśli po smaganiu otrzymywali od nich gęsią pisankę, to oznaczało, ze zaloty zostały przyjęte. W innym przypadku dziewczęta obdarowywały chłopców pisankami z kurzych jajek.
Górale bukowińscy to potomkowie ludności polskiej - Ślązaków i mieszkańców Żywiecczyzny, którzy przed wiekami osiedlili się okręgu czadeckim, w dolinie rzeki Kysucy na obecnych terenach północno-zachodnich Słowacji. Nazywano ich wówczas góralami czadeckimi. W 1803 roku w poszukiwaniu lepszego życia przenieśli się oni na Bukowinę, która znajdowała się wówczas na terenie Austro-Węgier, a w okresie międzywojennym stała się częścią Rumunii. Po II wojnie światowej część górali bukowińskich osiedliła się na tzw. ziemiach odzyskanych, w tym na ziemi lubuskiej.
....
Tradycja wedruje z ludzmi .
Luterańska Wielkanoc na Śląsku Cieszyńskim .
Na nabożeństwach rezurekcyjnych, odprawianych wcześnie rano w Niedzielę Wielkanocną, cieszyli się ze zmartwychwstania pańskiego luteranie na Śląsku Cieszyńskim. Do uczestnictwa w nich zaprosiło ich bicie dzwonów, które milczały przez trzy dni.
Podczas nabożeństw połączonych ze spowiedzią i komunią pod postacią chleba i wina, luteranie podkreślali, że "nad tymi, którzy wierzą w Chrystusa, śmierć nie ma już władzy". Nastrój nabożeństw był podniosły i radosny, a w liturgii wielokrotnie rozbrzmiewa Alleluja. Kolorem liturgicznym jest biel.
Na świątecznym stole w luterańskim domu zagościły pisanki i jajka w najróżniejszych wielkanocnych wariantach. Na Śląsku Cieszyńskim do kulinarnych tradycji zalicza się też kiełbaski zapiekane w cieście z dodatkiem jajeczno-chrzanowego sosu, zwane murzynami.
Na zmartwychwstanie pańskie przy modlitwie, śpiewie i wsłuchiwaniu się w Słowo Boże oczekiwało kilkuset młodych ewangelików, którzy uczestniczyli w "Bezsennej Nocy" w Skoczowie. "To szczególne spotkanie wiernych odbywa się od 1998 roku, zawsze w nocy z Wielkiej Soboty na Niedzielę Wielkanocną. Ma zachęcić uczestników do zastanowienia się nad istotą świąt Wielkiej Nocy. To czas refleksji, rozmów i skupienia, zadumy nad śmiercią Chrystusa na krzyżu przechodzącej w radość ze zmartwychwstania" - powiedział rzecznik Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego w Polsce ks. Wojciech Pracki.
Na świecie jest około 74 mln luteran. Kościół Ewangelicko-Augsburski w RP należy do rodziny kościołów luterańskich i liczy około 70 tys. wiernych. Służy w nim 155 duchownych w 133 parafiach. Dzieli się na sześć diecezji, z których najliczniejszą jest cieszyńska zrzeszająca około 38 tys. wiernych.
....
Tym razem tradycja slaska ...