Unia zniszczyła PKP!
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Towarzysze kubańscy zniszczyli gospodarkę - chcą odkręcić !!
- Pomoc tym którzy zniszczyli własne życie ...
- UE zniszczyła Europę.
- Jeśli nie Unia to Białoruś .
- Najlepsze teskty wykĹadowcĂłw!
- POMOCY!!!
- Kolejna afera w administracji ...
- PĹatny staĹź dla bibliotekoznawcĂłw
- I Watykan ma swoich ConanĂłw :O)))
- Na szlakach cierpienia ...
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- motonaklejki.htw.pl
Ashley...
Tymczasem obserwujemy skutki unijnej dyrektywy o ,,konkurencji na kolei''...Sa rozne firmy ktore nawzajem sie nie uznaja.Sam juz placilem drugi raz za bilet bo przesiadlem sie naiwnie do drugiego pociagu daje bilet a oni ,,my tego biletu nie uznajemy'' i kupuj nowy!
Korzysci z UE!
Oczywiscie nikt juzw takiej sytuacji nie zna rozkladu ktory co dzien jest inny...
Jednym slowem rozklad PKB...
Dziekujemy ci UNIO!
No i gdy sejm zajal sie PKP to juz wszystko sie posypalo ;o))))
Nic juz nie dziala...
Komediant Gowin mamrocze pijackim belkotem - sprywatyzowac...
TOZ JEST PRYWATNE OSLY!W TYM RZECZ ZE SOBIE ROBIA NA ZLOSC PRZEWOZNICY ABY DRUGIM ZASZKODZIC...
Jelopy od Tuska jednego slowa sie nauczyli prywatyzacja i na tym proces intelektualny sie skonczyl 20 lat temu...Teraz mozna wyciac sobie mozg aby nie przeszkadzal...
Jesli firma A dopasuje przewozy do firmy B i zacznie uznawac jej bilety to firma B na zlosc zmieni rozklad i nie uzna biletow firmy A to firma zbankrutuje...Wiec nie oplaca sie isc na reke.Wiec robia sobie na zlosc.KONKURENCJA!!!Wszak na tym polega konkurencja zeby do ciebie szli klienci a nie do tamtych.A diabel kusi aby tamtym kij w szprychy dac.
A TORY SA WSPOLNE!To doprowadza do szalu i wrecz odruchow kanibalizmu.Bo gdyby tory byly rownolegle to by sobie w droge nie wchodzili...A tak zderzaja sie i dostaja szalu...
PRYWATYZACJA!!!
Super goscie sa przy wladzy po 89...
Budzet im sie rozlecial...
OFE takze...
Sluzba zdrowia jakos tak tez...
Teraz transport im sie rozsypal...
No i ,,pojednanie z radzieckimi'' zakonczylo sie pałowaniem...
Wspaniale rzady!ORDERY KONIECZNIE!!!
I pomyslec ze na samochod trzeba zdac egzamin a do rzadzenia NIC NIE TRZEBA!Genialne!A czym jest jakies tam prowadzenie pojazdu w porownaniu z wladza...
No prosz!Kto by sie spodziewal!Tutaj kolej pada rzezi kona dzieja sie potwornosci.Nikt nie potrafi zarazdzic...
A TU NA BOKU TAKI FACHOWIEC SIE MARNUJE!!!
SKANDAL!!!
I TO FACHOWIEC SZKOLONY GDZIE?U PIEKIŃCZYKÓW!W CHINACH RADZIECKICH!TAK WYSLALISMY GO TAM ZA NASZE PIENIADZE REKAMI RZADU!ALE BYLO WARTO!JAKIE KWALIFIKACJE ZDOBYL!NAJLEPSZE BO RADZIECKIE!
No to problem kolei z glowy!
:O))))))))))))))))))))
I po co bylo sie martwic???!!!
:O))))))))))))))))))))))))
Syn premiera, Michał Tusk, na początku grudnia wziął udział w światowym kongresie na temat kolei dużych prędkości, który odbył się w Chinach.
Michał Tusk, syn Donalda Tuska, nie był laureatem konkursu "Człowiek roku - przyjaciel kolei" organizowanego przez PKP PLK - ustalił serwis tvp.info. Na początku grudnia syn premiera pojechał do Chin. Za przelot zapłaciły PKP Polskie Linie Kolejowe. Tłumaczyły później, że Tusk był laureatem konkursu. Okazuje się, że był jedynie nominowany.
>>>>>
No klamali i co!Tez mi cos!Bo to pierwszy raz?PO ciagle klamie jak wszyscy na ,,wiejskiej''....
>>>>>
Rzecznik prasowy PKP PLK Krzysztof Łańcucki w oficjalnym komunikacie wysłanym do mediów wyjaśnił, dlaczego syn premiera znalazł się wśród trzech dziennikarzy wysłanych do Chin: "Troje dziennikarzy, którzy towarzyszyli oficjalnej delegacji polskiej, to laureaci konkursu 'Człowiek roku - przyjaciel kolei' w kategorii Dziennikarz Roku. Wszyscy od wielu lat zajmują się tematyką kolejową, są autorami wielu, także krytycznych publikacji na ten temat".
Serwis tvp.info ustalił jednak, że Michał Tusk nie był laureatem tego konkursu. Był nominowany do nagrody w 2010 r. Zwyciężczynią konkursu nie była także Agnieszka Stefańska z "Rzeczpospolitej", która również pojechała do Chin. Trzeci z wysłanych dziennikarzy, Leszek Baj z "Gazety Wyborczej" był laureatem konkursu w 2009 r.
W rozmowie z serwisem tvp.info rzecznik PKP PLK wyjaśnił, że "użył ogólnego określenia. - Nominacja to też swego rodzaju laur – powiedział.
>>>>
Ogólnego okreslenia?
IIII AAAA III AAAA !!!!
A na koniec pytanie.Jak to sie stalo ze syn zostal ,,dziennikarem'' ...
I JAKIEGO TO MEDIUM?
Oczywiscie tylko jednego !Tej WLASCIWEJ Gazety:
Michał Tusk jest dziennikarzem trójmiejskiego dodatku do "Gazety Wyborczej".
A jakze!Okragly stol w pelni!
Ja ci order ty mi zatrudnisz syna w Wyborczej!Uklad musi dzialac.Wszak nie mozemy cierpiec skutkow tego co zgotowalismy ludziom...Okragly Stol sie sam wyzywi...
Widzimy jakie sa uklady.Mafijne polaczenia biznesu polityki mediow itp. roskfitle na skutek okraglego stolu po 89...Ja zawsze sie zastanawim jak widze kolesia na stanowisku w Waszawce z jakiego jest rozdania...
NO ALE WY GLOSOWALISCIE NA NICH TO ONI SIE WYZYWIA WASZYM KOSZTEM!
>>>>>
Ale biedny ten syn Tuska od malego juz wdrozony do afer.Na razie sa to drobne klamstwa i swinstwa i znajmosci ot wyjazd do Chin ale pozniej jak wystartuje do ,,polityki'' to beda grubsze afery...
W ogole jak Michnik ci ,,pomoze'' lub twojemu dziecku to od tej pomocy jestes ZGUBIONY!MORALNIE!Łajdak dzieli sie łajdactwem aby nie on jeden byl tylko lajdakiem...Zrobi z ciebie lajdaka jak sie zgodzisz...A ty myslisz ze to taki sukces cie spotkal... NAIWNIAKU!!!
Rosnie atrakcyjnosc kolei prawdziwe Euro-standardy:
"-Panorama była niesamowita. Przede mną banda ludzi próbująca wepchnąć się do pociągu. Po lewej szereg żółtych fontann, a po prawej wierzgające nogi, które wystawały z okna przedziału. Tak, właśnie w taki sposób ludzie dostawali się do środka. Od Sochaczewa do Poznania nie udało się już wsiąść nikomu. Na każdej stacji na pociąg czekało kilkanaście lub kilkadziesiąt osób. Masakra.
- Mojego przyjaciela wciskały 3 osoby. Dwóch panów ze Straży Ochrony Kolei i sam pan konduktor . - Przez całą trasę z Tarnowa do Krakowa trzymał klamkę ręką, żeby przypadkiem nie wypaść z pociągu.
Horror był także, gdy komuś zachciało się do WC. W samej toalecie mieściły się 4 osoby. Jedną z chcących skorzystać z WC była chora na cukrzycę, która naprawdę musiała dostać się do toalety. Zrobiliśmy wiele, żeby w końcu umożliwić jej przejście. Wiem, że były też osoby z połamanymi nogami w gipsie, ale one nawet nie próbowały szczęścia
Stałem ściśnięty przy toalecie, w której stały cztery osoby, pies i oczywiście dużo bagaży. W przedsionku wagonu zmieściło się 18 pasażerów. Aby skorzystać z toalety, trzeba było stoczyć bitwę z siedzącymi tam pasażerami. W końcu dziewczyna załatwiła się przy wszystkich, bo pasażerowie nie byli w stanie wyjść z WC w cuchnącej toalecie, stojąc między pięcioma żołnierzami, którzy delektowali się piwem i bez przerwy palili papierosy nie zważając, że pozostali uciśnięci w korytarzu i toalecie pasażerowie są niepalący. Najbardziej było mi żal stojącej obok siostry zakonnej w habicie. Musiała słuchać prześmiewania, wyzwisk i strasznych przekleństw ( to nie wojsko to holota). Dwie osoby weszły z bagażami do WC i zamknęły się od środka. Pociąg został pozbawiony toalety, jednak ludzie w jakiś sposób musieli załatwiać swoje potrzeby - relacjonuje Internauta Fred. - Podróżni korzystali z przerwy podczas postoju i załatwiali się bezpośrednio na peronie.
Po standardowych opóźnieniach, wymianie biletów i oczekiwaniu godzinami na mrozie, znalazłam miejsce w jednym ze składów. - Moja radość trwała do czasu sprawdzenia mojego biletu przez konduktora. Okazało się, że pani z kasy wystawiła mi bilet na dzień następny! Według prawa jechałam na nieważnym bilecie mimo, że zapłaciłam. Dostałam 130 złotych kary i zapewnienie, że jestem przestępcą PKP, bo chciałam podstępnie użyć bilet następnego dnia, aby podstępnie pojechać do i znowu wrócić w poniedziałek . (O to cham jakis!Mi niedawno konduktor poszedl na reke gdy byla pomylka w kasie - kara 200 zl - ale to bylo Wszystkich Świętych i TEN SAM KONDUKTOR w ta i spowrotem i WIEDZIAL ZE NIE OSZUKUJEMY a mielismy wracac o innej godzinie ale sie uparlem!Opieka z Nieba :O)))
Po wielogodzinnej podróży i kilkukrotnych próbach wymiany i zakupu biletów, dotarł we właściwy region kraju. Nie miał tyle szczęścia, aby znaleźć się na stacji docelowej. Korzystając z przerwy, zgłosił się do kasy. - Usłyszałem, że jestem nie dość, że głupi to jeszcze oszukuję. Ręce mi opadły. Pokłóciłem się z kasjerką, pieniędzy za różnicę ulg nie dostałem. Pieniędzy za miejscówki, których nie miałem również nie zobaczyłem. Dowiedziałem się za to, że jestem kretynem -
(Nigdy nie zwracaja bo to inna firma tez tak mialem)
- Pani konduktor stwierdziła, że 90 minut to nie opóźnienie i na kolei mało kto się tym martwi . - Pociąg nie zdążył się nawet zatrzymać, a już gwizdano na odjazd. - Podróż 60 km w cztery godziny - to może być tylko PKP, to nie mieści w głowie się w głowie.Zawrotna predkosc 15 km na godzine.
Sprawdzanie biletów w takich warunkach to bezczelność "
>>>>>
Na razie jeszcze nic!Jal sytuacja sie rozwinie to latem pociagi w Polsce beda wygladac tak:
Tymczasem rozległy się wrzaski liberalnych małpoludów.Dość PKP!Mieli byc Niemcy!Gdzie oni sa niech zrobia porzadek.Tak robia u siebie:
Niemiecka kolej ponosi klęskę za klęską. Tej zimy praktycznie przestała funkcjonować
Chaos, jaki panował na niemieckiej kolei w ostatnich tygodniach, zdarzał się do tej pory jedynie w czasie strajków. – Tym razem zawiniła wyjątkowo ostra zima – twierdzi szef Deutsche Bahn Rüdiger Grube. Nikt mu nie wierzy. Wszyscy mają jeszcze świeżo w pamięci minione lato, kiedy na przybywających na dworce pasażerów czekały karetki pogotowia. Jeden po drugim wysiadały systemy chłodzenia i wewnątrz wagonów temperatura dochodziła do 60 stopni C. Teraz jest nie tylko zimno, ale kolej też przestała w zasadzie funkcjonować.
W samym Berlinie już na początku grudnia wraz z pierwszym śniegiem wypadła z rozkładu setka pociągów kolei podmiejskiej. Do końca grudnia ich liczba przekroczyła 6 tysięcy! Podobnie jest na trasach regionalnych i dalekobieżnych. W ostatnich tygodniach zaledwie jeden na pięć pociągów trzymał się rozkładu. Ale i w normalnych warunkach nie jest o wiele lepiej. Notorycznie spóźnia się jedna trzecia pociągów. Kolejki do kas biletowych są coraz dłuższe i nierzadko trzeba odstać ponad pół godziny, aby zaopatrzyć się w bilet. Są wprawdzie automaty, ale ich obsługa jest tak skomplikowana, że posługują się nimi jedynie desperaci. W dodatku różnorodność taryf, zniżek i połączeń przechodzi wszelkie wyobrażenia. – Taki jest wynik wieloletnich oszczędności Deutsche Bahn – mówi Winfried Herrmann, szef komisji transportu Bundestagu.
Kolej zamierza wejść na giełdę i od lat tnie koszty. Ma też problemy z taborem. Jedna trzecia superszybkich pociągów ICE stale znajduje się w remoncie z powodu błędów konstrukcyjnych.
"Sytuacja ma się poprawić za kilka lat, po wycofaniu wadliwych wagonów "
W Berlinie stoją na bocznych torach setki wagonów kolejki S-Bahn (jednej z 500 spółek Deutsche Bahn) z powodu defektów hamulców i niesprawnych silników. Na peronach tłok, a w wagonach ścisk. Nikt nie wie, jak wyjść z zapaści. Rząd, któremu podlegają państwowe koleje, jest bezradny i zapowiada dofinansowanie Deutsche Bahn. W najbliższych dniach ma się odbyć narada, jak wyjść z impasu. Ale takich było już wiele. Berlińczycy jeżdżą masowo na gapę, dając w ten sposób ujście swemu niezadowoleniu.
Sam szef kolei Rüdiger Grube argumentuje, że kolej miała w grudniu o jedną trzecią pasażerów więcej niż w poprzednim miesiącu, bo często nie działały lotniska. Zrzuca winę na wadliwą konstrukcję kół i całych osi nowoczesnych wagonów i zapowiada, że sytuacja poprawi się dopiero po ostatecznym ich wycofaniu z eksploatacji. Ma to nastąpić za kilka lat.
W Berlinie sytuacja poprawi się dopiero za dwa lata. Nie słychać na razie głosów domagających się jego dymisji. Rządzi koleją dopiero od kilkunastu miesięcy. Jego poprzednik musiał odejść w atmosferze skandalu, gdyż udostępnił dane osobowe tysięcy pracowników kolei prywatnej firmie detektywistycznej, której zlecono wykrywanie przypadków korupcji w Deutsche Bahn.
:O))))))))
Niemcy zawsze mieli gorsza organizacje niz Polska.Tylko co maja?DYSCYPLINE!GLUPI ROZKAZ ALE TRZEBA WYKONAC!
To powoduje ze u nich dziala cos co nigdzie indziej nie zadziala bo tam nie ma zelznej dyscypliny.Z tym ze to juz przeszlosc.naplyw imigrantow + cywilizacja rozpusty rozlozyly niemiecka dyscypline juz dawno.Teraz widac skutki...Na to lekarstwem nie jest oczywiscie powrot do prusactwa tylko nowa rozumna cywilizacja niemiecka oparta na moralnosci a nie na kiju...
W poniedziałek prezes Deutsche Bahn tłumaczył się z zimowych problemów na kolei przed ministrami transportu niemieckich krajów związkowych oraz komisją infrastruktury parlamentu Berlina. Zastrzegł, że kłopoty były przede wszystkim wynikiem działania "siły wyższej": obfitych opadów śniegu, marznącego deszczu czy przerw w dostawach prądu. Przyznał jednak, że z powodu kłopotów technicznych kolej nie dysponowała w krytycznym okresie wystarczającym taborem.
W ciągu najbliższych pięciu lat DB zamierza zainwestować 44 mld euro w poprawę infrastruktury oraz taboru - zapowiedział Grube.
Politycy opozycji zaproponowali, by na inwestycje przeznaczyć również pół miliarda euro dywidendy z zysku DB, należnej niemieckiemu państwu, które jest właścicielem kolei. Minister Ramsauer odrzucił jednak taką możliwość, tłumacząc, że nie przewiduje tego ustawa budżetowa na 2011 rok.
Koncern Deutsche Bahn AG powstał 1 stycznia 1994 roku z połączenia kolei dwóch dawnych państw niemieckich. Podlega mu około 80 spółek i podmiotów nadzorujących dalekobieżną komunikację kolejową, przewozy regionalne, przewozy towarów, zarządzanie infrastrukturą torową i dworcami kolejowymi oraz świadczenie innych usług.
Poprzedni chadecko-socjaldemokratyczny rząd Niemiec zamierzał przeprowadzić jesienią 2008 r. częściową prywatyzację DB poprzez sprzedaż 24,9 procent udziałów w pionie przewozów pasażerskich i towarowych. Ze względu na kryzys finansowy i gospodarczy zrezygnowano z realizacji tych planów.
Zimowy paraliż jest drugim w ciągu kilku ostatnich miesięcy kryzysem, który dotknął Deutsche Bahn. W upalne dni ostatniego lata w wagonach szybkich pociągów ICE dochodziło do awarii klimatyzacji. Niektórzy pasażerowie potrzebowali pomocy medycznej po podróży w przegrzanych wagonach.
Niemieccy komentatorzy żartują, że zima i lato to najwięksi wrogowie Deutsche Bahn.
>>>>>
A wiosenne roztopy?I jesienne deszcze?Tez nie da rady nic z tym zrobic!
Pociągi jeżdżą coraz... wolniej
Kupujemy składy zespolone, pociągi z wychylnym pudłem. Słyszymy o kolejnych inwestycjach, które pochłaniają miliardy złotych z polskiego i unijnego budżetu. Tymczasem pociągi jeżdżą coraz wolniej.
Trasę Gdańsk - Warszawa 5 lutego 1995 roku najszybszy pociąg pokonywał w 3 godziny 22 minuty, dziś przejazd na tej trasie zajmuje ponad 5 godzin. Po ukończeniu remontu, który trwa na tej trasie, czas przejazdu znów spadnie do około 3 godzin. Wniosek? Aby skrócić czas przejazdu o 20 minut, trzeba było wydać ponad 2,5 mld zł!
Hel - Warszawa Centralna
Odległość: 427 km
1939 - 6:50
1995 - 6:09
2011 - 7:18
2027 - 8:27 (prognoza)
Aby dostać się z Helu do Warszawy, potrzeba 7:18 (z przesiadką). Szybciej było pod koniec lat 30. Strzała Bałtyku zawoziła letników z Warszawy na Hel w 6:50 minut!
>>>>>
No ale jaka oni mieli technike?! Jakies tam ciuchcie to jezdzili 6;50 a teraz komputery internety serwery.EU-ropa wiec postep! 7:18 a w 2027 bedzie 8:27 !
Jest to oczywiscie postep po Europejsku - tyłem do przodu!
Więc taki efekt!
http://i.wp.pl/a/f/jpeg/26199/pociag_wiek.jpeg
Tymczasem jest ,,nowy'' rozkład PKP!
Faktycznie ROZKŁAD to wlasciwe slowa...
Pociagow ni ma a te ktore sa wleką się tempem ślimaka...
Genialne...
Mam pomysl na kolejna reforme!
Trzeba utworzyc:
Rejonowe Osrodki Jakosci Kolei Intercity.
Tzw. ROJKI
Oczywiscie ROJKI urzedasow ! To przyniesie niebywaly roskifit...
A teraz popatrzmy jak juz jest dobrze:
Toaleta dworca PKP w Zgorzelcu.
Po nieudanych negocjacjach z PKP, burmistrz Zgorzelca umieścił na budynku baner informujący, że dworzec nie jest własnością miasta, a za jego stan odpowiada kolejowa spółka. Niestety, tablica została skradziona przez złomiarzy.
Szwedzkie pociągi znikające w śniegu
Kiedy szwedzkie koleje państwowe SJ opublikowały statystykę punktualności za grudzień, chwaląc się, że wyniosła 72 proc., wywołały furię wśród spokojnych zwykle Szwedów.
Udręczeni trwającym od listopada pociągowym chaosem, spowodowanym zimą podróżni nie wytrzymali nerwowo, ponieważ okazało się, że dane nie obejmują pociągów odwołanych, a tych była aż jedna trzecia. Tysiące wniosków o odszkodowania wpływających do SJ na podstawie tzw. „gwarancji punktualności” poważnie zagrozi finansom firmy.
Szwedzkie media natychmiast wyliczyły, jaki jest stan kolei i według tych obliczeń tylko osiem z 58 pociągów pomiędzy dużymi miastami odjechało pierwszego stycznia o czasie. Na linii Sztokholm – Uppsala w okresie dwóch tygodni stycznia odnotowano 280 opóźnień i 68 odwołanych pociągów. Średnio 30 proc. pociągów w całym kraju było opóźnionych, a w południowej Szwecji aż połowa.
Doszło do tego, że firmy bukmacherskie przyjmowały zakłady dotyczące opóźnień pociągów na strategicznych liniach ze Sztokholmu do Malmoe i Goeteborga. Jeżeli pociąg z Malmoe w przyjechał punktualnie do Sztokholmu firma Landbroke wypłacała aż ośmiokrotną stawkę, a za 15 minutowe opóźnienie tylko 2,4-krotną.
Rzecznik SJ Dag Rosander tłumacząc się z opóźnień przyznał że… sam obstawia i wygrywa. W pociągu jadącym w styczniu z Kiruny do Sztokholmu, opóźnionym o 12 godzin, podczas postoju w śnieżnej zamieci doszło do bitwy o jedzenie z wagonu restauracyjnego. Jak opowiadał jeden z pasażerów w szwedzkiej telewizji – silni zjedli wszystko, a najsłabsi dostali tylko skórki od chleba.
Statystyki doprowadziły do zdenerwowania nie tylko pasażerów, lecz przede wszystkim przemysł eksportowy, który w Szwecji opiera swój transport na kolei i teraz pomimo gigantycznych kar grożących przewoźnikom obawia się, że utraci wiarygodność, a nawet poważnych klientów w Europie, ponieważ terminy dostaw nie zostały dotrzymane.
Volvo musiało przerwać produkcję w dwóch szwedzkich fabrykach z braku komponentów przychodzących z fabryk w Europie. Drugi na świecie producent papieru Stora Enso zagroził przeniesieniem produkcji do innego kraju. Powodem były notoryczne opóźnienia i odwołania pociągów. Tylko jednego dnia, 4 stycznia aż 289 wagonów będących w drodze do Europy z towarem wartości 100 mln koron zostało nagle wycofanych z ruchu, a 79 pustych wagonów nie dojechało do magazynów firmy.
„Jeżeli nasz towar nie dochodzi do klientów to jest to już katastrofa. Zastanawiamy się nad drastycznymi rozwiązaniami ponieważ nasza działalność nie musi odbywać się w Szwecji, gdzie nie działa infrastruktura kolejowa” – ostrzegł rząd wiceprezes Stora Enso Logistics Stig Wiklund.
Większość eksporterów zamierza przerzucić się na transport drogowy, co z kolei niepokoi rząd, który obawia się zagrożenia dla środowiska.
Powodem chaosu na kolei jest – jak analizują media – postępująca prywatyzacja i zbyt dużo spółek związanych z koleją. Podczas jednej krajowej podróży pasażer ma średnio do czynienia aż z ośmioma niezależnymi firmami począwszy od kupna biletu do firmy sprzątającej wagony. Nie licząc 33 operatorów zajmujących się ruchem kolejowym, w system zaangażowanych jest ponad 40 firm. Będąca dalej największą linią SJ narzeka, że występuje brak porozumienia począwszy od odpowiedzialności za odśnieżanie torów i rozmrażanie zwrotnic do obsługi niepełnosprawnych pasażerów.
Autor: Zbigniew Kuczyński
>>>>>
Jak widzicie to nie jest tak ze tylko w Polsce! Nic z tych rzeczy ! Na zachodzie wcale nie jest ,,normalnie'' jak wielu za was belkocze...
Odwołany za chaos prezes PKP wraca do pracy
Jak informuje "RMF FM" odwołany za chaos z rozkładem jazdy prezes PKP wraca do firmy. Po pół roku dla Andrzeja Wacha znalazła się posada w PKP Energetyka.
Andrzej Wach został członkiem zarządu spółki PKP Energetyka. Będzie odpowiadał za sprawy związane ze strategią i rozwojem.
Wach został wybrany przez walne zgromadzenie akcjonariuszy, czyli Skarb Państwa i PKP SA. Nowe stanowisko dostał bez konkursu. Jak usłyszała reporterka RMF FM pod uwagę były brane jego kompetencje i wieloletnie doświadczenie w branży.
W grudniu 2010 roku Wach oddał się do dyspozycji ministra infrastruktury. W wywiadzie udzielonym wówczas PAP mówił, że każdą decyzję przyjmie z pokorą, bo na tego typu stanowiskach można wypełniać swoją funkcję tylko przy pełnym zaufaniu kierownictwa resortu.
Wach pełnił swoją funkcje od 2004 roku. Decyzję o odwołaniu podjął wiceminister infrastruktury od spraw kolei, Andrzej Massel.
Andrzej Wach jest związany z PKP od roku 1980. Wcześniej pełnił funkcję Prezesa Zarządu "PKP Energetyka" spółka z o.o. Jest absolwentem Wydziału Elektrycznego Politechniki Warszawskiej oraz ukończył studia podyplomowe na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.
>>>>
Tarira raira ta rira rajra
Znowu ta sama stara ferajna !
Po 89 mamy system jednego fachowca... Od gospodarki jest Balcerowicz i nikt wiecej . Od dziennikarstwa Wyborcza ...
Teraz mamy jedynego fachowca od PKP... Totez kraj wyglada jak wyglada...
Zgasły światła, pociągi przestały jeździć -
Dworzec Centralny oraz Dworzec Śródmieście w Warszawie zostały sparaliżowane po tym, jak z niewyjaśnionych przyczyn doszło do awarii prądu. Pociągi stanęły, a urządzenia sterujące ruchem przestały działać. Na Dworcu Centralnym zapanował chaos, pasażerowie skarżą się na brak informacji.
>>>>>
Oj czuje ze beda kolejne podwyzki premie i ordery od Bronka...
Za wybitne zaslugi w transformacji kolejnictwa ...
Mam nadzieje ze juz wszyscy rozumieja system okraglostolowy ...
Mordowal robotnikow i wprowadzil Stan Wojenny ? Na prezydenta go !
Zniszczyl gospodarke ? Dac mu tytul profesora !!!
Zniszczyl PKP premia!
Zawalil budowe drogi - podwyzka pensji !
A kazdemu z nich order !
Za zle nagradzac za dobro karac !
Genialny system ! Dlatego dziala jak dziala ...
A wy glosujcie na ,,kogo trzeba''... To bedzie jeszcze lepiej !
[imghttp://i.wp.pl/a/f/jpeg/27068/dworzec_centralny_awaria_pap_550_2.jpeg[/img
Rosna sukcesy na kolei:
Dantejskie sceny w PKP. "To jakaś paranoja"
Piotr Rąpalski / Polska The Times "Gazeta Krakowska":
Krakowscy harcerze, kolonie szkolne i pojedynczy pasażerowie przeżywają dantejskie sceny w pociągach Tanich Linii Kolejowych jadących do i z Kołobrzegu. Kiedy wchodzą do zarezerwowanych przez siebie przedziałów, te są już pełne. Dochodzi do kłótni między pasażerami. - To jest jakaś paranoja - mówi jeden z harcerzy. W zeszłą sobotę znad morza wracali członkowie Krakowskiej Chorągwi Harcerskiej ZHP. Było ich 25. Spotkali harcerzy z ZHR i grupa rozrosła się do 180 osób. Wszyscy jednak mieli zarezerwowane przedziały. Kiedy o 21.15 pociąg z Kołobrzegu podjechał na stację w Szczecinku okazało się, że naklejki "rezerwacja" z ich przedziałów zostały zerwane, a wszystkie miejsca są zajęte. - Ciężko się wykłócać, czy naklejka była, czy nie. Oskarżać ludzi - mówi Joanna Olsza, drużynowa z chorągwi. Zjawił się kierownik pociągu, ale nic nie wskórał. Dał harcerzom wybór - jechać w niemiłosiernym ścisku do Poznania, gdzie dołączą wagony, albo czekać aż te przyjadą do Szczecinka. Poczekali. Trzy godziny.
Wypadek przy pracy PKP? - Wracałem z tego obozu dzień później. Sam. Prywatnie. Znów tłok był okropny. Ludzie w przedziałach i na korytarzach. A w Poznaniu dosiadły się jeszcze tłumy - opowiada Jakub Aksamit, harcerz z Krakowa. - Konduktor po błaganiach wpuścił część ludzi do zamkniętego przedziału, zarezerwowanego dla kobiet w ciąży i matek z małymi dziećmi - opowiada. Problemy są też w innych pociągach nad morze. Dwa tygodnie temu w składzie jadącym na Hel dzieci zdążyły zająć swoje rezerwacje, ale na korytarzach koczowało tyle osób, że wyjście do toalety było niemożliwe. A podróż trwa ponad 10 godzin.
Problemy są nie tylko z powrotem, ale i wyjazdem z Krakowa. - Wiele razy kartki z rezerwacjami były zrywane. Denerwuje się obsługa pociągu i pasażerowie - opowiada Bogdan Nowak, harcerz i organizator wyjazdów dla młodzieży. Po tym jak kilka razy miał problemy na Dworcu Głównym, postanowił wsiadać do pociągu z dziećmi wcześniej, na stacji w Płaszowie. Ale i tam pojawił się problem, bo kartki z rezerwacjami też zaczęły znikać. - Teraz przed wyjazdem muszę prosić patrol SOK, aby przyjechał do Płaszowa i przypilnował porządku - informuje Nowak. - To jest jakaś paranoja, że w XXI wieku, aby dostać się do przedziałów, trzeba korzystać z obstawy mundurowych - kwituje.
PKP Intercity, któremu podlegają przewozy TLK, tłumaczy się, że w związku z wakacjami uruchomiono 58 dodatkowych pociągów, m.in. nad morze, a spółka powiększyła swój tabor o 370 wagonów. - Dzięki temu pociąg do Kołobrzegu jeździ z 13 wagonami. Oczywiście spółka posiada rezerwę taborową, która na co dzień jest wykorzystywana w sytuacjach np. awarii lub wysokiej frekwencji - mówi Małgorzata Sitkowska, rzeczniczka PKP Intercity. - W przypadku pociągu relacji Kraków-Kołobrzeg pociąg ten został wzmocniony po drodze o trzy dodatkowe wagony - dodaje.
Nie tłumaczy jednak, dlaczego dodatkowych wagonów nie ma od razu, tylko trzeba na nie czekać. I co z walką o przedziały? - Konduktorzy zawsze otwierają zarezerwowane przedziały grupom, które na danej stacji wsiadają - zapewnia Sitkowska. Zupełnie nie zgadza się to z relacjami świadków.
>>>>>
Sa wiec duze sukcesy na kolei ! Bronek moze szykowac swoje ulibione medale !
Kolejny chaos na PKP. Pasażerów nikt nie informuje o korektach
Regularnie co kilka dni kolej zmienia rozkład przyjazdów i odjazdów pociągów z krakowskich dworców. Nie informuje jednak o tym pasażerów odpowiednio wcześniej. Podróżni przychodzą więc na stację i dowiadują się, że skład już dawno odjechał.
Boleśnie przekonał się o tym Damian Rafalski, mieszkaniec Kurdwanowa. Co kilka dni dojeżdża on pociągiem InterRegio do pracy do Warszawy. - Skład wyjeżdżał punktualnie o godz. 18 ze stacji Kraków Główny, więc przychodziłem zazwyczaj już około 17.30, aby spokojnie kupić bilet i nie spóźnić się na odjazd - opowiada podróżny.
Ostatnio czekała go jednak niemiła niespodzianka. - Okazało się, że mój pociąg wyjechał godzinę wcześniej niż poprzedniego dnia i na dodatek kursuje teraz do Zawiercia, gdzie trzeba się przesiąść na drugi pociąg, aby dotrzeć do stolicy - skarży się mężczyzna.
Podróżny musiał więc jechać dużo droższym pociągiem ekspresowym, w którym trzeba wykupić dodatkowo miejscówkę. - Poprzedniego dnia na dworcu o planowanych zmianach nie było żadnej informacji - denerwuje się Damian Rafalski.
Ci pasażerowie, którzy mają więcej szczęścia i cudem zdążą na odjeżdżający wcześniej pociąg, muszą płacić nawet 10 zł opłaty za sprzedaż biletu u konduktora. - Mój pociąg z Krakowa do Tarnowa wyjechał wczoraj kilkadziesiąt minut wcześniej niż jeszcze kilka dni temu. Nie zdążyłem kupić biletu w kasie. Musiałem więc dopłacić za jego zakup w pojeździe - skarży się Patryk Siemion.
W spółce Przewozy Regionalne ( PR) przyznają, że rzeczywiście rozkład jazdy pociągów w kierunku Warszawy, ale również w stronę Tarnowa czy Nowego Sącza, zmienia się niemal co kilka dni. - Spowodowane jest to faktem, że cały czas prowadzone są prace modernizacyjne przy torowiskach na tych trasach - twierdzi Barbara Węgrzynek, rzecznik spółki PR. - Zmiany rozkładu były różne. Niektóre pociągi pojechały np. 30 minut później, niektóre wcześniej, a są też takie, których rozkład nie zmienił się - dodają w spółce InterCity.
Pasażerowie są jednak oburzeni, że kolejarze nie informują ich przynajmniej z dwudniowym wyprzedzeniem o planowanej modyfikacji rozkładu.
- Gdy tylko PKP ma informację, że prace przenoszą się na inny odcinek torów i będzie to powodowało zmiany w kursowaniu składów, powinny być wywieszane dodatkowe rozkłady jazdy na dworcach i na stronie internetowej - domagają się podróżni. Tymczasem informacje takie pojawiają się najczęściej tuż przed wyjazdem składu.
- Zapewniam, że zrobimy wszystko, aby takie sytuacje się nie powtarzały. Teraz dużo wcześniej będziemy podawać informację o zmianach - obiecuje Barbara Węgrzynek. - Podróżni muszą jednak przygotować się, że utrudnienia potrwają jeszcze długie miesiące i przed przyjściem na dworzec powinni sprawdzić rozkład w internecie lub dzwoniąc na informację pod nr 22 194 36.
Kolejna poważna zmiana rozkładu nastąpi 1 września.
>>>>>
Ale w kolo jest wesolo prawda ?! Zmiany z zaskoku godzin odjazdu... Przychodzisz na peron a tu pociag juz odjechal bo wlasnie zmienili rozklad ! To dodaje szaremu nudnemu zyciu dreszczyka emocji ... Za takie innowacje zdecydowanie nalezy sie medal od Bronka...
PJN: scentralizować zarządzanie infrastrukturą kolejową w Polsce
Państwo powinno scentralizować zarządzanie infrastrukturą kolejową w Polsce i zachować jej własność; możliwa jest jednak częściowa prywatyzacja kolei - uważa PJN. "Dziś pasażerowie jeżdżą w syfiastych warunkach, trzeba to zmienić" - argumentował Marek Migalski (PJN). O potrzebie szybkich, nowoczesnych i bezpiecznych kolei mówili na wtorkowej konferencji prasowej w Warszawie politycy PJN. Podobne konferencje PJN organizowało we wtorek w całej Polsce.
"Koleje są po to, aby przewoziły ludzi. Dziś nie wykonują tych obowiązków, jest brudno, nie ma punktualności, a są wieczne spóźnienia, są inne rozkłady jazdy niż potrzeba" - wyliczała wiceszefowa klubu PJN Elżbieta Jakubiak. Oceniła, że jest to "horror polskiego pasażera".
Robert Kuraszkiewicz przekonywał z kolei, że obecnie koleje państwowe "na pewno jeżdżą gorzej niż jeździły jeszcze kilka lat temu", co - według niego - jest efektem "pewnego modelu zarządzania". "Dziś mamy taką sytuację, że są powołane spółki kolejowe (...) każda z nich teoretycznie ma pełnić inne funkcje, ale efekt jest taki, że nie ma całościowej, pełnej odpowiedzialności za sytuację na kolejach państwowych" - ocenił.
Jego zdaniem, środki uzyskane z UE na inwestycje kolejowe obecnie "nie są pozytywnie realizowane". "Główną przyczyną tego jest to, że nie istnieje centralne, skonsolidowane zarządzanie kolejami państwowymi w Polsce" - oświadczył Kuraszkiewicz.
Jak mówił, rząd i minister infrastruktury "w krótkiej perspektywie" powinni przedstawić jasną, kilkupunktową strategię wobec kolejnictwa. "Po pierwsze, wyodrębnienie spółki czy firmy zarządzającej infrastrukturą kolejową - czyli sieciami kolejowymi, torami (...) Ta spółka powinna pozostać w rękach państwa, dlatego, że to jest majątek strategiczny" - tłumaczył.
"I oczywiście w dającej się przewidzieć perspektywie możliwość prywatyzacji spółek kolejowych, ale (...) nie w tym modelu, w którym te spółki dziś funkcjonują" - zaznaczył. W jego opinii, państwo powinno scentralizować zarządzanie infrastrukturą kolejową w Polsce i wziąć za to odpowiedzialność.
Migalski mówił, że Polska kolej "jest sparaliżowana od trzech lat rządami ministra Grabarczyka". Jak ocenił, polscy pasażerowie "są zakładnikami wewnątrzplatformerskich gier". "To, że minister Grabarczyk utrzymuje się na swoim stanowisku, jest wynikiem tylko i wyłącznie tego, że włada jedną trzecią klubu parlamentarnego i Donald Tusk musi się liczyć w kimś tak nieudolnym" - stwierdził. Oświadczył, że PJN nie zgadza się na to.
Według Migalskiego, Polacy jeżdżą kolejami "w syfiastych warunkach". "Stąd nasz postulat częściowej prywatyzacji kolei po uwzględnieniu zachowania w rękach państwa tej infrastruktury" - powiedział.
Jakubiak powtórzyła też, że na najbliższym posiedzeniu Sejmu (18-19 sierpnia) PJN złoży wniosek o odwołanie ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka. "Trzeba zmienić ministra i trzeba spowodować kolejny raz, aby do Sejmu przyszedł premier i mówił o tym, jak wywiązał się z obietnic, (...) kiedy mówił, że bierze pełną odpowiedzialność za to, co się dzieje na kolei" - zaznaczyła. Według posłanki PJN, koleje dziś stały się "folwarkiem ludzi Grabarczyka".
>>>>>
Trzeba tak zorganizowac zachety ekonomiczne aby firmom nie oplacalo sie szkodzic jedna drugiej i np. nie uznawac biletow innej firmy ...
Konkurencja tego typu niszczy wszystko ... Pasazerowie maja coraz gorzej ... Owszem jesli ktos ma slaba jakosc uslug powinien rezygnowac z tej dzialalnosci i to jest selekcja tych ktorzy potrafia... Ale nie zeby pasazer sie dowiadywal ze bilet ma niewazny i musi kupic drugi raz ...
Strajk sparaliżował kolej. Poważne kłopoty ministra Grabarczyka
Dziś o północy rozpoczął się 24-godzinny strajk w Przewozach Regionalnych. Protest pracowników oznacza problemy dla kilkuset tysięcy pasażerów, korzystających codziennie z usług przewoźnika. Jeszcze dziś posłowie PiS zamierzają złożyć kolejny wniosek o wotum nieufności dla Cezarego Grabarczyka - informuje "Rzeczpospolita". Poprzedni wniosek o odwołanie ministra infrastruktury ze stanowiska złożył SLD. Powodem był chaos na kolei, do którego doszło pod koniec 2010 r. w związku z tym, że ustalenia i spory między przewoźnikami dotyczące zmiany rozkładu jazdy trwały do ostatnich dni przed zmianą, a PKP PLK niemal do ostatniej chwili wprowadzała zmiany.
Głosowanie nad wnioskiem odbyło się w styczniu 2011 roku. Za wnioskiem SLD zagłosowało 192 posłów, przeciw było 229, 3 wstrzymało się od głosu. Do odwołania ministra potrzebne było minimum 231 głosów.
- Dostałem szansę od parlamentu, zadanie jest jasne: naprawić kolej, czas wyjątkowo krótki, ale wiosną jeszcze będą widoczne pierwsze efekty - powiedział Grabarczyk dziennikarzom tuż po głosowaniu.
Wielkopolska: na trasę nie wyjechał żaden pociąg Przewozów Regionalnych
Żaden z zaplanowanych pociągów Przewozów Regionalnych w Wielkopolsce nie wyruszył na tory, ze względu na strajk pracowników spółki - poinformował rzecznik Przewozów Regionalnych w Poznaniu Tomasz Andrzejewski.
Każdego dnia w Wielkopolsce kursuje około 250 pociągów spółki Przewozy Regionalne. Na trasę nie wyjechały też pociągi spółki Koleje Wielkopolskie, które korzystają z pracowników i obsługi PR.
Jak powiedział Zdzisław Krzyżaniak, przewodniczący MZZ Maszynistów Kolejowych w Polsce w Poznaniu, protest przebiega zgodnie z planem. - Te pociągi, które były planowane do zatrzymania zostały zatrzymane, łamistrajków nie ma, ci którzy mieli przyjść do pracy przyszli i podjęli akcję strajkową - powiedział Krzyżaniak.
Pomorskie: większość pociągów nie wyjechało na trasy
Większość pociągów Przewozów Regionalnych nie wyjechało na tory w Pomorskiem w ramach strajku. Ale na kilku trasach pociągi kursowały.
Jak poinformował dyrektor Pomorskiego Zakładu Przewozy Regionalne w Gdyni Zbigniew Labuda, rozpoczęty o północy strajk objął połączenia do Malborka, Słupska, Ustki, Kościerzyny, Chojnic i Tczewa. Dodał, że wyjechało siedem pociągów, w tym m.in. na Hel, do Władysławowa i Smętowa.
- Wprowadziliśmy zastępczą komunikację autobusową, ale przyznam, że wygląda to mizernie. Można z takiej alternatywy skorzystać np. na trasie Kościerzyna-Gdynia - dodał Labuda.
Bilety pasażerów Przewozów Regionalnych honoruje w środę trójmiejska spółka Szybkie Koleje Miejskie. Pociągiem SKM można w ten sposób pojechać do Gdańska, Gdyni, Redy i Tczewa.
24 godziny bez Przewozów Regionalnych na torach
Strajk ma potrwać 24 godziny, po czym zostanie zawieszony na tydzień i jeżeli związkowcy nie porozumieją się z zarządem Przewozów Regionalnych, zostanie wznowiony 24 sierpnia.
Związkowcy do godziny 20 we wtorek czekali na ostateczną ofertę zarządu PR i po zapoznaniu się z nią, postanowili propozycję odrzucić. W ich opinii propozycja ta nie wyczerpała wszystkich żądań, jedynie częściowo spełnia postulaty płacowe, ale nie odnosi się do innych żądań, dotyczących np. sposobu funkcjonowania spółki.
W swojej ostatniej propozycji zarząd Przewozów Regionalnych zgodził się na 280 zł podwyżki - czyli tyle, ile chcieli związkowcy. Jednak zaproponowali rozłożenie tej kwoty na raty. Związkowcy zaś domagali się, by cała ta kwota została wypłacona od razu, od czerwca tego roku.
Rzecznik strajkujących: jest mi bardzo przykro
- Jest mi bardzo przykro z powodu strajku i liczę na wyrozumiałość - powiedział w TVN 24 Leszek Miętek. Rzecznik strajkujących kolejarzy przypomniał, że od 3,5 roku związkowcy nie mogli znaleźć porozumienia z zarządem i władzami spółki.
Przewozy Regionalne to największy w Polsce kolejowy przewoźnik pasażerski - dziennie wyjeżdża na tory ok. 2,7 tys. pociągów, z których korzysta ok. 300 tys. pasażerów - głównie dojeżdżających do pracy.
Przewozy Regionalne nie planują uruchomienia autobusowej komunikacji zastępczej, natomiast spółka zwróci w całości pieniądze za bilety wykupione na 17 sierpnia.
>>>>>
Jak widac powodem wybuchu bylo potraktowanie tamtego maszynisty pod Babami... Czyli jakby takie popieranie swojakow niezaleznie od tego co robia ... Jesli bylo 118 km/h to trudno aby nie zajela sie tym prokuratura... Na ogol przy szybkosci 38 km/h pociagi nie wylatuja w powietrze - przeciez tam nie ma jakichs przepasci czy gor tylko typowo polski plaski krajobraz ... Trudno sie z czyms zderzyc przypadkowo ...
Pasażerowie mówią dość: żądamy papieru w toaletach!
Od północy 32 tys. rozgoryczonych pasażerów bojkotuje polskie koleje. - Żądamy punktualności, papieru w toaletach i skrócenia czasu podróży - apelują internauci i zapowiadają korzystanie z alternatywnych środków transportu.
Strajkowali już kolejarze, teraz przyszedł czas na podróżnych. Rozżaleni pasażerowie mają już dość bałaganu na kolei. Na Facebooku założyli profil "Ogólnopolski strajk pasażerów kolei" i wraz z ponad 30 tysiącami internautów zapowiedzieli, że nie będą dziś podróżowali pociągami.
- Ktoś powie, że taki protest nie ma sensu, ale my nie chcemy wychodzić na tory, blokować ulic i dworców - tłumaczą swoje postępowanie założyciele profilu. - Chcemy po prostu zwrócić uwagę na problemy, które nas, pasażerów, na co dzień dotyczą.
Użytkownicy portalu narzekają m.in. na opóźnienia w odjazdach pociągów, brak miejsca w wagonach czy małą liczbę składów. Jednocześnie zachęcają innych, by zbojkotować koleje i w zamian skorzystać z aut, autobusów, a nawet samolotów.
Strajk ma skończyć się o północy, ale internauci zapowiadają jego wydłużenie, jeśli ich apele nie zostaną wysłuchane. - W przypadku niezrealizowania naszych postulatów do 9 września, przedłużymy nasz protest - zapowiadają strajkujący.
>>>>>
No to na kolei protestuja juz wszyscy!
Jak PKP "uszczęśliwia" pasażerów jeżdżących do Warszawy.
Nowy rozkład PKP (wchodzi w życie 11 grudnia) wkurzył łodzian którzy codziennie jeżdżą do Warszawy. Nie dość, że podróż trwa dłużej, to część pociągów, które wieczorem wracają ze stolicy do Łodzi, ma omijać dworzec Łódź Widzew.
Wściekli są zwłaszcza ci, którzy wsiadają na Widzewie i siłą rzeczy tam parkują samochody. Gdy w życie wejdzie nowy rozkład jazdy, to wracając z Warszawy na dworzec Kaliski będą zmuszeni jechać tramwajem na Widzew po swój samochód!
Równie uciążliwe jest również jechanie rano przez pół Łodzi, żeby zaparkować przed Kaliskim i wieczorem odbywać taką samą trasę, aby dotrzeć do domu. Parkowanie przy dworcu Łódź Chojny jest natomiast ryzykowne, bo jest tam bardzo mało miejsc dla aut.
Małgorzata Sitkowska, rzecznik PKP Intercity tłumaczy: - Trzy pociągi kursować mają z pominięciem Widzewa. Jest to spowodowane dużym natężeniem ruchu w obrębie łódzkiego węzła kolejowego i zamknięciem jednego z torów.
Dla podróżnych takie tłumaczenie jest absurdalne. - Przecież na Widzewie wysiada tłum ludzi, a na Kaliski jedzie już praktycznie tylko powietrze – twierdzi czytelnik Dziennika Łódzkiego. - Niech PKP skieruje inne pociągi przejeżdżające w tym czasie przez Olechów, a nam oszczędzi czasu i nerwów. Czemu PKP nas torturuje?
Taki sam problem dotyczy połączeń między Warszawą i Wrocławiem. W stronę Wrocławia pociąg ma zatrzymywać się na Kaliskim, Chojnach i Widzewie, zaś z powrotem z pominięciem Widzewa.
Podróżnych drażni też czas podróży do Warszawy. Początkowo według nowego rozkładu pociąg miał jechać półtorej godziny. Po korektach podróż wydłużyła się o kilkanaście minut. Rekord to kurs ze stolicy na Kaliską w 2 godz. i 48 minut!
Obecnie z Kaliskiej do Warszawy Centralnej pociąg jedzie 2 godz. i 15 min. Z Widzewa podróż trwa niespełna 2 godz.
Podróżni nie mogą też pogodzić się z niedotrzymaną obietnicą byłego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, który zapewniał, że 2012 r. dojedziemy z Łodzi do stolicy w 65 minut.
>>>>
Czyli jezd supa ! Nie ma swiatla nie ma pociagow ! XXI wiek ! Barbarzynstwo !
Z Widzewa na Kaliski w 40 minut
"Polska Dziennik Łódzki": Pociągi kursujące między dworcem Łódź Widzew a Łodzią Kaliską jadą niekiedy 40 minut, a bywa, że nawet dłużej. Zgodnie z rozkładem jazdy podróż powinna trwać niewiele ponad 20 minut. Podróżni są wściekli i wysiadają na Widzewie, wsiadają tam do tramwaju i... jadą nim w okolice Kaliskiego. To nie absurd, a oszczędność czasu.
- Pociąg, którym codziennie wracam z pracy, wyjeżdżający z Warszawy Centralnej o godz. 16.02 ani razu nie przyjechał do Łodzi Kaliskiej o 18.12. Zwykle przyjeżdża nie wcześniej niż o godz. 18.40, a więc co najmniej 30 minut później. Kierownik pociągu, zapytany o powody opóźnienia odpowiedział mi "a kto by się tam przejmował rozkładem" - napisała do nas pani Monika. Podróżni, którzy mają dość żółwiego tempa jazdy pociągów wolą wysiąść na Widzewie i dojechać na Kaliski komunikacją miejską. Tramwaj linii nr 10 pokonuje ten odcinek w 26 minut, a w weekendy nawet w 24 minuty, czyli tyle, ile powinien jechać pociąg zgodnie z rozkładem jazdy.
Pociągi kursujące między Łodzią i Warszawą to w większości składy uruchamiane przez PKP Intercity. Spółka szacuje, że w tym roku przyjdzie jej zapłacić aż 600 tys. zł odszkodowania za opóźnione pociągi.
Przepis mówi, że jeśli pociąg spóźni się więcej niż godzinę, to pasażer ma prawo do odszkodowania w wysokości 25 proc. ceny biletu. Jeśli pociąg spóźni się ponad dwie godziny, to odszkodowanie sięgnie 50 proc. ceny biletu. Pieniądze powinny trafić do podróżnego w ciągu miesiąca. Jeśli przewoźnik tego nie zrobi, pasażer powinien zgłosić to do Urzędu Transportu Kolejowego, który nakaże wypłacić odszkodowanie.
PKP Intercity niechętnie wypłaca odszkodowania. Władze spółki twierdzą, że przyczyną opóźnień są nieustanne remonty na liniach kolejowych. Chcą, aby w wypłacie odszkodowań partycypowały PKP Polskie Linie Kolejowe. Negocjacje trwają.
Przyczyną opóźnień na trasie między Widzewem i Kaliską jest remont linii kolejowej. Prace rozpoczęły się 14 września. Miały zakończyć się do grudnia. Niestety, ciągle trwają. Kolejarze zapewniają, że sytuacja powinna zmienić się po świętach. Do 24 grudnia remont ma się zakończyć. Obecnie trwa montaż instalacji na przejazdach kolejowych.
W ramach tej inwestycji wyremontowano m.in. dworzec Łódź Chojny. Remont torów łącznie z przyszłoroczną przebudową dworca Łódź Widzew, nowym przystankiem Łódź
"Polska Dziennik Łódzki", Marcin Bereszczyński
>>>>>
Fajne co ? Z Lodzi do Lodzi w 40 minut . Mozna lekko w tym czasie przejechac normalnie 50 kilometrow :O)))
6 dyrektorów, 55 mln zł, a kolei nie będzie
Przygotowania do budowy kolei dużych prędkości (KDP) kosztowały już ok. 55 mln zł i mimo deklaracji resortu transportu o zamrożeniu projektu ta kwota może dalej rosnąć – stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".
Już ok. 25 mln zł poszło na wstępne analizy zlecone hiszpańskiej firmie doradczej i projektowej. Ale koszty mogą się podwoić w 2012 r. bo całkowita wartość kontraktu wynosi 49 mln zł. Nad projektem pracuje też komórka PKP – Centrum KDP, gdzie w ciągu 2 lat zatrudniono 42 pracowników, którymi kieruje 6 dyrektorów. W tym roku wszystkie pensje pochłoną 3,6 mln zł, a łączny koszt utrzymania Centrum to 5 mln zł.
Jak podkreśla dziennik, to dane nieoficjalne, bo resort transportu odmówił podania kwot.
Resort chce ograniczyć wydatki. Analizuje możliwości wypowiedzenia umów na ekspertyzy przygotowawcze, w grę wchodzi też rozwiązanie zespołu koordynującego inwestycję. Ale nie będzie to łatwe, bo Hiszpanie za przedterminowe rozwiązanie umowy z pewnością zażądają ekstrapremii, a dla urzędników odprawy – stwierdza "DGP".
>>>>
No ale grunt ze wyznaczono dyrekcje ze stosownym symbolicznym wynagrodzeniem wlasciwie na -piwkiem ...
Tak wygla euro-przedsiebiorczosc z euro-dotacjami ...
Matylda Witkowska / Polska The Times
Chcą usprawnić dojazd do dworca Łódź Widzew
"Polska Dziennik Łódzki": Jak usprawnić dojazd z centrum do dworca Łódź Widzew? Studenci gospodarki przestrzennej Uniwersytetu Łódzkiego proponują wprowadzenie nowej linii autobusowej, żeby autobusy, jadąc przez Stoki, omijały korki. Mogłyby jechać ul. Widzewską
( jaką znowu Widzewską ???
albo... podjeżdżać pod dworzec od drugiej strony torów.
Na pomysł uruchomienia "dworcowej" linii wpadł Wojtek, student ze Skierniewic. Gdy kilka lat temu zaczynał studia, podjeżdżał pociągiem niemal pod samą uczelnię. Teraz musi dojeżdżać znacznie dłużej. - Wystarczy, że jest korek, śnieg, wypadek albo remont na ul. Kopcińskiego, a autobus linii nr 85 jedzie nie 15, a 30 minut - mówi Wojtek.
Dlatego razem z Krzyśkiem, kolegą z roku, opracował projekt trasy autobusu, który podjeżdżałby do dworca na Widzewie od...drugiej strony torów.
>>>> Znakomity pomysl ! Potrzeba matka wynalazkow !
- Krańcówka mogłaby być przy ul. Lawinowej - snuje plany Krzysiek. - Jest tam coś na kształt prowizorycznego przejścia przez tory. Wystarczyłoby to przebudować.
>>>>
No tak - tylko ze Lawinowa to piach kamienie dziury ! Zreszta fajna dzika uliczka wsrod pol lasow KRÓW ! Tak ! W mieście łodzi pasą się krowy kaczki kury itp .
Autobus jechałby potem ulicami: Edwarda, Czechosłowacką,
>>>> Czyli Grembach jedna z ciekawych ale najbiedniejszych dzielnic Łodzi.
Małachowskiego, Konstytucyjną, Narutowicza, Jaracza do Węglowej, omijając światła i korki. Podobnie jak dawna linia L jeżdżąca na lotnisko, nie zatrzymywałby się na przystankach. Jego rozkład jazdy mógłby być zgrany z odjazdami i przyjazdami pociągów.
- Oceniamy, że dojeżdżałby do ul. Kopcińskiego w 12 minut - mówi Wojtek.
A jeśli nie dałoby rady podjechać od drugiej strony torów? Studenci proponują puścić autobus ulicami Rokicińską i Widzewską, potem dalej tą samą trasą.
>>>> Czyli przez Grembach .
- Dyrekcja Zarządu Dróg i Transportu wnikliwie przeanalizuje pomysł studentów, a także rozważy potrzeby pasażerów w tym zakresie i nasze możliwości dotyczące uruchomienia nowej linii komunikacyjnej - odpowiada Agnieszka Lubiatowska, rzeczniczka ZDiT.
Więcej problemów z uruchomieniem linii widzi Grzegorz Nita, dyrektor projektu przebudowy dworca Łódź Fabryczna. Jego zdaniem, skierowanie pasażerów na drugą stronę torów jest niemożliwe. - Przejście naziemne jest wykluczone ze względów bezpieczeństwa - tłumaczy Grzegorz Nita.
Z kolei 50-metrowe przejście podziemne, które ma być wybudowane w tym miejscu w przyszłym roku, będzie za krótkie. Sięgnie tylko peronów. Tymczasem są jeszcze tory towarowe. Dlatego potrzebne byłoby przejście długości 150 m.
- To bardzo podniosłoby koszty - tłumaczy Grzegorz Nita. - Z kolei wybudowanie kładki nad torami spowolniłoby ruch pociągów, bo pod taką kładką muszą one zwalniać - dodaje.
Jego zdaniem, jedyną możliwością puszczenia autobusów od drugiej strony torów, jest zbudowanie nad torami wiaduktu z prawdziwego zdarzenia.
Matylda Witkowska "Dziennik Łódzki"
>>>>>
No tak ale predzej czy pozniej trzeba bedzie nad stacja Widzew zrobic przejazd dla samochodow . Bo w tej okolicy NIE MOZNA SAMOCHODEM PRZEJECHAC TOROW !!! Trzeba jechac na okolo ! Nie moze byc duzej stacji Łódź Widzew ktora jest bariera w poruszaniu sie ! Tamujaca ruch !
Glowna stacja Widzewa musi byc NORMALNA ! Toz wiejskie stacje maja przejazdy a Widzew NIC !!!
Tluamczenia ze to ,,podroży inwestycję'' sa debilne ! TO KTO TAKA INWESTYCJE ZATWIERDZIL !!! Planowaliscie dworzec w ktorym NIE MA JAK PRZEJSC PRZEZ TORY NA DRUGA STRONE !!! Nie mowiac o samochodach ! Na powaznie w XXI wieku !!!!
SLYSZELISCIE O TYM ??? Dworzec ktory blokuje zycie okolicy BO NIE MA JAK PRZEJSC PRZEZ TORY NIE MOWIAC O SAMOCHODACH ! A urzednicy mowia ze nie ma tego w planach bo za drogie ! Czyli zrobia dworzec - a jesli ktos bedzie chcial przejsc tory to nielegalnie przeskakujac . A samochod trzeba sobie zmienic w smiglowiec !
Idea dojazdu od drugiej strony jest sluszna . Przyda sie taki wariant aby odciazyc Pilsudskiego .
Z tym ze zamiast uliczek ja bym proponowal Pomorska nastepnie Henrykowska gdzie trzeba by polozyc asfalt az do Dworca Widzew gdzie trzeba zrobic normlany przejazd samochodow rowerow i przechodzenie pieszych jak na kazdym NORMALNYM dworcu ! W ten sposob Dworzec Widzew stalby sie wezlem komunikacyjnym tej dzielnicy dostepnym z czterech stron swiata a nie tylko dwu . Po drugiej stronie moze by sie ludzie pobudowali bo teraz nie maja dojazdu jak mowie a torow nie da sie przejsc wiec jedyne co tam jest to pola ...
Widzicie tutaj jak tepota urzedasow niszczy Łódź ! Dworce bez mozliwosci przebycia torow buduja !!!
Węzeł im. Stanisława Barei kompromitacją PKP?
Wybudowany za 15 mln zł parking "Parkuj i Jedź" przy warszawskim osiedlu Ursus-Niedźwiadek jest niepotrzebny. Budowa parkingu ma sie ku końcowi, a tymczasem inwestycja związana z powstaniem w tym miejscu nowego przystanku kolejowego nawet się nie rozpoczęła. PKP nie ma pozwolenia na budowę - informuje Życie Warszawy.
Nowy parking znajduje się na ul. Orląt Lwowskich przy osiedlu Ursus-Niedźwiadek. Wraz z tą inwestycją miała odbyć się zaplanowana przez PKP PKL budowa przystanku kolejowego, który łączyłby Ursus i Włochy z Piastowem i Pruszkowem. Budowa parkingu ma się ku końcowi a inwestycja PKP jest nadal daleka od realizacji. Nieistniejący jeszcze przystanek już zyskał nieoficjalną nazwę „węzła komunikacyjnego im. Stanisława Barei".Porozumienie w tej sprawie zostało zawarte jeszcze w 2008 roku przez prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz i ówczesnego prezesa PKP Andrzeja Wacha. PKP opóźnienie tłumaczy problemami przy podziale gruntów w trybie kolejowej specustawy. Wojewoda Jacek Kozłowski dopiero w tym roku wydał decyzję lokalizacyjną dla tej inwestycji kolejowej. Obecnie budowa przystanku przewidziana jest na lata 2012 i 2013, to znaczy, że zakładając optymistyczny scenariusz, pociągi zatrzymają się na stacji Ursus-Niedźwiadek obok parkingu Parkuj i Jedź najwcześniej za półtora roku.
Czy do tego czasu parking, który miał być przeznaczony dla mieszkańców przesiadających się z samochodów do pociągów, będzie stał bezużytecznie? Decyzja jeszcze nie zapadła. Jedną z opcji jest oddanie mieszkańcom parkingu jako osiedlowego garażu, na czas realizacji prac związanych z budową nowego przystanku.
>>>>
No nie bez przesady . Jak cos jest beznadziejne to nie nazywajacie tego im. Barei . On nie zasluzyl . On pietnowal absurd a nie wymyslal !!!
Śląskie: katastrofa kolejowa. Zderzyły się dwa pociągi
Rośnie liczba ofiar katastrofy kolejowej pod Szczekocinami. Od kiedy zaczęto używać ciężkiego sprzętu i podniesione wraki wagonów, wydobyto kolejne ciała - 15 ofiarę, którą było widać już wcześniej, oraz jeszcze jedno ciało. Tym samym liczba ofiar wynosi już 16. Okazało się także, że jedną z ofiar jest Amerykanin.
Po godzinie 10 na miejsce katastrofy kolejowej pod Szczekocinami k. Zawiercia przybył pociąg techniczny z kolejowej służby ratowniczej, czyli specjalny dźwig i pojazd na gąsienicach, tzw. "czołg", który rozpoczął akcję rozszczepiania wraków wagonów. Tuz po 12 wydobyto w końcu ciało 15 ofiary śmiertelnej, które było widoczne już wcześniej, ale nie można się było do niego dostać. Jak poinformował st. kpt. Radosław Lendor z zawierciańskiej straży pożarnej, pociąg ratowniczy umożliwi rozszczepienie wraków wagonów, tak aby można było dokładnie zbadać teren katastrofy oraz wydobyć ciało 15. ofiary. - Elektrowóz zmiażdżył wagon, są ze sobą zespolone, z tego powodu dostęp do nich jest niemożliwy - powiedział Lendor.
Pociąg wyposażony jest w dźwig oraz pojazd na gąsienicach, który "zostanie wykorzystany do rozerwania wraków". Akcja może potrwać kilka godzin. - To jest bardzo trudna operacja - dodał st. kpt. Lendor.
Rzecznik PSP Paweł Frątczak powiedział, że dotarcie do 15. ofiary może potrwać nawet kilka godzin. Dodał, że strażacy będą przeszukiwać uszkodzone wagony i sprawdzać, czy na pewno nikogo tam nie ma. Dodał, że w tym momencie trwa też zabezpieczanie śladów i dowodów przez ekspertów z komisji badania wypadków kolejowych oraz przez prokuratorów i policję.
Frątczak powiedział, że według szacunków straży pożarnej cała akcja związana z usuwaniem skutków katastrofy może potrwać kilka dni.
Tragiczna katastrofa kolejowa
Wczoraj, tuż przed godziną 21 między miejscowościami Starzyny i Sprowa, w pobliżu wsi Chałupki, doszło do zderzenia dwóch pociągów relacji Przemyśl-Warszawa oraz Warszawa-Kraków. Do tej pory wiadomo, że zginęło 15 osób, przy czym ciało 15 ofiary jest uwięzione w zgniecionym wagonie i nie można na razie do niego dotrzeć. W szpitalach przebywa 58 osób. Połowa z nich ma ciężkie obrażenia. Po godzinie 2.30 premier Donald Tusk i minister Sławomir Nowak pojawili się na miejscu katastrofy. Po godzinie 8.30 prezydent Bronisław Komorowski również zapowiedział, że pojawi się na miejscu katastrofy.
Po godzinie 4 rano zakończyła się akcja związana z wydobywaniem rannych z pociągu, które zderzyły się w sobotę na Śląsku. Teren wokół katastrofy jest odgrodzony; resztki zmiażdżonych wagonów leżą w poprzek torów, lokomotywy leżą na sobie. Zakończył się już pierwszy etap akcji ratunkowej m.in. z wykorzystaniem psów, które są wyszkolone do poszukiwania osób żywych a miejscach katastrof. Takich osób nie udało się juz znaleźć, o czym mówił minister Cichocki.
Na miejscu katastrofy pracowało około 450 strażaków i 100 policjantów. Rozstawiono specjalne ogrzewane namioty. W akcji uczestniczyło kilkadziesiąt karetek pogotowia i dwa śmigłowce. Kolejnym etapem będzie użycie ciężkiego sprzętu do podniesienia zniszczonych składów. Wtedy może się okazać, że ofiar jest więcej.
- Można powiedzieć, że etap operacji związanych z wydobywaniem, ewakuacją rannych zakończył się o godzinie 4.10. Teraz na miejscu jest 11 zastępów, będą brały udział w przeszukiwaniu ostatnich zniszczonych wagonów - powiedział ok. godz. 7 rano rzecznik komendanta głównego PSP Paweł Frątczak.
Około godziny 7 rano trwało rozpinanie i odciąganie wagonów, które nie zostały uszkodzone, lub są uszkodzone w mniejszym stopniu. - Chodzi o to by do tych najbardziej zniszczonych mogły dojechać dwa pociągi ratownicze. Wyposażone są one m.in. w specjalistyczne dźwigi do podnoszenia wagonów i lokomotyw a także różnego rodzaju pojazdy - np. na gąsienicach do odciągania zniszczonych wagonów - zaznaczył Frątczak.
Wyjaśnił, że kolejnym etapem będzie zabezpieczenie przez prokuratorów miejsca katastrofy; strażacy będą natomiast je przeszukiwać "metr po metrze". - Wiemy już, że zginęło 15 osób. Niestety nadal nie udało nam się wydobyć ostatniej ofiary, widzimy ją ale nie możemy do niej dotrzeć - dodał rzecznik. Pytany czy ten tragiczny bilans może wzrosnąć powiedział, że na razie nie ma takich przesłanek ale "niestety nie można niczego wykluczyć".
Szef MSW Jacek Cichocki, który pojawił się na miejscu wypadku po godzinie 2 w nocy poinformował, że w pociągu należącym do Intercity było 250 osób. W drugim ze składów mogło się znajdować około 120 pasażerów. Wojewoda śląski dodał podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami, że wśród poszkodowanych osób są obywatele innych krajów, w tym Ukrainy. - Trudno przewidzieć, co jeszcze ratownicy znajdą pod tymi zwałami metalu. Na razie nie ma sygnałów o tym, że ktoś wzywa pomocy - mówił wtedy Cichocki.
W wypadku brały udział pociągi: TLK 31100 rel. Przemyśl (14.46) – Warszawa Wsch. (Warszawa Cent. 22.49) oraz Przewozy Regionalne – Interregio 13126 (Warszawa Wsch. – Kraków Gł.). Pociągi, które się zderzyły miały razem 11 wagonów - poinformował rzecznik PKP PLK Mirosław Siemieniec.
Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa, jadący po właściwym torze – poinformowano w komunikacie. Pociąg Intercity Przemyśl-Warszawa składał się z 7 wagonów i lokomotywy; w pociągu Interregio lokomotywy ciągnęła 4 wagony. Na odcinku, gdzie doszło do zdarzenia, dozwolona prędkość wynosiła 120 km/h, a jazda na tym odcinku była dozwolona na obu torach.
Do zdarzenia doszło na szlaku Starzyny-Sprowa na linii kolejowej 64, która jest zjazdem z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. Na miejsce katastrofy kolej wysłała dwa pociągi ratunkowe.
Intercity uruchomiła specjalną infolinię
Informacje związane z wypadkiem można uzyskać pod numerami: 19 757 - z telefonów stacjonarnych oraz (42) 19 436 - z telefonów komórkowych. Oba numery zostały podane na stronie internetowej spółki Intercity.
Infolinię na temat poszkodowanych w katastrofie kolejowej pod Szczekocinami uruchomiło też działające przy wojewodzie śląskim Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Numery telefonów to 32 20 77 201 i 32 20 77 202.
Jak poinformowała Katarzyna Kuczyńska z biura prasowego wojewody, pod tymi numerami można uzyskać zweryfikowane informacje nt. poszkodowanych w katastrofie.
- Wygląda to tragicznie. Widziałem wiele katastrof, natura nas nie oszczędza. Wagony są zmiażdżone, zakleszczone. Akcję ratunkową utrudnia to, że do wypadku doszło w podmokłym terenie, właściwie w szczerym polu. Wiemy na pewno o sześciu ofiarach śmiertelnych. Chciałbym, żeby to był bilans zamknięty, ale zobaczymy jak będzie po przejściu strażaków przez wszystkie wagony. Wiem, że przed chwilą wyciągnęli z nich kolejną żywą osobę - powiedział w rozmowie z TVN 24 wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk.
Przyczyny zdarzenia zbada Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych. Na miejsce udali się również przedstawiciele PKP Intercity. Akcję ratunkową na miejscu koordynuje wojewódzkie centrum zarządzania kryzysowego województwa śląskiego.
- Do katastrofy doszło o godzinie 20.57 na szlaku, na którym oba tory są przejezdne. Pociągi znalazły się na jednym torze. Jechały w przeciwnych kierunkach - powiedział na antenie TVN 24 Andrzej Pawłowski, członek zarządu PKP PLK.
>>>>
No to super ! Wspaniale rozwija sie kolejnictwo . Trend z minionych lat jest nie tylko kontynuowany ale osiaga nowa jakosc . Teraz juz nie tylko tlok i brak pociagow . Teraz jezdza po jednym torze z naprzeciwka .
Choc sa dwa tory ! Przed wojna byl tylko jeden tor w wielu miejscach i nie bylo komputerow ipadow laptopow gpsow satelit i takich numerow nie bylo ... Postemp ...
I polecieli tam wszyscy jointowcy . I PO CO ? Ogladac skutki wlasnej glupoty ??? Nie potrafisz nie pchaj sie na afisz . Taka jest cena rzadow imbecyli . Przy czym katastrofy sa widowiskowe a np. w takiej sluzbie zdrowia ludzie sobie po cichu wymieraja i cisza ... Bo nie ma katastrofy ...
Ale sami sobie taki los zgotowaliscie ... Sytuacja jest rozwojowa i beda jeszcze wieksze ,,atarkacje''...
Katastrofa kolejowa w Szczekocinach, fot. PAP/Jacek Bednarczyk
Absurd na kolei. Peron krótszy niż pociągiPeron na stacji w Mławie jest krótszy niż wjeżdżające na stacje pociągi pospieszne. Pasażerowie mogą więc mieć problem z wsiadaniem i wysiadaniem z niektórych wagonów - podąło Radio Dla Ciebie.
Taką informacją z mieszkańcami Wólki, na jednym z zebrań, podzielił się Janusz Dylewski, kolejarz z wieloletnim stażem. Powodem miała być długość peronów. Przed modernizacją peron w Wólce mierzył 400 metrów - po modernizacji będzie miał tylko 300 metrów. Radio dla Ciebie ma dla mławian dwie wiadomości: jedną dobrą i jedną złą. Jak twierdzą ci, którzy już je znają, trudno w obie uwierzyć. Pierwsza -dobra jest taka, że pociągi pospieszne jednak będą się zatrzymywać. Druga - ta zła jest taka, że jeśli ktoś znajdzie sobie wygodne miejsce w ostatnim wagonie, a skład będzie długi, to żeby wysiąść i nie połamać sobie przy tym nóg będzie musiał przejść bliżej czoła pociągu.
- Pasażerowie będą mieli udrękę. To nierzeczywiste wręcz, trudno w to uwierzyć - mówili poinformowani przez reporterkę RDC Agnieszkę Milewska mieszkańcy.
Jak powiedział Radiu Dla Ciebie Maciej Dutkiewicz z Centrum Realizacji Inwestycji PKP PLK, wszystkie budowane przez PLK perony na jakiejkolwiek linii kolejowej spełniają standardy zawarte w rozporządzeniu ministerialnym.
- W przypadku Mławy budujemy perony o długości 300 metrów i to jest standardowa długość peronu dla miejscowości tej wielkości. Nie ma przeszkód, żeby zgodnie z rozkładem, jeżeli przewoźnik to zaplanuje, zatrzymywały się tam pociągi jakiejkolwiek kategorii - uspokaja Maciej Dutkiewicz.
Janusz Dylewski uważa, że nie jest to takie proste.
- Wólka do tej pory miała perony o długości 400 metrów. Pociąg Monciak - Krupówki z Katowic do Gdyni tam się zatrzymywał. Teraz będzie to niemożliwe. Na przykład składy np. do Olsztyna, też nie będą się tam zatrzymywać, bo są długie więc nie pozwalają na to perony - tłumaczy Janusz Dylewski.
Jak zapewnia Małgorzata Sitkowska rzecznik PKP Intercity, pociągi TLK w kierunku Olsztyna i Gdyni nadal będą się zatrzymywały w Mławie.
- 300 metrów peronu to jest 11 - 12 wagonów. Pociągi TLK do Olsztyna i Gdyni mają od 7 do 10 wagonów. Jedyny wyjątek stanowi ekspres Monciak - Krupówki, który zestawiany jest w różne liczby wagonów - czasami nawet 15. Może być taka sytuacja, że 1 czy 2 wagony będą się zatrzymywały poza peronami. W takich sytuacjach drużyna konduktorska zabezpiecza ostatnie wagony i informuje, że opuszczenie pociągu odbywa się przez następne wagony, bliższe czoła lokomotywy - wyjaśnia Małgorzata Sitkowska.
Mieszkańcy Mławy są oburzeni. - Peron powinien być dłuższy - taki, żeby pociągi się na nim mieściły. To jest logiczne i nie wymaga komentarza - podkreślił jeden z nich.
>>>>
No i brawo Jasiu ! Coz za oszczednosc na inwestycji a pasazerom gimnastyka sie przyda !
Fot. Iza Procyk-Lewandowska/Onet.pl
Wiceminister Massel: podział PKP na spółki poszedł za daleko
Podział polskiej kolei na spółki poszedł zbyt daleko, a relacje między przedsiębiorstwami mogą utrudniać sprawne prowadzenie inwestycji - uważa wiceminister transportu Andrzej Massel. Zaznaczył jednak, że powrót do stanu sprzed podziału jest niemożliwy.
Reforma z 2000 r., gdy podzielono państwowego monopolistę PKP na szereg spółek, była wzorowana na rozwiązaniach z innych krajów europejskich. Chodziło o to, by wydzielić ze struktur przedsiębiorstwa państwowego PKP infrastrukturę kolejową, która tak jak drogi miała być własnością państwa. Z pozostałych zasobów PKP miały powstać spółki przewozowe, podlegające regułom gry rynkowej. Wszystkie spółki miały być wyposażone w majątek potrzebny do prowadzenia działalności, a później sprywatyzowane. Dziś, ponad dekadę od tych zmian, spółki wciąż nie otrzymały całego niezbędnego majątku. Efekt jest taki, że często muszą dzierżawić go albo wynajmować od siebie nawzajem.
- Podziału kolei podczas reformy z 2000 r. nie można ocenić jako sukces. Prawdopodobnie poszło to za daleko. Nadmierne rozdrobnienie stało się dysfunkcjonalne - ocenił Massel w rozmowie z PAP. - Ale z całą pewnością nie ma już powrotu do jednego państwowego molocha. Pewnych zmian własnościowych nie da już się odkręcić, a poza tym byłoby to niezgodne z prawem Unii Europejskiej - dodał.
Wiceminister przyznał, że kolejowych spółek jest za dużo, a relacje między nimi często utrudniają prowadzenie inwestycji. Podał przykład inwestycji infrastrukturalnych - modernizacja linii kolejowej wymaga koordynacji prac przy torach, sieci trakcyjnej i urządzeniach informatycznych. Oznacza to konieczność współpracy przynajmniej trzech różnych spółek.
Massel odniósł się także do często krytykowanego w środowisku kolejowym usamorządowienia Przewozów Regionalnych. Chodzi o przekazanie udziałów spółki samorządom 16 województw w 2008 r. Tym samym spółka wyszła z Grupy PKP i stała się bezpośrednim konkurentem PKP Intercity, które pozostało w Grupie. Od tego czasu spółka notuje straty, ma mniej więcej 0,5 mld zł długów, a województwa zastanawiają się, jak ograniczyć koszty.
- Rozwiązanie, w którym spółka ma 16 właścicieli, jest rozwiązaniem niefunkcjonalnym i się nie sprawdza. Ale tu też nie ma możliwości powrotu do poprzedniego stanu, bo w praktyce oznaczałoby to renacjonalizację spółki - podsumował Massel. Pytany, jak można naprawić tę sytuację, odpowiedział: Można tylko wspomagać samorządy województw w przekształcaniu tego podmiotu tak, by był bardziej funkcjonalny.
Wiceminister powiedział, że sposobem na usprawnienie działania polskich kolei może być skonsolidowanie działalności związanej z infrastrukturą wokół PKP PLK i prywatyzacja części spółek, np. przewozowych. Na razie infrastruktura kolejowa jest rozbita: PKP PLK zarządzają siecią torów, PKP S.A. zajmują się dworcami, ale bez peronów i prowadzących na nie przejść, bo nimi zarządzają PKP PLK. Częścią zapleczy przeładunkowych zarządza PKP PLK, a częścią PKP Cargo, natomiast prąd do sieci trakcyjnej dostarcza PKP Energetyka.
- Te elementy kolei, które zawsze powinny być pod wpływem państwa i służyć różnym przewoźnikom powinny być skupione wokół PKP PLK, jako zarządcy infrastruktury - powiedział Massel. Wyjaśnił, że w związku z tym resort zdecydował o odejściu od koncepcji prywatyzacji PKP Energetyka w obecnej formie. PKP Energetyka była do tej pory wymieniana jako jedna z tych spółek Grupy, które dość szybko zostaną sprywatyzowane. Zdaniem wiceministra prywatyzacja firmy w obecnym kształcie "niesie wiele zagrożeń", więc nie będzie na razie prowadzona.
W 2010 r. zysk Grupy PKP wyniósł 45 mln zł. Najlepsze wyniki wśród spółek Grupy PKP osiągnęły w 2010 r. PKP S.A. - zysk netto ponad 194 mln zł, PKP Energetyka (131,6 mln zł) i PKP Cargo (mniej więcej 62 mln zł). Dużo gorsze wyniki miały np. PKP Intercity (136,2 mln zł straty) oraz PKP PLK (strata 443,8 mln zł). Wyniki Grupy za 2011 r. nie są jeszcze znane - swoje wyniki opublikowały tylko niektóre spółki, np. PKP Cargo za 2011 r. wypracowały 237,7 mln zł zysku netto, natomiast strata netto PKP Intercity za ubiegły rok wyniesie mniej więcej 27 mln zł.
Agata Kalińska
>>>>
Kolejna ,,wsaniala reforma'' . Po 89 przezylismy same takie koszmary . I mamy ruine . Wszystkie ,,wzorowane na zachodzie'' ...
Al cigale wybieracie tych kolesi co to robili znaczy chcecie wiecej . To bedzie ...
Im gorsze tory, tym więcej kosztują
Ciekawe jest zjawisko, że im gorszy jest stan infrastruktury, tym większy jest wzrost stawek dostępu – komentuje Ryszard Węcławik, dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR odnosząc się propozycji stawek dostępu do infrastruktury kolejowej zaproponowanych przez PKP PLK na przyszły rozkład jazdy.
– Ruszyła konsultacja projektu stawek jednostkowych opłat za dostęp do infrastruktury kolejowej jakie chce pobierać, w okresie obowiązywania rozkładu jazdy pociągów 2012/2013, zarządca głównej krajowej infrastruktury kolejowej czyli PKP PLK S.A. Już pobieżne porównanie wskazuje, że przewoźnicy nie rozczarują się pozytywnie i stawki jak co roku rosną – zauważa ekspert. – Swoją drogą jest to ciekawe zjawisko, że im gorszy jest stan infrastruktury, tym większy jest wzrost stawek dostępu. Jedynym wytłumaczeniem może być fakt, że działa tu prawo Kopernika, że aby nowy cennik zastąpił stary musi być od niego gorszy – dodaje. – Oczywiście zdefiniowania wymaga pojęcie „gorszy”, gdyż jest on na pewno lepszy dla PLK-i. Jego konstrukcja ma zabezpieczyć w pełni interesy zarządcy tak aby możliwe było nie tyle utrzymanie poziomu płac ile „godziwy” ich wzrost i dla przyzwoitości zapisanie kwot mających obrazować planowany wzrost zabiegów utrzymaniowych infrastruktury. Nie ma się zresztą czemu dziwić, jeżeli PKP PLK jest spółką a jako taka powinna co najmniej nie przynosić strat – wyjaśnia Ryszard Węcławik.
– Jest on na pewno gorszy dla przewoźników gdyż pomimo nieustawicznej pomocy państwa w postaci dotacji – nadal rośnie i to znacznie w stosunku do obecnie obowiązujących poziom stawek. Stosunkowo niewielkie wzrosty bo od 2,7% do 5% zastosowano w stawkach za dostęp do urządzeń związanych z obsługą pociągów. Również w przedziale masy brutto obejmującej pociągi pasażerskie (do 600 ton) wzrosty te są mniejsze od 9,5% do tylko 30%. Natomiast w części stosowanej zazwyczaj dla pociągów towarowych rosną od ok. 15% do ok. 12% dla pociągów o dużym tonażu i wysokiej kategorii linii. Uznając, że wszelkie komentarze są zbędne jeśli patrzy się na obrazy, obok przedstawiamy wykresy wartości stawek jednostkowych kolejno od lat 2009/2010 oraz planowanych na roczny rozkład jazdy 2012/2013 sporządzone w oparciu o opublikowany projekt na stronie internetowej UTK – pisze dyrektor w Zespole Doradców Gospodarczych TOR. Swój sprzeciw wobec podwyżkek stawek dostępu do infrastruktury kolejowej, przewidzianych przez PKP PLK w cenniku na rozkład jazdy 2012/2013 już zadeklarował największy przewoźnik towarowy w Polsce. Zdaniem PKP Cargo nowe stawki oznaczają aż 18-procentowy wzrost kosztów dostępu do infrastruktury, a dla pociągów w ruchu rozproszonym nawet o 40 proc.
>>>>
Wszystko logiczne ! Im wieki oszusci tym wiecej chca za swoje przestepcze ,,uslugi''...
Przewoźnicy: PLK proponuje za wysokie stawki opłat za dostęp do torów
Przewoźnicy kolejowi zwrócili się do prezesa Urzędu Transportu Kolejowego, by nie zatwierdzał proponowanych przez PKP PLK stawek opłaty za dostęp do infrastruktury. Zdaniem przewoźników są one za wysokie, szczególnie biorąc pod uwagę zły stan polskich torów.
-Chodzi o opłatę, którą przewoźnicy kolejowi płacą spółce PKP PLK, która zarządza większością linii kolejowych. Na początku marca spółka PKP PLK przedłożyła prezesowi Urzędu Transportu Kolejowego do zatwierdzenia projekt stawek, które mają obowiązywać od grudnia wraz z wprowadzeniem nowego rocznego rozkładu jazdy. W UTK trwa postępowanie, które ma zakończyć się wydaniem decyzji. Jeśli urząd stwierdzi, że stawki są niezgodnie z przepisami prawa, to ich nie zatwierdzi. Jak poinformował rzecznik UTK Alvin Gajadhur, na razie urząd zwrócił się do PKP PLK o uzupełnienie wniosku i czeka na komplet informacji.
Mimo to przewoźnicy kolejowi już zwrócili się do prezesa UTK, by projektu nie zatwierdzał. "Naszym zdaniem nie ma podstaw, by stawki za dostęp do infrastruktury były tak wysokie, jak proponuje PKP PLK" - powiedział prezes PKP Intercity Janusz Malinowski. Dodał, że gdyby stawki zaczęły obowiązywać w takim kształcie, jak proponuje zarządca infrastruktury, to koszty PKP Intercity znacznie by wzrosły. "Na niektórych liniach, np. Kraków-Przemyśl, Kraków-Katowice czy Warszawa-Białystok byłby to drastyczny wzrost" - powiedział.
Przypomniał, że na remontowanej od lat linii Warszawa-Gdynia przewoźnik zdecydował się na obniżki cen biletów, by zahamować odpływ pasażerów. Obecnie przejazd ze stolicy do Trójmiasta trwa mniej więcej siedem godzin. "Nie chcemy, by pasażerowie odzwyczaili się od kolei" - powiedział prezes.
Także przewoźnicy towarowi: CTL Logistics i DB Schenker Rail są przeciwni nowym stawkom. Członek zarządu i dyrektor operacyjny CTL Logistics Mariusz Mik poinformował PAP, że już teraz dostęp do infrastruktury to jedna trzecia kosztów ponoszonych przez przewoźnika, a dalszy wzrost stawek zmniejszy konkurencyjność transportu kolejowego w stosunku do transportu drogowego.
"Należy zaznaczyć, że stawki dostępu w Polsce należą już do najwyższych w Europie i kolejny wzrost jest niezrozumiały. (...) Pomimo jednych z najwyższych stawek dostępu do infrastruktury w Europie mamy jedną z najniższych średnich prędkości. Na to nakładają się liczne prace torowe znacznie ograniczające przepustowość" - zaznaczył Mik.
DB Schenker Rail zwraca uwagę, że proponowane nowe stawki są wielokrotnie wyższe niż w obecnie obowiązującym rozkładzie jazdy. "W ujęciu ogólnym wzrost zawiera się w przedziale od ok. 6 proc. do 60 proc. w zależności od kategorii linii kolejowej oraz masy brutto pociągu" - informowała w tym tygodniu spółka.
Rzecznik PKP PLK Krzysztof Łańcucki poinformował, że stawki za udostępnianie infrastruktury kolejowej są ustalane na podstawie ustawy o transporcie kolejowym i rozporządzenia ministra infrastruktury z lutego 2009 r. w sprawie warunków dostępu i korzystania z infrastruktury kolejowej.
"Przychody od przewoźników wraz z dofinansowaniem remontów i utrzymania infrastruktury powinny pokrywać uzasadnione koszty zarządcy infrastruktury obejmujące jej utrzymanie, prowadzenie ruchu kolejowego, amortyzację, inne uzasadnione koszty oraz koszty finansowe związane z obsługą kredytów zaciągniętych na rozwój i modernizację udostępnianej infrastruktury" - powiedział rzecznik.
Dodał, że w ubiegłym roku udało się zatrzymać pogarszanie się stanu infrastruktury kolejowej, mierzone różnicą między długością linii kolejowych, na których podniesiono prędkość jazdy pociągów i tych, na których prędkość została obniżona ze względu na stan techniczny. "Po raz pierwszy od wielu lat saldo to było dodatnie, tj. prędkość pociągów została zwiększona na odcinkach o większej łącznej długości niż te, na których została zmniejszona. Zaległości w remontach są jednak nadal bardzo wysokie" - powiedział.
Kolejarze szacują, że 29 proc. polskich linii kolejowych jest w niezadowalającym stanie technicznym i kwalifikuje się do kompleksowej naprawy.
>>>
Tak kolej ,,zreformowali'' ze tory to inna spolka niz pociagi . I kolesie od torow nic nie robia tylko pobieraja oplaty !!!Tak nam ,,kolej zreformowali''...
BYDLAKI !
Trybunal karny ds. reformatorow powinien sie zajac wszystkimi tym ,reformami'' po 89 roku ! Co za zbrodnie !
Nowy prezes PKP dostanie miesięcznie 59 tysięcy zł brutto
Jak informuje Radio ZET nowy prezes PKP ma zarabiać miesięcznie 59 tysięcy złotych brutto. Z kolei dwóch pozostałych członków zarządu otrzyma 40 tysięcy złotych brutto.
Poza tym każdy z nich ma szanse na roczną premię maksymalnie do sześciu miesięcznych wynagrodzeń. Wszyscy troje podpisali umowy na trzy lata. Kontrakt przewiduje odprawę w wysokości rocznego wynagrodzenia. Nazwisko nowego prezesa PKP SA po raz pierwszy, już w styczniu, ujawnił "Rynek Kolejowy". Jakub Karnowski nie był dotąd związany z koleją. Jest doktorem nauk ekonomicznych, absolwentem warszawskiej SGH oraz University of Minnesota (USA), a także stypendystą The Margaret Thatcher Foundation w London School of Economics.
W latach 2003 - 2008 pracował w Grupie Banku Światowego w Waszyngtonie jako zastępca dyrektora wykonawczego - członek Rady Dyrektorów Wykonawczych. W 2002 wygrał otwarty konkurs na dyrektora Departamentu Zagranicznego NBP, gdzie pracował do 2003 roku. 28 października 2008 r. powołany przez radę nadzorczą na stanowisko prezesa zarządu PKO TFI i stanowisko to zajmuje do dzisiaj. Rezygnację z tego stanowiska złożył w kwietniu tego roku.
>>>>
Brawo ! Dochody prezesow dzwignia PKP i gospodarki ...
Tragedia była o krok? Pociąg znów jechał po złym torze
Do sporego zamieszania doszło dziś na stacji kolejowej Opole Zachodnie. Pociąg pasażerski relacji Opole - Wrocław został skierowany na zły tor. Maszynista zatrzymał skład, gdy tylko spostrzegł pomyłkę. Przez godzinę ruch w kierunku Wrocławia był całkowicie zablokowany - informuje TVN24.
Nie wiadomo, co było przyczyną pomyłki. Maszynista zatrzymał pociąg, gdy zorientował się, że skład jest na niewłaściwym torze. Teraz sprawę zbada specjalna komisja. Wszystkie działania, zarówno maszynisty jak i dyżurnego ruchu są zapisane w systemie i zostaną teraz przeanalizowane. Wiadomo, że obaj byli trzeźwi. Jak podała TVN24 mógł zawinić sprzęt albo człowiek. Ruch na trasie w kierunku Wrocławia był zablokowany przez ponad godzinę. Pociąg pasażerski trzeba było wycofać i ustawić na właściwym torze. Nikomu z pasażerów nic się nie stało.
Z nieoficjalnych informacji podanych przez Radio Opole wynika, że błąd mógł popełnić dyżurny ruchu, który puścił pociąg na inną linię niż przewidywał rozkład.
>>>>
A na kolei bez zmian ...
Afera korupcyjna w PKP, oskarżeni nadal pracują na kierowniczych stanowiskach.
55 350 zł łapówki należy wręczyć przedstawicielowi państwowej spółki, aby otrzymać zlecenie na dostawę sprzętu wartego ponad 3 mln złotych. O przyjęcie takiej właśnie kwoty w zamian za sfinalizowanie niekorzystnej dla spółki umowy oskarżeni są Tomasz R., zastępca dyrektora Biura Informatyki PKP Polskie Linie Kolejowe oraz Katarzyna I., naczelnik Wydziału Wsparcia Użytkownika PKP PLK. Zarzut wręczenia korzyści majątkowej usłyszał również Maciej M., wiceprezydent polskiego oddziału jednej z międzynarodowych firm informatycznych. Cała trójka została zatrzymana przez Centralne Biuro Antykorupcyjne 18 kwietnia. Zostali zwolnieni po przedstawieniu zarzutów przez prokuraturę i... nadal pracują na swoich stanowiskach.
Tomasza R. i Katarzynę I. łączy bliska znajomość, która umożliwiła Katarzynie I. szybki awans - twierdzą osoby znające sytuację w spółce. W praktyce oskarżona pełniła m.in. funkcję osobistej asystentki Tomasza R. Znajomość miała ułatwić oskarżonym organizację korupcyjnego przedsięwzięcia.
Ze względu na dobro śledztwa, prowadząca postępowanie w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Katowice-Północ nie chce ujawnić, której inwestycji dotyczą zarzuty korupcyjne. CBA w oficjalnym komunikacie podaje tylko, że zatrzymania miały związek z inwestycją realizowaną na Śląsku w latach 2010-2011. Nieoficjalnie dowiadujemy się z innego źródła, że sprawa dotyczy budowy serwerowni oraz zaplecza technicznego w Sosnowcu, przy ulicy 3 Maja 16a. Centrum Administracji Sieci należące do PKP PLK miało zostać przeniesione z budynku znajdującego się w Katowicach, przy ulicy Roździeńskiego 1, właśnie do Sosnowca. Nowy budynek musiał zostać zmodernizowany i odpowiednio wyposażony, m.in. w infrastrukturę elektryczną, sieciową, agregat, kontrolę dostępu, zabezpieczenia przeciwpożarowe i serwery. W konsekwencji w realizację inwestycji trzeba było zaangażować wielu podwykonawców. Jak się okazuje, tak skomplikowane zamówienie to świetna okazja, aby ustawić przetarg.
- Przetarg był tak sprytnie przygotowany, że pozwalał, w przypadku serwerowni, wybrać kilku producentów i tutaj doszło do złamania prawa za korzyść majątkową - mówi nam znająca sprawę osoba, prosząca o zachowanie anonimowości, pozwala napisać tylko, że pracuje w Warszawie. Według naszej informatorki, możliwość wyboru dowolnego dostawcy serwerów wykorzystano, aby wybrać najdroższą firmę na rynku. Wykonawcą inwestycji nie były jednak zatrudniające Tomasza R. i Katarzynę I. PKP PLK, ale PKP Energetyka. To ta spółka miała wybrać dostawcę wskazanego przez Tomasza R.
Wersję tę potwierdza prokuratura prowadząca postępowanie w sprawie korupcji przy tej inwestycji. Wskazują na to zarzuty przedstawione Tomaszowi R. Jak informuje prokurator Paweł Marcinkiewicz, jest to "przyjęcie korzyści majątkowej w kwocie 55 350 zł od przedstawiciela firmy informatycznej w zamian za doprowadzenie do zawarcia przez PKP Energetyka umowy z tą firmą na inwestycję informatyczną (wspólnie i w porozumieniu z Katarzyną I.)".
Gdzie zginęło 100 tys. zł?
Jak twierdzi nasza informatorka, korupcyjne przedsięwzięcie miało rozpocząć się z inicjatywy Tomasza R., który obiecał przedstawicielowi prywatnej firmy "załatwienie" zamówienia w zamian za łapówkę, Katarzyna I. miała z kolei odebrać pieniądze od przedstawiciela firmy informatycznej.
Nie wiadomo, jakich argumentów miał użyć Tomasz R., aby przekonać pracowników PKP Energetyka do wyboru wskazanego przez siebie dostawcy, jak zaznaczają nasi rozmówcy - najdroższej firmy na rynku. Czy w korupcję był zaangażowany ktoś jeszcze? Prokuratura nie chce tego zdradzić, nie wyklucza jednak postawienia kolejnych zarzutów. Według naszych informacji, kwota łapówki to nie wymieniane przez prokuraturę 55 350 zł, ale około 150 tys. zł. - Nie wykluczamy kolejnych zarzutów, chociaż na tym etapie śledztwa prokurator nie ma takich planów, mogą się jednak pojawić inne wątki w trakcie dalszych czynności - informuje prokurator Paweł Marcinkiewicz z Prokuratury Rejonowej Katowice-Północ.
Osoby znające sprawę spodziewają się przedstawienia oskarżonym zarzutów za inne przestępstwa lub postawienia przed sądem kolejnych osób. - Pan R. wielokrotnie naraził spółkę na straty finansowe, prowadząc inwestycje oraz ustawiając przetargi od roku 2006 do dziś - twierdzi jeden z naszych rozmówców. Dodaje, że o korupcji w PKP PLK wiedzieli jego najbliżsi współpracownicy, a także przedstawiciele firm z branży. - Firmy informatyczne zainteresowane współpracą z PKP organizują różne imprezy oraz spotkania integracyjne. Pan R. i pani I. przyjmują korzyści majątkowe w różnej formie - telefony komórkowe, notebooki, wyjazdy zagraniczne o znacznej wartości - zdradza nasz rozmówca. Czy te oskarżenia są trafne?
Udało nam się skontaktować z pracownikami PKP PLK, którzy mogą mieć wiedzę o sprawie, w tym z najbliższymi współpracownikami Tomasza R. Większość już na wstępie deklaruje, że nie chcą rozmawiać o temacie korupcji. Jeden z pracowników zgadza się na krótką rozmowę, nie chce jednak odpowiedzieć na żadne z pytań. Nie chce również potwierdzić, ani zaprzeczyć przedstawianym informacjom. Na koniec stwierdza, że posiada minimalną wiedzę o sprawie. Inny z rozmówców odsyła do swoich przełożonych, jednym z nich jest Tomasz R.
Wpadli przez hotel?
Według wersji zdarzeń przedstawionej przez naszą informatorkę, Tomasz R. i Katarzyna I. wpadli przez wliczony w koszt inwestycji kilkudniowy pobyt w hotelu w górach. Razem z nimi w wyjeździe miało również uczestniczyć kilkunastu pracowników z jednostki organizacyjnej, którą kieruje Tomasz R. Wyjazd mógł być dla nich formą nagrody, ale jednocześnie zaangażowaniem w sprawę, o której w firmie lepiej było milczeć. Jednak prawdopodobnie właśnie ten wyjazd zwrócił zbyt dużą uwagę, w konsekwencji sprawą zainteresowali się funkcjonariusze CBA.
Jak twierdzi nasza informatorka, we wrześniu 2011 roku w Biurze Informatyki PKP PLK w Sosnowcu pojawiają się agenci CBA, zajmują dokumentację przetargu, komputery i laptopy. - Pan R. w obawie przed utratą pracy nie informuje przełożonych o wizycie funkcjonariuszy. Gdy prezes dowiaduje się o tym z oficjalnej informacji od CBA, Tomasz R. i Katarzyna I. przedstawiają zwolnienia lekarskie i wracają do pracy dopiero po pół roku - twierdzi nasza informatorka. CBA nie chce komentować tej informacji, odsyła nas do prokuratury, to samo słyszymy od rzecznika PKP PLK. Prokuratorzy z kolei nie chcą odpowiadać na niektóre pytania ze względu na dobro śledztwa. Udaje nam się potwierdzić w dwóch niezależnych źródłach, że oskarżeni rzeczywiście przebywali na zwolnieniach lekarskich. Potwierdzamy również, że Tomasz R. i Katarzyna I., mimo przedstawionych zarzutów, nadal pełnią swoje funkcje w PKP PLK.
Tomaszowi R. i Katarzynie I. przedstawiono zarzut przyjęcia korzyści majątkowej w kwocie 55 350 zł od przedstawiciela firmy informatycznej w zamian za doprowadzenie do zawarcia przez PKP Energetyka umowy z tą firmą na inwestycję informatyczną. Katarzyna I. usłyszała ponadto zarzuty: oszustwa i pomocnictwa w poświadczeniu nieprawdy w dokumentach w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, pomocnictwa w wystawianiu nierzetelnych faktur oraz podstępnego wyłudzenia poświadczenia nieprawdy na czterech fakturach. Maciej M. jest oskarżony o wręczenie korzyści majątkowej w kwocie 55 350 zł w zamian za doprowadzenie do zawarcia przez PKP Energetyka umowy z reprezentowaną przez niego firmą na inwestycję informatyczną połączone z przywłaszczeniem powierzonego mu mienia.
Marcin Bartnicki,
>>>>
Pracuaj nadal bo to wybitni fachowcy . O co chodzi ???
Nawet 46 tysięcy złotych miesięcznie będą zarabiali nowi szefowie PKP
Koszty nowego 3 osobowego zarządu PKP S.A wyniosą w sumie 138 tysięcy złotych miesięcznie - dowiedziało się Radio ZET.
W czwartek minister transportu Sławomir Nowak ma przedstawić kandydata na nowego prezesa PKP , którym będzie były współpracownik Leszka Balcerowicza Jakub Karnowski. Nowak odchudzi też władze kolejowej spółki. Zarząd PKP skurczy się z 6 do 3 osób. Dotychczasowy 4 osobowy zarząd PKP S.A kosztował 120 tysiecy miesięcznie. Po aferze z nagrodami w NCS minister transportu nie chce też kolejnej z odprawami w PKP. Aby nie wypłacać odpraw zwalnianym prezesom PKP , które w sumie wyniosły by prawie 2 miliony, nie zwolni ich z pracy w PKP, przestaną tylko kierować firmą ale otrzymają propozycje innego zajęcia.
Według infromacji Radia ZET po rewolucji w PKP S.A. kolejne zmiany nastąpią we władzach Polskich Linii Kolejowych. Kandydatem na nowego szefa PLK jest Remigiusz Paszkiewicz - prezes Włocławskiego ANWILU.
>>>>
No co ? Chlopaki musza miec to kieszonkowe aby jakos przezyc ... Wszak mogliby brac miliony a biora tylko dziesiatki tysiecy ....
Tłok, smród, upodlenie - tak PKP wozi Polaków!.
Fakt
Tłok, brud, smród, upokorzenie - oto prawda o polskich kolejach. Ci, którzy chcieli spędzić udaną majówkę w długi weekend, musieli przejść gehennę, jeśli w podróż wybrali się pociągiem. A miłe wspomnienia z pobytu w pięknym miejscu szybko prysły, gdy w takich warunkach wracali do domu. Ale jakie pojęcie o tym, jak podróżują Polacy, ma minister transportu Sławomir Nowak (38 l.), który do domu w Gdańska lata wygodnie samolotem?
Choć koleje, jak zapewnia minister Nowak, to priorytet rządu, podróżowanie nimi przypomina najgorsze lata PRL. - To był koszmar, ludzie leżeli na korytarzach, spali w toaletach. Konduktor nawet nie sprawdzał biletów w tym tłoku - opowiada nam pani Wioletta (34 l.) z Wrocławia, która jechał na majówkę pociągiem grozy z Wrocławia do Świnoujścia. Jej zdjęcie z wagonu jest wstrząsające. - Panie ministrze, czy tak będą wyglądały wakacje? Ile ludzi pozwala pan wpuszczać do pociągu? - pyta Nowaka pasażerka.
Pani Wioletta chciała spędzić tegoroczną, wyjątkowo długą i słoneczną majówkę nad morzem. Kupiła bilet II klasy za 64 złote. Na druczku był nawet napis "bilet z miejscem do siedzenia". Ale gdy tuż po północy wsiadła we Wrocławiu do pociągu, zamarła. Tłum był tak wielki, że ludzie koczowali nawet w toaletach. Bez miejscówki o miejscu do siedzenia można było pomarzyć. - To była niewiarygodna podróż. Nie dało się przejść korytarzem, nie dało skorzystać z toalet, bo tam spali ludzie - opowiada wstrząśnięta czytelniczka. Nawet konduktor nie wychylił nosa do rana.
Mieszkanka Wrocławia rozumie, że minister nie może odpowiadać za każdy tłok w pociągu, ale pyta, dlaczego nie ma przepisów, które by zakazywały podróży w takich warunkach. - Przecież gdyby pociąg musiał awaryjnie hamować albo nie daj Boże w coś uderzył, kto by przeżył z tych leżących na korytarzach - zastanawia się.
Minister Nowak radzi pasażerom, by korzystali z przedsprzedaży biletów. - Jeśli ktoś decyduje się na jazdę bez rezerwacji, to z pełną świadomością, że może nie być miejsca siedzącego - wzrusza ramionami szef resortu transportu. Zapewnia, że PKP na długi weekend podstawiły kilkaset dodatkowych wagonów.
Ale sam nie zdecydował się na taką podróż. Nawet na konferencję o kolei minister poleciał ostatnio z Warszawy do Wrocławia samolotem. Koleją tłukłby się sześć godzin, autem cały dzień. Najłatwiej więc bujać w chmurach i patrzeć na wszystko z góry.
>>>>
Tak . Tylko ze to juz nie PKP tylko jakies tam spolki ...
Takiego absurdu świat nie widział!.
2
Fakt
Jak dotrzeć ze Świnoujścia w Bieszczady pociągiem? Kolej, ta nowoczesna, zarządzana przez ministra Sławomira Nowaka (38l.), publikuje rozkład jazdy - i co proponuje? Najpierw wsiądź na rower i dojedź do pobliskiej stacji i tam złap pociąg. Następnie przesiądź się kolejno do dwóch autobusów, które niestety nie muszą także zabrać Twojego roweru - ostrzega informacja PKP. Na koniec, po 17 godzinach podróży pociągiem, namów kogoś, by samochodem dowiózł Cię do celu. Prawda, że proste?
Podróż ze Świnoujścia w Bieszczady nie musi być trudna. Wystarczy wsiąść w helikopter niczym Donald Tusk (55l.) i można być na miejscu szybko i bez żadnych przesiadek. Problem w tym, że w Polsce mało kogo stać na podróże w stylu premiera.
Zwykłym Polakom pozostaje więc transport naziemny. Ale ani autostrady ani kolej nie umożliwią nam szybkiej i komfortowej podróży. Dlaczego? Autostradami nie dojedziemy, bo dopiero się budują lub właśnie są remontowane. Jeśli chodzi o kolej, to chcąc dojechać np. znad morza w Bieszczady możemy się mocno zdziwić tym, co wyczytamy w rozkładzie jazdy.
Najszybszy możliwy przejazd na trasie: Świnoujście - Lesko Łukawica według rozkładu jazdy PKP zajmie ponad dobę. Najpierw rozkład podpowiada, aby podjechać rowerem do stacji, co zajmie nam ok. 11 minut. Wsiadamy do pociągu TLK, który po 17 godzinach dojedzie do Rzeszowa. Następnie jedziemy busem do Jasła, a stamtąd kolejnym do miejscowości Nowosielce. I tutaj ważna informacja - do busa możemy nie zabrać naszego roweru - przypomina rozkład PKP. Potem rozkład proponuje, aby samochodem dojechać do Leska - czyli bierzemy taryfę, bądź łapiemy autostop. W końcu, po ponad 24 godzinach podróży jesteśmy na miejscu. Czyli szybkość, komfort i prostota w jednym.
- Pociągi do tej stacji nie kursują już od jakiegoś czasu, dlatego rozkład podpowiada nam, do której stacji najbliżej wybranej miejscowości możemy dojechać pociągiem i sugeruje jakim środkiem transportu dostać się do wybranej miejscowości podpowiadając jednocześnie ile czasu może to zająć - poinformowano nas w spółce TK Telekom odpowiedzialnej za internetowy rozkład.
>>>>
Podroz ko-leją skraca czas
na cmen-tasz ...
Nawet się rymnęło !
Pociąg pojechał złym torem. Bali się o życie
To już kolejny błąd na kolei w ostatnim czasie. Tym razem pociąg z Warszawy Zachodniej do Pilawy skręcił na zły tor i nie mógł się zatrzymać na stacji Olszynka Grochowska. Jak zapewnia Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP PLK, skład jechał torem niewłaściwym, ale bezpiecznym - informuje tvnwarszawa.pl.
O swoje bezpieczeństwo obawiali się podróżni, którzy bali się, że na horyzoncie pojawi się pędzący pociąg z przeciwnej strony i nastąpi zderzenie.
Pociąg relacji Warszawa Zachodnia-Pilawa może jechać torami podmiejskimi, a nie dalekobieżnymi, na które skręcił - podaje tvnwarszawa.pl. Rzecznik PKP PLK zapewnia, że nie było zagrożenia wypadkiem.
>>>>
Podroz koleja skraca zycie ...
Chytrość nie popłaca
Tuż przed rozpoczęciem ME2012 samorządowa kolej Przewozy Regionalne podniosła ceny biletów na lotnisko do Balic z 12 do 19 zł. W efekcie liczba pasażerów zmalała aż trzykrotnie, informuje „Dziennik Polski”.
Wiele osób dojeżdżających do portu lotniczego przesiadło się do autobusu. Za przejazd nim płaci się tylko 3,4 zł, a więc blisko sześć razy mniej niż za bilet na pociąg. Przy trzech osobach bardziej opłacalna staje się nawet taksówka.
Po utracie pasażerów Przewozom Regionalnym grozi także utrata pieniędzy, które przekazuje Urząd Marszałkowski. – Poinformowaliśmy już przewoźnika, że przy takiej komercyjnej cenie za bilety nie możemy dofinansowywać tej linii, powiedział gazecie wicemarszałek województwa Roman Ciepiela.
>>>>
I brawo . Widzicie jak dziala wolny rynek . To naprawde wspaniala zasada wolnego rynku . I jest on nadzwyczaj sprawiedliwy jak widzicie . Kombinowali jak wykorzystac sytuacje i znalezli sie na skraju bankructwa . A widzicie jaki bandydtyzm jest tam gdzie nie ma wolnego rynku typu ,,zawody regulowane'' . Istny horror ... W ogole nie znacie wolnego rynku tylko okragle stoly konekse uklady . Okrgly Stol to praprzyczna tych mafii i tego ze nie wyksztalcil sie ani wolny rynek ani demokracja . Okragly Stol zatrzasnal Polsce drzwi do wolnosci .
A tam gdzie cos tego typu sie pojawia od razu jest tlamszone przez mafie ...
Solidarność apeluje o przejęcie pracowników PR przez Koleje Śląskie
Śląsko-dąbrowska Solidarność zaapelowała do władz Przewozów Regionalnych o przekazanie pracowników i taboru likwidowanego śląskiego zakładu Przewozów samorządowej spółce Koleje Śląskie. Pd 12 grudnia Koleje Śląskie przejmą w regionie wszystkie połączenia Przewozów.
W ocenie szefa śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominika Kolorza, najrozsądniejszym i najbardziej odpowiedzialnym społecznie rozwiązaniem byłoby przekazanie Kolejom Śląskim pracowników Przewozów na gruncie odpowiedniego zapisu kodeksu pracy - art. 23(1) - w ramach przekazania części zasobów przedsiębiorstwa.
W poniedziałek śląsko-dąbrowska Solidarność poinformowała, że jej szef podjął się roli mediatora w tej sprawie między marszałkiem woj. śląskiego, a zarządem Przewozów Regionalnych.
„Jestem już po konsultacjach z marszałkiem i z jego strony uzyskałem zapewnienie, że pragnie rozwiązać ten konflikt w duchu porozumienia. Zadeklarował gotowość do rozmów na temat przejęcia przez Koleje zorganizowanej części przedsiębiorstwa wraz z pracownikami. Teraz czekam na odpowiedź zarządu Przewozów Regionalnych” – zaznaczył Kolorz.
Według Kolorza skorzystanie z tego rozwiązania nie jest skomplikowanym przedsięwzięciem. „Potrzebna jest tylko dobra wola obu stron, czyli zarządu Przewozów Regionalnych i zarządu spółki Koleje Śląskie, podlegającej marszałkowi woj. śląskiego” - wskazał Kolorz.
Jak przekazała PAP rzeczniczka marszałka Aleksandra Marzyńska, marszałek nie zaprzecza doniesieniom Solidarności, jednak nie chce ich komentować, bo strony umówiły się, że nie będą prowadziły negocjacji za pośrednictwem mediów. „Sprawa nie jest zakończona - rozmowy na ten temat trwają” – zaznaczyła Marzyńska.
Pod koniec czerwca zarząd woj. śląskiego poinformował, że od przyszłego roku całość regionalnych przewozów pasażerskich w regionie przejmą bez procedury przetargowej należące do niego Koleje Śląskie. Samorząd zamierza w najbliższych dniach podpisać z własną spółką stosowną trzyletnią umowę.
Wobec tych informacji zarząd Przewozów Regionalnych poinformował o likwidacji z końcem roku swojego zakładu w Katowicach oraz konieczności zwolnienia 1874 obecnie pracujących tam osób. Przewozy miały już pytać marszałka, czy Koleje byłyby zainteresowane przejęciem części zwalnianej załogi.
Do tej pory przedstawiciele Kolei Śląskich sygnalizowali, że są zainteresowani przede wszystkim pozyskiwaniem pracowników z rynku. Od kilku miesięcy trwały jednak rozmowy, by wraz z przejmowaniem od Przewozów kolejnych połączeń w regionie, do Kolei Śląskich trafiali też obsługujący je pracownicy. W tej sprawie nie zapadły wiążące ustalenia.
Wraz z perspektywą przejęcia wszystkich połączeń w regionie, Koleje Śląskie stanęły przed koniecznością pozyskania do końca roku ok. 50 pociągów do ich obsługi, a także – szacunkowo – ok. 600-650 pracowników. Do tej pory spółka ogłosiła przetargi na leasing ponad 40 pociągów, kwestie pracownicze pozostały otwarte.
>>>>
Ciekawy pomysl tylko czy oplacalny ???
Budowlańcy znów polegną. Tym razem na torach
Kolej powiela błędy drogowców, które doprowadziły do krachu wykonawców budujących dla GDDKiA. Kontrakty znów dostają firmy godzące się na zejście dużo poniżej realnych kosztów przedsięwzięcia - stwierdza "Dziennik Gazeta Prawna".
W tym tygodniu startuje program rewitalizacji, czyli remontów 9 odcinków szlaków kolejowych w całej Polsce. Ale przy rozstrzyganiu konkursów nie zostanie uwzględniony żaden z postulatów firm wykonawczych, które apelują m.in. o odrzucanie ofert skalkulowanych na podstawie rażąco niskiej ceny czy indeksację wartości kontraktów.
- W zadaniach rewitalizacyjnych jedynym parametrem będzie cena. W najbliższych przetargach nie planujemy indeksacji cen materiałów - mówi Mirosław Siemieniec z PKP PLK.
Jak wylicza "DGP", PKP PLK zapowiada w tym roku wydanie na inwestycje rekordowej kwoty 5 mld zł; w 2013 r. wydatki wzrosną do 8 mld zł. Te środki miały być szansą na godziwe zyski dla firm, które sparzyły się na autostradowych kontraktach.
>>>>
Nienormalni . Wiemy ile kosztuje material wiemy jakie sa stawki na rynku pracy . W budownictwie akurat mamy pojecie KOSZTORYSU ktory jest PRECYZYJNY . To nie elktronika ze ktos oparcuje genialny program i koszty spadan dziesieciokrotnie . Skoro kontrakty sa bezsensowne bo wiemy ze niewykonalne TO W CO ONI GRAJA !!! Powazne firmy niech w to nie wchodza . Ile mozna mowic !
Od grudnia pasażerowie nie będą mogli dostać się bezpośrednio z Rzeszowa do Lublina. Pociągi przestaną jeździć na tej trasie, ponieważ… korzysta z niej zbyt wielu pasażerów. „"Potoki pasażerów" są tak duże, że szynobusy nie są w stanie ich obsłużyć. Stąd liczne skargi zarówno pasażerów, jak i lubelskiego Zakładu Przewozów Regionalnych”- tłumaczy rzecznik spółki
>>>>
Wspanaile wiesci ! Teraz beda likwidacje pociagow z tego powodu ze zbyt duzo jezdzi . Przedtem likeidowali o zbyt malo . Ale jak widac mysl kolejowa sie rozwija ...
"Jak bydło w wagonach". Fatalna sytuacja podróżnych.
TVN24/x-news
Przepełniony pociąg TLK Bałtyk przyjechał na Dworzec Główny w Gdańsku. Czekało tam jeszcze kilkaset osób, które miały do niego wsiąść. Okazało się, że pociąg, jadący z Gdyni do Poznania miał tylko sześć wagonów. - Jeden wagonik będzie dostawiony i mam nadzieję, że się wszyscy zmieszczą - poinformowała kierownik pociągu. Nie dla wszystkich znalazło się jednak miejsce, a pociąg odjechał wypełniony po brzegi. - Jak bydło w tych wagonach - skomentował sytuację jeden z podróżnych.
>>>>
Znowu wraca nowe ??? Wspaniale czasy podrozy w kiblu po dziesieciu ???
8 milionów złotych na pensje dla prezesów PKP
Brud, smród, tłok, spóźnienia – na taką kolej skazanych jest wielu pasażerów. Dlaczego? Może dlatego, że niezależnie od bajzlu miliony złotych wciąż idą na pensje dla prezesów. Kolejowi związkowcy biją na alarm. Jak wyliczył Tygodnik Śląsko-Dąbrowski NSZZ "Solidarność", na wynagrodzenia szefów najważniejszych kolejowych spółek rocznie idzie nawet 8 milionów zł. Jeden tylko prezes PKP, Jakub Karnowski, który nie ma żadnego doświadczenia w pracy na kolei, dostaje od ministra transportu Sławomira Nowaka (38 l.) miesięcznie 59 tys. zł! To ponad 700 tysięcy zł rocznie!
Gdy Sławomir Nowak został ministrem transportu, obiecał, że zrobi porządek na kolei. I zrobił. Ale nie z brudnymi i psującymi się wagonami, w którym zimą nie ma ogrzewania, a w wakacje ludzie muszą się tłoczyć na korytarzach, bo brakuje miejsc. Polityk PO wziął się za pensje prezesów. Zatrudnił Jakuba Karnowskiego, człowieka, który nigdy z kolejami nie miał nic wspólnego i dla zachęty dał mu pensję sięgającą 59 tys. zł miesięcznie. Dwoje jego zastępców – Maria Wasiak, dotychczasowa prezes PKP, i Piotr Ciżkowicz, dostają po 40 tysięcy.
Do tego – według mediów – każdy członek zarządu może liczyć na roczną premię za wyniki i pokaźną odprawę, gdyby stracił stołek. Premia to sześciokrotność zarobków, czyli w przypadku prezesa Karnowskiego prawie 360 tys. złotych. Na same pensje, tylko tych trojga prezesów, rocznie trzeba wydać 1,7 mln zł. – Zarząd będzie dobrze opłacany, ale także dobrze rozliczany – obiecywał Nowak.
I z jednego minister się wywiązał – pieniądze do szefów kolejowych spółek płyną szerokim strumieniem. Związkowcy wzięli pod lupę nie tylko Grupę PKP, ale i inne kolejowe spółki. Roczne zarobki prezesów spółek PKP – jak wyliczył Tygodnik Śląsko-Dąbrowski NSZZ "Solidarność" – sięgają w sumie nawet 8 milionów złotych. Na dodatek, odwołani przez Nowaka prezesi, których zastąpił nowymi, nie stracili pracy. Nadal są zatrudnieni w PKP, zostali jedynie przesunięci na stanowiska pełnomocników, zachowując wcześniejsze wynagrodzenia.
Przewodniczący kolejarskiej Solidarności Henryk Grymel zwraca uwagę, że nowi członkowie zarządów zostali zatrudnieni z pominięciem „ustawy kominowej”, co pozwoliło im dać tak wysokie wynagrodzenia. – Nie są etatowymi pracownikami tych spółek, tylko świadczą na ich rzecz usługi zarządcze. Nie tak dawno premier krytykował PSL za podobne praktyki, a w spółkach kolejowych za przyzwoleniem ministra Nowaka dzieje się to samo – mówi Grymel związkowemu tygodnikowi.
>>>>
To juz staly element serialu ...
GUS: przewozy ładunków w sierpniu spadły o 2,7 proc. rok do roku
Przewozy ładunków w sierpniu 2012 roku spadły rok do roku o 2,7 proc. do 39,6 mln ton - podał GUS.
Po 8 miesiącach przewozy spadły o 2,1 proc. do 301,45 mln ton.
Transport kolejowy rdr spadł o 7,6 proc. do 19,8 mln ton.
>>>>
Super ! Wspanialy roskfit k-raju ...
Protest maszynistów śląskich i zmiany w rozkładach jazdy - chaos na kolei.
Piąty dzień protestu maszynistów w śląskich Przewozach Regionalnych oznacza kolejny dzień utrudnień dla pasażerów - informuje RMF FM. Związkowcy grożą rozlaniem protestu na całą Polskę. Dziś też wchodzą w życie zmiany w rozkładzie jazdy w trzech województwach.
W wyniku chorobowego protestu maszynistów nie pojadą pociągi na liniach: z Katowic do Wodzisławia, Bielska-Białej oraz do Kielc. Na trasie Czechowice-Dziedzice - Oświęcim zamiast pociągów pojadą dziś autobusy.
Śląscy maszyniści zdecydowali się na protest z powodu braku wypłaty wynagrodzenia za wrzesień. RMF FM ustaliło, że protestem nie zainteresował się nikt z resortu transportu. Nie wiadomo, kiedy się skończy. Przewozy Regionalne, zgodnie z zapowiedzią, przelały wczoraj na konta każdego z pracowników połowę wrześniowej pensji, ale to kolejarzy nie satysfakcjonuje.
Zmiany w rozkładach jazdy wprowadzone zostały w trzech województwach: na Podkarpaciu, w województwie Świętokrzyskim i Małopolskim.
>>>>
Rzad nie jest zainteresowany ...
Afera w PKP Intercity: przekręty w przetargach, członek zarządu odwołany
Radio Zet
Odwołany członek zarządu PKP Intercity, zawiadomiona prokuratura - Radio ZET ujawnia aferę w spółce. Zarząd kolei odkrył przekręty przy wartych setki milionów złotych zamówieniach na naprawę i czyszczenie wagonów kolejowych.
Zarząd PKP wpadł na trop klasycznego kolejowego układu. Chodzi o obchodzenie przepisów przetargowych w PKP Intercity. W jednym z przypadków dwa dni przed oficjalnym rozstrzygnięciem przetargu już wysłano wagony do naprawy. Trafiły do firmy, która - jak się później okazało - wygrała przetarg.
Drugi przypadek dotyczy wartego prawie 200 milionów złotych przetargu na czyszczenie wagonów. W jego dokumentach natrafiono na niejasne powiązania między firmami. W przetargu mogły startować tylko firmy z certyfikatem Izby Gospodarczej Transportu Lądowego. A w komisji wydającej te certyfikaty zasiadał prezes firmy, która wygrała ten kolejowy przetarg. Zapisy tego przetargu nie były zgodne z przepisami prawa.
Dodatkowo z firmą którą wytypowano do czyszczenia wagonów związany był członek zarządu PKP Intercity. Zasiadał kiedyś w jej Radzie Nadzorczej. Tadeusz Matyla, bo o niego chodzi, został odwołany z zarządu PKP Intercity w ubiegły piątek.
Na jutro zarząd PKP Intercity zapowiedział konferencję prasową. Temat konferencji to "Intercity rozpoczyna serię zmian".
>>>
Kazdy orze jak moze ...