Zapowiedź dziesiątek tysięcy kontroli w całej Polsce PIP !!!
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- O wolny i rozsądy wybór w Polsce czyli o demokrację ...
- Grabież mienia Kościoła przez komunę w Polsce !
- Sensacja ! Kolejne dzieło Leonarda w Polsce !!!
- Zaczynają się represje wobec związków w Polsce!
- W 2012/13 była w Polsce recesja!
- Urodziny najstarszego kapłana w Polsce !!!!
- Normalizacja osadnicza w Polsce .
- Regres cywilizacyjny w Polsce ...
- Dzieje miast w Polsce.
- Upadek rolnictwa w Polsce ...
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pianina.htw.pl
Ashley...
W 2011 roku Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) planuje przeprowadzenie w całym kraju 88 tysięcy kontroli, z czego 30 proc. ma dotyczyć skarg pracowników na pracodawców. Szczególną uwagą PIP objęte będą sektory budownictwa oraz pozyskiwania i obróbki drewna.
Taką informację przedstawili we wtorek podczas spotkania w Business Centre Club przedstawiciele Głównego Inspektoratu Pracy (GIP). Podobną liczbę kontroli przeprowadzono w tym roku.
Jak powiedział dyrektor Departamentu i Kontroli GIP Grzegorz Łyjak, w sektorze budownictwa kontrole będą dotyczyć przede wszystkim prac na wysokości i w wykopach oraz tych, które wykonywane są z użyciem ciężkiego sprzętu. Kontrole planowane są też m.in. w większości elektrowni, które spalają biomasę i pył węglowy, a także w urzędach skarbowych, z których PIP otrzymuje liczne sygnały od organizacji związkowych dotyczące warunków pracy.
>>>>>
No wreszcie!I trzeba zwrocic uwage oczywiscie na bezpieczenstwo ale takze NA NIEPLACENIE PENSJI!Za taki proceder nalezy oglaszac UPADLOSC.Nie placa pensji znaczy bankruci...
No i warto by tez zrobic raport o szarej strefie w zatrudnieniu.Najlepiej zadac pytanie : jaki % nielegalnych pacownikow zatrudniaja zdaniem pana koledzy?Bo oczywiscie pytanie ile pan zatrudnia przyniesie odpowiedz ZERO!
PIP powinna znac rozmiary szarej strefy zatrudnienia rok po roku...
Związkowcy z NSZZ Solidarność pikietowali w poniedziałek stołeczną siedzibę firmy Jeronimo Martins - właściciela sklepów Biedronka - w proteście przeciwko nieprzedłużaniu z nimi umów o pracę. Twierdzili, że jedynym powodem zwolnień było ich członkostwo w związku.
W pikiecie wzięło udział kilkudziesięciu byłych pracowników Biedronki z wielu miejscowości w kraju, którzy twierdzili, że pracodawca nie przedłużył z nimi od 1 stycznia umów o pracę na czas określony tylko i wyłącznie z powodu przynależności do Solidarności.
Protestujący, z których część chciała pozostać anonimowa, mówili w rozmowach z dziennikarzami, że przede wszystkim chcą ponownego przyjęcia do pracy. Wśród nich była m.in. była kierowniczka sklepu, z którą także nie przedłużono umowy, ponieważ, jak twierdzili związkowcy, broniła przed zwolnieniem swoich podwładnych - członków związku.
"Solidarność walczyła o wolne związki zawodowe i takie mamy, ale musimy walczyć o swobodę zrzeszania się w tych związkach. Dołożymy wszelkich starań, by więcej nie miały miejsca sytuacje dyskryminacji pracowników ze względu na przynależność związkową" - powiedział w imieniu protestujących szef Krajowego Sekretariatu Banków, Handlu i Ubezpieczeń NSZZ Solidarność Alfred Bujara. Jak mówił, nieprzedłużanie pracownikom umów za to, że należą do związku, to praktyka rodem z komunizmu.
Podkreślał, że gdy pracownicy byli informowani o tym, że nie będą mieli przedłużonej umowy, padały sugestie, iż chodzi o ich przynależność do związku zawodowego, choć takie stwierdzenie nigdzie oficjalnie się nie pojawiło.
Według szacunków Solidarności w skali całego kraju dotyczy to około 50 osób. Bujara podkreślił, że w ciągu ostatnich lat, głównie dzięki samym pracownikom i związkowcom, ich sytuacja w firmie zmieniła się na lepsze, zarobki przekraczają średnią krajową w handlu, ale także i obowiązków jest coraz więcej.
Bujara powiedział też, że Solidarność skierowała do dyrekcji sieci Biedronka list, w którym wskazuje, iż "praktykę, polegającą na nieprzedłużaniu umów o pracę z pracownikami zrzeszonymi w związku tylko z uwagi na ich przynależność związkową, należy uznać za wyczerpującą znamiona dyskryminacji w rozumieniu Kodeksu pracy oraz za utrudnianie działalności związkowej". "Metody te wskazują na działania zaplanowane i zorganizowane względem właśnie tej grupy pracowników" - głosi list.
Związek zapowiada też w liście, że w razie odmowy przedłużenia umów o pracę podejmie kroki prawne: pozwy do sądu pracy o odszkodowanie za dyskryminację, a także zawiadomienia do prokuratury o utrudnianiu działalności związkowej.
>>>>
No jak widac!Zreszta to jest skutkiem bezrobocia.Jestem ciekaw jak odwazni byli by ci goscie gdyby bezrobocie bylo nie 13,0
ale 1,30 czyli tak czy owak winien jest jak zawsze Balcerowicz.Z katastrofy lat 90-91 Polska wlasciwie nigdy nie wyszla...TO JUZ 22 ROK!!!
Blady strach powinien paść na pracodawców, którzy na bieżąco nie wypłacają pensji podwładnym. Skończyło się pobłażanie, w 2011 roku inspektorzy pracy częściej niż do tej pory będą to sprawdzać. Na nieuczciwych szefów posypią się kary.
Zapowiedział to Tadeusz Zając, główny inspektor pracy. Problem jest poważny, o czym przekonują m.in. statystyki Okręgowego Inspektoratu Pracy w Łodzi. - Skala problemu jest wciąż bardzo duża - mówi Kamil Kałużny, rzecznik Okręgowej Inspekcji Pracy w Łodzi. - Jednym z naszych ważniejszych zadań jest więc kontrolowanie firm w tym zakresie.
Statystyki są szokujące. W ubiegłym roku inspektorzy przeprowadzili w województwie 8355 kontroli u 6305 pracodawców, z czego nieprawidłowości wykryli w trakcie 1611 kontroli u 1440 pracodawców. To więcej niż w 2009 roku ( 8281 kontroli u 6189 szefów, z czego pensjami zalegało 1395 szefów).
W 2010 roku udało się odzyskać ponad 4,5 mln zł, a w 2009 - ok. 200 tys. zł mniej.
Na początku ubiegłego roku problemy z terminowym wypłacaniem wynagrodzeń miał m.in. Formaplan Polska Sp. z o.o. w Wolborzu, który produkuje meble i półfabrykaty dla przemysłu meblarskiego. Zatrudnienie spadło z 400 do niespełna 300 osób. Pensje wypłacane były z ponadmiesięcznym opóźnieniem, do tego w ratach. Sąd ogłosił upadłość układową spółki. Formaplan zawarł układ z wierzycielami w sprawie spłaty długów. Dziś dyrektor finansowy zapewnia: - Sytuacja się poprawiła, sprzedaliśmy część aktywów i nie ma zaległości, które przekraczałyby miesiąc.
Na wypłaty zbyt długo musiała także czekać załoga wieluńskiego ZUGIL-u. Prezes został ukarany przez inspekcję i musiał zapłacić 2 tys. zł. Na dodatek inspektorzy dopatrzyli się nieprawidłowości przy zwolnieniach grupowych, a o przeprowadzenie kontroli apelowali związkowcy.
- Istotne jest, by firmy były traktowane z uwzględnieniem wszystkich okoliczności. Jeśli zatem jest kryzys, który utrudnia firmie terminowe regulowanie zobowiązań, można by oczekiwać, że przy egzekwowaniu prawa zostanie to wzięte pod uwagę - wyjaśnia Witold Jajszczok, dyrektor ds. PR, rzecznik prasowy grupy kapitałowej Gwarant, w której skład wchodzą wieluńskie zakłady ZUGIL.
Inspektorzy pracy z Sieradza w ubiegłym roku wydali aż 58 decyzji nakazujących wypłatę zaległych wynagrodzeń. W sumie pracodawcy z tego regionu zalegali 385 pracownikom 750.000 złotych.
Sprawdzaniem, czy pracownicy dostają pensje, zajmują się też inspektorzy pracy w Skierniewicach. - Jedna z większych spraw dotyczyła firmy, która działa po byłej Zatrze, czyli producencie transformatorów - mówi Jan Darnowski, kierownik skierniewickiego oddziału OIP. - Sprawa jest na pozycji przegranej. Kilkadziesiąt osób ma wyroki sądu, tymczasem firmy już nie ma, a zaległe pensje liczone są na dziesiątki tysięcy złotych.
Telefony w firmie emitują jedynie komunikat: "Abonent czasowo niedostępny".
!!!!!!!!!!!
Zasady ekonomii sa proste.
Ten ktory prowadzi przedsiebiorca czyli utrzymujacy sie z zysku - ponosi ryzyko.Jesli ma olbrzymi zysk to jest jego.Jesli strata to jest TEZ JEGO.
Osoba utrzymujaca sie z pracy dostaje umowiona sume.I NIC JA NIE OBCHODZI!NIC!Zrobil swoje dostaje pieniadze.I to jego rola.
Natomiast po 89 nastapilo takie barbarzynstwo ze jak biznesmen ma wieli zysk to zabiera sobie a pracownikowi placi tyle ile bylo umowione.Natomiast gdy ma starty to nie placi pracownikom.Zyski dla siebie straty dla pracownikow.Tacy kolesie łamią wszelkie zasady i powinni ladowac w wiezieniu a bizesy byc zamykane.W ten sposob zostana porzadni...
Natomiast oczywiscie form pracy moze byc mnostwo!Wszak pracownik moze miec umowe ozysk.Wtedy jak zysk jest olbrzymi to placa jest olbrzymia jak strata to ma strate!Jesli taka byla umowa to w porzadku.
Wszystko musi byc okreslone umowa.Oczywiscie pracownik moze powstrzymac sie od poboru wynagrodzenia gdy firma ma trudnosci ale znow potrzeba na to umowy.A wynagrodzenie musi zawierac ODSETKI jak normalny kredyt.
Jak widzimy wszystkim kieruja logiczne zasady i jak sa one przestrzegane to jest w porzadku...
>>>>>>
A teraz odpwiedni fragment Biblii...
Jak to Biblii?
Co jak to?Myslicie ze to dopiero teraz wymysili nieplacenie za prace?
Jk,5
1 A teraz wy, bogacze, zapłaczcie wśród narzekań na utrapienia, jakie was czekają. 2 Bogactwo wasze zbutwiało, szaty wasze stały się żerem dla moli, 3 złoto wasze i srebro zardzewiało, a rdza ich będzie świadectwem przeciw wam i toczyć będzie ciała wasze niby ogień. Zebraliście w dniach ostatecznych skarby.
4 Oto woła zapłata robotników, żniwiarzy pól waszych, którą zatrzymaliście, a krzyk ich doszedł do uszu Pana Zastępów. 5 Żyliście beztrosko na ziemi i wśród dostatków tuczyliście serca wasze w dniu rzezi3. 6 Potępiliście i zabili sprawiedliwego: nie stawia wam oporu.
A wiec tak czy inaczej nastapi sprawiedliwość.Sam Bóg obiecuje!
Zdrowe warunki pracy to priorytet. Rozstrzygnięto konkurs „Pracodawca-organizator pracy bezpiecznej”
Dziewięciu przedsiębiorców z całej Polski zostało laureatami konkursu „Pracodawca-organizator pracy bezpiecznej”, organizowanego po raz 19. przez Państwowa Inspekcję Pracy. Uroczysta gala finałowa z przedstawicielami władz państwowych odbyła się na Zamku Królewskim w Warszawie.
Celem cyklicznego konkursu jest promocja najlepszych praktyk w zakresie poprawy warunków pracy i inspirowanie przedsiębiorców do podejmowania działań eliminujących zagrożenia w miejscu pracy. W konkursie uczestniczyli pracodawcy, którzy uzyskali pozytywną ocenę warunków pracy w swoich firmach.
Ze względu na zróżnicowanie pod względem wielkości zatrudnienia, charakteru produkcji i skali problemów związanych z ochroną pracy, pracodawcy byli oceniani w trzech kategoriach. W zależności od liczby zatrudnionych pracowników – do 50, od 51 do 250 i powyżej 250. W tegorocznej rywalizacji wzięło udział blisko 200 przedsiębiorców z całego kraju. Konkurs przebiegał w dwóch etapach. Pierwszy odbył się na szczeblu okręgowych inspektoratów pracy, najlepsi pracodawcy wzięli udział w finale ogólnopolskim.
Wielki finał
Uroczysta gala odbyła się w czwartek, 22 listopada w Warszawie. Pracodawcy, reprezentujący zwycięskie firmy, nagrodzeni zostali statuetką Mecum Tutissimus Ibis. Jej nazwa nawiązuje do słów Owidiusza i wyraża przesłanie konkursu: ze mną będziesz najbezpieczniejszy. Nagrodzeni dołączyli tym samym do Złotej Listy Pracodawców, umieszczonej na stronie internetowej PIP, których inspekcja pracy wskazuje jako wzorzec godny naśladowania.
Podczas gali wręczono też Nagrodę Głównego Inspektora Pracy im. Haliny Krahelskiej. Tym razem największymi osiągnięciami w zakresie ochrony pracy i zdrowia w środowisku pracy może pochwalić się prof. Ewa Górska, kierująca Laboratorium Ergonomii i Kształtowania Środowiska Pracy na Wydziale Zarządzania Politechniki Warszawskiej.
W eleganckiej Sali Balowej Zamku Królewskiego oprócz licznie zgromadzonych gości, laureatów konkursu, reprezentantów Okręgowych Inspektoratów Pracy, obecni byli też przedstawiciele prezydenta Polski, kancelarii Sejmu, posłowie i senatorowie.
- Tegoroczny konkurs pokazał, że firmy w Polsce zmieniają się, pracodawcom coraz bardziej zależy, aby w miejscu pracy było bezpieczniej. Przedsiębiorcy zrozumieli, że zadowolony pracownik, któremu pracuje się łatwiej, szybciej utożsami się z firma i będzie bardziej efektywny - skomentowała tuż po uroczystości Izabela Katarzyna Mrzygłocka, przewodnicząca Rady Ochrony Pracy. Docenia fakt, że Inspekcja Pracy przykłada dziś coraz większą wagę do prewencji, podczas gdy karanie ma być ostatecznym rozwiązaniem.
Dziewięciu wspaniałych
W kategorii pracodawców, zatrudniających do 50 pracowników pierwsze miejsce zajęła firma P.P.H.U. „Dartex” Dariusz Kozłowski z Łodzi, która od lat cieszy się szacunkiem branży krawieckiej. Rozpoczęła działalność w 1992 r., a od 1998 r. specjalizuje się z konfekcjonowaniu kostiumów kąpielowych. Na drugim miejscu uplasował się Zakład Stolarski „Somapol” Krzysztof Małecki w Chojnie. Firma zajmuje się tworzeniem mebli, drewnianych elementów konstrukcji i wyrobów stolarki drewnianej, a jej produkty oprócz rynku krajowego trafiają do Niemiec i Szwajcarii. Trzecie miejsce w tej kategorii zajęła „Patronka” Sp. z o.o. w Szczecinku, świadcząca usługi zdrowotne jako zakład opiekuńczo-pielęgnacyjny.
Wśród większych firm, w których pracuje od 51 do 250 osób, wygrała firma Saint-Gobain Glass Polska w Jaroszowcu, produkująca szkło ornamentowe. Na rynku europejskim Saint-Gobain Glass jest liderem w produkcji szkła, a swoje zakłady ma w 64 krajach na świecie. Drugie miejsce na podium przypadło Zakładom Wytwarzania Artykułów Ściernych - Robert Andre w Kole, które projektują, produkują i dostarczają uniwersalne oraz specjalne narzędzia ścierne. Trzecim wygranym okazała się Piekarnia-Cukiernia Jacek Różycki w Baczynie. 65 pracujących w niej osób dba, by produkty, których w ofercie jest ponad 200, dostarczyć ponad 300 odbiorcom w województwie lubuskim i do Niemiec.
Najwyższym poziomem bezpieczeństwa mogą też pochwalić się firmy zatrudniające powyżej 250 pracowników. W ich gronie zwycięzcą został „Szynaka Meble” Sp. z o.o. w Lubawie, firma specjalizująca się w produkcji mebli mieszkaniowych, znanych z oryginalnego wzornictwa i estetycznego wykończenia. Drugie miejsce zajęło przedsiębiorstwo Diehl Controls Polska Sp. z o.o. w Namysłowie, od 2000 r. produkujące mechaniczne urządzenia sterownicze do pralek oraz programatory do zmywarek i suszarek. Na podium znalazła się też PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna S.A. - oddział Kopalnia Węgla Brunatnego Bełchatów. Firma, funkcjonująca od 1975 r. wydobywa ok. 40 mln ton węgla brunatnego i jest jednym z największych europejskich dostawców tego surowca. W tej kategorii przyznano także dwa wyróżnienia. Trafiły do firm: Vive Textile Recycling Sp. z o.o. w Kielcach i BDN Sp. z o.o., Sp. k. - Drukarnia w Wykrotach.
Bezpieczeństwo to dobry biznes
- Wszyscy uczestnicy naszego konkursu, nie tylko jego zwycięzcy, to pracodawcy, którzy doskonale wiedzą, że bezpieczne i zdrowe warunki pracy to dobry biznes. Wypadek przy pracy oznacza przecież nie tylko straty finansowe dla pracodawcy, ale też utratę prestiżu firmy. To przedsiębiorcy, którzy wdrożyli nowoczesne systemy zarządzania, sięgnęli po nowoczesne technologie, sprzyjające zwiększeniu zysków, ale też czyniące miejsca pracy bardziej bezpiecznymi - stwierdziła w rozmowie z Onetem główny inspektor pracy Iwona Hickiewicz. Przekonuje, że organizowany przez Państwową Inspekcję Pracy konkurs realnie wpływa na bezpieczeństwo w polskich przedsiębiorstwach.
- Jeśli przyjrzymy się dokonaniom poszczególnych laureatów, widzimy że np. nagrodzona w kategorii zakładów do 50 pracowników firma działająca w branży krawieckiej dzięki wymianie silników maszyn szwalniczych oraz automatycznemu zatrzymywaniu pracy maszyn w czasie przerw w szyciu znacznie obniżyła natężenie hałasu – zaznacza Hickiewicz. Pracodawca wymienił też fotele szwaczek na nowe, ergonomiczne z hydraulicznym mechanizmem dostosowania wysokości i oparcia. W pomieszczeniu szwalni zainstalowano klimatyzację.
- W nagrodzonym zakładzie stolarskim modernizacja procesów technologicznych pozwoliła na eliminację lub ograniczenie większości zagrożeń. Zainstalowano m.in. centralną instalację odciągową, filtry wychwytujące pyły w zamkniętym obiegu powietrza – wylicza. By ograniczyć kontakt pracowników ze szkodliwymi czynnikami chemicznymi, zakupiono nowoczesną komorę lakierniczą, która umożliwia prace bez narażania zdrowia pracownika. - Inny laureat, wyposażył piekarnie w nowoczesny silosowy system magazynowania mąki, całkowicie skomputeryzowany, co wyeliminowało ekspozycję na pyły mąki – podaje kolejny przykład Hickiewicz.
Nowe pole konkurencji
- Coraz trudniej jest wybrać tych najlepszych i najbardziej bezpiecznych, bowiem z roku na rok przybywa pracodawców, którzy rozumieją, że liczy się nie tylko zysk. Nowoczesne przedsiębiorstwo, to nie tylko technologia, logistyka, marketing, ale zgodne z prawem warunki pracy - ciągle doskonalone, z myślą o pracownikach. One również kształtują dobrą markę. Firmy inwestujące w bezpieczeństwo pracy warto docenić zwłaszcza w okresie kryzysu ekonomicznego i dużego bezrobocia – zaznacza Iwona Hickiewicz. Przypomina, że to właśnie bezpieczeństwo najczęściej decyduje o pełnym sukcesie i miejscu na rynku.
Do tej pory oceny przedsiębiorstw dokonywała 10-osobowa Kapituła konkursu, składająca się z ekspertów inspekcji pracy, przedstawicieli Business Centre Club, Pracodawców RP, Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan" i Związku Rzemiosła Polskiego, która szczegółowo przeanalizowała osiągnięcia poszczególnych uczestników i wskazała najlepszych.
- W kolejnej edycji konkursu, chcemy rozszerzyć skład Kapituły o przedstawicieli związków zawodowych. Do tej pory nie pytaliśmy ich o zdanie. Być może ich udział rzuci nowe światło na ocenę pracodawców - sugeruje Małgorzata Kwiatkowska, zastępca głównego inspektora pracy.
Laureaci nie kryli satysfakcji z własnych osiągnięć. Docenili jednocześnie formułę konkursu. – Inspekcja Pracy długo traktowana była jako instytucja, która karze i doszukuje się nieprawidłowości. Konkurs dowodzi, że można współpracować w dobrej atmosferze, co podnosi jakość i bezpieczeństwo pracy. Ten kierune mobilizuje nas do utrzymania wysokiej poprzeczki - podsumował podczas gali Jan Szynaka, właściciel przedsiębiorstwa „Szynaka Meble” Sp. z o.o., trzykrotnego laureata konkursu.
....
Sluszna idea nie tylko karac za zlo ale i nagradzac za dobro .
PIP o łamaniu praw pracowniczych w latach 2010-2012
Zatrudnianie na czarno; wzrost liczby umów zleceń i o dzieło zamiast etatu; coraz więcej skarg na pracodawców nieprzestrzegających czasu pracy i zalegających z wypłatą wynagrodzeń - to obraz naruszeń prawa pracy wyłaniający się z kontroli PIP w latach 2010-2012.
Wnioski z kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w tym okresie przedstawiono we wtorek na posiedzeniu działającej przy Sejmie Rady Ochrony Pracy.
W ciągu trzech lat - 2010-2012 - inspektorzy pracy przeprowadzili ponad 72 tys. kontroli dotyczących legalności zatrudnienia. Nielegalne zatrudnienie ujawniono w ponad 18 proc. skontrolowanych podmiotów, a różnego rodzaju nieprawidłowości w sumie stwierdzono w co drugim kontrolowanym podmiocie (w 2012 r. - w 52 proc. podmiotów; w 2011 r. - w 50 proc., w 2010 r. - w 47 proc.).
W badanym okresie widać coraz częstsze łamanie przepisów poprzez zawieranie umów cywilnoprawnych w warunkach, w których powinna zostać zawarta umowa o pracę (w 2012 r. zakwestionowano 16 proc. kontrolowanych pod tym względem umów, podczas gdy w 2011 r. - 13 proc., a w 2010 r. - 10 proc.).
Stwierdzono też znaczący wzrost pracodawców, nieopłacających składek na Fundusz Pracy. Łączna kwota nieopłaconych składek wzrosła z 9,8 mln zł w 2011 r. do 15,7 mln zł w 2012 r.
PIP stwierdza, że od lat nie widać też poprawy, jeśli chodzi o przestrzeganie przepisów o czasie pracy oraz wypłacie należnych pracownikom wynagrodzeń.
W 2012 r. inspektorzy pracy skontrolowali czas pracy u 1596 pracodawców, zatrudniających łącznie ponad 167 tys. pracowników. Skala nieprawidłowości była podobna jak w latach ubiegłych.
Podobnie jak w latach 2010-2011 najwięcej nieprawidłowości - około połowa - dotyczyła niewywiązywania się z obowiązku określenia w układzie zbiorowym pracy, regulaminie pracy lub obwieszczeniu systemów czasu pracy, rozkładów czasu pracy okresów rozliczeniowych.
Za niepokojącą PIP uznaje też utrzymującą się na wysokim poziomie skalę "nieprawidłowości w zakresie prowadzenia ewidencji czasu pracy, ponieważ przekłada się to na prawidłowość ustalania wynagrodzenia pracownika i innych przysługujących mu świadczeń związanych z pracą".
Podobnie jak w latach ubiegłych skargi do PIP dotyczą głównie niewypłacania wynagrodzenia za pracę lub innych świadczeń należnych pracownikowi - to 38 proc. problemów zgłaszanych w skargach.
Według PIP wzrost skali nieprawidłowości to efekt m.in. kryzysu ekonomicznego. "Słaba kondycja finansowa przedsiębiorstw jest powodem zaległości w opłacaniu składek na Fundusz Pracy, a także +ucieczki+ pracodawców w niepracownicze - tańsze - formy zatrudnienia" - stwierdza PIP.
"Ponadto fakt powierzania pracy na podstawie umów cywilnoprawnych, w szczególności umów o dzieło, które nie wiążą się z obowiązkiem odprowadzania składek na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne, skutkuje zaniechaniem przez osoby świadczące pracę na tej podstawie dopełniania obowiązku informowania powiatowych urzędów pracy o podjęciu pracy zarobkowej, dzięki czemu zachowują one prawo do opieki medycznej w ramach świadczeń NFZ" - podsumowuje inspekcja.
Według PIP same działania kontrolne nie wyeliminują tego rodzaju patologii i potrzebne są rozwiązania systemowe. PIP postuluje m.in. wprowadzenie zmian prawnych dotyczących zawierania umów o pracę oraz dokonywania zgłoszeń do ubezpieczeń społecznych oraz taką zmianę przepisów, by inspekcja nie musiała uprzedzać pracodawcy o planowanej kontroli.
"Na ograniczenie nielegalnego zatrudnienia mogłoby też wpłynąć wprowadzenie regulacji prawnych, w wyniku których pracodawcy i przedsiębiorcy rażąco naruszający prawo nie mogliby korzystać z pomocy publicznej (np. z funduszy unijnych, dotacji czy ulg podatkowych). Do takich podmiotów urzędy pracy nie powinny również kierować bezrobotnych do pracy bądź na praktyki lub staże" - postuluje PIP.
PIP w przypadku stwierdzenia naruszeń prawa pracy może nałożyć mandat karny, wystąpić z powództwem do sądu pracy, a w przypadku kontroli czasu pracy w transporcie drogowym nałożyć karę administracyjną.
Rada Ochrony Pracy (ROP) jest organem nadzoru nad warunkami pracy i działalnością PIP. ROP powołuje i odwołuje marszałek Sejmu, kadencja Rady trwa 4 lata. W jej skład wchodzą parlamentarzyści, przedstawiciele związków zawodowych, organizacji pracodawców, eksperci ds. zatrudnienia.
Do najważniejszych zadań ROP należą m.in.: ocena działalności PIP oraz opiniowanie projektów aktów prawnych dotyczących problematyki ochrony pracy i inicjowanie prac ratyfikacyjnych dotyczących umów międzynarodowych z zakresu prawa pracy. Rada przedstawia też opinię o kandydatach na stanowiska Głównego Inspektora Pracy i jego zastępców oraz okręgowych inspektorów pracy.
We wtorek Rada pozytywnie zaopiniowała trzy kandydatury na okręgowych inspektorów pracy: w Bydgoszczy (Małgorzata Porażyńska), Poznaniu (Stanisława Ziółkowska) i Lublinie (Włodzimierz Biaduń).
....
Znakomite dane ( w sensie statycznym bo spolecznie koszmarne ).
Zatem zatrudnienie nielegalne wynosi :
2010 - 17 %
2011 - 18 %
2012 - 19 %
Szara strefa rosnie !
PIP powinien opublikowac przeglad tabelaryczny danych za lata 1988 - 2012 .
A tam % zatrudnienia na czarno ilosc nie zaplaconego ZUS i najlepiej tez obok zaplaconego aby porownac . Ilos nieprawidlowosci . Ogolne zatrudnienie w kontrolowanych jednostkach .
Tak aby mozna bylo spojrzec i sprawdzic jednym rzutem oka cala transformacje .
Zapracowany jak biznesmen
Przedsiębiorcy zarabiają najwięcej, ale też pracują najdłużej - informuje "Rzeczpospolita", powołując się na dane GUS za 2012 r.
31,5 proc. przedsiębiorców w Polsce deklaruje, że pracuje ponad 50 godz. tygodniowo. To zdecydowanie więcej niż ogół pracujących - zwykle 40 godz. Ale też właściciele firm pracujący krócej, do leniwych nie należą - 37,5 proc. spędza w pracy pow. 40 godz., a 11,5 proc. między 30 a 39 godz.
Własna działalność gospodarcza wymaga większego zaangażowania - nie da się utrzymać i rozwijać firmy, pracując przez zaledwie 8 godz. dziennie - wskazuje ekspertka Pracodawców RP Wioletta Żukowska.
A jak zauważa "Rz", dane GUS dot. 2012 r., gdy tempo wzrostu gospodarczego malało. Teraz PKB rośnie szybciej, firmom przybywa zleceń, ale przedsiębiorcy nie zwiększają jeszcze zatrudnienia w dużym stopniu. To zapewne oznacza, że sami pracują więcej, by wykorzystać koniunkturę.
Ale spędzanie ponad dziesięciu godzin dziennie w pracy ma też wymierny skutek finansowy. Według danych GUS najwyższy dochód na osobę był właśnie w gospodarstwach przedsiębiorców. W 2012 r. wynosił on 1515,50 zł. Dla porównania w rodzinach pracowników było to średnio 1280,14 zł.
>>>>
Oni tez pracuja . Nic glupszego niz marksizm ktory bredzi ze tylko robotnicy pracuja ... A kapitalisci ,,zyja z wyzysku"...
Dekoniunktura zachęca do płacenia pod stołem
18 proc. firm zatrudnia na czarno, 27 proc. nie opłaca w terminie składek do Funduszu Pracy, a 17 proc. do ZUS. Takie są efekty kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w 2013 r. - pisze "Puls Biznesu".
Oznacza to, że "na gębę" pracowało 13,1 tys. osób, czyli 7,4 proc. wszystkich pracowników objętych kontrolą.
To najwyższe wyniki co najmniej od 2007 r., odkąd są porównywalne dane - akcentuje "PB", wyliczając, że 3 lata temu odsetek podmiotów z szarej strefy wynosił 15 proc., a 6 lat temu - tylko 7 proc.
Jak ocenia PIP, rosnący odsetek wykrywanych wykroczeń to po części efekt coraz lepszej skuteczności inspektorów.
Ale częściowo to też skutek dekoniunktury, jaka w zeszłym roku dotknęła polskie firmy. Odsetek ujawnianych nieprawidłowości jest zadziwiająco mocno skorelowany z dynamiką polskiej gospodarki: gdy koniunktura jest słaba, liczba ukaranych pracodawców rośnie, kiedy się poprawia, szara strefa maleje - zauważa "PB".
>>>
Sporo patologii to wynik schladazania . Ludzie nie bawia sie w prawo gdy bankrutuja .
Wyjątkowy jubileusz instytucji, która działa już 95 lat
Piotr Ogórek
Rok 2014 jest rokiem jubileuszowym Państwowej Inspekcji Pracy, która obchodzi w tym roku 95-lecie swojego istnienia. Już w czwartek w Krakowie odbędzie się wyjątkowa uroczystość w Dworku Białoprądnickim połączona także z XXI edycją konkursu pracodawca organizator pracy bezpiecznej.
PIP została powołana w 1919 roku dekretem Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego. Przepisy dekretu dotyczące prawa pracy były w ogóle jednymi z pierwszych przepisów w Polsce po odzyskaniu niepodległości. Od początku roku uroczystości rocznicowe obchodzone są w całej Polsce. Teraz czas na Kraków.
- Ten jubileusz zbiegł się moim prywatnym, bowiem w Inspekcji Pracy pracuję już 40 lat, a funkcję kierowniczą sprawuję od 20 lat. To świetny moment na podsumowanie i pewną refleksję – mówi Tadeusz Fic, Okręgowy Inspektor Pracy w Krakowie.
A refleksja sięga głęboko, bo aż do czasów austriackich! Już w wtedy w Krakowie, czyli na terenie ówczesnej Galicji, działała instytucja będąca protoplastą PIP. - Była to Inspekcja Przemysłowa, którą powołano ustawą cesarską z 1883. Miała ona bardzo podobny zakres obowiązków i uprawnień jak dzisiejsza PIP. Ta tematyka była więc uwzględniana już wiele lat temu – dodaje Fic.
W Krakowie pojawią się przedstawiciele wielu instytucji, zarówno publicznych, jak i prywatnych firm, czyli partnerzy PIP. Na zaproszenie Tadeusza Fica w Dworku Białoprądnickim pojawią się m.in. Główna Inspektor Pracy, marszałek województwa małopolskiego, wojewoda małopolski, prezydent Krakowa, rektorzy uczelni krakowskich, przedstawiciele pracodawców czy przedstawiciele związków zawodowych. 60 ich reprezentantów zostaną wręczone pamiątkowe medale.
- To spotkanie nie byłoby kompletne, gdyby nie pojawili się na nim najlepsi pracodawcy, którym dziękujemy za realizację wspólnych zadań w ramach bezpieczeństwa pracy – wyjaśnia Tadeusz Fic. Najlepsi pracodawcy będą wyróżnieni w XXI edycji konkursu pracodawca organizator pracy bezpiecznej.
Tadeusz Fic podkreśla, że rola PIP zmienia się coraz bardziej. - Teraz to już nie tylko kontrola żeby było dobrze, ale przede wszystkim współpraca i prewencja. Pracodawcy, nasi partnerzy, mają teraz zupełnie inną mentalność odnośnie bezpieczeństwa praca. To się im po prostu bardziej opłaca, bo ludzie mniej chorują, itp. PIP nie jest już dla nich organem kontrolnym, ale właśnie partnerem. Do naszego konkursu zgłosiły się czołowe zakłady pracy, takie jak Coca-Cola, MAN, TRI Poland, ale też i Muzeum Armii Krajowej – dodaje.
Czwartkowe uroczystości PIP będą także okazją, aby zastanowić się nad przyszłością i zadaniami jakie stawia przed inspektorami pracy polska i światowa gospodarka.
Medale jubileuszowe oraz podziękowania zaproszonym gościom podczas spotkania wręczy Główny Inspektor Pracy Iwona Hickiewicz i Okręgowy Inspektor Pracy w Krakowie Tadeusz Fic.
...
Widzicie jaka Polska byla nowoczesna i to Pilsudski . Mozecie sie gdzies natknac na ksiazczyny z PRL jakie to bylo zacofane panstwo itp . A Pilsudski czyli dziadek to kilka epok do tylu . A takie sa fakty . Produkcja profesorow PRL nadaje sie do pieca . Tylko taka z niej korzysc .
Szwecja: w Goeteborgu eksperyment z sześciogodzinnym dniem pracy
Lewicowe władze szwedzkiego miasta Goeteborg wprowadziły sześciogodzinny dzień pracy zamiast ośmiogodzinnego w ramach tej samej pensji. Eksperyment, który potrwa rok, obejmie 70 pracowników gminnego domu opieki nad osobami starszymi.
Projekt wymusi konieczność zatrudnienia 14 dodatkowych współpracowników i pochłonie osiem mln koron (ok. 850 tys. euro). Władze miasta uważają jednak, że może się to opłacać. - Mamy nadzieję, że skrócenie czasu pracy wpłynie pozytywnie na zdrowie pracowników oraz zmniejszy ich absencję - twierdzi odpowiedzialna za domy opieki w Goeteborgu Johanna Leppaenen.
Miasto o ocenę eksperymentu poprosiło naukowców, którzy jednocześnie będą monitorować inną podobną placówkę w Goeteborgu, gdzie opiekunowie wciąż pracują osiem godzin dziennie. W obu miejscach pracownicy przejdą badania kontrolne.
Jeśli hipoteza o pozytywnych skutkach skrócenia czasu pracy potwierdzi się, samorząd Goeteborga chce wprowadzić podobne zmiany w kolejnych podległych sobie instytucjach.
Decyzję o wprowadzeniu 6-godzinnego dnia pracy w Goeteborgu podjęła wiosną 2014 roku lewicowa koalicja Partii Socjaldemokratycznej, Partii Lewicy oraz Partii Zielonych. Przeciwna była centroprawicowa opozycja. - To populistyczny projekt, w dodatku bezsensowny ekonomicznie - bezskutecznie przekonywała wówczas Helene Odenjung z Ludowej Partii Liberałów.
W praktyce wielu Szwedów nie przepracowuje pełnych ośmiu godzin dziennie. Silne w Szwecji związki zawodowe zawierają porozumienia branżowe określając odstępstwa. Na przykład jednym z przywilejów pracownika może być jedna godzina wolnego tygodniowo z przeznaczeniem na ćwiczenia relaksujące.
...
~Kasjerka : W biedronce i innych supermarketach powinni tez tak zrobic ,cóż by była za ulga , bo jak wracasz po takiej pracy do domu to czeka jeszcze drugi etat czyli pranko , gotowano ,sprzątano
...
Bardzo ciekawe . Tylko ze to jednak urzad panstwowy i wyniki moga byc nieadekwatne do gospodarki prywatnej . I przeskok duzy z 8 do 6 . Nalezalo by skracac wolniej do 7 pozniej 6 .
Mobbing może zniszczyć zdrowie i kawał życia
"Tam, gdzie pracuję panuje mobbing, szef chce mieć nade mną pełną kontrolę". Tak coraz częściej mówimy o tym, co nas spotkało w pracy. Tymczasem w wielu przypadkach chodzi o co innego: stres lub naruszenie godności osobistej. Jednak historie Beaty, Marty i Marka udowadniają, że mobbing może zniszczyć zdrowie i kawał życia.
– Kiedy się pani wreszcie zwolni? Ja z debilami nie chcę pracować! – wykrzykiwał średnio raz na tydzień szef Beaty, pracownicy jednego ze stołecznych banków. Normą było wzywanie jej do gabinetu bez powodu (po to, aby udowodnić, jak bardzo jest niepotrzebna i jak wielką łaskę robi szef, że wciąż jeszcze ją trzyma na stanowisku), wyszydzanie przy innych pracownikach, wyśmiewanie (zbyt niski wzrost Beaty i trudności w wymawianiu "r"). To trwało ponad rok. W tym czasie Beata dorobiła się nerwicy i stanów lękowo-depresyjnych. Jakby tego było mało, zostawił ją narzeczony – nie wytrzymał napięcia.
Beata mówi, że i tak miała szczęście w nieszczęściu: po nieudanej próbie samobójczej trafiła do znakomitego specjalisty. Twierdzi, że dzięki niemu żyje. To on szybko postawił diagnozę i doradził jej pójście do prawnika. – Jest pani ofiarą mobbingu – wyjaśnił. – Czyli długotrwałego nękania, tyranizowania i terroru psychicznego, stosowanego przez jedną lub kilka osób przeciwko zwykle jednej osobie.
Mecenas, na którego Beata wzięła tak zwany szybki kredyt, doradził jej wymówienie umowy o pracę w trybie natychmiastowym. Jako powód podał brak poszanowania dla godności i dóbr osobistych ze strony pracodawcy. – Na szczęście obyło się bez procesu, którego tak strasznie się obawiałam – wyznaje Beata. Jej prawnik załatwił z pracodawcą ugodę, w wyniku której Beata otrzymała 25 tys. zł. Bankowi, który zatrudniał szefa, mobbera, udało się zachować twarz i dobre imię, bo sprawa nie trafiła na pierwsze strony gazet. Beata nadal dwa razy w tygodniu chodzi na terapię, ale powolutku zaczyna szukać nowej pracy. Na razie bezskutecznie.
Paragraf na idiotów
– Moja szefowa przynajmniej kilka razy w miesiącu krzyczy do nas: jesteście idiotami, matołami! Jak można nie wymyślić choćby podstawowej strategii! – opowiada Marta, pracownica agencji PR. – Wszyscy przyzwyczailiśmy się do tego, co nie znaczy, że zaakceptowaliśmy. Ostatnio kumpel się zbuntował i wrzasnął do niej, że nas mobbinguje i że na to jest paragraf. Jesteśmy zdumieni, bo od dwóch tygodni z jej strony cisza!
– Jeśli szef często wyzywa nas od idiotów, krytykując w ten sposób naszą pracę, na dodatek bez merytorycznego uzasadnienia, to takie zachowania można uznać za przejaw mobbingu – przyznaje, specjalizująca się w prawie pracy, mecenas Katarzyna Lauritsen. – Mobbing to trudna definicja, niestety w polskim prawie niefortunnie skonstruowana. Dlaczego niefortunnie? Bo "uporczywe, długotrwałe nękanie" daje bardzo szeroką interpretację, poza tym to hasło jest zbyt pojemne i zbyt ogólne. Mobbing znalazł się w polskim prawie dopiero w 2003 roku – orzeczeń sądowych wciąż jest niewiele, ale statystki rosną. To oznacza, że pracownicy są coraz odważniejsi i bardziej świadomi swoich praw.
W pracy u Pauliny (luksusowy butik w centrum handlowym) szefowa ciągle komentuje strój i wygląd pracownic. "Nie powinna pani nosić tak krótkiej spódnicy, bo ma pani krzywe nogi i nie znajdzie pani męża!" - słyszy Paulina. "Pani sukienka z falbaną jest fatalna, to było modne dwie dekady temu!" - to do jej przyjaciółki Aleksandry. – To nie jest mobbing, ale takie słowa mogą naruszać godność pracownika – mówi mec. Lauritsen. – Jeśli w danej firmie obowiązuje dress code, do którego pracownicy się nie stosują, należy zwrócić im dyskretnie uwagę co do przepisów w dziedzinie strojów, ale nigdy w niegrzeczny, obcesowy sposób.
Powiedzmy to raz na zawsze: przełożony nie ma prawa wyśmiewać wyglądu podwładnych ("brzydka falbana, niemodna marynarka, żenująca apaszka"). Albo żądać zbyt szczegółowo, jak mają się ubierać. Jakiś czas temu słynna była historia szefa jednej z budżetowych placówek, który rozkazał pracownikom nosić ubrania pod kolor… ścian. To już są działania mobbingowe.
Szykany, groźby i wyzwiska
Ostatnio coraz więcej osób po pełnym emocji i stresów dniu pracy opowiada, że u nich w firmie panuje okropny mobbing. Czasami – mówiąc kolokwialnie – przesadzają, czyli nadużywają tego wciąż egzotycznego jeszcze u nas słowa. – Wrogie zachowanie w biurze nie zawsze oznacza, że jesteśmy mobbingowani – komentuje Katarzyna Lauritsen. – Często jednak opiera się o naruszenie dóbr osobistych, jak choćby w przypadku uwagi o krzywych nogach czy niemożności znalezienia męża.
Jeszcze gorzej działo się u Marka w firmie. W marcu żona Marka straciła ciążę, a on zdecydował się opowiedzieć o tym swojemu szefowi (choć wcale nie musiał, bo pracownik ma prawo do prywatności). Następnie poprosił go o dyskrecję i wziął dwa tygodnie zwolnienia, aby móc towarzyszyć żonie w tych traumatycznych chwilach. Kiedy wrócił, cały dział huczał. – Stary, to się zdarza – na wejściu klepnął go kolega, którego przyjęto miesiąc wcześniej. Koleżanki wydrukowały mu artykuły o płodności i terapii i położyły na biurku – oczywiście w dobrej wierze, ale Marek był zszokowany i przerażony tym, że szef nie zachował dyskrecji. O jego tragedii rozmawiali wszyscy w firmie.
– W przypadku naruszenia dóbr osobistych pracownik może otrzymać zadośćuczynienie, odszkodowanie albo jedno i drugie – mówi mec. Lauritsen. Nie tylko naruszenie dóbr osobistych, ale i wyjątkowo silny mobbing przywiodły pewnego 30-letniego maklera do znanego warszawskiego psychologa.
Pacjent miał częściowo sparaliżowaną twarz. To efekt stresu, szykanowania i gróźb.
Pacjent miał częściowo sparaliżowaną twarz i sam przyznał, że to efekt stresu, ustawicznego szykanowania, gróźb i wyzwisk ze strony dyrektora. Psycholog był przerażony, natychmiast wysłał chłopaka na długie zwolnienie i specjalistyczne badania. – Mobbing, o czym w zasadzie się u nas nie mówi, niszczy nie tylko jednostkę, ale i całe społeczeństwo – twierdzi Katarzyna Lauritsen. – W wyniku mobbingu i długotrwałego stresu pracownicy zapadają na poważne, przewlekłe choroby, jak wylew, depresja, nerwica, bezpłodność; leczenie często trwa już do końca życia, na co wydawane są publiczne pieniądze w ogromnej ilości!
Basta!
Alicja i Grażyna, które założyły sprawę o mobbing swojej wrocławskiej firmie, wspominają jeden z najczęstszych elementów dręczenia (poza ustawicznym umniejszaniem ich wartości jako jedynych pracownic dojeżdżających z malutkiej wsi). – Zrób mi ten raport na jutro, bo jesteśmy w dupie! – grzmiał szef. – Każdy wiedział, że opracowanie tego akurat zestawienia zajmuje minimum pięć dni, ale wszyscy bali się zaprotestować- opowiada Grażyna. – Ja na początku też, więc ślęczałam całą dobę, pijąc Red Bulle i kawy, raz wzięłam nawet kokainę. Mimo wszystko nie byłam w stanie skończyć raportu na wyznaczony termin. Zaczęły się kłopoty z ciśnieniem, napady panicznego lęku, że mnie wyrzuci, bo przecież jestem beznadziejna i nie umiem pomóc firmie w kłopocie. On cały czas tak o tym opowiadał. Najczęściej mnie i Alicji, dlatego wreszcie zwarłyśmy szyki. Ala ma zdiagnozowane nadciśnienie, prosto sprzed biurka wylądowała w szpitalu. Ja rozwiodłam się z mężem, bo przez cztery lata nie wróciłam do domu ani razu przed dwudziestą… A kiedy już byłam w domu, to nie rozstawałam się z laptopem. Wreszcie obie powiedziałyśmy: basta!
– Świetnym dowodem na to, co robi mobber, mogą być maile – twierdzi mec. Lauritsen. – Piszmy wszystko, czego żąda od nas mobber, podkreślając, że nas to niepokoi, że nie damy rady zrobić w 20 godzin czegoś, co zajmuje tydzień, że to przyniesie tylko straty firmie, że szanujemy swój potencjał. Jako pracownicy jesteśmy pełnoprawnymi partnerami, którzy mają prawo do oceny sytuacji. A szef mobber atakuje osoby, które mają coś do powiedzenia, rzadko szare myszki. Warunek: musi mieć choćby pozorne przyzwolenie na atak. Jeśli widzi, że ofiara jest bezbronna, to pozwala sobie na więcej i więcej.
Mecenas zaobserwowała na przykładzie wielu spraw, że mobbing pojawia się głównie w tych firmach, w których panuje chaos organizacyjny. Ofiara powinna zatem opisać w mailu zachowanie, które ją dotknęło, a wreszcie żądać wyjaśnienia, np. dlaczego szef wyzywa ją od baranów zamiast podać merytoryczne argumenty, dla których raport winien być poprawiony.
Co ma zrobić osoba, która jest mobbingowana, a maile/listy nie działają na szefa? Mecenas Katarzyna Lauritsen radzi:
Porozmawiaj z fachowcem z dziedziny prawa pracy, który pomoże określić, czy to jest mobbing, czy naruszenie godności osobistej, czy może np. molestowanie seksualne. Jakie są szanse ugody. Wielu firmom zależy na ugodzie, aby nie mieć czarnego PR-u.
Nie przestawaj pisać maili, w których wyrażasz zaniepokojenie i oburzenie tym, jak jesteś traktowana, opisywana, nazywana, obrażana. Zbieraj dowody.
Rozmawiaj o tym, co się dzieje, z ludźmi: bliskimi, pracownikami. Szukaj wsparcia innych, zwłaszcza ludzi z autorytetem.
Idź po radę do Państwowej Inspekcji Pracy lub (jeśli pracujesz w korporacji), napisz skargę do spółki-matki i zgłoś sprawę komisji anytmobbingowej. Takie komisje powstają w firmach coraz częściej, dyrektorzy boją się utraty intratnych stanowisk, więc zwykle szybko zostają przywołani do porządku.
Najważniejsze: przestań się wreszcie bać!
...
~żadenwielbłąd : Mój były szef dopuszczał się mobbingu ale był w tym na tyle sprytny, że nic mu nie udowodnię. Szykanował mnie w białych rękawiczkach, w celowy sposób psuł moją opinię w firmie, wpływał na opinię innych osób o mojej pracy, aranżował "pomyłki" w efekcie których nie byłem zapraszany na meetingi i spotkania firmowe, w efekcie jego intryg byłem stopniowo wykluczany z oficjalnego życia firmy. Słownie szykanował mnie wyłącznie w swoim gabinecie, bez świadków, wyłącznie w 4 oczy - posuwał się wówczas do stosowania NLP-owskich sztuczek, myśląc że nie widzę i nie rozumiem co robi. Makiawelizm w czystej postaci., choć kiedy już wiedziałem do czego dąży, w duchu śmiałem się z jego żałosnych poczynań.
A wszystko dlatego, że moje stanowisko zostało przeznaczone do "cięcia wszystkich kosztów" i liczył, że nie wytrzymam ciśnienia i sam się zwolnię. Niestety dla niego, kumałem z tego więcej niż jemu się wydawało i konsekwentnie realizowałem swoje cele, w efekcie dotrwałem do końca roku finansowego i musieli mnie zwolnić poprzez likwidację stanowiska czyli z prawem do odprawy.
I to by było na tyle, warto takie historie znać i przypomnieć sobie zwłaszcza gdy przychodzi nam do głowy zzangażować się w pracę najemną i "dawać z siebie' 100%
...
To jest Bizancjum nie jakies prymitywne bicie jak w Rosji . To nie takie proste . To jest choroba cywilizacyjna a w Polsce z takim bezrobociem to jak chcecie walczyc ?
Debata: w przetargach nie stosuje się klauzul społecznych - tracą wszyscy
W przetargach nie stosuje się klauzul społecznych, mimo że miała do tego zachęcić ostatnia nowelizacja prawa zamówień publicznych. Tracą na tym wszyscy - mówili uczestnicy debaty zorganizowanej przez NSZZ "Solidarność" i Fundację CentrumCSR.PL.
Ostatnia nowelizacja pzp, która wprowadziła tzw. klauzulę społeczną stawiającą wymóg zatrudniania przez oferentów na umowę o pracę, tam gdzie jest to uzasadnione przedmiotem zamówienia oraz uwzględnienie płacy minimalnej przy wyliczaniu kosztów pracy, miała położyć kres umowom śmieciowym i zaniżaniu kosztów pracy przy szacowaniu ceny zamówienia. Jednak, jak wynika z debaty "Okrągły stół na temat zrównoważonych zamówień publicznych", tak się nie stało.
Podczas debaty zaprezentowano wstępne wyniki monitoringu stosowania klauzul społecznych dotyczących zatrudniania na umowy o pracę przy rozstrzyganiu przetargów w administracji samorządowej. Przeprowadziła go Fundacja CentrumCSR.PL.
"Wstępne wyniki monitoringu są bardzo przykre, choć nie zaskakujące. (…) Skala stosowania klauzul jest bardzo mała" - mówił Tadeusz Joniewicz z Fundacji. Dodał, że Fundacja przeanalizowała m.in. 213 zamówień publicznych ogłoszonych w Warszawie i znalazła w nich tylko pięć klauzul społecznych.
Stosowanie klauzul społecznych w urzędach centralnych sprawdził z kolei "Tygodnik Solidarność".
"Zwróciliśmy się do 80 podmiotów w kraju, w tym ministerstw, KPRM, ZUS, urzędów i wojewódzkich komend policji, z pytaniem, czy stosują klauzule społeczne. (…) To te instytucje, które powinny świecić przykładem. Okazało się, że świadomość urzędników była zerowa, zasięgali wiedzy dopiero po zapytaniu. Nowelizacja dała możliwość (stosowania klauzul) i z tej możliwości się nie korzysta" - podsumował tę akcję redaktor naczelny tygodnika Jerzy Kłosiński.
Wyniki monitoringu okazały się zgodne z doświadczeniami biorących udział w debacie reprezentantów pracowników branży ochrony i sprzątania, którzy realizują zamówienia publiczne.
"Branże ochrony i sprzątania są bardzo mocno uzależnione od zamówień publicznych. Branża ochrony to 250 tys. pracowników, branża sprzątania - ok. 400 tys. W przypadku ochrony 40 proc. rynku stanowią zamówienia publiczne, w przypadku sprzątania sięga to 60-70 proc. Średnia płaca w tej branży to 6 zł brutto za godzinę" – poinformował Michał Kulczycki z NSZZ Solidarność Pracowników Firm Ochrony, Cateringu i Sprzątania. Jak powiedział, w ponad 99 proc. o wyborze oferty decyduje najniższa cena, a najniższa stawka, jaką zarejestrowała "Solidarność" to 2.35 zł za godzinę. W rezultacie - jak mówił - pracownicy branży pracują średnio po 300-350 godzin miesięcznie, a rekordziści dobijają do 600 godzin. (Standardowa liczba godzin pracy w miesiącu to ok. 180 godzin.)
"Miesiąc w ogóle ma 720 godzin. (…) Tak się nie da pracować, a ci ludzie mają też rodziny" - opisywał Kulczycki.
Jak podnosili w debacie przedstawiciele pracodawców branży ochroniarskiej, to system zamówień publicznych wymusza dziś taki sposób zatrudniania pracowników.
"Zostałem wypchnięty z rynku zamówień publicznych, bo zatrudniałem na umowy o pracę. W takim wypadku nie da się zejść poniżej stawki 12.50 zł za godzinę, a konkurencja dawała 5 zł. Utrzymuję się tylko dzięki kontraktom z międzynarodowych koncernów, bo one zwracają na to uwagę" - relacjonował jeden z uczestników, którzy przedstawił się jako właściciel dużej firmy ochroniarskiej.
"Pracodawcy też są zainteresowani, aby szczególnie publiczne pieniądze porządkowały rynek pracy. Rynek pracy w Polsce jest niezwykle chory i ta sytuacja się pogarsza. 140 mld zł publicznych pieniędzy przeznaczonych na kontrakty publiczne to ogromny stabilizator tego rynku i ogromna szansa dla nas, aby te niedobre trendy zacząć odwracać" - dodał Marek Lewandowski z Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
Uczestnicy debaty zastanawiali się także, jak zmienić tę niekorzystną sytuację. Padały pomysły poprawiania prawa, a także egzekwowania już istniejących przepisów i wymaganie od odpowiednich instytucji, takich jak prokuratura i Państwowa Inspekcja Pracy egzekwowania prawa. Podkreślono także wagę zorganizowania pozytywnej kampanii społecznej, która uświadomiłaby zamawiającym i pracodawcom korzyści ze stosowania klauzul.
...
Liczne są patologie.
Państwowa Inspekcja Pracy zbadała ponad 2 tys. wypadków z 2014 r.Wtorek, 28 kwietnia 2015, źródło:PAP
Państwowa Inspekcja Pracy zbadała 2002 wypadki przy pracy, do których doszło w 2014 r. Poszkodowanych w nich zostało 2349 osób, z tego 267 poniosło śmierć, a 768 doznało ciężkich obrażeń ciała - dowiedziała się PAP w Inspekcji.
28 kwietnia - we wtorek - przypada Światowy Dzień Bezpieczeństwa i Ochrony Zdrowia w Pracy. Proklamowała go w 2001 r. Międzynarodowa Organizacja Pracy. W Polsce ustanowił go Sejm w 2003 r. Związki zawodowe obchodzą ten dzień, jako Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy i Chorób Zawodowych.
PIP, ocenia że w wyniku jej działań w 2014 r. zlikwidowano bezpośrednie zagrożenia dla życia i zdrowia ponad 70 tys. zatrudnionych. Inspekcja w dorocznym podsumowaniu swoich działań zwraca uwagę, że 13 proc. wypadków dotyczyło osób świadczących pracę na innej podstawie niż stosunek pracy, ale objętych ubezpieczeniem z tytułu wypadków przy pracy.
Do większości wypadków w 2014 r. dochodziło w przetwórstwie przemysłowym (721), budownictwie (534) oraz w transporcie i górnictwie. Inspekcja ustaliła, że do wypadków dochodzi najczęściej z powodu lekceważenia zagrożeń zawodowych, braku lub niewłaściwych urządzeń zabezpieczających oraz niedostatecznego nadzoru nad pracującymi.
5 tys. 278 kontroli inspekcji przeprowadzono na 2 tys. 775 budowach - 73 proc. dotyczyło mikroprzedsiębiorstw, a 25 proc. firm zatrudniających od 10 do 49 osób. Krótkich, interwencyjnych kontroli na budowach PIP przeprowadziła ponad trzy tysiące. Kontrole były powtarzane nawet kilkakrotnie na tej samej budowie, jeśli ponownie stwierdzano stan bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia lub życia pracowników.
Najwięcej nieprawidłowości w tej branży dotyczyło wykonywania prac na rusztowaniach - stwierdzono brak odbioru 1,4 tys. rusztowań, które były stosowane na ponad połowie (55 proc.) skontrolowanych budów. Inspektorzy stwierdzili też wiele nieprawidłowości przy pracach na wysokościach. Ujawnili brak, lub niewłaściwe balustrady ochronne na 67 proc. budów, niezabezpieczone przejścia oraz klatki schodowe na 57 proc. budów oraz niezabezpieczone otwory technologiczne na 55 proc. budów. 1,6 tys. pracowników na skontrolowanych budowach nie miało kasków, a 693 pracowało bez środków chroniących przed upadkiem z wysokości.
PIP nie bada wszystkich wypadków w pracy - jedynie śmiertelne, z ciężkimi obrażeniami ciała i część wypadków, w których doszło do lekkich obrażeń.
Według GUS w 2014 r. w wypadkach przy pracy zostało poszkodowanych 88,6 tys osób. a w 2013 roku ponad 88 tys. pracowników.
...
Tak trzeba pilnować tego...
Izraelskie stewardesy nie chcą wysokich obcasów
16 czerwca 2015, 16:55
Stewardesy izraelskiego narodowego przewoźnika El Al buntują się przeciwko najnowszym wytycznym dotyczącym obowiązku noszenia butów na wysokim obcasie nie tylko na lotnisku, ale też na pokładzie samolotu.
Linie El Al tłumaczą, że wymóg noszenia "eleganckiego obuwia" jest standardem w światowym lotnictwie.
Mimo tych wyjaśnień związek zawodowy polecił we wtorek stewardesom, by zignorowały wytyczne. Jako argument podano potencjalny niekorzystny wpływ wysokich obcasów na bezpieczeństwo i zdrowie personelu pokładowego.
Dotychczas stewardesy linii El Al były zobowiązane do noszenia obcasów na terenie lotniska, ale już na pokładzie samolotu, przed przyjęciem pasażerów, mogły założyć wygodniejsze buty. Teraz El Al oczekuje, że stewardesy zostaną w butach na obcasie także w czasie wchodzenia pasażerów na pokład.
Do odstąpienia od nowych "regulacji obcasowych" wzywają przewoźnika nie tylko związkowcy, ale także izraelskie deputowane i przedstawicielki organizacji kobiecych.
>>>
Powazny problem. One nie moga miec przeciez zwyrodnien stawow. Praca na stojaco.
Badania: twój szef może sprawić, że będziesz smutny, leniwy i otyły
Atmosfera w miejscu pracy może negatywnie odbijać się na zdrowiu - Shutterstock
Użytkownicy serwisów internetowych, między innymi popularnego reddita, dzielą się historiami ich trudnych przejść z przełożonymi. Jak sugerują wyniki przeprowadzonych niedawno badań, atmosfera w miejscu pracy może negatywnie odbijać się na zdrowiu – pisze "The Washington Post".
Pochodzące ze Stanów Zjednoczonych statystyki ilustrują niemałą skalę problemu. Szacuje się, że od 13 do 36 procent osób choć raz w jakimś okresie swojego życia miało patologicznego zwierzchnika. Z kolei aż 98 procent pytanych przyznało, że przynajmniej raz zostali potraktowani w niewłaściwy sposób w miejscu pracy.
REKLAMA
Wśród patologicznych zachowań kierowników wymienia się poniżające traktowanie, komunikację pasywno-agresywną czy faworyzowanie pracowników.
Problemem zainteresowała się Christine Porath - naukowiec z University’s McDonough School of Business w Georgetown. Porath odkryła, że szkodliwe może być doświadczanie szorstkiego traktowania w miejscu pracy, a także późniejsze odgrywanie w myślach nieprzyjemnej sceny. Podwyższony poziom hormonów z grupy glukokortykoidów może przyczynić się do zwiększonego apetytu i otyłości oraz innych kłopotów ze zdrowiem. Dobrze udokumentowane jest także szkodliwe oddziaływanie stresu na układ sercowo-naczyniowy.
Ocenę sytuacji dodatkowo utrudnia fakt, że źródła problematycznego zachowania przełożonych mogą być nieświadome. Władza jest siłą zdolną zmieniać zachowanie człowieka w najróżniejszy sposób. Będąc wyżej w hierarchii, stajemy się szorstcy i lekceważący; złościmy się też więcej. Zdaniem Porath, jedną z przyczyn takiego zachowania jest wrażliwość na punkcie własnego wizerunku. Koncentrując się na tym, jak jesteśmy postrzegani, mniej uwagi możemy poświęcić temu, jak traktujemy innych.
W badaniach przeprowadzonych przez Porath połowa szefów, którzy przyznali się do niecywilizowanego potraktowania podwładnego, tłumaczyła swoje zachowanie przeciążeniem pracą, a więcej niż 40 procent twierdziło, że nie mieli czasu na uprzejme zachowanie. Niekiedy jednak opryskliwość jest działaniem przemyślanym. Jak pokazują badania Porath, wielu ludzi wierzy w to, że bezwzględność jest oznaką władzy i wyższej pozycji w hierarchii.
Ta obiegowa opinia nie znajduje potwierdzenia w badaniach - strategia siłowa wydaje się sprzyjać pogorszeniu się wyników podwładnych. Źle traktowani podwładni wkładają mniej wysiłku w wykonywaną pracę, są częściej nieobecni i cierpią na związane ze stresem problemy zdrowotne, które obniżają ich skuteczność i kreatywność. Doniesienia z badań sugerują, że wystarczy choćby tylko bycie świadkiem obcesowego zachowania, aby jakość pracy uległa pogorszeniu.
Wyniki badań Porath każą wątpić w prawdziwość innego popularnego przekonania - że bycie miłą osobą nie jest drogą wiodącą do sukcesu. Badanie preferencji pracowników pokazuje, że to osoby uprzejme są częściej wybierane na współpracowników oraz widziane w roli przełożonych. Oznacza to, że sekret przywództwa tkwi w budowaniu zaufania i pozytywnych relacji, a nie we wzbudzaniu strachu.
Jeśli z kolei twój szef jest dla ciebie okropny, badania naukowe wskazują, że obrona i odpowiedź na poniżające traktowanie ze strony przełożonego przyczynia się do utrzymania lepszego samopoczucia w pracy. Pracownicy wolący nie wchodzić w konflikt ze zwierzchnikiem silniej doświadczają negatywnych skutków psychologicznych.
...
Warto wiedzieć. Warunki pracy to nie tylko kasa.
Mniej pracy, więcej kołaczy?
- Shutterstock
Słynny francuski 35-godzinny tydzień pracy odchodzi do lamusa. A szkoda, bo według danych OECD Francuzi są jednym z najefektywniejszych narodów w Europie - pisze "Puls Biznesu".
Francuzi w ciągu godziny wypracowują bowiem więcej dolarów niż Niemcy (62,7) i mają pod tym względem 7. miejsce w Europie. Polacy spędzają w pracy średnio 40,7 godzin, ale produktywność na godzinę jest blisko dwa razy słabsza (29,7).
...
Pamietajcie o tym. Francje weszla w euro i zniszczyla ekonomie. PRZED EURO TO BYL NAJBARDZIEJ WYDAJNY NAROD SWIATA! KROTKA PRACA TO WYDAJNOSC! W Polsce oczwiscie wszystko na odwrot.
Prawa pracowników w czasie mrozówPoniedziałek, 4 stycznia 2016, źródło:IAR
fot. / frankieleon/flickr (CC BY 2.0)
Pracodawca ma obowiązek zapewnić swoim pracownikom odpowiednią ochronę przed mrozem i niską temperaturą - przypomina Państwowa Inspekcja Pracy.
Kierownik nowosądeckiego oddziału Beata Ziółko tłumaczy, że dotyczy to szczególnie osób pracujących na dworze. Muszą one mieć zorganizowane w pobliżu pomieszczenia, gdzie mogą się ogrzać lub tak zwane koksowniki.
Jeśli temperatura spada poniżej 10 stopni Celsjusza, to muszą mieć dodatkowo dostarczone ciepłe napoje i posiłki regeneracyjne, szczególnie ci, którzy wykonują ciężką pracę fizyczną. Ważne jest też, aby otrzymali ciepłą odzież roboczą, a więc ocieplane kurtki, buty czy rękawice.
Pracodawca musi też zapewnić pracownikom podczas mrozów właściwą temperaturę w pomieszczeniach biurowych czy halach produkcyjnych. W razie wykrytych nieprawidłowości, grozi mu mandat od tysiąca do dwóch tysięcy złotych lub skierowanie sprawy do sądu.
...
Musi byc cieple pomieszczenie.
Opłaca się łamać prawa pracowników
Prawa pracowników są łamane - Shutterstock
Za łamanie praw pracownika w 2015 r. tylko 19 pracodawców zostało ukaranych grzywnami co najmniej 5 tys. zł. Żaden z sądów nie orzekł maksymalnej sankcji, czyli 30 tys. zł, choć co roku rozpatrują ponad 3 tys. wniosków - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Z danych Państwowej Inspekcji Pracy (PIP) wynika, że średnia kara orzeczona przez sąd wynosi 2 tys. zł, czyli jest nieznacznie wyższa od mandatów nakładanych przez inspektorów PIP.
Zdaniem inspektorów pracodawcom opłaca się łamać prawo pracy. Zagrożenie grzywną wlicza się po prostu w koszty działalności.
...
Tylko po tym jest pieklo po smierci. Dziadow co nie placa pensji do wiezienia. Co za bydlaki! Kradna jeszcze glodowe pensje. GNOJU JEDEN JAK NIE UMIESZ FIRMY PROWADZIC TO WON! NIE MA ZADNYCH TLUMACZEN!