Uciec z euro - więzienia narodów !
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Konferencja Studencka Współczesny świat w kryzysie str. Euro
- Archologowie-starożytne dowody postępowości Euro-py odkryte!
- Eurok-katatsrofa na Euro-cyprze 800 % długu!
- Słowenia - kolejny trup wypadły z euro(szafy)...
- USA bedziemy ratować Euro - komunizm!
- Zaczynają się potworne koszty Euro-,,prezydencji''...
- Biogospodarka nowy obłęd euro-towarzyszy !
- Starcone pokolenie euro w Mumii Europejskiej!
- Słowacja - początek wychodzenia z Euro!
- Koniec Euro- marzeń o autostardach !
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- reszka.htw.pl
Ashley...
Mumia europejska ! Ponury koszmar ! Wampiryczne i destrukcyjne imperium zla... Ogarnelo juz prawie cala Europe ... Prawie nie ma juz dokad uciec ... I o to chodzilo psychopatom sadystom tfurca UE aby nie bylo gdzie uciec ! Tak jak w kazdym kraju radzieckim chodzi o to aby nie bylo uciec ...
Tymczasem jest coraz gorzej - zdusili gospodarke - brak przyszlosci ...
Gdzie uciec ???
Widzimy ucieczke od euro do franka szwajcarskiego... Szwajacaria jest poza UE a zatem jest w duzo lepszej sytuacji... Stad tak wysrubowany frank... Szwajcarzy powinni zwiekszyc emisje franka bo im rozwala gospodarke tym wysrubowanym kursem ! Taki jest nieoczekiwany skutek upadku strefy euro :O))))
A tymczasem to Szwajcaria miala upasc i na kolanach poprosic o euro :O)))
A tutaj znakomity obrazek o Mumii...
Rzekoma salidarnosc a faktycznie kolektywizm czyli kołchoz...
Grunt to zeby PCHAĆ RAZEM Tu gieder !
Bez sensu bez ladu i skladu ale razem tu gieder !
Razem łatwiej :O))))) No to dziela pchajcie z nimi :O))))
Najnowsze wiesci z Polski ... Filologia norweska 23 !!! kandydatow na 1 miejsce ! A wiec uciec do Norwegii ! Poza UE !!! Tak zachwalana UE jako miejsce emigracji okazala sie pulapka la mlodych ! Teraz trzeba z UE uciekac !
Norwegia... A wiec poza euro ... Stad ogromny ekonomiczny sukces ! Norwegia uniknela potwornych strat wyrzadzanych przez Bruksele i jest swaitowym liderem bogactwa ( jednym z kilku )... Poziom PKB jest niezwykle wysrubowany i wynosi :
Norwegia 55200 $
Prawie 20 % wiecej niz :
USA 47000 $
Szwajcaria 40900 $
O strefie euro to juz nie ma co mowic ! To sa ubodzy krewni Norwegii ! Rzekoma potega
Niemcy 34800 $
Zniszczona
Francja 32700 $
I upadla Grecja
Grecja 32000 $
Strefa euro ma juz dystans 80 % !!! Do Norwegii !!!
A Polska z PKB 20000 e ma dystans 65 % do strefy euro czyli MNIEJ NIZ STREFA EURO DO NORWEGII !!! :O))))
Roznica Polski do Norwegii 175 % jest decydujaca... Do strefy euro nie oplaca sie emigrowac stad dziwi zawodzenie Niemcow ze nie maja chetnych z Polski... Mysla ze Polska jest obecnie nadal na poziomie PRL Jaruzelskiego ... Tymczasem 2 lata Giertycha Leppera podwyzszyly poziom Polski o kilka klas tak ze Tuskowcy nie zdazyli datad popsuc choc wiemy ze psuja ile sie da w kazdej dziedzinie...
Jesli porownamy to z czasami sprzed UE akurat znalazlem w starej ksiazce orygianlne dane z 1960 czyli 2 lata od zalozenia UE ... Wtedy biurokarcja Brukseli byla lilipucia i nic jeszcze nie zepsula ...
Norwegia miala PKB 850
Francja 880
A wiec Norwegia byla BIEDNIEJSZA nieco od Francji...
Po 50 latach eurointegracji Norwegia ma o 80 % !!!!! WYZSZY POZIOM ZYCIA NIZ FRANCJA !!!! 50 lat niezaleznego rozwoju z dala od UE zrobilo swoje !!!! System radziecki jest naprawde destrukcyjny...
Klamstwa euro-propagandy biora sie stad ze euro-radzieccy brali sie za niszczenie Europy Zachodniej ktora byla NAJBOGATSZYM REGIONEM SWIATA i na wysokim pulapie nie bylo widac zniszczen przez dziesieciolecia... Tymczasem bolszewicy w Rosji zaczeli niszczyc kraj na niskim poziomie stad szybko anstapil glod - juz w 1919 . Pozwolilo to klamac jakoby system euroradziecki czyli ,,zachodni'' wykazywal wyzszosc nad tym kremlowskim... A to jest taki sam system tylko w innych warunkach... Tak samo destrukcyjny...
Dzis jednak juz widac efekty w strefie euro... Przpomina ona system radziecki czasow Brezniewa zerowy wzrost PKB przestarzala ekonomia coraz wiekszy dystans do osrodkow przodujacych ... I oczywiscie DLUGI !!! Dlugi zreszta tylko TUSZUJA systuacje... To tak jakby mowic ze komunizm uapdl bo komunisci zaciagneli dlugi i nie mogli splacic... Czyli gdyby nie ,,Gierek'' to komunizm by kfitl ... Absurd totalny... Dlugi to to skutek a nie przyczyna...
Przyczyna jest obledny system...
Stad mlodzi szukaja pracy POZA EURO !
Tutaj ,,euro-pejczycy'' sie przejechali... Kombinowali ze jak mlodzi nie beda patriotami tylko goniacymi za kasa to stana sie unijni bo tam rzekomo jest kasa... Tymczasem skoro nie sa patriotami to z jakiej paki maja byc wierni UE ??? Uciekna poza euro skoro tylko tam jest bogactwo :O))))
Tymczasem Pan Waldek jak zwkle logicznie i jak zwykle w sposob zakamuflowany:
Pawlak: plany szybkiego wejścia do strefy euro powinny być zrewidowane
Wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak (PSL) uważa, że Polska powinna "gruntownie przemyśleć" plusy i minusy przyjęcia euro. W jego ocenie, w sytuacji kryzysu "plany szybkiego wejścia Polski do strefy euro powinny zostać zrewidowane".Wypowiedzi Pawlaka cytowane są w, przekazanej w poniedziałek PAP, informacji prasowej resortu gospodarki.
"Obecnie strefa euro bardziej przypomina dziurawą parasolkę niż tarczę, która chroni przed zawirowaniami na światowych rynkach. Powinniśmy ponownie gruntownie przemyśleć plusy i minusy przyjęcia wspólnej waluty" - podkreślił Pawlak.
>>>> Konkretnie mowiac przypomina piorunochron - to znaczy sciaga na siebie wszelkie pioruny ekonomiczne :O)))
Przypomniał, że kryzys ekonomiczny spowodował poważny spadek PKB w strefie euro. "W 2009 r. euroland przeżywał najpoważniejszą w swej historii recesję. W tej sytuacji plany szybkiego wejścia do strefy powinny zostać zrewidowane. Pochopna decyzja może mieć fatalne skutki dla polskiej gospodarki" - uważa wicepremier.
>>>>> Lepiej pozno niz wcale dojsc do takich wnioskow bo pamietam jak PSL juz byl ,,gotowy'' w 2008 do przyjcia euro ...
Według niego, mechanizmy funkcjonowania unii monetarnej nie są wolne od wad i wymagają naprawy.
>>>> Wad ? To jest ekonomiczna gilotyna !
Jednym z poważniejszych średniookresowych zagrożeń przyjęcia euro są - w jego opinii - różnice inflacyjne w obrębie unii walutowej.
Pawlak zwrócił uwagę, że średnia inflacja w strefie euro między 1996 a 2010 r. utrzymywała się na poziomie 34 proc.: w Niemczech i Francji na poziomie ok. 24 proc., w Grecji natomiast - 64 proc. Zaznaczył, że ceny greckich produktów i usług były tym samym o 40 proc. wyższe od niemieckich i francuskich.
>>>>>
Brawo ! Jestem zachwycony ! Pan Waldek ANALIZUJE EKONOMICZNIE ! Genialne ! W przeciwienstwie do ,,ekspertow'' ktorzy nie wiedza co to jest anlaiza ekonomiczna za to wiedza ze ,,euro być dobre''...
"Tu tkwi tajemnica problemu eurostrefy" - podkreślił. "Jeżeli w ciągu kilku lat funkcjonowania w jednym obszarze walutowym nie następuje zbliżenie wydajności pracy i efektywności gospodarek, to zaczynają narastać wewnętrzne napięcia" - wyjaśnił.
>>>> Nie tylko to ! Sa to przeciez odrebne narody mocno uksztaltowane i nawet jak maja ta sama efektywnosc to przeciez sa inni ! A wspolna waluta wywoluje tarcia...
Zdaniem Pawlaka, przystąpienie do strefy euro wymaga "rozwagi", a nie "ślepego entuzjazmu". "Warto w tym względzie wspomnieć autobiografię Margaret Thatcher, która stwierdziła, iż Wielka Brytania wejdzie do strefy euro +w odpowiednim momencie+. +A podejmując tę decyzję, wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że ten moment nigdy nie nastąpi+" - zaznaczył.
>>>>
:O)))))
Z tym ze to jest taka ,,chitrosc'' ... A tu trzeba powiedziec jasno ! UE to ekonomiczny absurd a to co glupie musi upasc... My nie chcemy pasc wraz z UE i tam nie wchodzimy... Z dala od tych samobocow ...
Szczerosc a nie chytrosc ...
Pan Waldek jako jedynyz bandy czworga mysli jeszcze o kraju i to wyraza slowem choc wiemy ze trudno bo presja Wszawki jest potworna ...
A jak ratują się Niemcy ?
Niemiecki biznes przenosi się poza eurostrefę
Podczas gdy spore obszary Europy borykają się z kryzysem zadłużenia, Niemcy przenoszą swe zainteresowania i inwestycje na Wschód, poza strefę euro - pisze wczorajszy "The New York Times" w wydaniu internetowym.
Inwestowanie energii i pieniędzy poza eurostrefą napędza solidny wzrost gospodarczy Niemiec. Może mieć to kolosalne implikacje dla krajów UE, które zwłaszcza teraz, starając się opanować kryzys, liczą, że Berlin odegra tradycyjną rolę lokomotywy europejskiej gospodarki - pisze NYT.
Tymczasem niemieckie firmy zamiast inwestować w krajach eurogrupy, przenoszą produkcję i inwestycje do Polski, Rosji, Brazylii, a zwłaszcza Chin.
Rząd Angeli Merkel ze wszech miar stara się ułatwić niemieckim firmom taką ekspansję. Gdy pani kanclerz podróżuje, towarzyszy jej świta biznesmenów. Gesty kurtuazji poprzedzające kontrakty i inwestycje są odwzajemniane. Premier Chin Wen Jiabao przywiózł ze sobą 13 ministrów i 300 menedżerów, gdy składał wizytę Angeli Merkel w ubiegłym miesiącu.
Skoncentrowanie się na pozaeuropejskich rynkach i partnerach już wpłynęło na styl polityki uprawiany przez Berlin w UE - pisze NYT - Niemcy są już mniej zależne do euro i ich postawa stała się bardziej asertywna. Mniej chętni do pomocy krajom pogrążonym w kryzysie i bardziej konfliktowi w kontaktach z unijnymi państwami wagi ciężkiej, przyczyniają się do wzrostu napięć w obrębie UE - komentuje politykę Berlina nowojorski dziennik.
Niektórzy eksperci ostrzegają niemieckich producentów i inwestorów przed nadmierną koncentracją na rynkach wschodzących. Spowolnienie chińskiej gospodarki, mogłoby oznaczać spory cios dla Niemiec. Inni analitycy twierdzą jednak, że większym ryzykiem dla niemieckiego biznesu byłaby nieobecność na dobrze rokujących rynkach wschodzących.
>>>>>
:O))) Widzimy jakie sznse dalo euro ! Zeby przetrwac trzeba z niego UCIEC ! A co to nie mialo byc ! Jescze pare lat atemu dyzurni ,,uczeni'' nawijali jak ato szansa jak eliminuje ryzyko i jak dynamizuje... Dynamizuje ucieczke ...
Interwencja banku szwajcarskiego na rynku walutowym
Narodowy Bank Szwajcarii powiedział we wtorek, że ustanowi minimalny kurs 1,20 franka do euro .
Jednocześnie zapowiedział zakupy obcych walut na rynku w nieograniczonych ilościach.Kurs franka szwajcarskiego po informacji SNB gwałtownie się obniżył.
>>>>>
Nie jest to kurs sztywny jak niektorzy podaja bo nie jest on sztywny . Po prostu jest to bariera czyli kurs minimalny... Jesli dojdzie do 1.20 to Szwajcaria kupi kazda ilosc euro jaka zostanie zgloszona ...
Tuatj ktos powie ze to ograniczenie rynku z czasem zle sie odbije ... Akurat tutaj to nie musi nastapic . Pamietajmy ze kurs franka jest wysrubowany a bariera ustalona tak ze nie szkodzi rynkowi ...
Dam przyklad
Jesli chleb kosztuje zwykle 100 a ustalimy cene maksymalna 90 to zaklocamy rynek i nastepuje chaos tak jak na Bialorusi z waluta... Natomiast gdy ustalimy cene maksymalna 200 a zwykle jest 100 a tylko czasem np. 190 ... To taka cena maksymalna praktycznie nie szkodzi ot sobie jest ... Z frankiem jest podobnie . Narazie kurs 1.20 jest tak wysrubowany ze praktycznie psychologiczny zatem nierealny ! Ale w miare bankructwa euro moze i dojsc do sytyuacji ze i taki kurs bedzie zbyt duzy ...
Wtedy Szwajcaria moze starcic bo nakupuje smieciowego euro ktorego juz nie odsprzeda ... Bo sytuacja ciagle sie zmienia stad wszelkie manipulacje sa ryzykowne . Bo oczywiscie wynikiem moze byc strata . Bo o to chodzi . Rzecz jasna na razie Szwajcaria ponosi starty na tym astronomicznym kursie bo gospodarka im sie chlodzi ! A nie ma to uzasadnienia sytuacja Szwajcarii . Wina Szwjacarii jest to ze nie ma euro i jest ekonomicznie zdrowa a UE jest zniszczona . I stad uciekaja do franka od euro ... Gdyby nie bylo UE takiej katastrofy by nie bylo ! Szwajcaria zatem traci przez UE !
Podsumowujac :
W sytuacji gdy jak na Bialorusi mamy bankructwo systemu wladze majstruja przy kursach aby je ,,ratowac'' chaos sie poglebia . Natomiast w sytuacji gdy jest ,,za dobrze'' jak w Szwajcarii dzialania wladz akurat pomagaja... Zauwazmy ze Lukaszenko UMACNIA walute upadlej ekonomiki. A Szwajcarzy OSLABIAJA walute bogatej ekonomii ! CZYLI ROBIA ODWROTNIE NIZ LUKASZENKO ! Czyli gdy on szkodzi oni pomagaja !
Młodzi Grecy szukają pracy zagranicą
Mając dość skostniałej gospodarki i nowych programów oszczędnościowych. Młodzi Grecy szukają teraz pracy zagranicą.
Aliki Katsoni pakuje swoje ateńskie mieszkanie i wyjeżdża do Rzymu. W sześć lat po ukończeniu studiów nie jest w stanie znaleźć pracy jako nauczycielka i ma problemy ze związaniem końca z końcem jako kelnerka. Bezrobocie sięga 16 procent – i Katsoni należy do rosnącej grupy młodych, utalentowanych Greków szukających perspektyw zagranicą.
Ostatnie targi dotyczące pracy zagranicą odwiedziły tysiące Greków. To kolejny sygnał narastającej frustracji, bo nowe propozycje cięć oszczędnościowych sugerują, że ponure perspektywy ekonomiczne Grecji mogą się jeszcze pogorszyć, zanim staną się lepsze.
>>>>
No i to jedyne wyjscie ! Radze od razu do Norwegii bo z gory wiadomo ze w Italii pracy nie bedzie ! Trzeba poza strefe euro !
Zadziwiajaco madry artykul z USA :
NYT: kryzys powstał technokratycznych elit
Kryzys w strefie euro jest objawem głębszego kryzysu w Unii Europejskiej, powstałej jako twór technokratycznych elit, które narzuciły integrację narodom o zupełnie odmiennych kulturach, także ekonomicznych - pisze w dzisiejszym "New York Timesie" David Brooks.
>>>>>
Otoz to ! Tylko ze to nie byli zadni techno-kraci . Tam nie bylo nic ,,techno''... Zwykli masoni lewacy komunisci bez tozsamosci i bez ojczyzny - kosmopolici . Oni nie nalezeli do zadnego narodu totez chcieli aby wszyscy inni sie pozbyli swojej tozsamosci . Wszystko tak ja u radzieckich to jest dokaldnie ten typ myslenia . Zlikwidujmy narody - zrobmy wspolny kolchoz .
"Unia Europejska jest próbą zbudowania ekonomicznej i prawnej superstruktury pozbawionej wspólnej podstawy językowej, kulturalnej, historycznej i obywatelskiej. (...) Pragnienie zjednoczenia Europy jest silne, przynajmniej w łonie klasy przywódczej oraz wśród ludzi w wieku powyżej 60 lat.
>>>>
Oczywiscie jest to projekt psychopatyczny bo bez fundamentow nie mozna domu postawic a co dopiero mowic o panstwie ....
Jednak nieodłączne od projektu europejskiego skazy teraz go osłabiają. Narody Europy mają różne rodzaje gospodarek i różne rodzaje demokracji, będące odbiciem ich odmiennych historii, wartości i kultur.
>>>>
Budynek bez fundamentow wali sie ...
Jeśli tworzy się unię monetarną z krajów o rozmaitych kulturach ekonomicznych, musi dojść do eksplozji" - czytamy w artykule. Autor na początku lat 90. był korespondentem "NYT" w Brukseli, gdzie śledził z bliska proces integracji europejskiej, a potem należał do czołówki publicystów neokonserwatywnych.
>>>>>
I czasu jak widac nie zmarnowal ....
W artykule o kryzysie strefy euro Brooks porównuje UE ze Stanami Zjednoczonymi, przypominając, że ponieważ USA są jednym narodem, pomoc rządu federalnego dla jednego, uboższego lub pogrążonego w długach stanu nie wywołuje sprzeciwu w innych stanach. Inaczej jest w Europie, gdzie konieczność ratowania Grecji przed bankructwem napotkała opór w wielu krajach, z Niemcami - które ponoszą największy ciężar tego ratowania - na czele.
>>>>
Tam chodzi o co innego ! O STALE PERMANENTNE DOTOWANIE GRECJI ! Co 3 miesiace trzeba kolejnej ,,transzy'' dziesiatek miliardow euro przy czym Grecy nie poczuwaja sie do zadnego oszczedzania i cy dyscypliny . Maja dostawac i koniec ... Nic dziwnego ze to burzy ...
"Nie ma wspólnoty tożsamości między Niemcami a Grekami, a nawet między Niemcami a Francuzami. Łatwo było być Europejczykiem, kiedy to nic nie kosztowało. Kiedy niezbędne są poświęcenia, europejska tożsamość zanika" - pisze autor.
>>>>>
Nigdy jej nie bylo . Po co sie poswiecac aby ratowac stolki w Brukseli ? Absurd ...
"Na poziomie powierzchownym winę (za niemożność wyjścia z kryzysu) ponoszą obecni przywódcy europejscy, z ich nałogiem wybierania prowizorycznych, połowicznych rozwiązań. Prawdziwe problemy powstają jednak za sprawą technokratycznej mentalności aroganckich biurokratów, którzy uważają, że mogą przekształcać społeczeństwo, nie bacząc na jego historię, język, kulturę i wartości" - kontynuuje Brooks.
>>>>>
OTOZ TO ! To jest bezczelnosc . Traktowanie spoleczenstw ludzki jak surowiec z ktorego sie buduje jak jakis beton . Jest to antyludzkie i ZBRODNICZE !!! To przypomina hitleryzm i komunizm . Ci tez budowali ,,nowy wspanialy swiat'' traktujac ludzi jak material budowlany ...
Jego zdaniem, nawet jeśli UE znajdzie sposoby wyjścia z obecnego kryzysu strefy euro, w Unii potrzebne będą głębsze zmiany. "Na krótką metę Europejski Bank Centralny, stabilne kraje europejskie, a nawet USA będą musiały podjąć niezwykle ambitne i bolesne działania, aby ustabilizować sytuację. Potem jednak trzeba będzie odrzucić technokratyczny sposób myślenia, który stworzył tę wadliwą architekturę (Unii), i zbudować Europę, która będzie odbiciem organicznej rzeczywistości tych różnorodnych społeczeństw" - konkluduje publicysta.
>>>>>
Nic sie nie uda - to musi pasc ! Jest to dalszy ciag procesu upadania potwornych utopii zapoczatkowanego w Polsce przez Solidarnosc . Widzimy zreszta ze to jest trend globalny . Pada system neokolonialnych rezimow Azji i Afryki - pada oligarchia finansowa . Geeralnie padaja stare demony . Diabel traci moc ! Idzie Nowa Ziemia i Nowe Niebo jak to jest w Biblii ! :O))) Wreszcie :O)))
Masowa emigracja z Portugalii
Co najmniej sto tysięcy Portugalczyków wyjechało w tym roku z ojczyzny w poszukiwaniu pracy. Rekordową popularnością cieszy się wśród nich Brazylia.
W dobie otwartych granic trudno jest dokładnie ocenić, ile osób zdecydowało się na emigrację, tym bardziej, że wielu Portugalczyków pracuje na czarno. Tylko w Brazylii w ciągu roku wpłynęło ponad 50 tysięcy wniosków o legalizację pobytu. Lawinowo rośnie też liczba osób zatrudnionych nielegalnie. Ogromną popularnością cieszą się też dawne portugalskie kolonie w Afryce. Na zatrudnienie i świetne zarobki można liczyć na przykład w Angoli. Wielu emigrantów wybiera też Europę - głównie Francję i Szwajcarię. W Luksemburgu co trzeci bezrobotny to Portugalczyk.
Wyjazdy za pracą to wyraźna tendencja wzrostowa, choć zwiększoną falę emigracji obserwuje się już od co najmniej sześciu lat. Zauważają ją także biura pośrednictwa pracy. W niektórych w ciągu zaledwie kilku tygodni liczba zainteresowanych pracą za granicą wzrosła nawet o 60 procent.
>>>>>
Portugalczycy uciekaja od euro-koszmaru do ... BYŁYCH KOLONII ! Zwłaszcza Brazylii ! Tam jest LEPIEJ :O))) A wiec dawni ponizeni triumfuja !
Bruksela UPODLIŁA EUROPĘ ! Nie ma co mowic ! Budowa UE przez euro-masonow top straszna zbrodnia !
"Polskie firmy muszą w większym stopniu kierować swój eksport poza UE"
Polskie firmy muszą w znacznie większym stopniu zacząć interesować się rynkami eksportowymi poza Unią Europejską - uważa Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek z Rady Gospodarczej przy premierze.
"Niemiecka gospodarka odbiera ponad 26 proc. polskiego eksportu. (...) Z tego punktu widzenia czerwcowy spadek zamówień w przemyśle w Niemczech nie jest dobrym sygnałem. A gdy dołożymy do tego spadek wskaźnika PMI w niemieckim sektorze przemysłowym w lipcu (z 45,0 do 43,0), obraz wygląda jeszcze gorzej. (...) Bez wątpienia kurcząca się kolejny kwartał z rzędu gospodarka włoska nie pomaga niemieckiemu przemysłowi (...). Nie pomaga także sytuacja we Francji, Holandii, Wlk. Brytanii, Austrii i Belgii, które to kraje odbierają prawie 1/3 niemieckiego eksportu, a których gospodarki zdecydowanie słabiej rosną, albo kurczą się. (...) Wydaje się jednak, że pozycja konkurencyjna polskich firm na rynku niemieckim jest silna - nie tylko ceną, ale zdecydowanie jakością, i w coraz większym stopniu innowacjami" - napisała Starczewska-Krzysztoszek w środowym biuletynie Rady Gospodarczej.
"Pytanie, czy wystarczy to dla podtrzymania wzrostu eksportu do Niemiec. Na pewno polskie firmy muszą w znacznie większym stopniu zacząć kierować swoje zainteresowanie poza UE, m.in. w stronę Chin, Indonezji, Indii, Brazylii, a także powoli - w stronę krajów Afryki Północnej. A rząd powinien podjąć działania, które te zmiany będą wspierać - byłaby to zdecydowanie inwestycja o wysokiej stopie zwrotu" - dodała.
Zamówienia w niemieckim przemyśle spadły w czerwcu 2012 r. o 1,7 proc. mdm, a rdr spadły o 7,8 proc. - podało we wtorek niemieckie Ministerstwo Gospodarki w komunikacie. Analitycy spodziewali się, że w czerwcu zamówienia mdm spadną o 0,8 proc., a rdr spadną o 7,0 proc. Zamówienia eksportowe spadły w czerwcu o 1,5 proc. mdm, a zamówienia krajowe spadły o 2,1 proc.
>>>>
No prosz - nawet rzadowe matoly o tym mowia . Tak jesli chcecie ratowac firmy musicie wiazac sie z krajami SPOZA UE wtedy upadek tego syfu w was nie uderzy .
Norweski fundusz naftowy pozbywa się kolejnych aktywów ze strefy euro
Norweski państwowy fundusz majątkowy wart 600 miliardów dolarów w drugim kwartale jeszcze bardziej ograniczył swoją ekspozycję na zmagającą się z problemami strefę euro i w najbliższych miesiącach zamierza kupować więcej aktywów z rynków wschodzących, w szczególności obligacji.
Jak stwierdzono ponadto, w dążeniu do zrównoważonego zarządzania ryzykiem będzie on nadal inwestował w dług państwowy o najwyższym ratingu i ujemnym oprocentowaniu, zamiast utrzymywać nadmierne rezerwy gotówkowe.
Fundusz ten będący jednym z największych inwestorów na świecie stopniowo pozbywa się aktywów ze strefy euro, zwłaszcza tych z krajów peryferyjnych bloku, i zamierza na stałe zmniejszyć udział Europy w swoim portfelu inwestycyjnym w związku z tym, że ożywienie gospodarcze w regionie nadal pozostaje niemrawe.
- Więcej środków będzie inwestowanych w rynki wschodzące, zwłaszcza w aktywa o stałym dochodzie – powiedział na konferencji prasowej Yngve Slyngstad, dyrektor generalny funduszu. – Podstawą takiej decyzji nie jest oczekiwanie na wyższe zyski, lecz dążenie do dywersyfikacji ryzyka.
Fundusz, który zarządza nadwyżkami dochodów ze sprzedaży norweskiej ropy naftowej i inwestuje odpowiednik 120 000 dolarów na każdego z pięciu milionów obywateli tego kraju, zwiększył swoją ekspozycję na obligacje amerykańskie i japońskie.
W związku z ponurymi perspektywami dla gospodarki zachodnioeuropejskiej, ograniczył on inwestycje w dług Wielkiej Brytanii, Francji i Włoch, choć zwiększył zaangażowanie w obligacje niemieckie, których dochodowość wynosi obecnie minus 0,06 procent dla papierów dwuletnich.
Na rynkach wschodzących zwiększył on swoje zaangażowanie w papiery skarbowe Chin, Brazylii i Indii.
W krajach peryferyjnych strefy euro fundusz pozbył się w pierwszym kwartale papierów skarbowych Portugalii i Irlandii, natomiast aktywa greckie w jego posiadaniu są bliskie zeru. Posiadany przez fundusz dług włoski i hiszpański został radykalnie zredukowany do 36,3 miliarda koron (6,13 miliarda dolarów).
Europejski Bank Centralny podał w zeszłym tygodniu, że może ponownie zacząć kupować obligacje państwowe, aby obniżyć rosnące oprocentowanie długu Hiszpanii i Włoch, ale nie podał żadnych szczegółów takiej operacji, a panujące warunki i sprzeciw Niemiec powodują, że rynki pozostają co do tego sceptyczne.
UJEMNA DOCHODOWOŚĆ
W miarę jak kryzys na kontynencie się pogłębia, fundusz coraz więcej środków inwestuje w obligacje o ujemnej dochodowości i jak twierdzi, będzie nadal to robił.
- Nauczyliśmy się przez ostatnie pięć lat, iż zasada, że nie możemy inwestować w obligacje o ujemnej dochodowości, jest błędna – powiedział Slyngstad. – Posiadamy obligacje o ujemnej dochodowości, takie jak na przykład szwajcarskie, ponieważ nie możemy utrzymywać zbyt dużych zasobów gotówkowych, bo wtedy mielibyśmy zbyt dużą ekspozycję na banki.
- Będziemy inwestować w krótkoterminowe papiery, gdzie napotykać będziemy ujemne oprocentowanie.
Skład portfela funduszu pokazuje, że tego typu aktywa nie znajdują się w pierwszej dziesiątce inwestycji o stałym oprocentowaniu. Inwestycja z pozycji dziesiątej warta była 3,5 miliarda dolarów.
Trzy miesiące wcześniej fundusz zwiększył swoje ogólne zaangażowanie w obligacje z 39 procent do 40,1 procent, po dużych zakupach akcji w poprzednich trzech kwartałach.
Slyngstad nie chciał prognozować, jak szybko w strefie euro może nastąpić odbicie gospodarcze, ale powiedział, że “ma nadzieję”, iż Europa podejmuje właściwe działania, i że rozwój gospodarczy tego bloku nadal pozostaje w żywotnym interesie funduszu.
W Chinach fundusz osiągnął maksymalne kwoty inwestycji wyznaczone przez chiński rząd, ale chce dalej inwestować w tym kraju.
- Zwiększymy nasze inwestycje w chińskie akcje klasy A, kiedy ten pułap zostanie podniesiony - powiedział Slyngstad.
Fundusz zmniejszył swoje zaangażowanie w akcje europejskie, kupując w zamian akcje w Amerykach, w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
W Stanach Zjednoczonych kupił akcje Facebooka i jest w posiadaniu około 0,1 udziałów w tej firmie. Wielkość ta powinna się zwiększyć z czasem, odpowiednio do wagi tej firmy w indeksie – dodał Slyngstad.
>>>>
Tak jest . To jedyan mozliwa decyzja . Euro to droga do bankructwa . Trzeba zawczasu nawiazywac wiezi ekonomiczne z krajami spoza euro . Aby upadek w nas nie uderzyl...
Polacy umeblują egzotyczne kraje
Afryka i Ameryka Południowa kuszą polskich producentów mebli, Forte rozważy nawet produkcję w Brazylii - informuje "Puls Biznesu".
RPA, Katar, Algieria, Maroko - to nie propozycja egzotycznych wakacji, ale kierunki, które firma B+R Studio, analizująca rynek meblarski, wskazuje polskim eksporterom mebli jako coraz atrakcyjniejsze.
- Półwysep Arabski i Afryka coraz dynamiczniej się rozwijają. A polskie firmy meblarskie muszą szukać nowych rynków, aby utrzymać obecną pozycję, graniczenie się wyłącznie do Europy może spowodować niebezpieczne uzależnienie eksportu od stanu europejskiej gospodarki - mówi Tomasz Wiktorski B+R Studio.
Eksport polskich mebli tylko do RPA wzrósł z 4,5 mln zł w 2007 r. do 21 mln zł w 2011 r. Forte jeszcze bardziej niż Afryką zainteresowane jest rozwojem w Ameryce Południowej, zwłaszcza w Brazylii. - W przyszłości będziemy musieli rozważyć, czy bardziej opłaci się eksport, czy produkcja na miejscu - przyznaje Maciej Formanowicz, prezes Forte.
>>>>
Tak jest ! Nie ma na co czekac ! Musicie szukac poza UE ! Trzeba analizowac wktorych krajach PKB rosnie i tam sie przenosic . Jak bedziecie zawiazywac kontrakty w strefie euro to padniecie razem z nimi !
To ze Afryka jest biedna to nie znaczy ze nic tam nie mozna zrobic . Poza tym to jest mnostwo krajow i nie kazdy wyglada jak Somalia czy Zimbabwe ...
Zwierzchnik Greckiego Kościoła Prawosławnego rozczarowany UE
Głębokiego rozczarowania Unią Europejską nie kryje arcybiskup Aten i całej Hellady Hieronim, zwierzchnik Greckiego Kościoła Prawosławnego (GKP). - Dla odpowiedzialnych za Europę polityków powinno być jasne, że tak dalej być nie może. Grecja "zaoszczędzi się" na śmierć stwierdził sekretarz generalny Synodu GKP bp Gabriel.
- Sam byłem gorącym zwolennikiem wstąpienia Grecji do UE, jednak dzisiejsza Europa nie ma nic wspólnego z pierwotną wizją solidarnej wspólnoty - powiedział prawosławny hierarcha podczas spotkania w Atenach z dziennikarzami z Austrii, Szwajcarii i Niemiec.
Dodał, że "grecki naród nie oczekuje już nic więcej od Europy" oraz, że "podeptana została godność ludzi".
Równocześnie zwierzchnik GKP wyraził przekonanie, że jego kraj przezwycięży kryzys. Wielkie nadzieje arcybiskup Aten pokłada w rodzinie.
- Struktury rodzinne są w Grecji jeszcze w dużej mierze nienaruszone, istnieje nadal spójność rodzin. Grecki naród musi zmienić swoją mentalność, nie oczekiwać pomocy od innych, lecz samemu wykazać się inicjatywą - mówił abp Hieronim.
Zwierzchnik GKP zwrócił także uwagę na bardzo ciężką sytuację swojego Kościoła. Księża w Grecji są finansowani przez państwo a ich pensje zostały obniżone nawet o 40 proc. W szczególnie dramatycznej sytuacji są kapłani posiadający rodziny.
- Mimo tego z całych sił staramy się wspierać naród - zapewnił arcybiskup Aten i całej Hellady.
Zwierzchnik GKP otrzymuje miesięcznie 2213 euro. Natomiast świeżo wyświęcony ksiądz, pracujący w parafii, dostaje 770 euro, kapłan ze stażem co najmniej 10-letnim - 1032, duchowny ze stażem ponad 30-letnim - 1410, a metropolita, czyli biskup diecezjalny - 1750 euro. Grecja jest jedynym krajem, należącym do UE, w którym oficjalnie nie ma rozdziału Kościoła od państwa, a prawosławie ma status religii państwowej i wszyscy duchowni są traktowani jako urzędnicy państwowi.
Natomiast sekretarz generalny Synodu GKP bp Gabriel w rozmowie z dziennikarzami wyraził nadzieję na większe zrozumienie dla ciężkiej sytuacji Grecji.
- Ludzie są sfrustrowani, w piątym roku recesji prawie każdemu brakuje perspektyw. Połowa młodych ludzi między 20 a 30 rokiem życia jest bez pracy. Dla odpowiedzialnych za Europę polityków powinno być jasne, że tak dalej być nie może. Grecja "zaoszczędzi się" na śmierć. Potrzebuje ona o wiele więcej inwestycji, aby rozkręcić gospodarkę i stworzyć nowe miejsca pracy - ocenił bp Gabriel.
Prawosławny metropolita Austrii, archimandryta Arseniusz wraz z dziennikarzami odwiedził wiele prowadzonych przez GKP miejsc opieki socjalnej i charytatywnej w Atenach. Na przykład w 70 parafiach stolicy Grecji codziennie wydaje się ok. 10. tys. posiłków. Ponadto każdego miesiąca potrzebujący otrzymują ok. 3 tys. paczek żywnościowych. Do tego realizowane są projekty pomocowe obejmujące rodziny wielodzietne, które zostały szczególnie dotknięte kryzysem.
Kościół prawosławny poprzez organizację pomocy "Apostoli" prowadzi trzy "socjalne supermarkety" oraz sieć centrów medycznych, które udzielają bezpłatnej pomocy osobom nie ubezpieczonym i ubogim.
>>>>
To wazne oswiadczenie ! patriaracha PRZEJRZAL NA OCZY ! Samokrytycznie stwierdzil, ze popieral kiedys UE . A teraz juz zrozumial ...
Widzimy tutaj NAOCZNIE co to znaczy ze ksieza powinni byc z dala od polityki . To nie ich dziedzina . Nie sa ekspertami . Myla sie ...
Pozniej jest zal . UE to wielkie oszustwo . I bynajmniej nie jest tak ze nagle stala sie zla . Byla zla jak zalala Grecje dotacjami . Teraz sa tylko tego skutki .
Zreszta to bolesna terapia . Bóg chce Grecje uratowac . Widzimy ze jest silna rodzina JAK NIGDZIE na zachodzie . Jest wiara jak nigdzie na zachodzie . To sa znaki . Bieda jest skutkiem glupoty czyli wejscia do UE ale ona tez spowoduje ze Grecy nie pobiegna za blaskiem kasy bo to jestdla nich niemozliwe . Ratunkiem jest oczywiscie wyjscie z UE . jak wejscie pograzylo Grecje to wyjscie ja wydzwignie ...
Widzicie jak przejrzeli na oczy ! Was tez to czeka !
Kryzys popycha Hiszpanów do emigracji.
Kryzys gospodarczy skłania coraz więcej Hiszpanów do emigracji. W pierwszych dziewięciu miesiącach br. za granicę przeniosło się ich prawie 55 tys., o 21,6 proc. więcej niż w analogicznym okresie ub.r. - poinformował w poniedziałek urząd statystyczny INE.
Hiszpanię opuszczają też, i to znacznie liczniej, cudzoziemcy, którzy tam mieszkali. W pierwszych trzech kwartałach br. wyjechało ich z tego kraju ponad 365 tys.
Liczba ludności Hiszpanii wynosi obecnie 46 milionów.
Stopa bezrobocia zbliża się w Hiszpanii do 25 proc. Rząd wprowadza dotkliwe przedsięwzięcia oszczędnościowe, reformy finansów i rynku pracy, starając się zredukować deficyt budżetowy i uspokoić obawy inwestorów o stan hiszpańskiej gospodarki.
Strefa euro przyznała Hiszpanii pożyczkę wysokości 100 miliardów euro na pomoc dla banków, które najbardziej ucierpiały, kiedy zawalił się sektor budowlany. Gospodarka hiszpańska przeżywa recesję. Prognozy na ten rok mówią o spadku gospodarczym o 1,5 proc., a w roku 2013 spadek ma wynieść 0,6 proc.
W wielu miastach hiszpańskich regularnie dochodzi ostatnio do demonstracji przeciwko polityce oszczędnościowej rządu.
>>>>
To nie ,,kryzys'' to euro...
Gigantyczny fundusz ucieka z ryzykownych inwestycji
Majątek norweskiego Państwowego Funduszu Emerytalnego (PFE) sięga 660 mld USD. W trzecim kwartale br. zmniejszył on swoje zaangażowanie w papiery skarbowe najbardziej zadłużonych państw Europy i nabył w ich miejsce akcje różnych spółek z całego świata.
Norweski fundusz, zasilany środkami pochodzącymi z wydobycia ropy naftowej, jest jednym z największych inwestorów instytucjonalnych na świecie. Na każdego spośród 5 milionów Norwegów przypada 130 tysięcy USD aktywów PFE.
Fundusz podjął decyzję o ograniczeniu swojego zaangażowania w dłużne papiery skarbowe Francji, Hiszpanii i Wielkiej Brytanii a także utrzymuje niskie lub zerowe aktywa w postaci rządowych obligacji Grecji, Irlandii i Portugalii.
Norweski PFE stopniowo wycofuje się z inwestowania w dłużne papiery skarbowe państw strefy euro (dotyczy to szczególnie jej „peryferyjnych” członków). Docelowo zamierza on całkowicie wyzbyć się tych walorów ze swojego portfela inwestycyjnego.
Wartość dłużnych papierów skarbowych Francji w aktywach norweskiego PFE zmniejszyła się o 17% i obecnie wynosi ona 58,9 mld koron norweskich (tj. ok. 10,4 mld USD). Ponieważ ujawniono tylko 10 największych pozycji portfela inwestycyjnego funduszu, nie znane są nam szczegóły dotyczące skali zmniejszenia jego zaangażowania w hiszpańskie obligacje skarbowe.
W miejsce wymienionych powyżej aktywów norweski PFE nabył papiery dłużne zarówno państw rozwijających się, jak i tych wysokorozwiniętych: USA, Japonii, Meksyku, Korei Południowej i Rosji.
Osiągnięta przez fundusz stopa zwrotu z inwestycji w III kwartale wyniosła 4,7%. A jeszcze w II kwartale norweski PFE odnotował stratę z działalności inwestycyjnej na poziomie 2,2%.
Na koniec III kwartału udziały i akcje stanowiły 60,3% portfela inwestycyjnego funduszu, co stanowiło wzrost o 0,7 pkt. procentowego na przestrzeni 3 miesięcy.
Jak zauważył Yngve Slyngstad, prezes Norges Bank Investment Management, instytucji zarządzającej norweskim PFE : „Wyniki trzeciego kwartału są pochodną dobrej koniunktury na rynkach akcji w skali globalnej. Ceny akcji zwyżkowały najbardziej na giełdach europejskich, na których fundusz inwestuje około połowy własnych środków zaangażowanych w udziały i akcje.”
Z przeprowadzonej przez serwis Reutera ankiety wynika, iż inwestorzy działający w skali globalnej generalnie zwiększyli udział akcji w swoich portfelach do najwyższego od sześciu miesięcy poziomu. Jednakże tendencja światowa była inna niż zachowanie norweskiego PFE w kwestii papierów skarbowych państw strefy euro, których udział w portfelach inwestorów instytucjonalnych generalnie także wzrósł.
Wspomnianą ankietą objęto 46 funduszy z USA, Europy i Japonii. Wynika z niej, iż inwestorzy instytucjonalni są coraz bardziej przekonani o tym, że najtrudniejszy okres kryzysu zadłużenia w strefie euro mamy już za sobą a preferowanie akcji w stosunku do papierów o stałej stopie zwrotu jest reakcją na działania wielu banków centralnych, które obniżyły poszczególne stopy referencyjne do poziomów bliskich zeru.
Oczekuje się, iż aktywa norweskiego PFE do końca 2012 roku wzrosną do 3 793 mld koron norweskich (tj. 664 mld USD) i osiągną wartość 4 281 mld koron (tj. 750 mld USD) do końca 2013 roku.
....
I slusznie trzeba chronic powierzone pieniadze przed Bruksela ... Tam tylko straty .
Jadwiga Marcińska | Onet
Hydraulik w depresji
....
zmyka do Norwegii
Polscy fachowcy i specjaliści porzucają pogrążoną w kryzysie Francję. Wolą położoną poniżej poziomu morza Holandię i "wyspę stabilności gospodarczej" - Norwegię. Tam czeka na nich praca.
Kryzys gospodarczy w strefie euro nie wyhamował popytu na polskich fachowców i specjalistów. Wręcz przeciwnie! Największe agencje pośrednictwa pracy takie jak Adecco, Work Express czy Randstad notują kilku a czasem kilkudziesięcioprocentowy wzrost liczby ofert od zachodnich firm.
Najbardziej zainteresowani pracownikami z Polski są przedsiębiorcy z Niemiec. Z wyliczeń agencji Work Express wynika, że liczba zapytań o możliwość zatrudnienia naszych fachowców w porównaniu ze styczniem 2012 wzrosła o 90 proc. - W Niemczech bezrobocie wynosi tylko 5,4 proc. i naprawdę trudno znaleźć dobrych pracowników - wyjaśnia Artur Ragan z Work Express. - Poza tym Niemcy z reguły żądają wyższych stawek, a przedsiębiorcy w czasie spowolnienia gospodarczego szukają oszczędności.
Największy popyt jest np. na pracowników do sortowania i pakowania towarów a także do robót budowlano-remontowych. Stawki zaczynają się od 1,1-1,2 tys. euro netto za miesiąc. Większość firm oferuje także zakwaterowanie i codzienny transport do pracy. Niestety, w związku z zastojem branży motoryzacyjnej, w tym roku mniejsze jest zapotrzebowanie na mechaników, lakierników i elektryków samochodowych. Przybywa za to ofert dla opiekunów dla ludzi starszych. Ich liczba w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosła o 50-60 proc. Zarobki zaczynają się od 850 euro miesięcznie ale średnia to ok. 1,2-1,3 tys. euro.
Pani Maria Łuczak z Myślenic wynegocjowała nawet 1,5tys. euro netto i 10 euro za opiekę w nocy, ale klientka jest sparaliżowana, po wylewie. - Trzeba jej zakładać cewnik, karmić przez sondę, pilnować, żeby nie mała odleżyn - tłumaczy. Maria zaczyna od lutego. Pracowała już w jako opiekunka w Niemczech, więc zna język i tamtejsze warunki. Teraz jednak trochę się boi, bo z tzw. "leżącym" jeszcze nie miała do czynienia. - Ale nie takie rzeczy w życiu się robiło - mówi. Więcej w tym roku jest również ofert pracy dla specjalistów: inżynierów, programistów, księgowych, dyspozytorów ruchu. Warunek: biegła znajomość niemieckiego.
Ale nie tylko Niemcy szukają w Polsce rąk do pracy. Z każdym tygodniem przybywa również ofert z Belgii i Holandii. - Co tydzień wysyłamy tam od 100 do 150 osób - mówi Joanna Przemyślańska z agencji Otto, specjalizującej się rekrutacji pracowników do Niderlandów . To o 10 proc. więcej niż rok temu, ale prawdziwej fali wyjazdów agencja spodziewa się na wiosnę, gdy ruszą prace sezonowe. Wówczas potrzeba będzie tysięcy osób do prac w rolnictwie, ogrodnictwie, przemyśle przetwórczym, budownictwie. Obecnie największe zapotrzebowanie jest np. na osoby do pakowania towarów i prac porządkowych, ale także na piekarzy, pomocników kuchennych, monterów rur, robotników produkcyjnych, spawaczy. Pracodawcy zwykle oczekują podstawowej znajomości angielskiego lub niemieckiego, ale są agencje, które montują kilkuosobowe zespoły, w których tylko 1-2 osoby mówią w obcym języku.
W tym roku holenderscy pracodawcy, szukając oszczędności, najchętniej zatrudniają młodych do 23. roku życia. W Holandii stawki wynagrodzeń zależą od wielu czynników: np.19-latka do pomocy w kuchni można zatrudnić już za 4,72 euro za godzinę brutto, podczas gdy o pięć lat starszemu trzeba dać co najmniej 9 euro. Chętnych nie brakuje: na wakat magazyniera w jednej z firm logistycznych pod Rotterdamem w ciągu niespełna 20 dni wpłynęło 411 aplikacji z Polski. Nieco mniej chętnych jest do roboty na farmach: na ofertę pracy przy dojeniu kóz zgłosiło się 42 kandydatów, a do obrządzania krów - 76 osób. Praca jest ciężka, ale stawki zaczynają się od 10-11 euro za godzinę brutto. Nie jest wymagane wykształcenie. Trzeba tylko wykazać się doświadczeniem i umieć dogadać się po niemiecku lub angielsku.
Najlepsze warunki płacowe oferują jednak pracodawcy z Norwegii. Kraj ten nie bez przyczyny zwany jest "wyspą stabilności gospodarczej": w ubiegły roku wzrost PKB wyniósł tam 3,7 proc., a bez pracy było tylko 3,2 proc. z niespełna 4,8 mln obywateli.
- Tam naprawdę nie ma kto pracować - mówi Przemysław Osuch z agencji pracy tymczasowej Adecco, prowadzącej rekrutacje dla tamtejszych firm. Największe zapotrzebowanie jest w przemyśle wydobywczym, meblarskim, przetwórczym, w usługach, branży IT. Zarobki najwyższe w Europie. Za godzinę zarobić tam można nawet 120- 130 norweskich koron, czyli ok. 17 euro. Na przykład hydraulik dostaje ok. 1,2 tys. euro miesięcznie brutto, kelner czy elektryk - 2-3 tys. euro, a pielęgniarka - 3,5 tys. euro. Lekarze czy specjaliści z wyższym wykształceniem i znajomością języka zarabiają po 3-5 razy więcej. Nawet przy pracy w polu średni zarobek to 12-15 euro za godzinę. Co prawda koszty życia i podatki w Norwegii są wysokie, ale pracującym przysługują różnego rodzaju ulgi i odliczenia (np. na dojazdy, wydatki mieszkaniowe, dzieci itp.).
Gorzej za to wygląda sytuacja na francuskim rynku pracy. W listopadzie bezrobocie przekroczyło tam 12,5 proc. i obecnie jest największe od czasu wprowadzenia wspólnej waluty. Dlatego tamtejsze związki zawodowe chcą zaostrzenia kontroli w firmach zatrudniających cudzoziemców. Uważają, że to m.in. pracownicy z Europy Środkowo - Wschodniej, zaniżający stawki wynagrodzeń, zabierają im pracę. Postulują, by specjalne inspekcje nakładały kary na firmy zatrudniające ludzi za mniej niż 1,4 euro miesięcznie brutto.
Pan Andrzej, emerytowany górnik z Bierunia, z niepokojem obserwuje sytuację we Francji, bo wiosną tego roku chciał pojechać tam z jedną z agencji pracy. Zna się na ciesielce, ślusarce, umie kłaść tynki. - Pracowałem tam już między innymi przy budowaniu komendy żandarmerii w Lesparre i centrum handlowego w Bordeaux - opowiada. Podczas pierwszej budowy mieszkał z kolegami w domkach kampingowych, natomiast podczas drugiej - w hotelu. - Wyszło drożej, ale nie musieliśmy się przejmować sprzątaniem i praniem. Za zarobione przez cztery miesiące pieniądze opłacił córce cały rok studiów. We Francji cieśla wysłany przez dużą agencję pracy zarabia ok. 1,5tys. euro netto (z zakwaterowaniem), hydraulik 1400 euro, dekarz 1600 euro, natomiast monter rur - 1,7 tys, euro. - Są jednak ludzie, którzy zgadzają się pracować za znacznie mniej - przyznaje pan Andrzej. Ale za bardzo się nie matwi: wie, że w razie czego czeka na niego praca w Holandii lub Norwegii.
....
Francja wypada z gry . Juz nie oplaca sie tam pracowac . A w ogole najlepiej zwiac do Norwegii z dala od euro .
Na saksy dobra też Szwajcaria
Od wejścia Polski do UE liczba Polaków w Szwajcarii wzrosła czterokrotnie. Wysokie stawki i kurs franka sprawiają, że migracja zarobkowa do Szwajcarii stale rośnie. Pracodawcy są wymagający, ale praca się tam opłaca.
Maja Majchrzak jest współczesną nomadką: młoda, dobrze wykształcona, atrakcyjna i wszędzie potrafi się odnaleźć. Po studiach lingwistyki we Wrocławiu wyjechała za granicę, ostatnie pięć lat przebywała w Mediolanie, gdzie uczyła angielskiego w szkole językowej.
- Kryzys we Włoszech pogłębia się, więc zdecydowałam, że rozejrzę się za czymś nowym - mówi. Dziś 30-latka z Jeleniej Góry pracuje w szwajcarskim St. Moritz.
Na nartach jeździ od dziecka i już jako studentka miała uprawnienia instruktorskie. Wysyłała więc także aplikacje do szkół narciarskich, gdzie ze sterty podań wyłowił ją Franco Moro, właściciel największej ze szkół w Szwajcarii "Schweizer Skischule St. Moritz".
- Obecnie najwięcej podań przychodzi właśnie ze wschodu, ale tak dobrych kandydatów jest niewielu - przyznaje Moro. - Maja Majchrzak zna biegle kilka języków i ma dobre wykształcenie, a to dla naszych klientów nie jest bez znaczenia - dodaje. W jego szkole pracuje 360 osób, co trzeci to obcokrajowiec. Najwięcej jest Włochów. Teraz przybywa jednak obywateli z nowych krajów UE, tzw. UE8.
Rosyjski to przepustka
Moro podkreśla, że ci kandydaci "mają jeszcze w porównaniu z Włochami czy Niemcami deficyty, ale często posiadają ważną kwalifikację: znajomość języka rosyjskiego. Rosjanie należą w znanych kurortach do najlepszych klientów, więc Franca Moro interesują właśnie takie aplikacje. Maja Majchrzak spełnia także ten wymóg, nawet jeśli rosyjskiego zaczęła się uczyć dopiero niedawno.
- Mam nadzieję, że w St. Moritz będę miała okazję polepszyć swój rosyjski - mówi Polka, której drugą pasją po językach jest fotografia. Maja przyznaje, że Szwajcarię wybrała ze względu na bliskość do jej ulubionych Włoch i świetne warunki pracy. - Kurs franka jeszcze to wzmacnia, a tak jak ja myśli teraz wielu - dodaje.
Miejscowi koledzy Maji Majchrzak nie dziwią się, że przybywa nowych twarzy. - To normalne w turystyce, że trzeba szukać dobrych okazji. Tutejsi instruktorzy też szukają latem nowych wyzwań - mówi Tiziano Zeller ze "Schweizer Ski Schule St. Moritz". - Latem mamy tutaj mniej pracy, więc wtedy szuka się alternatyw. Razem z kolegą pojechaliśmy jako instruktorzy do Australii, gdzie wtedy była zima i tam zapracowaliśmy na wakacje, opowiada 22-latek.
Alpy na topie
Szwajcaria staje się coraz bardziej atrakcyjna wśród migracji zarobkowej "nowej" UE. W 2011 Szwajcaria zliberalizowała dostęp do rynku pracy dla obywateli Unii (poza Bułgarią i Rumunią). Niedługo potem wprowadzono jednak limity na dłuższe pobyty. Mimo to migracja jednak rośnie, również z Polski. Tradycyjnie koncentruje się w dużych miastach lub w rolnictwie. - Ostatnio obserwujemy wzrost zainteresowania wysoko wykwalifikowanych osób - potwierdza Marek Wieruszewski, konsul RP w Brnie.
W 2005 roku mieszkało w Szwajcarii na stałe 5 tys. Polaków, dziś cztery razy więcej. - Przyjmujemy, że dynamika wzrostu migracji z Polski wynosi obecnie 100 procent rocznie - mówi Wieruszewski. - Gdyby nie wysokie koszty utrzymania liczba ta byłaby jeszcze większa. Wysokie koszty jednak sprawiają, że tutaj nie przyjeżdża się "w ciemno", jak do Berlina.
Kryzys euro, renesans franka
Atrakcyjność Szwajcarii wydaje się rosnąć proporcjonalnie do pogłębiania się kryzysu euro. Coraz więcej Czechów, Słowaków i Polaków, którzy wcześniej pracowali we Włoszech czy Hiszpanii, teraz szukają pracy tam, gdzie panuje niskie bezrobocie, czyli w Szwajcarii i Niemczech. Szwajcarski rynek pracy jest stosunkowo niewielki, ale najbardziej intratny - przyciąga najwyższymi stawkami i twardą walutą. W Niemczech rynek jest ogromny, ale zarabia się mniej.
- Nasze dane pokazują gwałtowny wzrost migracji z południa, ale nie Włochów czy Hiszpanów, lecz właśnie obywateli tzw. grupy EU8, których dotknął kryzys na południu - mówi Herbert Bruecker z Instytutu Badań Rynku Pracy w Norymberdze. - Od zniesienia okresów przejściowych (maj 2011) migracja zarobkowa netto do Niemiec w ciągu roku podwoiła się i wyniosła 280 tys. Do maja 2013 może osiągnąć poziom 340 tys., z czego 60 proc. to obywatele nowych krajów UE - tłumaczy Bruecker.
Szansa w turystyce
Tradycyjnie spore zapotrzebowanie na personel istnieje zwłaszcza w okresie zimowym w szwajcarskiej turystyce. Dotychczas pracują tam głównie Portugalczycy i Włosi. - Teraz przychodzi najwięcej podań ze wschodu - mówi Michael Wagner, szef hotelu "Zum Rosatsch" w Pontresinie k. St. Moritz. Hotelarz chwali dobre wykształcenie aplikantów, elastyczność i znajomość języków obcych.
Popularność pracy w Szwajcarii rośnie nie tylko dzięki wysokiemu kursowi franka, ale i dzięki wysokim zarobkom (stawki minimalne). W dobrych hotelach znanych kurortów oferuje się pracę w kuchni za 3500 franków i więcej. Wprawdzie z powodu kryzysu liczba turystów w Szwajcarii maleje, ale to jeszcze nie ogranicza znacząco zapotrzebowania.
W tym roku Szwajcaria zdecyduje, czy zniesie limity na wizy pobytowe. Jedno wydaje się już teraz pewne: nomadowie Europy trafiają coraz częściej do strefy niemieckojęzycznej.
Róża Romaniec
red. odp. Bartosz Dudek
...
Zwiewaja byle dalej od euro .
Davos: Hiszpanie i Portugalczycy szukają pracy w byłych koloniach
Dyrektor generalny Międzynarodowej Organizacji Pracy (MOP) Guy Ryder przemawiając w piątek na Forum w Davos wskazał na "straszliwe" dane dotyczące bezrobocia w Hiszpanii, które osiągnęło 26,2 proc. Hiszpanie - dodał - muszą szukać pracy w Ameryce Łacińskiej.
- Dziś Hiszpanie szukają pracy w Europie i w Ameryce Łacińskiej, a Portugalczycy - w Angoli (kolonia portugalska do 1975 r.) - mówił podczas Światowego Forum Ekonomicznego.
- Liczby dotyczące bezrobocia (w wielu krajach UE), które ogłoszono w tym tygodniu, są absolutnie przerażające. Nie widać żadnej poprawy - oświadczył Ryder. - Chociaż najgorsza sytuacja jest w Hiszpanii, mamy do czynienia z globalnym kryzysem zatrudnienia - dodał.
- W 2012 r. utraciliśmy cztery miliony miejsc pracy i mamy o cztery miliony więcej bezrobotnych. W 2013 przybędzie dalszych pięć milionów. Nadal nie widać lądu, a kolejki przed urzędami pracy są coraz dłuższe - przedstawiał Guy Ryder dramat bezrobocia.
Poprzedniego dnia komisarz UE ds. zatrudnienia, spraw społecznych i integracji Laszlo Andor ostrzegł na Forum przed skutkami ogromnego bezrobocia wśród młodzieży w krajach UE: - Jeśli nie zmienimy kierunku jazdy, stracimy całe jedno pokolenie.
Komisja Europejska w liście skierowanym w listopadzie ub.r. do rządu Hiszpanii, nawiązując do rekordowego w skali europejskiej bezrobocia młodzieży w tym kraju, pisała: "Hiszpania powinna dać sobie spokój z budową autostrad i domów", ponieważ "skończył się oparty na tym tradycyjny model rozwoju w tym kraju".
Według najnowszych danych bezrobocie młodzieży od 16. do 25. roku życia w Hiszpanii doszło do 55,13 proc. w porównaniu z 46 proc. w Grecji.
W Hiszpanii co trzeci uczeń uczęszczający do szkoły średniej przerywa naukę i nie kończy jej.
...
Bedzie wiecej . Niech tylko pobeda jeszcze w euro . UE to system ludobojczy . Zadam Norymbergi !
MG: polskie firmy coraz bardziej zainteresowane rynkiem indyjskim
Polskie firmy wykazują coraz większe zainteresowanie rynkiem indyjskim, a szybki rozwój gospodarczy tego państwa jest zachętą do większej wymiany handlowej między Polską a Indiami - poinformował w poniedziałek w komunikacie resort gospodarki.
Perspektywy polsko-indyjskiej współpracy handlowej, promocja gospodarcza Polski, zachęcanie do lokowania inwestycji w naszym kraju oraz partnerstwo strategiczne Polski w targach CeBIT 2013 były głównymi tematami rozmów właśnie zakończonej polskiej misji handlowej do Indii.
Według wiceministra gospodarki Dariusza Bogdana polskie firmy wykazują coraz większe zainteresowanie rynkiem indyjskim m.in. dlatego, że tamtejsza gospodarka szybko się rozwija, a to stwarza szanse na zwiększenie wymiany handlowej między Polską a Indiami.
"Przedsiębiorcy indyjscy coraz częściej lokują inwestycje w Polsce, zwłaszcza w sektorze usług informatycznych i outsourcingu procesów biznesowych (Business Process Outsourcing - BPO). Sprzyjają temu przede wszystkim korzystne warunki prowadzenia działalności gospodarczej oferowane inwestorom w ramach specjalnych stref ekonomicznych" - dodał cytowany w komunikacie Bogdan.
Resort poinformował, że Bogdan rozmawiał z indyjskim sekretarzem stanu w resorcie handlu Shri Saubrabhem Chandrą, a także z sekretarzem stanu w Ministerstwie Węgla Indii Shri S.K. Srivastavą o współpracy w zakresie górnictwa węglowego, energetyki i ochrony środowiska.
"Delegacja polska wskazała również na wagę wspólnych działań naukowo-badawczych pomiędzy ośrodkami naukowymi w Polsce i Indiach" - podkreślił resort.
Ministerstwo Gospodarki poinformowało na swojej stronie internetowej, że seminaria gospodarczo-promocyjne odbywały się w trzech stanach Indii (Rejonie Stołecznym - New Delhi, Andra Pradesh - Hyderabad, Karnataka - Bangalore).
Organizatorem seminariów gospodarczych w Indiach była Państwowa Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych, ambasada RP w New Delhi, a także Federacja Indyjskich Izb Handlowych i Przemysłowych (FICCI).
W 2012 r. polski eksport do Indii osiągnął wartość 665 mln dol., a import - 1,24 mld dol. Saldo obrotów handlowych było ujemne i wyniosło -574 mln dol.
Polska eksportuje do Indii przede wszystkim wyroby przemysłu elektromaszynowego, chemicznego i metalurgicznego. Importujemy głównie wyroby przemysłu lekkiego np. odzież i chemicznego.
...
Tak jest ! Jak najdalej od UE . Euro to smierc .
Norweskie miliardy uciekają z Europy
Norweski fundusz przyszłości ucieka z Europy. Posiadający ponad 700 mld dolarów aktywów Państwowy Fundusz Emerytalny coraz większą część swoich zasobów pochodzących z zysków z wydobycia ropy naftowej na Morzu Północny, lokuje poza Europą.
Na koniec zeszłego roku w europejskich aktywach posiadał 48 procent funduszy, rok wcześniej było 53 procent. Pieniądze płyną większym strumieniem na rynki rozwijające się. Norwescy analitycy uciekają też od francuskich czy brytyjskich obligacji na rzecz japońskich, meksykańskich, niemieckich czy włoskich.
Już dziś na każdego Norwega przypada 140 tysięcy dolarów zgromadzonych w funduszu. Do 2020 roku jego aktywa mają wzrosnąć do ponad 1 bln dolarów.
....
Tak wygladaja problemy pozbawionej dobrodziejstw Brukseli Norwegii . Bruksela tam by wiedziala co zrobic z kasa . Szybko by sie rozeszlo !
Polacy marzą o Kanadzie
Coraz więcej polskich emigrantów pracujących w Wielkiej Brytanii myśli o wyjeździe do Kanady. Swoją przyszłość z krajem klonowego liścia wiąże też Tomek, zatrudniony na Wyspach jako mechanik w firmie budowlanej.
Polak mieszka już w Anglii od trzech lat. Choć nie narzeka na zarobki chciałby wyjechać na stałe za ocean. Kanada z perspektywy borykającej się z kryzysem Unii Europejskiej, wydaje się być ostoją spokoju i dobrobytu. Kraj ten wygrywa w rankingach najbardziej ekologicznych i stabilnych ekonomicznie państw. Nikogo nie dziwi więc fakt, że coraz więcej mieszkańców Europy i Azji wybiera go jako cel emigracji. Kanada wciąż upraszcza swój system przyjmowania emigrantów oraz pracowników tymczasowych, ale wymagania stawiane przybyszom nadal są wysokie.
Po pierwsze język
Znajomość języka angielskiego w stopniu więcej niż dobrym, kwalifikacje dotyczące wszystkich zawodów oraz legitymowanie się odpowiednimi kursami i wykształceniem wciąż stanowią barierę w masowej emigracji do tego kraju. Rozwijająca się gospodarka Kanady, oraz takich prowincji jak Alberta czy British Columbia, szuka fachowców szczególnie z branży budowlanej. Ogółem poszukiwani są wykwalifikowani pracownicy w dwustu różnych zawodach obejmujących głównie takie sektory jak: transport, produkcja, usługi i budownictwo. Na ten ostatni przypada około 50 proc. zapotrzebowania.
Jakie warunki należy spełnić aby zakwalifikować się do jednego z programów emigracyjno-pracowniczych oferowanych przez Kanadę? To pytanie zadaje sobie wielu Polaków. - Po pierwsze trzeba znać język angielski i posiadać udokumentowane. wykształcenie. Tzw. "złote rączki" w żadnym razie nie mogą liczyć na kontrakt - mówi Liz, menager jednego z kanadyjskich biur pośrednictwa pracy. - Po drugie nie można być karanym. Należy się też przygotować na poniesienie sporych wydatków związanych z procedurą w wysokości co najmniej 1-2 tys. dolarów oraz kosztów biletu lotniczego (3500 zl-4000 zł) no i wynajęcia lokum (od 500-1200 CAD za miesiąc). Kanadyjskie agencje pracy zgodnie z prawem pobierają opłaty zarówno od pracowników jak i od pracodawców. Koszty są zróżnicowane, ale nigdy mniejsze niż 1000 dolarów.
Lepiej niż na Wyspach
Wymagania wobec świeżo zatrudnionych pracowników nie są zbyt wygórowane. W pracy emigranci traktowani są dokładnie tak samo jak Kanadyjczycy. Wszelkie przejawy dyskryminacji są piętnowane. Wszystko po to, by obcokrajowcy nie czuli się w Kanadzie odrzuceni czy prześladowani.
Jedną z Polek, która ułożyła sobie życie w kraju klonowego liścia jest Asia. Znalazła zatrudnienie i wyszła za mąż. Od pięciu lat pracuje w kanadyjskim banku. Jej atutem było wykształcenie ekonomiczne oraz bardzo dobra znajomość języka angielskiego, którą wyniosła z pracy nad Tamizą. - Z moim doświadczeniem w branży bankowej w Polsce, znalazłam pracę w Londynie bardzo szybko. Jednak w Anglii emigranci mimo wszystko traktowani są dużo gorzej niż w Kanadzie. Często czułam się wykorzystywana. Bank w Londynie w którym pracowałam oczywiście miał obowiązek wszystkich traktować równo, ale dziwnym trafem to ja zawsze musiałam pracować w soboty oraz często po godzinach. Brytyjczycy mieli z reguły wówczas wolne. W Kanadzie od początku panują równe stosunki pracy - mówi dziewczyna. - Trudno mi było przyzwyczaić się, że nikt mnie tutaj nie popędza, nikt na nikogo nie krzyczy, nie wymaga za dużo, a nawet wymaga jak mi się wydawało za mało. Moje obowiązki są i były bardzo konkretne. Skupiają się w kilku ważnych punktach. Nie muszę martwić się o drobne sprawy jak np. wymiana tuszu w drukarce, gdyż tym zajmuje się ktoś inny. Mam też godzinną, płatną przerwę na lunch. Podsumowując, praca w Kanadzie jest mniej stresująca i mniej wymagająca.
Nie jest łatwo
Osoby zainteresowane wyjazdem do Kanady muszą zdawać sobie sprawę, że życie za oceanem, w kraju tak różnym od Europy wcale łatwe nie jest. - Jeśli ktoś spodziewa się, że po przyjeździe tutaj trafi do krainy szczęśliwości, to się myli - twierdzi Asia. - 75 proc. Kanadyjczyków łyka proszki uspokajające. Ich życie polega na ciągłym spłaceniu zaciąganych bez przerwy kredytów i na ciągłej konsumpcji oraz pogoni za pieniądzem. Ktoś kto zjawia się tutaj pierwszy raz musi się liczyć z tym że nikt mu nie będzie ułatwiał życia. Kanadyjczycy na co dzień mają do czynienia z emigrantami, więc tłumaczenie że właśnie przyjechaliśmy i wielu rzeczy nie rozumiemy, specjalnie nikogo nie wzruszy. Trzeba być zawsze uśmiechniętym, zadowolonym, nie narzekać. Czy to dla Polaka jest proste? Oczywiście że nie. Zdenerwowanie jest źle odbierane, choćby uzasadnione. Na poczcie czy w banku czeka się czasami godzinami, podobnie jak u lekarza i nikogo to nie dziwi. Tutaj nikt nigdzie się nie śpieszy, chyba że właśnie zaczął się lunch, na który wszyscy ochoczo opuszczają swoje stanowiska pracy, uśmiechając się do czekających w kolejce klientów.
Bez kwalifikacji ani rusz
Krzysiek mieszka w Londynie już trzeci rok. Pracuje na budowie, ale nie ma kwalifikacji zawodowych. Mimo że jest w swoim fachu doskonały, nie znajdzie pracy w Kanadzie. Nie posiadając świadectw ukończenia odpowiednich kursów zawodowych i szkół, samo doświadczenie bez wykształcenia kierunkowego nie wystarczy. Kanada nie chce niewykwalifikowanej kadry pracowniczej. Pracę na czarno można znaleźć z trudem na wschodnim wybrzeżu, ale nie można jej już znaleźć w prowincjach w których jest największy głód pracy, jak np. w Albercie. Duże kary za zatrudnianie pracowników na czarno odstraszają potencjalnych pracodawców. Mimo że ten kraj wciąż boryka się z brakiem rąk do pracy, wymagania wobec emigrantów są na tyle duże, że niewielu jest w stanie im sprostać. Krzysiek próbował przez internet szukać agencji pracy w Kanadzie, ale nie skończyło się to sukcesem. - Kanadyjskie biura pośrednictwa nie odpowiadały na moje e-maile - skarży się chłopak.
Tamtejsze agencje najchętniej przyjmują podania od Meksykanów oraz mieszkańców Ameryki Południowej. Z Polakami rozmawiają niechętnie. - Meksykanie płacą za cały proces załatwienia pracodawców około 3 tys. dolarów, a do tego należy jeszcze doliczyć koszty rozpoczęcia życia na miejscu, które nie są małe. To spora ilość pieniędzy, nie każdy Polak zdecyduje się wydać taką kwotę nawet za spełnienie marzeń - mówi Asia - Meksykanie chcą uciec ze swojego biednego kraju za wszelką cenę. Polacy są bardziej wymagający, nieufni. Oczywiście kwota 3 tys. CAD zwraca się po podpisaniu kontraktu i przepracowaniu ponad jednego miesiąca, ale mimo to stanowi ona sporą barierę np. dla moich znajomych mieszkających w Polsce.
- Marząc o wyjeździe do Kanady, warto najpierw poszukać ofert pracy w internecie. Poczytać o kraju, zarobkach, o perspektywach życia tam i o możliwościach emigracji na stałe. Warto też zadzwonić do Ambasady Kanadyjskiej i zapytać o listę licencjonowanych agencji pracy w danej prowincji. Potem należy zebrać wszelkie dokumenty mogące pomóc w otrzymaniu zezwolenia na pracę i napisać bardzo dobre CV, oczywiście po angielsku. Na samym końcu zwrócić się do wykwalifikowanego biura o pomoc - twierdzi Liz - Nie wielu wie, że zmienia się teraz kanadyjskie prawo. Pracownik mający podpisany kontrakt z pracodawcą na rok, po roku właśnie będzie mógł składać dokumenty na tymczasowy pobyt w tym kraju. Dotychczas pracownik mógł się ubiegać o tymczasowy pobyt po 3 latach stałej pracy. Status który otrzyma, pozwala na zamieszkaniu w Kanadzie nawet gdy skończy się kontrakt o pracę. Co ciekawe, mając w ręku umowę o prace i wszelkie zezwolenia, pracownik może zabrać ze sobą żonę i dzieci. Zarówno one jak i żona będą automatycznie ubezpieczone tym samym ubezpieczeniem, z którego korzysta maż. Jakby tego było za mało, Kanada daje od momentu przyjazdu do Kanady możliwość pracy także żonie, która już będąc na miejscu może złożyć odpowiednie dokumenty i starać się o pozwolenie na pracę, które automatycznie jest jej wydawane.
Renata Brodzińska Ziemian
....
Zniszczona w UE Brytania jest coraz mniej atrakcyjna . Trzeba uciekac poza UE .
"Nie żałuję ani przez chwilę". Z Niemiec uciekają wykształceni Turcy
Turcja zabiega o to, by do ojczyzny ich ojców powracali młodzi Turcy, wychowani i wykształceni w Niemczech. A ci chętnie podejmują ten krok, bo mają tam o wiele lepsze szanse na rozwinięcie własnego biznesu.
"Nie żałuję ani przez chwilę mojej decyzji", zapewnia Dilek Keser, która przed półtora rokiem wyjechała z Hanoweru, by zacząć nowe życie w Turcji. Po studiach zarządzania i ekonomii w Niemczech przez 10 lat pracowała jako dyrektor organizacyjna w firmie.
Nie rysowały się jednak przed nią żadne ciekawe zawodowe perspektywy, tak więc w wieku 36 lat wylądowała w Stambule. Dziś ma tam własną firmę zarządzania nieruchomościami zagranicznych inwestorów z Europy i Stanów Zjednoczonych. Firma jest niemiecko-turecka, by zarabiała zarówno w euro jak i w lirach.
- Z początku ważne było dla mnie, żeby zarabiać także w euro, ale teraz mogłabym już z tego zrezygnować - zaznacza młoda Turczynka. Dzięki zdobytemu w RFN wykształceniu, znajomości tureckiego, niemieckiego i angielskiego, na tureckim rynku pracy miała świetne szanse.
Braindrain niemieckiego rynku
Wielu niemieckich Turków, tak jak Dilek Keser, wraca do ojczyzny swoich ojców. Statystyka migracji niemieckiego Federalnego Urzędu Statystycznego ukazuje, że na przykład w roku 2011 z Turcji do RFN imigrowało prawie 31 tys. osób; w tym samym czasie z Niemiec wyjechało do Turcji 33 tys. młodych Turków i trend taki utrzymuje się już od 2006 roku.
Jednym z powodów takiego kierunku migracji są gospodarcze sukcesy Turcji i dobre możliwości znalezienia tam pracy. Turecki minister przemysłu Nihat Erguen stwierdził niedawno podczas wizyty w Berlinie, gdzie prezentował gospodarcze warunki ramowe swojego kraju, że to "Teraz Niemcy mają wysyłać do Turcji fachowców, a nie odwrotnie". Bo oczywiście Turcja chętnie przyjmuje także specjalistów z Niemiec bez tureckiego pochodzenia.
Od chwili zawarcia umowy z Turcją o werbunku pracowników w 1961 roku, do momentu jej wygaśnięcia w roku 1973, do pracy w RFN przyjechało ok. 750 tys. Turków. Ze względu na zapotrzebowanie w Turcji minister Erguen jest przeciwko wznowieniu takiej umowy werbunkowej.
Szansa na własny biznes
Ambicją premiera Turcji Recepa Tayyipa Erdogana jest, by z Turcja stała się jedną z największych gospodarek na świecie - i chce zrealizować to do roku 2023. W roku 2011 Turcja odnotowała stopę wzrostu gospodarczego na poziomie 8,5 proc. Boom przeżywa przede wszystkim sektor budowlany i energetyczny. Lecz ze względu na złą sytuację ekonomiczną w UE "rok 2013 będzie krytyczny dla Turcji" zastrzega Sinan Ulgen, prezes Centrum Studiów Ekonomicznych i Polityki Zagranicznej (EDAM) w Stambule w rozmowie z Deutsche Welle.
- Jakby nie było 85 proc. bezpośrednich zagranicznych inwestycji w Turcji pochodzi z państw UE - zaznaczył.
Lecz właśnie w takich czasach, kiedy jest nieco "pod górę" tureccy fachowcy z Niemiec odgrywają bardzo ważną rolę - dodaje.
- Turcja liczy na know-how, jaki przywożą niemieccy Turcy, wykształceni w RFN. Już nawet ze względu na to, że są lepiej sytuowani, jest im łatwiej zakładać w Turcji własny biznes dając innym ludziom pracę. A turecki rynek jest jeszcze tak głodny, że każdy znajdzie tu dla siebie miejsce. Nie ma tu też tak wielu ograniczeń i regulacji jak na rynku niemieckim.
Popyt na lodowiska
Potwierdzić może to Tolga Sandikci, Turek urodzony w Monachium, niegdyś szef organizacyjny firmy, który przed pięciu laty wyjechał do Turcji. Dziś w Stambule ma własną firmę i sprzedaje sztuczne lodowiska.
- W przeciągu trzech miesięcy miałem 400 zamówień. W Niemczech moja firmy by nigdy tak szybko nie rosła. W Turcji można zrealizować jeszcze tak wiele biznesowych pomysłów, które krajowi są potrzebne - mówi.
Ostrzega jednak przed naiwnym optymizmem i różnicami w mentalności. - Dopiero od kiedy żyję w Turcji widzę, jak bardzo jestem niemiecki - mówi. - Niebezpieczeństwo, że ktoś cię oszuka, jest w Turcji bez porównania większe niż w Niemczech.
Senada Sokollu, Stambuł / Małgorzata Matzke
red.odp.: Elżbieta Stasik
...
Jak widzicie zwiewaja z rzekomo korzystajacych z euro Niemiec do Turcji !
"Sueddeutsche Zeitung": UE traktuje Szwajcarię jak chłopca do bicia
"Sueddeutsche Zeitung" broni w piątek decyzji Szwajcarii o ograniczeniu dostępu do swojego rynku pracy dla pracowników z UE i zarzuca Brukseli, że traktuje szwajcarskiego partnera jak chłopca do bicia, by odwrócić uwagę od własnych błędów i zaniechań.
"Przyjmijmy, że co roku do Niemiec ze wszystkich stron UE przybywa 800 tys. imigrantów zarobkowych, poszukujących chleba i pracy - dodatkowo do czterech milionów Polaków, którzy w minionych latach opanowali wiele zawodów - począwszy od kasjerki w Aldim, a skończywszy na zawodach akademickich. Czy politycy reagowaliby ze spokojem? Jakie tytuły zamieszczałby (tabloid) +Bild+?" - pyta autor komentarza opublikowanego w piątkowym wydaniu niemieckiej gazety.
"SZ" zaznacza, że właśnie z problemami o takiej skali - proporcjonalnie do swojej wielkości - boryka się od lat Szwajcaria. Pracuje tam na stałe 350 tys. Niemców, a liczba osób przyjeżdżających co roku do Szwajcarii z krajów UE utrzymuje się na poziomie prawie 1 proc. ludności kraju. Łatwo wyobrazić sobie, jaki skutki ma to zjawisko dla rynku mieszkaniowego, szkół i infrastruktury - wylicza komentator.
Dziennik określa demonstrowane przez Brukselę oburzenie z powodu wprowadzonych przez Szwajcarię restrykcji mianem "obłudy" i zaznacza, że dotyczą one jedynie osób, które chcą pozostać w Szwajcarii dłużej niż pięć lat. Za rok ograniczenia zostaną zniesione i to na zawsze - czytamy w "SZ".
Niemiecki komentator zwraca uwagę, że UE znalazła w Szwajcarii "idealnego chłopca do bicia", którego można obarczyć odpowiedzialnością za własne błędy i zaniechania - chociażby za utrzymywanie nieprzejrzystego systemu podatkowego czy prowadzenie błędnej polityki przemysłowej.
Przyczyny ucieczek z UE do Szwajcarii - pieniędzy i pracowników - należy szukać nie w samej Szwajcarii, lecz w krajach UE otaczających Szwajcarię. Szwajcarscy doradcy podatkowi nie ukradli niemieckich pieniędzy i nie wywieźli ich do Szwajcarii. "Wszyscy ci dentyści, adwokaci i średni przedsiębiorcy przyjechali dobrowolnie i to nie tylko po to, by uniknąć płacenia podatków, lecz również dlatego, że mają więcej zaufania do franka i szwajcarskich banków niż do euro i Deutsche Bank" - pisze komentator. Również pracownicy z UE nie są "robotnikami przymusowymi porwanymi przez szwajcarskie oddziały najemników", lecz ludźmi, którzy przyjechali dobrowolnie, bo znaleźli dobrze płatne zajęcie i dobre warunki pracy.
"SZ" zarzuca sąsiadom Szwajcarii, że kierują się zawiścią, zazdroszcząc Szwajcarii sukcesów, wynikających z innego stosunku obywateli do własnego państwa, do praw i obowiązków. Komentator zwraca uwagę, że Szwajcarzy wykazują większą rzetelność w płaceniu podatków, i tłumaczy to tym, że mają oni większy wpływ na ich wysokość i ich przeznaczenie. "Drogich lotnisk, dworców kolejowych i sal koncertowych nie ma w programach inwestycyjnych, podobnie jak lukratywnych emerytur urzędników" - stwierdza "Sueddeutsche Zeitung".
>>>
Po prostu uciekaja z euro .
Hiszpanie emigrują do Maroka
Do niedawna Marokańczycy imigrowali do Hiszpanii, teraz Hiszpanie wyjeżdżają do Maroka. W Casablance, Rabacie czy Marrakeszu mieszka prawie 10 tys. Hiszpanów - to cztery razy więcej niż przed rozpoczęciem kryzysu.
Jeszcze kilka lat temu było nie do pomyślenia, że Hiszpanie będą szukali swojej szansy w Maroku - kraju, z którego wyemigrowało na Półwysep Iberyjski prawie milion osób. Teraz coraz częściej decydują się na przemierzenie Cieśniny Gibraltarskiej.
"Moją przyszłość widzę tutaj, w Maroku, a nie w Hiszpanii. Pracuję, zarabiam i spokojnie żyję. Tam straciłem wszystko, nawet dom" - opowiada Gonzalo, który produkuje meble w Casablance.
Do Maroka ściągają inżynierowie, informatycy i osoby ze średnim wykształceniem. Wielu z nich nie zarabia więcej niż 300 euro miesięcznie, ale są to pieniądze za które mogą się utrzymać. Wynajęcie pokoju nie kosztuje zwykle więcej niż 40 euro miesięcznie.
>>>>
Do biednego Maroka ! Juz tam jest lepiej niz w euro !
Kryzys w UE zmienia kierunki polskiego eksportu
Ze względu na kryzys w strefie euro polscy przedsiębiorcy zwiększają sprzedaż na rynki pozaunijne. W przypadku niektórych krajów wzrosty sprzedaży naszych towarów w pierwszych trzech miesiącach tego roku sięgają ponad 90 proc.
Z analiz Ministerstwa Gospodarki wynika, że w pierwszym kwartale, podobnie zresztą jak w całym zeszłym roku, polski eksport zdecydowanie szybciej rósł do krajów rozwijających się niż do tych rozwiniętych.
- Kiedy polska gospodarka natrafiła na kłopoty europejskich gospodarek, z którymi mamy trzy czwarte wymiany handlowej, to w ciągu trzech lat potrafiła znacznie przeorientować kierunki aktywności - mówił w środę inwestorom rynku kapitałowego w Londynie wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński.
Zmiany kierunków ekspansji naszego biznesu potwierdzają dane z tego roku. Najsłabiej wygląda nasza dynamika eksportu do strefy euro. Do unijnej "17", która mimo wielokrotnych zapowiedzi nie może wydostać się z recesji, nasza sprzedaż od stycznia do marca spadła o prawie 1 proc. Najbardziej poszybował w dół nasz eksport do Włoch - o 12,3 proc. (głównie na skutek mniejszego o 35 proc. eksportu pojazdów, ich części i akcesoriów), Holandii (spadek o 5,7 proc.) oraz Francji (o 4,7 proc.).
Lepiej wygląda sytuacja na unijnych rynkach spoza eurozony. Tam nasz eksport wzrósł o 2,8 proc., najbardziej do Wielkiej Brytanii (o 4,5 proc.). To jednak niewiele w porównaniu do dynamiki, jaką osiągnęliśmy na pozaunijnych rynkach rozwiniętych. W pierwszym kwartale 2013 r. zwiększyliśmy tam naszą sprzedaż o 36,7 proc. W największym stopniu przysłużył się temu handel z Norwegią (skok eksportu o 91,4 proc.), Stanami Zjednoczonymi (wyrost o 31,6 proc.), Kanadą (23,3 proc.), a także Japonią (42,8 proc.).
Spory wzrost odnotowaliśmy też w sprzedaży do państw rozwijających się i słabiej rozwiniętych (o 20,7 proc.). Eksport na wschód, do byłych republik Związku Sowieckiego urósł o prawie 11 proc., natomiast do pozostałych krajów z grupy rozwijających się i słabiej rozwiniętych zwiększył się o ponad 32 proc. W największym stopniu dzięki temu, że jednocześnie wzrósł eksport do Brazylii (plus 43,6 proc.), Korei (38 proc.) i Chin (27 proc.). Rozmówca PAP z ministerstwa gospodarki podkreśla jednak, że w przypadku tego ostatniego kraju taka dynamika nie jest jednak prawdopodobnie stałym trendem, tylko wynikiem realizacji kilku transakcji surowcowych.
Przedsiębiorcy, zwłaszcza ci mniejsi, wykorzystują szanse jakie wiążą się z uczestnictwem w dofinansowywanych państwowych programach nakierowanych na zwiększenie eksportu. Wprawdzie z kręgów administracji rządowej słychać dalej narzekania, że zdarzają się biznesmeni nieprzygotowani, czy oczekujący przyniesienia kontaktu zagranicznego "na tacy", jednak sytuacja poprawiła się.
Dyrektor Biura ds. Realizacji Programu Promocji Gospodarczej Polski Wschodniej w PAIiIZ Monika Gąsiorowska potwierdza, że na początku bywały przypadki firm nieprzygotowanych do wyjazdu za granicę, natomiast teraz sytuacja się zmieniła. - Ustalamy kryteria, promujemy osoby, które dość aktywnie przy tego typu wydarzeniach działają i znają język angielski, by brać udział w tych wszystkich spotkaniach promocyjnych - podkreśliła.
Ministerstwo Gospodarki wytypowało na początku roku pięć krajów, w których chcemy prowadzić intensywne działania promocyjne. Polska chce zachęcać przedsiębiorców do zwiększenia eksportu naszych towarów i usług na rynki w Kanadzie, Brazylii, Algierii, Kazachstanie i Turcji.
Jeśli porównać ze sobą liczby bezwzględne, jednak widać wyraźnie, że przestawienie się na rynki poza UE nie będzie łatwe. W pierwszym kwartale eksport do krajów rozwiniętych spoza UE wyniósł 2,7 mld euro, tymczasem tylko do strefy euro sprzedaliśmy towary za prawie siedmiokrotnie większą kwotę (18,4 mld euro). W przypadku krajów rozwijających się było to prawie 6,7 mld euro.
Krzysztof Strzępka
....
Wreszcie poszli po rozum . Rozwiazujemy stosunki z upadajaca UE i szukamy wschodzacych gospodarek . Norwegi Szwajcaria Arabowie Singapur . Po co debile glosowaliscie za UE !? Na bezrobocie chyba .
Młodzi Hiszpanie pakują walizki
Sześciu na dziesięciu młodych Hiszpanów wyraża chęć poszukiwania pracy za granicą - wynika z raportu Instytutu Vodafone. Przyczyny opuszczania kraju to trwający szósty rok kryzys i bezrobocie wśród młodzieży, którego poziom przekracza w Hiszpanii 53 procent.
Manuel ma 28 lat, jest absolwentem geologii i od skończenia studiów jest bezrobotny. Postanowił wyemigrować do Norwegii, która poszukuje inżynierów. "Przygotowuję się najlepiej jak potrafię. Uczę się języków. I niedługo, w ciągu najbliższych miesięcy, wyjadę" - mówi Manuel.
Z badań Instytutu Vodafone wynika, że trzech na czterech młodych Hiszpanów uważa, że ma większe szanse na znalezienie pracy w innym kraju europejskim. A 70 procent ankietowanych twierdzi, że czeka ich trudniejsze życie niż miało pokolenie ich rodziców.
Odkąd w 2008 roku rozpoczął się kryzys, z Hiszpanii wyjechało ponad 250 tysięcy osób poniżej 35. roku życia. Emigrujący najczęściej wybierają kraje Unii Europejskiej oraz Amerykę Południową.
...
Tak do Ameryki Lacinskiej byle dalej od euro .