Zagłada ,,żydów" .
Serwis znalezionych frazLinki
- Ashley...
- Jak doprowadzić do zagłady młodzież.
- Sowieckie obozy zagłady .
- Zagłada Cyganów !
- Powstanie żydów warszawskich !
- Argentyna wychodzi na prostÄ .
- Katalonia - nowe paĹstwo w Europie
- dodatkowy zarobek
- TĹUMACZENIE STRESZCZEĹ PRAC DYPLOMOWYCH NA JÄZYK ANGIELSKI
- poszukiwani mÄĹźczyĹşni! - ankieta do pracy mgr
- Mieszkanie lub wspĂłĹlokatorzy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- achtenandy.htw.pl
Ashley...
70. rocznica likwidacji krakowskiego getta
Dziś przypada 70. rocznica likwidacji krakowskiego getta. 13 i 14 marca 1943 r. na ulicach getta i na placu Zgody, obecnie noszącym nazwę Bohaterów Getta, hitlerowcy rozstrzelali około dwa tysiące osób.
Mieszkańcy getta zdolni do pracy trafili do obozu w Płaszowie, a pozostali zostali wywiezieni do obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Uroczystości upamiętniające rocznicę odbędą się w sobotę, kiedy w Aptece pod Orłem otwarta zostanie nowa wystawa stała i w niedzielę, gdy ulicami Krakowa przejdzie Marsz Pamięci.
Przed wojną społeczność żydowska stanowiła jedną czwartą mieszkańców Krakowa. Według spisu, który niemieccy okupanci zarządzili we wrześniu 1939 r. w Krakowie i okolicznych gminach żyło 68,4 tys. Żydów. Jak podaje prof. Andrzej Chwalba w "Dziejach Krakowa" według danych niemieckich w czasie akcji przesiedleń przeprowadzonej w roku 1940 Kraków opuściło 32 tys. Żydów.
Getto w Krakowie - jedno z pięciu największych w Generalnym Gubernatorstwie - zostało utworzone na mocy rozporządzenia gubernatora dystryktu krakowskiego Otto Waechtera z 3 marca 1941 r. Do dzielnicy wytyczonej w Podgórzu na prawym brzegu Wisły przesiedlonych zostało blisko 12 tys. osób, zamieszkało tam także kilka tysięcy osób, które nie miały zezwolenia - w sumie ok. 17 tys. ludzi. Mieszkańcom doskwierała ciasnota i brak żywności.
Getto liczyło 15 ulic lub ich fragmentów i około 320 domów. Dzielnica była otoczona drutem kolczastym, który z czasem został zastąpiony drewnianym parkanem, a w kilku miejscach - murem. Do getta wchodziło się przez cztery bramy: przy pl. Zgody, Rynku Podgórskim, na ul. Limanowskiego i na ul. Lwowskiej. Żadna z nich się nie zachowała. Przez dzielnicę przejeżdżały tramwaje linii 3 i 6, ale nie zatrzymywały się w getcie, a pasażerom zabraniano nawet patrzenia przez okna.
Jedynym aryjczykiem, który pozostał w krakowskim getcie do końca jego istnienia, był Tadeusz Pankiewicz, właściciel Apteki pod Orłem przy placu Zgody. Dla żydowskich mieszkańców dzielnicy apteka była punktem zaopatrzenia w lewe dokumenty i wymiany informacji, a także miejscem spotkań.
W 1942 r. podczas dwóch akcji - czerwcowej i październikowej - Niemcy przeprowadzili w getcie masowe aresztowania. Osoby niezdolne do pracy, chorzy i starcy zostali rozstrzelali, a ok. 11 tys. mieszkańców zostało wywiezionych do obozu zagłady w Bełżcu. W grudniu 1942 r. krakowskie getto podzielono na dwie części - "A", gdzie przebywali zdolni do pracy, i "B", której mieszkańcy byli skazani na zagładę.
Do ostatecznej likwidacji krakowskiego getta Niemcy przystąpili rankiem 13 marca 1943 r. Mężczyzn oddzielono od kobiet, a dzieci od matek. Około 100 niemowląt zamordowano. Na placu Zgody przeprowadzono selekcję, zdrowych mężczyzn skierowano do obozu w Płaszowie, pozostałych rozstrzelano lub wywieziono do obozu Auschwitz. Cała akcja likwidacji żydowskiej dzielnicy trwała około pół roku. We wrześniu 1943 zdjęto drut kolczasty i zburzono mur.
Z krakowskiego getta dzięki ucieczce lub pomocy niemieckiego przemysłowca Oskara Schindlera uratowali się m.in. Roman Polański, Ryszard Horowitz ze swoją siostrą Niusią, Roma Ligocka, Stella Mueller i Miriam Akavia.
Na placu Bohaterów Getta w Krakowie stoi 68 różnej wielkości krzeseł-rzeźb z metalu, upamiętniających ofiary Holokaustu. Nawiązują one do mebli porzuconych podczas likwidacji getta.
...
Brak slow aby to opisac . Jakkolwiek ludobojstw bylo wiele to bylo dokonane przez najbardziej wyksztalcony narod swiata ... Widzimy ze nauka bez moralnosci konczy sie bestialstwem .
"Życie w słoiku" - książka o ocaleniu pamięci o Irenie Sendlerowej
"Życie w słoiku" to opowieść o trzech amerykańskich nastolatkach, które przywróciły pamięć o Irenie Sendlerowej i o tym, jak szkolne przedstawienie zmieniło obraz historii i ich własne życie. - One ocaliły ocalającą - powiedział autor książki Jack Mayer.
Podczas II wojny światowej Irena Sendlerowa wraz z grupą przyjaciół uratowała 2500 żydowskich dzieci od śmierci w warszawskim getcie. W PRL jej postawa nie została doceniona i przez 60 lat znana była tylko wąskiemu gronu naukowców. Aż do czasu, kiedy w 1999 roku amerykańskie licealistki z Uniontown, maleńkiej mieściny w stanie Kansas liczącej zaledwie 270 mieszkańców, natknęły się na notatkę w "U.S. News and World Report" dotyczącą historii Sendlerowej. Na jej podstawie przygotowały na olimpiadę historyczną przedstawienie zatytułowane "Życie w słoiku", bo Irena Sendlerowa ażeby ocalić tożsamość dzieci, zapisywała ich prawdziwe nazwiska na kartkach papieru, które następnie zakopywała w słoikach w ogrodzie.
Szkolne przedstawienie trzech nastolatek zrobiło oszałamiającą karierę. Dziewczyny nie tylko wygrały olimpiadę historyczną w Kansas, ale wystawiły swoją sztukę ponad 200 razy w całej Ameryce - w parafiach, szkołach, synagogach. Za każdym razem publiczność reagowała bardzo emocjonalnie - okazało się, że historia Ireny Sendlerowej porusza ludzi na całym świecie.
- Ta opowieść odwołuje się do naszych najlepszych instynktów, do tego, co w ludziach najszlachetniejsze. Jest uniwersalna, przywraca wiarę w ludzi. Historia Ireny Sendlerowej w kontekście holocaustu stanowi przeciwwagę dla ogromu cierpienia, jakie wtedy się wydarzyło. Pokazuje, że jeden człowiek swoimi działaniami może zmienić świat - mówił Jack Mayer, autor książki "Życie w słoiku".
- To magiczne, ale Irena Sendlerowa nie tylko odmieniła los 2500 żydowskich dzieci, ale też kilku amerykańskich nastolatek. Każda z dziewczynek miała własne bolesne problemy - rozpad rodziny, chorobę matki i każda na własny sposób łączyła swoje problemy z historią Ireny. Siła przedstawienia zasadzała się na tym, że dziewczynki włożyły w nie bardzo wiele swoich emocji. Zdobyło ono duży rozgłos w mediach amerykańskich i doprowadziło w końcu do powstania fundacji "Life in a Jar" promującej bohaterską postawę Ireny Sendler. Po roku przedstawień znalazł się sponsor, który sfinansował przylot dziewcząt do Warszawy, gdzie spotkały się z Ireną Sendlerową, to było jedno z ich wielkich marzeń - opowiadał Mayer.
- To był w gruncie rzeczy łut szczęścia, zupełny przypadek, że dziewczęta trafiły akurat na historię Ireny Sendlerowej. Gdyby nie one, opowieść o matce dzieci Holokaustu pozostałaby znana wąskiemu gronu historyków, a sama bohaterka umarłaby zapomniana, niedoceniona. Upór nastolatek sprawił, że udało im się "ocalić ocalającą" przypominając światu o jej odwadze - podkreślił pisarz.
- Ludzie często zastanawiają się, jak to się stało, że w Polsce przez ponad pół wieku nie mówiło się o Irenie Sendlerowej. Ja sam tłumaczę to sobie faktem, że II wojna światowa przyniosła Polsce i Polakom tak wiele cierpień i traum, że aby budować po wojnie nowe życie trzeba było o wielu sprawach zapomnieć, nie pogrążać się w martyrologii. Oczywiście wielki wpływ na przemilczanie tej historii miała polityka władz PRL-u wobec ludzi zaangażowanych, jak Irena Sendlerowa, w polski podziemny ruch oporu. Matka dzieci Holokaustu przez większą część życia była we własnym kraju sekowana, prześladowana przez Urząd Bezpieczeństwa, miała problemy ze znalezieniem pracy, a jej dzieci - z dostaniem się na studia. Sama Irena Sendlerowa nie uważała się za bohaterkę, nie szukała honorów. Ale w historii o pół wieku milczenia wokół jej czynów jest też coś optymistycznego - można się zastanawiać, jak wiele jeszcze takich opowieści czeka na odkrycie - dodał Mayer.
Inspirowana historią życia Sendlerowej sztuka teatralna, która wystawiały dziewczynki, czyli tytułowe "Życie w słoiku" - po raz pierwszy w szkole w Kansas, później grano ją w środkowych stanach USA, w Nowym Jorku, Los Angeles i Montrealu, a wreszcie w Polsce - rozpoczęła światowy renesans zainteresowania Sendlerową i stała się bezpośrednią inspiracją do nakręcenia w Hollywood głośnego filmu "Dzieci Ireny Sendlerowej".
Szkolne przedstawienie z amerykańskiego Midwestu spowodowało zainteresowanie Irena Sendlerową także w Polsce. W 2003 roku została ona odznaczona przez prezydenta RP Orderem Orła Białego, w 2006 podjęto starania o zgłoszenie jej kandydatury do pokojowej nagrody Nobla, została także laureatką Orderu Uśmiechu.
Irena Sendler zmarła pięć lat temu, 12 maja 2008 roku, w Warszawie.
Książka "Życie w słoiku" ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa AMF.
...
Piekna postac .
"Na przekór wszystkiemu" Żydzi amerykańscy pomagali braciom w Europie
Tylko niewielkiej części Żydów europejskich udało się wyemigrować przed II wojną światową do USA, gdyż rząd amerykański ograniczał imigrację. Wystawa w Nowym Jorku odsłania kulisy tej polityki i pokazuje, jak pomagali imigrantom Żydzi amerykańscy.
Multimedialna wystawa "Against All Ods" (Na przekór wszystkiemu) w Muzeum Dziedzictwa Żydowskiego na Manhattanie prezentuje setki dokumentów obrazujących podszytą antysemityzmem niechęć Ameryki do przyjęcia żydowskich uchodźców i starania ich rodaków w USA, by im pomóc.
W USA obowiązywały wówczas wąskie limity (kwoty) przyjęć imigrantów wprowadzone po I wojnie światowej. Na mocy ustawy z 1920 r. wpuszczano taką liczbę przybyszów z danego kraju, która odpowiadała 3 procentom stałych mieszkańców USA w 1910 r. pochodzących z tego kraju. W praktyce oznaczało to, że gros imigrantów pochodziła z północnej Europy, bo stamtąd wywodziła się wtedy zdecydowana większość ludności Ameryki. Polityka ta miała powstrzymać napływ cudzoziemców z południowej i wschodniej Europy uważanych za "niższych kulturowo", w tym Żydów.
Dojście do władzy Adolfa Hitlera w 1933 r. zbiegło się w czasie z Wielkim Kryzysem w USA, co zwiększyło nacisk na ograniczenie imigracji. W latach 30. nasiliły się nastroje ksenofobiczne - bezrobotni demonstrowali pod hasłami: "Skoro uchodźcy dostają pracę, dlaczego nie ma jej 100 procent Amerykanów?". Na manifestacjach - jak pokazują zdjęcia na wystawie - wznoszono szturmówki: "Odesłać Żydów tam, skąd przyjechali".
Tymczasem w samej Trzeciej Rzeszy mieszkało 525 000 Żydów, a w krajach, które pod koniec lat 30. znalazły się pod jej okupacją - począwszy od wcielonej do niej w 1938 r. Austrii - łącznie kilka milionów.
Uzyskanie wizy wjazdowej do USA wymagało zaproszenia od obywatela amerykańskiego lub stałego mieszkańca, z zaświadczeniem, że będzie zaproszonego utrzymywał. Sponsorzy obcokrajowca musieli przedstawić dowody swego majątku. Konsulaty w Niemczach i innych krajach mnożyły biurokratyczne przeszkody, co wydłużało kolejki po wizy.
Polityka ta miała przytłaczające poparcie społeczeństwa. Przytoczony na wystawie sondaż z 1938 r. pokazał, że 83 procent Amerykanów było przeciwnych wpuszczaniu większej liczby imigrantów, niż na to pozwalały limity. W 1939 r. senator Robert Wagner i kongresmanka Edith Rogers wnieśli projekt ustawy pozwalającej na przyjęcie ponadlimitowych 20 000 uchodźców-dzieci. Nie poddano jej nawet pod głosowanie. Nie poparł jej także prezydent Franklin. D.Roosevelt(FDR).
FDR - na co zwracają uwagę organizatorzy wystawy - starał się pomóc uchodźcom, ale inicjatywę oddał Departamentowi Stanu, gdzie dominowały postawy antysemickie. Prezydent zorganizował w 1938 r. międzynarodową konferencję w Evian na temat uchodźców, jednak nie przyniosła ona żadnego rozwiązania. Historycy tłumaczą FDR jego trudną sytuacją - miał przeciw sobie większość społeczeństwa i Kongresu, gdzie panowały nastroje izolacjonizmu i ksenofobii.
Sami przywódcy żydowscy - o czym przypomina wystawa - byli podzieleni w sprawie polityki pomocy Żydom europejskim. Część była przeciwna naciskom na rozluźnienie przepisów imigracyjnych, aby nie oskarżono ich o podwójną lojalność. - Nie uważam za pożądane, ani praktyczne, zalecać jakichkolwiek zmian w przepisach o kwotach w prawie imigracyjnym - powiedział Samuel Rosenman z Komitetu Żydów Amerykańskich (AJC).
Wielu prominentnych Żydów amerykańskich wzywało do szerszego otwarcia granic. Założyciel wytwórni filmowej Universal Pictures, Carl Laemmle, pisał - pokazane na wystawie - listy do sekretarza stanu Cordella Hulla. Rodzina gubernatora stanu Nowy Jork, Herberta Lehmana, założyła fundację dobroczynną pomagającą uchodźcom. O wstawiennictwo u prezydenta Roosevelta apelował w liście do jego żony Eleanor sam Albert Einstein, który od 1933 r. przebywał na stałe w USA.
Zwykli Żydzi pomagali jak mogli swym rodakom w Europie. Na wystawie pokazano dziesiątki dokumentów z zaproszeniami, składanych przez nich w konsulatach amerykańskich. Były one wystawiane niekiedy przez krewnych starających się o wyjazd z Niemiec, ale częściej przez obce osoby. Zdesperowani Żydzi nie posiadający bliskich w USA wysyłali listy do osób o tych samych nazwiskach, jak kompozytor Erich Zeisel, który napisał do Morrisa Zeisela z Nowego Jorku. Morris, który był hydraulikiem, wysłał do niego zaproszenie.
- Zwykle nie znaliśmy nawet ludzi, dla których wystawialiśmy zaproszenia. Pisaliśmy, że to nasi "kuzyni" - wyjaśniała we wspomnieniach Enid Aussenberg Boxer. Niektórzy ryzykowali sporządzając zaproszenia - gwarantujące utrzymanie uchodźców - dla wielu osób.
Inni wykazywali się pomysłowością, jak biznesman z Wirginii, William Talhimer, który sprowadzał Żydów jako pracowników sezonowych w rolnictwie. Pozwalało to ich wpuszczać poza normami kwotowymi.
W Muzeum Dziedzictwa Żydowskiego można zobaczyć fragment filmu z przybycia uchodźców statkiem do portu w Nowym Jorku w 1939 r. Na zdjęciu jeden ze starych przybyszów całuje ziemię amerykańską.
Jak przypomniano na wystawie, w 1941 r. drzwi Ameryki całkowicie zamknęły się przed uciekinierami. Departament Stanu poinstruował konsulaty, aby odmawiały wiz wszystkim, którzy pozostawiali w kraju krewnych. Jak wyjaśniał, obawiano się, że naziści mogą szantażować uchodźców, zmuszając ich do współpracy jako szpiedzy.
Wiosną 1941 r., kiedy USA zaczęły się szykować do przystąpienia do wojny, konsulaty w Europie zamknięto, przenosząc załatwianie spraw wizowych do Waszyngtonu. Oznaczało to, że ludzie, których podań nie rozpatrzono, musieli zaczynać procedurę od nowa.
Jak oświadczyła wicedyrektor wystawy Anita Kassof, ma ona "rozproszyć błędne mniemanie o bierności Żydów amerykańskich w epoce hitleryzmu".
Ekspozycja kończy się jednak konkluzją: "Nawet nie zmieniając kwot imigracyjnych, w latach 1933-1941 Stany Zjednoczone mogły przyjąć tysiące więcej uchodźców, niż ich wpuściły".
....
Jak widzicie kolejna proba pisania historii na nowo ! Fakty byly jakie byly ! I mimo ze zawsze znajda sie dobrzy ludzie to caloksztalt jest upiorny . USA byly po wielkim kryzysie i z olbrzymim bezrobociem . Ale oczywiscie takie problemy sa nieporownywalne z tymi jakie mieli Polacy po 1939 .
Wielka akcja likwidacyjna getta warszawskiego
22 lipca 1942 r. Niemcy rozpoczęli likwidację warszawskiego getta. W ciągu dwóch miesięcy akcji 254 tys. Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince, 11 tys. skierowano do obozów pracy, na miejscu rozstrzelano ok. 6 tys. W getcie legalnie pozostało 35 tys. osób, a ok. 25 tys. żyło w ukryciu.
Warszawskie getto było największym spośród założonych przez Niemców. Według spisu dokonanego na rozkaz władz niemieckich przez Judenrat w październiku 1939 r. w Warszawie przebywało ok. 360 tys. Żydów.
Ich liczba zwiększyła się po zarządzeniu wydanym 30 października 1939 r. przez Heinricha Himmlera, które nakazywało przesiedlenie ludności polskiej i żydowskiej do Generalnego Gubernatorstwa z ziem włączonych do Rzeszy. W jego wyniku od listopada 1939 r. do października 1940 r. do Warszawy przybyło ok. 90 tys. Żydów.
Mimo że liczba mieszkańców getta na skutek wysokiej śmiertelności i ucieczek pozornie malała, to kolejne migracje wciąż zagęszczały getto, którego terytorium kurczyło się. Od stycznia do marca 1941 r. przybyło do niego ok. 50 tys. Żydów z zachodniej części dystryktu warszawskiego. Wtedy też liczba mieszkańców getta osiągnęła maksimum i wynosiła ok. 460 tys.
Żydzi przebywający w getcie żyli w strasznych warunkach. Marek Stok tak opisywał warszawskie getto w zimie 1941 r.: "Tysiące nędzarzy, żebraków stale biwakuje na ulicy. To nie są ludzie - jakieś straszliwe mary. Upiorne postacie w brudnych łachmanach, szmatach, wychudzone twarze o rozgorączkowanych oczach i spuchniętych z głodu nogach. Są wszędzie. Na podwórkach, na chodnikach, pod murami i na jezdniach, zawodzą, krzyczą proszą o jałmużnę. (...) Nie można przejść dłuższego odcinka ulicami, by nie spotkać trupów ludzkich. Leży trup w łachmanach na chodniku, a ludzie spiesznie, starając się nie patrzeć, przechodzą obok, aż jakaś litościwa dusza przykryje go gazetami. Trupy mężczyzn, kobiet, dzieci. Na wszystkich ulicach".
Wielka akcja likwidacji warszawskiego getta rozpoczęła się 22 lipca 1942 r. Była ona częścią operacji o kryptonimie "Reinhard", która, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami RSHA (Głównego Urzędu Bezpieczeństwa Rzeszy), zakładała fizyczną likwidację Żydów.
Przeprowadzały ją dwie grupy. Pierwszą z nich był sztab specjalnej jednostki dowodzony przez SS, przybyłej do Warszawy z Lublina i mającej już za sobą doświadczenia w akcjach wysiedleńczych na Lubelszczyźnie. Dowodził nią SS-Sturmbanfrer Hermann Hoefle.
Druga składała się z warszawskich esesmanów i gestapowców. Wyróżniali się wśród nich decydujący o przebiegu akcji SS-Untersturmfrher Karl Brandt i SS-Oberscharfhrer Gerhard Mende - pracownicy Urzędu Policji Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.
Dzień przed rozpoczęciem akcji Niemcy aresztowali około 60 zakładników, m.in. część Rady Żydowskiej. Zatrzymani mieli być rozstrzelani w przypadku niepodporządkowania się ludności getta niemieckim zarządzeniom.
22 lipca 1942 r. na ulicach getta pojawiły się obwieszczenia podpisane przez Radę Żydowską, informujące o decyzji władz niemieckich , dotyczącej przesiedlenia na Wschód wszystkich Żydów zamieszkałych w Warszawie, bez względu na wiek i płeć. Wyłączeni z przesiedleń mieli być zatrudnieni przez władze niemieckie oraz niemieckie przedsiębiorstwa, członkowie i pracownicy Rady Żydowskiej, funkcjonariusze Żydowskiej Służby Porządkowej, personel żydowskich szpitali i wszyscy Żydzi będący członkami najbliższych rodzin (żony, dzieci) wyżej wymienionych. Punkt 3 powyższego obwieszczenia stwierdzał: "Każdy przesiedleniec Żyd ma prawo zabrać ze swojej własności 15 kg jako bagaż podróżny. Bagaż o wadze powyżej 15 kg będzie skonfiskowany. Wszystkie przedmioty wartościowe, jak pieniądze, biżuteria, złoto itd. mogą być zabrane. Należy zabrać żywność na 3 dni".
Pierwszego dnia akcji wywieziono 6250 osób.
23 lipca Adam Czerniaków, przewodniczący Rady Żydowskiej, nie zgodził się na podpisanie szczegółowego zarządzenia o deportacji, przewidującego dzienne limity osób doprowadzanych na Umschlagplatz, w tym również dzieci. Wieczorem tego samego dnia popełnił samobójstwo. W liście pozostawionym do żony Czerniaków pisał: "Żądają ode mnie bym własnymi rękami zabijał dzieci mego narodu. Nie pozostaje mi nic innego, jak umrzeć".
Reakcją przedstawicieli ruchów młodzieżowych na likwidację getta było powołanie 28 lipca 1942 r. Żydowskiej Organizacji Bojowej. Brak broni uniemożliwiał wówczas stawienie zbrojnego oporu. Pod koniec sierpnia organizacja przeprowadziła nieudany zamach na komendanta Służby Porządkowej Józefa Szeryńskiego, który w jego wyniku został ranny. Dwa miesiące później, kolejna akcja zakończyła się powodzeniem. Zlikwidowano jego zastępcę Jakuba Lejkina.
Sytuacja panująca w getcie wywoływała dezorientację wśród ludności żydowskiej. Większość Żydów nie chciała wierzyć, że możliwy jest najgorszy scenariusz, czyli wymordowanie całej społeczności getta. Przypuszczano, że dojdzie do deportacji, która obejmie "nieproduktywną" część jego mieszkańców, natomiast zdolni do pracy będą mieli szansę przeżycia. Byli i tacy, którzy dobrowolnie zgłaszali się na Umschlagplatz. Marek Edelman tak opisuje tę sytuację: "Niemcy, nie przebierając w środkach, stosują nowy chwyt propagandowy. Przyrzekają i dają każdemu ochotniczo zgłaszającemu się do wyjazdu 3 kg chleba i 1 kg marmolady. To wystarcza. Dalej już propaganda i głód robią swoje. Pierwsza daje do ręki niezbity argument przeciwko wszelkim +bajkom+ o komorach gazowych (+bo po cóż by dawali chleb, gdyby chcieli mordować+), głód - jeszcze mocniejszy przesłania wszystko obrazem trzech brązowych, wypieczonych bochenków".
5 sierpnia Janusz Korczak i jego wieloletnia współpracowniczka Stefania Wilczyńska ze swoimi wychowankami z Domu Sierot doprowadzeni zostali na Umschlagplataz. Naoczny świadek tej sceny Nachum Remba pisał: "Na czele pochodu szedł Korczak. Nie! Tego obrazu nigdy nie zapomnę. To nie był marsz do wagonów, to był zorganizowany, niemy protest przeciwko bandytyzmowi! (...) Były to pierwsze żydowskie szeregi, które szły na śmierć z godnością, ciskając barbarzyńcom spojrzenia pełne pogardy (...) Gdy Niemcy zobaczyli Korczaka, pytali: +Kim jest ten człowiek?+". W ślad za nimi poszły dzieci z innych sierocińców i domów opieki, razem z opiekunami i wychowawcami.
Wywózki trwały przez cały sierpień do pierwszych dni września. "Pętla dookoła getta zaciska się coraz bardziej - wspominał Marek Edelman. (...) Ludzie z plecakami uciekają z ulicy na ulicę, starają się ominąć przewidywany teren blokady. Zgodnie biorą w niej udział żandarmi, Ukraińcy i żydowska policja. Role są podzielone, składnie, porządnie: żandarmi otaczają ulice. Ukraińcy przed nimi ciasnym łańcuchem oplatają domy, policja żydowska wchodzi na podwórze i zwołuje wszystkich mieszkańców, - +Wszyscy Żydzi schodzą na dół, 15 kg bagażu. Kto nie zejdzie będzie rozstrzelany+ (...) Po kolei ze wszystkich klatek zbiegają ludzie. Nerwowo w biegu narzucają na siebie co się da. Niektórzy idą tak, jak stali, czasem prosto z łóżek, inni mają na sobie wszystko co możliwe, plecaki, tłumoki, garnki. Idąc rzucają trwożne spojrzenia wokoło. Stało się".
Osoby chore i w podeszłym wieku najczęściej zabijano na miejscu, ci, którzy posiadali "dobre" dokumenty przez jakiś czas mogli pozostać jeszcze w getcie. Pozostałą ludność prowadzono na Umschlagplatz. Tam w wielkim tłoku, często godzinami, Żydzi czekali na wagony, którymi wywożono ich do obozu zagłady w Treblince.
Świadek tych tragicznych scen pisał: "Wagony bydlęce nie miały stopni. Wyznaczeni przez Lejkina policjanci po dwóch na każdy wagon otrzymali rozkaz liczenia ludzi, po sto osób na wagon. W ciągu niecałej godziny przy akompaniamencie krzyku bitych (...), lamentu matek, które pogubiły swe dzieci, załadowano sześćdziesiąt wagonów. (...) Przez małe, zakratowane drutem okienka przedostał się ostatni krzyk rozpaczy ciasno stłoczonych ludzi".
Akcję likwidacyjną przeprowadzały obok SS, jednostki pomocnicze złożone z Litwinów, Ukraińców i Łotyszy.
Ważną rolę w akcji odegrała Żydowska Służba Porządkowa, która jako bezpośredni wykonawca niemieckich poleceń stała się obiektem powszechnej nienawiści w getcie. W sierpniu 1942 r. jej funkcjonariusze otrzymali rozkaz, ażeby każdy z nich doprowadzał na Umschlagplataz pięć osób dziennie. Za niewykonanie rozkazu groziło rozstrzelanie lub wysiedlenie z getta wraz z rodziną. Pod koniec akcji, we wrześniu 1942 r., liczba funkcjonariuszy Żydowskiej Służby Porządkowej zredukowana została przez Niemców z 2400 do 380 osób. Ostatecznie większość żydowskich policjantów podzieliła los pozostałych mieszkańców getta.
21 września 1942 r. z Umschlagplatzu odszedł ostatni transport do obozu zagłady w Treblince.
Trzy dni później SS-Untersturmfhrer Karl Brandt poinformował Radę Żydowską, że akcja likwidacyjna w getcie warszawskim dobiegła końca.
W czasie akcji likwidacji warszawskiego getta ok. 254 tys. Żydów wywieziono do obozu zagłady w Treblince, ponad 11 tys. do bliżej nieokreślonych obozów pracy, a ponad 10 tys. zmarło lub zostało zastrzelonych w getcie. Podczas trwania deportacji około 8 tys. Żydów uciekło na tzw. aryjską stronę.
W getcie legalnie pozostało 35 tys. osób, a ok. 25 tys. żyło w ukryciu.
Dowodzący Wielką Akcją likwidacji warszawskiego getta SS-Sturmbanfrer Hermann Hoefle przeżył wojnę i przez wiele lat żyjąc w Austrii pozostawał bezkarny. Dopiero proces Adolfa Eichmanna jasno ukazał jego zbrodnie. Aresztowany w 1961 r. początkowo przebywał w więzieniu w rodzinnym Salzburgu.
Szymon Wiesenthal, zaangażowany w proces Hoeflego, pisał, iż jego stanowisko wobec zarzutów dawało się streścić następująco: "+Akcja ewakuacyjna, przynajmniej kiedy ja nią dowodziłem, przebiegała całkowicie bez zakłóceń i w sposób humanitarny. Nie spostrzegłem żadnego okrucieństwa lub morderstwa popełnionego na ewakuowanej ludności żydowskiej. Nie tylko ja sam nie popełniłem żadnego okrucieństwa, lecz nie słyszałem również o żadnych okrucieństwach lub zabójstwach ze strony innych członków SS+. (...) Nie wiedział również, że +ewakuowaną ludność żydowską czekała śmierć w obozie zagłady+. Nigdy tych obozów zagłady nie widział. (...) O zagazowywaniu i rozstrzeliwaniach dowiedział się Hoefle, szef sztabu akcji +Reinhard+, dopiero z gazet po wojnie".
SS-Sturmbanfhrer Hermann Hoefle, człowiek o którym Wiesenthal pisał, że "w hierarchii narodowosocjalistycznego syndykatu zbrodni można go postawić na równi z Globocnikiem (dowódcą akcji "Reinhard"), tuż za Adolfem Eichmannem, po przewiezieniu go do Wiednia 20 sierpnia 1962 r. powiesił się w swojej celi.
.....
Zaglada nastapila szybko w pare miesiecy . Uzyli metod ,,przemyslowych" i osiagniec nauki .
Mija 70. rocznica akcji "Erntefest" - masowej egzekucji 42 tys. Żydów
Pamięć ofiar akcji "Erntefest" - jednej z największych masowych egzekucji II wojny światowej, dokonanej w niemieckim obozie zagłady na Majdanku, uczczono w niedzielę w Lublinie. Jednego dnia, 3 listopada 1943 r. hitlerowcy zastrzelili tu ponad 18 tys. Żydów.
W 70. rocznicę tej zbrodni pracownicy Muzeum na Majdanku oraz przedstawiciele społeczności żydowskiej złożyli kwiaty i zapalili znicze przy obelisku upamiętniającym ofiary mordu i przy rowach egzekucyjnych, w których rozstrzeliwano Żydów.
-Nie sposób sobie wyobrazić tego, co się tu działo 70 lat temu. Ludzie stali tu w kolejce do rowów egzekucyjnych. To było coś niewyobrażalnego. Więźniowie, którzy obserwowali tę akcję, nie byli w stanie uwierzyć w to, co tu się dzieje, że można w tak usystematyzowany, zaplanowany sposób doprowadzić do zagłady ponad 18 tysięcy ludzi - powiedziała za-ca dyrektora Muzeum na Majdanku Danuta Olesiuk.
Muzeum na Majdanku z okazji 70. rocznicy akcji "Erntefest: wydało książkę pt. "Krwawa środa", w której zamieszczono relacje świadków tamtych wydarzeń i ocalonych z zagłady. Publikacja zostanie zaprezentowana 7 listopada w Wojewódzkiej Bibliotece im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie.
W masowej egzekucji na Majdanku 3 listopada 1943 r. zginęło ponad 18 tys. Żydów - więźniów tego obozu jak też spędzonych tu więźniów z podobozów funkcjonujących na terenie Lublina.
Przygotowania do akcji na Majdanku podjęto już pod koniec października 1943 r. – na tyłach obozu w pobliżu krematorium zatrudniono więźniów do kopania trzech rowów o długości 100 metrów i głębokości od 1,5 m do 3 m. 3 listopada podczas porannego apelu nakazano wystąpić więźniom żydowskim, których następnie poprowadzono na pole piąte obozu. Tam zmuszono ich, aby się rozbierali, a następnie wpędzano do wykopanych dołów, gdzie nakazywano im układać się twarzą do ziemi. Wtedy zabijani byli strzałem w tył głowy. Gdy zwłoki wypełniły dno rowu, następnym ofiarom kazano układać się na plecach zabitych, i tak kolejno aż do wypełnienia się dołu po brzegi trupami.
Egzekucja rozpoczęła się o 6. rano i trwała do zapadnięcia zmroku. Dla zagłuszenia odgłosów strzałów z głośników umieszczonych na samochodach nadawano muzykę marszową i taneczną.
Akcja "Erntefest" objęła także inne obozy na Lubelszczyźnie. Tego samego dnia 3 listopada 1943 r. – według podobnego scenariusza jak na Majdanku - w obozie w Trawnikach Niemcy zamordowali ok. 10 tys. Żydów, a następnego dnia w obozie w Poniatowej - ponad 14 tys. Żydów. Mordowani byli też Żydzi w pomniejszych obozach pracy w regionie.
Masakra dokonana 3 i 4 listopada 1943 r. należy do największych masowych egzekucji przeprowadzonych przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. Niemcy nazwali ją kryptonimem "Erntefest", czyli "Dożynki" - miała na celu wymordowanie resztek ludności żydowskiej na Lubelszczyźnie.
Egzekucje stanowiły zakończenie operacji Reinhardt, której celem była zagłada ludności żydowskiej żyjącej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Żydów mordowano głównie w trzech obozach śmierci - w Bełżcu, gdzie zgładzono ok. 440 tys. ludzi, w Sobiborze - 250 tys., w Treblince - ok. 900 tys. Wiele osób, zwłaszcza chorych i takich, których nie można było transportować do obozów, zamordowano w masowych egzekucjach przeprowadzanych w miejscowościach, w których mieszkali.
W wyniku akcji Reinhard - prowadzonej od marca 1942 r. do listopada 1943 r. - Niemcy wymordowali ponad 1,5 mln Żydów z Polski, ale też deportowanych tu z innych państw Europy m.in. Niemiec, Austrii, Czech, Słowacji, Holandii, Francji.
...
Kolejny koszmar tych lat .
Mija 70. rocznica akcji "Erntefest" - masowej egzekucji 42 tys. Żydów
Pamięć ofiar akcji "Erntefest" - jednej z największych masowych egzekucji II wojny światowej, dokonanej w niemieckim obozie zagłady na Majdanku, uczczono w niedzielę w Lublinie. Jednego dnia, 3 listopada 1943 r. hitlerowcy zastrzelili tu ponad 18 tys. Żydów.
W 70. rocznicę tej zbrodni pracownicy Muzeum na Majdanku oraz przedstawiciele społeczności żydowskiej złożyli kwiaty i zapalili znicze przy obelisku upamiętniającym ofiary mordu i przy rowach egzekucyjnych, w których rozstrzeliwano Żydów.
-Nie sposób sobie wyobrazić tego, co się tu działo 70 lat temu. Ludzie stali tu w kolejce do rowów egzekucyjnych. To było coś niewyobrażalnego. Więźniowie, którzy obserwowali tę akcję, nie byli w stanie uwierzyć w to, co tu się dzieje, że można w tak usystematyzowany, zaplanowany sposób doprowadzić do zagłady ponad 18 tysięcy ludzi - powiedziała za-ca dyrektora Muzeum na Majdanku Danuta Olesiuk.
Muzeum na Majdanku z okazji 70. rocznicy akcji "Erntefest: wydało książkę pt. "Krwawa środa", w której zamieszczono relacje świadków tamtych wydarzeń i ocalonych z zagłady. Publikacja zostanie zaprezentowana 7 listopada w Wojewódzkiej Bibliotece im. Hieronima Łopacińskiego w Lublinie.
W masowej egzekucji na Majdanku 3 listopada 1943 r. zginęło ponad 18 tys. Żydów - więźniów tego obozu jak też spędzonych tu więźniów z podobozów funkcjonujących na terenie Lublina.
Przygotowania do akcji na Majdanku podjęto już pod koniec października 1943 r. – na tyłach obozu w pobliżu krematorium zatrudniono więźniów do kopania trzech rowów o długości 100 metrów i głębokości od 1,5 m do 3 m. 3 listopada podczas porannego apelu nakazano wystąpić więźniom żydowskim, których następnie poprowadzono na pole piąte obozu. Tam zmuszono ich, aby się rozbierali, a następnie wpędzano do wykopanych dołów, gdzie nakazywano im układać się twarzą do ziemi. Wtedy zabijani byli strzałem w tył głowy. Gdy zwłoki wypełniły dno rowu, następnym ofiarom kazano układać się na plecach zabitych, i tak kolejno aż do wypełnienia się dołu po brzegi trupami.
Egzekucja rozpoczęła się o 6. rano i trwała do zapadnięcia zmroku. Dla zagłuszenia odgłosów strzałów z głośników umieszczonych na samochodach nadawano muzykę marszową i taneczną.
Akcja "Erntefest" objęła także inne obozy na Lubelszczyźnie. Tego samego dnia 3 listopada 1943 r. – według podobnego scenariusza jak na Majdanku - w obozie w Trawnikach Niemcy zamordowali ok. 10 tys. Żydów, a następnego dnia w obozie w Poniatowej - ponad 14 tys. Żydów. Mordowani byli też Żydzi w pomniejszych obozach pracy w regionie.
Masakra dokonana 3 i 4 listopada 1943 r. należy do największych masowych egzekucji przeprowadzonych przez hitlerowców w czasie II wojny światowej. Niemcy nazwali ją kryptonimem "Erntefest", czyli "Dożynki" - miała na celu wymordowanie resztek ludności żydowskiej na Lubelszczyźnie.
Egzekucje stanowiły zakończenie operacji Reinhardt, której celem była zagłada ludności żydowskiej żyjącej na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Żydów mordowano głównie w trzech obozach śmierci - w Bełżcu, gdzie zgładzono ok. 440 tys. ludzi, w Sobiborze - 250 tys., w Treblince - ok. 900 tys. Wiele osób, zwłaszcza chorych i takich, których nie można było transportować do obozów, zamordowano w masowych egzekucjach przeprowadzanych w miejscowościach, w których mieszkali.
W wyniku akcji Reinhard - prowadzonej od marca 1942 r. do listopada 1943 r. - Niemcy wymordowali ponad 1,5 mln Żydów z Polski, ale też deportowanych tu z innych państw Europy m.in. Niemiec, Austrii, Czech, Słowacji, Holandii, Francji.
...
Kolejny koszmar tych lat .
Szef MON na uroczystościach przy Pomniku Wspólnego Męczeństwa Żydów i Polaków
Szef MON Tomasz Siemoniak uczestniczył wieczorem w uroczystościach przy Pomniku Wspólnego Męczeństwa Żydów i Polaków na warszawskiej Woli, stojącym w miejscu, gdzie 25 lat temu odkryto szczątki osób pomordowanych w latach 1941-43, m.in. przy likwidacji getta.
Wojsko otacza szczególną opieką to miejsce - powiedział minister.
Szczątki ze zbiorowej mogiły, gdzie pochowano ok. 7000 ludzi odkryto w 1988 r. podczas budowy osiedla mieszkaniowego; roboty przerwano po interwencji Fundacji Rodziny Nissenbaumów. Wydobyte szczątki osób pomordowanych w latach 1941-43, m.in. przy likwidacji getta, przewieziono na cmentarz na Wólce Węglowej. Dzięki staraniom organizacji żydowskich przeniesiono je najpierw na kirkut na Bródnie. 13 grudnia 1988 r. złożono w miejscu, gdzie zostały znalezione. W uroczystościach wzięli udział rabini z całego świata oraz duchowni katoliccy z bp. Henrykiem Muszyńskim, wówczas delegatem Episkopatu Polski do spraw kontaktów z judaizmem.
Dzięki staraniom władz lokalnych, Rady Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa, Fundacji Nissenbaumów i Związku Religijnego Wyznania Mojżeszowego jesienią 1989 r. na terenie, który pozostał niezabudowany, wzniesiono Pomnik Wspólnego Męczeństwa Żydów i Polaków.
- Wciąż w różnych miejscach Polski i Europy odkrywamy groby Polaków i Żydów. To bardzo trudna praca, ale jesteśmy to winni tym, którzy zostali pomordowani - powiedział Siemoniak.
- To jest miejsce unikatowe, leżą tu razem Polacy i Żydzi. Zdecydowaliśmy jako wojsko, jako MON, że otaczamy to miejsce szczególną opieką, a szczególnie predestynowani do tego będą podchorążowie, młodzi żołnierze i kandydaci na żołnierzy - dodał. - Nie możemy zapomnieć o ofiarach, nie możemy wymazać z pamięci tego, co się wydarzyło. Każda inicjatywa - Muzeum Historii Żydów Polskich, obchody rocznicy powstania w getcie dobrze służą tej wspólnej pamięci - powiedział.
- Oprócz rodziny Nissenbaumów jestem pewnie jednym z niewielu świadków tamtego wydarzenia - powiedział abp Muszyński. - Było to wydarzenie unikalne. Nad grobem pomordowanych, ofiar nie tyle wojny, ile opętańczej ideologii, stanęliśmy razem z modlitwą. Tę modlitwę jesteśmy dłużni tym, którzy z modlitwą wchodzili w śmierć. Wtedy było to wydarzenie wyjątkowe. Trzeba było wielu wysiłków, żebyśmy mogli stanąć razem. Po 25 latach staje się to sprawą normalną - dodał.
Gideon Nissenbaum z zarządu Fundacji Rodziny Nissenbaumów, syn zmarłego w 2001 r. Zygmunta Nissenbauma, który zaangażował się w zachowanie zbiorowej mogiły i ponowne pochowanie już wydobytych szczątków, powiedział: "Mój ojciec, ocalały z warszawskiego getta, przed 70 laty na Umschlagplatzu uratował się, ukrywając się między ciałami tych, którzy zostali tam zamordowani. Gdy martwych przewieziono tutaj, udało mu się ujść z życiem. Uratowały go dusze ludzi tu pochowanych i przed 25 laty te dusze wezwały go, by je chronił i zadbał, aby powróciły tu, gdzie znalazły grób" - mówił.
W uroczystości wzięli udział naczelny rabin Polski Michael Schudrich, rabini z Londynu i Nowego Jorku, ambasador USA Stephen Mull i RFN Ruediger Freiherr von Fritsch, attache obrony Izraela, słuchacze Wojskowej Akademii Technicznej, przedstawiciele władz miasta i młodzież szkolna.
...
Bardzo wazny pomnik . Jeden z madrzej przemyslanych i postawionych .
70 lat temu Niemcy dokonali zagłady węgierskich Żydów
70 lat temu Niemcy zgładzili większość węgierskich Żydów. W ciągu kilku tygodni do obozu Auschwitz deportowali około 430 tys. osób zagazowali w komorach w Birkenau. Żydzi z Węgier stanowili najliczniejszą grupę ofiar Auschwitz.
Historyk z Muzeum Auschwitz Franciszek Piper w monografii "Auschwitz 1940-1945. Węzłowe zagadnienia z dziejów obozu" zaznaczył, że deportacje z Węgier, kraju sojuszniczego III Rzeszy, nastąpiły w połowie 1944 roku, gdy niemal wszystkie skupiska Żydów w Europie przestały istnieć. Sprzeciwiał się im węgierski przywódca Miklos Horthy.
Gdy klęska Niemców na Wschodzie stała się oczywista Horthy zaczął negocjować traktat pokojowy z aliantami, co zaostrzyło relacje z III Rzeszą. 19 marca 1944 roku Wehrmacht wkroczył na Węgry, a władzę objął pronazistowski rząd Doeme`go Sztojaya. Sprzyjał on dążeniom Niemców do wywiezienia Żydów.
Dowodzenie akcją deportacyjną objął szef referatu żydowskiego w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy Adolf Eichmann. Jego celem była wywiezienie wszystkich Żydów do Auschwitz, gdzie większość miała zostać zgładzona. Oficjalnie w rozmowach z przedstawicielami Węgier i żydowskich organów samorządowych mowa była o przesiedleniu i pracy w Rzeszy. Eichmann współpracował m.in. z węgierskim ministrem spraw wewnętrznych Andorem Jarossem oraz sekretarzami stanu w tym resorcie Laszlo Baky`m i Laszlo Endre`m.
Podczas przygotowań do deportacji sporządzona została ewidencja osób pochodzenia żydowskiego niezależnie od wyznawanej religii. Musieli nosić żółte Gwiazdy Dawida i zostali odizolowani w obozach przejściowych i gettach. Wszelkie działania regulowało zarządzenie szefa węgierskiego MSW, które zostało uzgodnione z Eichmannem.
Obowiązek zorganizowania tymczasowych pomieszczeń dla Żydów spoczął na lokalnych władzach. Powoływały też komisje, które miały się zająć nieruchomościami pozostawionym przez deportowanych. Pieniądze i kosztowności miały trafić dla oddziałów węgierskiego banku narodowego. Deportowani mogli zabrać tylko odzież na sobie, dwie zmiany bielizny i żywność na dwa tygodnie.
Pierwsze transporty węgierskich Żydów skierowano Auschwitz 28 i 29 kwietnia z obozu przejściowego Kistarca koło Budapesztu i z miasta Topolya w Wojwodinie. Dotarły 2 maja. Po selekcji 2698 Żydów trafiło wprost do komór gazowych. 1102 osoby zostały więźniami.
Zdaniem szefa muzealnego Centrum Badań Piotra Setkiewicza władze obozowe natychmiast przekonały się, że Auschwitz nie jest gotowy na przyjęcie tak dużej liczby deportowanych. Wstrzymano je do czasu ukończenia budowy rampy kolejowej wewnątrz obozu Birkenau. Niemcy uruchomili też wykorzystywane na początku masowej zagłady prowizoryczne komory gazowe oraz wykopali doły do spalania zwłok.
Główna faza deportacji rozpoczęła się 14 maja i trwała do 9 lipca 1944 r. Do obozu deportowanych zostało ok. 420 tys. osób. Kilka mniejszych transportów dotarło jeszcze z końcem lata i jesienią. W wagonach kolejowych panował niewyobrażalny ścisk i żar wywołany przez panujące upały. Do granicy węgierskiej, gdzie je otwierano i usuwano zmarłych, transporty były konwojowane przez tamtejszych żandarmów. Dalej nadzorowało je SS.
- Z dokumentów z magazynu odzieżowego w Birkenau wiadomo, że w wyniku selekcji transportów Żydów z Węgier esesmani skierowali do obozu 52 tys. mężczyzn i — tu już tylko przypuszczalnie – podobną liczbę kobiet. Oznacza to, że bezpośrednio po przyjeździe do Auschwitz w komorach gazowych życie straciło 325–330 tys. osób, czyli ponad 75 proc. deportowanych — podkreślił Setkiewicz.
Spośród około 800 tys. Żydów na Węgrzech wojnę przeżyło niespełna 200 tys. Znaczna część z nich życie zawdzięcza szwedzkiemu dyplomacie Raoulowi Wallenbergowi, który organizował pomoc, m.in. wydając paszporty swego kraju. Pomagała także Nuncjatura Apostolska w Budapeszcie. Abp Angelo Rotta zgodził się na wystawienie kilku tysiącom Żydów paszportów Watykanu. W połączeniu z działalnością Czerwonego Krzyża ocalało w ten sposób ok. 100 tys. Żydów.
>>>
Tak REGENT URATOWAL ŻYDÓW ! MIKLOS HORTHY DE NAGYBANYA ! Zapamietajmy go bo jest zniewazany ! A naprawde uczynil duzo dobra !
Justin Huggler | Daily Telegraph
Idealnie aryjskie dziecko pochodzenia żydowskiego
Hessy Taft jako sześciomiesięczna dziewczynka została uznana przez nazistów za wzór aryjskości. NSDAP z entuzjazmem wykorzystywała jej zdjęcie w celach propagandowych, nie wiedząc, że idealnie aryjskie dziecko to Żydówka.
- Dziś mogę się z tego śmiać – powiedziała 80-letnia profesor Taft w rozmowie z niemieckim dziennikiem "Bild". – Gdyby naziści dowiedzieli się, kim naprawdę byłam, nie byłoby mnie dziś na świecie.
Jej zdjęcie trafiło na propagandowe plakaty i okładki czasopism. Jedno z nich, popularny nazistowski magazyn rodzinny ze swoim portretem na okładce, 80-letnia profesor Taft sprezentowała właśnie Jad Vashem, Instytutowi Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu w Izraelu.
Rodzice pani Taft, Jacob i Pauline Levinsonowie, wykształceni śpiewacy, przenieśli się do Berlina z Litwy w 1928 roku, by robić karierę w świecie muzyki klasycznej. W tym czasie w Niemczech do władzy zaczęli dochodzić naziści. Z powodu żydowskiego pochodzenia ojciec stracił pracę w operze i zmuszony był zarabiać na utrzymanie rodziny jako domokrążca.
W 1935 roku pani Levinson przyprowadziła półroczną córeczkę do zakładu fotograficznego, by sfotografował ją słynny berliński artysta. Kilka miesięcy później ze zdumieniem odkryła, że zdjęcie małej Hessy zdobi okładkę poczytnego czasopisma rodzinnego "Sonne ins Hause", wydawanego przez sympatyków narodowego socjalizmu.
Przerażona perspektywą ujawnienia, że dziecko z niemieckiej okładki jest Żydówką, pani Levinson pobiegła po radę do fotografa, Hansa Ballina. Ten przyznał, że wiedział o żydowskim pochodzeniu rodziny i celowo posłał fotografię na konkurs na najpiękniejsze aryjskie dziecko. "Chciałem ośmieszyć nazistów" – oświadczył.
Zdjęcie wygrało konkurs. Podobno osobiście wybrał je Joseph Goebbels, minister propagandy w rządzie Adolfa Hitlera i naczelny ideolog narodowego socjalizmu.
W obawie, że ktoś może rozpoznać dziewczynkę ze słynnej fotografii, rodzice nie wypuszczali jej z domu. W 1938 roku ojciec pani Taft został aresztowany przez gestapo pod fałszywym pretekstem przestępstw podatkowych. Wyszedł na wolność, gdy w jego obronie stanął jego księgowy, członek NSDAP.
Rodzina postanowiła opuścić Niemcy i wrócić na Litwę, a stamtąd przenieść się do Paryża, który niedługo później wpadł w ręce nazistów. Z pomocą francuskiego ruchu oporu Levinsonowie zbiegli na Kubę, skąd w 1949 roku ostatecznie wyemigrowali do USA.
Dziś Heffy Taft jest profesorem chemii w Nowym Jorku. – To taka moja mała zemsta – powiedziała, przekazując swoje zdjęcie instytutowi Jad Vashem. – Mam z tego satysfakcję.
>>>
Tak to oni decydowali kto jest rasowy a kto nie . Widzimy tutaj ze potwornosc laczy sie z jakims dziwnym absurdem . U Barei to jest lagodniutkie ale te systemy nie sa zabawne tylko zbrodniczo groteskowe .
Stanisław Likiernik:
Czuje się pan żydowskim "Kolumbem"? Barbara Engelking i Dariusz Libionka uczynili pana jednym z bohaterów swojej książki "Żydzi w powstańczej Warszawie".
- Pokłóciłem się z nimi o to, tłumaczyłem, że nie chcę figurować w tej książce, bo nie jestem Żydem. To, że moi pradziadkowie i dziadkowie byli takiego wyznania, nie oznacza, że należy wobec mnie stosować prawa pana Alfreda Rosenberga. Jestem Polakiem, katolikiem od urodzenia, mój ojciec był katolikiem, w mojej rodzinie panowały silne tradycje patriotyczne, a do Izraela mam stosunek bardzo krytyczny. Nie rozumiem jak ludzie, których zamykali za murami, mogą tak teraz postępować z Palestyńczykami. Dyskutowałem z panią Engelking na temat stosunku Polaków do Żydów w czasie wojny. Naturalnie, byli w Polsce antysemici, działał ONR, ale nie uważam, że Polacy powinni się wstydzić, przeciwnie zachowywaliśmy się znakomicie, bo nie było żadnego kraju, gdzie całe rodziny byłyby rozstrzeliwane za pomoc Żydom, a polskich drzewek w Yad Vashem jest najwięcej.
Zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa?
- Zawsze powtarzam, że gdyby do mnie przyszedł przyjaciel i powiedział: "Schowaj mnie u siebie do końca wojny, ale jak mnie znajdą to cię zastrzelą z całą rodziną", to nie wiem, co bym zrobił. To było potworne ryzyko, we Francji sytuacja wyglądała zupełnie inaczej - Francuzi, u których znaleziono Żydów, zostawali w swoim domu. Takiej organizacji jak Rada Pomocy Żydom "Żegota" w żadnym innym kraju nie było. Nie rozumiem, dlaczego niektórzy badacze skupiają się tylko na czarnych kartach naszej wspólnej historii.
....
Widzicie tutaj ważna sprawę . ,,Żydzi" którzy ginęli z rąk hitlerowców byli nimi w myśl ich zbrodniczych teorii . Wielu w ogóle było innej narodowości ale naziole wiedzieli lepiej . My decydujemy kto jest żydem . Szczytem obłędu byli ,,honorowi aryjczycy" czyli uznani za żydów ale za zasługi dla Rzeszy mianowani aryjczykami . Tak to jest jak gender . Też można być mianowanym kobieta czy mężczyzna . Gdzie nie ma Boga jest też obłęd ...
70 lat temu Niemcy rozpoczęli ostateczną likwidację getta w Łodzi
Mija 70. rocznica ostatecznej likwidacji przez Niemców getta w Łodzi, co do wielkości drugiego po warszawskim na okupowanych ziemiach polskich.
W wyniku akcji rozpoczętej 9 sierpnia do Auschwitz trafiło 67 tys. osób, z czego 45 tys. wprost do komór gazowych.
- Jedynie nieco ponad 3 tys. Żydów deportowanych z getta zostało zarejestrowanych w Auschwitz jako więźniowie, a 19 tys. przeniesiono do innych obozów. Ogółem z ponad 200 tys. więzionych w getcie wojnę przeżyło 7-10 tys. – przypomniał Paweł Sawicki z biura prasowego Muzeum Auschwitz.
Dyrektor Muzeum Piotr Cywiński zaznaczył, że wśród deportowanych do Auschwitz z getta łódzkiego byli m.in. Marian Turski, Noah Flug i Roman Kent.
- Marian Turski dziś mieszka w Warszawie, jest historykiem (…). Noah Flug zmarł niedawno w Jerozolimie. Roman Kent w Stanach Zjednoczonych zasiada m.in. w zarządzie Claims Conference. To trzej koledzy z łódzkiej szkoły, z jednej klasy, z jednej niemalże ławki. (…) Po latach każdy z nich był członkiem Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej — powiedział.
Getto zostało utworzone w lutym 1940 r. w Łodzi, której nazwę Niemcy zmienili na Litzmannstadt. Uwięzili w nim miejscowych Żydów, ale też z tzw. Kraju Warty, Niemiec, Austrii, Protektoratu Czech i Moraw oraz Luksemburga. W sumie trafiło tam ponad 200 tys. osób.
W początkach 1942 r. 70 tys. Żydów zostało zamordowanych w niemieckim ośrodku zagłady w Kulmhof (Chełmno nad Nerem). Później deportacje zostały wstrzymane, a getto stało się ośrodkiem niewolniczej pracy na potrzeby Rzeszy.
We wrześniu tego roku rozpoczęto akcję wywożenia do obozu zagłady osób nieprzydatnych do pracy - dzieci poniżej 10 lat, osób starszych i chorych. Dzień wcześniej przełożony Starszeństwa Żydów Mordechaj Chaim Rumkowski wygłosił przemówienie, w którym wezwał rodaków, by oddali dzieci dla ratowania innych.
Decyzję o likwidacji getta podjął zwierzchnik SS Heinrich Himmler w 1944 r. Od końca czerwca do połowy lipca 1944 r. do Kulmhof deportowanych zostało ponad 7 tys. Żydów. Kolejne transporty kierowane były już do Auschwitz.
Jak wspomina historyk z Muzeum Auschwitz Andrzej Strzelecki w książce "Deportacja Żydów z getta łódzkiego do KL Auschwitz i ich zagłada" 1 sierpnia Niemcy poinformowali o "wznowieniu ewakuacji ludności żydowskiej w głąb Rzeszy".
9 sierpnia niemiecka policja blokowała kolejne kwartały getta. Nakazali członkom żydowskiej policji wyprowadzić ludzi z domów. Byli później konwojowani do punktów zbiorczych, a następnie koleją ze stacji Radegast (Radogoszcz) wywiezieni do Auschwitz. Część Żydów próbowała się ukryć, ale większość została odnaleziona i rozstrzelana.
18 sierpnia Niemcy ogłosili kolejne "zmniejszenie" getta. Ludność żydowska – jak podaje Strzelecki – "zaprzestała wówczas stawiać bierny opór, poddała się swemu losowi".
23 sierpnia getto zajmowało już tylko dziesiątą część swej pierwotnej wielkości. Cztery dni później Niemcy zapowiedzieli na 29 sierpnia ostatni transport do Auschwitz.
Wywózki uniknęło 1,4 tys. osób. Sześciuset spośród nich to osoby zajmujące prominenckie stanowiska w getcie oraz ich rodziny. Przebywali w Łodzi do 22 października i zostali wywiezieni do obozów Sachsenhausen oraz Ravensbrueck.
Z ośmiuset osób Niemcy sformowali brygadę porządkową, która m.in. przygotowywała mienie do wywózki. W 1945 r. naziści próbowali ich zgładzić, ale Żydzi zdołali się ukryć i doczekali nadejścia Armii Czerwonej.
W granicach getta Niemcy utworzyli także obóz dla Romów oraz dla dzieci i młodzieży polskiej. Pierwszy z nich powstał w połowie września 1941 r. Zamknięto w nim ponad 5 tys. Romów z Austrii. Wszyscy zmarli w wyniku chorób lub zostali zgładzeni w Kulmhof.
Obóz dla dzieci polskich utworzono 1 grudnia 1942 r. Do stycznia 1945 r. trafiło tam kilkanaście tysięcy dzieci w wieku od 2 do 16 lat. Wiele z nich zmarło z głodu, w wyniku chorób czy pobicia przez niemieckich funkcjonariuszy.
Niemcy założyli obóz Auschwitz w 1940 roku, aby więzić w nim Polaków. Auschwitz II-Birkenau powstał dwa lata później. Stał się miejscem zagłady Żydów. W kompleksie obozowym funkcjonowała także sieć podobozów. W Auschwitz Niemcy zgładzili co najmniej 1,1 mln ludzi, głównie Żydów, a także Polaków, Romów, jeńców sowieckich i osób innej narodowości.
...
Kolejne kupione rocznice ...
Obchody 70. rocznicy likwidacji łódzkiego getta
Modlitwami na Cmentarzu Żydowskim rozpoczęły się w piątek w Łodzi główne obchody 70. rocznicy likwidacji Litzmannstadt Getto. Wcześniej w Parku Ocalałych uhonorowano 13 kolejnych ocalałych, którzy mają w nim swoje drzewka; w sumie w parku rośnie ich już 594.
W uroczystościach bierze udział m.in. ok. 50 ocalałych z łódzkiego getta i ich rodziny, grupa młodzieży z Izraela, przewodniczący Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi, rabin Symcha Keller, doradca prezydenta RP ds. społecznych Henryk Wujec, władze miasta i regionu, przedstawiciele ambasad m.in. Izraela, Niemiec, Austrii Luksemburga i Czech w Polsce.
Przy pomniku upamiętniającym ofiary łódzkiego getta modlitwy odmówili ocalały z łódzkiego getta Jehuda Widawski, metropolita łódzki abp Marek Jędraszewski i biskup diecezji warszawskiej kościoła ewangelicko-augsburskiego Jan Cieślar. Pod pomnikiem zapalono znicze i złożono kwiaty. Po modlitwach uczestnicy uroczystości przeszli w Marszu Pamięci na teren Memoriału Radegast, byłej stacji kolejowej skąd w latach 1941-44 przywożono do getta Żydów z Europy, a później wywożono ich do obozów zagłady.
Pomnik to instalacja składająca się z budynku stacji, gdzie obecnie mieści się muzeum, 140-metrowego Tunelu Deportowanych, symbolizującego nieuchronność losu wywożonych Żydów oraz Holu Miast i Kolumny Pamięci, wewnątrz której płonie znicz.
Na zakończenie uroczystości pod macewami upamiętniającymi wszystkich, którzy przeszli przez Litzmannstadt Getto, złożone zostaną kwiaty i zapalone znicze.
Na tegoroczne obchody przyjechało blisko 50 ocalałych i 120 osób z rodzin ocalałych. Park Ocalałych, którego pomysłodawczynią była zmarła w ub. roku Halina Elczewska, powstał kilka lat temu na terenie przylegającym w okresie II wojny światowej do granic Litzmannstadt Getto. Ocaleni lub ich rodziny sadzą w nim drzewka - symbol życia.
Na terenie Parku znajdują się też Pomniki Polaków Ratujących Żydów, na którym znajdują się tabliczki z nazwiskami wszystkich polskich Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, obelisk upamiętniający Radę Pomocy Żydom "Żegota", Kopiec Pamięci, na szczycie którego stoi pomnik-ławka Jana Karskiego oraz Centrum Dialogu im. Marka Edelmana.
Wieczorem odbędzie się koncert Kwartetu Czterech Kultur z Orkiestrą i Chórem Filharmonii Łódzkiej oraz powitanie Szabatu z udziałem znanych kantorów z Izraela i USA. Rocznicowe obchody zakończą się w niedzielę.
Za datę likwidacji Litzmannstadt (nazwa Łodzi w okresie okupacji) Getto przyjmuje się 29 sierpnia 1944 r. - tego dnia odszedł ostatni transport do obozu Auschwitz-Birkenau.
W momencie wybuchu II wojny światowej Żydzi stanowili 30 proc. populacji Łodzi.
Niemcy utworzyli getto w lutym 1940 r. - było ono drugim co do wielkości w Polsce - po warszawskim - i najdłużej istniejącym gettem na ziemiach polskich. Początkowo zamknęli w nim 160 tys. osób. Później trafiło do niego wielu żydowskich intelektualistów z Czech, Niemiec, Austrii i Luksemburga oraz 5 tys. Romów z Austrii. Łącznie zamknięto w nim ok. 220 tys. osób.
Przez pięć lat z głodu i wyczerpania zmarło prawie 45 tys. osób. W styczniu 1942 r. rozpoczęły się masowe deportacje mieszkańców getta do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem, gdzie zamordowano w sumie 70 tys. osób. Najbardziej tragicznym momentem tych deportacji był okres Wielkiej Szpery - akcji wywożenia do obozu osób nieprzydatnych do pracy - dzieci poniżej 10 lat, osób starszych i chorych.
Całkowita likwidacja Litzmannstadt Getto nastąpiła w sierpniu 1944 roku. Według różnych źródeł, ocalało z niego jedynie od 7 do 13 tys. osób.
>>>
Przpomnijmy ze getta utworzyli hitlerowcy . To pojecie bylo w Polsce nieznane . Samo tworzenie gett bylo zbrodnia bo nalezalo wypedzic Polakow i na to miejsce spedzic zydow bo oczywiscie nie bylo zadnych jednolitych obszarow . Kazdy mieszkal gdzie chcial . Kolejny koszmar ...
Łódź: 75 lat temu zamknięto getto dla ludności żydowskiej
30 kwietnia mija 75. rocznica od zamknięcia getta dla ludności żydowskiej w Litzmannstadt (niemiecka nazwa Łodzi). Dla upamiętnienia tego wydarzenia Centrum Dialogu im.. Marka Edelmana w Łodzi pokaże wieczorem film "Łódzkie getto".
Jak poinformowała PAP Justyna Tomaszewska z Centrum Dialogu obraz, który w 1989 roku zrealizowali Kathryn Taverna i Alan Adelson, to kompilacja archiwalnych materiałów z getta, fragmentów nazistowskich kronik filmowych i zdjęć zrealizowanych przez autorów dokumentu pod koniec lat 80. ub. wieku.
Dodała, że w miejsce klasycznego komentarza wykorzystano fragmenty dzienników pisanych w getcie. - Tak jak fotografie Mendela Grossmana wykorzystane w filmie, dzienniki powstały potajemnie, pozostawione dla potomnych jako świadectwo. Wspomnienia ofiar odczytywane w filmie ekspresyjnie przez kobiece i męskie (m.in. pisarza Jana Kosińskiego) głosy składają się na to subiektywne świadectwo historyczne, opowieść o życiu w łódzkim getcie - wyjaśniła.
Litzmannstadt Getto było pierwszym gettem na ziemiach polskich włączonych do Rzeszy. W czasie jego funkcjonowania łącznie przebywało tam ok. 220 tys. osób. Według różnych źródeł ocalało jedynie ich 7-13 tys.
Litzmannstadt Getto było wielkim ośrodkiem przemysłowym, w którym działało prawie 100 fabryk produkujących na potrzeby Rzeszy. Żydzi z łódzkiego getta szyli mundury, czapki, obuwie i plecaki dla armii niemieckiej. Produkowali też bieliznę, meble, a nawet zabawki. Gotowe wyroby Niemcy wywozili i sprzedawali. Z tego powodu łódzkie getto było najdłużej istniejącym na ziemiach polskich.
O konieczności utworzenia w Łodzi odrębnej dzielnicy dla Żydów Niemcy mówili już w grudniu 1939 r. Władze okupacyjne dążyły do całkowitego wyodrębnienia i wyłączenia ich ze społeczności oraz ograniczenia im swobody poruszania się. 8 lutego 1940 r. władze niemieckie zadecydowały o powstaniu w Łodzi wydzielonej dzielnicy mieszkaniowej dla Żydów, którzy po opuszczeniu swych mieszkań, sklepów czy fabryk zamieszkali w najbardziej zaniedbanej części Bałut i Starego Miasta.
Trzy miesiące później 30 kwietnia 1940 r. nastąpiło całkowite odizolowanie getta od reszty miasta; na obszarze ponad 4 km kw. zamknięto ponad 160 tys. ludzi. Łódź nosiła już wówczas nadaną przez Niemców nazwę Litzmannstadt. Getto otoczono zasiekami z drutów kolczastych. Wyburzono wiele domów przylegających do jego terenu. Na przełożonego Starszeństwa Żydów hitlerowcy wybrali Chaima Mordechaja Rumkowskiego, ze strony niemieckiej gettem zarządzał kupiec z Bremy - Hans Biebow.
Jesienią 1941 r. przywieziono do getta około 20 tys. Żydów z Europy Zachodniej. Później przywieziono jeszcze 17 tys. Żydów z okolicznych miast m.in. Brzezin, Pabianic i Ozorkowa. Łącznie w czasie istnienia "dzielnicy zamkniętej" przebywało w niej ok. 220 tys. osób. Do getta trafiło wielu żydowskich intelektualistów z Polski, Niemiec, Austrii i Luksemburga. Więziono tutaj m.in. dwie siostry Franza Kafki, które później zagazowano w Chełmnie nad Nerem.
Żydzi żyli w fatalnych warunkach. Umierali z wycieńczenia i chorób, ale przede wszystkim z głodu. Od stycznia 1942 rozpoczęły się masowe deportacje Żydów do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Do maja 1943 zagazowano tam ponad 57 tys. osób. Kolejne deportacje nastąpiły we wrześniu. Wywieziono wówczas do Chełmna ponad 15 tys. osób - dzieci do 10 lat i osoby powyżej 65. roku życia. Transporty wznowiono w czerwcu 1944 - najpierw do Chełmna, później do obozu Auschwitz-Birkenau.
Całkowita likwidacja getta nastąpiła w sierpniu 1944. Ostatni transport wyjechał z Łodzi do KL Auschwitz 29 sierpnia 1944 r. Z ponad 70 tys. osób, które jeszcze w lipcu były w Łodzi, ponad 60 tys. zamordowano w komorach gazowych Auschwitz, a setki trafiły do obozów pracy na terenie Rzeszy.
W granicach getta Niemcy utworzyli również obóz dla Romów oraz dla dzieci i młodzieży polskiej. Pierwszy z nich powstał w połowie września 1941. W kwadracie obecnych ulic: Wojska Polskiego, Głowackiego, Starosikawskiej i Obrońców Westerplatte zamknięto ponad 5 tys. Romów z Austrii. Warunki, w których przebywali, spowodowały wybuch epidemii tyfusu. Zmarło wówczas lub zostało straconych ponad 700 osób.
W styczniu 1942 r. władze niemieckie podjęły decyzję o likwidacji obozu, co dla Romów oznaczało śmierć. Od 5 do 12 stycznia 1942 r. 4300 mężczyzn, kobiet i dzieci z łódzkiego getta wywieziono do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem. Tam zostali zagazowani w przystosowanych do masowych mordów samochodach.
Obóz dla dzieci i młodzieży polskiej przy ul. Przemysłowej zaczął funkcjonować w grudniu 1942. Więźniowie mieli od 8 do 16 lat. Byli to m.in. bezdomni, małoletni z sierocińców i zakładów wychowawczych. Sporą grupę stanowili małoletni oskarżeni o współdziałanie z ruchem oporu, nielegalny handel. Warunki pobytu w obozie były ciężkie i prowadziły do biologicznego wyniszczenia. Wielu przebywających tam więźniów zmarło z powodu głodu, chorób czy pobicia przez niemieckich funkcjonariuszy.
Getto łódzkie było drugim co do wielkości gettem w Polsce - po getcie warszawskim.
...
Pewnie było jeszcze gorsze niż to w Warszawie...
IAR
Mija 75 lat od likwidacji gett pod Warszawą
Mija 75 lat od likwidacji gett w miastach Mazowsza Zachodniego. Razem z wywózką Żydów do getta w Warszawie skończyła się na tym terenie ich kilkuwiekowa historia.
Decyzję o wywiezieniu Żydów hitlerowcy podjęli w styczniu 1941 roku. Getta likwidowano systematycznie od stycznia do lutego. W wielu miastach, jak Grójec, Sochaczew, Mszczonów czy Grodzisk Mazowiecki, Żydzi stanowili ponad połowę mieszkańców. W niektórych okresach w tych miastach ludność żydowska zdecydowanie dominowała, stanowiła nawet ponad 80 procent, jak w Sochaczewie czy Grodzisku Mazowieckim.
Z powiatów Mazowsza Zachodniego wywieziono wówczas do gett ponad 70 tysięcy Żydów. Holocaust przeżyło niewielu, ocaleni wyemigrowali. Dziś na Mazowszu Zachodnim jedynymi śladami po ludności żydowskiej są cmentarze, zbiory muzealne lub upamiętniające ją uroczystości. Historię swoich Żydów od kilku lat przypomina Grodzisk Mazowiecki, gdzie właśnie rozpoczęły się Sploty - miesiąc pamięci o narodach tworzących dawne miasto.
..
Ponury koszmar.